Wrócili
do Warszawy po drodze wstąpili do Rysiowa. Marek chciał aby
poinformować rodzinę Uli o zaręczynach.
Gdy
tylko dotarli na miejsce i po przywitaniu się ze wszystkimi zasiedli
przy stole nagle Marek wstał
-
Panie Józefie, Jasiu i ty Beti , chciałem was poinformować
o tym, że poprosiłem Ulę o rękę a ona mnie przyjęła -
mówił Marek
-
Gratuluję wam dzieci - powiedział Józef
-
No siostra również gratuluję, a kiedy ślub - odezwał się
Jasiek
-
A właśnie panie Marku na kiedy planujecie ślub? - dopytywał
również Józef
-
Jeszcze tego nie ustaliliśmy - odparł Marek - ale mam do
pana prośbę. Proszę mi mówić Marek - mówił dalej
Dobrzański
-
Dobrze Marku ale ty mów do mnie tato - odparł Cieplak
-
Ulcia, a jak ja mam mówić do pana Marka? - pytała do tej
pory cicho siedząca Bety
Marek
gdy usłyszał o co pyta mała, doszedł do niej i wziął ją na
ręce a następnie powiedział
-
Mów do mnie po imieniu tak jak wszyscy
Posiedzieli
jeszcze chwilę i wrócili do Warszawy.
-
Ula, wiesz chciałem jeszcze jechać do szpitala, zobaczyć co u
taty - powiedział
-
Oczywiście możemy jechać od razu. A w drodze powrotnej wstąpimy
do sklepu na zakupy - odparła
-
Ok, to jedźmy - powiedział
Dojechali
do szpitala i udali się na oddział kardiologi. Na korytarzu
spotkali Helenę
-
Dzień dobry pani Heleno - przywitała się Ula
-
Cześć mamo - przywitał się Marek
-
Witajcie dzieci - odparła Helena
-
I jak się czuje pan Krzysztof - spytała Ula
-
Już lepiej, jest przytomny, lekarz proponuje aby Krzysztof
wyjechał na jakieś rehabilitacje - powiedziała kobieta
-
A co tam u was kochani. Wszystko w porządku? - pytała Helena
-
Tak mamo wszystko jest dobrze. Ten wyjazd dobrze nam zrobił -
odparł Marek
Helena
spojrzała na Ulę a na jej palcu błyszczał ten sam pierścionek,
który ona podarowała Markowi gdy ten rozstał się z Pauliną i
pogodził z Ulą.
-
Mamo, a czy można wejść do taty - zapytał Marek
-
Tak - odpowiedziała Helena
Do
sali weszli całą trójką. Przywitali się z seniorem, a Marek
wtedy powiedział
-
Tato, mamo mamy z Ulą coś wam do powiedzenia. Otóż
oświadczyłem się Uli a ona mnie przyjęła.
-
No to gratulujemy wam dzieci - odparli wspólnie Dobrzańscy
Posiedzieli
jeszcze chwilę u rodziców Marka, Państwo Dobrzańscy poprosili Ulę
aby mówiła do nich mamo i tato. Następnie udali się na zakupy i
wrócili do siebie na Sienną.
Gdy
wrócili już do domu Ula zaczęła rozmowę o tym dlaczego Marek
kupił mieszkanie dla niej.
-
Marek powiedz mi dlaczego bo nie rozumiem. I kto jest w to jeszcze
wplątany - prosiła Ula
-
Ula ale czego nie rozumiesz. Dlaczego kupiłem to mieszkanie dla
ciebie. A no dlatego, że KOCHAŁEM, KOCHAM, i
będę KOCHAŁ tylko ciebie. To miał być
prezent dla ciebie ode mnie. A kto o tym wiedział to już ci nie
mogę teraz powiedzieć. Przykro mi - odparł Marek
-
Nie to nie, ja i tak wszystkiego się dowiem - powiedziała
udając obrażoną
-
No skarbie rozchmurz się. Obiecuję, że wkrótce sam ci to
powiem. Ale jeszcze nie teraz - powiedział i zaczął ją
całować.
Nastał
poniedziałek i była pora aby wrócić do pracy.
Tym
razem pierwszy wstał Marek. Udał się do kuchni przygotował
śniadanie i wrócił do sypialni gdzie jeszcze spała Ula. Usiadł
na brzegu łóżka i przyglądał się tej skromniej osobie.
Uwielbiał jej się przyglądać. Była taka delikatna, piękna. On
chciał dla niej tego wszystkiego co najlepsze. Po tym wszystkim co
działo się z nim w ostatnim czasie zrozumiał, że tym swoim
zachowaniem mógł ją stracić bezpowrotnie. A przecież on ją tak
bardzo mocno KOCHA. To dzięki niej jest taki szczęśliwy. To
przy niej zrozumiał co to znaczy kogoś kochać. Gdy tak rozmyślał
nawet nie zauważył jak Ula mu się przygląda.
-
Królestwo za twoje myśli - powiedziała Ula co wyrwało
Marka z jego rozmyślań
-
A tak myślę o tym jakim jestem kretynem a zarazem szczęściarzem
- odparł
-
Hm, kretyn i szczęściarz w jednym to trochę dziwne połączenie
a bynajmniej jak dla mnie - powiedziała Ula
-
No tak, bo widzisz ja jak zawsze muszę coś nawywijać i
doprowadzić cię do łez. A szczęściarzem bo mimo tego ty jesteś
ze mną i jak trzeba to potrafisz mnie przywołać do pionu. I
to między innymi za to tak bardzo cię KOCHAM.
Jesteś zawsze i potrafisz mnie wysłuchać, zrozumieć -
rzekł i podał jej tacę ze śniadaniem.
Zjedli
śniadanie, uszykowali się do pracy i wyszli. Gdy zajechali do
firmy na korytarzu spotkali Sebastiana i Violettę.
-
No nareszcie. Jaki miły widok - powiedział Sebastian widząc
Marka przytulającego do siebie Ulę
-
Nam też miło was widzieć - odparł Marek, doszedł do
recepcji wziął klucz oraz pocztę i udał się z Ulą do swojego
gabinetu. Tam zabrali się za pracę a gdy przyszła pora na lunch on
zaproponował aby oboje poszli do parku. I tak też uczynili.
-
Ula -zaczął Marek - chciałbym abyśmy ustalili datę
ślubu, ale tak aby mój tata mógł też być - mówił
-
Oczywiście Marku, ja sobie nie wyobrażam aby w tym dniu nie było
któregoś z naszych rodziców - rzekła
Ale
Marek zauważył, że nagle Ula posmutniała, lecz on domyślił się
o co chodzi. Przytulił ją i zaczął mówić
-
Kochanie, nie smuć się, twoja mama też tam będzie i ma pewno
uśmiecha się już teraz gdy widzi jaka jesteś szczęśliwa.
-
Dziękuję ci - powiedziała Ula
-
Ale za co ty mi dziękujesz skarbie - pytał Marek
-
Za wszystko. Za to że jesteś, że potrafisz pocieszyć, za to że
ja czuję się bezpieczna będąc z tobą.
KOCHAM
cię Marek - powiedziała i jeszcze mocniej się do niego
przytuliła
-
Ja ciebie też KOCHAM - odparł i ucałował
Minęło
kilka dni i już wiedzieli, że Krzysztof wyjeżdża zaraz po
opuszczeniu szpitala do Szwajcarii i wróci dopiero na Święta
Bożego Narodzenia.
-
Ula to może ustalmy datę ślubu na drugi dzień świąt - co
sądzisz pytał Marek
-
Wiesz to dobry pomysł, a i mamy chwilę czasu aby wszystko
załatwić - powiedziała Ula
Marek
następnego dnia udał się do Rysiowa, chciał sprawić Uli
niespodziankę. Wiedział, że dla niej to bardzo ważne aby ten
najważniejszy dzień w jej życiu odbył się w tym samym miejscu, w
którym to jej rodzice składali sobie przysięgę małżeńską.
Dotarł do kościoła i udał się do księdza. Okazało się bowiem
iż nie ma żadnego problemu aby w tym dniu mógł odbyć się ich
ślub. Marek od razu opłacił całość.
Po
powrocie powiedział Uli co załatwił. Bardzo ją to ucieszyło.
Następnego dnia pojechali wybrać zaproszenia oraz obrączki.
Helena
przed wyjazdem razem z Krzysztofem zostawiła im kilka wizytówek z
telefonami gdzie można by urządzić przyjęcie weselne.
Ich
stroje projektował i szył sam Pshemko.
CDN....
To zbliżamy się do ślubu, a dziecko kiedy? Chyba już niedużo części do końca? Jak dla mnie możesz jeszcze to pociągnąć.G :-D
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej ciekawi mnie kto jest tą osobą od której Ula miała dostać mieszkanie. Wcześniej myślałam, że chodzi o Maćka ale teraz myślę, że to takie trochę zbyt oczywiste. Mam nadzieję, że na to pytanie odpowiedź pojawi się już w następnej części.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze taką drobną sugestię abyś przed publikacją przeczytała raz jeszcze cały tekst. Ciężko mi się czyta takie zdania: ''powiedział Uli co załatwił co bardzo ucieszyło ją bardzo'' Dość często też używasz spójnika ''i'' a czasem można go ciekawiej zastąpić.
Pozdrawiam :)
Odpowiedź na twoje pytanie znajduje się w V części opowiadania.
UsuńDziękuję za czujność jeśli chodzi o treść. Jestem po szóstej nocce a wiem,że następna część opowiadania dopiero w sobotę.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Jak dla mnie to trochę prześlizgnęłaś się po temacie. Nie obraź się, ale pierwsza połowa rozdziału była nieco schematyczna. Mam tu na myśli, że najpierw pojechali do Rysiowa pochwalić się zaręczynami i Józef wspaniałomyślnie pozwolił się nazywać Markowi tatą, a potem pojechali do szpitala i sytuacja stała się identyczna, bo Dobrzańscy też tak pozwolili mówić do siebie Uli. Ja jestem człowiekiem starej daty i uważam, że dopóki nie zwiążą się przysięgą małżeńską, to nie powinni się tak zwracać do teściów. Zbyt to sielankowe, choć ja kocham sielanki. Dobrze chociaż, że nie wpadł Ci do głowy pomysł, żeby wszyscy pozwolili sobie mówić po imieniu.
OdpowiedzUsuńZbyt dużo samych dialogów, a przecież spacer w parku tak pięknie można opisać. Moim skromnym zdaniem wynika to z pośpiechu i właściwie nie rozumiem go, bo przecież nic Cię nie goni. Żadna z nas nie oczekuje, że będziesz dodawać rozdziały codziennie i żadna z nas nie wywiera na Tobie presji. Lepiej dodawać raz na tydzień, ale solidnie dopracowane części.
Niezależnie od tego, co powyżej mamy już zaręczyny i ustaloną datę ślubu. Czyżby zbliżał się koniec tego opowiadania?
Pozdrawiam serdecznie. :)
Nie należę do osób, które szybko się obrażają. Staram się wyciągać wnioski z tego co czytam. Postaram się zwolnić tempo publikacji, i pisać mniej chaotycznie.
UsuńNastępna część dopiero za około tydzień. Mam ją już napisaną ale postaram się coś w niej pozmieniać i bardziej dopracować.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
To opowiadanie chyba nieuchronnie zmierza ku końcowi. Jest planowanie ślubu ,mają akrobatę rodziny. Zabrakło mi jedynie opisów. Teraz czekam na ich ceremonie ślubną. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńNo jak każde opowiadanie i to musi kiedyś się skończyć, no ale jeszcze nie teraz. Ale są już kolejne opowiadania gotowe.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Dokładnie myślałam jak Justynka. Będzie ślub i pozamiatane, ale skoro jeszcze nie teraz to być może niespodzianki jeszcze czekają. Oby miłe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Już tylko może być miło. Raczej nie przewiduję zawirowań w ich związku. Aczkolwiek ....
UsuńDziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita