niedziela, 29 stycznia 2023

NARZECZONA część III

 - Witam pana prezesa - odpowiedział mu Olszański kiedy ten w pierwszej kolejności zawitał do jego gabinetu. Miał w tym swój powód - już wracasz do pracy? - dopytywał kadrowy. 
- Jeszcze mam kilka dni wolnego - odpowiedział a przyjaciel wszedł mu w słowo. 
- To może jakiś mały wypad wieczorem do klubu - zaproponował Sebastian. 
- Przykro mi przyjacielu, ale nie dziś. Muszę załatwić kilka spraw. Jedną z nich jest rozmowa z Alicją, byłem u niej w gabinecie lecz nie zastałam tam nikogo, dlatego pomyślałem, że może jest u ciebie. 
- Właśnie się minęliście, przyniosła mi dokumenty - wskazał na stos papierów i kontynuował - i poszła do bufetu. 
- Dzięki stary. To ja lecę, bo mam sporo spraw do załatwienia - pożegnali się obaj panowie. Sebastian ponownie zabrał się za pracę, a młody Dobrzański najpierw jeszcze poszedł do swojego biura. 
- Marek - usłyszał radosny ton głosu swojej sekretarki Violetty - przez V i dwa TT jak miał w zwyczaju się przedstawiać - Kubasińskiej. 
- Witaj Violetto jak sprawy się mają? Wszystko w porządku? - zapytał chociaż zdawał sobie sprawę, że ta blond kobieta nie ogarnia większości rzeczy. Lecz widział, że stara się wykonywać swoje obowiązki. 
- W porządku. Od tego pokazu było już kilka telefonów w sprawie kolekcji. Zapisałam wszystkie te numery i mówiłam, że będziesz oddzwaniał, kiedy wrócisz. Tylko dwa razy przełączałam do Aleksa - wyjaśniła co i jak, Marek podziękował kobiecie, wszedł do gabinetu, zabrał kilka rzeczy i pożegnał z sekretarką słowami. 
- Pilnuj mi firmy Viola - i już go nie było.
Rozejrzał się po niewielkich rozmiarze pomieszczeniu, które spełniało funkcję firmowego bufetu, przy jednym ze stolików stojących przy ścianie siedziała Alicja. 
- Dzień dobry Alicjo - przywitał się z kobietą i dodał - mogę się przysiąść na chwilę? Chciałem porozmawiać - kobieta dłonią wskazała na stojące obok krzesło, czym dała niemą zgodę na prośbę prezesa. Marek usiadł już miał zacząć rozmawiać lecz jak spod ziemi wyrosła przed nim bufetowa z pytaniem. 
- Co podać? 
- Poproszę kawę - odparł. Przez kolejne kilka minut oboje milczeli. 
- To o czym chciałeś rozmawiać? - odezwała się kobieta. 
- Alu wczoraj byłem u rodziców i rozmawiałem mamą o pewnej młodej kobiecie, która była na tym nieszczęsnym pokazie. Mama słyszała pewną część waszej rozmowy, za co bardzo przeprasza, ale doszła po tym co usłyszała, że ta dziewczyna chyba potrzebuje pomocy. 
- To była Ula nie pamiętam jej nazwiska. Ale wiem, że usilnie szuka pracy, a na dodatek jest gruntownie wykształcona. Jednak nic więcej nie wiem - mówiła Milewska. 
- A może masz numer telefonu do tej Uli? - dopytywał Dobrzański. 
- Niestety, ale nie. I bardzo nad tym ubolewam - rzekła zgodnie z prawdą - jednak, tak teraz sobie myślę, że nic straconego. 
- Co masz na myśli? 
- Ta Ula pracowała tam jako pomoc do obsługi gości z tej samej agencji co współpracuje z nami. Pomyślałam, że można by było skontaktować się z nimi i poprosić o kontakt - jednak ten pomysł nie do końca wydawał się dobry według Marka.
- Obawiam się, że mogą nam nie dać, zasłaniając się ochroną danych - Ala pokiwała głową zgadzając się z mężczyzną - jednak postaram się to jakoś załatwić. Obiecałem mamie, a teraz również tobie, że odnajdę twoją znajomą i razem spróbujemy jakoś jej pomóc - rzekł młody Dobrzański. Alicja wiedziała, że tak z całą pewnością będzie. Znała rodzinę Dobrzańskich bardzo dobrze oraz ich dobre serca. Cała trójka nigdy nie przeszła obok kogoś kto potrzebuje pomocy. Helena prowadziła fundację niosąc pomoc chorym i ich rodzinom, Krzysztof natomiast bardzo mocno wspierał swoich pracowników jeśli zachodziła taka konieczność. A ich jedyny syn odziedziczył te cechy od swoich rodziców. Przeciwieństwem tej trójki było rodzeństwo Febo, adoptowane przez Dobrzańskich. Ta dwójka zawsze zadzierała nosy i nosiła się zbyt wysoko. Uważali się za lepszych od innych. 

Tego popołudnia kiedy Helena prosiła Marka o pomoc w znalezieniu tajemniczej kobiety aby móc jej pomóc wtrąciła się Paulina. 
- Helenko a co może nas obchodzić jakaś kelnereczka. To tylko kolejna zapewne ofiara losu, która nic nie posiada. 
- Nie bądź taką hipokrytką Paulino - usłyszała od swojego narzeczonego - to że ktoś ma gorzej niż my nie oznacza, że można go obrażać - Paulina z naburmuszoną miną przesiedziała resztę popołudnia. Za to kiedy byli już u siebie w domu dała upust swoim emocjom.
- Już skończyłaś? Jeśli tak to teraz posłuchaj mnie dokładnie, bo nie zamierzam się powtarzać - zaczął po tym jak pełna temperamentu Włoszka skończyła wydzierać się na całe gardło - Na początku zacznę od tego, że wy z Aleksem niczego byście nie mieli, gdyby nie moi rodzice. To moi rodzice posiadali większość udziałów firmy w dniu śmierci waszych rodziców. I tylko ich dobra wola, że was zaadoptowali oraz podzielili tak udziały jak to ma miejsce. Gdyby nie to, to oboje ze swoim braciszkiem mielibyście jedynie jedną czwartą udziałów do podziału. Wiecznie chodzicie z zadartymi nosami, uważacie iż to świat jest wam coś winien. Rozczaruję cię nikt nic nie jest wam dłużny. Moich rodziców traktujecie jakby to oni byli winni tego wypadku. Aleks okrada firmę ile tylko może, a ty wiecznie latasz do moich rodziców na skargi na mnie. Istne zachowanie dziecka z przedszkola. 
Teraz kolejna sprawa, to, to jak traktujesz mnie samego. Wieczne awantury, poniżanie w gronie mniej lub bardziej znanych mi osób. Oskarżasz ciągle o rzeczy, które nigdy nie miały miejsca. Posądzasz o liczne romanse począwszy od sekretarek, panienek z klubów a skończywszy na modelkach z firmy. Kilka dni temu oświadczyłem ci się, a ty kilka chwil później zrobiłaś mi awanturę, za słowa jakiejś nawiedzonej małolaty - mówił rozdrażniony, ale starał się zachować w miarę spokój - w szpitalu również wiem, że zrobiłaś chryję jednej z pielęgniarek - Febo zrobiła wielkie oczy uważając, że ten o niczym się nie dowie - co zdziwiona jesteś, że wiem? - nie odpowiedziała a on mógł kontynuować - teraz zastanawiam się czy te całe zaręczyny to dobry pomysł. Z każdym dniem żałuję coraz bardziej. I zastanawiam się nad rozstaniem z tobą, bo mam serdecznie dość - skończył, obrócił się na pięcie i wyszedł z salonu. 

Było dość późno kiedy rozdzwonił się Uli telefon, spojrzała na wyświetlacz "Tata" widniał napis. Pierwsze połączenie zignorowała, kolejne również. Wówczas usłyszeli dźwięk telefonu Jaśka.
- Ula musimy odebrać, bo inaczej nie da nam spokoju - rzekł młody Cieplak.  Kiedy ponownie usłyszeli dźwięk przychodzącego połączenia Ula odebrała, jednocześnie uruchamiając tryb głośnomówiący. Usłyszała wówczas wiele epitetów pod swoim oraz brata adresem, a na koniec, że jeszcze tego wieczoru mała ma być w domu. 
- A co jeśli jej nie przywieziemy? - odezwał się milczący dotychczas Jasiek. 
- To zgłoszę uprowadzenie Beaty na policji - usłyszeli. 
- Zgłoś, proszę bardzo - odparła Ula - na pewno bardzo się ucieszą, dlaczego Beatka znalazła się u nas. A tak w ogóle to możesz powiedzieć, co takiego jest ważniejsze od małego dziecka? 
- Nie twoja sprawa - odparł i rozłączył się. 

- Wiesz Jasiu trzeba będzie jakoś dowiedzieć się, gdzie ojciec łazi popołudniami. Bo coś mi mówi, że on tak łatwo nie odpuści - mówiła, nie mając pojęcia jak bardzo jest bliska prawdy oraz do czego tak naprawdę może posunąć się ojciec - już jakiś czas temu postanowiłam złożyć papiery do sądu o opiekę nad małą. Jednak najpierw chciałam zdobyć jakieś solidne zatrudnienie i znaleźć coś większego niż ta klitka - wskazała gestem dłoni na mieszkanie. 
- Ula myślę, że nie ma na co czekać i złożyć te papiery już teraz. Jeśli udałoby nam się zdobyć dobitne dowody, że ojciec zaniedbuje Betti, to nie ma siły abyś nie została opiekunem prawnym - mówił młody Cieplak i dodał - jutro również wrócę nieco później. Spróbuję się czegoś dowiedzieć. 
- Tylko proszę cię uważaj - mówiła Ula. 
- Obiecuję. A i co robisz jutro? Pytam, bo może niech mała zostanie w domu. Ja podejdę do przedszkola i powiem, że Beatki nie będzie przez jakiś czas. Podejrzewam iż ojcie przyjdzie z rana pod przedszkole i po jej przyprowadzeniu spróbuje ją odebrać dużo wcześniej. 
- Masz rację. Lepiej aby oszczędzić jej tego całego stresu tak długo jak to możliwe - poparła brata. 
Dokładnie spełniły się słowa Jaśka, widział jak w pobliżu placówki, gdzie uczęszczała Beatka kręcił się ojciec. Po lekcjach młody Cieplak udał się w stronę rodzinnego domu, ale postanowił wejść do domu sąsiadów Szymczyków. Jeszcze kiedy żyła Magda Cieplak obie rodziny darzyły się sympatią, jednak potem wszystko się posypało. I to z winy Józefa Cieplaka. 
- To opowiadaj Jasiu co tam u was, to znaczy u ciebie i Uli? - dopytywała Maria Szymczyk. 
- Powiedzmy, że w miarę. Ja oprócz szkoły, w weekendy dorabiam na roznoszeniu ulotek, Ula też zawsze znajdzie jakąś robotę. A od wczoraj jest u nas Beatka. Musiałem ją zabrać od ojca, po tym jak dowiedziałem się o jego ciągłym znikaniu z domu na całe popołudnia - mówił. 
- Racja. Kilka razy zostawiał ją u nas, ale to było na samym początku - usłyszał w odpowiedzi. 
- Oboje z Ulą zastanawiamy się, gdzie on chodzi - mówił. 
- Ja chyba wiem - odezwał się Maciek. Jasiek spojrzał na sąsiada pytającym wzrokiem - z tyłu knajpy "U Ryśka" znajduje się niewielkie kasyno. Kilka razy widziałem jak  stamtąd wychodził - Jasiek zrobił wielkie oczy. 
- Maciek jesteś pewny? Wiesz nasz ojciec owszem nie był idealny od kiedy zmarła mama, ale coś takiego? - mówił z niedowierzaniem Jasiek. Tamten tylko twierdząco skinął głową - no tak wszystko fajnie pięknie, ale jak ja mam to udowodnić? - zastanawiał się głośno młody Cieplak.
- Jasiek, ja dzisiaj mam popołudniową zmianę to jak się uda zrobię kilka zdjęć - zaproponował Szymczyk. 
- W porządku. Jeśli ci się uda zaraz prześlij je na mój albo Uli telefon - Maciek nie widział żadnego problemu. 
Jasiek wrócił do Warszawy i o wszystkim opowiedział starszej siostrze. Ula była w szoku, ale i zaczęła kojarzyć pewnego rodzaju fakty oraz wydarzenia kiedy mieszkali z ojcem. Kilka razy widywała ojca w towarzystwie jakiś dziwnych typów. Czasami pieniądze znikały z domu w zastraszającym tempie, ale i nie które rzeczy. Ojciec nawet jednego razu sprzedał swój motor. Na pytanie czemu, odpowiedział, że przecież i tak na nim nie jeździ więc po co ma stać w garażu bezużyteczny. Ula więcej nie dociekała. 
Tego samego wieczoru na telefon Jaśka przyszła wiadomość na Messengera w formie zdjęcia, na którym widać jak ich ojciec wychodzi z kasyna. 

Po powrocie do pracy, Marek zwołał zebranie pracowników w sali konferencyjnej. Miał coś ważnego do przekazania. 
- Kochani poprosiłem was o przybycie ponieważ mam coś ważnego do przekazania. Otóż chciałem bardzo podziękować jednej z was za uratowanie mnie po pokazie - chwycił bukiet róż leżący na stole i swoje kroki skierował w stronę Violetty - Viola bardzo dziękuję za wyciągnięcie mnie z auta, a co za tym idzie za uratowanie mi życia - Kubasińska stała jak zaczarowana - to wszystko moi drodzy - rzekł a co przywróciło jego sekretarkę do rzeczywistości. Kiedy już wszyscy rozchodzili się do swoich zajęć Viola podeszła do prezesa.
- Marek możemy porozmawiać? 
- No słucham cię moja wybawicielko - odparł. 
- Ale te kwiaty to nie mi się należą oraz te całe podziękowania.
CDN...

niedziela, 22 stycznia 2023

NARZECZONA część II

Usiadła na schodach przed wejściem do sali, gdzie odbył się główny pokaz. 


Zastanawiała się nad wydarzeniami jakie miały miejsce podczas tego całego przyjęcia i nie umiała tego ogarnąć. 
- Ja chyba jestem jakaś inna - rozmyślała. Przed samym pokazem rozmawiała z jedną z kobiet, która pracuje w firmie organizującej to wszystko. Podobno zastępowała kogoś z obsługi.
- Nazywam się Alicja Milewska i jestem na co dzień sekretarką dyrektora do spraw HR - usłyszała, kiedy przyszła do pracy. 
- Dzień dobry Ula Cieplak. Zostałam to skierowana do pomocy w obsłudze gości na przyjęciu - wyjaśniła powód swojego przybycia. 
Przez jakiś czas poza podawaniem drinków Ula nic więcej nie robiła. Aż do momentu kiedy to przez przypadek wylała szklankę wody na jakąś młodą kobietę, a która zrobiła jej z tego powodu awanturę. 
- Patrz co zrobiłaś, pokrako - wysyczała wysoka brunetka w czerwonej sukni. Ula zdołała jedynie wydukać.
- Przepraszam - kiedy w jej obronie stanęła sama Alicja. 
- Paula nie musisz aż tak krzyczeć, przecież to tylko woda, a dodatkowo niewiele widać aby coś było nie tak. Ale zawsze możesz pójść do Pshemko a on coś dla ciebie znajdzie - czym jeszcze bardziej rozzłościła pannę Febo. Jednak ta nie zdążyła się więcej odezwać z racji rozpoczynającego się pokazu - nie przejmuj się nią - zwróciła się tym razem do Uli - ona już tak ma wrzeszczy na wszystkich włącznie ze swoim chłopakiem. To ten przystojniak - wskazała na Marka Dobrzańskiego - ten to ma anielską cierpliwość do tej kobiety - Ula spojrzała w kierunku bruneta i aż zadrżała, w tej samej chwili ten odwrócił głowę w jej kierunku, oboje spojrzeli na siebie. Ula już nie słuchała co mówiła do niej starsza kobieta, stała jakby ją wmurowano w podłogę. To spojrzenie było iście magnetyczne, a ona miała wrażenie jakby utonęła w tych niesamowicie pięknych oczach. 
- Ula czy ty mnie słuchasz? - nagle została wyrwana z tej hipnozy.
- Tak, tak, przepraszam cię Alu zamyśliłam się - wydukała i dodała - możesz powtórzyć co mówiłaś.
- Pytałam czym się na zajmujesz na co dzień - usłyszała. 
- To dość długa historia i niezbyt radosna - odpowiedziała ze smutkiem w głosie Cieplak. 
- Mamy czas, teraz będzie pokaz, a on zazwyczaj trwa około półgodziny - Ula mimo iż nie należała do osób, które lubią mówić o sobie, poczuła jakiś sentyment do tej kobiety. Już miała zacząć snuć opowieść o swoim smutnym życiu. Kiedy usłyszały jak Marek oświadcza się Paulinie. I niby nic w tym takiego w tym dziwnego, ale to co działo się kilka minut po skończonym pokazie przeszło oczekiwania wszystkich zgromadzonych. Ula już kończyła swoją opowieść gdy rozległa się jakaś dziwna wymiana zdań między jedną z modelek a kimś z drugiej strony słuchawki. Pech chciał, że jeszcze nie rozłączono całego nagłośnienia i wszystko usłyszeli zgromadzeni. 
- Ta głupia Włoszka myśli, że on będzie jej. 
- ...
- Ja tak łatwo nie odpuszczam - mówiła kobieta. 
Te słowa sprawiły, że kolejny raz tego dnia Paulina zrobiła awanturę lecz można powiedzieć, że uzasadnioną. 
- Możesz mi powiedzieć co to miało znaczyć? - wysyczała przez zęby. 
- Nie wiem, o czym ona mówi - odparł Marek swojej narzeczonej. 
- Ty jak zwykle nie wiesz. Zapewne miałeś z nią romans albo nadal trwa - mówiła podniesionym głosem. 
- Dzieci uspokójcie się, to nie miejsce ani czas na takie rozmowy. Wyjaśnicie sobie wszystko w domu wieczorem - wtrącił się Krzysztof Dobrzański. 
- Ale Krzysztofie... - chciała cos jeszcze powiedzieć Paulina. 
- To nie miejsce na takie rozmowy - powtórzył senior Dobrzański. 
Oboje młodzi rozeszli się. Paulina dołączyła do swojego brata Aleksa a Marek najpierw podszedł do swojego przyjaciela Sebastiana Olszańskiego zamienili kilka zdań, wypili po drinku po czym pożegnali się. 

- Ula a jaką szkołę skończyłaś? - zapytała Alicja, kiedy ponownie obie wróciły do rozmów. 
- Skończyłam ekonomię na SGH. Jednocześnie kończyłam dwa kierunki oraz robiłam kilka kursów w tym językowych - mówiła nie zdając sobie sprawy, że ktoś przysłuchuje się tej rozmowie - ale jak widzisz do tej pory nie mogę zdobyć odpowiedniego zatrudnienia, dlatego też podejmuję się różnych drobnych prac dorywczych. W końcu jakoś muszę utrzymać siebie i brata. Jednak największym moim marzeniem jest zabranie do siebie Beatki, ale jak na razie jest to wręcz nie możliwe. Żaden sąd nie przyzna mi opieki nad małą, bo nie mam stałego zatrudnienia, dodatkowo warunki mieszkaniowe też nie są odpowiednie. Wraz z Jasiem wynajmujemy małe mieszkanie.

Z tych jej rozmyślań nad tym co się działo wyrwał ją stukot czyjś butów. Podniosła głowę i ujrzała szybko schodzącego po schodach Marka, chyba nawet jej nie zauważy. Wcześniej mijała go jak siedział przy jednym ze stolików.



Nie minęło kilka minut jak usłyszała jakiś dziwny odgłos, podniosła się i biegiem ruszyła w kierunku tego dziwnego dźwięku. Jej oczom ukazał się samochód juniora Dobrzańskiego, którym uderzył w posąg stojący przy alejce parkowej. Ta niewiele myśląc podbiegła do auta i z trudem otworzyła drzwi rozbitego auta i z takim samym poświęceniem próbowała wydobyć ze środka nieprzytomnego mężczyznę. W tym czasie ktoś najwyraźniej z wezwał pogotowie, które dość szybko przybyło na miejsce. Ula usunęła się na bok, tak że nie było jej widać. 

Od tego dnia i tych wszystkich wydarzeń minęły kolejne dni Ula w tym czasie wciąż próbowała zdobyć jakieś zatrudnienie. Jasiek codziennie dojeżdżał do szkoły do Rysiowa i wówczas widywał ze swoją młodszą siostrą, a potem opowiadał Uli czego się dowiadywał. 
- Ula Beatka mówi, że ojciec potrafi znikać niemalże na całe popołudnia. 
- Ale jak to znika? 
- Tego to ja nie wiem - odpowiedział i po chwili namysłu dodał - ja jutro wrócę trochę później. Zaraz po lekcjach przejdę się tam i spróbuję czegoś więcej dowiedzieć. 
- Tylko uważaj - rzekła. 
Następnego dnia Jasiek po szkole poszedł do rodzinnego domu. Tak jak się domyślał ojciec nie będzie zadowolony z tej wizyty. 
- Co tu robisz? - usłyszał głos ojca. 
- Przyjechałem po kilka swoich rzeczy - odpowiedział mu Jasiek. 
- Ciekawe co może tu być jeszcze twoje albo twojej siostruni. 
- Zostawiłem podręczniki oraz swoją młodszą siostrę i nie masz prawa mi zabraniać tu przyjeżdżać - mówił podniesionym ze zdenerwowania głosem młody Cieplak. A co nie spodobało się Józefowi, zamachnął się, jednak nie trafił. Całej tej sytuacji przyglądała się Beatka z przerażeniem w oczach. 
- Tatusiu przestań - krzyknęła czym obaj panowie przestali. Jasiek pobiegł na górę zabrał to co potrzebował i ponownie zszedł na dół, jakie było zdziwienie kiedy okazał się, że ojca nie ma. 
- Betti gdzie on jest? - dopytywał małą, ale ta tylo wzruszyła ramionami i zaraz rzekła.
- Tak jest codziennie. Przyprowadza mnie do domu i gdzieś wychodzi, a wraca wieczorem. 
-  A co z tobą? - ta tylko wzruszyła ramionami. Dla młodego Cieplaka było tego za wiele, nie myśląc długo ponownie powędrował na piętro domu, spakował kilka rzeczy i wrócił do siostry mówiąc - ubieraj się. Pojedziesz ze mną. 
- Ale tato będzie zły - wyszeptała dziewczynka. 
- Nie interesuje mnie to. Nie mogę pozwolić na to abyś zostawała sama w domu, jesteś na to za mała - odpowiedział. 
- Ulcia - krzyknęła z radości kiedy tylko przekroczyli próg mieszkania w Warszawie. 
- Betti kochanie, ale się cieszę, że cię widzę - mówiła. 
- Jasiek co to ma znaczyć - zapytała kiedy Beatka zajęła się rysowaniem. 
- Ula musiałem tak postąpić. On przyprowadza ją z przedszkola i zostawia samą na całe popołudnie. Nawet dzisiaj kiedy ja byłem spakować swoje rzeczy on zdążył wyjść. Dodatkowo zrobił się agresywny. Wyobraź sobie, że zamierzał mnie uderzyć tylko dlatego, że powiedziałem coś co mu się najwyraźniej nie spodobało. Dlatego postanowiłem zabrać małą i przywieź do nas. Ja wiem, że będzie nam ciasno, ale nie mogłem inaczej zrobić - wyjaśnił wszystko siostrze. 
- Ale wiesz, że będzie jej szukał? 
- Tak wiem i dlatego zostawiłem mu kartkę na stole z informacją, że zabieram małą ze sobą - odpowiedział. 

Marek miał w szpitalu spędzić kilka dni na obserwacji. W czasie jego pobytu często odwiedzała go Paulina oraz rodzice. Lecz ten nie zamierzał aż tyle czasu mitrężyć leżąc w szpitalu. Raptem po dwóch dniach postanowił wypisać się na własne życzenie. Ze szpitala miała odebrać go jego narzeczona, która dała się przeprosić. 
- My nie jedziemy do domu? - zapytał kiedy wyjeżdżając z parkingu szpitalnego panna Febo wybrała inny kierunek. 
- Zgadza się kochanie. Umówieni jesteśmy z twoimi rodzicami. Wczoraj rozmawiałam z twoją mamą i ta zaprosiła nas na obiad - wyjaśniła. Marek nie oponował, uwielbiał zjeść taki domowy obiad, a doskonale wiedział, że Paulina ma do tego dwie lewe ręce. O czym sama często powtarzała. 
- Marku chciałam z tobą porozmawiać - usłyszał głos matki kiedy kończyli obiad. 
- Oczywiście mamo - odparł. 
- Widzisz synku podczas tego ostatniego pokazu byłam świadkiem pewnej rozmowy i po tej rozmowie chciała komuś pomóc. Ale nie bardzo wiem jak - mówiła Helena Dobrzańska. 
CDN...

niedziela, 15 stycznia 2023

NARZECZONA część I

Ula Cieplak urodą nie grzeszyła. Ubrania jakby z innej epoki, aparat na zębach i te wielkie okulary, które zasłaniały jej pół twarzy. Jednak miała coś znacznie bardziej cennego, to był jej intelekt. Mimo nieciekawej sytuacji rodzinnej potrafiła zdobyć wysokie wykształcenie. Ukończyła studia, niby można powiedzieć nic wielkiego, a jednak ona ukończyła w jednym czasie dwa kierunki dodatkowo robiąc kilka kursów językowych. I mimo takiego wykształcenia nie mogła zdobyć żadnego wykształcenia. Codziennie przeglądała oferty pracy w internecie, prasie, ale na marne. Samej również napisała ogłoszenie, że poszukuje pracy lecz nic się nie działo. W domu coraz częściej dochodziło do niemiłych rozmów z jej ojcem. Józef Cieplak uważał, że córka zbyt mało poświęca czasu na szukanie pracy. Ale nie tylko to jej wypominał zazwyczaj w takich momentach.
- Nie wiem po co ci te wszystkie nauki, skoro nie masz pracy. Tylko zmarnowany czas. Wystarczyłoby jakbyś skończyła jakąś zawodówkę. Jestem pewien, że szybciej byś wówczas znalazła jakąkolwiek pracę - zazwyczaj po tych słowach zalewała się łzami. Nie potrafiła się postawić ojcu. Ten zawsze był wymagającym człowiekiem, ale po śmierci swojej ukochanej żony stał się nie do zniesienia. Wydawało się jakby obwiniał o śmierć Magdy Cieplak swoje dzieci, a dwójka najstarszych odczuwała to najdotkliwiej. Na Ulę zrzucił wszystkie domowe obowiązki jakie miała jej matka. I mimo tak wielu rzeczy jakie miała do zrobienia w domu potrafiła zdobyć wykształcenie, ale jak widać ojciec tego nie potrafił zrozumieć ani tym bardziej doceniać. 
Była coraz bardziej załamana sytuacją w domu, a ostatnie wydarzenie jeszcze bardziej ją zdołowało. Już od samego progu usłyszała pytanie ojca kiedy to wróciła z kolejnej rozmowy o pracę. 
- I co znalazłaś wreszcie pracę? - pokręciła przecząco głową i usłyszała - masz czytaj - Ula wzięła pismo do ręki.
- To nie możliwe - wyszeptała.
- Jak widzisz jednak możliwe - padło z ust ojca. 
- Ale jak to? Przecież sam robiłeś tato wszystkie opłaty - mówiła - i gdzie my się teraz podziejemy? 
- A co mnie to obchodzi - usłyszała - ja mogę mieszkać gdziekolwiek - dodał. Ula nie wierzyła co mówi ojciec. 
- Przecież jesteśmy twoimi dziećmi - mówiła przez łzy. 
- Ty i Jasiek jesteście już dorośli więc możecie pójść na swoje. Razem ze mną jedynie pozostanie Beata - Ula zrobiła wielkie oczy, była w kompletnym szoku co też wygaduje ojciec. 
Cały wieczór przesiedziała w swoim malutkim pokoiku przeglądała kolejne oferty pracy. Tym razem już nie były to tylko oferty zgodne z jej wykształceniem, ale i takie, które przyniosą jakikolwiek dochód. Do końca tygodnia biegała z jednej rozmowy na drugą. A z tyłu głowy cały czas miała widmo eksmisji. 
Była niedziela Ula szykowała obiad, a w radiu leciał jakiś program poruszający temat zadłużeń. W pewnym momencie usłyszała, że dług za dom czy też mieszkanie można odpracować. Nie mówiąc nic ojcu wieczorem przygotowała odpowiednie dokumenty oraz to nieszczęsne pismo i postanowiła udać do Urzędu Gminy. 
Następnego dnia nie mówiąc nikomu co zamierza pojechała do urzędu. 
- Dzień dobry pani - przywitała się z kobietą siedzącą za ladą recepcyjną i wyłuszczyła w jakiej sprawie tu przybyła - chciałam się dowiedzieć co trzeba zrobić abym mogła odpracować dług za dom.
- Proszę się udać na drugie piętro do pokoju numer czterdzieści trzy. Tam znajduje się sekretariat działu windykacji oraz zadłużeń i  tam pani wszystko wyjaśnią - usłyszała w odpowiedzi. Podziękowała i udała pod wskazany pokój. Kolejny raz wyjaśniła co jest powodem jej wizyty w urzędzie. 
- W takim przypadku musi pani napisać pismo, w którym wyjaśni pani powód takiego odpracowania. Dobrze by było podać kwotę takiego zadłużenia. Należy również dołączyć zaświadczenia o dochodach rodziny czyli wszelkie środki pieniężne jakie posiadacie. Kiedy zgromadzi pani to wszystko, proszę złożyć w dziale podań na parterze i czekać na odpowiedź - tłumaczył mężczyzna. 
- Ile się czeka na odpowiedź? 
- Zazwyczaj mamy trzydzieści dni na odpowiedź. 
- Ale my nie mamy tyle czasu. Według pisma już za trzy tygodnie ma dojść do naszej eksmisji - mówiła. 
- W takiej sytuacji proszę również dołączyć dodatkowo podanie z prośbą o wstrzymanie wykonania eksmisji podając powód takiej prośby. Biuro podawcze dostarcza nam wszelakie pisma dwa razy w ciągu każdego dnia - ta odpowiedź nieco uspokoiła Ulę. Pożegnała się i opuściła urząd. W głowie układała plan jak to wszystko pozałatwiać tak aby ojciec się nie dowiedział aż do momentu kiedy nie zacznie pracować. 
Wszystko szło po jej myśli. W urzędzie złożyła wszystkie wymagające dokumenty, codziennie niby to wychodziła szukać pracy. Owszem ojciec wciąż umilał jej życie ciągłymi pretensjami o brak pracy i teraz doszedł jeszcze temat wyprowadzki. Ula starała się zbytnio tym nie  przejmować. 

Minęły nie całe trzy tygodnie kiedy przyszło pismo z urzędu. W piśmie wzywano ją do stawienia się w urzędzie. Tą informacją podzieliła się z Jaśkiem. 
- Jasiu jutro idę do urzędu w sprawie tego zadłużenia. Złożyłam jak wiesz prośbę o możliwość odpracowania długu. Miejmy nadzieję, że pozytywnie rozpatrzyli mój wniosek. 
- Myślę Ula, że zgodzą się. Gdybym nie uczył się, to też bym poszedł. We dwoje zapewne szybciej byśmy to odpracowali - mówił młody Cieplak. 
- Nie martw się, dam radę. Oby tylko się zgodzili. 

Było kilka minut po dziewiątej kiedy Ula wchodziła do wyznaczonego pokoju. Przywitała się i wyłuszczyła w jakiej sprawie przybyła. Urzędniczka odszukała odpowiednią teczkę i po chwili zaczęła. 
- Pani Urszulo chyba zaszła jakaś pomyłka.
- Pomyłka? Nie rozumiem - dopytywała. 
- Według naszych danych nie posiadają państwo żadnego, nawet minimalnego zadłużenia wobec gminy. Wszystkie rachunki są opłacane regularnie. 
- Ale jak to. Przecież dostaliśmy pismo, w którym wyraźnie pisało w jakiej wysokości jest ten dług - mówiła zdziwiona Cieplak. 
- Proszę spojrzeć - urzędniczka wskazała na wydruk z komputera, gdzie widniał wykaz wszystkich wpłat. 
- To skąd to pismo? - dopytywała. 
- Wygląda to na jakiś głupi żart. Proszę spojrzeć tu nie ma nawet pieczątki a jedynie jakiś podpis. Ale nikt o takim nazwisku nie pracuje u nas - mówiła urzędniczka. W końcu Ula zaczynała domyślać się kto mógł coś takiego wymyślić. Podziękowała za udzielone informacje i pożegnała się. 
Była wściekła na ojca. Zrobił to najwyraźniej po to aby pozbyć się jej z domu, ale i nie tylko jej, bo i Jaśka. W ułamku sekundy postanowiła wyprowadzić się z domu. Zdawała sobie sprawę, że łatwo nie będzie, bo przecież wciąż nie ma pracy ani pieniędzy aby cokolwiek wynająć. Początkowo myślała o Rysiowie, ale uznała iż Warszawa będzie dużo lepsza. 

Wieczorem opowiedziała o wszystkim czego się dowiedziała Jaśkowi. 
- Ula ja go nie rozumiem. Co my takiego zrobiliśmy, że tak nas nienawidzi? - mówił wściekły Jasiek.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Postanowiłam wyprowadzić się do Warszawy. Mam nadzieję szybko znaleźć jakąkolwiek pracę i wynająć małe mieszkanie. Wówczas będę mogła ściągnąć was oboje do siebie. 
- Przecież on ci nie pozwoli zabrać Beatki - rzekł młody Cieplak - wiesz tak teraz sobie myślę, że on po prostu nie ma z nas żadnego pożytku. To znaczy tak ty nie przynosisz wypłaty, ja jeszcze kilka miesięcy i kończę szkołę a co za tym idzie zabiorą mi rentę po mamie. A Betti ma dopiero sześć lat więc renta będzie jeszcze wpływać bardzo długo. Dlatego nie sądzę aby zgodził się na zabranie małej - mówił Jasiu. 
- Też tak myślę, że Beatka jest dla niego niczym innym jak darmowym źródłem dochodów - rzekła Ula. 
- Ula, a może tak oboje byśmy się już wyprowadzili z domu - zaproponował. 
- A co ze szkołą? Nie mogę pozwolić abyś rzucił szkołę. 
- Nie zamierzam rzucić szkoły, będę dojeżdżał. 
- A z czego będziemy się utrzymywać za nim coś znajdę i dostanę pensję minie przynajmniej miesiąc. Samemu zawsze łatwiej jak się nie ma pieniędzy. 
- Ula przecież jest moja renta. Trzeba będzie tylko zlecić jej przelewy na inne konto w banku. Jestem już pełnoletni i mogę posiadać własne konto - argumentował jej brat. 
- Jasiu, ale to jest twoja renta. 
- Tak masz rację jest moja, więc to ja będę decydować co z nią zrobię. 
- W porządku jeśli tak chcesz zrobić, to tak zrobimy. Jutro przejrzę ogłoszenia o wynajmie chociażby małej kawalerki. 

Ostatnie kilka dni był dla tej dwójki rodzeństwa dość intensywne. A zwłaszcza dla samej Uli, to ona musiała zapewnić nie tylko dla siebie dach nad głową, ale również dla swojego brata, który jeszcze się uczył. Było to nie lada wyzwaniem. W końcu mieli do dyspozycji raptem nieco półtorej tysiąca złotych na dwoje. Pod koniec tygodnia udało się znaleźć mieszkanie, które może i nie było spełnieniem marzeń, ale mogli się tam wprowadzić w każdej chwili. Mieszkanie było małe, składało się z dość dużej kuchni, gdzie można było wstawić kanapę i pokoju. Największym problemem było brak ogrzewania. Jedynym rozwiązaniem było zakupienie chociaż jednego grzejnika. Lecz tym się nie przejmowali. Jasiek w tym samym czasie kiedy Ula szukała mieszkania oraz pracy po szkole poszedł do jednego z banków i założył swoje konto. Już wiedział, że w poniedziałek ze szkoły nie wróci do rodzinnego domu. Również tego dnia mieli powiedzieć ojcu o swojej decyzji. Przypuszczali, że ten nie będzie miał nic przeciwko. Nie zamierzali mu jedynie wspominać o zmianie gdzie będzie wpływać renta. Nie widzieli takiej potrzeby. 
- A gdzie ty się wybierasz? - zapytał widząc jak Ula wystawiła na przedpokój dwie walizki. Jedna była z jej rzeczami a druga Jaśka. 
- Wyprowadzamy się wraz z Jaśkiem - odparła bez emocji. 
- Róbcie jak chcecie - usłyszeli. 
- A co ze mną? - dopytywała mała Beatka. 
- Będziemy cię kochanie odwiedzać - odpowiedział jej młody Cieplak. 

- Ula jutro pasowałoby abym podjechał do ZUS-u i podał numer konta oraz swój adres do korespondencji - mówił Jasiek kiedy wieczorem siedzieli przy niewielkim stoliku w ich mieszkaniu. 
- Tak trzeba zrobić. Ale ty wracasz dość późno, więc albo napiszemy upoważnienie dla mnie, albo jutro nie pójdziesz do szkoły i oboje tam pójdziemy i załatwimy wszystko. Jednak myślę, że lepiej będzie jak pojedziemy tam oboje - mówiła - a na środę jestem umówiona w sprawie pracy. Nie będzie to nic szczególnego, mam robić za pomoc podczas jakiegoś przyjęcia czy coś takiego - dodała.
- Super siostra. Ja też pomyślałem, że mógłbym spróbować podjąć jakąś pracę na weekendy. Myślałem o roznoszeniu ulotek albo coś w tym stylu. Zawsze to nam pomoże jakoś przetrwać ten czas. 
- No nie wiem Jasiu. Masz szkołę, za kilka miesięcy matura. Może lepiej jeśli poświęcisz się nauce - mówiła Ula - a dodatkowo nie wiem czy jeśli podejmiesz jakieś zatrudnienie to czy nie stracisz renty. 
- Będziemy jutro w ZUS to możemy się dowiedzieć - odpowiedział. 
CDN...

niedziela, 8 stycznia 2023

WIĘZIEŃ MIŁOŚCI część VI

 Dominika nie zamierzała ustąpić i już układała w głowie kolejne plany na pozbycie się Uli z firmy albo przynajmniej ze stanowiska asystentki. Początkowo ginęły jakieś mało istotne dokumenty tylko i wyłącznie z biurka Uli lecz kiedy to nie przyniosło zamierzonego efektu ta posunęła się jeszcze dalej. 
- Dominika czy ktoś tu wchodził pod moją nieobecność? - pytał prezes kiedy to okazało się, że ktoś włamał się do jego biurka. W czasie jego spotkania z kontrahentem. 
- Kiedy wróciłam z bufetu wychodziła od ciebie Ula - odpowiedziała. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. A Marek zaczął się jakoś dziwnie zachowywać w stosunku do swojej dziewczyny. 
- Marek czy wszystko jest w porządku? Ostatnio chodzisz jakiś podminowany - zaczęła Ula kiedy wracali z pracy. 
- Nic nie jest w porządku Ula - odpowiedział mało lakonicznie. 
- Co znaczy nic nie jest? - dopytywała kobieta. Lecz ten nie odpowiedział, a kiedy ta chciała dotknąć jego dłoni ten położył ją na kierownicy. Dojechali do domu a on wciąż milczał. Uli zrobiło się przykro, zawsze przecież mówili sobie wszystko i dodatkowo to dziwne zachowanie wobec niej samej. 

Marek poszedł nastawić ekspres do kawy i udał się pod prysznic. Ula swoje kroki skierowała w stronę swojej sypialni, z szafy wyjęła niewielką walizkę i zaczęła pakować kilka swoich rzeczy. Wiedziała, że Marek tak szybko nie wyjdzie z łazienki. Spakowana po cichu opuściła mieszkanie. Początkowo miała zamiar jechać do Rysiowa, uznała jednak, że musiała by tłumaczyć ojcu co się wydarzyło. Poszła na postój taksówek podała kierowcy adres i już kierowała się w stronę domu swojej znajomej ze studiów. 
- Ula jak miło cię widzieć kochana - mówiła znajoma kiedy tylko ujrzała Cieplak w drzwiach - wchodź do środka. Tak dawno się nie widziałyśmy - mówiła kobieta - co u ciebie? - dopytywała kiedy obie siedziały już w kuchni. 
- Na początek chciałam się zapytać czy nie mogłabym u ciebie przenocować kilka nocy? - w pierwszej kolejności zapytała Cieplak. Ta nie widziała problemu i zgodziła się bez słowa. A potem Ula zaczęła snuć swoją opowieść o tym co się ostatnio w jej życiu działo. 

Wyszedł z łazienki, nalał kawy do dwóch filiżanek i usiadł na kanapie w salonie, jednak cisza jaka panowała zaniepokoiła go. Zapukał do jej sypialni i kiedy ta się nie odezwała wszedł do środka. Pomyślał, że ta usnęła, ale jakie było jego zdziwienie kiedy jej tam nie było, szybkim krokiem poszedł do łazienki i do przedpokoju. 
- Gdzie ona może być - zaczął się zastanawiać. Chwycił za telefon, wybrał jej numer, ale ta nie odbierała. Zaczął się niepokoić - Dobrzański jesteś kretynem, powinieneś z nią porozmawiać a nie unikać tematu - wyzywał siebie samego. 
Chociaż z drugiej strony nie mógł jej zdradzić co się takiego dzieje i jaki ma plan aby to rozwiązać. Wszystko miało się okazać w najbliższych dniach. Kiedy po raz pierwszy zniknęły dokumenty z jego biura pożalił się Pshemko, był wówczas u niego sprawdzić jak idą prace nad kolekcją. 
- Coś ty taki nie swój Marco? - zapytał mistrz. Początkowo młody prezes nie chciał nic mówić, ale starszy mężczyzna nie dawał za wygraną i w końcu ten powiedział co i jak - wiesz mój drogi Urszuli to ja bym nie podejrzewał o coś takiego, ale tę Dominikę już prędzej. Niby taka cicha, skromna, a jednak coś w niej jest takiego co odstręcza - mówił Pshemko.
- Ja to wiem, ale jak udowodnić, kto to robi? - zastanawiał się głośno. 
- Ja chyba mam pomysł - odezwał się mistrz - zamontuj w gabinecie niewielką kamerkę tak aby obejmowała biurko i regał - Marek uznał to za wspaniały plan, podziękował Pshemko i pożegnał się. 
Minęło od tej rozmowy kilka dni, a kamerka zamontowana w jego gabinecie każdego dnia nagrywała wszystko co się działo. 
Ale dzisiejszego popołudnia ważniejsza była Ula i to gdzie mogła się podziewać. Kilka razy próbował się do niej dodzwonić lecz ta nie odbierała. Coraz bardziej się o nią martwił. Postanowił poszukać jej jeżdżąc po Warszawie, czuł podświadomie, że ta nie pojechała do Rysiowa. Ubrał się pospiesznie, chwycił za kluczyki i ruszył szukać swojej dziewczyny. Był już zrezygnowany, a dodatkowo było już dość późno kiedy to postanowił podjechać jeszcze w jedno miejsce. Chociaż nie był pewny czy tam będzie. Podjechał na niewielki parking wysiadł z auta i udał w kierunku Wisły, gdzie kiedyś siedzieli na zwalonym pniu, rozmawiając. Był w pobliżu kiedy ujrzał ją siedzącą, widać było, że płacze. 
- Oj panie prezesie, pan to się chyba nigdy nie nauczy - zaczął mówić do siebie. Podszedł do niej i szeptem tak aby jej nie wystraszyć odezwał się. 
- Ula, szukałem cię - ta nie zareagowała. Podszedł do niej i przykucnął. Delikatnie dłonią uniósł jej podbródek, spojrzał w jej zapłakane oczy - kochanie proszę cię nie płacz. Wiem, że mocno cię zraniłem, ale uwierz mi nie chciałem tego lecz nic nie mogę ci teraz więcej powiedzieć. Obiecuję wyjaśnić wszystko, ale to dopiero za kilka dni - próbował jakoś wyjaśnić zaistniałą sytuację. Ta siedziała milcząc. Usiadł obok i czekał na jej reakcję. Zdjął marynarkę aby nałożyć na ramiona widząc jak się trzęsie z zimna - Ula wracajmy chłodno już się zrobiło - rzekł. 
- Ja nie wracam z tobą - odpowiedziała i nie miała zamiaru mu się tłumaczyć. W końcu on jej też nie mówił wszystkiego. 
- Ale jak to, to gdzie pojedziesz? - dopytywał. 
- A to już chyba nie twoja sprawa. Nie muszę ci się tłumaczyć - usłyszał. 
- Kochanie proszę cię, powiedz mi gdzie będziesz. Naprawdę się o ciebie martwię - mówił, jednak widząc, że ta jest nie ugięta postanowił powiedzieć jej prawdę - Ula posłuchaj, nic ci nie mówiłem, bo chciałem wyjaśnić sprawę kradzieży dokumentów z mojego gabinetu. W moim gabinecie jest zamontowana kamerka. Kilka dni temu ktoś włamał się do mojego biurka, zginęło kilka dość ważnych dokumentów. Ale nie to jest ważne, tylko to, że to ciebie o to posądzono. A ja chcę zobaczyć kto jest prawdziwym włamywaczem, bo to że, to nie ty ja doskonale wiem. I nawet przez myśl mi nie przeszło abyś to miała być ty. Ewidentnie ktoś chce tobie zaszkodzić i nas ze sobą skłócić. Stąd to moje dzisiejsze zachowanie, najdalej w piątek wszystko się wyjaśni. Wszystko jednak miało się wyjaśnić już następnego dnia i to nie tylko kwestia znikających dokumentów a i coś więcej. 
Ula w końcu dała się przekonać do powrotu do domu. Podjechali jeszcze po jej rzeczy. Ula nie tłumaczyła się zbyt wiele a jedynie, że doszli do porozumienia z Markiem. Całą drogę milczała, następnego dnia wspólnie pojechali do pracy jednak wciąż nie rozmawiali ze sobą. Przyszła pora lunchu. Dominka jako pierwsza opuściła sekretariat, Ula poszła do bufetu, a chwilę później Dominika ponownie pojawiła się niby to na swoim stanowisku pracy. Po upewnieniu się, że została tylko ona oraz prezes zapukała i nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Podeszła do biurka usiadła na jego brzegu niemalże na wprost Marka, założyła nogę na nogę i już zamierzała pochylić się nad nim po czym złożyć namiętny pocałunek na jego ustach. Dobrzański chwycił ją za nadgarstki i odepchnął jednocześnie odsuwając się od niej samej. 
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? - wysyczał przez zęby. 
- Oj Mareczku nie mów mi, że taki jesteś święty. Przecież oboje wiemy jak to lubisz - mówiła z uśmiechem na ustach. Była niemal pewna swojego zwycięstwa, siadając w takiej pozycji kontem oka zauważyła idącą Cieplak. 
- To cię bardzo zmartwię, ale już bardzo dawno temu przestało mi się to podobać. A teraz opuść mój gabinet - rzekł i otworzył drzwi dając jej do zrozumienia, że rozmowa została zakończona. Kiedy ta wyszła wziął kamerkę i podłączył do laptopa. Przejrzał wszystkie zapis. W ciągu tych kilku dni kiedy trwały nagrania za każdym razem było widać jak Dominika wchodzi do gabinetu i wynosi jakieś dokumenty, grzebie w jego biurku oraz przegląda segregatory. Miał ją tylko zwolnić, ale jej dzisiejsze zachowanie sprawiło, że nie zostawi tak tej sprawy. Najpierw zawołał do siebie Ulę. 
- Płakałaś? - ni to stwierdził ni to spytał. Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Wstał z fotela i poprosił aby ona usiadła, kiedy ta zrobiła to, nacisnął jeden klawisz i uruchomił się filmik. 
- I co teraz? - odezwała się po tym jak zobaczyła prawie wszystkie nagrania. 
- Jak to co? Jeszcze dziś dostanie dyscyplinarkę. Ale to nie wszystko. Domyślam się, że widziałaś coś co miało miejsce w tym gabinecie. Nie będę się w żaden sposób tłumaczył, ale proszę obejrzyj to - rzekł i uruchomił inny filmik. 
- Przepraszam - wyszeptała. 
- Ula nie masz za co mnie przepraszać. Wiem, że powinienem ci o tym powiedzieć wcześniej, ale chciałem to wszystko samemu ogarnąć. A potem wyjaśnić - mówił trzymając ją za dłonie - wiesz muszę załatwić jeszcze jedną sprawę z tym związaną - dodał i wskazał palcem na filmik.
- Masz rację Aleks powinien o tym dowiedzieć się od ciebie samego i to jak najszybciej. Jeszcze przed tym jak ją zwolnisz, bo obawiam się, że pójdzie inaczej do niego i opowie swoją własną historię - poparła go. Marek wyjął nagranie z komputera i powędrował do Febo. 

- Witaj Aleks - przywitał się i poprosił o kilka minut rozmowy. Ten nie przeczuwając niczego złego wskazał fotel przy niewielkim stoliczku i zaproponował kawę. Po chwili już młody Dobrzański zaczął - nie bardzo wiem jak ci to powiedzieć, bo chodzi o kogoś tobie bliskiego. 
- Marek mów o co chodzi. Czy coś z Pauliną? - Marek pokręcił przecząco głową. 
- Chodzi o twoją dziewczynę Aleks. Widzisz w ciągu ostatnich trzech dni działy się dziwne rzeczy. Ginęły dokumenty, ktoś włamał się do mojego biurka, ale dzisiaj to już przeszło moje wszelkie wyobrażenia co ta kobieta jest w stanie zrobić - skończył i poprosił o laptopa. Po chwili uruchomił nagrania, na których widać zachowanie Dominiki. Na końcu puścił to co działo się w porze lunchu - przepraszam cię Aleks, ale musiałem ci to pokazać. Również poinformować o jej natychmiastowym zwolnieniu. Początkowo chciałem dać zwolnienie za porozumieniu stron lecz w obecnej sytuacji nie mogę postąpić inaczej jak dać jej dyscyplinarkę - Febo wyglądał jakby dostał w twarz. Był wściekły na nią, a z drugiej strony wdzięczny Markowi za to, że przyszedł, że powiedział. 
- Dziękuję ci bardzo i zrób jak uważasz za słuszne - rzekł.  Pożegnali się i każde zajęło się swoimi sprawami.  Chociaż Aleksowi w tym momencie trudno było zająć się pracą. 
Tak jak myślała Ula Dominika po otrzymaniu wypowiedzenia pobiegła natychmiast do Aleksa udając ofiarę. Dyrektor najpierw wysłuchał jej żali po czym rzekł. 
- Myślałaś, że się nie dowiem co chciałaś zrobić? Doskonale wiem o tym co zrobiłaś, jak bardzo chciałaś pozbyć się Uli z firmy. Widząc, że kradzieże nie pomogły chciałaś rozbić związek Marka i Uli - ta próbowała się tłumaczyć lecz Aleks nie dał dojść jej do głosu - to koniec między nami i mam nadzieję więcej cię nie spotkać w swoim życiu - wstał i wskazał jej wyjście.

Od tego dnia minęło kilka miesięcy w tym czasie Aleks również wyjechał do Włoch. Z pomocą Dobrzańskich postanowił otworzyć firmę córkę tam we Włoszech. Marek po tak długim czasie bycia więźniem miłości, czując wewnętrzny ból wreszcie był szczęśliwym człowiekiem. Podczas jednego z wyjazdów na weekend oświadczył się Uli w blasku księżyca. Ślub odbył się w zimowej scenerii podczas Świąt Bożego Narodzenia. Ich świadkami zostali oboje Febo. 
- Paulina mam do ciebie prośbę - mówiła Cieplak kiedy polecieli do Włoch z zaproszeniami na ślub. 
- Zgadzam się - odparła Paulina nawet nie znając pytania. 
- Jeszcze nie wiesz o co chciałam zapytać. 
- Domyślam się, że chodzi o świadkowanie - wyrzuciła z siebie panna Febo, a Ula tylko pokiwała głową potwierdzająco - zdradzisz, kto będzie świadkiem u Marka, bo chyba nie Olszański. 
- Marek od dawna nie rozmawia z Sebastianem - wyjaśniła - Chciał poprosić o to Aleksa. 
- Dziękuję, że o nas pomyśleliście. Ale nie wiem czy mój brat się zgodzi. Widzisz onkiedy rozstał się z Dominiką unika ludzi. Coraz bardziej staje się odludkiem - mówiła Paulina. 
- Myślę, że Marek go przekona - rzekła Ula i tak też się stało. 
Wieczorem Marek postanowił wyciągnąć Aleksa do klubu i porozmawiać z nim. Do domu obaj panowie wrócili w szampańskim humorze oraz z dobrą wiadomością. 
Jeszcze zanim wrócili Ula chciała jeszcze porozmawiać z Pauliną. 
- Paula a czy możemy jeszcze o czymś porozmawiać? - zapytała
- Jasne, mów - usłyszała w odpowiedzi. 
- Ja chciałam ci podziękować, za to co dla mnie, dla nas zrobiłaś - Febo nie bardzo rozumiała o czym mówi Ula. 
- Ale ja nic takiego nie uczyniłam - rzekła Paula. 
- Zrobiłaś bardzo wiele. Gdybyś tego dnia do mnie nie przyjechała i nie powiedziała tego wszystkiego to nie wiem czy dziś bylibyśmy razem. 
- Ula za nic nie musisz mi dziękować. Wcześniej czy później i tak wrócilibyście do siebie. To była tylko kwestia czasu, a ja tylko to przyspieszyłam.

Rok później na świat przyszła ich córka Sylwia, która stała się oczkiem w głowie dziadków. Kiedy Sylwia miała trzy lata Ula urodziła bliźniaki dwóch chłopców. 
Siedzieli wspólnie wieczorem na kanapie popijając kawę i wspominając ostatnie lata. 
- Widzisz kochanie, gdyby nie nasza rodzina, gdybyś mi nie wybaczyła wciąż żył bym jak więzień, we własnym więzieniu.
- Kochałam cię, nadal kocham i nie mogłabym ci nie wybaczyć  - usłyszał. 
 - Kocham cię - wyszeptał jej wprost do ucha i jeszcze mocnej przytulił do siebie. 
KONIEC