niedziela, 18 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część IX

 Wyszedł z budynku sądu i odetchnął z ulgą. Wreszcie chociaż jedna sprawa zakończona, w dodatku po jego myśli. 
- Tak jak mówiłem panie Marku to było więcej niż pewne, że wygramy - usłyszał od mecenasa zanim zdążył się pożegnać. 
- Dziękuję panu bardzo - podziękował i dodał - ale ta najważniejsza jeszcze przed nami. I oby też poszła gładko jak ta.
- Tak łatwo to na pewno nie będzie. To zupełnie inny rodzaj sprawy a i oskarżeni są inni. Jednak trzeba być dobrej myśli, w końcu mamy przeciwko im wystarczająco dużo i to mocnych dowodów - rzekł adwokat. Młody Dobrzański pokiwał ze zrozumieniem głową po czym pożegnał się. Podszedł do samochodu kiedy rozdzwoniła się jego komórka. 
- I jak synu? - padło z drugiej strony słuchawki. 
- Sąd uznał za bezzasadne oskarżenie i oddalił pozew w całości. Turek opuścił sąd w pośpiechu nawet nie patrząc w moją stronę. 
- Cieszę się niezmiernie. Chociaż to mamy już z głowy. 
- Dokładnie tak tato. Teraz jeszcze sprawa z Febo. 
- Mama mnie tu nagabuje abym dał jej telefon też coś chce od ciebie - Marek uśmiechnął się pod nosem. Zawsze tak było, że kiedy rozmawiał z ojcem a w pobliżu była Helena również z nią musiał zamienić kilka słów. 
- Słucham cię mamo.
- Synku wiem, że to nietypowa prośba, ale czy możesz mi podać numer do Uli? Albo poprosić ją aby do mnie zadzwoniła?  
- Jak tylko będę już w firmie to poproszę Ulę aby do ciebie zadzwoniła. A możesz mi powiedzieć o co chodzi? 
- Mam pewien problem w firmie i myślę, że Ula mi pomoże. Chodzi o sprawy finansowe. 
- W porządku mamo. Ja właśnie wsiadam do auta więc za około godzinę powinna Ula do ciebie zadzwonić. 
- Dziękuję synku będę czekać. 

Wysiadł na piątym piętrze mijając recepcje usłyszał, że woła za nim dziewczyna siedząca za ladą. 
- Marek poczekaj, mam dla ciebie klucze od biura.
- Od biura? 
- Tak. Ula musiała wyjść, a że nie mogła dodzwonić się do ciebie pozamykała wszystko i zostawiła klucze - Marek odebrał klucze z rąk Ani. 
- Dziękuję - odparł. Wszedł do gabinetu, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak zostawił. Usiadł na fotelu, otworzył laptop a jego oczom ukazała się zapisana zgrabnym pismem kartka. Doskonale wiedział od kogo. 

"Drogi Marku
Nie bardzo wiem czy dobrze robię. Twoje wyznanie swoich uczuć wobec mnie bardzo mnie zaskoczyło, ale wiem na pewno, że muszę ci to wyjaśnić. Robię to może w niezbyt właściwy sposób, ale myślę, że tak będzie mi łatwiej. Nie myśl o mnie źle po tym co przeczytasz. Wydaje mi się, że pomyliłeś to z czymś innym, może to chwilowe zauroczenie, a może zupełnie coś innego. 
Oboje jesteśmy z dwóch różnych światów. Światów, które w żaden sposób do siebie nie pasują. To tak jakby posadzić obok siebie Brzozę i Graba. 
Jesteśmy przyjaciółmi i myślę, że to jak dla mnie już jest coś nadzwyczajnego. Bo jak ktoś taki jak Ty może w ogóle zadawać się z kimś takim jak ja.
Bardzo bym nie chciała abyś kiedykolwiek czuł się niezręcznie z mojego powodu. 
Zasługujesz na kogoś z kim będziesz naprawdę szczęśliwy.
                                                      Ula"


 Odłożył list na bok, ręce złożył jak do modlitwy zastanawiając się nad tym co przeczytał. 


 A tak naprawdę to nie miał pojęcia co dalej. Jak ma postąpić. Widział, że od tego dnia kiedy wyznał jej swoje uczucia ona zaczęła się oddalać. Tak jakby stawiała między nimi jakiś niewidzialny mur. Ale myślał, że musi się oswoić, że z czasem będzie inaczej, z całą pewnością nie tego się spodziewał. Przypomniał sobie o obietnicy danej matce. Postanowił wysłać do Cieplak wiadomość, domyślał się, że nie koniecznie odbierze. W wiadomości poprosił aby ta skontaktowała się z jego matką i podał numer telefonu. Wyjaśnił, że chodzi o fundację. Po około kwadransie dostał odpowiedź zwrotną z informacją, że zadzwoni. Podziękował i nic więcej nie pisał. Jednak gdyby tylko wiedział, że ona jest stosunkowo blisko firmy, z całą pewnością już by stał tuż obok niej i próbował jakoś wyjaśnić. 
Miał jedynie nadzieję, że nie będzie chciała się zwolnić z pracy. Chociaż z drugiej strony nic takiego nie pisała.

Kolejnego dnia dostał wiadomość o terminie rozprawy z Febo. Ta rozprawa miała odbyć się już za niespełna dwa tygodnie. To była najlepsza wiadomość jaką otrzymał w ostatnim czasie, pomijając o wyroku jaki zapadł w sprawie Turka. Ula na całe szczęście nie zwolniła się z pracy. Lecz ich stosunki zdawały się być bardzo mocno służbowe. Pod koniec dniówki Ula zapukała do jego gabinetu i po chwili była już w środku. 
- Marek chciałam prosić cię o kilka dni wolnego. Chodzi o tę pomoc dla twojej mamy. Wczoraj dzwoniłam i prosiła abym pomogła jej z fakturami, bo odeszła z fundacji poprzednia pani. Tu mam wszystko ogarnięte, a na obecną chwilę nie ma niczego pilnego. Pani Helenka mówiła, że nie powinno to trwać dłużej jak dwa, trzy dni. 
- W porządku Ula, wypisz wniosek od jutra do końca tygodnia - usłyszała w odpowiedzi, wyszła z biura aby po kilku minutach ponownie wrócić z wypisanym wnioskiem. 
Zgodził się na te kilka dni wolnego licząc, że to pomoże im w poprawieniu relacji. 

Dni mijały jeden po drugim, a on coraz bardziej czuł, jak mu jej brakuje. Pragną mieć ją obok siebie. Z tego co było mu wiadome Ula z całą pewnością do pracy miała wrócić w poniedziałek. Zajęty pracą nawet nie zauważył kiedy wybiła godzina szesnasta i pora kończyć pracę. Zaczął powoli sprzątać na biurku kiedy usłyszał pukanie do drzwi a następnie ujrzał w nich głowę swojego przyjaciela Sebastiana. 
- Kończysz już? - zapytał Dobrzańskiego.
- Tak - odparł, ale jakoś tak dziwnie brzmiał. 
- Co jest przyjacielu? Od jakiegoś czasu widzę cię jakiegoś takiego strutego - dopytywał Olszański. 
Junior wstał od biurka, podszedł do okna i spojrzał przez nie zamyślając się przez chwilę. 


- Wszystko w porządku? - ponownie zapytał Sebastian. 
- I tak i nie - odparł jakoś tak dziwnie. 
- A możesz jaśniej - rzekł, ale kiedy Marek milczał ten zaproponował aby poszli gdzieś, gdzie będą mogli spokojnie pogadać. 
Wyszli z firmy a swoje kroki skierowali do niewielkiej kawiarenki z drugiej strony parku, znajdującego się tuż przy F&D. 
- To co się dzieje? - dopytywał Olszański kiedy już do ich stolika przyniesiono kawę - słyszałem, że z Turkiem wygrana a z Febo też nie powinno być jakoś trudno - mówił kadrowy. 
- Ula - padło z ust Marka tylko jedno słowo. 
- Ula? A co z nią? Faktycznie od kilku dni jej nie widzę w pracy, ale wiem od Maćka, że ma wolne. 
- Tak ma wolne, bo pomaga mojej mamie. Ale nie w tym rzecz. Dwa tygodnie temu wyznałem jej swoje uczucia - Olszański zrobił wielkie oczy, a po chwili uśmiechnął się szeroko. 
- Wiedziałem...- rzekł, a młody Dobrzański wszedł mu w słowo.
- Jak to wiedziałeś?
- Widzisz mój drogi przyjacielu czasem więcej widać patrząc z boku. Już jakiś czas temu oboje z Maćkiem zauważyliśmy, że darzysz naszą Uleńkę czymś więcej niż tylko przyjaźń. Jednak z tego co widzę, to chyba nie jest dobrze - Dobrzański pokręcił najpierw głową, a potem odparł, wyjaśniając co i jak. 
- Ula początkowo uważała, że robię sobie z niej żarty a w poniedziałek zostawiła mi list na biurku. A dodatkowo od tego czasu Ula zachowuje się bardzo służbowo. 
- Może daj jej trochę czasu. Dla niej to może być szok - mówił Sebastian po krótkim namyśle - może ona uważa, że do siebie nie pasujecie ze względu na status społeczny? - zastanawiał się. 
- Wiesz ona coś podobnego napisała w tym liście - odparł Marek. 
- To spróbuj jej pokazać, że to nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Ale zastosuj metodę małych kroków. Wiesz tak aby ona nie czuła się tym przytłoczona - mówił pewny swego pucołowaty blondyn i dodał - my z Maćkiem w miarę możliwości ci pomożemy. 
Marek podziękował przyjacielowi i po wypitej kawie obaj panowie wrócili pod firmę. Idąc przez park wymienili jeszcze kilka mało istotnych zdań i każdy pojechał do siebie. 
- Dobrze mieć takich przyjaciół jak Seba i Maciek - rozmyślał wracając do domu - ale to muszę załatwić samemu. Jednak fajnie czuć, że ma się na kogo liczyć. 

Ula kiedy tylko miała taką możliwość również dużo myślała o Marku i tym co od niego usłyszała. Analizowała wiele różnych sytuacji jakie miały miejsce. I zawsze mogła liczyć na Marka bardziej niż na Sebastiana czy na Maćka. 
Wracała do domu kiedy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślała, że to od Marka. Wyjęła telefon i po odczytaniu aż zamarła. 

" Jeszcze mnie popamiętasz" 

Domyśliła się od kogo ta wiadomość. Długo nie zastanawiając się weszła w wykaz kontaktów i wybrała konkretny numer. Jednak po kilkunastu sygnałach usłyszała pocztę głosową. 
- Może jedzie samochodem i nie może odebrać. Spróbuję jak już będę w domu - rozmyślała. 
Lecz nie zdążyła nawet dojść do domu.
CDN...                   

poniedziałek, 12 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VIII

Siedział u rodziców, ale tym wydawało się, że coś jest nie tak. 
- Zauważyłeś Krzysiu, że Marek czymś się martwi? - zapytała Helena swojego męża kiedy na chwilę zostali sami w salonie. 
- Nie trudno zauważyć - odpowiedział jej mąż, a po chwili odezwał się do Marka, kiedy tylko ten wszedł do salonu i usiadł w fotelu. 
- Synu co cię tak martwi? Febo oboje siedzą i już raczej nie zagrażają ani nam, ani tym bardziej firmie. Rozmawiałem z mecenasem i jest więcej niż pewne, że się nie wywiną - Marek milczał dłuższą chwilę zastanawiając się czy wyznać rodzicom swój można by rzec sekret. 
- To nie to - odpowiadał dość zdawkowo. 
- Więc co? - odezwała się Helena. 
- Martwię się o Ulę - wyznał. 
- O Ulę? - dopytuje go ojciec i dodaje - coś z jej tatą? 
- Z panem Józefem wszystko na całe szczęście w porządku. Natomiast Ula została napadnięta... - zaczął opowiadać co się ostatnio wydarzyło i co zrobił Maciek w tej sytuacji, aż w końcu dotarł do wydarzeń z przed dwóch dni - w związku z tym pojechałem razem z nią na policję aby zgłosić całe zajście. Ale obawiam się czy ten nie będzie próbował odegrać się na niej za to - mówił to wszystko w taki sposób, że oboje seniorzy mieli niemalże pewność, że to nie jest zwykła przyjaźń. A coś więcej jednak nie chcieli zbyt dociekać w tej kwestii. 
- A to nie zamknęli tego człowieka? - dopytywała Helena. Marek pokręcił przecząco głową i dodał. 
- Z tego co mi wiadomo to facet ukrył się. Ale to nie wszystko. 
- Nie? 
- No właśnie nie. Policjant, który przyjmował to zgłoszenie powiedział, że jest to mała szkodliwość czynu. 
- Jaka to mała szkodliwość? W końcu została napadnięta, okradziona a teraz jeszcze groźby - mówił z niedowierzaniem senior. 
- I co w tej sytuacji nic nie można zrobić? - dociekała Helena. 
- Można, ale Ula musiałaby złożyć pozew ze stopy cywilnej - wyjaśnił i dodał na koniec - lecz obawiam się, że ona tego nie zrobi.
- To nie dobrze, bo ten typ w ten sposób będzie czuł się bezkarnie i następnym razem może to się nie skończyć tylko utratą pieniędzy czy dokumentów - odparł senior Dobrzański. 
- Ja to wszystko tato wiem, ale znam Ulę na tyle aby wiedzieć, że znajdzie jakieś powody na nie - rzekł Marek. 
- Ja chyba mam pewien pomysł synku - odezwała się Dobrzańska. Marek spojrzał pytająco na rodzicielkę - może zaproś Ulę wraz z rodziną do nas na sobotę. A ja podczas siedzenia i raczenia się kawą spróbuję ją przekonać do tego aby złożyła sprawę w sądzie. 
- No nie wiem mamo czy to się uda - odparł junior.
- Ale spróbować nie zaszkodzi - poparł pomysł żony Krzysztof i dodał - z przyjemnością spotkam się z Józefem. 
Marek obiecał porozmawiać z Ulą o tym, że jest wraz z całą rodziną zaproszona przez jego rodziców.

Następnego dnia zaraz po pracy miał jechać do Rysiowa więc i będzie okazja do przekazania zaproszenia. 
- Ula moi rodzice zapraszają was wszystkich do siebie w sobotę. Zapowiada się piękna pogoda więc będzie można posiedzieć w ogrodzie, twój tato już w szpitalu poznał mojego i wówczas wstępnie umawiali się na takie spotkanie - ta nie bardzo chciała się zgodzić. Lecz rozmowę usłyszał Cieplak. 
- Córcia nie powinniśmy odmawiać. Wiesz, że nie wypada - wtrącił się senior. Ta w tym momencie nie mając wyjścia rzekła. 
- W porządku. Powiedz rodzicom, że przyjedziemy. 
- A powiedz czy coś wiadomo o tym kolesiu? - Ula przecząco pokręciła głową, co zaniepokoiło Marka - to niedorzeczne żyjemy w takich czasach, gdzie znalezienie byle łachudry nie powinno policji przysparzać tyle problemu - mówił z oburzeniem w głosie. 
U Cieplaków posiedział jeszcze trochę i już miał zbierać się do wyjścia, kiedy to do domu wrócił Jasiek. 
- Marek masz przebite dwie opony. 
- Co? 
- Nie co, tylko masz przebite dwie opony z prawej strony - potwierdził swoje słowa młody Cieplak. 
- No tego to ja już nie puszczę płazem - mówił wściekły Dobrzański - nawet nie próbuj go Ula bronić. Doskonale wiem, że to ten koleś - ubiegł Cieplak nim ta cokolwiek powiedziała i już wyciągał telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki. 
- Nie zamierzam go bronić, ale nie masz pewności, że to on - udało się jej wreszcie powiedzieć co myśli. 
- To zaraz się przekonasz, że to on. 
Włączył odpowiednią aplikację na swoim telefonie i mieli nagranie, gdzie widać jak Paweł przechodzi obok samochodu Marka i najpierw zatrzymuje się przy jednym a następnie przy drugim kole robiąc odpowiedni zamach ręką, w której trzyma jakieś narzędzie i wbija je w opony. Po czym jak gdyby nic odchodzi. 
- Więc jak widzisz mam niezbity dowód, że to on - rzekł i wykonał połączenie z numerem alarmowym. Policja przyjechała po kilkunastu minutach. Spisali zeznania oraz zatrzymali nagranie, które miało być dowodem w sprawie. Początkowo chcieli zabrać oryginał lecz Marek na to nie pozwolił. 
- Mogę państwu przesłać to nagranie. Sam muszę mieć jakieś zabezpieczenie w razie jakiejkolwiek obrony. 
- Czy pan nam próbuje sugerować nieudolność? - odezwał się jeden z mundurowych. 
- No wybaczcie panowie. Od prawie tygodnia próbujecie złapać typa i jakoś nie potraficie. A on sobie w najlepsze chodzi po Rysiowie w biały dzień. To chyba coś jest nie tak - wiedział, że uderzył w czuły punkt, ale miał serdecznie dość ich bezczynności.
- To może wezwie pan sobie funkcjonariuszy z Warszawy - usłyszał. Nie odpowiedział, bo doskonale wiedział, że policja z Warszawy niczego tu nie wskóra. A i dalsze przepychanki słowne nie mają sensu. 
Kiedy ci odjechali zadzwonił do swojej ubezpieczalni i zgłosił zdarzenie. 
Kolejnego dnia był umówiony z mecenasem w sprawie Febo więc postanowił załatwić również sprawę pozwu przeciwko kuzynowi Dąbrowskiego. 

Mecenas miał dla Marka dodatkowe wiadomości w związku z Turkiem. 
- Panie Marku wyznaczono już termin rozprawy w związku ze zwolnieniem Turka. 
- To bardzo mnie to cieszy, mam nadzieje, że dość szybko zakończą się te wszystkie sprawy sądowe. 
- Jeśli chodzi o tę pierwszą to na pewno odbędzie się tylko jedna rozprawa. Co do rodzeństwa Febo trudno powiedzieć ile to potrwa. Mamy przeciwko im tak wiele dowodów, że samo ich przedstawienie może zająć przynajmniej ze dwa dni - wyjaśnił adwokat.  
- Cieszę się panie mecenasie. Bo przyznam szczerze, że już jesteśmy zmęczeni tym wszystkim. Najbardziej obawiam się o ojca. I gdyby to tylko było możliwe, oszczędziłby mu tego wszystkiego. 
- Rozumiem pana - usłyszał Marek. 
Kiedy już skończyli rozmawiać o Febo oraz Turku. Marek przedstawił jeszcze jedną sprawę związaną z Ulą. Opisał co i jak. 
- Jeśli pani Urszula zdecyduje się złożyć pozew przeciwko temu człowiekowi to nie widzę problemu aby się tym zająć.
- Dziękuję panie mecenasie. Mam tylko nadzieję, że Ula się zdecyduje. 
- Dobrze by było. Nie powinno się dawać przyzwolenia aby tacy jak on chodzili wolno - młody Dobrzański popierał słowa adwokata lecz znał dobrze Ulę i wiedział, że ta każdemu by wybaczyła i dała kolejne szanse. 

W sobotnie przed południe Marek parkował swój samochód przed domem Cieplaków aby móc ich zawieźć do swoich rodziców. Cały dzień mijał w radosnej atmosferze, a nawet można by powiedzieć, że rodzinnej. Kiedy siedzieli na patio popijając kawę Helena zaczęła opowiadać niby przypadkiem o jednej z podopiecznych fundacji. Historia do złudzenia przypominała historię Uli z tą niewielką różnicą, że sprawa trafiła do sądu a napastnik dostał odpowiedni wyrok. 
- Ula też tak powinnaś postąpić - usłyszała głos ojca. A Dobrzańska niby zdziwiona rzekła.
- Czyżbyś też miała podobną sytuację? - Cieplak pokiwała głową - to może powinnaś posłuchać swojego taty - zasugerowała Helena. Również Marek poparł Józefa.
Ula nie odpowiedziała, ale chciała delikatnie zmienić temat i poniekąd jej się udało. 
- W poniedziałek wracam do pracy - rzekła. 
- To wspaniała wiadomość - mówił junior i niby z pełną powagą, ale jednak w formie żartu dodał - wreszcie będę mógł się nieco poobijać. Najwyraźniej Ula zrozumiała i w tej samej formie mu odparła.
- Chyba jednak jeszcze się zastanowię czy nie przedłużyć tego zwolnienia. 
- No nie wiem, nie wiem - po tych słowach już wszyscy mieli wymalowane uśmiechy na twarzach. 
Dzień dobiegał końca i przyszła pora pożegnać gościnny dom Dobrzańskich. 
- Dziękujemy za gościnę i już dzisiaj zapraszamy do nas do Rysiowa - mówił Józef na chwilę przed odjazdem. 
Wracali  w kompletnej ciszy i milczeniu. Po niecałej godzinie byli na miejscu. Marek pożegnał się z trójką Cieplaków i jedynie Ula została. 
- Marek możemy jeszcze chwilę porozmawiać? -  poprosiła. 
- Oczywiście, że tak. Chcesz to zrobić w domu czy może przejdziemy się? 
- Może lepiej będzie jak przejdziemy się  - zaproponowała. 
Przez chwilę szli w milczeniu. 
- To o czym chciałaś rozmawiać? - przerwał tę ciszę Dobrzański. 
- Marek dlaczego to robisz? 
- Co niby takiego robię? - odpowiedział pytaniem. 
- Jak to co? Troszczysz się, martwisz, wspierasz, jesteś niemalże na każde moje zawołanie - mówiła. Najwyraźniej zaskoczyła go. Milczał przez moment próbując ułożyć sobie w głowie co jej powiedzieć. Powiedzieć prawdę czy może skłamać. Ale czy to byłoby dobrym rozwiązaniem nie powiedzenie prawdy? 
- Ula możesz być pewna, że robię to z czystych intencji - zaczął. Ta zrobiła dość dziwną minę nie bardzo rozumiejąc co on ma na myśli - widzę, że chyba muszę to powiedzieć wprost. Chociaż prawdą jest, że sam stosunkowo niedawno to zrozumiałem - przystanął i patrząc jej prosto w oczy prawie na jednym wdechu wyznał to co czuł od jakiegoś czasu - Ula zakochałem się w tobie i stąd ta moja troska o ciebie. 
Cieplak stała jakby ją wmurowało w asfalt. 
- Nie żartuj sobie - wydukała po chwili. 
- Ula ja nie żartuję, to jest najszczersza prawda - widział, że to wyzwanie wprawiło ją w zakłopotanie - Ula ja wiem, że możesz być w szoku i nie oczekuję, że odpowiesz mi takim samym wyznaniem. Ale proszę cię abyś nie skreślała mnie i pozwoliła być w pobliżu. A może z czasem i ty obdarzysz mnie takim samym uczuciem. 
- Jesteśmy przyjaciółmi...- mówiła a jemu serce pękało w tym momencie na drobne kawałki. Nie tego się spodziewał, ale nie dał po sobie poznać. Byli już pod domem Uli. 
- Może wejdziesz jeszcze na kawę albo herbatę. Nie jest jeszcze tak późno - zaprosiła go.
CDN...

niedziela, 4 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VII

 Było dość wcześnie rano kiedy usłyszeli walenie do drzwi a po chwili usłyszeli. 
- Proszę otworzyć policja. 
Paulina w pierwszej kolejności nie bardzo rozumiała co się dzieje. Natomiast Aleks spokojnie jak gdyby nic poszedł otworzyć drzwi. Przekręcił klucz w zamku i nagle poczuł mocne pchnięcie drzwi a do środka weszło czterech mężczyzn. Dwóch mundurowych i dwóch ubranych w garnitury. 
- Paulina i Aleks Febo? - padło z ust jednego z mężczyzn. 
- A jeśli tak to co? - odburknął Aleks. 
- A to szanowny panie, że mamy do pogadania.
- Czy my jesteśmy o coś oskarżeni? - dopytywała Paulina, próbując udawać, że nie ma pojęcia co takiego chce od nich CBA. 
- Niczego wam nie powiemy bez naszego adwokata - próbował odwlec to co nieuniknione Febo. 
Funkcjonariusze dalej nie zamierzali prowadzić tej nic nie znaczącej rozmowy wypowiedzieli zgodnie z prawem regułkę o ich zatrzymaniu i wyprowadzili do radiowozu. Paulina próbowała się odgrażać mówiąc, że nie wiedzą z kim mają do czynienia, że już mogą się pożegnać ze swoją pracą, bo oni mają rozległe znajomości. 
- Szanowna pani nie tacy już to mówili - usłyszała w pewnym momencie. 

- Powiedziałem, że bez adwokata nic wam nie powiem - wysyczał przez zęby Aleks. 
- Ma pan do tego prawo, ale myślałem, że będzie pan tak samo rozmowny jak siostra - usłyszał. 
Febo zrobił wielkie oczy usłyszawszy, że Paulina zaczęła mówić. 
- Nie wierzę, w ani jedno twoje słowo. 
- Ale mnie nie interesuje czy mi człowieku wierzysz czy też nie. Oboje macie postawione odpowiednie zarzuty i sprawiedliwość was nie ominie - usłyszał Febo w odpowiedzi i został wyprowadzony do aresztu, gdzie miał czekać na przybycie swojego adwokata. 
Paulina faktycznie w obawie przed odsiadką zaczęła składać już zeznania jeszcze przed wizytą prawnika. Na koniec dodała myśląc, że to będzie miało jakoś wpływ na jej wyrok. 
- Ale to wszystko wina Dobrzańskich. 
- Droga pani proszę to zostawić dla sądu.

Wpadł do domu swojego kuzyna i nawet nie witając się od razu dopytywał ciotkę, gdzie jest Paweł. 
- Poszedł do sklepu, zaraz powinien wrócić - odparła starsza kobieta - a czy coś się stało, że tak pilnie szukasz Pawełka? - dopytywała. 
- A no stało. Paweł napadł kilka dni temu kobietę na przystanku - odpowiedział zgodnie z prawdą Bartek. 
- Mój Pawełek na pewno tego nie zrobił. Coś musiało ci się pomylić - mówiła ciotka.
- Cześć Bartek, co cię sprowadza? - usłyszał niemalże zaraz po tym jak siostra jego matki skończyła. 
- Ty kretynie - padło z ust Bartka - mamy do pogadania - dodał. 
- To może chodźmy do mojego pokoju - zaproponował. 
- Wczorajszego dnia miałem bardzo ciekawą rozmowę i zgadnij co takiego się dowiedziałem? - zaczął Bartek kiedy tylko przekroczyli próg pokoju. 
- Że wreszcie zostaniesz tatusiem? - rzucił z głupim uśmieszkiem na twarzy. 
- Ty faktycznie jesteś debil czy tylko udajesz? - zastanawiał się na głos Bartek. 
- A możesz jaśniej, bo chyba nie bardzo kumam - dopytywał kuzyn. 
- Posłuchaj mnie, bo nie zamierzam się powtarzać. Najdalej do jutra Ula ma odzyskać wszystkie skradzione przez ciebie jej rzeczy - Paweł spojrzał na kuzyna z jakimś dziwnym niedowierzaniem, że ten wie o tym napadzie -co ty myślałeś, że nie dojdzie do mnie twój wybryk? 
- Bartek nie przesadzaj. Przecież cóż takiego się stało. Na biedną nie trafiło - tym ostatnim zdanie wręcz wyprowadził swojego kuzyna z równowagi. Dąbrowski zacisną pięść i już miał go zdzielić, ale postanowił użyć jeszcze innego argumentu. 
- W przeciwnym wypadku sprawa trafi na policję, a ty do pierdla. Ciekawe co na to powie twoja matka. 
- Nie zrobisz tego. 
- A chcesz się przekonać? - chyba to poskutkowało, bo ten odparł. 
- No dobra oddam jej torebkę i to co tam było, oprócz gotówki jaką miała. Bo sam jej już nie mam. 
- Ile tego było? - drążył temat Dąbrowski. 
- Dwa i pół tysiąca - Bartek złapał się za głowę. Zastanawiał się jak to rozwiązać. Był pełen obaw, czy Marek wraz z Maćkiem nie zgłoszą sprawy na policję, bo w końcu nie wszystko zostanie oddane. Postanowił wracając do domu wejść do Maćka i z nim pogadać. 
- Dobra masz jej oddać to co masz. Oby tylko nie zgłosili mimo wszystko sprawy na policję - mówił. 
- Nie przesadzaj - mówił z kompletną beztroską Paweł. Najwyraźniej niewiele sobie z tego robił. 
Już miał wychodzić kiedy zatrzymała go ciotka, wyglądała tak jakby słyszała całą ich rozmowę i była przerażona tym czego się dowiedziała. Nie miała pojęcie, że jej syn stał się zwykłym bandytom. 
- Bartuś proszę cię pomóż mu. Ja obiecuję, że on więcej czegoś takiego nie zrobi - ten pokręcił tylko głową, że nie wierzy w coś takiego. 
- Ciociu ja postaram się jakoś to załatwić. Ale nie wierzę, że on się zmieni. 
- Dlaczego tak myślisz? - dopytywała kobieta. 
- Bo on nie widzi niczego złego w swoim postępowaniu - odparł zgodnie z prawdą. 
Pół godziny później Bartek stał przed domem Szymczyków i rozmawiał z Maćkiem. Opisując cały przebiegł rozmowy z kuzynem.
- On wszystko odda co ukradł. Oprócz pieniędzy, bo ich już nie ma. 
- Bartek, ale nas to nie obchodzi. Ten twój kuzyn ma zwrócić wszystko co do grosza. 
- Ale on nie ma nawet roboty aby móc jej oddać to w częściach - próbował jakoś wybrnąć z tej sytuacji Bartek, chociaż zdawał sobie sprawę, że marne szanse. 
- Powiedziałem nie obchodzi mnie to - usłyszał w odpowiedzi. 
Dąbrowski opuścił podwórko sąsiadów i udał do swojego domu. Tam jego matka zauważyła niewyraźną minę syna. Dopytywała w czym rzecz jednak ten początkowo nie zamierzał nic mówić. Lecz pani Dąbrowska nie odpuszczała, aż ten w końcu opowiedział jej o tym co się wydarzyło. 
- Bartuś musimy mu jakoś pomóc, bo jego matka tego nie przeżyje jak Paweł trafi do więzienia - mówiła kobieta. 
- A niby jak chcesz mamuś to zrobić? - dopytywał. Matka mu nie odpowiedziała od razu. Ale już przy kolacji położyła przed synem kopertę, a na jego zdziwione spojrzenie odparła. 
- To są pieniądze, które zbierałam na czarną godzinę. Zanieś im te pieniądze. 
- Ale mamuś...- chciał coś powiedzieć. 
- Synek nie ma żadnego, ale, to nasza rodzina i w trudnych sytuacjach należy sobie pomagać - odparła. 
- W porządku skoro tak postanowiłaś, to niech tak będzie - odparł, ale w środku aż się w nim gotowało ze złości na kuzyna.
- Co za kretyn - myślał. 

Następnego dnia popołudniu w domu rodziny Cieplaków rozległo się pukanie do drzwi. Ula w tym czasie siedziała w swoim pokoju rozmawiając z Markiem przez komunikator. 
- Przepraszam cię Marek, ale ktoś puka. Poczekaj chwilę zobaczę kto i zaraz wrócę - zwróciła się do Dobrzańskiego. 
- Wcale nie musiałaś nasyłać na mnie innych, zwłaszcza mojego kuzyna - wysyczał przez zęby Paweł po tym jak zwrócił nie swoją własność. 
- Ja nikogo nie nasyłałam - odparła i już miała zamykać drzwi kiedy ten wsunął między nie a futrynę nogę i dodał. 
- Jeszcze mnie popamiętasz. 
Ula wróciła do pokoju i chciała zacząć kontynuować rozmowę, ale Markowi coś nie dawało spokoju. 
- Ula czy wszystko w porządku? 
- Tak, a czemu pytasz - odpowiedziała.
- Bo wyglądasz jakby coś się złego stało - nie chciała mu nic mówić, ale ten nie odpuszczał aż w końcu nie wytrzymała i opowiedziała kto był.
- Był Paweł oddając co mi ukradł, ale na koniec powiedział, że jeszcze go popamiętam. Marek ja się go boję - wyszlochała na koniec. 
- Ula tym razem powinnaś pójść na policję i zgłosić to - sugerował junior Dobrzański. 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Ja jeszcze dzisiaj przyjadę i pójdziemy razem. Nie można tego tak zostawić. Najdalej za godzinę powinienem być u ciebie. Czekaj na mnie w domu - ta chciała zaprotestować, ale Marek był nieugięty. 
Około dwóch godzin później Ula wraz ze swoim przyjacielem siedziała na komendzie składając doniesienie na Pawła. Opowiedziała jak doszło do napadu oraz kto jest napastnikiem. 
- A może pani opisać co było w torebce? - dopytywała policjantka. 
- Telefon, karta do bankomatu, którą zaraz zgłosiłam do zablokowania, dowód osobisty oraz gotówka w kwocie dwóch i pół tysiąca złotych - wymieniła. Odpowiedziała na kilka innych pytań a na koniec dodała.
- Dzisiaj przyszedł do mnie aby mi zwrócić to co mi ukradł podczas tego napadu, a na koniec odgrażał się, że go popamiętam. 
Policjantka wszystko spisała, wydrukowała i dała Uli do podpisu, po czym obiecała zająć się tym niezwłocznie. 
- Dziękuję ci, że byłeś tu razem ze mną - odezwała się Cieplak kiedy już wyszli z komisariatu. 
- Nie ma za co Ula, w końcu jesteśmy przyjaciółmi - odparł - zrobisz mi pysznej kawy i będziemy kwita - dodał żartobliwie. 
- Nie ma problemu. W takim razie zapraszam do nas. Tato też się ucieszy z twojej wizyty - mówiła. 
Szli spacerkiem ramię w ramię i każde z nich doszło do bardzo dziwnie podobnych wniosków. Ale żadne nie powiedziało tego nagłos. Marek do Warszawy wracał dość późnym wieczorem.
- Dobrzański co się z tobą dzieje? - rozmyślał jadąc do domu - coraz częściej tęsknię za nią, kiedy tylko jej nie widzę. Pragnę chronić ją przed całym złem tego świata. 
CDN...