niedziela, 28 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VI

 Siedziała w fotelu trzymając w ręku drinka i próbowała zapanować nad emocjami jakie nią targały. 
- Paula uspokój się w końcu i powiedz o co chodzi. Byłaś w firmie? - mówił nieco zdziwiony zachowaniem siostry Aleks. 
- Tak byłam w firmie, ale nie udało mi się dostać do twojego gabinetu. 
- Jak to? Nie chcieli cię wpuścić? - dopytywał. 
- To też - odparła i widząc pytające spojrzenie brata kontynuowała - najpierw Anka nie chciała mi dać kluczy, aż pojawił się Marek i kiedy już miałam wychodzić pojawili się dwaj mundurowi wraz z CBA. W tej sytuacji wolałam całkiem zniknąć z firmy. 
- Jasna cholera - przeklinał głośno Febo. 
Doskonale zdawał sobie sprawę, że ci nie odpuszczą aż czegoś nie znajdą. A to co znajdą pogrąży nie tylko jego, ale i Paulinę. 
- Aleks co teraz? Przecież w tej teczce są dowody naszej działalności przeciwko firmie - mówiła zaniepokojona Paulina. 
- Nie wiem. Daj mi pomyśleć - usłyszała w odpowiedzi. 
Tego dnia już nie rozmawiali ze sobą. Oboje zdawali jednak sobie sprawę co im grozi, ale żadne z nich nie miało planu w razie wpadki. Przez dłuższy czas knuli przeciwko firmie i rodzinie Dobrzańskich. Uważali, że plan jaki wcielali tak skrupulatnie, właśnie legł w gruzach. A ich życie zaczyna się rozpadać jak domek z kart. 

W tym samym czasie kiedy ta dwójka zastanawiał się co dalej, w firmie trwało dokładne przeszukanie gabinetu dyrektora finansowego oraz w pozostałych pomieszczeniach podległych jemu samemu. Po jakimś czasie jeden z  funkcjonariuszy znalazł coś w jednej z teczek. Sama teczka wyglądała jak każda inna. Lecz fakt, że była umieszczona w całkiem innym miejscu niż cała reszta wzbudziła podejrzenia. 
- Stefan spójrz co znalazłem - zwrócił się jeden z funkcjonariuszy. Oboje usiedli przy niewielkim stoliku i zaczęli wertować to co tam było. Jakieś umowy, które mówiły o sprzedaży części udziałów jakie posiadali Dobrzańscy. 
- Panie Marku proszę spojrzeć - rzekł jeden z mężczyzn - to pański podpis? - ten chwycił zadrukowany papier i przyjrzał się po czym odparł, kręcąc przy tym głową. 
- To nie są podpisy żadnego z nas. 
- A tutaj? - dostał kolejny wydruk, który mówił o przekazaniu wszystkich udziałów rodziny Dobrzańskich na rzecz rodzeństwa Febo. Junior patrzył na to i nie dowierzał co czyta. Zastanawiał się czy mówić o tym rodzicom, a zwłaszcza ojcu. Obawiał się, aby ten nie przypłacił tego czymś więcej niż stanem zawałowym. Jednak z drugiej strony może lepiej jeśli będzie o tym wiedział wcześniej niż jak już dojdzie do rozprawy - tu również nie ma naszych podpisów - odpowiedział zgodnie z prawdą. 
- W porządku panie Dobrzański. My dodatkowo poddamy te dokumenty badaniu grafologicznemu, w celu posiadania dowodu w sprawie. Wobec tego będziemy potrzebowali próbek pisma pana oraz pańskich rodziców. 
- W moim gabinecie powinienem mieć poza moimi podpisami na różnych umowach, również znajdzie się coś co podpisywał tato. Natomiast jeśli chodzi o mamę mogę zadzwonić i poprosić aby przyjechała do firmy jeszcze dzisiaj - wyjaśnił i już chwytał za telefon. 
- To nie będzie konieczne. Może pana mama przyjechać do nas na Al. Ujazdowskie 9 powiedzmy na godzinę dziesiątą. I wówczas zostanie pobrana próbka pisma. Dzisiaj natomiast weźmiemy te od pana oraz pańskiego ojca - wyjaśnił mu jeden z funkcjonariuszy.
Następnego dnia zgodnie z tym co ustalił z agentami z CBA tuż przed dziesiątą wysiadał z samochodu wraz z Heleną. Kiedy tylko skończyło się całe przeszukanie pojechał do rodziców i opowiedział o wydarzeniach jakie miały miejsce. Wyjaśnił, że musiał dać próbki swojego oraz ojca pisma lecz nie wspomniał nic o tych dwóch dziwnych pismach. A jedynie, że mają tam takie procedury. 
- A moje nie są im potrzebne? - weszła mu w słowo matka. 
- Również potrzebują. Dlatego musisz jechać do nich jutro na godzinę dziesiątą. Powiedziałem, że tak zrobimy - wyjaśnił i zaraz dodał - mam nadzieję, że nie masz nic pilnego na jutro.
- Oczywiście, że nie mam. A nawet jeśli to bym przełożyła - odpowiedziała Helena. 
Dopiero kiedy jechał tylko ze swoją rodzicielką opowiedział po co te próbki pisma. 
- Wybacz mamo, ale martwię się o tatę i dlatego posunąłem się do tego małego kłamstwa. 
- Rozumiem cię synku i bardzo dobrze zrobiłeś. A tych dwoje kompletnie nie umiem zrozumieć, ani samej sobie wytłumaczyć co zrobiliśmy takiego złego aby tak nas nie na widzieć - mówiła. 
- Mamo to nie jest wasza wina. Oni już tacy są. Źli i podli, pozbawieni wszelkich dobrych cech. Dla nich nie liczy się nic i nikt prócz ich samych. A prawdę mówiąc nie zdziwiłbym się gdyby w przyszłości również sobie nawzajem próbowali szkodzić - rzekł junior Dobrzański. 

- Maciek możesz przyjść do mnie - mówił przez telefon młody Dobrzański. 
- Witaj prezesie - przywitał się Szymczyk po wejściu do gabinetu. 
- Usiądźmy, to nie jest rozmowa w związku z firmą, ale czysto przyjacielska - rzekł i zaproponował kawę. 
- Z przyjemnością się napiję - odparł Maciek. 
- To co to za sprawa? - zaczął Szymczyk kiedy już byli sami.
- Wiedziałeś o napaści na Ulę? - zaczął od pytania, które wydawało mu się takie oczywiste. 
- O jakim napadzie? O czym ty mówisz? - mówił zaskoczony Maciek i dodał - mnie od prawie tygodnia nie było w Rysiowie - przecież wiesz, że przeniosłem się do Warszawy. 
- Faktycznie, przepraszam cię, kompletnie o tym zapomniałem. Ale wracając do tematu. Dwa dni temu odebrałem pana Cieplaka ze szpitala i zawiozłem do domu. Okazało się, że Ula jest pobita - Szymczyk siedział kompletnie zaskoczony i nawet przerażony tym co mówił jego przyjaciel, ale nie przerywał, a słuchał dalej - ponoć to ten Paweł co mieszka w pobliżu przystanku, na którym Ula wysiada. 
- Rany boskie. O niczym nie wiedziałem. Owszem kilka razy dzwoniłem do niej, ale ani słowem się nie zdradziła. Znam tego typa. On już kiedyś się do niej przystawiał, ale ta go pogoniła. Niby jest niepełnosprawny umysłowo. ale ja uważam nieco inaczej. Wychowuje go tylko matka i wiecznie wszystkim tak wmawia. A on to nic innego jak tylko zwykły leń i obibok. Nawet pewnego razu chodziła plotka po Rysiowie, że nawet własną matkę pobił jak mu nie chciała dać na alkohol - Marek słuchał tego z niedowierzaniem - ja mam nadzieję, że zgłosiła to na policję - dokończył Maciek. 
- Właśnie nie, bo twierdzi, że nie ma co robić szumu. Tłumaczy, że on jest niepełnosprawny. 
- No tak cała Ulka. Ale wiesz co mam pomysł. Tylko muszę zadzwonić w jedno miejsce - Dobrzański kiwną głową zgadzając się. Szymczyk wyjął telefon i wybrał konkretny numer.

- Cześć Bartek. Jesteś w domu? 
- ...
- No to świetnie. Moglibyśmy się spotkać dzisiaj popołudniu w knajpie "U Ryśka" tak około siedemnastej?
- ...
- Wszystko ci opowiem na miejscu - kiedy ten zgodził się na spotkanie rozłączyli się. 

- No to część planu jest załatwiona. 
- Co zamierzasz? Chyba nie chcesz napuścić na niego kogoś innego? - dopytywał Dobrzański. 
- Spokojnie przyjacielu. Jeśli chcesz możesz jechać razem ze mną i tam na miejscu wszystkiego się dowiesz - Marek zgodził się bez wahania. 
- Dziękuję ci przyjacielu o pomoc. Teraz się musimy już pożegnać. Muszę za około półtorej godziny jechać do adwokata. 

Kilka minut przed siedemnastą dwaj mężczyźni weszli do jedynej knajpy jaka była w Rysiowie. Maciek rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Chodźmy - rzekł do Marka i swoje kroki skierowali do jednego ze stolików - witaj Bartek - przywitał się z siedzącym mężczyzną i przedstawił swojego towarzysza. 
- Co takiego się stało, że chciałeś się tak pilnie spotkać? - dopytywał. 
- Twój kuzyn Paweł - zaczął Szymczyk - napadł kilka dni temu Ulę.
- Jak to? - niedowierzał Dąbrowski.
- A tak to. Nie znam dokładnych szczegółów, a jedynie, że kiedy wracała z pracy Paweł ją zaatakował. Ula nie zgłosiła tego na policję, ale to tylko kwestia czasu a na pewno to zrobi, bo ja ją do tego przekonam. 
- Maciek wiecie, że on jest chory.
- Guzik mnie to interesuje. Ale mam pewną propozycję - mówił Szymczyk, a sam Marek siedział i tylko przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Będąc jednocześnie pod ogromnym wrażeniem, jak Maciek próbuje załatwić sprawę. 
- Co to za propozycja? 
- Pójdziesz do swojego głupiego kuzyna i każesz mu oddać wszystko co jej zabrał oraz przeprosi. Albo nie omieszkam samemu zgłosić się na posterunek i zgłosić napaść jako świadek, również mój przyjaciel tego dokona. Więc jaka jest decyzja? 
- Obiecuję wam, że Paweł odda Uli wszystko co jej zabrał...
- Ukradł, nazywajmy rzeczy po imieniu - wszedł mu w słowo milczący dotychczas Marek.
- ...ukradł oraz ją przeprosi, obiecując, że więcej tego nie zrobi - zapewniał Dąbrowski. 
- Mam taką nadzieję - rzekł Szymczyk po czym pożegnali się z Bartkiem i opuścili lokal. 
- Dziękuję ci Maciek za pomoc. Ale jakoś nie jestem przekonany czy to coś pomoże - mówił Marek kiedy swoje kroki kierowali na parking. 
- Uwierz mi, że pomoże. Bartek doskonale wie jak to jest w ciupie. A ten głupek Paweł bardzo się słucha swojego kuzyna. 
CDN...

niedziela, 21 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część V

 Siedział w swoim gabinecie kiedy rozdzwoniła się jego komórka. Ucieszył się widząc kto dzwoni, natychmiast nacisnął zieloną słuchawkę. 
- Witaj Ula - rzekł do telefonu.
- Dzień dobry Marku - jej głos brzmiał jakoś tak dziwnie, ale nie przerywał - dzwonię do ciebie z ogromną prośbą. Mój tato jutro wychodzi ze szpitala, a Maćka ma nie być w domu ani w pracy. Z tego też powodu chciałam prosić cię czy nie przywiózł byś taty do domu. Oczywiście jeśli to możliwe. 
- Nie ma żadnego problemu Ula. Powiedz mi tylko, o której twój tato będzie już mógł wyjść, to ja podjadę i o nic się nie martw. 
- Rozmawiałam dzisiaj z lekarzem i ten powiedział, że nie wcześniej jak około godziny czternastej - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ula a czy u ciebie wszystko jest w porządku? - odważył się zapytać. Ula od kilku dni jest na wolnym. Lecz zamiast odpowiedzi słyszał jedynie ciszę - Ula jesteś tam?
- Tak jestem - rzekła i dodała - powiedzmy, że jest dobrze - odpowiedziała dość lakonicznie, żeby nie powiedzieć dosłownie wymijająco. 
- No skoro tak mówisz, to muszę ci wierzyć - odparł chociaż tak naprawdę nie uspokoiła go ta odpowiedź w żaden sposób. A nawet jeszcze bardziej zaniepokoiła. W jego głowie zaczęły się kłębić różnego rodzaju domysły. Lecz postanowił nie drążyć tego tematu przez telefon. Jutro się spotkają to może dowie się czegoś więcej. Zamienili ze sobą jeszcze kilka mało znaczących zdań i rozłączyli się.
Ponownie zajął się pracą, miał jej jeszcze sporo do zrobienia a popołudniu był umówiony na spotkanie z adwokatem. Było już dobrze po piętnastej kiedy usłyszał jakiś harmider na korytarzu i dobrze jemu znajome głosy. Pospiesznie opuścił swój gabinet jak się okazało nie mylił się. 
- Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - dopytywał stojącej w holu kobiety. 
- Przyszłam zabrać swoje i Aleksa rzeczy - usłyszał w odpowiedzi. 
- A to ciekawe co wy możecie tu mieć jeszcze swojego. Natychmiast masz opuścić firmę albo wezwę policję. W tej firmie nie ma nic waszego. A dodatkowo do zakończenia się postępowania nie wolno wam niczego stąd zabrać - mówił. Paulina chciała najwyraźniej coś jeszcze powiedzieć jednak młody Dobrzański nie dał jej dojść do głosu - o właśnie przyjechała winda, żegnam. 
Oboje odwrócili się w stronę otwierających się drzwi windy, z których wysiadło dwóch mężczyzn ubranych w garnitury oraz dwóch funkcjonariuszy policji.
- Dzień dobry państwu my do pana prezesa Dobrzańskiego jesteśmy z Centralnego Biura Antykorupcyjnego - usłyszeli wszyscy zgromadzeni w pobliżu recepcji. 
- Dzień dobry. Tam stoi prezes - odezwała się młoda dziewczyna stojąca za ladą recepcyjną i wskazała na Marka. 
- Słucham panów - usłyszeli. 
- My w związku z doniesieniem do prokuratury - jeden z panów zamierzał kontynuować kiedy w słowo wszedł mu Marek. 
- Może tę rozmowę dokończymy w moim gabinecie. Tam będziemy mieli spokój - panowie z CBA nie widzieli przeciwskazań i ruszyli za Dobrzańskim - domyślam się, że chodzi panom o moje przybrane rodzeństwo - zaczął rozmowę junior. 
- Jak najbardziej tak. Z początkiem tygodnia wpłynęło do nas pismo w związku z państwem Febo. Mamy nakaz przeszukania ich gabinetów. 
- Ona, to znaczy Paulina nie posiadała nigdy własnego gabinetu, bo jej stanowisko tego nie wymagało. Za to Aleks już takowe posiadał wezmę tylko klucz z recepcji i panów zaprowadzę - rzekł Marek. 
- Powiada pan, że pani Febo nie miała swojego biura to czym się zajmowała jeśli można wiedzieć - padło w pewnym momencie pytanie. 
- Paula była odpowiedzialna za wizerunek firmy w mediach - wyjaśnił Marek - o proszę to jest klucz do gabinetu Aleksa. Normalnie to siedzi tam w sekretariacie Dorota jego sekretarka lecz w obecnej sytuacji dałem jej kilka dni wolnego - pospieszył z wyjaśnieniem - chciałbym tylko dopytać jak długo może potrwać to przeszukanie? Pytam w związku z tym, że jestem umówiony z adwokatem w tejże właśnie sprawie.
- Trudno nam powiedzieć - usłyszał w odpowiedzi. W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak przełożyć dzisiejsze spotkanie. 
Jak się okazało oprócz biura Aleksa przeszukanie obejmowało również wszystkie pomieszczenia, która podlegały pod dział księgowości. Całość łącznie trwała ponad dwie godziny. Podczas tych czynności cały czas był obecny Marek i cierpliwie odpowiadał na zadawane w międzyczasie pytania związane z obojgiem Febo. Padały różnego rodzaju pytania i te związane z firmą, ale i takie bardziej związane ze sferą prywatną. 

Po opuszczeniu firmy przez CBA Marek zadzwonił do rodziców zapowiadając się z wizytą. 
- Synku nie musisz się zapowiadać. W końcu to twój rodzinny dom - usłyszał od swojej rodzicielki. 
- Będę u was za jakiś kwadrans - dodał i rozłączył się. 
Popołudnie a raczej już dość wczesny wieczór było wyjątkowo ciepłe i rodzice oczekiwali go siedząc w ogrodzie. 
- Witajcie kochani - przywitał się z obojgiem i dosiadł do niewielkiego stolika. 
- To mów jak rozmowa z adwokatem? - odezwał się Krzysztof.
- Spotkanie z mecenasem musiałem przełożyć na pojutrze. W związku z tym doniesieniem do prokuratury mieliśmy w firmie CBA. Przyjechali z nakazem przeszukania całej księgowości wraz z gabinetem Aleksa. Również do firmy przyjechała dzisiaj Paulina. 
- A ona czego tam chciała? - dopytywał go ojciec. 
- Tłumaczyła, że przyjechała po ich prywatne rzeczy. Ale nie pozwoliłem jej, a chwilę później zjawili się funkcjonariusze. Podczas trwania przeszukania zadawali mi mnóstwo pytań. 
- I co znaleźli coś? - odezwała się milcząca dotychczas Helena. 
- Znaleźli jakieś podejrzane faktury oraz umowy na zakup sprzętu biurowego oraz innego rodzaju dokumenty - odpowiedział i po chwili milczenia zwrócił się z prośbą do ojca - tato chciałbym cię prosić abyś mnie jutro zastąpił w firmie jeśli oczywiście czujesz się na siłach. Jeśli nie to zadzwonię do Sebastiana i  jego poproszę. 
- Nie ma sprawy synu. Z ogromną przyjemnością. 
- Dziękuję ci tato. Mnie jutro nie będzie, bo obiecałem Uli, że odbiorę jej tatę ze szpitala i odwiozę do Rysiowa. Owszem pan Cieplak wyjść ma dopiero przed czternastą, ale ja mam jeszcze coś do załatwienia stąd właśnie ta moja prośba. 
- Spokojnie synu. Wszystkim się zajmę a ty załatw co tam masz do załatwienia. Pozdrów ode mnie Józefa i powiedz, że czekam na spotkanie. Ale to może dopiero jak skończą się te zawirowania z Febo - mówił senior Dobrzański. 
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję tato. 

Do godziny dwunastej załatwiał sprawy na mieście, kilka minut po trzynastej parkował swój samochód na parkingu przed szpitalem. Wszedł do sali, gdzie przebywał Józef Cieplak, przywitał się ze starszym mężczyzną.
- To co panie Józefie możemy jechać czy  jeszcze czekamy na wypis?
- Możemy jechać. Wypis dostałem już jakiś czas temu - odpowiedział. Marek chwycił za spakowaną już niewielką torbę z rzeczami Cieplaka i poprowadził mężczyznę w kierunku zaparkowanego auta. 
W Rysiowie już wypatrywano samochodu Marka. Co chwilę do bramy biegła mała Beatka aż w końcu Ula wraz z Jaśkiem usłyszeli. 
- Jadą. Ulcia, Jasiek tato już przyjechał - wołała najmłodsza z Cieplaków. 
Ula chyba liczyła, że Marek przywiezie jedynie jej ojca i będzie musiał wrócić do Warszawy. Jednak nie wzięła pod uwagę, że ojciec zaprosi go do domu. Kiedy jednak obaj panowie weszli już wiedziała, że jej sekret wyjdzie na jaw. Czego bardzo nie chciała. 
- Ula co ci się stało? Kto ci to zrobił? - dopytywał Marek zaraz po tym jak zobaczył jej siny policzek oraz rozciętą wargę. Ta tylko spuściła głowę i milczała. 
Jednak tym razem ten nie zamierzał odpuścić owszem przez telefon mogła go zbywać, ale nie w obecnej sytuacji.  
- Dziękuję ci bardzo za przywiezienie taty - próbowała zmienić temat. 
- Nie ma sprawy, w końcu jesteśmy przyjaciółmi - odparł, ale zaraz ponownie zapytał - powiesz mi co ci się stało? - Ula najwyraźniej wciąż zamierzała milczeć w tej sprawie. 
- Porozmawiamy po obiedzie w moim pokoju - odparła, bo wiedziała jaki uparty jest Marek i będzie tak długo ją męczył aż mu powie. 
- Więc, kto to? - drążył niemalże natychmiast jak tylko zamknęła za sobą drzwi od pokoju. 
- To Paweł - usłyszał w odpowiedzi.
- Jaki Paweł? Czy ty mówisz o tym typku co mieszka zaraz przy przystanku? - dopytywał a Ula jedynie potwierdziła kiwnięciem głowy. 
- Powiesz coś więcej? Byłeś może na policji? 
- Napadł na mnie tego dnia co tatę zabrało pogotowie. Wysiadłam z autobusu a on chyba musiał na mnie czekać, bo zaszedł mi drogę prawie zaraz po minięciu przystanku. Rzucił się na mnie i próbował albo tylko okraść albo coś więcej, ale ktoś go spłoszył. Zdążył tylko ukraść mi torebkę. Na policji nie byłam.
- Powinnaś zgłosić napaść - mówił Dobrzański. 
- Marek znasz tego Pawła i wiesz, że on jest chory umysłowo - mówiła. 
- Ula nie możesz go bronić. Dopuścił się przestępstwa i powinien za to odpowiedzieć - próbował nakłonić ją do zmiany zdania i pójść na policję. Jednak ta zdawała się być  pewna swojej decyzji - Ula proszę przemyśl to jeszcze - prosił. 
- Już podjęłam decyzje i jej nie zmienię. Siniaki znikną, jedynie co zrobiłam to zgłosiłam na policji, że ktoś mi ukradł torebkę wraz z dokumentami oraz portfelem. Zadzwoniłam również do banku aby zastrzec kartę do bankomatu - odparła. Wyglądało na to, że Marek zrozumiał i odpuści lecz ten miał już plan. Jednak do tego potrzebował pomocy Maćka.
CDN...

niedziela, 14 maja 2023

PRZEPROSINY

 W związku ze problemami zdrowotnymi przepraszam, że w dniu dzisiejszym nie będzie kolejnej części "OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI".  Jeśli zdrowie mi pozwoli to postaram się skończyć i opublikować tę część w tygodniu. A jeśli nie, to w następną niedzielę
Pozdrawiam Julita.

niedziela, 7 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część IV

- Cieszę się, że wszyscy jesteśmy - zaczął senior Dobrzański po przywitaniu się ze zgromadzonymi. 
- Co takiego się wydarzyło, że musiałam odwołać swój wylot do Milano? - dopytywała niezbyt miłym tonem Paulina.
- Spokojnie Paulinko zaraz wszystko się wyjaśni - próbowała uspokoić nieco swoją przybraną córkę Helena. 
- Kochani zacznę może od tego, że nie sądziłem, że dożyję dnia kiedy będę żałować swojego postępowania - oboje Febo popatrzyli na Krzysztofa i widać było, że nie bardzo rozumieją o co może chodzić - chciałbym bardzo wyjaśnić kilka kwestii. Zacznę o tego - wyjął z teczki kopertę z kilkoma zdjęciami - możecie mi wyjaśnić kim są ci ludzie? 



- A to co już nie możemy mieć swoich znajomych? - odezwała się oburzona panna Febo.
- Oczywiście, że możecie moi drodzy. Lecz co innego jest mieć zwykłych znajomych, a co innego jeśli wraz z tymi znajomymi chce się zniszczyć innych - odezwał się milczący dotychczas Marek. 
- Czy ty nam coś zarzucasz? - odburknął Aleks. 
- Niczego nie muszę wam zarzucać. Bo mam odpowiednie dowody aby wiedzieć, że chcecie nas oskubać - odparł mu Marek. A chwilę później usłyszeli jak Krzysztof uruchamia na laptopie jedno z nagrań. 

- Paulina już jest w posiadaniu kilku danych kontrahentów oraz dostawców materiałów - było słychać głos Aleksa. 
- A co z całą resztą? - usłyszeli jakiś męski głos. 
- Spokojnie jestem właśnie w trakcie załatwiania kredytu pod zastaw firmy - kolejny raz usłyszeć można było Aleksa. 
- Dzięki temu będziemy mogli zacząć działać tam we Włoszech - tym razem usłyszeli Paulinę - jak tylko Aleks dogra wszystko z kredytem zaraz oboje zjawiamy się tam na miejscu. 
- Wszystko ładnie pięknie, ale jak zamierzasz dostać ten kredyt skoro masz niewielkie udziały? - tym razem usłyszeli jakąś kobietę. 
- Spokojnie moi drodzy. Już jakiś czas temu dostałem pełnomocnictwa od samego starego Dobrzańskiego, dodatkowo kto powiedział, że ja to ja a nie Marek? Owszem nie jesteśmy do siebie podobni, ale to jest bank z Włoch więc na pewno ich nie kojarzą.

- Tych nagrań jest jeszcze kilka chcecie dalej słuchać? - usłyszeli pytanie. 
- Skąd to macie? - oburzył się Febo. 
- A jakie to ma znaczenie? - padło z ust Marka. 
- Widzę, że nie usłyszymy żadnych wyjaśnień - mówił mało przyjaznym tonem senior i kontynuował dalej - w takiej sytuacji zaraz po wyjściu z zebrania zgłaszam sprawę do prokuratury. A posiadając takie dowody możecie być pewni, że jesteście już przegrani - zapanowała kompletna cisza. Febo jak widać nie mieli zamiaru się tłumaczyć podnieśli się z krzeseł z zamiarem opuszczenia konferencyjnej.
- Wasi  rodzice przekręcają się chyba w grobie - usłyszeli będąc tuż przy drzwiach. Paulina odwróciła się jako pierwsza podeszła do stołu i nachylając się nad nim wysyczała.
- Gdyby oni żyli was by już dawno nie było w tej firmie. 
- Paula nie warto - usłyszała głos brata i delikatne pociągnięcie w stronę drzwi. 
Cała trójka Dobrzańskich jeszcze przez chwilę siedzieli w sali i najwyraźniej próbowali dojść do siebie po tym co usłyszeli od Pauliny. Szczególnie do siebie wzięła te słowa Helena. 
- Jak ona mogła tak powiedzieć - usłyszeli obaj panowie. 
- Mamo oni nigdy nie byli wam wdzięczni za to co dla nich zrobiliście. Dlatego też nie warto się przejmować ich słowami. Zobaczysz zapłacą nam za to. 
- Tato ja jestem umówiony z naszym adwokatem w sprawie Turka - zaczął Marek kiedy zostali sami już w jego gabinecie. Helena poszła odwiedzić Pshemko. 
- Jak to w sprawie Adama - wszedł w słowo synowi Krzysztof. 
- Dostaliśmy pismo z sądu, gdzie pisze iż Adam podał nas do sądu o bezpodstawne zwolnienie z pracy. Ale spokojnie tato mamy wystarczające dowody aby ten głupek nie ugrał niczego, no może poza ośmieszeniem siebie samego. W związku z tym, że będę się widział z adwokatem mogę poprosić również o pomoc w sprawie obojga Febo. Oczywiście do prokuratury trzeba również to zgłosić. 
- Oczywiście zrób tak synu. Ja zaraz pojadę i zgłoszę gdzie trzeba tę dwójkę. Mam tylko nadzieję, że ta dwójka jeszcze nie zdążyła zaszkodzić naszym interesom. 
- Chyba nie tato, bo inaczej już miałbym jakieś doniesienia od tych wszystkich, których dane posiada Paulina. 

Wieczorem postanowił zadzwonić do Uli jak przebiegło spotkanie z Febo, jednak ta nie odbierała. 
- Może nie ma czasu. W końcu oprócz wizyty u ortodonty to jeszcze pan Józef jest w szpitalu - pomyślał i więcej tego dnia nie dzwonił.
Kolejnego dnia nieco był zdziwiony nieobecnością swojej asystentki i jednocześnie przyjaciółki. Zostawił swoje rzeczy w biurze i poszedł do Maćka. 
- Cześć Maciek - przywitał się z Szymczykiem i zaraz przeszedł do konkretów. 
- Nie wiesz co z Ulą? Wczoraj wieczorem dzwoniłem, ale nie odbierała, a dzisiaj nie przyjechała do pracy.
- Miałem właśnie iść do ciebie. Wysłała mi sms z prośbą o przekazanie ci informacji, że na dzisiaj potrzebuje wolne. Nie wiem o co chodzi, bo nic więcej nie pisała - wyjaśnił mu Szymczyk. Marek podziękował i wrócił do siebie. Nie bardzo rozumiał zachowania Uli. Zastanawiał się co mogło być powodem, że sama nie zadzwoniła tylko poprosiła Maćka i też za pomocą wiadomości. Usiadł za biurkiem, chwycił za telefon i wybrał dobrze znany mu numer, tak zrobił jeszcze kilka razy, ale za każdym efekt był ten sam. Odzywała się poczta głosowa. Planował wybrać się do Rysiowa, ale jak to czasem bywa nie zawsze udaje się zrealizować tego co chcemy. 
Mniej więcej w połowie dnia zadzwoniła Helena i płaczliwym głosem oznajmiła, że niespełna półgodziny temu wzywała pogotowie. 
- Marek możesz przyjechać, wzywałam do taty pogotowie, a on uparcie nie chce iść do szpitala - mówiła płaczliwym głosem Helena. 
- Ale jak to nie chce? - dopytywał 
- Po prostu nie chce - usłyszał w odpowiedzi.
- W porządku mamo, nie denerwuj się już. Powinienem być u was najdalej za godzinę - odparł i rozłączył się. Szybkim krokiem poszedł do Sebastiana z prośbą o zajęcie się firmą. Przyjaciel nie odmówił pomocy, dzięki temu już bez przeszkód mógł wyruszyć do rodziców. 
- Tato co ty wyprawiasz? - przeszedł niemalże do konkretów. 
- Synu nie przesadzajmy. Nic złego się nie dzieje. To było tylko zwykłe zasłabnięcie, a mama podniosła od razu alarm - mówił Krzysztof. 
- Kochanie, ja po prostu się o ciebie boję - odezwała się milcząca dotychczas Helena. 
- Ale mi nic nie jest. Najzwyczajniej w świecie cała ta sytuacja z Febo nie napawa mnie radością, a wręcz przeciwnie. To wszystko działa na moje nerwy. 
- W porządku tato, ale powinieneś pojechać do szpitala skoro było wezwane pogotowie - jednak ojciec był nie ugięty. Jednak pod naciskiem syna i żona odparł.
- No dobrze, pojadę na te badania, bo nie dacie mi inaczej spokoju. 
- Osobiście cię tam tato zawiozę - zapowiedział junior. Miał jeszcze zapytać ojca co załatwił w prokuraturze, ale w obecnej sytuacji odpuścił sobie. Poprosił jedynie matkę aby zadzwoniła do lekarza, który jest kardiologiem prowadzącym Dobrzańskiego. Po niespełna kilkunastu minutach usłyszeli wraz z ojcem.
- Jutro na godzinę dziewiątą masz się stawić u doktora. 
Marek posiedział u rodziców do wieczora i kiedy miał się już zbierać pani Dobrzańska rzekła. 
- Synku a może zostaniesz na noc. Skoro zawozisz jutro tatę na badania to musiałbyś wstać dość wcześnie. 
- W sumie to nie jest zły pomysł - zgodził się z rodzicielką - muszę tylko zadzwonić do Seby i poprosić go o zastępstwo w dniu jutrzejszym a przynajmniej do południa. Po wizycie u lekarza, jestem umówiony z adwokatem. 

Badania nie wykazały niczego niepokojącego. Podczas wizyty z ojcem Marek postanowił zajrzeć jeszcze do pana Józefa. 
- Kiedy ty tato będziesz na badaniach ja przejdę na oddział kardiologii - zaczął, gdy podjeżdżali pod szpital.
- Powiedziałem, że nie położę się w szpitali. 
- Spokojnie tato. Chcę odwiedzić przy okazji pana Józefa, tatę Uli.
- A to pan Cieplak też choruje na serce? - dopytywał senior.
- Dwa dni temu trafił tu, przeszedł stan przed zawałowy - wyjaśnił ojcu. 
- To może oboje zajrzymy, jak tylko przejdę badania - zaproponował. Marek skinął głową zgadzając się. 
Cieplak ucieszył się z tej jakże miłej wizyty. Na koniec obiecali sobie wzajemnie spotkanie. Marek dodatkowo zaoferował swoją pomoc z podwiezieniem do domu Józefa po jego wyjściu ze szpitala. 
- Bardzo ci dziękuję Marku, ale myślę, że nie będzie potrzebna - odparł Cieplak i po chwili zwrócił się do Krzysztofa - masz bardzo wspaniałego, dobrego syna. Już nieraz doznaliśmy pomocy z jego strony i to bezinteresownie - te słowa powodowały, że serce seniora Dobrzańskiego rosło z dumy. Jednocześnie bardzo mocno żałował, że przybrane dzieci nie są również tacy sami. Byli wręcz całkowitym przeciwieństwem i jak się okazało wielką porażką.
CDN...