piątek, 29 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XV

Marek od tego dnia gdy otrzymał ten cudny pierścionek jeszcze bardziej intensywnie myślał o ich wspólnej przyszłości. Chciał aby wszystko było idealnie. A przede wszystkim aby Ula była szczęśliwa. Miał nawet pewien pomysł. I myślał, że spodoba się jej. Przez kilka dni przeglądał oferty w internecie. Ale to wszystko musiało jeszcze poczekać jakieś dwa do trzech tygodni. Teraz musieli skupić się nad zbliżającym pokazem. 

W  życie rodzeństwa Cieplaków w końcu nastał spokój. Wszyscy się wyciszyli. Jasiek poszedł do nowej szkoły, a mała Betti do zerówki. Częstym gościem u nich był Marek, a i Paulina nie raz ich odwiedzała. I mimo iż do tej pory ich życie było pasmem samych nieszczęść tak teraz cieszyli się tym nowym. Wyciszyli się, a młody Cieplak mógł spokojnie poświęcić się nauce. 

Dzień pokazu w Starej Pomarańczarni w Łazienkach  zgromadził wielu znanych i rozpoznawalnych ludzi ale i tych, którzy dobrze znali talent genialnego projektanta, oraz dziennikarzy z kilku poczytnych gazet. Marek wraz z Aleksem jako dwaj wiceprezesi witali gości. Również Uli nie mogło zabraknąć w tym dniu.  I tak jak poprzednie pokazy tak i ten okazał się wielkim sukcesem. 

- Ula co byś powiedziała na krótki urlop - zapytał Marek gdy dzień po pokazie siedzieli u niej w domu
- Ale jest przecież rok szkolny. I nie mogę ich ze sobą zabrać  - odpowiedziała mu z przykrością. 
- Ale to nie problem poprosilibyśmy moją mamę albo Paulę aby się nimi zajęła przez ten czas - próbował ją przekonać 
- No ale nie wiem czy to dobry pomysł. Może odłóżmy ten urlop na następne lato. Wówczas moglibyśmy gdzieś wyjechać wspólnie - mówiła
- Tobie też należy się trochę odpoczynku. Widzę jak jesteś już zmęczona. Najpierw te dwie sprawy, praca w firmie. A i pobyli byśmy tylko we dwoje. Proszę zgódź się - Marek nie ustępował
- No a gdzie i na ile chciałeś wyjechać - odpowiedziała widząc, że młody Dobrzański jest nie ustępliwy. A i ona sama czuła, że potrzebuje chwili wytchnienia. 
- Gdzie to jeszcze nie wiem - skłamał. Lecz chciał zrobić jej niespodziankę - a sam wyjazd myślę, że na jakieś dziesięć dni - dodał
- Aż tyle? - odpowiedziała pytaniem. Będąc pod wrażeniem. I już się zastanawiała co też Marek wymyśli
- Kochanie nie aż tyle, a tylko tyle - odparł z uśmiechem przytulając ją do swego boku. 
Następnego dnia rozmawiała z rodzeństwem o propozycji Marka. Oboje nie mieli nic przeciwko. Nawet Beatka mówiła
- Bardzo się cieszę. A przywieziesz mi jakąś pamiątkę z takiej wycieczki?
- Oczywiście skarbie - odpowiedziała Ula
Po tej rozmowie Marek jeszcze bardziej intensywnie przeczesywał strony internetowe, aż w końcu znalazł bardzo interesującą ofertę. Uzgodnił również ze swoimi rodzicami iż to do nich pójdą dzieciaki. 
I tak dwudziestego piątego września wraz z Ulą wyruszyli w podróż. Marek mimo wielu próśb Uli o wyjawienie gdzie jadą twierdził
- Kochanie nie nalegaj i tak nic nie powiem. To ma być niespodzianka - powtarzał. W końcu przestała dopytywać. 
Gdy po ponad siedmiu godzinach jazdy dojechali do portu w Rostocku w Niemczech Ula spojrzała na Marka po czym zapytała
- Czy będziemy płynąć statkiem?
- Tak kochanie. Wyruszamy w rejs, który zakończy się za osiem dni w Bilbao w Hiszpanii. Podczas tego rejsu zwiedzimy cztery porty, a przez dwa dni będziemy pływać tylko po morzu - mówił z błyskiem w oczach. Widział jej zachwyt i już wiedział, że udała mu się niespodzianka. 
- Dziękuję ci. Nigdy nie śmiałam nawet marzyć o czymś takim. Przez ostatnie lata modliłam się tylko o chociaż jeden dzień bez mojego ojca i męża. I aby moje rodzeństwo nie musiało na to wszystko patrzeć - odezwała się Ula gdy byli już w wynajętej dla nich kajucie. A w oczach ukazały się łzy. 
Marek tylko doszedł i obejmując przytulił do siebie. Nie potrzebowali słów. Jej wystarczało to, że był, że wspierał. A ona sama w jego ramionach czuła się najlepiej. Bezpiecznie. Przy Marku odżyła ona jak i jej rodzeństwo. On sam robił wszystko aby oni wszyscy zapomnieli o tym co przeżyli. A raczej nie myśleli, bo czy można tak do końca zapomnieć o takich ciężkich chwilach. Raczej nie. 
Pierwszego dnia rejsu dotarli do Malmo w Szwecji. Trochę pozwiedzali. Wieczorem wrócili na statek. Po zjedzonej kolacji Marek zaproponował aby wyszli jeszcze na pokład. Wczorajszego wieczoru byli zbyt zmęczeni podróżą aby móc zwiedzić statek. 
Chociaż Markowi nie na zwiedzaniu statku zależało. Stojąc przy jednej z burt podziwiali zachód słońca. Gdy nagle Ula ujrzała jak Marek klęczy przed nią, a w ręku coś trzyma
- Ula, wiem, że może to za szybko. Ale ja wiem, jestem pewien swoich uczuć do ciebie. I w tym pięknym miejscu klękam przed tobą i proszę cię abyś została moją żoną - mówił to patrząc jej prosto w oczy.
Ula przez chwilę stała i nie mogła uwierzyć własnym uszom. A w oczach miała łzy. Ale to były łzy szczęścia, w które nie mogła jeszcze uwierzyć.
- Tak zgadzam się wyjść za ciebie - odpowiedziała. 
Marek wsunął pierścionek na jej palec po czym zaczął namiętnie całować. Tego wieczoru i nocy znowu umierała z rozkoszy i wielkiego szczęścia jakie dawał jej Marek. 
Do domu wrócili wypoczęci, pełni wrażeń, ale przede wszystkim szczęśliwi. Prosto z podróży pojechali do domu Dobrzańskich. Tam nie czekając,  zaraz przy stole siedząc i popijając kawę poinformowali swoich najbliższych o zaręczynach. Popłynęły gratulacje od rodziców Marka oraz rodzeństwa Uli.  
- A kiedy planujecie ślub - odezwała się Helena gdy tylko wszyscy ponownie zasiedli przy stole
- Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym - odpowiedział Marek - ale myślę, że może czas świąt Bożego Narodzenia. Co o tym myślisz Ula - zwrócił się do swojej narzeczonej
- Myślę, że to dobry pomysł. Ale nie wiem czy ze wszystkim zdążymy - odpowiedziała
- Ja mogę pomóc wam w znalezieniu sali weselnej - zaproponowała swoją pomoc Helena
Oboje wyrazili zgodę na tę chęć pomocy. Im zostało załatwić termin w kościele, listę gości oraz zaproszenia. Marek w poniedziałek chciał pójść do Pshemko z prośbą o uszycie im strojów ślubnych.  Mistrz zgodził się bez najmniejszego problemu mówiąc
- Nie wyobrażam sobie, żebyście mieli pójść w tym dniu w czymś innego autorstwa. 
W ciągu tygodnia mieli już niemal wszystko załatwione. Termin ślubu był już zaklepany. Ula z początku myślała aby ślub mógł odbyć się w kościele w Rysiowie. Lecz po namyśle i rozmowach z Jaśkiem uznali iż to nie będzie dobry pomysł. 
- Ula sądzę, że to nie będzie dobry pomysł. To ma być wasz piękny dzień, a obawiam się jakiś zakłóceń. Przypuszczam, że Dąbrowska może wtargnąć do kościoła i wszcząć jakąś awanturę - mówił młody Cieplak
Ula po namyśle, musiała przyznać racją bratu. Przecież jej była teściowa nie mogła wybaczyć, że zostawiła jej ukochanego synusia. A w dodatku trafił do więzienia.  
Czas płynął swoim rytmem, a oni przygotowywali się do tego najważniejszego dnia w ich życiu. 
Na świadków wybrali Sebastiana oraz Paulinę. Ze strony Uli poza rodzeństwem miało nie być nikogo innego. Od Marka również nie wielu gości. Oraz kilkoro przyjaciół. I tu Ula nie zapomniała o swoim przyjacielu z czasów szkolnych.
- Witaj Maciek - odezwała się Ula jak tylko dodzwoniła się do niego
- Witaj Ula. Co tam u ciebie słychać. Dawno się nie odzywałaś - mówił Szymczyk
- Maciuś ja dzwonię do ciebie aby zaprosić cię na mój ślub z Markiem. Chciałabym abyś był w tym dniu razem z nami. Ślub odbędzie się w pierwszy dzień świąt Bożego Barodzenia - mówiła Ula, gdy tylko opowiedziała mu o tym co ją spotkało zaraz po studiach. Mówiła również jak wiele zawdzięcza Markowi oraz Paulinie
- Dziękuję ci bardzo za zaproszenie. Obiecuję, że przyjadę. Cieszę się, że u was już wszystko dobrze - odpowiedział. 
W końcu nastał ten najważniejszy dzień w życiu dwojga młodych ludzi. 
Dnia dwudziestego piątego grudnia rozdzwoniły się dzwony kościoła Niepokalanego Poczęcia N.M.P w Warszawie obwieszczając zaślubiny. Pod kościół zaczęły podjeżdżać samochody w tym limuzyna z młodymi. On w idealnie dopasowanym smokingu i śnieżnobiałej koszuli z czarną muszką wyglądający jak młody bóg. Ona w pięknej białej sukni zakończonej długim trenem, dekoltem w kształcie serca oraz wycięciem na plecach w literze "v" odsłaniający plecy wyglądała zjawiskowo. 
Wśród gości siedzących już w kościelnych ławach przeszedł szmer podziwu dla tej dwójki. Oni zdawali się nie widzieć nikogo poza sobą. Stojąc przed ołtarzem powtarzali słowa przysięgi z pełną powagą i świadomością. Helena ze wzruszenia ocierała łzy. Cieszyła się ze szczęścia swojego syna. Ale czuła też coś w rodzaju żalu, że dwójce jej przybranych dzieci tak potoczyły się losy. Gdyby nie ta zdrada i oni dziś byli by szczęśliwi. Mimo to wierzyła, że i ta dwójka w końcu znajdzie swoje drugie połówki. 
Te jej rozmyślania przerwał ksiądz mówiąc
- Przedstawiam wam Ulę i Marka Dobrzańskich 
Po ceremonii zaślubin i przyjęciu życzeń od gości udali się na salę weselną gdzie wszyscy mieli bawić się do samego rana. I tak było. 

Było już dobrze po północy gdy Ula wyszła na zewnątrz aby chwilę odetchnąć. Usiadła na niewielkiej ławeczce. Dostrzegł ją Maciek.
- Ula, co się stało? - zapytał podchodząc do niej
- Nic się nie stało - odparła, ale jej głos brzmiał jakoś dziwnie
- Chyba jednak coś. Wyglądasz tak jakbyś była nieszczęśliwa. Nie cieszysz się - mówił Szymczyk
- To nie tak. Jestem bardzo szczęśliwa. Tylko żal mi, że mama nie dożyła tego dnia - mówiła z łzami w oczach
- Ona jest z wami. I cieszy się twoim szczęściem - odparł przytulając ją  - chodź na salę zapewne Marek się niepokoi, a i zimno jest i jeszcze się rozchorujesz - dodał
- Idź sam, ja zaraz przyjdę - powiedziała
Wracając na salę doszedł do niego Marek pytając czy nie widział Uli. 
- Siedzi tam w altanie. Chciała chwilę zostać sama - tłumaczył Maciek 
- Szukałem cię Ula - odezwał się Marek podchodząc do niej - Kochanie co jest - pytał gdy zobaczył jej smutną twarz, mimo iż ona próbowała uśmiechem ukryć ten smutek - czyżbyś żałowała - dodał przysiadając się obok
- To nie tak... nie żałuję, że wyszłam za ciebie. Bo cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejszy - mówiła
- To czemu jesteś smutna - odezwał się po chwili.
Ula nie odpowiedziała. Marek delikatnie chwycił jej twarz i uniósł do góry aby na niego spojrzała. W tym jej spojrzeniu mieszały się różne uczucia od miłości i radości po smutek, żal.
- Żal mi, że nie ma z nami w tym dniu mojej mamy - powiedziała
- Ula domyślam się co możesz czuć. Ale już rozmawialiśmy o tym. Więc proszę rozchmurz się i uśmiechnij do mnie - prosił
Posiedzieli jeszcze chwilę przytuleni. Wrócili na salę. Bawili się wraz z gośćmi jeszcze do trzeciej nad ranem. Wesele rzeczywiście udało się. 

Po ślubie Ula wraz z rodzeństwem przeprowadziła się do Marka na Sienną. A tamto mieszkanie sprzedano. Lecz młody Dobrzański już myślał o kupnie domu. Tym pomysłem podzielił się z Ulą. 
- Ale przecież tu się mieścimy - mówiła
- Teraz tak. Ale przecież chcemy mieć dziecko. A wówczas może okazać się, że będzie nam ciasno. Jasiek też potrzebować będzie więcej spokoju do nauki - tłumaczył
I tak właśnie w ciągu następnych trzech miesięcy zdołali kupić dom i się do niego przeprowadzić, a mieszkanie zostawiając młodemu Cieplakowi i jego dziewczynie Kindze. Ta miała zamieszkać wraz z nim gdy dostanie się na studia. Jasiek przygotowywał się do matury i do egzaminów na studia. Chciał studiować prawo. Nie długo po przeprowadzce okazało się, że rodzina Dobrzańskich się powiększy. 
Ula pewnej środy mając dzień wolny, o który prosiła udała się do lekarza nie mówiąc nic Markowi. I dopiero popołudniu przy kolacji chciała mu powiedzieć, a raczej pokazać. Wrócił do domu po osiemnastej i od razu poczuł te zapachy. 
- Witaj kochanie. Co to za okazja, czyżbym o czymś zapomniał - mówił po przywitaniu do żony
- Witaj - powiedziała i ucałowała męża po czym znikła na chwilę w ich sypialni. Chwilę później wróciła trzymając w ręku nie duże pudełko. 
- Proszę to dla ciebie. Możesz otworzyć teraz albo po kolacji - mówiła z tajemniczym uśmiechem 
Marek nie czekając na kolację pospiesznie zaczął otwierać. Po otwarciu jego oczom ukazały się malutkie buciki. A na twarzy Dobrzańskiego wypłynął szeroki uśmiech. Spojrzał na Ulę aby móc uzyskać potwierdzenie tego co myślał.
- Tak jestem w ciąży szósty tydzień i... - mówiła, ale Marek nie dał jej dokończyć tylko porwał w ramiona i zaczął całować 
- Marek daj mi dokończyć - udało jej się odezwać 
- Przepraszam kochanie ale tak bardzo się cieszę. No dobrze co chciałaś jeszcze powiedzieć - rzekł widząc jej minę
- Lekarz podejrzewa mnogą ciążę - dodała
Od tego dnia Marek niemal oszalał. Faktycznie następne badanie, na którym był obecny Marek potwierdzono ciążę bliźniaczą. Seniorzy Dobrzańscy również cieszyli się, że ich syn zostanie ojcem. 
Ula urodziła dwóch synów. Obaj podobni do swego ojca. 
Dwa lata później Ula urodziła jeszcze córeczkę podobną do niej samej. 

- Nad czym tak rozmyślasz. Królestwo za twoje myśli księżniczko - pytał Marek widząc zamyśloną żonę gdy wyszedł z łazienki. 
- O życiu. Własnym życiu. O tym, że czasem bajki, a raczej marzenia się spełniają. Pamiętam jak wychodziłam za Bartka nie widziałam szans na lepsze życie. Na szczęśliwe życie u boku kogoś kto mnie będzie kochał. Gdy zjawiliście się wówczas w Rysiowie i zabraliście nas poczułam się jak ten Kopciuszek. To ty wraz z Paulą i Aleksem nas uratowaliście. Uratowałeś mnie. Teraz wiem co to szczęście i radość z życia. Przy tobie poczułam się bezpieczna. Bardzo cię kocham Marku Dobrzański - skończyła mówić i ułożyła swą głowę w miejscu gdzie biło jego serce. Serce, które pokochało ją szczerze i prawdziwie. Serce, które ona również kocha.
- Kocham cię - szepnął jej do ucha. Objął i przytulił. 
KONIEC

piątek, 22 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA częśćXIV

- Ula muszę ci coś powiedzieć, a raczej wyznać - zaczął - ale nie wiem jak mam zacząć - mówił przerywanymi zdaniami. 
A ona zaczynała się obawiać tego co może usłyszeć. Nie poganiała go. Chociaż w niej rósł niepokój z każdą sekundą wyczekiwania. 
- Najlepiej jak zaczniesz od początku - odezwała się w końcu, widząc jego niezbyt wyraźną minę 
- Masz rację. Tak będzie najlepiej. Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie tuż przed egzaminami? Na pewno tak - odpowiedział za nią -  To już tamtego dnia chciałem ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Ważnego dla mnie ale sądzę, że i dla ciebie również. Lecz wówczas ktoś do ciebie zadzwonił. Zaraz po tym telefonie wróciłaś do domu. I to było nasze ostatnie spotkanie. Ja jeszcze próbowałem kilka razy skontaktować się z tobą. Tylko, że twój telefon był wyłączony. A ja tamtego dnia chciałem wyznać ci..., że cię kocham Ula - wreszcie jej powiedział. Mimo iż nie znał jeszcze jej zdania poczuł się lepiej. Miał wrażenie jakby spadł mu z pleców jakiś ciężar. 
Ona wpatrywała się w niego oczami wielkości pięciozłotówki  
- Marek to nie może być prawda. Ja wiem jak wyglądałam wtedy i jak wyglądam teraz. Ja nie jestem nikim specjalnym. Jestem zwykłą dziewczyną z niewielkiego Rysiowa. A teraz jeszcze dodatkowo rozwódką - mówiła z niedowierzaniem.
- To jest szczera prawda. Ula ja nigdy nie zwracałam uwagi na to jak wyglądałaś wtedy podczas studiów i teraz również tego nie czynię. Pokochałem cię za to jaka byłaś i jaka jesteś. A jesteś Ula wspaniałym człowiekiem, mądrą, szczerą, uczciwą kobietą . Zakochałem się w tobie jeszcze podczas studiów. I mimo tego ile to czasu upłynęło ja nadal cię kocham Ula. Przez te prawie dwa lata nic się nie zmieniło. Moje uczucie do ciebie jest takie samo, a może nawet i silniejsze. Ja zdaję sobie sprawę, że dla ciebie to na pewno za wcześnie. Lecz mam nadzieję, że kiedyś i ty mnie pokochasz. Wiem ile złego doświadczyłaś dotychczas od mężczyzn. Ale ja nie jestem taki jak twój były mąż czy ojciec - mówił patrząc jej prosto w oczy. 
W oczy, które były mokre od łez. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Jak ma postąpić. Owszem już jakiś czas temu zdała sobie sprawę, że to co ona czuje do tego niesamowicie przystojnego mężczyzny to miłość. Z tym, że obawiała się nowego związku. To małżeństwo z Dąbrowskim było tego powodem.  Popatrzyła na Marka twarz i w tego piękne oczy koloru górskiego lodowca. A z nich wyczytała miłość i coś jeszcze. To była obawa co ona teraz zrobi jak się zachowa. To co mówił, też wydawało się być prawdziwe. 
- Marek, to nie tak. Ja również cię kocham. Chociaż uświadomiłam to sobie całkiem nie dawno. Może to dziwne. Bo przecież powinnam wszystkich mężczyzn się bać. To przy tobie zawsze czuję się spokojna, uwielbiam spędzać z tobą czas. Widzę jak mnie ale i moje rodzeństwo traktujesz - wyjaśniała. A na jego przystojniej twarzy wykwitł szeroki uśmiech, śmiały się również jego oczy. Objął ją i mocno przytulił
- Dziękuję Ula. Jestem niewyobrażalnie szczęśliwy. Obiecuję ci, że zrobię wszystko abyś była równie szczęśliwa co ja - mówił wzruszony. Po czym zaczął ją namiętnie całować, a ona oddawała mu te pocałunki
- Chodźmy Ula pospacerujemy jeszcze trochę i będziemy wracać do Warszawy - rzekł gdy skończyli pić kawę.
Ona nie miała nic przeciwko. Obejmując ją w pasie  powędrowali alejką wśród starych drzew. Oglądając pozostałe obiekty w Arkadii. Oboje byli szczęśliwi. Marek bo w końcu wyznał tej cudownej kobiecie swe uczucia. A ona je odwzajemnia. Dla niej to co wydarzyło się dzisiejszego dnia było czymś niewyobrażalnym. Tak pokochała tego wspaniałego mężczyznę, ale nie sądziła aby on pokochał ją. 
Wracali już do domu. Często łapała się na tym, że gdy on ją przytulił to tak jakby świat się zatrzymywał.  Ula siedziała w samochodzie zatopiona we własnych myślach. To trochę zaniepokoiło Marka
- Ula, wszystko w porządku? Przez całą drogę nic się nie odzywasz - spytał zaniepokojony 
- Wszystko dobrze. Tak po prostu zamyśliłam się. Jeszcze dzisiaj rano gdy wstałam nie myślałam, że końcówka tego dnia skończy się tak jak się skończyła. Czyli pięknie - odpowiedziała
- Masz rację kochanie. Ten dzień jest najwspanialszym dniem. I mam nadzieję, że reszta naszych dni będzie równie wspaniała - odparł odwracając twarz w jej stronę i uśmiechając się. 
Podjechali pod dom Uli i nie mogli się ze sobą rozstać. Stali pod jej blokiem dobre kilkanaście minut. Wreszcie pożegnali się i Ula poszła do siebie, a Marek odjechał na Sienną. Wracał z bólem serca. Teraz jak wyznał jej miłość to nie chciał już się z nią rozstawać. Lecz wiedział doskonale, że nie może jej poganiać. Na razie musi mu wystarczyć to, iż będzie mógł ją przytulić, objąć i pocałować. Bo przecież ona też go kocha. Będąc już po kolacji i po wzięciu prysznica zanim sam udał się do krainy Morfeusza wziął do ręki telefon odnalazł numer Uli i wystukał na klawiaturze 
Śpij kochanie, oczka zmruż,
Nie martw się i zaśnij już,
Życzę Ci przepięknych snów,
Jutro się spotkamy znów!

skończył pisać i nacisnął wyślij. Już widział oczami wyobraźni jej piękny uśmiech gdy odczyta wiadomość. Tak było w rzeczywistości. Śmiała się nie tylko jej twarz czy oczy. Ale cieszyło się jej serce. Nie minęło wiele gdy i on otrzymał wiadomość od niej
"Mój kochany,
Uwielbiam, kiedy jesteś przy mnie,
Uwielbiam, kiedy czuję Twój zapach,
Uwielbiam, kiedy tulisz mnie w ramionach,
Uwielbiam, gdy mnie całujesz i się do mnie uśmiechasz.
Dziś już późny nastał wieczór, więc śpij dobrze i wypocznij,
Byś jutro mógł znowu być blisko mnie."

Odczytał i już sam do siebie odpowiedział
- Będę nie tylko jutro ale już zawsze
Od tego dnia Marek ze szczęścia unosił się kilka centymetrów nad ziemią. Widzieli to wszyscy w firmie. Lecz nie każdy znał przyczynę takiego stanu Marka. 
Owszem zaraz w poniedziałek dowiedział się o tym Sebastian i Aleks. Obaj panowie pogratulowali mu, a Sebastian tylko rzekł
- No wreszcie, już myślałem aby samemu jej nie powiedzieć
Rozstawali się dopiero wieczorami. On przyjeżdżał po Ulkę i razem jechali do pracy, wspólny lunch potem odwoził ją do domu albo jechali do niego. Czasami był to spacer po parku albo kino. Zjadali wspólnie kolację, a po niej siadali na kanapie wtuleni w siebie. Czasem obejrzeli jakiś film lub najzwyczajniej rozmawiali na różne tematy. Na dwa dni przed przylotem Pauliny z rodzeństwem Uli wydarzyło się coś wyjątkowego dla każdego z nich.
- Bardzo cię pragnę - mówił ściszonym głosem Marek do przytulonej do niego Uli.
Ona nie odpowiedziała nic tylko odwróciła twarz w jego stronę i zaczęła go całować dla niego było to jak niema zgoda. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. 
Tej nocy Ulka po raz pierwszy poczuła się spełniona. To czego doświadczyła z Markiem było czymś wspaniałym. On nie szczędził jej pieszczot. Jej ciało zostało wycałowane i wypieszczone w każdym centymetrze. Miała wrażenie jakby umierała z rozkoszy. 
Ta noc była przełomowa w ich relacjach. 
Wróciła Paulina z dzieciakami. Wszyscy opaleni, wypoczęci. A dzieciaki dodatkowo pełni wrażeń. Prosto z lotniska pojechali do domu Uli. Małej Betti buzia się nie zamykała. Ani w czasie drogi do domu, ani już w samym domu. Czasem również Jasiek coś dodał bo ta mała nie dopuszczała go do głosu. Kiedy w końcu skończyła odetchnęli wszyscy. Chwilę później odezwał się Marek
- Posłuchajcie po waszym wyjeździe wydarzyło się coś o czym chcę wam powiedzieć. Dzień po waszym wylocie wyznałem Uli, że ją kocham. I na moje szczęście ona również mnie kocha - opowiedział. A za chwilę zaczęto im gratulować. Tylko nagle mała Betti posmutniała.
- Betti, skarbie co się stało? - odezwała się Ula - Czemu tak nagle posmutniałaś? - dopytywała się, widząc smutek na twarzy dziewczynki.
Dziewczynka przez chwilę milczała. By po chwili płaczliwym głosem się odezwała
- Bo znowu nas zostawisz. Jak wtedy gdy byłaś z Bartkiem - skończyła mówić i popatrzyła tak smutnym wzrokiem, że serca im zamarły. Przez chwilę nie wiedzieli co jej odpowiedzieć.
- Betti mogę ci przysiąc, że nigdy Ula was nie zostawi. Owszem ja kocham waszą siostrę, a ona mnie. Ale to nie oznacza aby ona miała was zostawić. Zawsze będziecie razem. Bo tak jak Ula również i ja  was bardzo kocham. Więc nie smuć się już i uśmiechnij się - wyjaśniał jej Marek
- Ale na pewno - dopytywała mała
- Oczywiście skarbie - odpowiedziała Ula przytulając ją do siebie.
Mała po tych zapewnieniach uspokoiła się. Od tego dnia już nie pytała więcej czy oby na pewno Ula ich nie zostawi. A Marek robił wszystko aby mała nie miała powodu do takich myśli. 
Jasiek w przeciwieństwie do siostry nie miał takich obaw. Widział jak zachowuje się wobec Uli Marek. A i jednego razu będąc we Włoszech rozmawiał o Uli i Marku z Pauliną. To od niej dowiedział się o uczuciach Dobrzańskiego do Uli. Ucieszył się kiedy Marek powiedział im o tym. Młody Cieplak cieszył się z tego. On chciał aby jego starsza siostra była szczęśliwa. A to szczęście mógł jej zapewnić tylko junior Dobrzański. 
- No nareszcie. Już myślałam, że tego nie doczekam - odparła Paulina po tym co usłyszała.
Następnego dnia Ula wraz z rodzeństwem, Marek oraz oboje Febo zostali zaproszeni do Dobrzańskich na rodzinny obiad. 
Krzysztof i Helena wiedzieli już od dawna o uczuciach Marka do tej skromnej, pięknej i wrażliwej kobiety. Helena kilka razy zajmowała się również małą Betti. Więc kiedy jednego razu Marek przyjechał do nich wraz z Ulą i powiedział iż wyznał jej co do niej czuje, a ona odwzajemnia to uczucie. Oboje seniorzy Dobrzańscy byli szczęśliwi. Widzieli jak Marek traktuje Ulę i byli pewni, że wkrótce ich syn zapewne będzie chciał się jej oświadczyć. Tego też dnia Helena miała dla niego pewną niespodziankę. I gdy po wspólnym obiedzie wszyscy wyszli do ogrodu ona poprosiła Marka
- Marek czy mogę zająć ci chwilę. Chciałabym ci coś pokazać - szepnęła mu matka. Ten nie zadając zbędnych pytań udał się za matką do jej pokoju. Tam kobieta podeszła do komody i z jednej ze szuflad wyjęła szkatułkę, a z jej wnętrza niewielkie ozdobne pudełeczko obszyte czerwonym aksamitem. 
- Spójrz synku - mówiła otwierając pudełeczko ukrywające w sobie piękny, a zarazem skromny pierścionek. Markowi na widok tego cuda aż zaświeciły się oczy. 
- Ale on jest piękny. Dziękuję mamo. Myślę, że spodoba się Uli. Lecz myślę, że na oświadczyny jest trochę za wcześnie. Aczkolwiek mam taki zamiar. I nawet myślę aby uczynić to może po pokazie. Mam pewien plan - powiedział
CDN...

piątek, 15 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XIII

O dłuższego już czasu siedział przed laptopem i próbował znaleźć coś ciekawego na wspólny wyjazd. Chciał gdzieś zabrać Ulę i dzieciaki. Jednym z powodów było chęć urozmaicenia dzieciakom okresu letniego, a dla nich odpoczynek po tygodniu pracy. Drugim i chyba najważniejszym powodem było wyznanie Uli swoich uczuć. Z tym zamiarem nosił się już od jakiegoś czasu. Było już dawno po rozwodzie i nic nie stało na przeszkodzie do ich wspólnego szczęścia. Zrezygnowany, że nie może nic znaleźć postanowił zabrać ich nad Zalew Zegrzyński. Te jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Po zaproszeniu gościa ujrzał w drzwiach Paulinę. 
- Cześć, mogę na chwilę - odezwała się stojąc w progu
- Cześć. Jasne, wchodź. Co cię sprowadza - odezwał się 
- Mam pewien pomysł. Ale potrzebowałabym urlopu na tydzień czasu. Nie wiem tylko jeszcze od kiedy. Chciałam wyjechać na tydzień do Mediolanu. Lecz nie sama. Pomyślałam aby zabrać rodzeństwo Uli. Co o tym myślisz? - mówiła panna Febo
- Pomysł świetny ale nie wiem czy Ula się zgodzi. Ja właśnie przeglądałem internet aby móc ich zabrać na jakąś wycieczkę. Dzieciaki by coś zwiedziły, a my z Ulą trochę odpoczęli. Ale nie znalazłem niczego ciekawego. I chyba w najbliższą sobotę zabiorę ich nad Zalew - mówił młody Dobrzański popierając pomysł Pauliny
- A ja chyba mam pomysł na taki wyjazd. Byłam tam kiedyś. To kompleks pałacowo-parkowy. Można tam pozwiedzać ale i pospacerować. Jeden to Arkadia, a drugi Nieborów. Arkadia leży niedaleko Łowicza i jest to ogród w stylu angielskim. Zwany również Parkiem Romantycznym - mówiąc to uśmiechnęła się - Natomiast w Nieborowie jest pałac oraz piękny park krajobrazowy - dodała kobieta
- Wiesz to nie głupi pomysł i z tym wyjazdem do Milano i do tej Arkadii oraz Nieborowa również. Ale trzeba porozmawiać o tym z Ulą - odparł. Od razu kierując swoje kroki do drzwi aby poprosić Ulę do siebie
- Marek spokojnie - zatrzymała go wpół kroku Paulina - przyjedź dzisiaj do mnie po pracy. Umówiłam się z Ulą, że razem z dzieciakami do mnie dzisiaj wpadnie - wyjaśniła, widząc minę Marka - To co ja uciekam do siebie popracować, a popołudniu się widzimy u mnie w domu - rzekła panna Febo
Marek tylko skiną głową na znak zgody. Bo myślami był już całkiem gdzie indziej. W uszach brzmiało mu już tylko jedno "Park Romantyczny"
- To świetne miejsce, na takie rozmowy - rozmarzył się junior Dobrzański
W jego głowie zaczął rodzić się plan. Plan w jego mniemaniu idealny. Gdy tylko Paulina opuściła jego biuro ponownie zasiadł przed komputerem. Sprawdził pocztę i miał zamiar wyszukać w przeglądarce Nieborów oraz Arkadię. Nigdy tam nie był i nawet nie miał pojęcia, że coś takiego znajduje się w pobliżu Warszawy. Gdy do jego gabinetu wszedł dyrektor HR Sebastian Olszański.
- Hej przyjacielu, może wyskoczymy na lunch - zaproponował blondyn. Widząc nie wyraźną minę Marka dodał - chciałem pogadać 
- W takim razie chodźmy - odpowiedział Marek. Wiedział, że przyjaciel nie odpuści. Wyłączył komputer i zabrał swoją teczkę. Uli i Violi powiedział, że wychodzi i wróci za jakąś godzinę. 
Podczas tego lunchu Olszańskiemu usta się nie zamykały. Dobrzański niby słuchał co ma mu do powiedzenia Sebastian. Lecz gdyby tak go spytać o to. No cóż nie umiałby odpowiedzieć. Zrozumiał tylko, że tamten opowiadał o poprzednim dniu, a raczej wieczorze i jego wypadzie do klubu. Nic więcej.
Na pytanie Sebastiana
- Marek ty mnie słuchasz? -  
Ten tylko odparł - Tak, tak słucham
- Ty, a może wybralibyśmy się dzisiaj razem do klubu - zaproponował Olszański
- Dziś nie dam rady - odpowiedział - jestem umówiony z Pauliną. I po pracy jadę prosto do niej. A później muszę jeszcze popracować nad tymi zestawieniami do budżetu - wyjaśnił widząc zdziwioną minę przyjaciela. 
Ale prawda była zgoła inna. Zestawienia już dawno były zrobione, a on najzwyczajniej w świecie chciał dłużej pobyć z Ulą. Liczył, że Ulka pozwoli się później odwieść do domu. 
Często było tak, że odwoził ją do domu po pracy, czasami zapraszał na lunch. Z tego jego zachowania nie raz już śmiali się oboje Febo i Sebastian. 
- Chłopie zachowujesz się jak jakiś małolat. Powiedz jej w końcu co czujesz, a nie miotasz się - mówił nie raz ten ostatni
Sama Paulina już kilka razy miała chęć go wyręczyć i samej powiedzieć Uli o wszystkim. Lecz coś ją powstrzymywało. Tylko Aleks jakoś podchodził do tego inaczej 
- Po co ma się spieszyć. W tych sprawach pośpiech jest złym doradcą - powtarzał
A Markowi coraz trudniej było ukrywać co czuje do Cieplak. 
Ula nie czekając na nic zaraz po rozwodzie zgłosiła w urzędzie zmianę nazwiska na panieńskie. Dzięki temu całkowicie uwolniła się od Dąbrowskiego i jego rodziny. 
Wreszcie wrócili do firmy i młody Dobrzański już bez przeszkód mógł wejść na stronę go interesującą. Wpisał w przeglądarkę Arkadia, a jego oczom ukazała się galeria zdjęć oraz opis miejsca.
Arkadia leży w pobliżu Łowicza. Jest to ogród w stylu angielskim, znany również jako ogród romantyczny. Ogród ten stworzyła Helena Radziwiłłówna. Cały park miał właśnie przypominać Arkadię - mityczną krainę szczęśliwości. Wśród pięknie skomponowanej roślinności nad rzeką Skierniewka powstały budowle na wzór gotycki i antyczny. Te budowle to Grota Sybilli, Świątynia Diany, Przybytek Arcykapłana oraz Łuk Kamienny ale i Akwedukt czyli dwukondygnacyjna budowla z cegły nad kaskadą wodną



 - Piękne miejsca. Uli powinny się spodobać. Tylko żeby się zgodziła na ten wyjazd. Dobrze by było gdybyśmy mogli tam pojechać sami. No cóż zobaczymy jak potoczy się rozmowa u Pauli. Jeśli by się zgodziła na wyjazd dzieciaków to w ta sobotę pojechali byśmy nad Zalew, a tam zabrałbym już tylko Ulę - pomyślał gdy tylko obejrzał galerię zdjęć obu tych miejsc. 
Było już po osiemnastej gdy podjechał pod dom Pauliny. 
Dość długo próbowali namówić Ulę na ten wyjazd jej rodzeństwa do Włoch. W końcu im się to udało. I dwójka młodszych Cieplaków miała na tydzień czasu wylecieć do słonecznej Italii. Co bardzo ucieszyło Marka. Musiał tylko uzbroić się w cierpliwość jeszcze przez trzy tygodnie. Tyle trwać miało załatwienie wszystkich formalności z ich wylotem. Musiano wyrobić dzieciakom paszporty bądź też tymczasowe dowody oraz Ula jako prawny ich opiekun musiała napisać zgodę na ich wyjazd i potwierdzić to notarialnie. Dzieciaki były prze szczęśliwe. Jak do tej pory nigdzie nie wyjeżdżały. Każde lato wyglądało tak samo. Beatka albo spędzała je na podwórzu u siebie lub u Dąbrowskich. Jasiek w tym czasie łapał się różnych prac w okolicy.
Do dnia wyjazdu również nie przebywali tylko w domu. Byli nad wspomnianym Zalewem, zwiedzili zoo, świetnie bawili się również w wesołym miasteczku. 
W końcu nastał dzień ich wylotu. 
- Pamiętajcie macie słuchać się Pauliny - mówiła do rodzeństwa Ula przed ich wylotem. 
- Ula nie przesadzaj. Przecież to dobre dzieciaki. Ty też odpocznij trochę - mówiła Paulina
- Jak wrócę chce widzieć zmiany - szepnęła Markowi do ucha Paulina gdy się żegnali. 
Pożegnali się z nimi wszystkimi i opuścili lotnisko. 
Wracając z lotniska w samochodzie panowała cisza. Którą przerwał Marek
- O czym tak myślisz Ula. Nie martw się nic im nie będzie. A przynajmniej zwiedzą trochę i będą mieć wspomnienia
- Chyba masz rację, a ja nie potrzebnie się zadręczam. Ale nigdy nie rozstawałam się z nimi na tak długo - odparła Ula
- Bo mam Ula. Ty przynajmniej też odpoczniesz chociaż przez ten tydzień - odpowiedział.
Znowu zapanowała cisza. Dotarli do domu Uli udając się na kawę. Na którą został zaproszony Marek. Siedząc przy stole i racząc się kawą rozmawiali na różne tematy. 
- Ula a co byś powiedziała na wspólny wypad za miasto. Co tak będziemy siedzieli w domu. Ostatnio Paulina poleciała mi świetne miejsce do zwiedzenia. Niedaleko Warszawy. Jutro jest sobota i moglibyśmy się wybrać. Co ty na to? - zaproponował Marek. 
- Czemu nie. Możemy jechać. A o której chcesz wyjechać? - odpowiedziała po krótkim namyśle 
- Myślę, że dziewiąta będzie dobrą godziną. Zajedziemy spokojnie - odpowiedział
Posiedzieli u niej do późnego popołudnia. Następnego dnia Marek już nie mógł wytrzymać. 
- To już dzisiaj jej powiem o wszystkim. Tylko ciekaw jestem jak ona to przyjmie. Mam nadzieję, że się przestraszy i mnie nie pogoni - mówił do siebie 
Punktualnie o dziewiątej był już pod jej drzwiami i naciskał dzwonek. Widok jaki mu się ukazał spowodował iż zaniemówił.
Ona wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie sukienkę w drobne kwiatuszki w kolorze błękitu. Idealnie dopasowana ukazywała jej smukłą figurę i zgrabne nogi. Do tego sandałki na nie wysokim obcasiku. 
- Wyglądasz cudnie - odezwał się gdy minął pierwszy szok
- Dziękuję - odpowiedziała - to co jak już jesteś to możemy jechać - dodała i już brała do ręki torebkę oraz klucze. 
Pomógł jej wsiąść do auta po czym sam zasiadł za kierownicę i ruszył w kierunku Arkadii i Nieborowa. Na miejsce dojechali bez przeszkód.
W pierwszej kolejności zwiedzili Nieborów. 
Cały ten kompleks pałacowo-ogrodowy został zaprojektowany na styl barokowy. A sam park ma kształt litery "L" i charakter luźno zwartego lasu. Ogród posiada partery kwiatowe i labirynty bukszpanowe oraz szeroką aleję lipową. 









Ula była wręcz zachwycona. Po raz pierwszy widziała takie piękne kompozycje. 
- Jak tu pięknie - mówiła zachwycona. 
A Markowi serce się radowało, że potrafił ją uszczęśliwić. Ale mimo tego jego zachowanie trochę niepokoiło Ulę. Wyglądał jakby coś go gryzło.
- Marek czy wszystko w porządku. Wyglądasz tak jakby nie podobało ci się - postanowiła zapytać 
- Wszystko w porządku. Chodźmy teraz podjedziemy do Arkadii. Tam też można pospacerować - odpowiedział
Chociaż ta odpowiedź wcale jej nie uspokoiła. Postanowiła nie dociekać.
- No cóż może sam mi powie jak będzie chciał - pomyślała Cieplak
Będąc na miejscu zwiedzili Grotę Sybilli i nie tylko. 
- Ula usiądźmy może odpoczniemy trochę i napijemy się kawy - zaproponował Marek gdy opuścili Świątynię Diany.
Ta zgodziła się. Również czuła zmęczenie. Usiedli na pobliskiej ławce. Ula popijała kawę, a Marek wyglądał na zamyślonego
- Marek co ci jest. Już od dłuższego czasu jesteś jakiś nie swój - odezwała się Cieplak będąc zmartwioną jego zachowaniem
Widać było, że się nad czymś zastanawia. Wreszcie wziął głęboki wdech i odezwał się.
CDN...

piątek, 8 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XII

- A cóż ja mogę powiedzieć. To małżeństwo to wielka pomyłka proszę sądu. Mój Bartuś tak się starał. Wiecznie powtarzał jak kocha tę tu - wskazała na Ulę - a ona wiecznie była nie zadowolona. Ciągle robiła mu awantury. Nawet nie chciała dać mu dziecka. Twierdziła, że nie jest na to gotowa
- A może nam pani powiedzieć dlaczego pani synowa robiła awantury swojemu mężowi - padło ze strony mecenas Mścichowskiej
- Wie sąd jak każdy zdrowy chłop, i mój Bartuś również lubił sobie czasem wypić. A Ulka robiła z tego problem - odparła kobieta
- A co pani wiadomo o przemocy jakiej dopuszczał się pan Bartosz wobec mojej klientki - usłyszała Dąbrowska 
- Przemoc? Od razu takie mocne słowa. Owszem czasem się kłócili jak to bywa wśród młodych. Muszą się dotrzeć - odparła kobieta. Najwyraźniej nie widząc nic złego w tym jak jej syn traktuje swoją żonę. 
- Pani nie widzi nic złego w tym jak pani syn traktował swoją żonę? A czy widziała pani w jakim stanie po takich kłótniach wyglądała pani Urszula? - ponownie odezwała się mecenas. W jej głosie można było wyczuć coś na wzór irytacji. 
- Oj tam. Robi pani problem nie wiadomo z czego. Kilka siniaków i już robicie z mojego syna potwora...- przerwała jej Ula  
- Bo nim jest - odezwała się Ula nie mogąc już słuchać tego co ta kobieta mówi - a dziecka nie chciałam przez niego. Co miałam skazać je na to samo co ja przechodziłam z nim? 
- Gdybyś robiła co do ciebie należy. A nie wiecznie leżała. I gdybyś poszła do jakiejś pracy to i Bartuś byłby inny. Wiecznie tylko leżałaś na kanapie i gapiłaś się w telewizor. A jego wysyłałaś do roboty - mówiła oburzona matka Bartka
- Właśnie mamusia ma rację - odezwał się milczący Bartek
- Czyli według pani, pani syn był dobrym mężem - odezwał się adwokat Dąbrowskiego
- Oczywiście. To ona wiecznie miała mu coś do zarzucenia. Bo nie pracuje, bo pije. Wiecznie coś. A teraz podobno znalazła sobie kochanka i wyprowadziła się do niego. I dlatego chce rozwodu. Ale mój Bartuś powiedział, że nie daj jej tego rozwodu bo ją kocha. I jest wstanie jej wybaczyć ten romans - wyjaśniła kobieta
- Czy mają państwo jeszcze jakieś pytania do świadka - padło ze strony sędziego
- Do świadka nie. Ale chciałem zadać jedno pytanie powódce - odparł adwokat Bartka - Pani Urszulo czy to prawda, że ma pani romans?
- Nie mam i nie miałam nigdy żadnego romansu. A pozew chciałam złożyć już jakiś czas temu. Tylko, że mój mąż gdy o tym usłyszał ponownie mnie pobił. I gdyby nie pomoc moich przyjaciół i brata nie wiem jakby to się skończyło  - odpowiedziała Ula
Po Dąbrowskiej zeznania składali jeszcze Jasiek, Paulina, Aleks oraz Marek. Ta ostatnia trójka nie miała za wiele do powiedzenia jeśli chodzi o małżeństwo Uli z Bartkiem. Ich wiedza opierała się na opowiadaniach jej samej oraz Jaśka. Każde z nich opowiedziało czego byli świadkami tej soboty. Gdy tam pojechali. Marek dodatkowo został zapytany o ostatnią wizytę w Rysiowie.
- Proszę nam powiedzieć co się wydarzyło ostatnio w Rysiowie - pytał sędzia
- Na prośbę Uli zawiozłem ją do Rysiowa. Chciała zabrać z domu ojca i domu gdzie mieszkała wraz z mężem kilka swoich rzeczy. Po dotarciu na miejsce nie zastaliśmy nikogo w domu jej ojca. Ja zostałem przy samochodzie, a Ula postanowiła pójść sama. W pewnym momencie ujrzałem jej ojca oraz męża w towarzystwie jakiejś kobiety. Gdy tylko zobaczył Ulę zaczął się awanturować i gdyby nie moja interwencja znowu by ją pobił - tłumaczył Marek
- A co łączy pana z panią Dąbrowską? - zadał pytanie obrońca Dąbrowskiego
- Jesteśmy przyjaciółmi. Znamy się jeszcze z czasów studiów - odpowiedział Marek. 
W końcu nadszedł moment na mowy końcowe. Mecenas Mścichowska po raz kolejny udowadniała iż to małżeństwo zostało zawarte w jakimś sensie pod przymusem. A Bartek podczas trwania tego małżeństwa wielokrotnie stosował przemoc wobec Uli. Wszystko to było poparte licznymi dowodami. Między innymi obdukcję z ostatniego pobicia i pobytu w szpitalu. Wnioskowała również o zadośćuczynienie w wysokości dziesięciu tysięcy złotych za znęcanie się psychiczne i fizyczne. Oraz o skazanie go na karę pięciu lat pozbawienia wolności. Natomiast adwokat Dąbrowskiego nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Po skończonych przemówieniach sędzia ogłosił przerwę. Opuszczali salę rozpraw gdy podeszła do nich matka Bartka.
- Jak śmiałaś mówić takie brednie przed sądem. Nie masz za grosz przyzwoitości - wysyczała przez zęby stara Dąbrowska.
No tak tego można było się po tej kobiecie spodziewać. Przecież Bartuś to taki wspaniały człowiek. 
- Jak ja śmiałam? A jak on i ty mogliście mówić takie rzeczy. Co? - odpowiedziała Ula.
Nie wdając się dalej w dyskusje ze swoją być może już nie długo byłą teściową odeszła i stanęła wraz z przyjaciółmi oraz bratem.
- Słuchajcie mamy czterdzieści pięć minut. Może chodźmy gdzieś na kawę - odezwał się Aleks
- Świetny pomysł. Widziałem tu w pobliżu sądu kawiarnię. Chodźmy więc - poparł go Marek
Całą piątką opuszczali budynek sądu udając się na kawę. Rzeczywiście niemalże pod samym sądem znajdowała się niewielkich rozmiarów kawiarnia. Weszli do środka i zajęli jeden z wolnych stolików. Złożyli zamówienie na kawę oraz po kawałku szarlotki. 
- Jak wam się mieszka Ula? - zapytała Paulina chcąc odciągnąć myśli Uli od tego co działo się w sądzie.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała 
Rozmawiali jeszcze chwilę o różnych sprawach. Starając się nie mówić o rozprawie. Chociaż każde z nich zastanawiało się jaki może być wyrok. 
Wrócili do sądu i weszli na salę. Klika minut później do sali wszedł sędzia i zaczął ogłaszać wyrok.
- Sąd w składzie Ryszard Budzyński.... ogłasza w Imieniu Rzeczpospolitej rozwód pomiędzy Urszulą Dąbrowską a Bartłomiejem Dąbrowskim. Rozpad małżeństwa jest całkowicie z winy pozwanego. Sąd również skazuje pana Bartłomieja Dąbrowskiego na karę pięciu lat pozbawienia wolności na podstawie Art. 207 kodeksu karnego. Oraz zobowiązuje pozwanego do zapłacenie zadośćuczynienia na rzecz pani Urszuli Dąbrowskiej w kwocie dziesięciu tysięcy złoty. Wyrok jest prawomocny. 
Ula odetchnęła. Poczuła się w końcu szczęśliwa. Przyznano jej opiekę nad rodzeństwem, a dzisiaj uwolniła się od tego potwora. Wreszcie będzie mogła żyć spokojnie. Miała pracę i dach nad głową. A jej rodzeństwo w końcu spokój. Po opuszczeniu sądu wszyscy udali się do domu seniorów Dobrzańskich. Ula z Jaśkiem jechali aby odebrać małą Betti. Nie spodziewali się niczego więcej.
- A może wszyscy zostaniecie na obiedzie? - zapytała Helena
- Nie chcemy robić kłopotu - odezwała się nie co skrępowana Ula
- Zapewniam cię moja droga, to żaden kłopot - odparła Helena
- Ula zostańcie. Później was odwiozę - prosiła Paulina - mówię ci Zosia świetnie gotuje - próbowała dalej przekonać Ulę Paulina
W końcu zgodziła się zostać. To popołudnie minęło w miłej, radosnej atmosferze. Marek nawet zauważył kilka razy jak na twarzy Uli wypływał czasami nieśmiały uśmiech. Wiele wspominali z czasów gdy studiowali. 
Ula była pod wrażeniem jak zachowywali się oni wszyscy wobec siebie, ale i względem jej i jej rodzeństwa. Teraz rozumiała skąd w tej całej trójce tyle empatii, szacunku wobec innych. Takie zachowanie wynieśli z domu. Mimo całego bogactwa jakim się oni wszyscy otaczali nie obnosili się nim, nie wywyższali się. Wszystkich traktowali na równi ze sobą. 
Późnym popołudniem żegnając się z seniorami Dobrzańskimi Ula obiecała, że jeszcze ich odwiedzi. 
Wieczorem po ułożeniu Beatki spać usiadła w kuchni przy oknie z kubkiem herbaty. 
- I co teraz? Od dzisiaj jestem rozwódką z dwójką dzieci. Fakt to tylko moje rodzeństwo ale nadal są dziećmi. Czy mnie w życiu czeka jeszcze coś dobrego? Jak to będzie? Tak bardzo bym chciała być w końcu szczęśliwa, mieć kochającą się rodzinę. Czy to aż tak dużo? Czy pragnienie bycia kochanym przez kogoś innego jest mi nie pisane? Marzę aby mnie ktoś przytulił, wsparł. Czy to aż tak wiele? Mnóstwo pytań, a odpowiedzi żadnej. Chciałbym aby pokochał mnie ktoś chociaż w ułamku podobny do Marka. Bo czy on sam mógłby mnie pokochać? Wątpię. On taki przystojny, a ja taka nijaka. Bo to, że on sam jest dla mnie kimś ważnym zrozumiałam nie dawno. Jest taki dobry, opiekuńczy nie to co Bartek - rozmyślała wpatrując się okno. Nie wiedząc jaką niespodziankę szykuje jej los. I to już w niedługim czasie.

- Ula już po rozwodzie, więc możesz jej wyznać co do niej czujesz - odezwał się Aleks gdy oboje następnego dnia siedzieli w gabinecie Febo. Marek popatrzył na Febo ze zdziwieniem, że on również zna jego sekret - wiem od Pauliny. Ale spokojnie bracie nic nie powiem Ulce. Lecz myślę iż powinieneś jej powiedzieć - wyjaśnił 
Marek odetchnął z ulgą. Wiedział, że musi jej w końcu wyznać. Ale uważał, że jeszcze nie czas. Lecz skąd można wiedzieć jaki czas jest najlepszy. 
- Aleks i Paulina mają rację powinienem jej powiedzieć o swoich uczuciach. Ale nie wiem, czy to nie za wcześnie. Przecież dopiero co dostała rozwód. Może to dla niej nie za szybko. A co jak zrobię z siebie głupca? - rozmyślał Dobrzański. Wreszcie postanowił, że da jej jeszcze trochę czasu. 

Od dnia rozwodu minęły kolejne dwa tygodnie, a Marek wciąż nie zdobył się na wyznanie Uli swych uczuć. Lecz co raz trudniej było mu z tym żyć. W końcu postanowił, że zabierze Ulę wraz z jej rodzeństwem na wycieczkę. Przeglądając internet znalazł ciekawe miejsce. I to tam chciał jej powiedzieć wszystko.
CDN...

piątek, 1 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XI

Stali przed salą rozpraw czkając na rozpoczęcie się rozprawy gdy Uli przypomniał się fragment piosenki
                  O wszystko albo nic
                         O początek albo koniec
                         I toczy się ta gra
                         A w samym środku ja
                         Wszystko we mnie płonie
                         Chcę w końcu znać odpowiedź
                         Nie mam więcej sił
                         Biorę wszystko albo nic
- Dokładnie. To jest prawda wezmę dziś wszystko albo nic. Albo zostanę ich prawnym opiekunem, albo oni trafią do sierocińca. Jak ja bym chciała mieć to wszystko za sobą. Znać już werdykt - myślała spoglądając na rodzeństwo. To jej rozmyślanie przerwało nadejście pani psycholog.
- Dzień dobry państwu nazywam się Beata Maj jestem biegłym psychologiem i będę podczas przesłuchania dziewczynki - przedstawiła się kobieta oraz wyjaśniając swoją obecność podczas procesu - Zatem ja już teraz zabiorę Beatkę do specjalnego pomieszczenia zwanego "Przyjaznym pokojem" - dodała 
- Beatko pójdziesz teraz z tą miłą panią do takiego specjalnego pokoju i tam na nas poczekasz - mówiła Ula przykucnąwszy przy siostrze 
- Ale wrócisz po mnie? - zapytała dziewczynka z obawą w głosie i strachem w oczach. 
Na jakiś tydzień przed rozprawą wytłumaczyli Beatce, że będzie miała miejsce taka sytuacja. Tego dnia długo Ula nie mogła uspokoić Beatki. Mała płakała i wciąż powtarzała
- Ja chcę być z tobą i Jasiem
Cały ten stres również ukazywał się w oczach ale i wyrazie twarzy Jaśka. Ula mimo tego, że próbowała zachować spokój było to trudne. Ale gdy tylko zostawała sama łykała łzy. Chociaż Marek i oboje Febo zapewniali ją iż wszystko będzie dobrze ona cały czas bała się. Bała co teraz, jak to będzie podczas tej rozprawy. Ale mimo to przed rodzeństwem, a i przed przyjaciółmi starała się pokazywać, że jest w porządku. Tylko, że ci drudzy doskonale wiedzieli, że tak nie jest. 
W chwilach gdy Marek widział jej przygnębienie, a często też załzawione oczy podchodził przytulał i próbował pocieszać. W takich momentach często próbował panować nad swoimi emocjami. A ona czuła się tak jakoś dziwnie spokojna będąc w jego objęciach. Jemu te chwile bliskości musiały na razie wystarczyć. Czasem tylko pozwalał sobie na bardziej śmiałe gesty jak pocałunek w policzek czy też w czoło. Bywało też tak iż ona sama łapała się na tym, że nie widząc Marka odczuwała coś w rodzaju tęsknoty. Lecz nie umiała, a może nie chciała przyznać przed samą sobą, że czuje do niego coś więcej niż przyjaźń?
W końcu otworzyły się drzwi do sali i wyszła z nich młoda kobieta oznajmiając o rozpoczęciu się sprawy o przyznanie opieki nad małoletnimi Janem i Beatą Cieplak Urszuli Dąbrowskiej.
Na początku mecenas Mścichowska wyjaśniała powody dla których wszyscy znaleźli się w sądzie. Po niej głos zabrał obrońca Józefa Cieplaka. Próbując wyjaśnić, wytłumaczyć co spowodowało iż jego klient zmienił się. Gdy nadszedł czas na przesłuchania w pierwszej kolejności zaczęto od przesłuchania Beatki. Na ekranie umieszczonym w rogu sali wszyscy usłyszeli głos małoletniej oraz zobaczyli panią psycholog. Z tego co mówiła dziewczynka wynikało, że ojciec nigdy się nią nie zajmował. Czyniła to Ula, a z czasem również Jasiek. Podczas tego przesłuchania nie jednej osobie na sali ściskało się serce, a z oczu płynęły łzy. Po Beatce mówił Jasiek jego słowa pokrywały się ze słowami siostry. Dodał również, że od śmierci mamy ich ojciec, prawie nie trzeźwiał. A swoje obowiązku zrzucił najpierw na Ulę, później na niego. Następnie swoje zeznania składała Ula
- Pani Urszulo proszę powiedzieć sądowi jak wyglądała sytuacja w państwa domu
- Proszę Wysokiego Sądu w naszym domu od dawna już działo się źle. A dokładniej to od śmierci mamy. Za nim zmarła nasza mamy było wszystko dobrze. Ale po tym nieszczęściu ojciec zaczął pić. A o całe to nieszczęście obwinił Beatkę. To my z Jaśkiem musieliśmy zająć się wszystkim. Bo on - wskazała palcem w kierunku ojca - przestał się interesować nami. Wiecznie chodził pijany. A teraz gdy moi przyjaciele pomogli nam. I gdy ja leżałam w szpitalu zaopiekowali się moim rodzeństwem on nawet nie zainteresował się ich losem. Tydzień temu byłam w Rysiowie i to co zastałam w domu przeraziło mnie. Wszędzie panował bałagan, a ojciec posprzedawał wszystko co można było, aby mieć na alkohol. I wówczas nawet mnie nie zapytał co u dzieciaków  - odpowiedziała na zadane pytanie przez swoją panią mecenas. 
- A proszę powiedzieć z kim najczęściej pił pani ojciec - zadał pytanie obrońca Cieplaka
- Z dwoma panami Dąbrowskimi - odparła
- A czy przypadkiem młodszy z panów Dąbrowskich nie jest pani mężem - padło kolejne pytanie z ust adwokata Cieplaka
- Tak to prawda. Bartłomiej Dąbrowski to mój mąż. Ale już nie długo - odpowiedziała
- A proszę nam wyjaśnić jak doszło do zawarcia związku małżeńskiego z panem Dąbrowskim - pytała mecenas Mścichowska
- Byłam w pewnym sensie nagrodą dla Bartka. Najzwyczajniej mój ojciec przegrał mnie w karty, podczas jednej z takich libacji - odpowiedziała zgodnie z prawdą
- A z czego ma zamiar pani utrzymać siebie i rodzeństwo - padło kolejne pytanie zadane przez obrońcę Józefa
- Od prawie miesiąca pracuję w firmie Febo&Dobrzański jako asystentka wiceprezesa Marka Dobrzańskiego. Jest to umowa na czas nieokreślony - odpowiedziała Ula
- Ciekawe. Jak do tej pory nie pracowała pani, a teraz nagle znalazła pani pracę? Czy to nie jest przypadkiem tak... - próbował dalej mówić adwokat lecz mecenas Mścichowska przerwała mu pytając
- A jakie ma znaczenie to kiedy moja klientka podjęła pracę. Chyba liczy się to iż ma to zatrudnienie w przeciwieństwie do pańskiego klienta?
Tą wymianę zdań między adwokatami przerwał sąd pytając 
- Pani Dąbrowska gdzie mielibyście mieszkać, jeśli rodzeństwo miałoby zostać z panią?
- Wysoki Sądzie na obecną chwilę mieszkamy u Pauliny Febo, a gdy już rozwiodę się zacznę szukać czegoś do wynajęcia. Bo moje zarobki na to mi pozwolą - odpowiedziała
Po Uli swoje zeznania składali Marek, Paulina oraz Aleks. Chociaż ten ostatni nie bardzo widział sens w tym. 
- Co ja mogę wnieść do tej sprawy. Nawet dobrze nie znam ani pani Urszuli ani tym bardziej jej sytuacji rodzinnej - tłumaczył 
- Wystarczy, że powie pan co widział gdy byliście w Rysiowie - wyjaśniała mecenas 
Po skończeniu składania zeznań przez wszystkich sąd udał się na naradę ogłaszając godzinną przerwę. 
Ula miała wrażenie jakby ta godzina była wiecznością. To po tej przerwie miało okazać się czy nadal będą razem. Gdy nadszedł czas powrotu na salę Ulą zawładnął jakiś dziwny lęk, obawa czy rozstrzygnięcie tej sprawy będzie na jej korzyść. 
W końcu nadszedł moment gdy sędzia zaczął ogłaszać wyrok
- W Imieniu Rzeczpospolitej Polskiej ogłaszam iż opiekunem prawnym nad małoletnimi Janem Cieplak oraz Beatą Cieplak zostaje Urszula Dąbrowska w związku z tym całkowicie pozbawiam praw rodzicielskich pana Józefa Cieplaka. Dodatkowo skazuję go na karę pozbawienie wolności na trzy lata na podstawie artykułu 189a. Kodeksu Karnego w związku z handlem ludźmi - mówił sędzia - Panie Cieplak w tej sprawie nie mógł zapaść inny wyrok. Przyczynił się pan do tego, że pańskie dzieci nie czuły się dobrze we własnym domu. Były zaniedbane i pozostawione tak naprawdę samym sobie. Sąd skazał pana również na karę więzienia w związku z zaistniałą sytuacją. Może i nie był to dosłownie handel ludźmi ale jak można grać i zakładać o kogoś - dodał sędzia po ogłoszeniu wyroku. 
Widać było, że cała trójka Cieplaków odetchnęła z ulgą. Wierzyli iż teraz będzie już lepiej. Została jeszcze sprawa rozwodowa. Lecz po dzisiejszym dniu Ula uwierzyła, że będzie dobrze. Owszem obawiała się również i tej drugiej rozprawy. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć podczas jej trwania. Ale teraz już była spokojna o swoje rodzeństwo. Ma przecież pracę, oddanych przyjaciół. 
Mieli tydzień do następnej rozprawy. I aby Ula nie myślała tylko o tym zajęła się pracą. W międzyczasie również Marek miał dla niej pewną propozycję
- Słuchaj Ula wiem, że już rozglądasz się za mieszkaniem. Mam dla ciebie propozycję. Ja w najbliższym czasie zamierzam kupić dom i wobec tego moje mieszkanie może stać się waszym - mówił do niej a jej oczy nagle zrobiły się wielkości pięciozłotówki
- Ale jak to naszym. Nie Marek ja nie mogę przyjąć tego mieszkania - próbowała protestować
- Posłuchaj możemy spisać umowę najmu. W ten sposób ja nie będę musiał szukać chętnego do wynajęcia, a wy będziecie mieli mieszkanie - tłumaczył
- Dlaczego? - padło z jej ust, a po policzkach płynęły łzy
- Dlaczego co? Możesz jaśniej bo nie rozumiem - pytał Dobrzański
- Dlaczego tak nam pomagasz - odpowiedziała
- Pomagam bo chcę. I uważam, że już wystarczająco długo żyliście jak żyliście - odpowiedział wymijająco. Mimo, że to też była prawda. Lecz przecież on to też robił z miłości do niej. Tylko nie chciał jej jeszcze tego mówić. 
Obiecała mu, że się zastanowi i da odpowiedź następnego dnia.
Wieczorem siedząc na patio z Pauliną opowiedziała jej o pomyśle Marka. Ta druga uznała to za świetny pomysł. Znała również inny powód tej propozycji. 
Po tej rozmowie przyjęła propozycję Marka. I już w najbliższy weekend wraz z rodzeństwem przeprowadzała się do mieszkania po Marku. A ten zaczynał meblować jak się okazało zamiast domu mieszkanie, które okazało się apartamentem na nowo powstałym osiedlu przy ulicy Siennej.  
Zapisała małą do pobliskiej szkoły, a Jasiek ze względu na ostatni rok w liceum postanowił nie zmieniać szkoły. 
Nadszedł dzień, kiedy to miała ostatecznie zakończyć rozdział podtytułem małżeństwo i może spróbuje zapomnieć o tym co przeszła przez czas trwania tego małżeństwa.
Tak jak poprzednio w sądzie wstawiła się wraz z Markiem, Pauliną, Aleksem oraz z Jaśkiem. Nie zabierali tym razem ze sobą Beatki. Małą tego dnia miała zająć się Helena Dobrzańska. Również w tej sprawie mecenas Mścichowska miała ją reprezentować. Natomiast Bartek przybył do sądu wraz ze swoimi rodzicami oraz z adwokatem. Przyznanym z urzędu. 
Tak jak poprzednio sprawa rozpoczęła się od przedstawienia dowodów. Na to iż to małżeństwo powinno być rozwiązane. Mecenas Mścichowska wniosła o rozwiązanie tego małżeństwa z wyłącznej winy Bartłomieja Dąbrowskiego. Za to adwokat nie wiele miał do powiedzenia. Bo z dowodami przedstawionymi sądowi nawet nie dyskutował. Widać było po jego minie ale i zachowaniu, że najlepiej by było gdyby już mógł opuścić salę rozpraw. W pierwszej kolejności wysłuchano wyjaśnień Uli
- Proszę sądu przez te półtora roku małżeństwa z tym oto człowiekiem - wskazała na swojego męża - nie było prawie dnia aby nie robił mi awantur. Wiecznie pijany. Wiele razy mnie pobił. Ostatni raz to zrobił gdy powiedziałam mu o rozwodzie. I gdyby nie mój brat oraz Marek Dobrzański, Paulina i Aleks Febo nie wiem co by było. Okazało się, że mój stan nie jest dobry. A gdy dwa tygodnie temu będąc w Rysiowie po kilka swoich rzeczy omal znowu mnie nie pobił. Mało tego widziałam go wówczas z jakąś kobietą - mówiła starając się panować nad emocjami. Starała się nie rozpłakać. Następnie Bartek miał składać wyjaśnienia, lecz na każde z zadanych mu pytań nie udzielał odpowiedzi. Odezwał się dopiero po zadaniu mu pytania przez mecenas Mścichowską kim była ów kobieta widziana w jego obecności dwa tygodnie temu
- A co to kogo obchodzi - odparł - Czy ja się pytam z kim prowadza się moja żona - dodał. A jego nonszalancka poza mówiła o jego braku szacunku do instytucji, w której się znalazł i do tych wszystkich osób przebywających na sali
Po złożeniu wyjaśnień przez nich oboje nadszedł czas na przesłuchania świadków. W pierwszej kolejności miał zeznawać Jasiek.
Opowiedział jak wyglądało życie jego siostry z Dąbrowskim.  Mówił jak kilka razy wzywał do pobitej siostry pogotowie, o tym jak jednego razu sam ją zawiózł do szpitala. Gdy młody Cieplak skończył na świadka wezwano Dąbrowską matkę Bartka. 
- Proszę nam opowiedzieć, co pani wiadomo na temat małżeństwa pani syna z panią Urszulą - padło z ust adwokata jej syna
CDN...
*Fragment piosenki Ewy Farny "Wszystko albo nic"