sobota, 16 lipca 2022

STRACH część VI

 


To już ostatni rozdział moi mili. Od jutra przerwa wakacyjna aż do 19 sierpnia. Wiem to trochę długo, ale mam nadzieję, że przez ten czas nie zapomnicie o mnie i wrócicie po tej przerwie. 
Pozdrawiam i zapraszam do lektury. 

Pocałunek trwał dosłownie ułamek sekundy, a po nim nastało pożegnanie i rozstanie. Marek wracał do siebie z uśmiechem na ustach. Jednym z powodów było, że wreszcie się spotkali i wyjaśnili wszystko co było do wyjaśnienia. Druga rzecz, że dała się pocałować, nie odepchnęła, nie strzeliła w twarz ani nie obraziła się z tego powodu. Dla młodego Dobrzańskiego wszystkie te rzeczy sprawiły iż miał wrażenie jakby zaczynał swoje życie od nowa. I bardzo pragnął aby ten początek rozpocząć wraz z kobietą, którą kocha ponad wszystko i za którą oddałby własne życie. Tuż przed snem wysłał wiadomość z życzeniami spokojnej nocy i  pięknych snów. 

Przez kolejne dni kilka razy dzwonili do siebie oraz spotkali się. 
- Wiesz chciałam poszukać jakieś pracy od przyszłego tygodnia. Już od ponad dwóch tygodni siedzę bezczynnie w domu - mówiła jednego razu Ula kiedy siedzieli w salonie u Marka. To była jej pierwsza wizyta w mieszkaniu młodego Dobrzańskiego. 
- Ale po co chcesz szukać? - dopytywał. 
- Jak to po co. Znasz mnie i wiesz, że nie lubię takiego siedzenia - wyjaśniła. 
- Nie to miałem kochanie na myśli. Chodziło mi, że zawsze możesz wrócić do firmy. Od kiedy Febo odeszli jest wolny etat dyrektora, ale równie dobrze możesz ponownie objąć stanowisko prezesa - mówił. 
- Czy ja wiem? 
- Ula proszę cię zastanów się. Znasz firmę i ludzi tam pracujących. Owszem jest kilka nowych osób, ale to przecież nie problem - prosił. 
- W porządku obiecuję zastanowić się. Dam ci odpowiedź pod koniec tygodnia - wyjaśniła - jutro jadę do Rysiowa i wrócę dopiero wieczorem. 
- Jeśli się zgodzisz to mogę po ciebie przyjechać. Do południa jestem umówiony z kontrahentem na podpisanie umowy na sprzedaż nowej kolekcji. Myślę, że spotkanie nie potrwa zbyt długo. Potem po pracy jeszcze podjadę na chwilę do rodziców a później mogę być tylko dla ciebie. 
- Nie chce robić ci kłopotów - zaczęła, jednak Marek jej przerwał.
- To żaden kłopot ani tym bardziej problem. Powiedz tylko, o której mam przyjechać - mówił. 
- Myślę, że jak przyjedziesz na siedemnastą to będzie dobrze - odparła wiedząc, że Marek i tak postawi na swoim. 
- Obiecuję być na czas. Zawiózłbym cię, ale nie dam rady - rzekł ze smutkiem w głosie.
- Nic się nie dzieje. Komunikacja miejska wciąż działa - wyjaśniła z uśmiechem na ustach. 

Było kilka minut po piętnastej kiedy podjechał pod dom rodzinny. Przyjechał na prośbę ojca. Krzysztof ostatnio czuł się słabo i nie mógł przyjechać do firmy. Wchodził do domu w dobrym nastroju i miał tylko nadzieję, że nikt tego nie zepsuje. Przywitał się z obojgiem rodziców i chwilę później wraz z ojcem zniknął w jego gabinecie. 
- Co ty taki synku rozradowany - dopytywał Krzysztof kiedy skończyli rozmawiać o sprawach firmowych. 
- Ula wróciła - odpowiedział, ale jakoś tak lakonicznie jak dla seniora Dobrzańskiego. 
- I co? Czy ciebie synu trzeba tak ciągnąć za język? Kiedy wróciła? Widzieliście się już? - zasypał go ojciec pytaniami. 
- Tak widzieliśmy się - odparł i widząc pytającą minę ojca kontynuował - spotkaliśmy się w tamtym tygodniu we wtorek. Rozmawialiśmy tego dnia bardzo długo, wyjaśniając sobie te wszystkie nieporozumienia. Nie mówiłem wcześniej, bo nie chciałem zapeszać. Od tej rozmowy widzieliśmy się już kilka razy. Wczoraj wieczorem kiedy rozmawialiśmy zaproponowałem jej powrót do firmy. Dzisiaj jadę po nią do Rysiowa - mówił kiedy wychodzili z gabinetu. 
- Po co jedziesz do Rysiowa? Przecież my nie mamy tam nikogo znajomego - mówiła Helena usłyszawszy ostatnie zdanie. 
- Jadę do Uli - odparł - niech mama nie zaczyna od nowa. Ja już swoje powiedziałem i zdania nie zmienię. 
- A ty znowu swoje - odparła. 
- To mama wiecznie swoje. Ja już powiedziałem swoje i zdania nie zamierzam zmieniać. Ale jak widać muszę bardziej postawić na swoim - odparł i zwrócił się już tylko ojca - będę się zbierał. Widzimy się następnym razem u mnie - Krzysztof pożegnał syna uściskiem dłoni i na koniec dodał. 
- Powodzenia synu - junior uśmiechnął się do ojca. To wsparcie ze strony ojca bardzo cieszyło Marka, ale upór matki był niepokojący. Miał obawy czy nie będzie próbowała w jakiś sposób zniszczyć to jego szczęście. 
Przez całą drogę zastanawiał się nad zachowaniem Heleny, będąc już na miejscu próbował poprzez uśmiech ukryć, że coś go trapi. Wydawać by się mogło, że świetnie mu to idzie jednak Ula nie dała się nabrać. Mimo tego przez czas pobytu w rodzinnym domu Cieplaków nie pytała co mogło być tego powodem. 
- Wiesz niezły z ciebie aktor, ale mnie nie udało ci się oszukać - rzekła jak tylko ruszyli w drogę. 
- Nie wiem o czym mówisz kochanie - Marek coraz częściej zwracał się do niej zwrotem kochanie i jak widać nie przeszkadzało jej to. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że ten zwrot podobał się. 
- Wiem, że coś cię gnębi. Powiesz mi? - dopytywała. 
- To nic takiego. Trochę martwi mnie stan zdrowia taty - próbował tą odpowiedzią nieco zmienić temat. 
- Marek znam cię na tyle żeby wiedzieć kiedy mówisz prawdę a kiedy próbujesz coś ukryć. Pamiętasz obiecaliśmy sobie mówić prawdę. Więc? - Marek doskonale wiedział, że nie ma wyjścia i musi jej powiedzieć. 
- Porozmawiamy w domu - rzekł. Dla niej te trzy słowa wywołały jedynie niepokój. W głowie zaczęły się rodzić przeróżne czarne myśli. A jedna szczególnie nie pozwalała się uspokoić. 
- Zapewne chce się rozstać. 
- Jedziemy do ciebie czy do mnie? - wyrwał ją z zamyślenia. 
- Możemy do mnie. Mam w lodówce pierogi - odparła, a marek tylko skinął głową. 
Kiedy zjedli i usiedli w pokoju z filiżankami kawy Ula przypomniała mu o tym, że miał wyjaśnić co go trapi. 
- Kolejny już raz pokłóciłem się, chociaż to może mało powiedziane, wręcz dobitnie wyjaśniłem mojej matce jedną sprawę - widząc, że Ula chce zapytać o co chodzi pospieszył z wyjaśnieniem - moja mama przez te wszystkie lata nie przestała wierzyć, że kiedyś ponownie będę z Pauliną. Żadne moje argumenty do niej nie docierają. Nie dociera do niej, że ja kocham ciebie a nie jej pupilkę Paulinę - powiedział prawdę, która jak przypuszczał zaboli i tak właśnie było. Ula siedziała ze spuszczoną głową próbując ukryć łzy - Ula, skarbie proszę cię nie płacz. Dlatego nie chciałem mówić ci prawdy. To co mówi moja matka nie ma dla mnie znaczenia. Pokochałem cię i to się nigdy nie zmieni. Kocham tylko ciebie i tak pozostanie - próbował ją uspokoić, chociaż to nie było takie łatwe ani proste. 
- Może twoja mama ma rację - wychlipała przez łzy. 
- Ula co ty mówisz? W czym może mieć rację? 
- Że powinieneś związać się z Febo. 
- Kochanie przestań mówić takie głupoty. Nigdy nie wrócę do Febo i nie zwiążę się z żadną inną kobietą oprócz ciebie. Albo będziesz ty aby żadna inna - mówił zdenerwowany. Jego złość na matkę doprowadziła do tego, że podniósł głos na Ulę a czego nie chciał - przepraszam nie chciałem krzyczeć. 
- Proszę zostaw mnie samą - rzekła. 
- Ula.... - chciał coś powiedzieć.
- Marek proszę cię. Chcę zostać sama - wiedział, że musi posłuchać jej prośby. Wstał i skierował swoje kroki w kierunku wyjścia. Wrócił do siebie,  z barku wyjął butelkę wódki i jeden kieliszek, usiadł na wysokim stołku ustawionym przy kuchennej wyspie. Nalał jedne kieliszek, następny potem kolejny aż przyszło opamiętanie. 
- Chłopie co ty wyprawiasz? Ona właśnie usłyszała, że twoja matka jej nie akceptuje a ty zamiast ją wspierać to próbujesz się upić. Brawo panie Dobrzański - sam siebie ganił w myślach. Wziął prysznic i zadzwonił do Uli, a kiedy ta nie odebrała wysłał jej wiadomość zapewniając ją o swojej miłości i prośbą aby chociaż odpisała. Tak jak prosił odpisała tylko jednym krótkim słowem.
- Ok. 

Wszedł do firmy nie witając się z nikim. Odebrał klucze od Ani z recepcji od swojego biura i zniknął za jego drzwiami. Nie było mu dane być samemu dłużej jak około godziny, kiedy usłyszał pukanie a następnie ujrzał głowę swojego przyjaciela. 
- Coś ty taki nie w humorze? - dopytywał Olszański. 
- Wczoraj powiedziałem Uli, że moja matka jedynie kogo widzi u mego boku to Paula. 
- Zgłupiałeś? Po jaką cholerę jej to mówiłeś? - dopytywał kadrowy. Marek opowiedział Sebastianowi co było powodem takiego zachowania - to nie dobrze. Jak znam Ulkę to może chcieć odejść.
- No ty to potrafisz pomóc - odparł mu prezes. 
- Spróbuj z nią porozmawiać, wyjaśnić - mówił Sebastian. 
- Wczoraj to zrobiłem, ale ona tylko powiedziała, że chce zostać sama. Dzisiaj już dzwoniłem kilka razy, ale nie odbiera. Za godzinę jestem umówiony z Pshemko - mówił.
- Przez ten czas ja spróbuje się z nią skontaktować - zaproponował swoją pomoc, nie wiedząc, że Cieplak zamierza przyjść do firmy. 

- Dzień dobry Aniu - przywitała się po wyjściu z windy na piątym piętrze. 
- Ula? - odezwała się dziewczyna stojąca za ladą recepcyjną. 
- Tak to ja. Przyszłam do Marka, jest u siebie?
- Poszedł do pracowni mistrza - usłyszała w odpowiedzi - w takim razie może przejdźmy się do bufetu i tam przy kawie poczekasz na niego - zaproponowała Ania. 
- Wolę inne miejsce. Nie chcę spotkać Izy. Jakiś czas temu pokłóciłyśmy się - wyjaśniła Ula. Obie panie wyszły do pobliskiej kawiarenki. Tam panna Cieplak opowiedziała o rozmowie z główną krawcową. W zamian usłyszała to co samo co mówili jej Maciek oraz Alicja to chyba było jej potrzebne. Wyglądało to tak jakby słowa Ani były czymś w rodzaju kropki nad "i". Po niespełna dwóch kwadransach wróciły do firmy jednak okazało się iż Marka wciąż nie ma. 
- Wiesz co Ula zrób mu niespodziankę. Masz tu drugi klucz i poczekaj nie niego w gabinecie - Uli dwa razy nie trzeba było mówić. 
Usiadła na fotelu, odwracając się tyłem do drzwi i tak czekała na przyjście Marka. Długo nie musiała czekać, usłyszała otwieranie się drzwi i ten tak bardzo dobrze znany głos. 
- Przepraszam, co tu robisz? 
- Jak długo można czekać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie powoli się odwracając. 
- Ula - zawołał z radością w głosie i już był tuż przy niej. Marek kolejny raz próbował wyjaśnić, wytłumaczyć lecz Ula mu przerwała. 
- Nie musisz mi tłumaczyć zachowania swojej mamy. Miałam dość czasu aby to przemyśleć i zrozumieć, że nie mogę kolejny raz cię stracić. Kocham cię - tym wyznaniem sprawiła, że w jego sercu rozlała się fala ciepła. 

Od tego dnia ich życie zaczęło układać się jak najlepiej. Ula wróciła do firmy obejmując stanowisko dyrektora finansowego. Pół roku później w dniu Walentynek Marek zaprosił Ulę w pierwszej kolejności do Palmiarni, gdzie z całą pewnością w głosie poprosił swoją ukochaną o rękę. 
- Ula, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, nie umiem żyć bez ciebie. Dlatego to klęczę tu przed tobą i proszę cię abyś zechciała zostać panią Dobrzańską - Ula w pierwszej chwili zaniemówiła lecz kiedy minął szok jakiego doznała odparła. 
- Z wielką przyjemnością zostanę twoją żoną Marku i zostanę przez resztę swoich dni u twego boku - młody Dobrzański wsunął na jej palec piękny, ale za razem skromny pierścionek. Wszystko to przypieczętowali namiętnym, długim pocałunkiem. 
Datę jaką ustalili na ten wyjątkowy dzień to ich ponowne spotkanie po latach. 
Na uroczystości zaślubin byli niemalże wszyscy zaproszeni. W kościele stawili się wszyscy, jednak już na weselu nie było Heleny. Ta wciąż nie potrafiła się pogodzić z wyborem syna. Marek już tracił nadzieję, że to się kiedykolwiek zmieni. A jednak nastał taki dzień. Stało się to jakieś dwa lata po ślubie. Młodzi Dobrzańscy doczekali się pierwszego dziecka i ten dzień kiedy Helena Dobrzańska zobaczyła wnuka stał się przełomowy. Kilka dni po tym jak Ula wraz z synkiem wrócili do domu odwiedziła ich Helena. W pierwszej kolejności przepraszając Ulę za swoje zachowanie następnie Marka. Po tej rozmowie było widać, że młody Dobrzański odetchnął z ulgą, miał wrażenie jakby ktoś zdjął z jego pleców ogromny ciężar. 
KONIEC

sobota, 9 lipca 2022

STRACH część V

 Stała wpatrując się nurt płynącej rzeki jednocześnie zastanawiając się jak to będzie. Czy uda im się dojść do porozumienia? Czy Marek ją wysłucha? Była pełna lęku. Ten strach ją przytłaczał, miała wrażenie jakby miała się zaraz rozlecieć. 
Podjechał i zaparkował wydawało się jakby w dokładnie tym samym miejscu co sześć lat temu. Wysiadł, rozejrzał się aż w  końcu ją ujrzał. Jego serce zaczynało coraz szybciej bić i tak samo jak Ula i Marek miał te same wątpliwości. Skłamałby gdyby powiedział, że się nie boi. Te jego obawy były wręcz obezwładniające. Miał wrażenie jakby nogi zrobiły się jak z waty a po plecach czuł jak płynie pot. Lecz mimo tego strachu jaki odczuwał nie zamierzał się wycofać, odpuścić tak jak uczynił to tego ostatniego dnia kiedy odeszła oraz gdy na jaw wyszły te wszystkie złe rzeczy, i ona wyjechała, uciekła od niego wtedy na Mazury a potem jeszcze dalej, bo aż do Norwegii. 
- Dzień dobry Ula - niemalże wyszeptał aby jej nie przestraszyć, gdyż ta nawet nie drgnęła kiedy Marek się zbliżał. Usłyszała i odwróciła się w jego stronę. 
- Dzień dobry - odpowiedziała tym samym zwrotem grzecznościowym. 
- Na początku chciałem ci bardzo podziękować, że się odezwałaś i chciałaś spotkać - zaczął młody Dobrzański. Ula milczała więc ten postanowił to wykorzystać i przerwał tę chwilę milczenia - Ula ja wiem jak bardzo, ale to bardzo mocno cię skrzywdziłem swoim postępowaniem. Jak podle cię potraktowałem zabawiając się twoimi uczuciami. Jednak to było tylko na początku z czasem zaczynałem coraz bardziej pragnąć tych naszych spotkań. Owszem nie od razu rozumiałem sam siebie. Dochodziło do tego, że dzień bez ciebie był dniem straconym. W pewnym momencie, nawet nie wiem dokładnie kiedy, ale takie coś jak upijanie się w klubie straciło sens, nie bawiło mnie to już tak. Modelki też przestały mnie interesować. Z biegiem czasu widziałem coraz więcej rys na związku z Pauliną. Nie żebym ich nie widział wcześniej, ale zaczynało być ich znacznie więcej. Owszem większość tego co się działo między nami było z mojej winy. Do pewnego momentu żyłem jak Piotruś Pan, lekkoduch, który myśli, że tak można. Tego dnia kiedy wyjechaliśmy wspólnie do Poznania zacząłem coś rozumieć, ale musiało minąć jeszcze trochę czasu abym doszedł do tego co ważne. To tu nad Wisłą zrozumiałem, że to co się działo ze mną było niczym innym jak wielkim, prawdziwym uczuciem miłość. W tedy jakbym doznał olśnienia - mówił cały czas patrząc jej prosto w oczy, które robiły się mokre od łez. Wiedział, że tylko prawda może pozwolić na oczyszczenie tego co było - wtedy, gdy wyszłaś z mojego gabinetu, a ja nie mogłem się dodzwonić i nie wiedziałem co się z tobą dzieje myślałem, że oszaleję. Strasznie się o ciebie Ula martwiłem - ona słuchała tego wszystkiego a jej twarz zalewała słona ciecz. Wiedział, że sprawia jej ból. Jednak nie może się wycofać, bo to jedynie pogorszy sytuację. Musi być szczery i prawdziwy, aby to wszystko wyjaśnić - Ula z chwilą kiedy zrozumiałem co czuję nic i nikt inny się nie liczył. W dniu kiedy znalazłaś tę nieszczęsną kartkę był jednym z najgorszych dni w moim życiu, tak wiem w  twoim również. Zrobiłbym wówczas, ale i dziś wszystko abyś dała mi, nam kolejną szansę. Nawet gdybyś kazała oddać sobie czy komukolwiek nawet Febo te cholerne udziały to bym tak zrobił. Jeśli to byłby jedyny warunek abyś do mnie wróciła. Przez te wszystkie lata kocham cię tak samo, a może nawet jeszcze bardziej - skończył, poczuł jakąś lekkość, że wreszcie powiedział to co powinien uczynić tak dawano temu i kolejny już raz tego popołudnia zapanowała cisza. Wyglądało tak jakby każde z osobna analizowało to co było powiedziane. 
- Długo - zaczęła tym razem Ula - nie mogłam się pozbierać po tym co zobaczyłam, co przeczytałam. To było jak kubeł zimnej wody. Ból jaki poczułam był nie do zniesienia. Oszukana, wykorzystana do niecnych celów tak właśnie się czułam. Nie umiałam i chyba wciąż nie umiem sobie tego wyobrazić jak można być tak cynicznym i podłym wobec osoby, która kocha, wspiera. Mówisz, że pokochałeś i wciąż kochasz, ale kiedy miałeś wypadek to nawet nie chciałeś mnie widzieć, nawet nie zadzwoniłeś - Marek zrobił wielkie oczy, bo nie rozumiał o czym mówi Ula. 
- Ula o czym ty mówisz, jak nie chciałem. Owszem nie zadzwoniłem ze szpitala, bo gdzieś zaginął mój telefon. A na sali leżałem sam, nie miałem kogo poprosić o pożyczenie aparatu, twój numer znam na  pamięć do dziś. Nawet pytałem Seby, kiedy przyjechał dlaczego nie przyszłaś. Odparł mi, że widział się z tobą na korytarzu, ale nic więcej - tłumaczył - kto ci powiedział, że nie chcę cię widzieć? - dopytywał.
- Przyjechałam do szpitala razem z Piotrem. W szpitalu spotkałam Paulinę i to od niej usłyszałam, że wróciliście do siebie, a mnie nie chcesz widzieć. I poprosiłeś ją aby mi to przekazała jeśli tylko mnie spotka - wyjaśniła - wyszłam ze szpitala. 
- Ula to jedno wielkie kłamstwo, które wymyśliła Paulina. Faktycznie to ona przyjechała do szpitala, bo po nią zadzwonili. Mieliśmy tak dużo spraw na głowie przez ten pokaz, że nawet nie pomyślałem aby edytować nazwę przy jej numerze. Wiesz, że właśnie teraz zrozumiałem co się mogło stać z moim starym telefonem. No bo jak szpital wiedziałby do kogo zadzwonić? Musieli mieć mój telefon i wybrali jej numer. To ona odebrała wszystkie moje rzeczy z depozytu szpitalnego, zniszczyła telefon wraz z kartą sim. Owszem zgłosiłem zaginięcie telefonu jak wyszedłem ze szpitala i otrzymałem duplikat karty, ale to chwilę potrwało - mówił spokojnie, jednak w środku aż się gotował ze złości na Febo. 
- Tak jak ty mnie ja ciebie też chciałam przeprosić - zaczęła kontynuować po tym jak wyjaśnili sobie kwestię szpitala. Marek spojrzał na nią nie rozumiejąc za co jego ukochana może chcieć go przepraszać przecież to on winien temu wszystkiemu a nie ona. Lecz postanowił nie przerywać, widocznie czuła, że musi - nie byłam wobec ciebie do końca w porządku. Owszem zraniłeś mnie zabawiając się moimi uczuciami, ale powinnam pozwolić ci wyjaśnić wszystko, a nie tak traktować. Dodatkowo wierzyłam nie tym co powinnam, kiedy mówiono mi o tobie. Widziałam jak się starasz w pracy lecz uznawałam to za twoją kolejną grę, abym tylko nie odeszła przed uratowaniem firmy. Wierzyłam plotkom a nie prawdzie - mówiła przez łzy - teraz mi wstyd, że tak postępowałam. 
- Ula nie masz za co mnie przepraszam, należało mi się. Moje zachowanie było godne takiego traktowania. 
Stali tak jeszcze dłuższą chwilę milcząc, każde z osobna analizowało co usłyszało. Panna Cieplak była zła na siebie samą, że tak łatwo dała wiarę słowom Izabeli, nie przeczytała tego cholernego listu i nie zawalczyła o swoją miłość w dniu kiedy również zrozumiała kogo kocha. To przecież powiedziała Piotrowi, że kocha tylko Marka kiedy ten czekał na nią przed szpitalem po tym wypadku. Lecz ona uwierzyła Paulinie, która mówiła o powrocie Marka do niej. Z drugiej strony była wdzięczna Maćkowi za otwarcie jej oczu i pokazanie listu. 
Marek tak jak Ula wyrzucał sobie brak uporu w walce o ukochaną. Lecz wściekłość jaka go ogarniała wobec byłej narzeczonej była nie do opisania. Obiecał sobie, że załatwi tę sprawę raz na zawsze. Ale ta sprawa teraz musi poczekać, bo dziś musi załatwić tę najważniejszą sprawę. 
- Ula, a powiesz mi dlaczego wybrałaś ten konkretny dzień i godzinę? - zapytał. 
- I widzisz to jest kolejny powód moich przeprosin - Dobrzański zrobił wielkie oczy, wciąż nie rozumiejąc o  co chodzi - ja twój list przeczytałam dopiero niedawno. W dniu kiedy go napisałeś nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Dodatkowo dzwoniła do mnie Iza aby podać adres ośrodka, chwyciłam leżącą na stoliku złożoną kartkę i zapisałam na niej ten adres. Potem wieczorem dzwonił i powiedział o tym liście. Kazałam zniszczyć, ale Szymczyk mnie nie posłuchał i nie zrobił tego. Za to zapewne wiesz, że około miesiąca temu był u mnie - prezes skinął potwierdzająco - zaraz pierwszego dnia się pokłóciliśmy i przed wyjściem ode mnie na stole położył mi ten list. A tam podałeś konkretną datę i godzinę ot cała tajemnica. Pomyślałam, że to może być... - urwała tak jakby zastanawiała się nad doborem odpowiednich słów. 
- Przełomowa data dla nas - dokończył Marek, a Ula pokiwała jedynie głową zgadzając się - a co takiego powiedział albo zrobił Maciek, że tak cię zdenerwował? Jeśli można zapytać. 
- Sama rozmowa zaczęła się w miarę spokojnie. Jednak kiedy zaczął mi mówić o Izie i o tym co mówiła, a ciebie bronić coś we mnie pękło. Po tym jak zostałam sama w końcu przeczytałam twój list. W kolejnych dniach miała sporo czasu na przemyślenia - mówiła. 
- Ula to co napisałem w liście było najszczerszą prawdą. Nie wiem co usłyszałaś od Izy, ale zapewniam cię, że nie ma w tym grama prawdy - próbował tłumaczyć młody Dobrzański. 
- Teraz to wiem. Rozmawiałam z Alą, kiedy wróciłam do domu - znowu ta krępująca cisza. Mimo tego iż tak wiele sobie wyjaśnili, to jednak nadal odczuwali strach przed tym co dalej. Mimo tak wielu wyjaśnień nie powiedzieli co dalej z nimi. Żadne nie określiło się jak to ma być teraz. 
Przez tę rozmowę nawet nie zauważyli kiedy zaczyna się ściemniać. Ula chciała chyba się pożegnać, a bynajmniej tak to odczytał z jej zachowania Dobrzański. 
- Ula co teraz będzie? - zapytał, a jej milczenie jakby dodało mu czegoś na wzór odwagi - Ula nie musisz mi teraz odpowiadać, czekałem na ten dzień jak i na ciebie samą tyle to mogę poczekać jeszcze. Jednak chce abyś wiedziała, że bardzo mocno cię kocham. 
- Marek to nie tak. W ostatnim czasie w moim życiu znów zaczyna się jakaś rewolucja, wszystko wywróciło się do góry nogami. Kolejny raz okazało się, że można grać na moich uczuciach, nie mówię tu teraz o tobie, ale o kimś innym. Tak jak mówiłam wcześniej miała dość sporo czasu na przemyślenia. Mogę zapewnić cię, że wybaczyłam ci to cale świństwo, jednak jeszcze nie umiem zapomnieć. Kocham cię - wyznała, a jego serce szybciej zabiło - i wiem z całą pewnością, że nigdy nie przestałam. Lecz wciąż się boję, że to może się powtórzyć - mówiła. A ostatnie zdanie wyszeptała, tak jakby nie chciała zapeszyć. 
- Ula jeśli tylko pozwolisz, zrobię dosłownie wszystko aby udowodnić ci jak bardzo się zmieniłem. Już nigdy nie spowoduję abyś miała przeze mnie płakać - mówił spokojnie. 
Zdjął marynarkę i dał Uli aby ta ją założyła, kiedy tylko zauważył, że ta zaczyna marznąć. 
- Chodźmy Ula robi się dość chłodno. Odwiozę cię do Rysiowa - zaproponował rodzinny dom Uli, aby nie wydać Szymczyka, że wie o jej mieszkaniu w Warszawie. Dodatkowo pomyślał, że ta może nie chcieć być dzisiaj sama, ale tego co usłyszał nie przewidział. 
- Nie mieszkam w Rysiowie. Jeszcze zanim wróciłam do kraju kupiłam sobie mieszkanie na Krakowskiej. Jeśli więc masz czas to zapraszam do siebie. Mam ciasto - mówiła. 
- Krakowska to zaraz koło mnie - rzekł. 
- Jak to koło ciebie? Z tego co wiem to nie ma tam w pobliżu domów jednorodzinnych tylko same bloki - rzekła. 
- Po tym jak rozstałem się z Pauliną ona wyprowadziła się najpierw do Aleksa a potem do Mediolanu. Ja  sprzedałem ten dom, dzięki temu część ze sprzedaży poszła na ich spłacenie. Za resztę kupiłem mieszkanie na Okulickiego - wyjaśnił. 
- To nie wiedziałam - odparła kiedy wsiadali do auta. Marek jeszcze zanim ruszył uruchomił klimatyzację aby nagrzać w środku. 
Nie minęło więcej jak około kwadransa kiedy podjeżdżał pod wskazany przez Ulę blok. 
- To na drugim piętrze - wskazała na okna - proszę rozgość się, a ja nastawię wodę na kawę i pokroję ciasto - zwróciła się do Marka. 
Tego wieczoru jeszcze długo rozmawiali. A kiedy doszło pożegnania Marek mimo obawy postanowił uczynić coś więcej niż tylko wyznanie miłości. Stanął tak blisko, że czuła jego oddech na swojej twarzy, zbliżył swoją twarz i delikatnie niczym muśnięcie motyla ucałował jej usta. 
CDN...

piątek, 1 lipca 2022

STRACH część IV

 Przeszła przez odprawę celną, odebrała bagaże i już witała się z Maćkiem. 
- To gdzie teraz? - zapytał przyjaciel kiedy doszli do samochodu. 
- Najpierw zawieź mnie domu, ale po drodze wstąpimy do jakiegoś sklepu - Maciek skinął głową i już jechali w stronę mieszkania Uli. Tak jak chciała weszli jeszcze do dyskontu spożywczego, który był niedaleko jej mieszkania. 
- Chodź jeszcze do tej cukierenki, którą widziałam w pobliżu - zwróciła się do przyjaciela - kupię jakieś ciasto do kawy. To napijemy się kawy, zjemy coś słodkiego i spokojnie będziemy mogli porozmawiać - mówiła Cieplak. 
Dwa kwadranse później Maciek pomógł Uli z bagażami oraz z zakupami, których było dość sporo. 
- Przytulne to mieszkanko - rzekł Szymczyk kiedy już wszystko wnieśli i Ula zajęła się robieniem kawy a przyjaciel w tym czasie rozejrzał się. Nie było to duże mieszkanie, bo raptem dwa pokoiki z kuchnią. Jeden miał służyć za sypialnie i wyposażony w zabudowaną szafę, a drugi jako gościnny. Tam stała komoda oraz narożnik, mały stoliczek kawowy i dwa fotele. Łazienka wyposażona w wannę, pralkę a cała była w kafelkach ciemnego koloru.


- O coś takiego mi właśnie chodziło. Dzięki temu, że nie wydawałam zbyt wiele na siebie tam w Norwegii mogłam pozwolić sobie na kupno tego mieszkanka - mówiła - w poniedziałek jestem umówiona jeszcze z notariuszem na sfinalizowanie całej reszty - dodała. 
- To co teraz Ula? Mieszkanie już masz - zaczął Maciek.
- Kolejnym krokiem jest znalezienie jakiejś pracy. Oszczędności jakie mam na długo nie wystarczą - zaczęła.
- Wiesz, że nie o to pytam - wszedł jej w słowo. Doskonale wiedział, że o pracę to Ulka nie musi się martwić. 
- Na jutro rano jestem umówiona z Izą muszę to wyjaśnić. Dowiedzieć się co nią kierowało mówiąc mi te wszystkie rzeczy. A było ich bardzo wiele. Popołudniu pojadę do Rysiowa. Wtedy też poinformuję ich o swoim powrocie i kupnie tego mieszkania. Na wtorek umówiona jestem z Markiem - widać było, że ta ostatnia informacja ucieszyła Maćka. 
- A on wie, że przylatujesz? - zapytał.
- Tak, dzwoniłam do niego dwa dni temu - odpowiedziała. Przyjaciel szybko pokojarzył fakty. To było dzień po tym jak wygadał się prezesowi, a następnego dnia kiedy rozmawiali ktoś właśnie dzwonił. 
- To dobrze Ula, że wreszcie wyjaśnicie sobie te wszystkie nieporozumienia i może nawet z czasem ponownie zaczniecie się spotykać. Będę trzymać za was kciuki. 
- Wiesz z jednej strony bardzo chcę tego spotkania i tej rozmowy. Ale z drugiej strony ogarnia mnie wielki strach, jak to będzie. 
- Jestem pewien, że wszystko się ułoży. Ja przez te sześć lat widywałem Marka niemalże każdego dnia. I mogę powiedzieć, że jego uczucie do ciebie jest tak samo duże aby nie powiedzieć wielkie jak te sześć lat temu. Ula on nawet przestał wychodzić z Sebastianem do klubów, a nawet jak już wyszli to zawsze wracał do domu trzeźwy. Nie umawiał się z żadną modelką czy jaką inną kobietą. Wiecznie powtarza, że albo ty, albo żadna inna - mówił jej przyjaciel. Niby po tym co powiedział Szymczyk Ula uspokoiła się. Ale czuła, że czegoś jej nie mówi, jednak nie chciała dopytywać. Uznała, że dowie się od Marka. 
- Dobra Ula ja będę się zbierał. Jestem umówiony z Anią i nie chcę się spóźnić - rzekł mężczyzna.
- Dziękuję ci Maciuś za twoją przyjaźń i dzisiejszą pomoc. Samej było by mi znacznie trudniej. 
- Nie masz za co mi dziękować Ula - odparł, pożegnał i już go nie było. 
Będąc w samochodzie wysłał krótką wiadomość. 

"Ula już jest w domu" 

Prawie natychmiast dostał zwrotną odpowiedź.

"Dziękuję za info" 

W pierwszej kolejności chciała się spotkać z Izą gdzieś na mieście jednak porzuciła ten pomysł. Nie miała pojęcia jak ta może się zachować, a nie chciała wzbudzać sensacji. Dlatego też zadzwoniła do krawcowej podając swój adres zaprosiła do siebie na godzinę dziesiątą. 
- Witaj kochana, pięknie wyglądasz - zaczęła Izabela niczego nie świadoma - wróciłaś na stałe? Stęskniłaś się za starymi przyjaciółkami? - dopytywała. 
- Tak wróciłam na dobre. I może się stęskniłam, ale nie to jest powodem naszego spotkania - usłyszała w odpowiedzi, kiedy Ula postawiła dwie filiżanki na stoliku, samej siadając na przeciwko gościa. 
- To o czym chciałaś rozmawiać - mówiła z dużą niepewnością w głosie kobieta. 
- Chce dowiedzieć się czegoś o Marku i jego życiu przez ten czas jak mnie tu nie było - zaczęła Ula dość podchwytliwie. W pierwszej kolejności chciała zobaczyć co powie jej główna krawcowa i skonfrontować to z tym co mówił Maciek. 
- Niewiele mi wiadomo na ten temat. Z całą pewnością wciąż chodzą razem z Olszańskim po klubach, ale nie przyprowadza żadnej do biura. 
- A co Pauliną nadal pracuje w firmie? - dopytywała Cieplak. 
- Nie ona po tym jak zostawiła Marka oraz została spłacona przez Krzysztofa wyjechała do Włoch. 
- A co z Klaudią? - ciągnęła dalej Ula.
- Czemu tak dopytujesz się o Marka, czyżbyś nadal go kochała? Myślałam, że przez te sześć lat wywiał ci z głowy. 
- Tak po prostu, jestem ciekawa. Czy wziął sobie do serca nasze rozmowy - odparła. 
- Chyba nie do końca - rzekła.
- Nie? - udała zdziwienie a po chwili przeszła do sedna sprawy i wyłożyła karty na stół - z tego co mi wiadomo to mijasz się z prawdą teraz, ale i sześć lat temu również minęłaś się z nią i to dość bardzo. 
- Czy ty chcesz powiedzieć, że to wszystko jest nie prawdą? 
- Dokładnie tak. Rozmawiałam z kimś innym na ten temat. 
- Jemu wierzysz, a nie własnej przyjaciółce? - mówiła w oburzeniem Izabela. 
- Nie przypominam sobie abym wspominała coś o Marku. Ale tak masz rację nie wierzę w twoje słowa, już nie. I nie nazywaj się moją przyjaciółką, bo nią nie jesteś. Jak pamiętam co wiecznie oczerniałaś Marka w moich oczach. Wtrącałaś się. Zastanawiam się jaki miałaś w tym cel. Nie wiem co chciałaś w ten sposób osiągnąć. A może ty tak po prostu mi zazdrościłaś, że zainteresował się mną. Jakoś dziwnie nie odradzałaś mi Piotra, za to usilnie starałaś się nas ze sobą połączyć. 
- Chciałam dla ciebie dobrze - wydukała krawcowa i po chwili dodała - nie tylko ja ci go odradzałam, ale i pozostałe dziewczyny - w ten sposób próbowała się bronić.
- Ciekawe co mówisz, bo jakoś żadna z nich nie mówiła mi kto z kim zerwał, co robiła Klaudia w jego gabinecie z wyjątkiem ciebie samej. 
- Wiem co widziałam - odburknęła.
- Nie zamierzam tego dłużej słuchać. To koniec naszej znajomości, nie potrzebuję takich doradców - rzekła - a teraz opuść moje mieszkanie. 
Izabela z obrażoną miną wyszła od Uli nawet nie mówiąc do widzenia. Niespełna godzinę po rozmowie z już byłą przyjaciółką jechała do Rysiowa. Z początku miała jechać komunikacją miejską lecz prezenty dla rodziny spowodowały, że zwróciła się o pomoc do przyjaciela. Poprzedniego dnia wieczorem zadzwoniła do Maćka z prośbą o pomoc ten nie widział powodu do odmowy. Umówili się na godzinę dwunastą. Uznała iż dwie godziny jej wystarczą aby rozmówić się z główną krawcową w firmie. A można by też nazwać największą, główną firmową plotkarą. Wierzyła słowom Maćka, ale chciała jeszcze skonfrontować swoją wiedzę z tym co może jej powiedzieć Ala. 
Pojawienie się jej w rodzinnym domu sprawiło wielką radość i mnóstwo wzruszeń. 
- Córcia czemu nic nie powiedziała, że przylecisz w odwiedziny przygotowali byśmy coś - mówił wzruszony Józef. 
- Nic nie mówiłam, bo to miała być niespodzianka, ale to nie jedyna - rzekła i widząc pytające miny najbliższych pospieszyła z wyjaśnieniami - wróciłam na stałe do Polski. Ale nie chcąc wam sprawiać kłopotu zamieszkam w Warszawie. Jeszcze przed moim przylotem kupiłam mieszkanie. 
- Żadnego problemu byś nie robiła dziecko, jednak szanuję twoją decyzję. Ale najważniejsze, że wróciłaś już nie będzie takiej wielkiej tęsknoty, bo jesteś tu na miejscu - mówił senior Cieplak. 
- Też tak myślę. Mnie samą bardzo dokuczała ta rozłąka, komunikatory nigdy nie dadzą tego co spotkanie w realny świecie - mówiła Ula, po czym zwróciła się do Alicji - chciałam z tobą porozmawiać, ale może dopiero wieczorem jak już będzie spokojnie. 
- Oczywiście. Po kolacji jeśli chcesz usiądziemy w twoim dawnym pokoiku z kawą i poplotkujemy - ostatnim czasy Ula dość mocno nie lubiła słowo plotkowanie. 
- Czy to oznacza, że zostaniesz Ula do niedzieli? - zapytała jej siostra. 
- A nawet do poniedziałku jeśli się zgodzicie - odparła.
- Nawet nie musisz pytać, to w końcu twój rodzinny dom - usłyszała od ojca. 
Nastał wieczór i obie panie usiadły w niewielkim pokoiku z filiżankami kawy. 
- To o czym chciałaś porozmawiać, bo jak się domyślam nie chodzi o rodzinę i dom - zwróciła się do Uli Alicja kiedy już usiadły. 
- Masz rację nie chodzi o nich. Chciałam porozmawiać o Marku - zaczęła Ula.
- O Marku? - dopytywała Ala a Cieplak tylko skinęła głową potwierdzając - czemu o niego pytasz? Czy coś się stało? 
- Widzisz - zaczęła Ula - wszystko zaczęło się przylotu do Norwegii Maćka. Tego dnia dość mocno się pokłóciliśmy. Przywiózł również list od Marka, gdzie ten pisze o rozstaniu z Pauliną. Ale od Izy słyszałam, że to Febo zerwała zaręczyny. Również od Izy dowiedziałam się, że gdy ja byłam na Mazurach to Marek spotykał się z Klaudią i nawet nie krył się z tym. Natomiast Maciek mówi całkiem co innego niż ona. Rozmawiałam z Izą dzisiaj przedpołudniem z początku zapierała się, że tak właśnie jest. Czy ty możesz mi powiedzieć coś więcej? 
- Ula to nie panna Febo zerwała zaręczyny tylko Marek i było to w dniu tego nieszczęsnego zarządu co wszystko wyszło na jaw. O spotkaniu z modelką wiem tylko, że to było ich zwykłe spotkanie i zwykłe pożegnanie, bo ta wylatywała do Mediolanu. Wiele razy widziałam dowody jak Marek się zmienił, zmienił na lepsze. Z dniem kiedy odeszłaś z firmy on przykłada się jak może aby nie zepsuć tego co wypracowałaś. Kilka a może i kilkanaście razy prosił między innymi mnie o twój adres albo chociażby numer telefonu. Wiem, że Krzysztof spłacił już oboje Febo i ci wyjechali do Włoch - mówiła Milewska - Ula skoro już wróciłaś to może powinnaś się spotkać z Markiem i wyjaśnić te wszystkie nieporozumienia - zasugerowała kobieta. 
- Już jesteśmy umówieni na wtorek - odpowiedziała Ula. 
Weekend Uli minął w bardzo radosnej, rodzinnej atmosferze. Było wiele wspomnień tych radosnych jak i tych nieco smutnych. Za to te kilka dni dla Marka było istną udręką. Najchętniej to pojechałby do Rysiowa aby się spotkać, ale obiecał, że spotkają się dopiero we wtorek. Nie chciał robić niczego wbrew jej. 
Przez ten czas próbował sobie przypomnieć o co chodzi z tą konkretną datą. Aż wreszcie uzmysłowił sobie o co chodzi i uśmiechnął się sam do siebie.

Wreszcie nastał dzień. Dzień, który miał okazać się przełomowym dniem dla nich obojga. Stała nad brzegiem Wisły czekając na przybicie Marka. 
CDN...