sobota, 29 stycznia 2022

ZMIANY część IV

 Ula była pod wrażeniem tego co mówił Marek. Rzadko zdarza się aby młody mężczyzna tak wypowiadał się o dzieciach. 
- Ja tu gadam, a ty chyba chciałaś mnie o coś zapytać - zreflektował się Dobrzański. 
- A tak. Chciałam zapytać o jeden adres, mianowicie chodzi mi o ulicę Lwowską dwanaście. Jest tak siedziba jednej z firm - Marek zrobił oczy wielkości pięciozłotówki i po chwili rzekł. 
- Wiem, gdzie to jest. A jeśli chodzi o tę firmę to myślę, że również mogę ci pomóc. 
- To wspaniale - odparła Cieplak. Trochę to wyglądało dziwnie, że ona nie łączyła nazwiska Marka z nazwą firmy. A mogłoby się wydawać to dość oczywiste.
- W takim razie zapraszam - wskazał ręką w kierunku swojego auta - miałem już dzisiaj po prawdzie nie wracać do firmy, ale okazało się iż zapomniałem dokumentów - skłamał. Ciekawiło go co było powodem i kiedy tylko wsiedli młody Dobrzański włączając się do ruchu zapytał - co takiego pokierowało tu twoje kroki. 
- Znalazłam ogłoszenie o pracy w jednej z gazet na stanowisko asystentki - odparła i niemalże natychmiast dopytała - a czy przypadkiem to nie twoja firma? - Marek odwrócił głowę w stronę Cieplak i uśmiechnął się.
- Mojego ojca to on wraz z przyjacielem założyli firmę. Ale na dzień dzisiejszy to ja jestem prezesem firmy. Tato już nie czuje się na tyle silny aby dalej zajmować się firmą - mówił - o już jesteśmy na miejscu - zaparkował na parkingi należącym do firmy - mam dla ciebie świetną wiadomość. To stanowisko miało być dla mojej asystentki. 
- A to już nieaktualne - rzekła ze smutkiem w głosie.
- Tak już nieaktualne, bo właśnie sądzę iż znalazłem odpowiednią kandydatkę - Cieplak zrobiła wielkie oczy - no chodź pójdziemy do Seby to nasz kadrowy a jednocześnie mój przyjaciel - mówił z uśmiechem na ustach. Ula nie odzywając się więcej podążyła za mężczyzną. Zaraz po wejściu Marek przedstawił ją ochroniarzowi i już bez przeszkód dotarli na piąte piętro. 
Jeszcze zanim wysiedli z windy dało się usłyszeć podniesione głosy. A kiedy tejże windy się rozsunęły oboje ujrzeli Paulinę i to jak darła się na dziewczynę stojącą za ladą recepcyjną. 
- Możesz mi powiedzieć czemu tak się wydzierasz? - przerwał jej Marek.
- A co ci do tego? Nie jesteśmy już razem więc nie muszę się spowiadać, no chyba że księdzu - rzuciła wyniosłym tonem. 
- To fakt nie jesteśmy już parą, ale przypominam ci, gdzie jesteś. A to w tym przypadku już moja sprawa - odparł i dodał - więc.
- Ta idiotka nie chce dać mi klucza do biura Aleks - wysyczała przez zęby.
- Po pierwsze to jest Ania a nie jakaś tam idiotka. Po drugie zgodnie z polityką firmy nie możesz dostać klucza do gabinetu swojego brata. Bo jak sama nazwa mówi to jest jego biuro a nie twoje - mówił spokojnym głosem Dobrzański, po czym zwrócił się do Ani - Aniu czy Aleks coś wspominał czy jeszcze dzisiaj wróci do firmy? Wiem, że miał jakieś sprawy na mieście - kobieta pokiwała przecząco głową - dziękuję ci. W takim razie moja droga musisz przyjść jak twój brat będzie. Zadzwoń i dowiedz się kiedy będzie. Wówczas możesz na niego poczekać tu w recepcji albo w bufecie. Ewentualnie wrócić do domu i tam się z nim spotkać - rzekł do byłej dziewczyny. Po czym odwrócił się w stronę Uli Cieplak i rzekł.
- Chodźmy Ula, Sebastian zapewne jest u siebie. 
- Cześć Seba, jak tam spokój w firmie?  - zapytał przyjaciela. 
- Tak - odparł - ale ty chyba nie w tej sprawie -  dodał. 
- A tak. Przedstawiam ci panią Urszulę Cieplak. Proszę cię abyś napisał umowę o pracę na stanowisku asystentki prezesa. A co za tym idzie usuń ogłoszenie z internetu. Ula zostawiam cię w dobrych rękach.  Ja idę do siebie, jak już wszystko tu załatwicie to przyjdź do mnie - Cieplak skinęła głową na tak. 
Olszański chwycił do ręki teczkę, którą podała mu Ula.
- Pozwolisz, że zapoznam się z tym co przyniosłaś.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała. Przez krótką chwilę zapanowała kompletna cisza, przerywana tylko tykaniem zegara wiszącego na ścianie. 
- W porządku, ale powiedz mi dlaczego chcesz zaczynać od stanowiska jakby nie było dość poniżej swoich kwalifikacji. Z tego co wyczytałem to spokojnie mogłabyś aspirować na wyższe stanowisko - mówił kadrowy po zapoznaniu się z dokumentacją przyniesioną przez Cieplak. 
- Może i bym mogła. Ale wolę zaczynać od najniższego szczebla - usłyszał w odpowiedzi. Więcej nie pytał. Zredagował umowę i tylko kiedy doszedł do punktu z kwotą chwycił słuchawkę telefonu i po chwili pytał.
- Ile mam wpisać? - w odpowiedzi usłyszał kwotę czterech i pół tysiąca oraz premię uznaniową  w wysokości tysiąca złotych. 
- A dodatkowo możesz wpisać tylko jeden miesiąc okresu próbnego - dodał i się rozłączyli. 
Po kolejnych kilku minutach Olszański podał dokument Cieplak i rzekł. 
- Sprawdź czy wszystko się zgadza - Ula zatopiła się w lekturze i nagle przystanęła przy punkcie z informacją o dochodach. 
- Przepraszam, ale to chyba zbyt wysoka kwota.
- Nic z tych rzeczy. Na tym stanowisku są takie dochody a dodatkowym atutem jest pani wykształcenie i te wszystkie certyfikaty - odpowiedział. Ula więcej nie pytała a jedynie podpisała umowę i już kierowała swoje kroki wraz z Sebastianem do gabinetu Marka. 
- Już jesteśmy - usłyszał głos przyjaciela, który stał w drzwiach wraz z Ulą. 
- Podpisałaś? - zapytał jak tylko ta dwójka weszła do gabinetu i zamknęli za sobą drzwi. Ula skinęła głową potwierdzająco, a kadrowy podał mu pismo do tego aby i on je podpisał. Chwycił swoje pióro i również złożył podpis po czym zwrócił się swojej nowej asystentki - witaj na pokładzie - chciał jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał jej kadrowy. 
- To ja się już pożegnam. Mam jeszcze coś do załatwienia. 
- Dzięki Seba. Wieczorem się do ciebie odezwę - Olszański pożegnał się i już go nie było. 
- Dzisiaj nie będę cię Ula zatrzymywał. Pracę zaczniesz po jutra. Proszę przyjdź na godzinę ósmą. Jutro zapewne poznasz również moją sekretarkę i jednocześnie dziewczynę Sebastiana. Bo dziś już jej nie ma. Zawsze kiedy wie, że ja nie wrócę już do firmy ona również opuszcza swoje stanowisko pracy. Jutro też zapoznam cię ze wszystkimi obowiązkami - wyjaśnił prezes. 

Dwie godziny później Marek opowiadał co udało mu się załatwić w związku z Pauliną. O jej zachowaniu w firmie.
- Mówię wam zachowywała się jak jakaś przekupa z bazaru. Że krzyczała to delikatnie mówiąc. Uparcie chciała otrzymać klucz do gabinetu Aleksa. Coś mi mówi, że tam mogą być dodatkowe dowody przeciwko jednemu jak i drugiemu. I jak nic ona chciała je zdobyć, z zwłaszcza te obciążające ją samą. 
- Możliwe, że tak właśnie było - rzekł senior Dobrzański. 
- Mam również inną wiadomość - mówił dość tajemniczo, a widząc miny swoich rodziców postanowił nie trzymać ich w niepewności o pospieszył z wyjaśnieniem - jak zapewne wiecie, że od jakiegoś czasu poszukiwałem asystentki. I właśnie dzisiaj ją znalazłem, a raczej to ona znalazła mnie. Powiem więcej, ty mamo możesz ją znać, chociaż nie wiem czy pamiętasz - mówił - kiedy po wyjściu od tego detektywa podszedłem do auta kiedy jakaś kobieta mnie zatrzymała i prosiła o pomoc w znalezieniu Lwowskiej. Poznałem ją niemalże od razu. To Ula Cieplak, znalazła nasze ogłoszenie w prasie i postanowiła przyjechać na rozmowę. 
- Czy ty synku mówisz o tej młodej kobiecie, która bardzo udzielała się jako wolontariuszka w fundacji? - dopytywała Helena tak jakby chciała się upewnić czy Marek mówi o tej samej osobie.
- Dokładnie tak mamo - odpowiedział - zaproponowałem jej podwiezienie i wraz z Ulą poszedłem do Seby, gdzie Ula dostała do podpisu umowę. Od jutra zacznie pracować, mam tylko nadzieję, że dogada się z Violettą - mówił.
- Myślę, że sobie poradzi. Doskonale pamiętam jak potrafiła z wielkim zaangażowaniem poświęcać się pomocy w fundacji. Zawsze można było na niej polegać, nigdy nie zawiodła. Sądzę synku, że to będzie bardzo owocna współpraca. 
- Nie znam tej pani Urszuli osobiście, a jedynie z opowiadań mamy - odezwał się milczący Krzysztof - ale zastanawiam się po jakie licho wciąż trzymasz tę pożal się Boże sekretarkę. Z tej kobiety nie masz kompletnie pożytku. Ona nawet nie potrafi odebrać telefonu, wiecznie się spóźnia, często wychodzi z firmy dużo wcześniej niż inni. 
- Masz rację tato, ale w obecnej sytuacji nie chcę jej na razie zwalniać. Ona może wiele wiedzieć i możliwe, że pomóc. A jeśli ją wywalę, może nie być taka chętna do współpracy - wyjaśnił ojcu powody jakimi się kieruje.
Marek w rodzinnym domu spędził całe popołudnie i dopiero późnym wieczorem wrócił do siebie. Był tak zmęczony po całym dniu, że zamiast zadzwonić do przyjaciela wysłał mu tylko wiadomość.

"Przepraszam. Pogadamy jutro w firmie. Jestem padnięty"

W wiadomości zwrotnej przeczytał.

"Spoko"

W tym samym czasie kiedy młody Dobrzański relacjonował wydarzenia tego dnia również kilkadziesiąt kilometrów dalej rozmawiano. 
- Znalazłam nową pracę - mówiła pełna radości Ula tuż po przekroczeniu progu. Cała rodzina cieszyła się z tego. 
- Wiedziałem córcia, że szybko znajdziesz coś nowego - usłyszała ojca.
-Ulcia, a co to za praca? - dopytywała mała Beatka. Dziewczynkę ciekawiło to, gdyż Ula zawsze czytała jej bajki na dobranoc. A w ostatnim czasie nie zawsze miała na to czas albo siły. 
- Będę asystentką prezesa firmy, w której szyje się ekskluzywne stroje dla bardzo bogatych ludzi - odpowiedziała i pokazała ojcu umowę. 
- Rany te kwoty są astronomiczne - mówił będąc pod wpływem szoku. A przynajmniej tak to wyglądało 
- Może i tak - padło z ust Uli i zaraz dodała - dzięki temu nasze życie polepszy się. Może w końcu uda się uzbierać na remont całego domu. Chociażby raz w miesiącu coś zrobić - snuła plany. 
- A ja bym chciała jakąś nową zabawkę - dodała mała Beatka. 
- Spokojnie kochanie z całą pewnością starczy nie tylko na nową zabawkę , ale i na nowe ubrania oraz na remont - wyjaśniła Ula. 
Takie zapewnienia radowały serce siostrzyczki, ale i pozostałych domowników. 
Tę sielankową atmosferę przerwało pukanie. Jasiek podniósł się z krzesła aby zobaczy kogo tam niesie. A po chwili rzekł.
- Ula do ciebie - a za moment za plecami brata wyrósł jak spod ziemi nie kto inny jak Piotr Sosnowski. 
- Dzień dobry - przywitał się ogólnie utartą regułką. W odpowiedzi usłyszał tylko glos  Cieplaka seniora - Ula czy możemy porozmawiać? - zwrócił się już bezpośrednio do niej samej. 
Panna Cieplak wstała od stołu i zaprosiła gościa do swojego pokoju.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - rzekła do Piotra.
- O nas - usłyszała, aż się zaśmiała - to nie jest zabawne.
- To jest więcej niż zabawne. Przypominam ci, że nas już nie ma i obiecuję, że nie będzie. 
- Kochanie nie mów tak - roześmiała się słysząc taki zwrot. 
- Nie jestem twoim kochaniem. Mało tego sądzę iż nigdy nim nie byłam. Dla ciebie liczą się pieniądze. A jak zapewne wiesz, a raczej pamiętasz to ja zwolniłam się - zakomunikowała Cieplak.
- To nie do końca tak jest - rzekł.
- Nie? A to ciekawe jak jest?  - jednak Sosnowski nie umiał jasno i zrozumiale wyjaśnić co ma na myśli.
CDN...

piątek, 21 stycznia 2022

ZMIANY część III

 W poniedziałek od niemalże południa już cała firma huczała od plotek i różnego rodzaju domysłów co się stało. Dlaczego ta dwójka się rozstała? Jedni mówili, że to za namową ojca Marka. Niektórzy uważali iż senior Dobrzański nie przepadał za dziewczyną swojego syna, jednocześnie przyrodnią córką. Inni snuli jeszcze bardziej lub mniej wymyślne historie. A wszystko zaczęło się od tego jak sekretarka Marka usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn.
- Jak ci minął weekend przyjacielu? - dopytywał Sebastian Olszański kadrowy.
- W miarę spokojnie poza niedzielą - odpowiedział mu prezes. Widząc pytająca minę przyjaciela pospieszył z wyjaśnieniem - w niedzielę po obiedzie u rodziców rozstałem się z Pauliną. 
- Ale jak to? - padło.
Tej rozmowie przez niedomknięte drzwi przysłuchiwała się właśnie sekretarka, która dodając coś od siebie rozniosła wici po całej firmie o rozstaniu Febo z Dobrzańskim. Wystarczyło jej tylko, że usłyszała o rozstaniu i już latała po korytarzach i innych gabinetach. Nie słuchała więcej, uznając za nieważne. 
- Od dawna nam się nie układało. Wiecznie robiła mi awantury o wszystko i o nic. Uważała iż ją zdradzam. A prawda jest taka, że to ona mnie zdradziła i nawet nie domyślasz się z kim. 
- Z Lwem Korzyńskim? - wszedł mu w słowo Sebastian. Marek tylko pokiwał przecząco głową i rozwiał domysły przyjaciela.
- Z Arturem. Ale żeby tego było mało to wiem skąd Aleks wiedział o wszystkich moich poczynaniach w firmie. Sama siostrunia mu donosiła o wszystkim. 
- Ale z Arturem? Sądziłem, że Lew zawrócił jej w głowie - mówił z lekkim niedowierzaniem Olszański kręcąc przy tym głową. 
- Jak to Lew, przecież oni widzieli się może ze dwa razy. I to za każdym razem ja też byłem? - pytał zdziwiony Dobrzański. 
- Wiem od Violetty, że ten Ruski chciał zdobyć prywatny numer telefonu. W tym celu nawet czekał na Violkę przed firmą - wyjaśnił mu kadrowy. Marek zdawał się być w szoku. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Czyżby spotkania z Arturem to tylko taki niewielki wierzchołek przed tym co może się jeszcze wydać w związku z jego byłą dziewczyną. Koniecznie musi się dowiedzieć czy panna Kubasińska dała komukolwiek prywatny numer Pauliny. A jeśli tak to komu. Chciał wezwać do siebie swoją sekretarkę lecz tej nie było. Chwycił za telefon i wybrał jej prywatny numer. 
- Violetta, gdzie ty się do cholery podziewasz? Nie wiedziałem aby zmieniły się godziny przerwy obiadowej - mówił wściekły na kobietę.
- Ja ją w końcu zwolnię. Nie mam do niej już siły - zwrócił się do kumpla - ja rozumiem, że jest twoją dziewczyną, ale to nie zwalnia jej z wykonywania swoich obowiązków. Kadrowy nie odezwał się ani słowem w obronie swojej dziewczyny. Sam wiele razy ją ostrzegał. Lecz jak widać ta nic sobie z tego nie robiła. A on sam nie zamierzał ryzykować swojej posady ani tym bardziej przyjaźni dla kogoś takiego jak Kubasińska. Już kilka razy nawet zastanawiał się nad rozstaniem z tą postrzeloną kobietą. 
Po kilku minutach obaj panowie usłyszeli pukanie do drzwi i ujrzeli wsuwającą się głowę sekretarki.
- No jestem. I o co taki hałas, byłam po cos do picia - mówiła oburzona kobieta. 
- Po pierwsze nie tym tonem. A po drugie urywają się telefony, bo nie ma kto ich odbierać. Co ja mam to robić za ciebie? 
- Jak nienawidzi to zadzwoni drugi raz - odparła. Obaj spojrzeli na Violettę, która przekręciła kolejne powiedzenie. 
- Nie przeginaj. Moja cierpliwość w końcu się skończy a co za tym idzie skończy się nasza współpraca - Kubasińska spuściła z tonu, wiedziała, że może wiele stracić. I nikt jej nie pomoże - telefony to jedno, a druga sprawa to mam do ciebie pytanie i zastanów się dobrze nad odpowiedzią. Dawałaś komukolwiek prywatny numer Pauliny? - celowo użył słowa komukolwiek aby nie sugerować, że może cokolwiek wiedzieć. Violetta przez moment milczała, tak jakby faktycznie zastanawiała się nad odpowiedzią. A raczej rozważała, która wersja może być dla niej samej korzystna. 
- Czekam - ponaglił ją prezes. 
- Dałam go Lwu Korzyńskiemu - wydukała - no, ale Marek on  prosił mnie o ten numer, bo podobno nie mógł się z żadnym z was skontaktować - próbowała jakoś się wybielić. 
- Wyjdź - rzucił do sekretarki wściekły.
Z Olszańskim zamienili jeszcze kilka zdań i każdy wziął się za swoje obowiązki. Chociaż Marek nie bardzo mógł się skupić nad co miał do zrobienia. Zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Paulina nie spotkała się z Lwem i również jemu nie wygadała jakiś tajemnic związanych z firmą.  Nawet przez myśl mu przeszło, że to zagrożenie zerwaniem umowy między Febo&Dobrzański a firmą Korzyńskiego to efekt spotkania tej dwójki. Te jego rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości, kiedy ją otworzył oniemiał.


A pod zdjęciem przeczytał.
" Tak wieczory spędza Twoja ukochana" - zastanawiał się od kogo ta wiadomość. Próbował  się dodzwonić, ale w komunikacie słyszał, że nie ma takiego numeru. 
Chwycił telefon w rękę i poszedł do pokoju informatyków. 
- Cześć Paweł - przywitał się z siedzącym tam mężczyzną - mam takie pytanie czy jesteś w stanie sprawdzić mi numer telefonu? 
- No nie do końca - usłyszał w odpowiedzi jednak mężczyzna pospieszył z wyjaśnieniem - mogę sprawdzić na specjalnej stronie do kogo należy, ale to baza danych zazwyczaj jakiś firm a nie osób prywatnych. Dodatkowo mogę sprawdzić czy ten numer nie widnieje w naszej bazie.
- To zrób to - informatyk nie zwlekając ani minuty dłużej wziął się za to o co został poproszony. Po dosłownie kilku minutach Marek usłyszał. 
- To numer z bramki esemesowej. Ale możemy sprawdzić czy nie został wysłany, z któregoś komputera w firmie - wyjaśnił i już sprawdzał. Lecz i tym razem rezultat był żaden. 
Marek wrócił do gabinetu z nietęgą miną było widać, że jest zły a nawet wściekły. Już nie chodziło o to, że Paulina go zdradzała, ale na siebie samego. Jak mógł nie zauważyć, że coś jest nie tak. Że panna Febo oszukuje go. Po namyśle uznał, że co go to może już teraz obchodzić  co robi Paulina, w końcu się rozstali. Jedynie obawiał się czy ta nie wyniosła jakiś informacji poza firmę. Jeszcze był w stanie znieść, to że o wszystkim mówiła bratu, ale nie jeśli komuś więcej. Był pewny, że tak tego nie zostawi i dowie się. Postanowił w tym celu wynająć prywatnego detektywa, któremu może uda się to sprawdzić. A kiedy będzie miał już dowody w ręku odda sprawę do sądu.  W obecnej sytuacji cieszył się,  że rozstał się z tą kobietą. Włączył komputer i zaczął przeglądać strony z biurami detektywistycznymi. Wreszcie znalazł ofertę jednego z takich biur. Według komentarzy było to jedno z najlepszych biur w stolicy jednocześnie dość drogie. Chwycił za telefon i już wystukiwał ciąg liczby odczekał kilka sekund kiedy usłyszał kobiecy głos. Przedstawił się po czym wyłuszczył z czym dzwoni. 
- Panie Marku mogę umówić pana z jednym z naszych detektywów na dzień jutrzejszy na godzinę...- usłyszał jak kobieta coś kilka na klawiaturze - na godzinę dwunastą trzydzieści. Czy taka godzina będzie odpowiednia?
- Jak najbardziej będzie bardzo dobra. Dziękuję pani i życzę miłego dnia -  odpowiedział. 

Przed wyjściem na spotkanie poszedł jeszcze do gabinetu przyjaciela. 
- Seba ja wychodzę z firmy i nie wiem dokładnie za ile wrócę. Prosiłbym cię abyś przypilnował mi firmy. Muszę załatwić ważną sprawę. Nie chcę mówić nic więcej na razie aby nie zapeszyć. Mam tylko nadzieję, że wszystko się uda. 
- Spokojnie, idź i załatwiaj co musisz. Ja się tu wszystkim zajmę. 
- Dzięki stary. 
Kilkanaście minut później już siedział w biurze detektywistycznym i rozmawiał panem Piotrem jednym z detektywów pracujących w tej agencji. 
- Proszę powiedzieć co pana do mnie sprowadza panie Marku. Od naszej pani Dorotki wiem, że chodzi o sprawdzenie jakieś pani - zaczął mężczyzna. 
- Dokładnie tak chodzi mi o nijaką Paulinę Febo. To moja już była dziewczyna. Okazało się, że jest mi niewierna. Ale to najmniej ważne. Chodzi o to aby móc udowodnić jej, że działa lub też działała na nie korzyść firmy. Paulina jest jednym z trzech współwłaścicieli. Pozostała dwójka to ja oraz jej brat Aleks Febo, którego też można sprawdzić pod tym samym kątem. Podejrzewam, że jedno jak i drugie nie jest uczciwe pod tym względem. O tym, że mnie zdradziła mam dowody w postaci zdjęć - wyjął telefon z zewnętrznej kieszeni marynarki i pokazał zdjęcia te z fotografem oraz to ostatnie z Korzyńskim - podejrzewam, że jednemu z nich wyjawiła jakieś tajemnice firmowe. 
- Skąd takie przypuszczenia? - dopytywał detektyw. Widząc zdziwioną minę Dobrzańskiego na tego typu pytanie pospieszył z wyjaśnieniem - dopytuję tak ze względu na to, że na żadnym ze zdjęć nie widać aby coś takiego miało miejsce. 
- Ten pierwszy to fotograf, który współpracuje między innymi z naszą firmą podczas pokazów kolekcji. Ten drugi to jeden z naszych kontrahentów, z którym współpracujemy od niedawna. I z tym drugim z początku współpraca układała się pomyślnie lecz ostatnio coś jest nie tak - Marek wszystko wyjaśniał a detektyw notował. 
- W porządku już wiem co wiedzieć powinienem. Bardzo proszę dać mi teraz działać. Odezwę się jak tylko będę miał jakieś dowody - wyjaśnił Markowi jakie będą teraz jego poczynania. 
Po wyjściu od detektywa poczuł się lepiej. Miał dziwne wrażenie, że to spotkanie będzie miało bardzo przełomowe konsekwencje. Wierzył, że tak będzie.  Spojrzał na zegarek na przegubie ręki, który wskazywał kwadrans przed czternastą, postanowił nie wracać jeszcze do firmy a pojechać do rodziców. Obiecał ojcu informować ich o wszelkich krokach jakie poczynał w tej sprawie. Krzysztof tak samo jak Marek podejrzewał Paulinę o działanie na nie korzyść firmy. Tylko Helena mimo złości na niedoszłą synową o romans z innym nie do końca wierzyła w całą resztę.  Dochodził już do swojego auta kiedy usłyszał czyjś głos.
- Przepraszam pana - junior odwrócił się w stronę skąd dobiegał głos. 
- Tak? - odparł pytaniem i nagle zamarł wyglądał tak jakby zobaczył ducha - Ula, Ula Cieplak? - wydukał.
- Tak, tak się nazywam. A skąd pan zna moje imię i nazwisko? - teraz to ona pytała ze zdziwieniem w głosie. 
- Nie poznajesz mnie. Marek Dobrzański studiowaliśmy na tej samej uczelni tylko ja rok wyżej - wyjaśnił. Cieplak próbowała sobie przypomnieć tego niesamowicie przyzwoitego mężczyznę. Ten widząc, że nie za bardzo może sobie przypomnieć pospieszył z wyjaśnieniem - byłaś wolontariuszką w fundacji mojej mamy Heleny Dobrzańskiej. Ja zazwyczaj pomagałem podczas różnych festynów. Widać było, że coś zaczyna świtać w głowie Uli. 
- A tak przypominam sobie pana. Jednego razu był pan nawet przebrany za klauna. 


-Nie pan tylko Marek. I masz rację kilka razy przebierałem się w taki strój. Czego się nie robi dla tych małych urwisów. Mnie krzywda się nie dzieje, a oni mają odrobinę radości w tym swoim pełnym złych przeżyć życiu - mówił Dobrzański.
CDN...

piątek, 14 stycznia 2022

ZMIANY część II

 Piotr przez te parę dni nie przyjeżdżał a jedynie może ze dwa razy zadzwonił. Rozmowy te jednak nie kleiły się. Sosnowski wydawał się być złym na swoją dziewczynę, że ta rzuciła pracę. Co skutkowało tym, że Piotr musiał wziąć dodatkowe dyżury. 
- Piotr czy ty czasem nie przesadzasz? My tylko jesteśmy parą, ale każde z nas mieszka osobno - mówiła. 
- Ale teraz aby gdzieś pójść możemy zapomnieć, bo z jednej pensji to raczej trudno - mówił z wyrzutem w głosie. 
- Przecież my i tak nigdzie nie wychodzimy. Nie wliczając tych wszystkich spacerów po parku, ale to nic nie kosztuje - odparła. Była zła na Sosnowskiego, zamiast ją wspierać ten dodatkowo jeszcze próbował wywierać na niej presje i obwiniać.  

W tym samym czasie kiedy Ula Cieplak podejmowała decyzje o radykalnych zmianach w swoim życiu inni zmagali się z własnymi problemami. Ci inni to mieszkańcy Warszawy. Na ulicy Lwowskiej znajdowała się jedna ze znanych firm modowych w kraju i zagranicą. Szczególnie znana na południu i zachodzie Europy. To Febo&Dobrzański Fashion. Założona jakieś dwie dekady temu przez dwóch przyjaciół jeden był Włochem a drugi jest Polakiem. Z początku planowano aby cała firma była we Włoszech, lecz późniejsze wydarzenie spowodowało przeniesienie  do Polski. To śmierć wspólnika i jego małżonki było tego przyczyną. Jedynymi spadkobiercami pozostały dzieci Aleks i Paulina Febo. Jednak z racji ich małoletniego wieku ktoś musiał sprawować nad nimi opiekę oraz zarządzać majątkiem. Tak rodzina Dobrzańskich powiększyła się o dwójkę małych dzieci. Aleks był najstarszy z całej trójki, Marek rodzony syn Dobrzańskich jest młodszym od przyrodniego brata o dwa lata, a Paulina siostra Aleksa najmłodsza. Kiedy każde z nich kończyło szkołę zaczynało pracę w firmie, na stanowiskach stosownych do wykształcenia. Aleks został dyrektorem finansowym, Marek do spraw promocji. Paulina natomiast piastować miała stanowisko public relations. Od początku nie umieli ze sobą znaleźć wspólnego języka Febo trzymali się razem a Marek osobno. Niby wszystko wydawać się mogło w porządku, ale to tylko na zewnątrz dla otoczenia. To z czasem zaczęło dość mocno odbijać się na wizerunku firmy. Aleks z każdym rokiem stawał się coraz bardziej kreatywny w wymyślaniu intryg i knuciu przeciwko Markowi. Pomagała mu w tym jego siostra. 
Marek od czasów studiów zaczął umawiać się z Pauliną. Seniorzy przyklaskiwali temu związkowi. 
- To cudownie synku - mawiała Helena - tworzycie taką piękną parę. 


- Mama ma rację - popierał na początku żonę senior Dobrzański. Lecz z czasem przejrzał na oczy tak samo jak i jego syn. 
Za to sama Paulina wiedząc, że ma po swojej stronie Helenę często próbowała nastawiać ją przeciwko synowi. I poniekąd jej się to udało. 
Za to Aleks dzięki temu, że siostra jest w związku z Markiem doskonale wiedział o jego poczynaniach i przedsięwziętych działaniach wobec firmy. Ta donosiła bratu dosłownie o wszystkim o czym tylko usłyszała albo junior sam jej powiedział. Jednak czarę goryczy przelał fakt, że panna Febo dopuściła się zdrady i wdała w romans ze znanym fotografem Arturem.  Z początku będąc pewną, że jej chłopak nie ma żadnych dowodów wypierała się. Lecz w ostatnią niedzielę podczas rodzinnego obiadu w posiadłości seniorów Dobrzańskich Marek pokazał wszystkim coś co pozwoliło mu na zakończenie tego związku. 
- Paulino jeszcze tydzień temu wypierałaś się, mówiąc, że nie masz nic wspólnego z Arturem - mówił Marek. Febo pokiwała głową na potwierdzenie, a ten kontynuował jednocześnie wyciągając jakąś kopertę z wewnętrznej kieszeni marynarki - to ciekawe co nam powiesz na to - wyjął zdjęcie, kładąc je na stole tak aby wszyscy zgromadzeni mogli zobaczyć.


- Nie powiesz mi chyba, że to zwyczajne spotkanie dwójki znajomych - dokończył. Paulina przez chwilę milczała a następnie zaczęła. 
- To właśnie jest takie spotkanie - Marek prysną śmiechem - a co tu jest takiego dziwnego?  - dopytywała. 
- Od kiedy podczas zwykłego spotkania znajomych pije się jeden z droższych szampanów, trzymają się za ręce. A jest tak między nimi słodko, że aż można się przykleić. Nie bądź śmieszna - usłyszała. 
- Paulinko tego się po tobie nie spodziewałam - odezwała się milcząca dotychczas Helena, a jedynie przysłuchująca się tej całej wymianie  zdań. 
- To wszystko twoja wina - nagle wysyczała przez zęby Febo oskarżając o wszystko juniora Dobrzańskiego - gdybyś dbał o mnie jak należy nie musiałabym szukać pocieszenia w ramionach innego. Wiecznie siedzisz w firmie albo szlajasz się gdzieś z tym głupkiem Olszańskim - Marek zrobił oczy wielkości spodka od filiżanki i nie umiał zrozumieć tego co słyszał. On wychodził z siebie aby cała firma nie padła po machlojkach Aleksa. Owszem czasem spotkał się ze swoim przyjacielem Sebastianem Olszańskim trochę pobiegali przed pracą, nieraz poszli do klubu zagrać w squasha. Może kilka razy wieczorem pojechali na jakiegoś drinka, ale nigdy nie dopuścił się zdrady swojej dziewczyny. Faktycznie od jakiegoś czasu rozmyślał nad rozstaniem z Pauliną. Miał podejrzenia co do jej niewierności, a dopiero kiedy ktoś życzliwy przesłał mu fotki miał stuprocentową pewność co do podjętej decyzji. Uznał, że zrobi to podczas odwiedzin u jego rodziców. W pewnym sensie chciał pokazać swojej rodzicielce, że jej pupilka nie jest taka idealna jakby się mogło zdawać. Jak widać udał mu się ten plan,  bo Helena odwróciła się od panny Febo, a wcześniej mówiąc.
- Nie tak cię wychowaliśmy. Myślałam, że kochasz Marka, że stworzycie wspaniałą rodzinę. A ty okazałaś się nikczemną, podłą osobą. Z tego co mówi Marek nie tylko w miłości byłaś niewierna, ale również nie potrafiłaś dotrzymać tajemnic związanych z firmą. Mam tylko cichą nadzieję, że poza swoim bratem nikomu obcemu nie sprzedawałaś tych informacji - było słychać smutek w głosie pani Dobrzańskiej. Chociaż smutek to mało powiedziane. Helena czuła wielkie rozczarowanie zachowaniem Pauliny. A przecież była gotowa stawać po jej stronie, niejednokrotnie kłóciła się a mężem czy też Markiem z powodu Pauliny. Dopiero dzisiejszego popołudnia przejrzała na oczy. Stało się tak dzięki tym wszystkim dowodom jakie posiadał jej syn. Dobrzańska poczuła się tak jakby ktoś wbił jej nóż prosto w serce. Nie tego się spodziewała po tylu latach. 
Tego dnia po raz ostatni wrócili wspólnie do domu, który razem zamieszkiwali, a który to był całkowicie własnością Marka. Przez całą drogę milczeli, Paulina dała upust swoim emocjom dopiero jak byli na miejscu. 
- Jak mogłeś mnie tak poniżyć w oczach Heleny i Krzysztofa - krzyczała.
- Na początku nie drzyj się, a dwa sama się upokorzyłaś i poniżyłaś swoim zachowaniem. To nie ja zdradzałem tylko ty. Aleks o wszystkich moich posunięciach w firmie wiedział od ciebie. A dzięki temu mógł bez problemu knuć i uprzykrzać mi życie oraz pracę w firmie - mówił spokojnie nie miał ochoty wdawać się w dalsze rozmowy z Febo. Podszedł do jednej z dwóch szaf stojących w holu i wyjął dwie dość dużych rozmiarów walizki. Postawił je tuż przy Paulinie po czym rzekł - masz dwa kwadranse aby się spakować i wynieść z tego domu i mojego życia - odwrócił się z zamiarem udania się do kuchni. Z lodówki wyjął piwo i poszedł do sypialni. Usiadł na fotelu stojącym w rogu, otworzył butelkę przez niedomknięte drzwi słyszał jak już była dziewczyna krząta się pakując swoje rzeczy oraz jej rozmowę przez telefon. Domyślił się, że dzwoniła do swojego kochanka w pierwszej kolejności, ale coś chyba poszło nie tak, bo po chwili usłyszał słowo Aleks. Najwyraźniej poprosiła swojego brata o pomoc.  W obecnej sytuacji był pewny, że nie uniknie konfrontacji z niedoszłym szwagrem. Nie minęło wiele jak usłyszał dzwonek do drzwi, a chwilę później głos swojego przyrodniego brata. 
- Sorella co się dokładnie stało? - dopytywał Aleks po tym jak się przywitali. 
- Potem ci opowiem. A teraz proszę cię bardzo zabierz te torby i jeśli możesz zawieź do hotelu - usłyszał w odpowiedzi. 
- Nie będziesz wycierać kątów po hotelach. Zabieram cię do siebie. Możesz u mnie zamieszkać. Dom jest duży więc spokojnie się we dwójkę pomieścimy - rzekł kiedy to z sypialni wyłonił się Marek - moja siostra chyba poszła po rozum do głowy - młody Dobrzański nie zamierzając wdawać się w dyskusje wyminął Febo i udał w kierunku siłowni. Aleks chciał się odezwać lecz Paulina nie dała mówiąc.
- Chodźmy. Spakowałam chyba wszystko, jak coś to przyjadę w innym dniu - chwycili obie walizki i wyszli z domu. 
Marek odetchnął z ulgą kiedy wreszcie został sam. Poczuł, że wreszcie oddycha pełną piersią, że skończyły się ciągłe kłótnie, szpiegowanie, przeglądanie jego telefonu. Przez chwilę pomyślał, że może by tak sprzedać ten dom. Rozejrzał się po salonie i mówiąc do siebie zdecydował.
- To kompletnie zły pomysł. Zawsze mogę zrobić generalny remont tak jak ja bym to widział. Przecież wiecznie nie będę sam. Może z czasem poznam jakąś kobietę, która będzie kompletnym przeciwieństwem panny Febo. Taką co mnie pokocha tak samo jak ja ją - rozmyślał. Resztę wieczoru spędził spokojnie, po raz pierwszy od tak dawna. 

Natomiast w drugim końcu Warszawy było bardziej emocjonalnie. 
- To powiesz mi co się takiego stało? Pokłóciłaś się ze swoim chłopakiem? - nieco zadrwił przy drugim pytaniu. Aleks nigdy nie popierał tego z kim spotyka się jego siostra. Jedynym plusem według dyrektora finansowego tego związku było, że wiedział o wszystkim. 
- Rozstaliśmy się, a raczej to ja odeszłam od tego prostaka - próbowała odwrócić wszystko na swoją korzyść. Nawet nie zajęknęła się, że Marek ma dowody na jej romans z fotografem - poszło o kolejny jego wypad z Olszańskim do klubu. A jak ja prosiłam aby poleciał razem ze mną do Mediolanu to wymigiwał się. Dodatkowo zarzucił mi działanie na nie korzyść firmy, bo o wszystkim ci mówię. Mało tego posądził mnie o romans z Arturem. Kolejny raz zrobił mi awanturę przy Helenie i Krzysztofie. Ale żeby tego było mało nastawił przeciwko mnie swoją matkę - Aleks słuchał tego wszystkiego ciesząc się w duchu, ale z drugiej strony nie bardzo mu to było na rękę. Przez to ich rozstanie straci wiele, w obecnej sytuacji będzie musiał poszukać kogoś kto będzie dla niego szpiegować. Przez moment pomyślał nawet o Adamie Turku, ale wiedział, że to nie będzie ani łatwe ani tym bardziej proste. Turek był nadzwyczaj lojalnym pracownikiem i mimo iż podlegał pod Aleksa to nigdy nie zrobił niczego przeciwko firmie. Wówczas przyszła mu do głowy jeszcze jedna osoba. 
CDN...

piątek, 7 stycznia 2022

ZMIANY część I

 Wstała jak zawsze o tej samej godzinie co wczoraj, przedwczoraj i jak każdego innego dnia roboczego przez ostatnie dwa lata. Wzięła chłodny prysznic, ubrana w bieliznę narzuciła na siebie szlafrok i powędrowała do kuchni. Było jeszcze na tyle wcześnie, że mogła w pierwszej kolejności zrobić sobie kawę. Usiadła z kubkiem tego czarnego, aromatycznego napoju i zamyśliła się. 
- I po co mi to wszystko? Kolejny raz awansował ktoś inny - rozmyślała nad wydarzeniami z tych ostatnich trzech dni. 
Już od poniedziałku w firmie, gdzie pracowała od dwóch lat huczało od plotek o kolejnych awansach. W duchu liczyła na ten awans. Owszem nie była to jakaś duża firma. Zatrudniała raptem kilkanaście no może dwadzieścia parę osób, zajmujących się rachunkowością. Byli podzieleni na trzy mniejsze sektory, ale wszyscy podlegają pod jednego kierownika. I właśnie to stanowisko miało być do obsadzenie już od pierwszego marca. Pracowała więcej niż inni, często zostawała po godzinach, wiele razy zabierała dodatkową pracę do domu na samą prośbę dyrektora. Bywało też tak, że oprócz swojej pracy pomagała innym i to nie koniecznie ze swojego sektora. Jak się okazało na to stanowisko awansowali dziewczynę, która według Uli nie miała bladego pojęcia o czymkolwiek. A na dodatek pracuje znacznie krócej niż Cieplak. Poprzednia dziewczyna piastująca to stanowisko odchodziła po tym jak podobno pokłóciła się z dyrektorem. Ula nie wnikała w to co było powodem. Jednak po tych ostatnich dniach miała serdecznie dość. 
Z tych rozmyślań wyrwał ją głos ojca. 
- Co ty Ula śpisz? 
- Nie, nie śpię. Tak po prostu zamyśliłam się - odparła i zaraz dodała - już szykuję wam śniadanie. Dzisiaj nie muszę się tak spieszyć, Piotr ma po mnie przyjechać - widziała, że na wymieniane imię Józef pokręcił głową. Wiedziała, że ojciec nie do końca akceptuje ten związek. Mimo to nie wtrącał się, był zdania iż jego córka wie co robi. Ula o tym co sądzi o jej chłopaku ojciec usłyszała tylko raz było to jakieś kilka miesięcy po tym jak zaczęli się spotykać. 
- Ula nie gniewaj się - zaczął ojciec do najstarszej córki - ale ten facet mi się nie podoba. Jest jakiś taki dziwny, powiedziałbym nieszczery, fałszywy. Mówisz, że jest lekarzem pracującym w szpitalu - Ula pokiwała głową na potwierdzenie - a to dość ciekawe aby nie powiedzieć dziwne. Bo on jest u nas niemalże całymi dniami, a nieraz spędza również noce. Sam osobiście znam kilku lekarzy i wiem, że oni czasem nie mają czasu nawet usiąść na minutę, nie mówiąc o tym aby tyle czasu spędzali w domu. A ten cały Piotr więcej przebywa poza pracą niż w niej samej. Pamiętam jak mówiłaś, że robi specjalizację to tym bardziej. Ja nie mówię ci tego abyś go zostawiła albo coś w tym rodzaju. To twoje życie córcia, a to moje zdanie o nim. Nie zamierzam się wtrącać, ale będę go miał  na oku i jeśli tylko cię skrzywdzi to nie chce być w jego skórze - ta to co usłyszała od ojca przyjęła ze spokojem. Doskonale znała Józefa i wiedziała jakim jest człowiekiem. Nie obwija niczego w bawełnę, a mówi to co myśli. To był jeden z wielu powodów, dla których darzyła ojca wielkim szacunkiem i doskonale wiedziała, że może na niego liczyć w każdej sytuacji. Piotrowi nie powiedziała o tej rozmowie. Lecz z czasem ona sama zaczynała dostrzegać jakieś dziwne zachowanie swojego partnera. Jednak jak na razie bagatelizowała to jego zachowanie. 
Ubrała się, spakowała kilka kanapek, sałatkę owocową i już wychodziła z domu. A przed bramą zazwyczaj czekał w samochodzie Piotr, który dawał jej znać, że już jest puszczając sygnał na telefon. Wsiadła, przywitała z Piotrem pocałunkiem w policzek, tak zazwyczaj się witali i też żegnali. 
- Ula wszystko w porządku? - odezwał się kiedy jechali już jakiś czas.
- Nie - odpowiedziała jednym krótkim słowem.
- A coś więcej? - ciągnął ją za język.
- Mówiłam ci o kolejnych awansach u mnie w firmie - Sosnowski skinął głową, a ona mogła kontynuować - awansowała Sylwia. 
- Sylwia, Sylwia? - zastanawiał się na głos Piotr - czy to ta sama, która ubiera te krótkie spódniczki i niebotycznie wysokie obcasy? - Ula spojrzała na mężczyznę wzrokiem jakiego nie powstydziłby się zawodowy morderca - może gdybyś też tak się ubierała i częściej uśmiechała do dyrektora, to kto wie - tym wywodem jedynie jeszcze bardziej ją zdenerwował. 
- Nie zamierzam się mizdrzyć do żadnego dyrektora. A nie po to zdobywałam wiedzę, aby tyłkiem świecić i tak dostać posadę - odpowiedziała. 
Kiedy tylko podjechali pod firmę wysiadła nie żegnając się z Piotrem nawet zwykłym cześć. Wysiadła zatrzaskując za sobą drzwi auta, pokonała szerokość chodnika i już wchodziła do budynku gdzie mieściła się jej firma. Na dzień dobry kolejna osoba podniosła Cieplak ciśnienie, a była nią sama Sylwia. Ula jeszcze dobrze nie zajęła swojego stanowiska kiedy to usłyszała głos nowej pani kierownik i polecenia jakie miała wykonać. To wszystko tylko pozwoliło na podjęcie decyzji o zwolnieniu się. Była pora lunchu kiedy Ula zapukała do gabinetu dyrektora i po zaproszeniu weszła. Przywitała się ogólnym dzień dobry po czym przeszła do konkretów.
- Panie dyrektorze chciałam złożyć wymówienie oraz prosić o przyznanie zaległego urlopu na czas trwania wypowiedzenia - dyrektor spojrzał na nią i nawet długo się nie zastanawiając, a dodatkowo nie wymagając jakichkolwiek wyjaśnień podpisał jedno i drugie. 
Cieplak wróciła do swojego biurka dokończyła to co miała do zrobienia, spakowała swoje rzeczy do kartonowego pudełka i wyszła. Do Piotra napisała krótką wiadomość aby nie przyjeżdżał po nią. Dostała odpowiedź zwrotną składającą się z raptem dwóch liter i brzmiała OK. 
Swoje kroki skierowała w kierunku przystanku autobusowego, sprawdziła rozkład odetchnęła z ulgą miała raptem pięć minut. Mimo, że w pracy była raptem trzy godziny czuła się zmęczona tym  dniem. A nawet można powiedzieć, że nie tylko jednym, bo było ich bardzo wiele. Dotarła do domu. 
- Co tak wcześnie? - dopytywał ojciec, który wyszedł z garażu kiedy Ula minęła bramkę. 
- Zwolniłam się - odparła lakonicznie. 
- Jak to zwolniła, czy coś się stało? - dociekał Cieplak. 
- Miałam już po dziurki w nosie tę pracę. Wiecznie robiłam coś za kogoś i za siebie a pensja stale ta sama. Ostatnio zwolniło się stanowisko kierownika i poniekąd w duchu liczyłam na ten awans. Jednak jak się okazało nie liczy się co w głowie, ale zupełnie co innego. W ten sposób awansowała dziewczyna, która ma to coś innego niż wiedzę. I wszystko było by w porządku, gdyby nie to co się wydarzyło dzisiaj - tłumaczyła Ula. Spojrzała na ojca i pospieszyła z kolejnymi wyjaśnieniami - jeszcze dobrze nie zaczęła się dzisiejsza dniówka, a ta już zasypała mnie tyloma sprawami, że część musiałabym przywieźć do domu. Co skutkowałoby zarwaniem ponownie nocy aby to przygotować na jutro. Okazało się, że większość tych rzeczy to ona miała zrobić jeszcze zanim awansowała - Cieplak pokiwał głową zgadzając się z decyzją córki. A słowa wypowiedziane przez ojca jeszcze bardziej utwierdziły ją o słuszności podjętej decyzji.
- Dobrze zrobiłaś córcia. Nie warto się poświęcać dla takich ludzi jak w tej firmie. Jesteś mądrą, piękną kobietą i na pewno znajdziesz coś odpowiedniego. 
Piotr jak zwykle zjawił się u niej pod wieczór, ale jakoś rozmowa im się nie kleiła. Powodem była ich poranna sprzeczka, a kiedy ta powiedziała o zwolnieniu usłyszała.
- Ty nie mówisz chyba poważnie. Dlaczego? - Ula opowiedziała mu o wydarzeniach tego dnia, ale i nie tylko a ten zdawał się nie rozumieć postępowania swojej dziewczyny mówiąc - Ula czy ty nie przesadzasz. Cóż takiego się stało? Zrobiłabyś te kilka rozliczeń i tyle - ta siedziała i słuchała tej paplaniny z niedowierzaniem, ten jednak ciągnął dalej - wiesz przecież jak trudno dzisiaj z pracą. Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Wiesz co jak masz tak mi ciosać kołki na głowie to lepiej idź już sobie - przerwała mu tę całą tyradę. Mężczyzna wstał z krzesła i bez słowa skierował się do wyjścia bez żadnego pożegnania. 
Po wyjściu Piotra przez niewielki ułamek czasu pomyślała, że ten może mieć rację, że może zbyt pochopnie podjęła decyzję. Potrząsnęła głową tak jakby chciała odgonić natrętną osę latającą wokoło. 
- Stop. Nie możesz tak myśleć. Najwyższy czas było coś z tym zrobić. Wiecznie nie mogę dawać sobą pomiatać. Najwyższy czas na zmiany. A zmiana pracy to pierwszy krok w tym kierunku - te wszystkie rozmyślania sprawiły, że przez prawie pół nocy nie mogła zasnąć. Poszła zaparzyć sobie melisy, to zawsze uspakajało jej skołatane nerwy. I tym razem tak było, wypiła kubek ciepłego naparu, po którym kraina Morfeusza przywitała ją po kilkunastu minutach. 
Obudziła się dość późno jak na nią, ale wiedziała, że nie musi nigdzie się spieszyć. Wstała, wzięła prysznic, ubrała się w domowy strój. Postanowiła do końca tygodnia odpocząć i od następnego tygodnia zacząć szukanie nowej pracy. Dzięki temu iż zawsze żyli oszczędnie mogła sobie pozwoli na te kilka dni lenistwa. Tę oszczędność jej oboje rodzice wynieśli ze swoich rodzinnych domów. To okazało się zbawienne kiedy Magda Cieplak zmarła kilka dni po porodzie. W ten sposób nie biedowali, faktycznie było im nieco ciężej. Wówczas jedynym żywicielem pozostał Józef, ale mężczyzna nie poddał się. Wiedział, że został sam z trójką dzieci i to dla nich musi żyć i zapewnić wszystko to czego potrzebują. Ula pomagała ojcu w opiece nad dzieciakami w miarę swoich możliwości. A Cieplak również starał się nie obciążać córki zbytnią ilością obowiązków domowych, zdając sobie sprawę, że to nauka jest najważniejsza. Z tego też powodu na czas nauki w domu Cieplaków zamieszkała kuzynka zmarłej żony. Ula zdołała ukończyć szkołę średnią z najwyższą średnią, maturę napisała również najlepiej ze wszystkich zdających. Za namową ciotki oraz samego ojca poszła na studia. Tam za swoją pracowitość i osiągnięcia w nauce zdobyła stypendium. To był kolejny zastrzyk gotówki do domowego budżetu. Ojca w pewnym momencie nieco niepokoiło to, że córka poza szkołą  nie ma własnego życia. Jednak ta podczas jednej z takich rozmów kiedy usłyszała od ojca co o tym myśli odpowiedziała. 
- Tatko ja mam czas na takie rzeczy. Teraz najważniejsza jest dla mnie nauka. Dodatkowo po wyprowadzce cioci to tu w domu jestem bardziej potrzebna - Józef tylko pokręcił głową nie wdając się w dyskusje z najstarszą córką. Doskonale wiedział, że jej nie przekona. 
Podczas studiów owszem nie brakowało absztyfikantów chętnych na randki z panną Cieplak. Ula urodę odziedziczyła po rodzicielce, do tego umiała się ubrać zgodnie z trendami modowymi. Jednak nie obnosiła się z tym. Zazwyczaj jej ubiór był stonowany, nie ubierała się wyzywająco. Makijaż również był stonowany. Na ustach błyszczyk, delikatnie pociągnięte rzęsy tuszem. Dopiero na ostatnim roku i to prawie pod koniec poznała Piotra. Poszła wraz z kilkoma znajomymi do klubu, gdzie jak się okazało zrobiono jej niespodziankę z okazji urodzin. Samym pomysłodawcą był przyjaciel Maciek Szymczyk. Tego właśnie dnia, w tym klubie poznała Piotra. Wydawał się być sympatycznym, młodym człowiekiem. Nieco starszym od niej, ale który potrafił pięknie opowiadać. Po tym wieczorze były kolejne spotkania aż w końcu stali się parą. Wówczas to pan Sosnowski zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Był zazdrosny, czasem wychodził z niego jakiś typ prostaka. I tak jak mówił senior Cieplak wydawał się być nieszczerym, opryskliwym, bezczelnym typem. Ula po obronieniu się i zdobyciu dyplomu zaraz znalazła posadę, Piotr już wówczas był rezydentem w szpitalu. A bynajmniej tak twierdził, Ula przez te całe dwa lata nie przychodziła w miejsce jego pracy. Za to on potrafił ją zawozić, wpadać w porze lunchu i po siedemnastej być po nią pod firmą. Takie dni zdarzały się niemalże kilka razy w tygodniu. Często  bywało też tak, że przesiadywał cały weekend w Rysiowie, co nie zawsze podobało się Józefowi. Lecz starszy mężczyzna nie odzywał się. Kiedyś nawet sam Maciek zwrócił na to uwagę i wyraził swoje zdanie. 
- Ty Ula a ten cały doktorek to nie ma swojego domu? On nie pracuje? 
- Piotr wynajmuje pokój w hotelu robotniczym należącym do szpitala - odpowiedziała na pierwsze pytanie. Na drugie jakoś nie koniecznie umiała powiedzieć cokolwiek. 
Jednak w końcu i samej Cieplak zaczęło coś się nie podobać w zachowaniu mężczyzny. Zastanawiała się nad tym jego zachowaniem, postępowaniem. Również rozmyślać zaczęła dlaczego on jej nigdy nie zaprosił do siebie. Przecież to, że wynajmował pokój to jedno, ale z tego co mówił miał rodzinę pod Warszawą. A nigdy tam nie byli. 
Te kilka dni wolnego pozwoliły jej na wiele przemyśleń o swoim dotychczasowym życiu. Koniec końców doszła do jednego słusznego rozwiązania, że najwyższy czas na zmiany. Pierwszą jaką zrobiła to odeszła z pracy, czas na kolejne. Wierzyła, że wszystko się uda. Ma przecież wsparcie w swojej rodzinie oraz przyjacielu. 
CDN...