niedziela, 26 marca 2017

NIGDY... część IV

Obaj panowie przywitali się uściskiem dłoni. Cieplak zaprosił Marka do domu, gdy ten prosił o chwilę rozmowy. Gdy tylko weszli do kuchni Marek zauważył na stole leżące upomnienia w związku z zaległościami za prąd, gaz, telefon oraz podatek za grunt.
- Panie Józefie co to jest? - spytał pokazując na rachunki.
- A nic, jak tylko przyjdzie moja renta to zaraz część ureguluję - odparł mężczyzna.
- Panie Józefie, a czemu nie przyszedł pan do firmy albo chociaż nie zadzwonił? - dopytywał Marek - przecież bym pomógł - dodał.
- Widzi pan po prostu jak Ula tylko odeszła z firmy i wyleciała do tej ameryki to jest nam trudniej. A mnie tak jakoś głupio było prosić. 
I do tego ta jej wiadomość jakaś taka dziwna. Ja tego nie rozumiem panie Marku - mówił Józef ze łzami w oczach - Ula wyleciała, z Jaśkiem nie potrafię się porozumieć, Betti stale pyta o Ulę - żalił się dalej Cieplak.
Widać było, że bardzo tego potrzebował.
Marek siedział i słuchał jak ten doświadczony przez życie człowiek wypłakuje swoje zmartwienia.
W tym czasie do domu wszedł Jasiek. Przywitał się tylko zwykłym cześć i poszedł do swojego pokoju. Nim jeszcze zdążył zniknąć Marek zawołał.
- Jasiek musimy za chwilę pogadać. 
- Ale... - zaczął młody Cieplak.
- Nie ma żadnego "ale" - powiedział stanowczym głosem Dobrzański i spojrzał na niego takim wzrokiem, że ten już wiedział iż Marek mu nie odpuści.
- Panie Józefie czy Ula zostawiła swój laptop? - zapytał i zaraz wytłumaczył co chce zrobić
- Ale panie Marku nie trzeba, my jakoś damy sobie radę i wyrównam te zaległości - mówił Cieplak.
Lecz Marek był nie ugięty. Zapłacił wszystkie zaległości i dokonał kilku opłat do przodu. 
- Dziękuję, jest pan dobrym człowiekiem, jak my się panu za to oddźwięczymy? - pytał Cieplak.
- Nie musicie. Dobrze pan wie, jak to było z nami to znaczy między mną a Ulą. I gdyby nie ta intryga, ona by tu była nadal. Jak bym wcześniej rozumiał to co wiem teraz czyli, że ją kocham.  A tak... - rzekł Dobrzański i spuścił głowę.
Mam do pana tylko jedną prośbę, proszę mówić do mnie po imieniu - dodał i poszedł porozmawiać z młodym Cieplakiem. Rozmowa ta była bardzo burzliwa. Młody Cieplak uważał, że skoro Ulka olała rodzinę to on też może żyć po swojemu. Marek był nie ugięty i gdy widział, że nie ma żadnych argumentów aby ten zmienił swoje postępowanie postanowił zatrudnić go w FD. To wtedy będzie miał go na oku. Kazał Jaśkowi stawić się u niego w biurze o dziesiątej rano i nie chce słyszeć sprzeciwu, a jeśli ten się nie zjawi to on sam osobiście po niego przyjedzie.
- A niby jako kto mam tam robić - pytał bez entuzjazmu młody.
- Jako goniec i czasami jako model - mówił Marek.
- Ty chyba żartujesz. Ja jako goniec. O nie - odparł.
- Właśnie tak i dostaniesz umowę zlecenie. A od października pójdziesz na studia. I nie chcę słyszeć więcej sprzeciwu - powiedział i zszedł na dół do kuchni. Ponownie wraz z Józefem usiedli przy stole, na którym czekały już na Marka ciepłe naleśniki z dżemem. Marek zrelacjonował całą rozmowę z Jaśkiem, i że od dnia następnego ten ma stawić się w pracy.
Gdy miał się zbierać do domu postanowił zostawić swój numer telefonu prywatnego oraz do firmy. Mówiąc.
- W razie czego proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy. 
Obiecał również sprowadzić Ulę jak najszybciej.
- Panie Józefie obiecuję, że będzie pan jeszcze tulił Ulę w swoich ramionach.  Już ja się o to postaram.
Ale gdyby tylko wiedział, że nie dane mu będzie dotrzymać słowa. To na pewno nie składał by takich obietnic.
Wieczorem wrócił do Warszawy. Ale było coś co nie dawało mu spokoju. Miał jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie. Postanowił się położyć, gdy nagle jego telefon zaczął dzwonić. Podniósł się i spojrzał na wyświetlacz "Pan Józef" nacisnął zieloną słuchawkę. Lecz zamiast ojca Uli usłyszał płacz Beatki.
- Beatko czemu ty dziecko nie śpisz i do tego płaczesz - mówił delikatnie.
- Marek, bo tata zasłabł i leży w kuchni na podłodze, a Jaśka nie ma - mówiła dziewczynka przez łzy.
- Posłuchaj skarbie nie płacz, zostań w domu ja tam zaraz będę - powiedział i się rozłączył. W trakcie ubierania się zadzwonił po pogotowie. Ubrał na siebie dres, zabrał klucze, dokumenty i pobiegł do samochodu. W Rysiowie był niespełna po trzydziestu minutach. Pogotowie już było.
- Panie doktorze co z nim - pytał Marek.
Ale za nim usłyszał odpowiedź musiał powiedzieć kim jest dla chorego.
- To mój teść - powiedział bez zastanowienia.  
Lekarz stwierdził, że muszą go zabrać do szpitala gdyż podejrzewają zawał. Marek powiedział iż zajmie się małą. 
- Do którego szpitala go zabieracie? - dopytywał.
- Na Banacha - odparł lekarz.
- Dziękuję, nie długo tam dojadę - odparł Marek. Następnie zwrócił się do Beatki.
- Betti a gdzie jest Jasiek?  - zapytał, gdy ta się trochę uspokoiła.
- Nie wiem, pokłócił się z tatą i wyszedł, a wtedy tata zasłabł - odparła dziewczynka.
Marek próbował się dodzwonić do niego, ale ten nie odbierał. Uznał, że musi małą zabrać ze sobą i zawiezie ją do swoich rodziców.
- Beatko spakuj swoją pidżamkę i coś do przebrania i pojedziesz ze mną - powiedział.
Mała zrobiła to o co prosił Marek. Ten w międzyczasie zadzwonił do swoich rodziców. Odebrał zaspany Krzysztof.
-Synu co ty spać nie możesz? Stało się coś, że dzwonisz o tej porze? - pytał zaspany senior.
- Tak tato, pan Cieplak zasłabł i zabrało go pogotowie. A ja nie wiem co ma zrobić z Beatką. Chciałem ją przywieść do was jeśli to nie problem - wyjaśnił Marek.
- Oczywiście, że możesz. Zaraz obudzę mamę i przygotuje jej łóżko w gościnnym pokoju - odparł ojciec.
Gdy dotarł do domu rodziców, oni już czekali w salonie. Mała usnęła w czasie drogi. Helena wraz z Markiem poszła do pokoju gdzie ten położył małą, a ona ją przebrała w pidżamę.  Gdy już wszyscy znowu znaleźli się w salonie Marek opowiedział rodzicom o tym co się wydarzyło.
- Marek i co teraz będzie z tą małą? - pytała Helena.
- Jak to co, ja się nią zajmę do czasu aż pan Cieplak nie wróci do domu lub Ula. Nie wyobrażam sobie abym mógł postąpić inaczej - odparł.
- Jestem z ciebie dumny synu. Zawsze możesz na nas liczyć. My z mamą ci pomożemy - powiedział do tej pory milczący Krzysztof.
Marek czuł radość w sercu na te słowa. Na to, że jego ojciec mu powie, że jest z niego dumny. 
- Ula miała rację, że kiedyś mi to powie - pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
CDN....

sobota, 18 marca 2017

NIGDY... część III

Piotr wrócił do domu z dyżuru i oschłym tonem wycedził przez zęby.
- Przygotuj coś na kolację będę miał gości.
- Dobrze, a na którą mają przyjść - pytała.
- Dziewiętnasta  - odparł.
- Piotr, a czy możemy porozmawiać - mówiła Ula cały czas patrząc w podłogę.
- Teraz nie mam czasu. Muszę się przygotować. A i jeszcze jedno, dziś na tej kolacji też będziesz. Więc zrób coś ze sobą. Zobacz jak ty wyglądasz, jeszcze mi tylko wstyd przyniesiesz - mówił do niej szydząc z tego jak wygląda - Boże co ja w tobie widziałem - dodał i wyszedł z salonu.
- Piotr, proszę przestań mnie tak traktować - prosiła, ale on już tego nie słyszał.
Dni mijały, a Ula coraz bardziej tęskniła za domem rodzinnym, przyjaciółmi i za Markiem.
Gdy tylko w pobliżu był Piotr Ula udawała. Opanowała to do perfekcji. Kilka razy prosiła aby pozwolił jej zadzwonić do domu, ale zawsze słyszała "NIE". Z czasem przestała i nawet nie próbowała mówić, że chce zadzwonić lub wrócić do domu aby tylko nie denerwować Sosnowskiego.
- Co ja bym dała aby być teraz w Warszawie. Móc przytulić się do Marka. Marek by mnie nigdy nie pobił, nie zgwałcił. Może i mnie okłamał, oszukał, ale nie był nigdy agresywny wobec mnie. Przecież powiedział, że mnie kocha. Jak mi strasznie brak jego dotyku, tych dołeczków, gdy się uśmiechał, jego stalowych oczu. Brakuje mi rozmów z dziewczynami. Tak strasznie tęsknię za domem. Ciekawe kto teraz czyta Beatce bajki, i czy Jasiek poszedł na studia - rozmyślała, gdy tylko była sama lub po kolejnej awanturze. 
Często też w takich momentach przywoływała obraz Marka. Czasem wyciągała jego zdjęcie, tak to samo które Sosnowski potargał, a ona je przed nim w tajemnicy pozbierała i posklejała. Wówczas gładziła opuszkami palców jego twarz i powtarzała " KOCHAM CIĘ MAREK" i dodawała " Mam nadzieję, że chociaż ty jesteś szczęśliwy z Pauliną".
Gdy miała możliwość wyjścia wychodziła do pobliskiego parku. O tej porze roku ten parek wyglądał  magicznie.  Szmaragdowe dotąd płaszcze drzew ustąpiły przed czerwienią i żółcią, które nadawały magii zwykłemu, miejskiemu parkowi. Przyjemne powiewy wiatru razem z liśćmi, które strącały z drzew, tańczyły szalonego walca. Soczyście zielona trawa najwyraźniej zakończyła swój tegoroczny koncert, gdyż nie wyglądała już tak pięknie jak dawniej. Zabrudzone dotąd ścieżki były teraz niczym anielska droga.

TYMCZASEM W POLSCE 

Następnego  dnia Marek spotkał się z Maćkiem, po tym co usłyszał od niego, jego niepokój o Ulę wzrósł jeszcze bardziej.
- Maciek, czy ty masz jakieś informacje o Uli? - pytał ten pierwszy.
- Nie, nie mam. Ale ona w wiadomości, którą mi przysłała wyraźnie prosiła aby się z nią nie kontaktować - mówił Maciek.
- A czy ty możesz mi pokazać tę wiadomość - pytał Dobrzański.
Postawił na szklanym stoliku laptop aby Szymczyk mógł się zalogować na swoją pocztę i pokazał tę wiadomość.
- Marek, a ty nie dostałeś takiej wiadomości, bo wiem, że pan Cieplak też dostał taką wiadomość - mówił Szymczyk w czasie logowania.
- Nie nic takiego nie dostałem - odparł.
- Proszę to ta wiadomość, masz czytaj - powiedział Maciek odwracając laptop w stronę Marka.

MACIEK

W  Bostonie jest pięknie i mam zamiar zostać tu na stałe. Nie próbuj się ze mną kontaktować. Zmieniłam numer telefonu, ale i nie tylko mam zamiar zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Nie chcę o niczym i o nikim pamiętać. Nigdy nie wrócę do kraju.
                                                                                                                                                                                     ULA

Marek czytał tę wiadomość już któryś raz i nie wierzył, że to pisała Ula.
- Maciek, kto dostał jeszcze taką wiadomość, wiesz? - pytał Marek.
- Z tego co wiem, to jeszcze jej ojciec i nikt więcej - odparł - zaraz po tej wiadomości próbowałem się do niej dodzwonić, ale ma już wyłączony telefon - dodał.
- Przecież, to nie ona pisała tą wiadomość - mówił Marek.
- Jak to nie ona. Zobacz, że z jej adresu i podpisane jest jej imieniem - dociekał Maciek.
- No zastanów się. Nie sądzisz, że to dziwne, wysłała taką samą wiadomość tylko do ciebie i do ojca. A do mnie i dziewczyn nie - ni to stwierdził ni to zapytał Marek.
Po tych słowach Szymczyk zaczął zastanawiać się czy może Marek nie ma racji. 
- Marek i co teraz. Ja nawet nie znam jej adresu - pytał poddenerwowany Maciek.
- Jeszcze nie wiem, ale zrobię wszystko aby ją tu ściągnąć - mówił spokojnie Marek aby choć trochę uspokoić Maćka - A jak to przeżył pan Józef i dzieciaki? - zapytał jeszcze.
- Bardzo źle, musieliśmy wzywać do niego pogotowie. Z Jaśkiem nie można się do gadać, a Beatce powiedzieliśmy, że Ula ma tak dużo pracy, że nie ma kiedy zadzwonić, a i gdy u nas jest dzień to u niej jest noc - powiedział Maciek.
Posiedzieli jeszcze chwilę i Szymczyk wrócił do Rysiowa. Po tej rozmowie Dobrzański był  zły sam na siebie. Wyciągnął z szafki butelkę Whisky nalał sobie do szklanki, gdy do jego gabinetu wszedł Sebastian
- I co rozmawiałeś z Szymczykiem? - pytał.
- Tak i jest nie za wesoło - odpowiedział.
- To znaczy? - dopytywał Seba.
- Ten sukinsyn odciął ją od rodziny i przyjaciół - mówił załamany Marek - a to wszystko moja wina - dodał i wypił zawartość szklanki.
W tym czasie do jego gabinetu weszła Violetta.
- Marek nie mów tak. Nikt nie wiedział co to za typ z pod ciemniej latarni - mówiła.
- Chyba gwiazdy - poprawił ją Olszański.
- Gdybym tylko wtedy był na tym cholernym pokazie. Ona była by tu z nami, a zwłaszcza ze swoją rodziną - mówił - a Viola tak dla upewnienia czy ty dostałaś jakąś wiadomość od Uli w ciągu ostatnich dwóch miesięcy albo któraś z dziewczyn? - dopytywał.
- Ja nie, a czy dziewczyny to nie wiem. Ale jak chcesz to mogę się zapytać - oznajmiła.
Nie czekając na odpowiedź poszła do Ani, Eli, Ali, Izy a nawet do pana Władka, Wojtka oraz do Pshemko lecz od wszystkich otrzymała przeczącą odpowiedź. Tylko Ala i Ania potwierdziły słowa Maćka, że tą wiadomość dostali tylko Maciek i jej rodzina. Wróciła do gabinetu Marka i przekazała czego się dowiedziała.
Dwa dni później Marek zjawił się w domu swoich rodziców. Rodzice pytali o Ulę, bo wiedzieli jak bardzo Marek ją kocha i tęskni za tą skromną osobą. Ten opowiedział im czego się dowiedział. Oboje byli wstrząśnięci tymi wiadomościami. Tym bardziej, że wiedzieli ile dla Uli znaczy rodzina. I tak jak Marek mieli wątpliwości czy to ona to pisała. Rodzice zapewnili go, że może liczyć na ich pomoc, aby mógł sprowadzić Ulę do kraju.
Następnego dnia po pracy udał się do Rysiowa aby porozmawiać z Józefem. Jechał jednak z pewną obawą jak na jego widok zareaguje mężczyzna.  Będąc już na miejscu przez moment zawahał się i miał zawrócić, ale ujrzała go Betka. 
- Marek, tatusiu Marek przyjechał - krzyczała mała i biegła w jego stronę.
Z garażu wyjrzał pan Józef, a jego widok tylko spotęgował w Marku złość na siebie i na Sosnowskiego
- Nie daruję gnojowi - pomyślał.
CDN.....

sobota, 11 marca 2017

NIGDY..... część II

Następnego dnia spotkał się z rodzicami. Wyjaśnił im wszystko. Wyjaśnił dlaczego jest w konflikcie z Aleksem, opowiedział o intrydze uknutej wobec Uli i o życiu z Pauliną. Powiedział również, że zakochał się w pannie Cieplak. Lecz przez własną głupotę bardzo ją skrzywdził. A ona wyleciała do Stanów. Krzysztof wraz z Heleną byli zszokowani tym co usłyszeli od syna.
- Marek, jak mogłeś być tak podły. Nie tak cię wychowaliśmy - mówił Krzysztof.
- Wiem o tym, i czuję się z tym podle - odpowiadał.
- I co teraz zamierzasz - dopytywała matka - skoro nie kochasz Pauliny, ale kochasz panią Urszulę, to może spróbuj zrobić wszystko aby ci wybaczyła - kontynuowała.
- Mamo nie wiem. Najpierw wrócę do firmy, spróbuję pogodzić się z Aleksem, gdy tylko wróci z Mediolanu, co nie będzie łatwe. A co do Uli nie mam z nią obecnie kontaktu. Bardzo ją kocham, ale ona wyjechała ze swoim chłopakiem do Bostonu i wróci za niespełna rok - odpowiedział.
Tydzień po powrocie do kraju wrócił do firmy. Gdy tylko wysiadł z windy na piątym piętrze wszyscy witali go, mówiąc jak bardzo się cieszą z jego powrotu.
Przez pierwsze kilka godzin ojciec przekazywał mu najbardziej istotne sprawy dotyczące firmy. Nawet nie sądził, że przez ten czas nazbierało się tego aż tak dużo. Tego dnia chciał jeszcze porozmawiać z Olszańskim, ale najzwyczajniej w świecie nie miał czasu. 
Następnego dnia zaraz po przybyciu do firmy udał się do gabinetu Sebastiana. Bardzo pragnął dowiedzieć się czegoś o Uli. Liczył, że przyjaciel będzie coś może wiedział. 
- Hej stary. Długo się nie odzywałeś, gdzie to się podziewałeś? I czemu nie było cię na pokazie? - mówił Seba zadając klika pytań jednocześnie. 
- Też się cieszę, że cię widzę - odparł - byłem z Pauliną w Mediolanie i wróciłem tydzień temu do Warszawy. Na pokaz nie przyjechałem, bo skoro ona nie była u mnie w szpitalu to uznałem, że nadal mi nie wybaczyła. Ona przecież wybrała Piotra, więc co miałem zrobić - kontynuował Marek.
A tak w ogóle to nie wiesz co u Uli słychać? - zapytał Sebastiana.
- Czekaj, bo ja czegoś nie rozumiem. Jak to nie była w szpitalu? Jak sam ją tam widziałem. Przed szpitalem czekał na nią Sosnowski, a ona wybiegła ze szpitala ze łzami w oczach - ni to stwierdził ni to spytał Olszański.
- Chwila, dlaczego twierdzisz, że tam była, przecież Paulina ... - mówił zszokowany Marek.
- No właśnie, Febo też tam była. I wiesz mogę się założyć, że ta chodząca włoska furia coś jej nagadała - rzekł Sebastian.
Marek postanowił to wyjaśnić z panną Febo, ale dopiero wieczorem.
- Seba, a nie wiesz co u niej słychać - dopytywał Marek.
- Nie wiem i nie mam pojęcia. Z tego co wiem to z nikim z firmy się nie kontaktuje. Wiem tylko, ze bardzo szybko wyszła po pokazie z panem ciężka rączka - mówił Olszański.
- Stary o czym ty do mnie mówisz, jaki pan ciężka rączka - dopytywał Marek. 
- Mówię o Sosnowskim, on nie jest taki idealny, na jakiego wygląda. Widziałem jak zaraz po pokazie w szatni się kłócą i jak on ją szarpał - powiedział Sebastian.
- A ty co nic nie zrobiłeś - mówił zdenerwowany Marek. Nie, nie był zły na przyjaciela, ale na siebie samego. 
- Próbowałem. Lecz gdy zapytałem Ulki czy wszystko w porządku ona tylko potwierdziła, że tak. Chwilę później widziałem jak znowu ją szarpie na zewnątrz, lecz za nim wybiegłem zdążyli odjechać jego samochodem - tłumaczył Olszański.
- Boże Seba co ja zrobiłem najlepszego - mówił załamany junior Dobrzański.
- Co myśmy narobili - mówił Sebastian - przecież gdybym ci uwierzył, że Ula jest uczciwa ... - mówił lecz Marek mu przerwał.
- Seba to już nie ważne. Muszę ją odnaleźć i sprowadzić do Polski - powiedział.
Chwilę oboje panowie siedzieli i widać był, że każdy nad czymś intensywnie myśli. Nagle dyrektor wziął telefon do ręki w wykręcił numer wewnętrzny
- Aniu czy możesz do mnie przyjść - odezwał się do słuchawki. 
- Hej, jestem stało się coś - pytała kobieta.
- Nie wiesz kiedy będzie twój Maciek w firmie? - pytał Sebastian.
- Ma być jutro tak około jedenastej. Jest umówiony z Turkiem, miał mu dostarczyć faktury z Pro-s - odpowiedziała. 
- A możesz mu przekazać aby przyszedł też do Marka, gdy będzie już w firmie. To ważne - prosił Sebastian.
- Dobrze przekaże mu. A czy coś się stało, że chcecie z nim rozmawiać? - mówiła Ania.
- Chodzi o Ulę. A właśnie może do ciebie się odzywała - zapytał Marek.
- Nie, nie odzywała się. I w dodatku wyjechała zaraz po pokazie tak bez pożegnania - odparła Ania i wróciła do siebie. 
Słowa Ani jeszcze bardzie wzbudziły w Marku uczucie niepokoju. Zaczynał co raz bardziej obawiać się o Ulę. 
Do końca dnia Marek nie potrafił już skupić się na pracy, jego myśli uciekały w stronę jego Uli. Postanowił wcześniej wrócić do domu.  Był zły na Paulinę bo go okłamała, na Ulę, że wplątała się w związek z Piotrem, a najbardziej na siebie. Tak był zły, że nie walczył o nią do końca. 
- Dobrzański jesteś kretynem, jak mogłeś uwierzyć w słowa Pauliny. Już ja sobie z nią porozmawiam. A tego doktorka zatłukę jak tylko coś zrobi Uli - siedział i myślał nad tym wszystkim co działo się w jego życiu w ciągu ostatniego roku. W końcu postanowił zadzwonić do Febo.
- Paulina powiedz mi czy w szpitalu była u mnie Ula - zaczął mówić jak tylko ta odebrała telefon nie miał ochoty na żadne formułki typu "cześć tu Marek" albo coś w tym stylu.
- Tak była, i bardzo chciała się z tobą zobaczyć - odpowiedziała.
- To czemu jej nie wpuściłaś i coś ty jej powiedziała. Tylko nie kłam znam cię - krzyczał już do telefonu.
- Powiedziałem jej, że wróciłeś do mnie, a jej nie kochasz. A to wystarczyło aby ona opuściła szpital - mówiła Paulina
- Możesz mi powiedzieć czemu, do cholery jej tak powiedziałaś. Wiedziałaś jak bardzo ją kocham - nadal krzyczał. 
- Chciałam abyś do mnie wrócił. Sądziłam, że możemy być jeszcze razem. Przepraszam - powiedziała Febo.
Marek rozłączył się był wściekły na Febo. 
Zrozumiał, że Ula mu wybaczyła, a on tym swoim wyjazdem tylko wepchnął ją w łapska tego sukinsyna. 
Wyjął z biurka album ze zdjęciami i zaczął je oglądać. Na każdym ze zdjęć ona uśmiechała się do niego. Były tam zdjęcia z Palmiarni, z nad Wisły, ze SPA oraz te ostatnie co robił im Czarek. 
Na tych zdjęciach Ula wyglądała pięknie. Raz była ubrana w sukienkę w kwiaty innym razem rurki i do tego elegancką bluzeczkę. Na żadnym ze zdjęć nie była smutna.



Po tym co powiedział mu jego przyjaciel domyślał się, że ona tam jest strasznie samotna. Popatrzył znów na jedno ze zdjęć i rzekł niby do niej a raczej do siebie samego
- Ula, jesteś moim skarbem i zrobię wszystko abyś do nas wróciła, abyś znowu się uśmiechała. PRZYRZEKAM.

W TYM SAMYM CZASIE W BOSTONIE
W ciągu tych dwóch miesięcy między Ulą a Piotrem dobrze było przez jakieś dwa tygodnie. Trochę zwiedzali, a Piotr przygotowywał się aby zacząć staż.
Wszystko uległo zmianie gdy Sosnowski znalazł Uli pamiętnik i zdjęcie Marka. Doktorek przeczytał ten pamiętnik gdzie Ula pisała, że nadal kocha Marka, a Piotra nie jest wstanie pokochać. W Sosnowskiego tak jakby diabeł wstąpił. To wtedy po raz pierwszy po za tym co było po pokazie, pobił Ulę i zwyzywał od najgorszych. Zdjęcie oraz pamiętnik zniszczył i wywalił do śmieci.
Od tego dnia dla niej zaczął się istny koszmar na ziemi.
Ciągłe wyzwiska, poniżanie, nie raz dochodziło nawet do gwałtu. Często też powtarzał
- Nigdy, rozumiesz nigdy do niego nie wrócisz, a nawet do kraju.
Z początku jeszcze prosiła aby pozwolił jej wrócić, bo ona go nie kocha. Lecz to powodowało u niego jeszcze większą złość.
Po jednej z takich kłótni nie dość, że pozbawił ją telefonu, dostępu do internetu to jeszcze ukradł jej paszport i ukrył aby go nie znalazła.
Często też zapraszał do domu kolegów, jej tylko kazał przygotować coś do jedzenia, a później zamykał w drugim pokoju i kazał siedzieć cicho.
Po miesiącu pobytu w Stanach okazało się, że Ula jest w ciąży. Dziecko, które nosiła pod sercem było dzieckiem Marka, miała taką pewność gdy lekarz powiedział, który to tydzień, a mianowicie dziesiąty.
Nie chciała mówić o tym na razie Piotrowi, ale uważała iż Marek musi wiedzieć o tym, postanowiła napisać do niego list.

UKOCHANY
Piszę do Ciebie z nadzieją, że chociaż Ty jesteś szczęśliwy z Pauliną. Chcę abyś wiedział, że już dawno Ci wybaczyłam, i nigdy nie przestałam i nie przestanę KOCHAĆ. A teraz, gdy pod sercem noszę owoc naszej miłości to jeszcze bardziej Cię KOCHAM. Strasznie żałuję, że nie chciałam Cię wysłuchać. Bardzo bym chciała być teraz z tobą...........


Lecz nie dane jej było skończyć tego listu nagle do domu wszedł Piotr i zobaczył list. Wyrwał go jej z rąk. Gdy skończył czytać wpadł w szał. Pobił  ją tak, że trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Na wskutek pobicia straciła dziecko. W szpitalu zgłoszono pobicie dziewczyny. Gdy przyjechała policja Piotr twierdził, że ją napadnięto. Gdy Ula odzyskała przytomność on jej zagroził, jeśli powie prawdę to tego pożałuje, więc i ona skłamała. Powiedziała, że ją napadnięto ale nie jest wstanie rozpoznać napastników gdyż byli zamaskowani. 
Po powrocie do domu była bardzo zdeterminowana aby wrócić do kraju, chciała się wyrwać z tego piekła. Tylko jeszcze nie wiedziała jak. Na początku postanowiła być dla Piotra miła, uprzejma i nie wspominać mu o powrocie do Polski.
CDN.......

wtorek, 7 marca 2017

NIGDY....część I

                       WITAM Z NOWYM OPOWIADANIEM
      TO OPOWIADANIE BĘDZIE INNE NIŻ WSZYSTKIE 
                                   DOTYCHCZAS
      MIMO WSZYSTKO WIERZĘ, ŻE NIE ZAWIODĘ
                            I BĘDZIE SIĘ PODOBAĆ  

      
Boston - miasto w USA, stolica Stanu Massachusetts. Jedno z najstarszych miast Stanów Zjednoczonych, a także najważniejsze kulturowo z mnóstwem pięknych parków bogatych w piękną faunę i florę. 
To tu znajduje się najlepszy szpital w Stanach Zjednoczonych - Massachusetts General Hospital.

To tutaj Piotr Sosnowski, początkujący kardiolog otrzymał staż. Dzięki temu stażowi miał możliwość na rozwój swojej kariery. Musiał tylko zdecydować się na roczny wyjazd z kraju nad Wisłą. Jedynym problemem przed podjęciem decyzji była jego dziewczyna. To znaczy on ją tak traktował.  Lecz dla niej to była tylko przyjaźń i nic więcej.  Ona cały czas kochała tylko jednego. 
Natomiast Piotr tłumaczył jej, a raczej chciał jej wmówić.
- Ula, ale to zwykły dupek, jak możesz go kochać. Wyjedź ze mną do Bostonu, to tylko rok - prosił.
- Piotr jak ty to sobie wyobrażasz. Ja tu mam rodzinę, przyjaciół, pracę - tłumaczyła.
- I Marka - dodał za nią.
- Nie, już nie. Marek wrócił do Pauliny - odpowiedziała.
Przez chwilę nie mówili nic, dopiero Ula przerwała tą ciszę
- Chcesz abym poleciała z tobą do Bostonu tak? Ale jako kto? - dopytywała.
- Jako moja dziewczyna - odparł.
- Piotr, ale my nie jesteśmy parą i nie wiem czy kiedykolwiek będziemy - tłumaczyła.
- A może jak będziemy tam na miejscu to zmienisz zdanie - nie dawał za wygraną. 
- Ja muszę się zastanowić, porozmawiać z tatą - powiedziała, ale nie miała wówczas takiego zamiaru, mówiła tak aby dał jej spokój.
Przez jakiś czas udawało jej się unikać tematu Boston. Ale Piotr był nie ugięty. A ona wtedy tłumaczyła.
- Piotr nie rozmawiałam jeszcze z tatą, widzisz przecież jakie mam urwanie głowy przed pokazem. 
- A nie możesz tego zlecić komuś innemu a przynajmniej większej części - mówił.
- Nie, nie mogę, wszyscy mamy dużo pracy za kilka dni premiera - tłumaczyła.
Pewnego  dnia obaj panowie czyli Marek i Piotr spotkali się w holu FD i to wtedy ten pierwszy dowiedział się o wyjeździe Uli do Stanów.
- Zaraz po pokazie zabieram Ulkę do Bostonu - mówił z ironicznym uśmiechem Sosnowski - dostałem roczny staż w tamtejszym szpitalu - dodał.
Tego samego dnia popołudniu Marek miał wypadek. To wtedy Ulka postanowiła, że zostaje w kraju aby być z Markiem. Lecz słowa wypowiedziane przez Paulinę w szpitalu spowodowały, że postanowiła wyjechać z Piotrem.
- Paulina była może Ula? - pytał Marek będąc jeszcze w szpitalu.
- Nie, nie było jej - odpowiadała, mimo iż było to wierutne kłamstwo.
Ula więcej nie pokazała się w szpitalu ani razu. On sądził iż ona wybrała Piotra, a ona sądziła, że Marek wrócił do Pauliny.
Od jej wylotu minął prawie rok. Rok jak nie widziała się z rodziną, przyjaciółmi oraz z Markiem.
Decydując się na ten wyjazd nawet nie przypuszczała co za piekło na ziemi urządzi jej ten szanowny pan polo. Tak go nazywał Jasiek wraz z Maćkiem. Oni również tak jak Dobrzański i Olszański wręcz go nie cierpieli. 

Aby dowiedzieć się czegoś więcej o ich życiu wróćmy do dnia premiery FD GUSTO. Od tego dnia wiele się zmieniło.
Ula w tym dniu wyglądała przepięknie. Biała długa suknia, która miała być ukoronowaniem tego pokazu dodawała jej blasku. Jeszcze do końca myślała, że Marek przyjedzie a ona mu w końcu powie jak bardzo go kocha,  lecz  tak się nie stało.
Gdy zaraz po pokazie o to w co była ubrana na koniec pokazu Ula Piotr zrobił jej awanturę ona to zbagatelizowała.
Marek wyleciał z Pauliną do Mediolanu w dniu pokazu. Nie chciał patrzeć na Sosnowskiego, lecz pragnął aby ona była szczęśliwa.
Chciał zapomnieć o Uli, ale jego miłość do tej niebieskookiej brunetki, która nauczyła go co to znaczy kochać, była bardzo silna. Paulina prawie przez dwa miesiące próbowała odbudować ten ich związek. Lecz Marek dał jej do zrozumienia, że albo Ula albo żadna inna. Mówił wówczas.
- Paulina zrozum wreszcie my nigdy nie będziemy razem. Co najwyżej możemy zostać przyjaciółmi.
- Marco przecież byliśmy razem ponad sześć lat. Czy aż tak było źle? I co ma ona czego nie mam ja? - dopytywała.
- Paulina, zrozum ja kocham tylko Ulę. Ona jest piękna, mądra, potrafi słuchać i doradzać, nie odmawia nikomu pomocy, zawsze była przy mnie wtedy, gdy było dobrze, ale i wtedy gdy było źle. I tak bym mógł o niej mówić długo. Paulina ile razy prosiłem cię o pomoc ty uważałaś abym sobie radził sam. Nigdy nie pomyślałaś jak się czuję, zawsze liczyłaś się tylko ty i twoje zachcianki. Ula taka nie jest. Przypomnij sobie jak wyglądało nasze życie. Takiego życia chcesz. Chcesz wiecznych awantur, a ja będę miał co rusz to nowy romans albo włóczył się po klubach. To dla Uli zerwałem z tamtym życiem dla nikogo innego  - tłumaczył jej Marek.
W końcu panna Febo zrozumiała co mówił Marek i przyznała mu racje.
Po dwóch miesiącach wrócił do kraju. Z Pauliną stali się przyjaciółmi. Nawet ona w pewnym momencie życzyła mu aby kiedyś był z Cieplak. Zanim jednak wrócił do firmy minęło kilka dni.  W dniu, w którym wylądował na Okęciu zamiast do domu jakaś siła ciągła go nad Wisłę. Zaparkował na niewielkim parkingu i udał się w to miejsce gdzie zrozumiał wszystko. To tu zrozumiał jak bardzo ją kocha. Tak już wtedy wiedział co znaczy to jego zachowanie. Ta ciągła tęsknota gdy jej nie widział, ta ciągła chęć przebywania z nią. Usiadł na tym samym zwalonym pniu co wtedy. Tak strasznie za nią tęsknił, pragnął aby ona tu była razem z nim. Przed oczami miał ten cudny wieczór i pół nocy gdy oboje siedzieli przytuleni do siebie przy ognisku. W tej chwili chciał ją przytulić, wyjaśnić wszystko i powiedzieć jak bardzo ją kocha. Schował twarz w dłoniach i najzwyczajniej w świecie rozpłakał się jak małe dziecko. Z nad Wisły udał się do parku w pobliżu firmy. Do tego samego parku, do którego chodził z Ulą. Park o tej porze był piękny.
Kolorowe trawniki przykryte warstwą żółtych i czerwonych liści. Zielone pozostały jedynie drzewa i krzewy iglaste. Tak wielu odcieni żółci chyba nigdzie indziej się nie zobaczy. Leżące pod drzewami liście są ciemnożółte, prawie brązowe. Te, które sfruwają unoszone wiatrem, są jaskrawożółte. A te, które jeszcze kołyszą się na drzewach, są żółtozielone lub żółtopomarańczowe.
To tu mieli swoją ławkę. Ławkę na, której rozmawiali o wszystkim. To tu jej mówił jaki jest nieszczęśliwy w związku z Pauliną, a ona mu pokazywała i uświadamiała jak wygląda jej świat. Świat tak bardzo różny od tego, w którym żył on. Tu też był staw, w którym karmili kaczki. Tu w paru tak jak i nad Wisłą było pełno wspomnień o jego Uli.
Najpierw usiadł na ławce gdzie w ułamku sekundy wróciły wspomnienia. Tak jakby to wszystko działo się przed krótką chwilą, potem doszedł do stawu i zaczął rzucać kawałki bułki kaczkom. Ponownie usiadł na ławce.
- Dobrzański ty skończony kretynie, idioto - wyzywał się w myślach.
Miał tylko nadzieję, że ona jest szczęśliwa u boku Piotra. Jakże to jego myślenie było dalekie od tego co działo się na prawdę w Bostonie.  
W końcu postanowił jechać do siebie na Sienną. To tam zamieszkał po rozstaniu z Pauliną i odstąpieniu jej domu. Wjechał na dwunaste piętro wszedł do mieszkania. Poczuł zmęczenie, nawet nie zwrócił uwagi jak długo był nad Wisłą oraz w parku. Postanowił następnego dnia odwiedzić rodziców, przecież nie widzieli się dwa miesiące. Chciał też wrócić do firmy, dlatego też musiał porozmawiać z ojcem. a po powrocie od rodziców zadzwoni do Seby i zaprosi go do siebie aby pogadać. Ale to wszystko od jutra. - Najpierw rodzice, potem Seba - pomyślał z tych rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu spojrzał na wyświetlacz "Paula dzwoni" nacisnął zieloną słuchawkę, już teraz potrafili ze sobą rozmawiać jak przyjaciele.
- No cześć Paula - odezwał się po odebraniu.
- Hej Marco i jak podróż? - pytała.
- Dziękuję dobrze. Byłem dziś w paru miejscach gdzie mogłem powspominać. Bo tyle mi zostało na obecną chwilę - mówił ze smutkiem.
- Nie martw się jeszcze będziecie razem zobaczysz. Uwierz. A byłeś już rodziców, i w firmie, z Aleksem  się widziałeś? - mówiła dopytując się. 
- Nie jeszcze nie. Jutro mam zamiar wybrać się do rodziców, a od następnego tygodnia chcę wrócić do firmy. A co do Aleksa to dobrze wiesz, że nadal się do mnie nie odzywa - rzekł.
CDN.....    

sobota, 4 marca 2017

WYZNANIE PRAWDY 2/2

Po wejściu do pokoju ich oczom ukazało się duże łóżko.  Co wywołało zdziwienie na twarzy Uli. 
- Poczekaj tu chwilę pójdę to wyjaśnić. Zamawiałem owszem jeden pokój ale z dwoma łóżkami - tłumaczył Marek
- Spokojnie, w końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi. A to w końcu tylko dwie noce - rzekła 
- Ale jesteś pewna, bo wiesz jak nie to pójdę i to wyjaśnię - mówił
- Tak, jestem tego pewna - odpowiedziała
Rozpakowali się, odświeżyli i ubrali w luźniejsze ubrania po czym udali się na spacer brzegiem nad Zalewem Zegrzyńskim. Marek w międzyczasie wyłączył telefon. Podczas tego spaceru Marek był jakiś nie obecny, zamyślony. 
- Muszę jej to wszystko dziś powiedzieć o Paulinie, o intrydze i o tym jak bardzo ją KOCHAM. 
- Marek co się dzieje - pytała Ula widząc jego jaki jest nie obecny 
- Nic, przepraszam zamyśliłem się - odpowiedział
Pospacerowali jeszcze chwilę i udali się na kolację w hotelowej restauracji. Zamówili sobie kawę i udali się do pokoju.
Będąc już w  pokoju Marek postanowił, że już dłużej nie może czekać  i musi jej to wyjaśnić tu i teraz. 
Podszedł do Uli, która siedziała na fotelu  przykucną i chwycił jej dłonie tak aby nie mogła się wyrwać, ale też tak aby nie zrobić jej krzywdy i zaczął
- Ula muszę z tobą porozmawiać, ale czy ty możesz mi najpierw coś obiecać - spytał
- To znaczy - dopytywała
- Ula, obiecaj mi, że mnie wysłuchasz do końca. Bardzo to dla mnie ważne - powiedział 
- Dobrze obiecuję - odpowiedziała
Marek wziął głęboki wdech i zaczął od samego początku, lecz cały czas patrzył jej prosto w oczy
- Ula pamiętasz gdy przyszłaś pierwszy dzień do pracy? Ja już na koniec dnia wiedziałem, że to była najlepsza decyzja jaką podjąłem tego dnia. Później ty mnie kilka razy ratowałaś. Byłem ci wdzięczny. Z czasem coraz bardziej cieszyłem się na każdy dzień pracy z tobą.  Wiedziałem, że na ciebie zawsze mogę liczyć. Stałaś się moją przyjaciółką. Tobie  ufałem bardziej niż sobie samemu. Później mi powiedziałaś, że mnie KOCHASZ i pocałowałaś. Wcześniej wzięłaś te dwa kredyty, a ja dałem ci te weksle na udziały. Powiedziałem o tym wszystkim Sebastianowi a on wpadł na pewien pomysł. A ja głupi się na początku zgodziłem, czego strasznie dziś żałuję. Powiedział, że muszę udawać zainteresowanie tobą. To znaczy mam cię uwodzić. Wmówił mi, że chodzi o dobro firmy, bo masz weksle. Owszem i tak było na samym początku. Lecz z czasem zaczęło coś dziwnego się za mną dziać. Myślałem tylko o tobie, już nie potrafiłem wyobrazić sobie dnia bez ciebie. Ale dopiero  tam nad Wisłą zrozumiałem bardzo ważną rzecz. Ula ja naprawdę się w tobie zakochałem. To dzięki tobie przestałem chodzić do klubu, oglądać się za innymi. Wczoraj wieczorem rozstałem się z Pauliną. Wiem, że jej nigdy nie kochałem, nie kocham i nie pokocham. 
A ten dzisiejszy wyjazd to właśnie dlatego, że chciałem ci wyznać całą prawdę w spokoju, aby nikt nam nie przeszkadzał. 
Ula KOCHAM CIĘ, po to to wszystko abym mógł być z tobą.
On po skończonym wyznaniu spuścił głowę i ułożył na jej kolanach. Ula siedziała dalej a po jej twarzy płynęły łzy, które spadały na jego głowę. Sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. W pokoju panowała cisza, żadne nie wiedziało co dalej. Nagle tę ciszę przerwała Ula.
- Marek możesz mnie puścić? Chcę się przejść. Muszę pobyć sama i to wszystko przemyśleć - powiedziała Ula - ale i proszę abyś za mną nie szedł - dodała będąc już przy drzwiach
On zrobił to o co prosiła go Ula. Zdawał sobie sprawę, że to co jej powiedział jest dla niej szokujące. Został sam w pokoju hotelowym. Zastanawiał się co teraz zrobi Ula, czy po tym co usłyszała będą jeszcze razem.
Tego dnia Paulina szalała w firmie nie mogąc ani znaleźć ani dodzwonić się do Marka. Pytała w firmie wszystkich o niego, ale każdy odpowiadał krótko "nie".  W końcu postanowiła jechać do jego rodziców. Sądziła, że oni będą po jej stronie. Lecz ta wizyta nie przebiegła po jej myśli. Oboje Dobrzańscy wiedzieli co zrobił ich syn oraz gdzie obecnie przebywa. I gdy ta skończyła im się żalić na Marka jaki to on jest podły i w ogóle usłyszała tylko
- Paulina on z tobą nigdy nie był szczęśliwy. A i owszem wiemy gdzie i  z kim jest. Ale wybacz musimy uszanować jego wybór i prośbę - powiedziała Helena
Po tych słowach swojej żony nawet sam Krzysztof był zdumiony. Aczkolwiek  cieszył się, że również Helena popiera ich syna.
WIECZOREM W SPA
Ula już dosyć długo nie wracała i Marek zaczął się  o nią martwić. Postanowił, że zadzwoni do niej i spyta kiedy wróci i czy wszystko w porządku. Włączył telefon a tam kilkanaście nieodebranych połączeń od Pauliny oraz kilka od ojca. Postanowił najpierw zadzwonić do ojca aby sprawdzić czy coś się nie stało. Ten mu opowiedział o wizycie Pauliny i o tym co powiedziała jej Helena. Wiedział, że również matkę ma po swojej stronie i dzięki temu jeśli tylko Ula mu pozwoli z nią być, to będzie najszczęśliwszym człowiekiem. On opowiedział, że wyznał Uli wszystko. A ona wyszła i on strasznie się boi co będzie dalej. Rodzice jednak byli dobrej myśli. Po skończonej rozmowie z rodzicami wybrał numer Uli. Ta odebrała prawie, że natychmiast i usłyszała
- Skarbie dzwonię bo się bardzo martwię. Uszanowałem twoją prośbę i nie poszedłem za tobą. Ale jest już późno a ciebie nie ma - mówił 
Lecz ta nic nie mówiła, więc Marek zaczął dalej mówić
- Kochanie, proszę wróć, ja naprawdę strasznie się o ciebie boję i martwię - kontynuował
- Dobrze za nie długo wrócę - odpowiedziała
Wracając do hotelu zastanawiała się nadal, jak to wszystko będzie teraz wyglądało, czy Marek rzeczywiście ją kocha. Serce mówiło jedno a rozum drugie.  Miała mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi. Wiedziała tylko, że ona na pewno go KOCHA.  Gdy już wróciła do pokoju ujrzała Marka, który siedział na tarasie w fotelu i wyglądał na zmartwionego i zamyślonego.  
- Marek - odezwała się 
On gdy usłyszał jej głos, podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Ula w tych oczach oprócz miłości ujrzała coś czego nigdy wcześniej nie było. Strach, smutek, obawa to one zastępowały teraz ten blask jego oczu i tą radość. To właśnie w tej chwili  serce wzięło górę nad rozumem. Już wiedziała, że musi dać im obojgu szanse.
- Ula, skarbie jesteś już. Tak się martwiłem - wstał i przytulił ją mocno do siebie
- Marek musimy porozmawiać o tym wszystkim - rzekła Ula
- Tak oczywiście - powiedział - ale pamiętaj, że ja naprawdę bardzo cię KOCHAM - mówił
- Marek doceniam to, że powiedziałeś mi prawdę, że rozstałeś się z Pauliną. Ale co na to twoi rodzice. Jak ty to sobie wyobrażasz - mówiła Ula
- Jeśli chodzi o moich rodziców to nie masz czym się martwić. Oni wszystko wiedzą i są po naszej stronie. A gdy w poniedziałek będziemy w pracy to oficjalnie ogłoszę, że rozstałem się z Pauliną i teraz jestem z tobą - mówił patrząc jej prosto w oczy
- Marek KOCHAM cię - rzekła Ula
- Ja ciebie też bardzo KOCHAM - powiedział  Marek
Przez resztę weekendu spacerowali, śmiali się, dla nich świat przestał istnieć. Liczyli się tylko oni.  Lecz gdy wracali w niedzielę Marek zauważył iż Ula czymś się martwi.
- Ula co się dzieje - pytał
 - Wiesz martwię się jutrzejszym dniem - oznajmiła - przecież dopiero co rozstałeś się z Pauliną i teraz jesteś ze mną, co ludzie powiedzą - kontynuowała
- Kochanie, posłuchaj, mnie nie interesuje co inni powiedzą i co o tym sądzą. KOCHAM cię i nie zamierzam tego ukrywać - powiedział
Gdy dojechali do Rysiowa nie potrafili się rozstać. W końcu Marek odjechał, a ona poszła do domu. Umówili się, że Marek przyjedzie po nią o ósmej i wspólnie pojadą do firmy. Marek był punktualnie o ósmej pod domem Uli i gdy już jechali do pracy ta poprosiła aby do chwili nie ogłoszenia przez niego, będą zachowywać się jak zwykli  znajomi. Lecz Marek nie miał zamiaru czekać nie wiadomo do której i gdy dotarli na ich piętro poprosił Anię aby zwołała wszystkich za półgodziny w konferencyjnej.
Po półgodzinie rzeczywiście zebrali się wszyscy gdzie czekał już Marek wraz z Ulą
- Witajcie moi drodzy zebraliśmy się tu abym mógł coś ogłosić.
Otóż od czwartku nie jestem z Pauliną rozstaliśmy się. Obecnie jestem z Ulą - powiedział - dziękuję to wszystko -  dodał na koniec
SIEDEM LAT PÓŹNIEJ
Nie był już Uli Cieplak i Marka Dobrzańskiego. Natomiast było  szczęśliwe małżeństwo Ula i Marek Dobrzańscy. W ciągu tych siedmiu lat doczekali się trójki wspaniałych dzieci. Magdalena Helena Dobrzańska kopia Marka i oczko w głowie tatusia, oraz bliźniaki Józef Krzysztof Dobrzański wierna kopia Uli ulubienic Pshemko oraz Krzysztof Józef Dobrzański on miał po trosze z obu rodziców piękny uśmiech i dołeczki gdy się uśmiecha po Marku a po Uli kilka piegów i oczy, oczko w głowie mamy. 
Paulina wraz z Aleksem wyjechali do Włoch. Swoje udziały odsprzedali rodzicom Marka i słuch o nich zaginą. 
Zmieniono nazwę firmy na "Dom mody Dobrzańscy".
Sebastian ożenił się z Violettą przez V i dwa T
KONIEC