piątek, 26 czerwca 2020

INTRYGA część IX

- To, jakie masz plany na dzisiaj? – pytała Cieplak.
- Chciałem coś sprawdzić w związku z wczorajszą rozmową. Muszę się spotkać z Olszańskim – odpowiedział – a ty co zamierzasz robić?
- To co robię codziennie – odpowiedziała.
Kończyli śniadanie, gdy Markowi wpadł do głowy pewien pomysł.
- Ula, a może pojechałabyś ze mną? Dominikę możemy zabrać ze sobą. A następnie pojechalibyśmy na zakupy – zaproponował – proszę zgódź się – mówił z miną małego chłopca proszącego o nową zabawkę albo lizaka. Ula popatrzyła na tę poniekąd zabawną minę, pokręciła głową i z uśmiechem na ustach odparła.
- No dobrze, pojadę z tobą. Ale małą możemy zawieść do Rysiowa.
- Dziękuję, że się zgodziłaś. Będzie mi raźniej. Zaraz zadzwonię do Sebastiana i umówię się z nim – rzekł poczym wstał od stołu i podszedł do narzeczonej objął w pasie a na jej ustach złożył delikatny niczym muśnięcie motyla pocałunek. Temu wszystkiemu przyglądała się mała Dominika. Gdy ta dwójka oderwała się od siebie Marek podszedł do córki.
- Kochanie razem z mamusią zawieziemy cię do dziadka do Rysiowa i tam spędzisz troszkę czasu – tłumaczył Dobrzański.
- Hula – usłyszeli.

Marek jeszcze tylko wykonał telefon do swojego byłego przyjaciela umawiając się na rozmowę w porze lunchu. Olszański niczego nie podejrzewając zgodził się. Można by rzec, że w skrytości liczył na pogodzenie się z młodym Dobrzańskim. On wciąż nie widział niczego złego w tym, co zrobili. I nie uważał, aby Marek miał powód się obrażać. Przecież nie powiedział niczego złego, a jedynie prawdę. Nie rozumiał, co takiego widział Marek w tej całej Cieplak. Ona nawet nie była ładna, a ten twierdził, że jest w niej zakochany. Miał nadzieję, że ta niby jakby się wydawało wielka miłość mu minęła i obaj znów będą szaleć po klubach wyrywając kolejne panny.

Na miejscu byli jakiś kwadrans przed czasem. Weszli do restauracji Moskwa i zajęli zarezerwowany dla nich stolik. Z zamówieniem poczekali jak będą już całą trójką. Chociaż Marek miał zamiar tylko i wyłącznie porozmawiać z Sebastianem i dowiedzieć się kilku rzeczy. A przede wszystkim chciał się upewnić, co do swoich podejrzeń względem Violetty. Podejrzewał, że kadrowy może coś o tym wiedzieć.
Siedzieli i coś między sobą szeptali uśmiechając się do siebie, gdy usłyszeli czyjś głos. Podnieśli głowy i ujrzeli przy stoliku Olszańskiego.
- Cześć – przywitali się.
- Siadaj proszę. To moja narzeczona, której nie muszę ci przedstawiać – rzekł Dobrzański.
- Twoja narzeczona? – odparł z niedowierzaniem Sebastian.
- Tak moja narzeczona – powtórzył z naciskiem na dwa ostatnie słowa – masz z tym jakiś problem? – dodał po chwili widząc minę gościa.
- Nie, nie mam – odpowiedział jednocześnie zajmując miejsce przy stole – zamawialiście już coś – rzekł, zanim Marek zdążył się odezwać.
- Nie, ale my nie przyszliśmy tu, aby jeść. Chciałem się tylko czegoś od ciebie dowiedzieć tak samo i Ula – Olszański przyglądał się tej dwójce i nie bardzo rozumiał co młody Dobrzański ma na myśli i o co chce zapytać.
- W takim, więc razie zamieniam się w słuch i słucham, co chcecie wiedzieć – rzekł. 
- Czy wiesz może coś o tym, aby Violetta miała coś wspólnego z moim i Uli odejściem z firmy? – rzucił bez żadnego wstępu Dobrzański.
- Tak wiem. Ale dowiedziałem się o tym stosunkowo niedawno. Kilka dni temu. Zaraz jak się dowiedziałem skontaktowałem się z twoim ojcem – odpowiedział niemalże bez zająknięcia.
- Co wiesz dokładnie? – padło z ust Uli.
- A po co ci to wiedzieć? – odparł mało przyjemnym tonem.
- Zważaj na słowa – wysyczał przez zęby Dobrzański – więc, mów, bo inaczej pomyślę, że masz z tym coś wspólnego.
- Violka w zamian za znalezienie czegokolwiek na ciebie miała otrzymać pewne profity – odpowiedział Olszański.
- Wiesz co mnie ciekawi? – zapytał Dobrzański i za Sebastian zdążył się odezwać Marek sam wyjaśnił o co mu chodzi – skąd ona wiedziała, że w tej właśnie teczce są takie materiały, mogące pogrążyć mnie, ale i Ulę?
- Marek ty chyba nie sądzisz, że ja miałem z tym coś wspólnego – mówił były przyjaciel.
- Właśnie tak sądzę. Dla was obojga było na rękę pozbycia się z firmy Uli. Żadne z was jej nie lubiło. A tylko ty jedyny wiedziałeś o wszystkim. Mało tego, to dzięki tobie dałem się wciągnąć w tę ohydną intrygę. Ale i w ten sposób poznałem, co to miłość. Lecz wracając do sprawy. Myślę, że Violka dużo wiedziała dzięki tobie byliście w końcu razem – mówił Dobrzański.
- Marek ja naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego. O wszystkim dowiedziałem się dopiero teraz, gdy Febo zwolnił Violkę z roboty. Ta wówczas przyznała się do wszystkiego. Powiedziała, że nagrała całą rozmowę z Aleksem i chciała go szantażować tym nagraniem. Lecz on zabrał jej to nagranie. Rozmawiałem o tym z twoim ojcem i odbyło się w tej sprawie zebranie, podczas którego wszyscy usłyszeli całą rozmowę między Violką a Febo. W dniu kiedy rozmawiałem z twoim ojcem o tym, co zrobiła Violka również opowiedziałem jak Aleks utrudniał ci pracę – wyjaśnił Olszański.
- Zastanawiam się, dlaczego z tym wszystkim nie przyszedłeś do Marka tylko pognałeś z tym do pana Krzysztofa – rzekła Cieplak. Olszański nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć w końcu się odezwał.
- Na kilka dni po twoim odejściu z firmy pokłóciłem się z Markiem o pewną głupotę i nie miałem pewności czy będzie chciał ze mną rozmawiać.
Dla nich to tłumaczenie było dość pokrętne i mało wiarygodne. Ula znała powód sprzeczki Marka z Sebastianem. Wiedziała, że pokłócili się o słowa, jakie padły tamtego dnia z ust Olszańskiego.
Skończyli rozmowę, pożegnali się zwykłym „cześć” i wyszli z restauracji.
Wsiedli w samochód i ruszyli w milczeniu. Przez jakiś czas nie rozmawiali a Marek jechał w tylko sobie znanym kierunku. Nie minęło więcej jak półgodziny, gdy byli na miejscu.
- Za nim pojedziemy po mała do Rysiowa chciałem pobyć tylko z tobą – mówił wyjaśniająco.
- Mogliśmy jechać do domu, też byśmy byli sami – odparła.
- Masz rację kochanie. Ale chciałem zabrać cię na zapiekanki i tak jak kiedyś pospacerować. Pamiętasz? Zawsze wtedy rozmawialiśmy na sto procent prawdy. Od dnia, kiedy się rozstaliśmy to oprócz ciebie samej brakowało mi tych właśnie naszych rozmów – odparł i poprowadził w kierunku budki z ich ulubionym przysmakiem, a następnie przeszli parkiem i usiedli na ławce. Tej samej, która była wiele razy niemym świadkiem ich rozmów.
- I co myślisz o tym wszystkim? – padło z ust Uli.
- Trudno mi powiedzieć. Dziwne jest to, że ona wiedziała czego szukać i gdzie. Przecież poza nami tylko Olszański wiedział, gdzie jest teczka z tymi wszystkimi umowami. Dodatkowo nawet gdyby znalazła cokolwiek, skąd miała wiedzieć, że to może być coś warte. Aleks musiał dostać konkrety, a ona doskonale wiedziała co to może być – mówił.
- Trochę czuję się winna temu co się stało – zaczęła, ale Marek przerwał jej pytając.
- Jak to ty winna?
- Mogłam lepiej zabezpieczyć te dokumenty – odparła, a z policzka próbowała ukradkiem zetrzeć słoną ciecz. Marek wiedział co się dzieje, mimo iż Ula próbowała ukryć swoje łzy.
- Ula nie mów tak. Nie ma w tym nawet odrobiny twojej winy – odłożył na bok swoją zapiekankę i chwycił jej twarz w swoje dłonie unosząc tak, aby na niego spojrzała. Kciukiem próbował zetrzeć jej słoną wilgoć z twarzy i mówił – proszę nie płacz. Jeszcze wszystko się ułoży. Lecz ona nie potrafiła tego uczynić. Często, gdy była sama zastanawiała się nad tym wszystkim, jednocześnie obwiniając siebie o to. Czuła się winna temu, że Marek musiał odejść z firmy. 
- Ale gdybym nie wzięła tych kredytów... - mówiła szlochając, lecz młody Dobrzański jej przerwał.
- Gdybyś ich nie wzięła też bym stracił pracę, ale znacznie wcześniej. Proszę przestań się obwiniać. Dobrze wiesz, że to dzięki tobie ta firma funkcjonowała. To właśnie twoje pomysły utrzymywały ją na powierzchni. Zawsze mnie wspierałaś, dodawałaś otuchy. A to co się wydarzyło to tylko potwierdza moje przemyślenia, że ja dla tej rodziny znaczę niewiele. Mój własny ojciec wolał uwierzyć komuś innemu niż mnie. I gdyby nie wyszło, że Febo skumał się z Kubasińską oraz jego złe zarządzanie mój ojciec ani matka nie odezwaliby się do mnie.  Jak widzisz mieli mnie głęboko gdzieś przez te dwa lata. Nawet nie zainteresowali się czy żyję i co porabiam.  
- A mogę cię o coś jeszcze spytać? 
- Pewnie, że tak. Nie mam przed tobą żadnych tajemnic.
- Twoi rodzice wiedzą, że jesteśmy razem, a ty zostałeś ojcem?
- Tak, powiedziałem im o tym.
- I jak zareagowali?
CDN…

piątek, 19 czerwca 2020

INTRYGA część VIII


Wszedł do środka, przywitał z ojcem tak samo chłodno jak z matką.
- Świetnie wyglądasz synu – odezwała się matka – co u ciebie nie wiedzieliśmy się przez tyle czasu – dodała za nim ten zdążył otworzyć usta.
- Dziękuję – odparł na pierwsze słowa matki. Reszty nie zamierzał komentować, ale matka nie miała zamiaru mu tego ułatwić.
- Gdzie teraz mieszkasz? Co porabiasz? – zadawała kolejne pytania.
- Chyba nie po to dzwonił do mnie ojciec, a i chyba przekazał ci wiadomości jakie usłyszał – odparł mało przyjemnie.
- Tak masz rację dzwoniłem do ciebie, aby porozmawiać o tym, czego się dowiedziałem oraz o firmie. Lecz również chcielibyśmy wiedzieć wraz z mamą jak ci się wiedzie – odpowiedział za żonę Krzysztof.
- Więc słucham, co takiego się dowiedziałeś, a co było powodem telefonu. Bo rozumiem, że w innym wypadku przez kolejne lata żadne z was by nie zadzwoniło. Prawda? – mówił do nich obojga.  
Żadne z Dobrzańskich seniorów nie odpowiedział na jego pytanie. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ma rację. Coraz bardziej żałował, że zgodził się na to spotkanie. Tracił tylko czas. Czas, który mógł teraz spędzać ze swoją narzeczoną i córką.
- Dowiedziałem się synu, że Aleks posunął się do próby przekupstwa jednej z pracownic w naszej firmie. Jego poczynania sprawiły, że wszedł w posiadanie dokumentacji. Tej samej, która ukazywała twoją współpracę z panią Cieplak. I, że robił wiele innych rzeczy, abyś stracił stanowisko prezesa, a on je mógł przejąć. I tak też się stało po twoim odejściu on je objął. Od tego czasu w samej firmie zaczęło się źle dziać. Część udziałów przeszły w obce ręce. Zaczął zwalniać ludzi już prawie połowa załogi straciła pracę. Sam Pshemko jest gotów odejść z firmy. Mistrz jak sam wiesz nigdy nie potrafił dojść do porozumienia z Febo. I już nie chodzi tylko o jakość materiałów, lecz o wiele więcej. Paulina jak zwykle interesuje się tym wszystkim co związane z błyszczeniem na pierwszych stronach gazet. Dobrze się stało, że wasz związek nie przetrwał, teraz to wiemy. Na dzień dzisiejszy możemy jedynie cię przeprosić, że tak nalegaliśmy na ślub z nią. I rozumiemy twoje postanowienie w tej kwestii – skończył mówić senior. Marek popatrzył na nich oboje i po chwili się odezwał.
- I co ja mam do tego? Czego ode mnie oczekujesz? Stanąłeś po stronie swojego przybranego syna i masz tego efekty. Zawsze wolałeś jego niż mnie. To ja byłem tym nieudacznikiem, który nic nie potrafi. Owszem współpracowałem z Ulą, bo to dzięki jej pomocy wyprowadziłem firmę z problemów, które sprowadził na nas wszystkich Febo – mówił jeszcze spokojnie Marek. Wiedział, że nie ma sensu podnosić głosu.
- Przecież mogłeś zwrócić się o pomoc do nas albo do Pauliny – odezwała się matka.
- Prosiłem, a i oczywiście, lecz wy nie słuchaliście. Mówiłem, że nie powinniśmy wchodzić w ten ostatni kontrakt. Nie słuchaliście, Paulina nawet nie chciała rozmawiać o tym co się dzieje. A dodatkowo zaraz pobiegłaby do braciszka opowiadając mu o tym co się dzieje. Tylko Ula stała za mną murem, wspierała, pomagała, doradzała i dzięki tym jej pożyczką udało się nie puścić firmy z torbami. A wy odwdzięczyliście się jej zwolnieniem i grożeniem sprawą sądową oraz wyrzuceniem mnie z firmy. Jak dla mnie to może ta firma zbankrutować. Mam to gdzieś – mówił.
- Marek nie mów tak – odezwała się Helena
- Synu chcieliśmy cię prosić abyś wrócił do firmy i pomógł ją uratować – mówił senior.
- To jakiś żart? – zapytał. Oboje seniorzy milczeli. To milczenie przerwała Helena.
- Synku ja wiem, że masz do nas żal o to co się stało. Ale zrozum ta firma to nasz cały dorobek życia. Tato poświęcił całe swoje życie i zdrowie dla tego przedsiębiorstwa.
- Owszem może i mam do was o to żal. Lecz nie tylko o to co się działo w czasie, gdy pracowałem w firmie. Przez ostatnie dwa lata, żadne z was nie zainteresowało się czy ja żyję, co się u mnie dzieje. Dzisiaj siedzę u was – spojrzał wymownie na stojący na kominku zegar – prawie dwie godziny i nawet nie zapytaliście o Ulę oraz Dominikę i Dominka. A przecież wiecie, że jesteśmy z Ulą razem i mamy dwójkę dzieci – mówił rozgoryczony. I znów zapadła cisza.
- Marek myślałam, że ten romans już dawno się skończył. Ta kobieta nie pasuje do naszej rodziny. I skąd masz pewność, że te dzieci są twoje? – mówiła Helena.
- Nie mów tak o żadnym z nich. Nie masz do tego prawa – mówił podniesionym głosem.
- A ty nie krzycz na matkę. Mówi jak jest. Mówisz o dwójce dzieci, jaką masz pewność, że chociaż jedno jest twoje – mówił Krzysztof.
- Oboje są moje, bo to bliźniaki. I będę mówił takim tonem jakim chcę. Nie pozwolę obrażać mojej narzeczonej ani moich dzieci. Zapamiętajcie czy to się wam podoba czy nie Ula zostanie moją żoną. A teraz już się pożegnam – podniósł się z fotela i udał w kierunku wyjścia. Był zły na ojca i matkę. Nie rozumiał ich zachowania. Myślał, że po tym jak ojcu powiedział w piątek o Uli i dzieciach to dziś zasypią go gradem pytań o nich. Ale nie oni mówią mu, że Ula nie pasuje do tej rodziny, a dzieci mogą nie być jego. Obiecał Uli, że po tej rozmowie przyjedzie i opowie co chcieli jego rodzice. W obecnej sytuacji zastanawiał się czy mówić o wszystkim, a mówiąc dokładnie o tym jak odnieśli się ich związku. Nie chciał sprawić jej przykrości, a z drugiej strony obiecywał nie mieć przed nią żadnych tajemnic. Zdawał sobie sprawę, że wcześniej czy później wyjdzie na jaw niechęć seniorów Dobrzańskich wobec Uli i Dominiki. Pół godziny później siedział już w jej mieszkaniu i bawił się z małą na dywanie.
Godzinę później Ula wykąpała córkę, dała kolację i położyła spać. Marek jak poprzedniego wieczoru opowiedział jej bajkę.
- I jak rozmowa z rodzicami? – pytała go, gdy tylko mogli spokojnie usiąść i porozmawiać.
- Tak jak myślałem, chodzi o firmę. Oboje może i nie powiedzieli mi tego wprost, ale dali do zrozumienia jedną rzecz. Mianowicie, gdyby nie problemy w firmie to nie odezwaliby się do mnie – zaczął mówić, upił łyk kawy i kontynuował dalej – okazało się, że Aleks przekupił kogoś, aby znalazł coś na mnie. Ja nawet chyba się domyślam kto to. W samej firmie, od kiedy zaczął rządzić Febo zaczęły się kłopoty finansowe, wiele osób zwolnił nawet Pshemko coraz częściej mówi o odejściu. Ojciec wspomniał coś o tym, że jakiś procent udziałów jest w cudzych rękach. W związku z tym chcą abym wrócił i pomógł wyciągnąć firmę z kłopotów – mówił.
- Kogo masz na myśli? Kto mógłby być tak podłym, aby chcieć się ciebie pozbyć i ugadać z Febo? – pytała, chociaż też podejrzewała jedną z osób.
- Violka – odparł bez namysłu - ona od początku trzymała się z Pauliną. Sama wiesz, że jej zadaniem było szpiegowanie mnie i donoszenie o wszystkim tej włoskiej harpii. A ja kiedyś sam słyszałem jak umawiała się z nim na kolację. Wystarczyło, że obiecał jej coś w zamian za dostarczenie czegokolwiek na mnie i wystarczyło.
- Jak tak teraz sobie myślę, to możesz mieć rację. Sama kilka razy przyłapałam ją na szperaniu w dokumentach w moim biurku. Za każdym razem tłumaczyła się szukaniem czegoś, co było jej potrzebne.
A co zamierzasz zrobić z ich prośbą o pomoc w ratowaniu F&D?
- Nie wiem Ula. Z jednej strony stała praca była by najlepszym rozwiązaniem. Kiedyś skończą się oszczędności. Owszem wciąż mam te swoje dwadzieścia pięć procent, ale wpływy z nich są niewielkie. A jak to padnie nie będzie nawet tego – mówił. Doskonale zdawał sobie sprawę, że stałe wpływy gotówki są im niezmiernie potrzebne. Dominika wciąż potrzebuje leczenia, od kiedy pogodzili się z Ulą on myśli o czymś większym niż to małe mieszkanko. To, które on wynajmuje jest niewiele większe od tego – muszę się nad tym wszystkim dobrze zastanowić – dodał.

Następnego dnia rano siedzieli całą trójką przy stole jedząc śniadanie. Tak dokładnie Marek został na noc u swoich dziewczyn. Z propozycją zostania na noc wyszła sama panna Cieplak.
- Będę się już zbierał – rzekł kilka minut po skończonej rozmowie.
- Zostań – wyszeptała, tak jakby bała się, że może odmówi. Podszedł do niej.
- Jesteś tego pewna? – zapytał również szeptem. Ula skinęła głową na tak i dodała.
- Dominika się ucieszy, gdy cię rano tu zobaczy – dodała jakby chciała się wytłumaczyć ze swojej propozycji. Jednak Marek wiedział, że radość jego córki to tylko taka wymówka.
CDN…

piątek, 12 czerwca 2020

INTRYGA część VII

Pożegnał się z dziewczynami i jak każdego wieczoru wracał do siebie.
- Marek pamiętaj co mi obiecałeś – zwróciła się do niego Ula za nim wyszedł.
- Tak pamiętam. Zaraz po powrocie zadzwonię i dowiem się o co chodzi – odparł. Lecz prawdą było, iż nie miał ochoty na rozmowy z ojcem ani z matką – ale proszę abyś nie liczyła na zbyt wiele – dodał.
- Marek to są twoi rodzice – mówiła spokojnie.
- Ula, ja to wiem. Ale oni przez ostatnie dwa lata jakoś o mnie nie pamiętali. Nie pamiętali, że mają syna. A teraz co? Nagle sobie o mnie przypomnieli? Wróciły im uczucia rodzicielskie? – próbował argumentować swoje zachowanie wobec rodziców. Ula w pewnym sensie nawet rozumiała jego zachowanie – pa kochanie jutro po was przyjadę i pojedziemy wszyscy do dziadka Józefa – zwrócił się do małej podnosząc ją i mocno przytulając.
- Hula. Lubie dziadka Jóźka – wysepleniła mała.
- Wiemy o tym kochanie – odparł jej Marek.

Siedział na kanapie już dobry kwadrans bawiąc się telefonem i zastanawiał się, co mógł chcieć od niego ojciec. W końcu wybrał ostatni numer na liście połączeń nieodebranych nie czekał długo, gdy usłyszał tak dobrze znany mu głos.
- Dzień dobry tato. Dzwoniłeś – odezwał się dość oficjalnym tonem po usłyszeniu standardowego halo.
- Dzień dobry synku. Tak dzwoniłem kilka razy. Chciałem porozmawiać i spytać co u ciebie?
- Skąd ta nagła troska o mnie? Przez ostatnie dwa lata jakoś nie specjalnie oboje z mamą się przejmowaliście moim losem. A nie odbierałem, bo byłem u Uli i Dominiki to moja i jej córka.
- Ty nadal jesteś z tą kobietą? – usłyszał Marek.
- Ta kobieta ma na imię Ula. Jeśli masz zamiar tak rozmawiać to ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu – odparł młody Dobrzański. Próbował zachować spokój i nie wybuchnąć. Miał wielką chęć w tej chwili zakończyć rozmowę.
- Nie zamierzam o tym rozmawiać. Chciałem abyś przyjechał jutro do domu abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Chciałem Ci kilka rzeczy wyjaśnić a to nie jest raczej rozmowa na telefon – wyjaśnił ojciec.
- Jutro oraz w niedzielę nie mogę mam inne plany… - zaczął, ale ojciec mu przerwał.
- Co może być ważniejszego od rozmowy z rodzicami?
- A co było ważniejsze od kontaktu ze mną przez ostatni czas? – odpowiedział pytaniem, po czym odpowiedział ojcu na zadane pytanie - wraz z Ulą i Dominiką jedziemy do Rysiowa, aby odwiedzić grób mojego syna oraz zostałem zaproszony przez pana Cieplaka na niedzielny obiad – skłamał z tym zaproszeniem, ale nie zamierzał rezygnować ze wszystkiego tylko, dlatego, że jego rodzice przypomnieli sobie o nim.
- To, kiedy możesz nas zaszczycić swoją obecnością? – zapytał Dobrzański senior z wyczuwalnym poirytowaniem w głosie. A Marka ta rozmowa coraz bardziej irytowała. Odnosił wrażenie jakby jego ojciec nie słuchał go. On mówi, że ma dwójkę dzieci, z czego jedno nie żyje, jest z kobietą, którą kocha a ojciec ani razu nie zapytał o żadne z nich.
- Przyjadę w poniedziałek tak na godzinę szesnastą – odpowiedział. Senior zgodził się i pożegnał z synem jak gdyby nigdy nic.

- Rozmawiałem Helenko z Markiem – rzekł Dobrzański do żony chwilę po tym jak skończył rozmawiać i wyszedł z gabinetu.
- Tak? I co u niego? Przyjedzie? – zasypała męża krótkimi pytaniami.
- Przyjedzie w poniedziałek, bo na weekend ma jakieś plany. Wyobraź sobie, że on jest z tą Cieplak. Wspominał również coś o jakiś dzieciach, ale nie słuchałem. Owszem rozumiem, że rozstał się z Pauliną ten związek nie miał przyszłości. Lecz nigdy nie pochwalałem tego romansu z tą jego asystentką – mówił Krzysztof.
- Też nie popierałam tego związku i nie wyobrażam sobie jej w naszej rodzinie. Ona pochodzi z całkiem innego świata. Jak dla mnie ona kompletnie nie pasuje do naszej rodziny. Z czasem również zrozumiałam, że związek Marka z Pauliną był nieudany, ale to? – poparła męża.

Marek po tej rozmowie z ojcem już wiedział, że oni a na pewno ojciec nie zaakceptuje Uli.
- No trudno. Ja nie zamierzam poświęcić związku z kobietą, którą kocham dla dobrych relacji z rodzicami – rozmyślał – no dobra Dobrzański przestań się zadręczać tą rozmową z ojcem. Jutro mam nadzieję będzie dla mnie, ale i nie tylko jednym z najszczęśliwszych dni. Oby tylko się zgodziła – wrócił myślami do dnia jutrzejszego i planów z tym związanych.
Następnego dnia tak jak obiecał przyjechał już po obie jego ukochane dziewczyny i trzy kwadranse później już jechali w stronę rodzinnego domu Uli.
- Rozmawiałeś z tatą? – zapytała go Ula, gdy byli już w samochodzie.
- Tak – odparł, ale nie chciał wdawać się w szczegół.
- I? – Ula najwyraźniej nie zamierzała odpuścić.
- Umówiłem się z ojcem, że przyjadę do nich w poniedziałek.
- Ale czy powiedział ci coś więcej? – dopytywała dalej.
- Powiedział, że to nie jest rozmowa przez telefon i chciał abym przyjechał dzisiaj. Odmówiłem i obiecałem, że przyjadę w poniedziałek na szesnastą. Wtedy też będę wiedział więcej. A teraz proszę nie rozmawiajmy już o tym. Chcę ten czas spędzić razem z wami – mówił. Było mu trochę głupio, że nie powiedział jej wszystkiego. Zobaczy co mają mu do powiedzenia oboje. A teraz tak jak mówił, chce te dwa dni spędzić wraz z Ulą, Dominiką oraz całą resztą Cieplaków. 

W pierwszej kolejności podjechali na cmentarz. Marek z bagażnika wyjął dwa duże znicze oraz wiązankę z napisem „Dla ukochanego syna oraz braciszka”. Ula doprowadziła ich mogiły, w której pochowana była jej matka i ich malutki synek. Podeszli do grobu Marek spojrzał na płytę nagrobną a jego policzki zrobiły się mokre od łez.
- Dzień dobry synku. Jestem twoim tatą i bardzo chciałem ciebie przeprosić, że mnie nie było przy was jak się urodziłeś. Ale teraz już jestem i obiecuję pozostać – szeptał.
Mała Dominika nie bardzo rozumiała co takiego się stało, że tata nagle tak posmutniał. Jednak nie pytała. Zmówili modlitwę za oboje zmarłych i opuścili cmentarz.
- Przepraszam was, ale to było silniejsze ode mnie – tłumaczył swoje zachowanie będąc już w samochodzie.
- Nic się nie stało Marek. Ja przez dłuższy czas każdą wizytę w tym miejscy kończyłam zalana łzami.

Dojechali w końcu do domu rodzinnego Uli.
Weszli do środka witając się ze wszystkimi.
Józef zapraszał wszystkich do pokoju, gdy odezwał się młody Dobrzański.
- Panie Józefie chciałem z panem pozmawiać jeśli to nie problem.
- Żaden, to może chodźmy do kuchni – rzekł Cieplak i wskazał dłonią pomieszczenie.
Obaj panowie weszli do kuchni i usiedli przy stole. Marek miał już otwierać usta, gdy do kuchni wbiegła Dominika.
- Kochanie idź do Beatki i pobawcie się. Ja muszę porozmawiać z twoim dziadkiem. Jak skończymy to cię zawołamy – poprosił ją Marek. Mała popatrzyła na nich i chwilę później już jej nie było.
- To o czym chciałeś rozmawiać? – odezwał się pan Cieplak po tym jak zostali sami.
- Chciałem bardzo przeprosić pana za to co się stało. Wiem, że nie tak powinienem się zachować. Ale proszę mi wierzyć gdybym tylko wiedział, że Ula jest w ciąży nawet bym się nie zastanawiał i był przy niej cały czas. Przy niej oraz dzieciach. Strasznie żałuję, że o niczym nie wiedziałem. Gdy kilka dni temu spotkałem Ulę w parku z małą poprosiłem o rozmowę. Tego dnia wyjaśniliśmy sobie wszystko. Ula mi wybaczyła i o to samo proszę pana. Chciałbym również prosić pana o zgodę abym mógł się Uli oświadczyć i stworzyć wspólnie kochającą się rodzinę – skończył mówić i chociaż nie miał pewności, co powie Józef czuł się jakby z jego ramion spadł jakiś ogromny ciężar.
- Nie mam do ciebie synu żalu. Ja od samego początku byłem za tym, żeby Ula powiedziała ci o ciąży. Ale ona twierdziła, że nie chce abyś pomyślał, że próbuje złapać cię na dziecko. Później okazało się, że dzieci są chore. Ula bardzo ciężko to zniosła. Co do twoich oświadczyn ja nie mam nic przeciwko. Wręcz uważam, że skoro się kochacie to ja mogę być tylko szczęśliwy – odparł starszy mężczyzna.
Marek odetchnął z ulgą, ale czy sama Ula się zgodzi?
Po rozmowie Józef z Markiem weszli do pokoju, gdzie siedzieli pozostali domownicy. Kilka minut później na stole znalazło się ciasto i kawa oraz herbata a dla małej Dominiki jej ulubiony sok. Siedzieli już jakiś czas i rozmawiali o stanie zdrowia małej, o tym jak czuje się Józef, gdy nagle od stołu wstał młody Dobrzański i na krótki czas wyszedł z salonu. Wrócił, podszedł do niczego niespodziewającej się Uli i uklęknął.
- Ula wiem, że w wielu rzeczach zawiodłem. Nie było mnie przy tobie, gdy tego najbardziej potrzebowałaś. Ale jeśli mi pozwolisz od teraz będę już przy was obu do końca moich dni. Czy zostaniesz moją żoną?
Ula wyglądała jakby zapomniała języka i nie umiała wymówić żadnego słowa. W końcu dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Marka i odezwała się.
- Tak zostanę twoją żoną – Marek miał wrażenie jakby dostał gwiazdkę z nieba.
Wszyscy zgromadzeni gratulowali im i cieszyli się szczęściem tej dwójki. Reszta soboty oraz sama niedziela minęła w bardzo dobrych nastrojach. W niedzielne popołudnie cała trójka wróciła do Warszawy. Tego dnia a raczej wieczoru Marek już nie wracał do swojego mieszkania, ale został na noc. Dominika tak samo jak i jej mama była bardzo szczęśliwa. A Marek obiecał, że od tego wieczoru to on będzie czytał małej bajki na dobranoc. Co ta przyjęła z wielką radością. 

Było kilka minut przed szesnastą jak parkował swoje auto przed domem rodziców. Prawdą było, że gdyby nie Ula to na pewno by nie spotkał się z żadnym z nich. Wysiadł, zamknął samochód i ruszył w kierunku drzwi, jeszcze nie zdążył nacisnąć na dzwonek, jak drzwi się otwarły a w nich ujrzał swoją matkę. 
- Dzień dobry mamo - przywitał się z kobietą. 
- Dzień dobry synku. Wchodź, proszę tata czeka na ciebie w salonie - rzekła.
CDN…