wtorek, 31 grudnia 2019

ŚWIĘTA część II



Od tego dnia minęła dekada. 

Ula stała przy kuchennym oknie i uśmiechała się do swoich myśli wspominając te wszystkie wspólnie spędzone lata.

Z tego rozmyślania oderwał ją głos pięcioletniego chłopca.

- Mamusiu zrobisz mi jajecnice – odwróciła się do synka, który sepleniąc prosił o śniadanie. Nie zdążyła się odezwać.

- Synku mówimy jajecznicę – poprawił malca Marek.

- Pzeciez mówię – odparł ojcu. Oboje popatrzyli na siebie i roześmiali się.

- Kochanie nasz syn dorasta – mówił ze śmiechem Marek.

- Masz rację. A ja myślałam, że jeszcze przez jakiś czas będzie takim małym synkiem mamusi – mówiła równie rozbawiona Ula, jednocześnie przytulając synka do siebie.

Zjedli wreszcie śniadanie, synka odwieźli do przedszkola, a sami udali do pracy.

- Jesteś jakaś dziwnie milcząca. Czy coś się stało Ula? - zapytał zaniepokojony Marek jadąc już do firmy.

- Nic się nie stało – rzekła, a w duchu myślała – nie pamięta.

Lecz prawda była całkiem inna, bo on miał dla niej niespodziankę uszykowaną na wieczór.

Dojechali na Lwowską i na piątym piętrze każde z nich poszło do swojego gabinetu.

- Ulka coś ty taka markotna? - pytała ją Violetta podczas spotkania w porze lunchu.

- A tak jakoś. Mam jakiś gorszy dzień – odpowiedziała.

- Coś mi tu rozjaśniasz – mówiła Violetta.

- Co robię? - zapytała pani dyrektor do spraw finansów.

- Mówię, że coś mi ściemniasz.

- Bo widzisz dzisiaj mija dziesiąta rocznica jak się poznaliśmy, a Marek najwyraźniej zapomniał.

- Może nie – rzekła blondynka. Ta doskonale wiedziała o planach prezesa, bo wraz ze swoim mężem Sebastianem Olszańskim byli zaproszeni na tę część oficjalną czyli kolację w ich domu.

Ale i Marek miał podobne myśli co Ula lecz tłumaczył sobie, że może dopiero po pracy. Tak też było również Ula miała w planach złożyć mężowi życzenia i dać prezent właśnie wieczorem. Doskonale wiedziała, że ten prezent bardzo go ucieszy.

- A tak w ogóle to co ty dałaś Markowi? – zapytała ją przyjaciółka.

- Jeszcze nic, dam mu dopiero wieczorem – odparła.

- No widzisz, może i Marek mam coś dla ciebie i da ci po pracy – tłumaczyła go Violetta.

Było kilka minut po piętnastej, gdy zapukał do gabinetu Uli i po usłyszeniu zaproszenia wszedł do środka.

- Ula koniec na dzisiaj – rzekł.

- Marek jest dopiero piętnasta, a ty już chcesz dzisiaj skończyć pracę? - mówiła ze zdziwieniem w głosie pani Dobrzańska.

- Tak kochanie. Dziś jest wyjątkowy dzień i nie zamierzam spędzić go w pracy – rzekł tajemniczo.

- Już myślałam, że zapomniałeś – wyszeptała tak jakby wstydziła się tego. Marek podszedł do żony objął w pasie i rzekł.

- Skarbie jak mógłbym zapomnieć tak ważną datę. Datę, która zmieniła moje całe życie w coś najpiękniejszego – mówił patrząc jej prosto w te najpiękniejsze oczy jakie widział kiedykolwiek, a z których cichutko płynęły łzy. Łzy szczęścia i radości.

Wrócili do domu, a tam wszystko było już przygotowane. Stół w salonie pięknie nakryty. A z kuchni dolatywały wspaniałe zapachy.



- Kiedy ty to zrobiłeś? - pytała męża zaraz po wejściu do salonu.
- To nie ja tylko panie, które wynająłem do tego – rzekł z rozbrajającą szczerością – zamówiłem na dzisiejszą kolację catering z naszej ulubionej restauracji. Najpierw zjemy wspólną kolację kochanie z gośćmi, których zaprosiłem, a później porywam cię i wrócimy dopiero po Nowym Roku. Tylko nie protestuj – mówił za nim ta zdążyła się odezwać.

- Marek, ale co z Mateuszkiem? - zdołała tylko tyle zapytać.

- Zostanie z moimi rodzicami i twoją mamą i rodzeństwem, którą to zapraszają na całe święta do siebie – odparł.

- Widzę kochany, że pomyślałeś o wszystkim w najdrobniejszych szczegółach. Jak mi jeszcze powiesz, że załatwiłeś zastępstwo za mnie w pracy to… - nie zdążyła dokończyć.

- Oczywiście kochanie, że tak. Na czas świąt do Polski przylatuje Aleks i będzie zastępował nas oboje. A jego tam we Włoszech zastąpi ich dyrektor finansowy. Dodatkowo tam na miejscu zostaje również Paulina.

- No dobrze to może powiesz mi gdzie się wybieramy na ponad tydzień czasu – mówiła z uśmiechem na ustach.

Podszedł do swojej teczki wyciągnął z niej kila zdjęć wydrukowanych z internetu i pokazał Uli.


Sielankowe położenie hotelu nad brzegiem jeziora Platyny, wyrafinowana kuchnia oraz przytulne wnętrza Pałacu sprawią,
że spędzone z nami święta będą wyjątkowe i niezapomniane.”








Ula była pod wrażeniem tego co zobaczyła.

- Wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj? - zapytała z małym niepokojem w głosie. Przecież nie jest spakowana, a jeszcze najpierw kolacja.

- Nie kochanie wyjeżdżamy jutro rano. W hotelu mamy zameldować się najwcześniej o piętnastej – widać było, że ta odpowiedź ją uspokoiła.

Godzinę później pojawili się pierwsi goście, byli to rodzice Marka wraz z Aleksem. Chwilę później przyjechali Olszańscy i niemalże w tym samym czasie przyjechała rodzina Uli wraz z ich synkiem.

Cały wieczór przebiegł tak jak to zaplanował Marek no chociaż nie do końca. Mimo iż próbował ukryć jakiś rodzaj smutku to byli wśród gości i tacy co widzieli, że coś jest nie tak.

- Marek co jest? - zapytał go Febo, gdy obaj panowie znaleźli się sam na sam.

- Nic – odparł krótko.

- Jakoś ci nie wierzę – padło z ust tego drugiego.

- Jestem po prostu zmęczony – próbował brzmieć przekonywująco lecz nie do końca mu się to udawało.

- Wiesz nie umiesz kłamać. No, ale skoro nie chcesz mówić to nie nalegam – odparł Aleks i wrócił do stołu.

Późnym wieczorem, gdy goście już opuścili ich gościnny dom, a ich ukochany synek smacznie spał w swoim pokoiku Ula postanowiła dać mężowi swój prezent.

- Marek wiem, że już późno lecz nie miałam kiedy ci dać prezentu – mówiła podchodząc do męża z niewielkim pudełeczkiem – Wszystkiego najlepszego kochanie – rzekła i dała mu pakunek.

Otwierał drżącymi rękami i gdy tylko zobaczył co jest w środku podszedł do niej rzekł.

- Ula to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem – po czym zaczął namiętnie całować.

- Wiedziałam, że ci się spodoba – odpowiedziała jak tylko się od siebie odsunęli.

- Byłaś już u lekarza, który to tydzień? - zasypał ją pytaniami.

- Tak byłam. Proszę to jest zdjęcie, a tu pisze, który to tydzień – mówiła.

- Czyli zostanę drugi raz tatą za sześć i pół miesiąca – wyszeptał tak jakby bał się zapeszyć. Widać było, że szczęście w nim buzuje.

- Kocham cię – wyszeptał jej wprost do ucha.

- Też cię kocham – odpowiedziała jak echo.
Następnego dnia rano odwieźli Mateusza do rodziców Marka i wyjechali na Mazury. Ten czas pozwolił im na odpoczynek, ale i na to iż mogli pobyć tylko we dwoje. Nie potrzebowali żadnego towarzystwa, wspólne spacery, kąpiele i długie wieczory tylko we dwoje.
Podczas kolacji Wigilijnej tradycyjnie połamali się opłatkiem i złożyli sobie życzenia. Bal sylwestrowy spędzili na sali do północy podczas, gdy stali, a na zewnątrz nad ich głowami rozbłyskiwały feerią barw petardy Marek obejmując czule Ulę mówił do niej.

- Ula życzę tobie, ale i sobie abyśmy wspólnie spędzili ze sobą kolejne lata w zgodzie, szacunku i nadal tak kochali jak dotychczas. Kocham cię mój aniele.

- Ja tobie również życzę tego samego oraz aby ten Nowy Rok był taki sam albo i lepszy niż ten mijający. Kocham cię mężu.

KONIEC!!!

piątek, 27 grudnia 2019

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część V

Badanie Violetty trwało dość długo co powodowało coraz większe zdenerwowanie już nie tylko samego Aleksa, ale i jego rodziny. W końcu z gabinetu wyszedł lekarz.

- Co z moją dziewczyną i dzieckiem? - pytał zaniepokojony Aleks.

- No cóż nie będę ukrywał, że stan pani Kubasińskiej a mówiąc dokładniej jej ciąża jest zagrożona. Pacjentka potrzebuje spokoju i powinna jak najmniej się stresować. Najprawdopodobniej będzie musiała do rozwiązania pozostać w szpitalu albo w domu lecz powinna jak najwięcej leżeć – usłyszeli od lekarza badającego Violettę.

- A jest możliwość aby mogła podróżować do Włoch? - zapytała Agnieszka Febo. Aleks spojrzał na matkę z irytacją. Lekarz mówi o zagrożonej ciąży, a ta planuje zabrać jego ukochaną ponad tysiąc sześćset kilometrów od Warszawy.

- Droga pani ja wyraziłem się chyba dość jasno – odpowiedział jej medyk.

- Ale tam zagwarantowalibyśmy jej jak najlepszą opiekę i miałaby spokój – próbował poprzeć żonę Francesco Febo.

- Czy wy nie rozumiecie co powiedział lekarz – prawie krzycząc mówił Aleks.

- Proszę państwa ja powiedziałem jak to wygląda z mojej strony, ale decyzja co do tego gdzie pacjentka będzie przebywać należy wyłącznie do niej samej – rzekł lekarz aby móc załagodzić sytuację.

- Można się z nią zobaczyć? – odezwała się dotąd milcząca Paulina.

- Oczywiście, tylko proszę aby ta wizyta nie trwała zbyt długo. Do końca tygodnia zatrzymamy panią Violettę na oddziale aby mieć pewność iż wszystko jest w porządku – odpowiedział lekarz.

Do sali chcieli wejść wszyscy lecz Aleks powstrzymał ich.

- Pozwólcie, że ja porozmawiam z moją dziewczyną – rzekł tonem nie nieznoszącym sprzeciwu.

- Ale synu my również chcemy się z nią widzieć – rzekła matka.

- Powiedziałem nie – rzekł i chwycił za klamkę, otworzył drzwi wszedł po cichu do środka aby nie przestraszyć dziewczyny. Ta leżała odwrócona twarzą w stronę okna.

- Viola – odezwał się szeptem, lecz dziewczyna nie zareagowała pomyślał, że śpi. Podszedł do łóżka i usiadł na stojącym przy nim krześle.

Zapatrzony w dal za oknem nawet nie zwrócił uwagi, że Viola leży odwrócona w jego stronę.

- Ciekawe o czym tak rozmyśla. Może rzeczywiście mnie kocha i nasze dziecko? - pomyślała Kubasińska.

- Aleks? – odezwała się po chwili – co tu robisz? - zapytała jak tylko ten skierował na nią swój wzrok.

- Tak się bałem, że coś się wam może stać – odezwał się Aleks.

Siedział u niej jeszcze z jakiś kwadrans po czym pożegnał się i z obietnicą przyjścia w dniu następnym wyszedł z sali.

Swojej rodzinie powiedział, że Violetta śpi i nie ma sensu jej budzić. Skłamał, ale zdawał sobie sprawę, że matka nie odpuściłaby sobie próby namawiania Violi do wyjazdu z kraju.

- Możecie przyjść jutro, z całą pewnością będzie czuła się lepiej – dodał i udał w kierunku wyjścia ze szpitala.

Następnego dnia o dość wczesnej porze zadzwonił do Marka wyjaśnił co się stało i poprosił o kilka dni wolnego. Młody Dobrzański zgodził się, chociaż nie na rękę mu to było. Byli po zarządzie, ale i przed pokazem. Do którego to Aleks powinien przygotować raport na temat budżetu.

- Kochanie dzwonił Aleks z prośbą o wolne – mówił do żony. Ula tylko przewróciła oczami nie komentując jednak tego.

- Ula zrozum go, martwi się o nią i dziecko. Przecież gdyby z wami coś się działo też wolałbym być przy was niż w pracy – mówił obejmując Ulę stojąc za jej plecami i gładząc jeszcze niezbyt widoczny brzuch.

Ula tylko westchnęła, odwróciła się twarzą w stronę męża i ucałowała go.



W porze lunchu Marek oznajmił, że musi wyjść i wróci za jakieś około półtorej godziny.

- Kochanie wrócę i wszystko ci wyjaśnię – próbował tłumaczyć się dość nieudolnie żonie.

W głowie Uli zapaliła się czerwona lampka, że Marek ma kogoś, chociaż od kiedy zaczęli być parą aż do tej pory nie miała powodów mu nie ufać. Dobrzański od dnia studniówki zaprzestał jakichkolwiek spotkań z innymi dziewczynami liczyła się tylko Ula. Lecz to jego dziwne tłumaczenie zasiało ziarno niepokoju.

Mimo to uznała, że to może tylko jej wyobraźnia płata jej figla.

- Zajmę się tym budżetem na pokaz i zaraz przejdą mi te głupie myśli – mówiła do siebie.



Aleks codziennie przychodził do Violetty, a ona sama coraz mnie reagowała na niego tak nerwowo jak jeszcze kilka dni temu.

Jego rodzice również odwiedzali swoją być może przyszłą synową mimo iż Aleks był temu przeciwny w obawie, że matka będzie chciała aby Kubasińska wyjechała do Włoch. Po kolejnej już sprzeczce z rodzicami ustąpił.

- Przecież Viola wie co jest dla niej i dziecka najlepsze – pomyślał.



Wreszcie Viola wyszła ze szpitala a on zaproponował aby zamieszkali wspólnie.

- Ale… -

- Nie ma żadnego „ale” – przerwał jej zaraz, gdy tylko zaczęła – Viola kocham Cię i to nienarodzone dziecko. Chcę się wami opiekować. Proszę pozwól mi na to – mówił ze smutkiem w głosie co było niepodobne do niego, a bynajmniej tak wydawało się wszystkim w około. Wszyscy przecież uważali go za człowieka, który nie okazuje swoich uczuć. A byli i tacy co sądzili, że ich w ogóle nie posiada.

Violetta w końcu zgodziła się zamieszkać u Aleksa, co on sam przyjął z radością. Kilka dni później siedział z nią w jednej z Warszawskich restauracji, gdy nagle usłyszała.

- Viola...wiem ile złego ci wyrządziłem i wiem, że masz o mnie nie najlepsze zdanie. Ale jeśli wciąż mnie kochasz to chciałbym prosić cię abyś została moją żoną – mówił drżącym pełnym obaw głosem trzymając w ręku niewielkie pudełeczko w kształcie serca, które skrywało w sobie przepiękny pierścionek.



Ta przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem i nie wiedziała co powiedzieć.

- Viola proszę powiedz coś – szepnął trzymając jej dłoń to przywróciło kobietę do rzeczywistości.

- Tak zostanę twoją żoną – odpowiedziała, a ten wsunął pierścionek na jej palec. 
 


Marek kolejny raz w ciągu ostatnich dni zniknął na dłuższy czas. To zaczęło niepokoić Ulę. Nie wiedząc co o tym myśleć postanowiła w końcu porozmawiać i wyjaśnić wszystko z Markiem.

Siedziała w sypialni i przeglądała jakieś dokumenty, gdy Marek wrócił do domu.

- Witaj kochanie – rzekł od progu i podszedł aby przywitać się z żoną. Coś jednak było nie tak w jej zachowaniu.

- Coś się stało? - zapytał.

- Nie – odparła lecz jak dla Marka mało przekonywująco.

- Chyba jednak coś jest nie tak. Widzę to po twoim zachowaniu – powiedział i przysiadł obok żony. Ta siedziała przez chwilę milcząc w końcu nie wytrzymała tego przeszywającego spojrzenia Marka i powiedziała co jej leży na sercu.

- Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz.

Już miał jej wyjaśnić wszystko, gdy zadzwonił jego telefon.

- Przepraszam cię, ale muszę odebrać to twoja mama dzwoni – rzekł i nacisnął zieloną słuchawkę.

Rozmawiał chwilę po czym oznajmił, że musi pilnie wyjść.

- Marek czy coś się stało komuś z mojej rodziny? - pytała z przerażeniem w głosie.

- Nie nic się nikomu nie stało. Twoja mama prosiła mnie tylko o pomoc w jednej sprawie – mówił, a do siebie samego – no Dobrzański będziesz się w piekle smażył.

CDN…

wtorek, 24 grudnia 2019

ŚWIĘTA część I

 




Okres przed Świętami Bożego Narodzenia to czas pełen refleksji, zadumy, ale i wielkiej bieganiny. Za tym wszystkim co powoduje, że gdy zasiadamy za stołem jest tak wspaniale, rodzinnie, uroczyście. Ten zapach choinki, potraw, czas który możemy spędzić wspólnie z najbliższymi jest w tym czasie najważniejszy.

Chociaż może nie w każdym domu tak jest. Są i takie, gdzie gra pozorów i sztucznych uśmiechów skutecznie pozbawia nas radości z tych dni. Tak też od dłuższego czasu działo się w rodzinie Marka Dobrzańskiego. Tam nawet bezsensowne było łamanie się opłatkiem i tylko senior Dobrzański stojąc u szczytu stołu składał ogólne życzenia dla wszystkich. A stało się tak jakieś sześć lat temu, gdy Marek oświadczył, że zamierza poprosić Paulinę Febo o rękę właśnie podczas świąt. A za pół roku już chciał aby odbył się ślub. Wówczas na jaw wyszła od tak dawna skrywana przez jego ojca i matkę tajemnica.

- Zamierzam oświadczyć się w te święta Paulinie. Kochamy się i nie chcę dłużej z tym zwlekać. A po egzaminach chcę aby odbył się nasz ślub - oznajmił swoim rodzicom Marek. Ci z przerażeniem w oczach popatrzyli na syna i wiedzieli, że nastał najgorszy dzień w życiu ich wszystkich.
- Synu, ale nie możesz być z Pauliną - mówiła nad wyraz spokojnie Helena. Myśleli wraz z Krzysztofem, że może jak panna Febo wyjedzie na studia do Mediolanu to tam pozna jakiegoś mężczyznę.
- Jak to nie mogę? - dopytywał rodziców, bo nic nie rozumiał z tego co mówili.
- Widzisz synu, najwyraźniej musimy ci się do czegoś przyznać - zaczął Krzysztof, upił łyk wody i kontynuował - A raczej ja. Paulina jest twoją siostrą - wyrzucił z siebie na jednym wydechu jego ojciec.
- Jak to moją...siostrą? - pytał z nie dowierzaniem - Mamo, a ty o tym wiedziałaś? - zwrócił się w stronę matki. Helena tylko pokiwała głową na potwierdzenie.
Młody Dobrzański nie dowierzał w to co usłyszał.
- To nie może być prawda - powtarzał na okrągło.
- Ale to jest prawda synu - mówiła Helena - tato miał romans z matką Pauliny - tłumaczyła kobieta.
- A ty mamo wiedziałaś od samego początku? - dopytywał junior.
- Dowiedziałam się dopiero po śmierci obojga Febo. Wówczas Krzysztof bardzo obstawał aby rodzeństwo zabrać do siebie. I to od tego czasu wiem. Na dzień przed pogrzebem przyznał się jaka jest prawda - mówiła mu matka.
- Mama mówi prawdę - usłyszał głos ojca.
I tak od tego dnia relacje w jego rodzinie były chłodne aby nie powiedzieć zimne czy też lodowate. Paulina po tym jak poznała prawdę wyjechała ponownie do Włoch, a Aleks wraz z nią. Oboje Febo do Polski przylatywali bardzo rzadko. Najczęściej to właśnie byli tu na święta, ale i tak nie na każde oraz rzecz jasna na zebraniach zarządu.

Natomiast kilkadziesiąt kilometrów od stolicy w niewielkim Rysiowie mieszkała rodzina Cieplaków, gdzie okres świąt był całkowitym przeciwieństwem tego u Dobrzańskich. Mimo nieszczęścia jakie ich w życiu spotkało potrafili się cieszyć każdym dniem. Samotna matka wychowująca trójkę dzieci potrafiła im wpoić co jest tak naprawdę ważne w życiu. Najstarsza z córek bardzo brała sobie do serca te nauki i tak też według nich żyła. Często słyszała od swojej matki.
- Żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał. Chyba, że będą to łzy radości - mawiała Magda Cieplak do swoich dzieci. Zwłaszcza do najstarszej z córek Uli.

Dwie tak różne rodziny i w dodatku z dwóch różnych miejscowości nie miały prawa się nigdy spotkać. Lecz los lubi być przewrotny i sprawić nam psikusa.

Do świąt zostało kilka dni, każdy zabiegany nie zwraca uwagi na innych. I tak też było w przypadku dwójki naszych bohaterów. Każde z nich miało swoje sprawy na głowie. Ula stała w kolejce do kasy i gdy miała już płacić okazało się, że ktoś ją okradł. Z torebki zniknął telefon oraz portfel z całą jego zawartością. Za nią już ustawiła się dość spora kolejka.
- Przepraszam panią, ale ktoś mnie okradł - mówiła, a w oczach ukazały się łzy. Ktoś już zaczął narzekać, że musi czekać, że jak się nie ma pieniędzy to nie robi się zakupów. Kasjerka wezwała kierownika oraz pracownika ochrony aby powiadomić o zaistniałej sytuacji. W tym czasie anulowano jej paragon aby można było dalej obsługiwać kolejnych klientów. W końcu przyszła kolej na Marka zapłacił za swoje zakupy i po otrzymaniu paragonu rzekł do kasjerki.
- Proszę o skasowanie zakupów tej pani, którą okradziono - i znowu te narzekanie. Marek odwrócił się do stojących za nim osób po czym rzekł - a może tak więcej empatii i zrozumienia proszę państwa. Równie dobrze mogą państwo przejść do innej kasy - dodał, poczekał aż wszystko zostanie policzone, zapłacił i spakował do foliówek. Stanął i poczekał aż Ula wyjdzie z pomieszczenia, gdzie znajduje się monitoring.
Po upływie kilkunastu minut wreszcie ujrzał jak Ula wychodzi z pomieszczenia, a jej oczy i cała twarz jest mokra od łez. Podszedł do niej, gdy tylko pożegnała się z kierowniczką sklepu oraz pracownikiem ochrony i pozostała sama. Widać było, że jest całkowicie rozbita i nie ma pojęcia co teraz począć.
- Dzień dobry pani. Proszę to są pani zakupy – odezwał się młody Dobrzański.
- Bardzo panu dziękuję, ale ja nie mogę tego przyjąć – odparła Ula.
- Ależ oczywiście, że może – mówił nie dając za wygraną.
- Przykro mi, ale nie znam pana to po pierwsze, a po drugie mnie nie stać aby panu oddać za te z kupy – mówiła – W tym skradzionym portfelu było tyle pieniędzy abym wraz z moją rodziną mogła przeżyć do kolejnej renty po moim tacie – mówiła, mimo iż nigdy nikomu obcemu nie mówiła jak jest w jej domu. I gdy tylko skończyła odezwał się Marek.
- Przepraszam bardzo, zapomniałem się przedstawić nazywam się Marek Dobrzański. A tym się proszę nie przejmować – rzekł wskazując na torby z zakupami.
- Urszula Cieplak – również przedstawiła się i wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą ten ucałował z wielką atencją. Podczas tego krótkiego dotyku obu dłoni przez ich ciała przeszedł jakiś dziwny dreszcz. Było to na tyle dziwne, że żadne z nich nigdy czegoś takiego nie doświadczyło. A dla samego Marka zwłaszcza.
- Więc skoro mamy już formalności za sobą, to bardzo proszę przyjąć te zakupy – mówił z wymalowaną prośbą na twarzy. Ula w końcu zgodziła się przyjąć te zakupy, jednocześnie prosząc o jakiś adres, pod który będzie mogła przyjechać i zwrócić pieniądze w jak najszybszym czasie. Marek z nie chęcią, ale i w jakimś sensie z nadzieją na kolejne spotkanie wyjął z portfela niewielki prostokątny kartonik i podał go Uli.
- Dziękuję jeszcze raz za te zakupy – rzekła i chciała już odejść, gdy zatrzymały ją słowa Marka.
- A może dasz zaprosić się na kawę? Jest tu taka mała kawiarenka.
- Przepraszam cię lecz nie mam za wiele czasu – odparła.
- Zgódź się, później odwiozę cię do domu – nie dawał za wygraną.
- Ale ja nie mieszkam w Warszawie tylko w Rysiowie. To kawałek drogi stąd – próbowała go zniechęcić.
- To nic nie szkodzi – odpowiedział.
Ula widząc, że ten nie odpuści przyjęła to jego zaproszenie.
- Ula mogę ci zadać osobiste pytanie? - odezwał się Dobrzański.
- To zależy jak bardzo jest ono osobiste – odparła.
- Co porabiasz na co dzień? - zapytał.
- Od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję pracy i pomagam mojej mamie przy rodzeństwie – odparła z jakimś jak się wydawało Markowi smutkiem w głosie. Marek idąc za ciosem zapytał również o jej wykształcenie i po usłyszeniu odpowiedzi wpadł na pewien pomysł.
- Ula wiem, że do świąt zostały raptem trzy dni, ale czy jest taka możliwość abyś w tym czasie przyjechała pod adres widniejący na wizytówce? - zapytał. Ta spojrzała na ten tekturowy kartonik i na głos przeczytała co tam pisało.
Dom Mody Febo&Dobrzański
Marek Dobrzański
Dyrektor do spraw promocji
ul Lwowska 12”
Po czym spojrzała na siedzącego na wprost mężczyznę i nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli rzekła.
- No nie wiem. Mam w domu trochę pracy, a i jestem umówiona w sprawie pracy dzień przed Wigilią.
- Proszę cię przyjdź – nie chciał zdradzić jej swojego planu. Chciał aby to był taki może i dość specyficzny rodzaj prezentu, ale chciał aby tak właśnie to wyglądało.
- Widzę, że nie odpuścisz – i gdy tylko młody Dobrzański pokiwał głową na tak, Ula odparła – no dobrze przyjadę jutro tak na godzinę dwunastą.
Marka ta odpowiedź ucieszyła. Skończyli pić kawę Marek uregulował rachunek i zgodnie z obietnicą odwiózł pannę Cieplak do domu.
W domu Ula opowiedziała o wszystkim swojej mamie i pokazała wizytówkę, otrzymaną przez Marka. 
CDN... 

piątek, 20 grudnia 2019

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część IV

- Wiesz Krzysztof nie rozumiem mojego syna – mówił późnym popołudniem przy szklaneczce whisky Francesco Febo.
- Ale przecież Aleks nie sprawia kłopotów w firmie. Wywiązuje się solidnie ze swoich obowiązków – mówił zdziwiony Krzysztof Dobrzański.
- Owszem pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń, ale już do reszty tak – odparł Febo.
- Francesco o czym ty mówisz? - dopytywał go przyjaciel.
- Dowiedziałem się, że mój syn próbował pozbawić stanowiska Marka – rzekł.
- Nie, to nie możliwe – mówił z niedowierzaniem w głosie Krzysztof.
- Też sądziłem, że nasi synowie są przyjaciółmi, ale bardzo się myliłem. Lecz to nie wszystko – powiedział i uniósł szklaneczkę z brunatnym płynem.
- Nie? - zapytał zdziwiony senior Dobrzański.
- Wyobraź sobie, że rozkochał w sobie sekretarkę Marka, bo w ten sposób chciał wiedzieć jak najwięcej o tym co robi twój syn. A w ostatnim czasie okazało się, że dziewczyna jest z nim... w ciąży…
- To gratuluję zostaniesz wreszcie dziadkiem - wszedł mu w słowo i dodała po chwili z rozmarzeniem - bo my z Heleną to chyba nigdy się nie doczekamy wnucząt.
- Ale ten najpierw zwyzywał dziewczynę i nie chciał mieć z nią i dzieckiem nic wspólnego. A gdy już zrozumiał co czuje do tej biednej kobiety to ona nie chce z nim rozmawiać – mówił Febo.

W tym samym czasie, gdy obaj panowie rozmawiali o postępowaniu Aleksa Paulina wraz z matką udała się do Violetty.
- Dzień dobry Viola to moja mama Agnieszka Febo – usłyszała Kubasińska tuż po otworzeniu drzwi.
- Dzień dobry – wydukała zaskoczona wizytą jednej i drugiej kobiety – skąd znasz mój adres?
- Dostałam od Uli. Możemy wejść, mama chciała cię bliżej poznać i porozmawiać – wyjaśniła wciąż stojąc w progu Paulina. Viola otworzyła szerzej drzwi wpuszczając do środka obie panie Febo.
- Przysłał was Aleks? - zapytała Violetta.
- Nie kochanie on o niczym nie wie – usłyszała w odpowiedzi od matki Aleksa – od syna wiem tylko, że nie chcesz z nim rozmawiać, ale nie dziwię ci się w ogóle – mówiła dalej pani Febo.
Po wyjaśnieniu celu swojej wizyty kobiety usiadły w salonie i reszta popołudnia upłynęła im w miłej atmosferze. Agnieszka Febo obiecała pomoc Violi również Paulina zaoferowała się, że w razie konieczności ta może na nią liczyć.
- Viola, a może gdy poczujesz się lepiej to odwiedzisz nas we Włoszech? - zaproponowała jej pani Febo.
- No nie wiem. Nie chciałabym robić państwu kłopotu – odpowiedziała Kubasińska.
- Ależ, to żaden kłopot moje dziecko – odparła starsza z kobiet.
Było dobrze po dziewiętnastej, gdy Viola żegnała się z gośćmi a do mieszkania wszedł Aleks.
- A wy co tu robicie? – zapytał oskarżycielskim tonem matkę oraz siostrę.
- Spokojnie synu. To ja poprosiłam Paulinkę aby mnie przywiozła do Violi. Bardzo chciałam poznać matkę mojego wnuka – odparła mu spokojnie matka.
- A ty co tu robisz? Chyba wyraziłam się jasno, że nie chcę abyś mnie nachodził – odezwała się milcząca dotychczas Violetta.
- Zrobiłem ci zakupy, przecież tobie nie wolno się przemęczać – usłyszała.
- Ja nic od ciebie nie chcę…. - mówiła podniesionym i zdenerwowanym głosem.
- Dzieci nie kłóćcie się. Aleks powinieneś uszanować wolę Violetty – padło z ust matki.
- A czy ty wraz z Pauliną możecie się nie wtrącać w moje życie? - naskoczył na matkę.
- Ała – nagle usłyszeli i po chwili ujrzeli Violettę trzymającą się za brzuch.
Aleks dopadł do dziewczyny pytając co jej jest.
- Boli – zdołała powiedzieć.
Febo nie myśląc wziął ją na ręce i czym prędzej udał do swojego samochodu. Nie zważając na prędkość i znaki pędził w kierunku szpitala wciąż powtarzając, że wszystko będzie dobrze, że zaraz będą w szpitalu.
Wbiegł na izbę przyjęć trzymając dziewczynę na rękach i wręcz krzyczał.
- Niech ktoś nam pomoże. Moja narzeczona źle się czuje, jest w ciąży – natychmiast przybiegła jedna z pielęgniarek i zajęła się panną Kubasińską.
Półgodziny później w szpitalu zjawili się rodzice Aleksa wraz z Pauliną.

- Co Francesco tak wybiegł? - dopytywała Helena swojego męża.
- Dostał telefon od Agnieszki, że Violetta źle się poczuła i jadą do szpitala – wyjaśnił jej Krzysztof.
- Violetta? Ta sekretarka Marka? A co oni mają z nią wspólnego? - zasypała męża gradem krótkich pytań.
- To ty nic nie wiesz? - odpowiedział pytaniem żonie.
- Nie, no skąd z Agnieszką nie rozmawiałam od zarządu. Zaraz po zebraniu gdzieś pojechała wraz z Pauliną. Do mnie miała przyjechać dopiero wieczorem – odpowiedziała Helena.
- To może usiądź, bo to co usłyszysz może zwalić cię z nóg – rzekł do żony i opowiedział o wszystkim czego dowiedział się od seniora Febo.
Helena Dobrzańska była równie zaskoczona co jej mąż, gdy usłyszała to wszystko. Ona także sądziła iż ta dwójka młodych mężczyzn przyjaźni się ze sobą.
Tę rozmowę przerwał dzwonek do drzwi a po chwili witali się z młodymi Dobrzańskimi.
- Witajcie co was sprowadza o tak późnej porze? - odezwał się Krzysztof.
- Mamy wspaniałą wiadomość – zaczął dość tajemniczo Marek.
- Otóż jestem w trzecim miesiącu ciąży – dokończyła Ula za męża.
Helena i Krzysztof stali jak oniemiali.
- Co nie cieszycie się, że zostaniecie dziadkami? - zapytał zaskoczony zachowaniem rodziców Marek.
- Ależ oczywiście, że się cieszymy – odezwała się Helena i natychmiast podeszła do synowej objęła i pogratulowała następnie uczynnił to Krzysztof.
- Bardzo was kochani przepraszamy za nasze zachowanie, ale właśnie dowiedziałam się od taty, że Aleks również zostanie tatą, a i o jego postępowaniu wobec ciebie Marku – wyjaśniła Helena.
- Ula a twoi rodzice już wiedzą? - zapytał senior.
- Tak tato właśnie jedziemy z Rysiowa. Macie pozdrowienia od rodziców Uli. Pytali nawet kiedy znów się spotkacie – odpowiedział Marek.
Obie rodziny bardzo się polubiły od samego początku. Mama Uli również za namową Heleny zaczęła współpracę z Fundacją, której przewodniczyła pani Dobrzańska. Rodzina Cieplaków nigdy nie odczuła ze strony Dobrzańskich, że są gorsi, bo biedniejsi. Ulę traktowali nie jak synową lecz jak córkę, również Marek spełniał oczekiwania swoich teściów jako zięć. Nigdy nie odmówił pomocy jak taka była potrzeba.
- To może w najbliższą sobotę co? Będą jeszcze Febo można by urządzić grilla. Pogoda jest jeszcze dobra – zaproponował Krzysztof.
- To świetny pomysł tato – poparł go syn.
- No to sprawa załatwiona. Powiedz rodzicom Ula, że w takim razie oczekujemy ich w sobotę już od rana – odezwała się dotychczas milcząca Helena.
- Dziękuję w imieniu rodziców i obiecuję przekazać im – odpowiedziała Ula.
Od rodziców Marka dowiedzieli się, że Violetta trafiła do szpitala nie wiedzieli co było tego przyczyną i Ula chciała tam jechać.
- Kochanie – mówiła uspokajająco Helena – są tam na miejscu rodzice Aleksa, on sam oraz Paulina. Nie ma sensu tam jechać. Zresztą ty sama musisz się oszczędzać.
- Ma mama rację - poparła teściową po chwili namysłu.
- A możecie nam powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał w pewnym momencie Krzysztof – od Francesco usłyszałem tylko jakieś ogólniki. Ale widziałem, że jest mu przykro z powodu zachowania Aleksa.
Marek wiedząc, że ojciec wie o zachowaniu młodego Febo, i że będzie ten temat drążył do czasu aż wszystkiego się nie dowie postanowił opowiedzieć. Przez niemal godzię opowiadali wraz z Ulą o tym jak zachowywał się Aleks oraz o tym do czego się posunął w swych działaniach i co było tego powodem.
- Dlaczego o niczym nam nie powiedziałeś synu – odezwał się wreszcie Krzysztof, gdy młody Dobrzański skończył.
- Nie chcieliśmy cię denerwować tato. Zresztą co by to dało. Teraz się uspokoił, ale na jak długo to nie wiem – mówił Marek.
- A może ta Violetta go zmieni i już nie będzie taki jak dotychczas? - zastanawiała się na głos Helena.
- Kto wie może tak – dodała swoje Ula.
U rodziców Marka zjedli kolację, posiedzieli jeszcze chwilę po czym pożegnali się i wrócili do siebie na Sienną.
Leżeli już w łóżku, gdy odezwał się Marek.
- Wiesz Ula tak sobie pomyślałem, że skoro powiększy nam się rodzina to może rozejrzelibyśmy się za czymś większym.
- Masz na myśli kupno domu?
- Dokładnie tak kochanie – odparł wpatrując się w błękit oczu swojej żony. Pod ich urokiem był od tej pamiętnej studniówki i tak pozostało do dziś.
- Powiem ci, że to nie głupi pomysł. A masz już jakiś pomysł, gdzie ewentualnie moglibyśmy taki dom kupić? - zapytała.
- Tak, ale to ci powiem jak upewnię się, czy rzeczywiście jest taka możliwość.
- Marek powiedz mi – prosiła, ale ten był nieugięty. Kiedy kolejny raz próbowała go tej nocy podpytać ten zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Lecz Marek nie zamierzał poprzestać tylko na tym jednym pocałunku, zasypiali, spełnieni we własnych objęciach, zapewnieni o bezgranicznej miłości jaką się darzyli.

Aleks chodził w te i z powrotem wydeptując ścieżkę pod pokojem, w którym badano Violettę.
- Aleks usiądź, to nic nie da – grzmiał jego ojciec.
- To wszystko wasza winy – rzucił oskarżycielsko w stronę matki i siostry.
- Uspokój się – krzyknął Francesco Febo na syna – to że Violetta jest w szpitalu to nie jest winna twojej matki ani siostry. Sam jesteś temu winien. Gdybyś nie zafundował tej biednej dziewczynie takiej huśtawki emocji nic by nie było – grzmiał dalej senior Febo.
Aleks chciał coś powiedzieć, ale jego matka weszła mu w słowo.
- Jeśli tylko wszystko się w miarę unormuje zabieramy twoją dziewczynę do Włoch. Tam będzie miała przynajmniej spokój.
CDN...

piątek, 13 grudnia 2019

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część III

Do szpitala przychodził dzień w dzień. Próbował z nią porozmawiać, nawet lekarza wypytywał o wszystko. Nikt nie chciał z nim rozmawiać. Czuł się bezsilny. Pragnął naprawić swoje błędy, być z dziewczyną, którą kocha i wychować ich wspólne dziecko. Nawet błagał Dobrzańskich, żeby mu jakoś pomogli. Lecz Ulka nawet nie chciała o tym słyszeć.
- Ula dlaczego nie chcesz mu pomóc? Może on rzeczywiście zrozumiał wszystko i chce to naprawić - dociekał Marek, gdy po raz kolejny jego żona odmówiła pomocy Aleksowi.
- Przestań go bronić, bo to nic nie da - odpowiedziała zdenerwowana pani Dobrzańska.
- Ale... - chciał coś jeszcze powiedzie, lecz nie było mu dane.
- Skoro uważasz, że się zmienił, to może spytaj się swego przyrodniego braciszka co robił w dniu kiedy Violka powiedziała mu o ciąży. A on zrobił jej awanturę i poszła do domu - mówiła już podniesionym głosem.
Marek spojrzał na żonę z niemym pytaniem.
- Tak mój drogi ona wypłakiwała się w poduszkę a on obściskiwał się z tą nową modelicą w socjalnym - powiedziała
Marek już teraz znał powód niechęci jego żony wobec Febo.
- A Viola wie o tym? - dopytywał Marek
- Chyba nie, bo nic mi nie mówiła. Ja go wtedy widziałam, ale nie wiedziałam, że on był z Violką - odpowiedziała mu żona
Niby wszyscy widzieli jak się stara, ale nikt mu nie wierzył i nie chciał pomóc. Nawet jego siostra.
- Aleks jak mogłeś tak postąpić? - mówiła panna Febo.
- A ty co jej fanka? - odparł. Miał już tego wszystkiego dosyć. Violka nie chce z nim rozmawiać. Znikąd pomocy i wsparcia. Nie mógł nawet zadzwonić do Włoch, bo wiedział co mu powie ojciec.
- Może i nie lubię jej. Lecz to nie ja ją w sobie rozkochałam, zrobiłam dziecko, później awanturę aby następnie obściskiwać jedną z modelek - mówiła do niego siostra.
- Co już Dobrzańska ci doniosła - oburzył się, że już pół firmy o tym wie.
- Nie, Ula nic mi nie mówiła - odpowiedziała - widziałam was jak wychodziliście z firmy - dodała - A Uli to w to nie mieszaj – dopowiedziała.

Tydzień później dowiedział się, że Viola już opuściła szpital. Usłyszał jak jego siostra rozmawiała z Markiem i Ulą. Nawet pytała czy może nie mogłaby jakoś pomóc. Po tym co usłyszał nie zastanawiał się ani minuty. Wyłączył komputer, uprzątnął biurko, ubrał się i wybiegł z firmy nie informując nikogo.
Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu. Uważając iż jego dziewczyna może nie mieć za wiele w lodówce, a i przecież jej nie wolno się przemęczać. Nie chciał jej denerwować, ale pragnął ją zobaczyć, przytulić i zapewnić, że teraz już będzie dobrze. Podjechał pod jej dom i przez moment wahał się czy powinien ją odwiedzić. 
Wziął zakupy z samochodu i ruszył do mieszkania. Zaryzykował i otworzył drzwi kluczem, który kiedyś mu dała. Wszedł po cichu i rozejrzał się. Nigdzie jej nie widział. Postanowił zajrzeć do sypialni. Zobaczył, że leżała na łóżku i wyglądało na to, że śpi, a obok niej było pełno mokrych chusteczek. Na ten widok zrobiło mu się smutno. Stanął w pobliżu łóżka pochylił się i odgarnął kosmyk włosów z twarzy. Lekko się poruszyła, ale nie obudziła. Wziął zakupy z korytarza i zaniósł do kuchni. Nie umiał za bardzo gotować, więc postanowił zrobić jajecznice. Do szklanki nalał soku pomarańczowego i położył na blacie. Zabrał się do pracy, gdy prawie już skończył usłyszał krzyk. Odwrócił się i zobaczył zaspaną blondynkę.
- Witaj kochanie. To tylko ja. Zrobiłem zakupy. Kupiłem ci owoce i kilka soków - mówił do zaskoczonej kobiety. Po czym nalał jej do szklanki jednego z soków i podając rzekł - proszę napij się.
- Co... co ty tu robisz? Kto ci powiedział, że już wróciłam? - zadawała pytania jedno po drugim.
- Nikt, usłyszałem jak Dobrzańscy rozmawiali z Paulą – odpowiedział.
- Robię nam jajecznicę, bo nic więcej nie umiem. Mam nadzieję, że posmakuje ci. Dokupiłem jeszcze kilka smakołyków, gdybyś miała ochotę na coś słodkiego – powiedział.
Violka usiadła sobie na krzesełku i do ręki wzięła szklankę. Popatrzyła na mężczyznę i po chwili powiedziała
- Nie potrzebuję twojej łaski. My z maleństwem damy sobie radę. Nie potrzebujemy kogoś, kto nas nie kocha - pogłaskała się po brzuszku i słabo uśmiechnęła. Jej słowa wypowiedziane były tak, jakby była smutna. A jego samego raniły jak najostrzejszy ze sztyletów. W głębi serca pragnęła tego szkraba wychować wraz z Aleksem. Mimo wszystko kochała tego drania. Kiedyś nawet gdzieś przeczytała czy też usłyszała - że jak się kogoś kocha to bez względu na wszystko. Nawet gdy ten ktoś kłamie, oszukuje a nawet i zdradza.
- Tylko czy to, że go kocham jest wystarczającym powodem abym mu ponownie zaufała i wybaczyła? Jeśli chodzi o wybaczenie chyba już to uczyniłam. Ale jeśli chodzi o zaufanie no cóż to już inna para trampek – rozmyślała.
W końcu Aleks podał jej talerz z pachnącą jajecznicą życząc smacznego. Po zjedzonym posiłku Viola chciała iść z powrotem do sypialni. Lecz zatrzymał ją jego głos.
- Viola proszę porozmawiaj ze mną. Nie zostawiajmy tak tego - mówił błagalnym głosem.
- Ja muszę to wszystko przemyśleć. Więc daj mi czas i zostaw mnie samą - odpowiedziała Kubasińska.
- Dobrze - odparł wiedząc, że nic nie wskóra jeśli będzie na nią naciskał - A czy mimo tego mogę odwiedzać cię i w razie potrzeby pomóc? - dopytywał.
- Rób jak uważasz - odparła i udała się do sypialni.
Mimo iż ta kazała mu opuścić mieszkanie on tego nie uczynił. Wiedział, że jeśli tak zrobi to może być pewny tego co się stanie. Mianowicie ona całkiem odetnie się od niego i nie pozwoli nawet na kontakt z ich dzieckiem. Właśnie w takich chwilach docierało do niego jakim był egoistom, draniem i podłym człowiekiem. Nie powinien tak się zachowywać. Ta kobieta pokochała go takim jakim jest. Chociaż, że miał kilka wad, ona zawsze była z nim. A teraz nie ma nic.
- Przez moje dotychczasowe życie ja nawet nie mam przyjaciół, którym mógłbym się wyżalić czy nawet poradzić co dalej. Zostałem sam i muszę zawalczyć o moją ukochaną i nasze kochane dziecko. To jest dla mnie teraz najważniejsze. W tym momencie nie mogę nawet liczyć na Paulinę ani tym bardziej na Dobrzańskich. Za dużo krzywd im wyrządziłem.
Jego przemyślenia przerwała blondynka, która wyszła z sypialni. Nawet na niego nie spojrzała, słowem się nie odezwała. Poszła do kuchni nalała sobie soku pomarańczowego i wróciła do tego samego pomieszczenia, z którego wyszła. Jeszcze bardziej posmutniał i próbował zebrać się do porządku. Czas mijał, a ona już do rana nie wyszła z pokoju. Zaczął się o nią martwić. Postanowił zajrzeć do niej. Leżała na łóżku, a z jej oczu płynęły łzy. Ten stan dziewczyny spowodował, że uronił łzę. Te chwile powodowały, że wiedział na pewno, jak bardzo kocha tę zwariowaną dziewczynę. Jednak teraz była kompletnie inna. Chciał, aby wszystko wróciło do normy. Podszedł do niej przysiadł na brzegu łóżka i chciał chwycić ją za rękę. Lecz ona odsunęła się od niego jakby był trędowaty.
-Proszę, nie odrzucaj mnie - powiedział błagalnym głosem.
- Co tu robisz? Mówiłam, że masz mnie zostawić w spokoju - na jedną sekundę popatrzyła na niego i w jego oczach zauważyła smutek.
- Nie zostawię was - mówił spokojnie. Jednak ona nie wierzyła w jego słówka. Nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się do niego plecami. Nie chciała go widzieć, słyszeć ani tym bardziej o nim myśleć. Czuła się oszukana i zdradzona przez człowieka, którego pokochała. Siedział tak jeszcze przez jakiś czas, ale musiał jechać do firmy. Niechętnie wstał i będąc już przy drzwiach odwrócił się jeszcze w jej stronę
- Kocham was i nie zostawię. Nigdy - po tym wyznaniu wyszedł. A ona znów zalała się łzami. Tak bardzo chciała się do niego przytulić i również mu wyznać miłość, ale jakoś nie umiała. Serce mówiło jej jedno, a rozum drugie. I jak na razie to rozum wygrywał tę nierówną walkę. Z czasem zaczęła się uspokajać i nawet usypiać. Gdy zadzwonił jej telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrała.
- Tak słucham
-...
- Nie wszystko w porządku
-...
- Nie ma takiej potrzeby
-...
- Paulina będę jutro w firmie to porozmawiamy.
Po skończonej rozmowie była nieco zaskoczona tym telefonem. Wiedziała dobrze, że ta kobieta jej nie lubiła. A nawet nie znosiła. 
 
W firmie Aleks zaszył się w swoim gabinecie i zajął pracą nad budżetem oraz raportem na zbliżający się zarząd. Chciał czymś zająć swe myśli, ale było to bardzo trudne. W firmie wszystko mu przypominało Violettę. W każdym kącie ją widział i jej słodki uśmiech. Na chwile zamknął oczy. Przypomniał sobie chwile spędzone z nią. Walnął pięścią mocno o biurko. Nie umiał się skupić na tym co robił. W końcu postanowił porozmawiać z Ulką i poprosić ją o pomoc w sprawie raportu. Bo w sprawie blondynki znał doskonale zdanie pani Dobrzańskiej. Udało mu się namówić ją, aby przygotowała za niego ten raport. Wyjaśnił jej wszystko jak na spowiedzi o co chodzi i dlaczego tak się dzieje.
-Ula ja wiem, co o mnie sądzisz. I masz w tym rację. Cały czas myślę o Violi i dziecku. Wczoraj znów się pokłóciliśmy. Ona kazała mi się wynieść, ale ja tego nie mogłem zrobić. Boję się, aby nic im się nie stało. Nie umiem skupić się kompletnie na pracy. I stąd moja prośba czy nie mogłabyś ty się zająć tym raportem dla zarządu – próbował przekonać dziewczynę i w głębi modlił się, aby powiedziała tak.
- Dobrze zrobię za ciebie ten raport. Ale nic poza tym. Sam sobie jesteś winien. Powiedz mi na co ty liczyłeś, że co, możesz od tak zabawić się dziewczyną i jej uczuciami. A jak będzie po wszystkim to powiesz jej żegnaj - ona nigdy nie lubiła Aleksa. On w przeciwieństwie do swojej siostry był wiecznie ponury i niemiły w obejściu. Na wszystkich patrzył z góry jakby był ulepiony z innej, lepszej gliny. 

W końcu nadszedł dzień posiedzenia zarządu, na który również przybyli z Włoch seniorzy Febo. Paulina postanowiła wykorzystać sytuację i opowiedzieć rodzicom, co zrobił i jak zachował się ich syn. O ile matka ucieszyła się, że zostanie babcią i nie powiedziała nic poza tym, jak się cieszy z tego faktu. To już senior Febo nie był taki pobłażliwy. Owszem również jak i jego żona cieszył się z faktu bycia dziadkiem. Lecz zachowanie syna nie pozostawił od tak bez komentarza.
- Jak mogłeś być tak cynicznym człowiekiem? Nie tak wychowaliśmy ciebie. Czy chęć bycia prezesem aż tak zaćmiło ci umysł? Żeby dopuścić się takich podłości wobec Marka i jego rodziny. Aby tak podle wykorzystać tę biedną dziewczynę. Zawiodłem się na tobie synu i to bardzo. Nie spodziewaliśmy się tego po tobie i jest nam bardzo przykro - po raz kolejny usłyszał od ojca te słowa, których tak nie znosił.
- Co zamierzasz zrobić jeśli chodzi o ...
- Viola - odezwała się milcząca Paulina.
- No właśnie w związku z Violettą? - dopytywał senior.
- Nie wiem. Ona nie chce ze mną nawet rozmawiać. Jeżdżę do niej, opiekuję w miarę możliwości i nic poza - odparł Aleks.
Gdy już jego rodzice opuścili jego gabinet odezwał się do siostry.
- Musiałaś im wszystko wygadać? - wysyczał jej przez zęby.
- Tak musiałam. Bo mam już dosyć tego twojego zachowania i może w końcu poukładasz swoje życie. Bądź odpowiedzialny, proszę - odparła Paula i wyszła z jego gabinetu nie żegnając się z bratem.
CDN...