piątek, 31 lipca 2020

INTRYGA część XIV


- Jaka jest wasza decyzja? – padło z ust Marka.
- Ja swoją część udziałów odsprzedam – usłyszeli odpowiedź Aleksa.
- A ja tak łatwo nie dam się wyrzucić z firmy, którą stworzyli również moi rodzice – rzuciła przez zęby Paulina.
- Ale ja chyba wyraziłem się jasno na poprzednim zebraniu, że nie przewiduję żadnych negocjacji – odparł jej młody Dobrzański.
- Nie zamierzam oddać wam za darmo tego co częściowo należało do moich rodziców, co również i oni tworzyli – mówiła.
- Paulino – odezwał się milczący dotychczas senior – przypominam ci, że wasi rodzicie zginęli jak firma dopiero co zaistniała na rynku. To wszystko co posiadacie, a raczej posiadaliście zawdzięczacie mojej ciężkiej pracy i naszemu wychowaniu. To my poświęciliśmy wszystko dla was. Nawet relacje z naszym synem na tym ucierpiały.  Lecz dzięki temu jak zarządzał twój brat wartość tego wszystkiego spadła do minimum według wyliczeń pani Urszuli. Chęć posiadania władzy i chora zazdrość zaćmiły mu umysł. To sprawiło, że Marek musiał odejść z firmy. A twój brat w ciągu ostatnich dwóch lat doprowadził tę firmę niemalże do upadku – Marek na słowa ojca podniósł głowę i spojrzał zdziwionym wzrokiem. Również Ula niedowierzała w to co usłyszała.
- Ale… - Febo chciała coś jeszcze powiedzieć lecz brat wszedł jej w słowo.
- Paulina nie ma żadnego „ale”. I Marek i Krzysztof mają rację. Więc sprzedaj te udziały, a co dalej z tym zrobisz to już twoja sprawa. Ja tak jak mówiłem sprzedaję swój dom i wyjeżdżam – widać, że słowa brata ubodły ją do żywego. Coś jeszcze chciała powiedzieć, lecz zrezygnowała. Odsprzedała im w końcu te udziały. Ale liczyła jeszcze, że Domi wywiąże się z ich umowy. Była pewna, że tak będzie. Dla niej to byłaby słodka zemsta na młodym Dobrzańskim i tej pokrace Cieplak.
Posiedzenie zakończyło się Febo opuszczali salę ze spuszczonymi głowami jako ci najbardziej przegrani w całej historii istnienia firmy. Chociaż Paulina nie zamierzała tego tak zostawiać. Aleks poszedł do swojego jeszcze przez chwilę gabinetu chwilę za nim weszła również Paulina.
- Spakuję jeszcze resztę swoich rzeczy i możemy już wychodzić. Podjedziemy po drodze do galerii – mówił do siostry.
- Jak chcesz to możesz jechać sam. Ja muszę załatwić coś na mieście – odparła mu nie chciała mówić prawdy co zamierza.
- Dobrze w takim razie do zobaczenia tak jak się umawialiśmy u mnie późnym popołudniem – Paulina kiwnęła głową na potwierdzenie jego słów i opuściła pomieszczenie.
Febo opuścił firmę jakiś kwadrans przed przyjściem modelki.

W sali zostali jeszcze seniorzy Dobrzańscy oraz Marek z Ulą. Ula spakowała wszystkie dokumenty do teczki i wraz z Markiem zmierzali w kierunku drzwi.
- Pani Urszulo? – usłyszeli, gdy mieli już opuszczać pomieszczenie. 
- Tak panie Krzysztofie? – odparła.
- Chciałem w swoim oraz mojej żony imieniu przeprosić panią za nasze zachowanie wobec pani przez cały ten czas. Mówię tu o tym, gdy pracowała pani w firmie, ale i teraz – mówił, a oni mieli wrażenie jakby się przesłyszeli. W pierwszej sekundzie można by rzec, że nie wierzyli w te słowa.
- Skąd u was taka nagła zmiana zdania co do mojej narzeczonej? – dopytywał junior Dobrzański – jak sobie dobrze przypominam to jeszcze niespełna tydzień temu udawaliście, że jej nie widzicie. Uważaliście, że nie pasuje do tej rodziny. A naszą córkę również zignorowaliście, gdy byłem u was.
Miał już odezwać się Krzysztof, lecz nie zdążył.
- Moi drodzy powiedziałabym, że to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy. Proponuję pójść w jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie wszystko wyjaśnić – odezwała się milcząca dotychczas Helena.
- Myślę, że to nie jest taki zły pomysł – poparła jej słowa Cieplak.
- A może przyjęlibyście zaproszenie do nas do domu? I tam w zaciszu będziemy mogli spokojnie porozmawiać i wyjaśnić to co się wydarzyło – zaproponował Krzysztof.
- Z chęcią, bo jest naprawdę wiele tego. Ale nie możemy tyle czasu obarczać opieką nad małą Alicję. Dodatkowo obiecałem, że odwiozę ją ponownie do Rysiowa – wyjaśnił Marek.
- To możecie pojechać po… - mówiła Helena, lecz widać było na jej twarzy coś w rodzaju zakłopotania.
- Dominika, ma na imię – powiedział Marek. Tylko, że te jego słowa brzmiały jak wyrzut iż nie pamiętają imienia własnej wnuczki.
- W sumie możemy tak zrobić – odezwała się Ula - ale to tak jak mówi Marek może trochę potrwać - dodała.
- To w takim razie pożegnamy się teraz a za jakieś dwie do trzech godzin przyjedziemy do was – odezwał się młodszy z mężczyzn.
Wyszli z sali i tuż przy windzie zatrzymał ich mistrz.
- Marku czy ja mogę na kilka minut porwać twoją ukochaną?
- Skoro czujesz taką potrzebę - odparł z uśmiechem na ustach Marek.
Dla mistrza nic więcej nie było trzeba, chwycił Cieplak za rękę i pociągnął w kierunku swojej pracowni.
- Ula poczekam na ciebie w parku – zdążył tylko jeszcze szepnąć jej do ucha nim odeszła.
Nacisnął guzik przywołujący windę i chwilę później otwarły się drzwi a z jej wnętrza wyszła Domi.
- Marco? – odezwała się niby zaskoczona jego obecnością.
- Witaj – odparł bez jakiegoś entuzjazmu.
- Nie cieszysz się na mój widok? – pytała modelka.
- Nie widzę powodu do radości – odparł i próbował ją ominąć aby wsiąść do windy lecz nie zdążył. Drzwi windy zamknęły się.
Kobieta wykorzystała moment i chciała zawisnąć na jego szyi. Lecz ten jakby przeczuwał co ta zamierza zrobić i uprzedził ją mówiąc.
- Nawet nie próbuj. Doskonale wiem co knujesz wraz z Febo.
- No co ty – zaczęła – chciałam tylko przypomnieć ci jak było nam razem cudownie. A skoro nie jesteś już z Pauliną…
- Ale jestem z Ulą, a dodatkowo zmieniłem się. I powiem ci jeszcze jedno nigdy nie było mi z tobą nawet dobrze – oj zabolało. Słowa te modelka odczuła tak jakby dostała w twarz. To spowodowało, że przez moment nie wiedziała co powiedzieć.
- A z tą pokraką jest ci niby dobrze? – wyrzuciła z siebie.
- Nie będę opowiadał ci o moim i Uli życiu – odparł i odszedł. Nie zamierzał dyskutować z nią. Wyszedł z firmy wściekły na obie kobiety.  Wsiadł do samochodu i czekając na narzeczoną wyciągnął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki, wybrał konkretny numer.
- Co ty sobie myślałaś, że naślesz na mnie jedną z modelek? I, że w ten sposób skłócisz mnie z Ulą? – wyrzucał z siebie zaraz po tym jak usłyszał głos Febo w słuchawce.
- Nie wiem o czym mówisz – udawała zdziwioną.
- Nie wysilaj się. Doskonale wiem, że spotkałaś się z Domi i umawiałyście się – odparł – jeśli myślisz, że coś ugrasz to jesteś w błędzie.
- Zabraliście mi już wszystko co mogliście… – zaczęła, ale Dobrzański nie dał jej dokończyć.
- Nikt niczego ci nie zabrał. To twój ukochany braciszek wszystko sprzeniewierzył. Więc pretensje miej do niego, a nie do mojej rodziny oraz Uli – Febo najwyraźniej nie chciała dłużej wysłuchiwać tego co mówił i rozłączyła się.
Nie minęło wiele czasu, gdy Marek ujrzał jak jego narzeczona wychodzi z firmy trzymając w ręku pokrowiec.
- Co tam masz kochanie? – zaciekawił się.
- To prezent od Pshemko – odparła – pokażę ci w domu – dodała.
W domu opowiedzieli Alicji o przebiegu zebrania oraz zaproszeniu do domu rodzinnego Marka.
- Powiem wam szczerze, że cieszę się z tego – mówiła kobieta – może wreszcie twoi rodzice Marek coś zrozumieli i z czasem wasze relacje się zmienią na lepsze? – kontynuowała Milewska.
- Może? – wyszeptał.
Podczas ich rozmowy Ula poszła się przebrać, aby pokazać  jak wygląda w sukience otrzymanej od mistrza.
- I jak kochani? – padło z jej ust.
Biało czarna sukienka z rozcięciem z prawej strony leżała idealnie podkreślając jej sylwetkę.


- Pięknie – rzekła Milewska.
- Łał – wydobyło się z ust narzeczonego, a po chwili dodał – kochanie wyglądasz cudownie - podszedł i wycisnął na jej ustach długi pocałunek.

Podjechali pod posesję Dobrzańskich. Marek pomógł wysiąść Uli, a następnie wypiął Dominikę z fotelika i tak całą trójką ruszyli w stronę drzwi.
CDN…

piątek, 24 lipca 2020

INTRYGA część XIII


Paulina nie była by sobą, gdyby nie odpowiedziała bratu na jego propozycję.
- Ty chyba sobie żartujesz. Odebrano mi Marka, teraz próbuje się odebrać mi firmę i co ja mam jeszcze sprzedać dom? O nie, tak łatwo to oni się mnie nie pozbędą.
- Zrobisz jak uważasz. Ja swoje udziały im odsprzedam i nie chcę mieć z nimi nic więcej wspólnego – mówił Aleks.
- I co tak za darmo im to wszystko oddasz! – mówiła podniesionym głosem.
Od jakiegoś już czasu nie poznawała swojego brata. On wiecznie walczący, potrafiący postawić na swoim, niebojący się teraz bez słowa sprzeciwu poddaje się. Bez walki. Ot tak zamierza sprzedać udziały, dom i wyjechać. Ona tak łatwo się nie zamierza poddać.
Następnego dnia planowała spotkać się z Krzysztofem oraz Heleną i porozmawiać. Widząc zachowanie Krzysztofa wobec Cieplak uznała, że to może jej pomóc. 
- Witajcie – przywitała się z niedoszłymi teściami zjawiając się u nich kilkanaście minut po dziewiątej rano.
- Witaj Paulinko – odpowiedzieli jej seniorzy – co cię sprowadza do nas o tak wczesnej porze? – zapytała Helena.
- Chciałam z wami porozmawiać o tym co się wczoraj wydarzyło – odpowiedziała.
- Co masz konkretnego na myśli? – dopytywał Krzysztof.
- Czy wy nie widzicie, że ta cała Cieplak robi wszystko aby pozbawić was firmy? – zaczęła, lecz senior wszedł jej w słowo.
- Chyba trochę przesadzasz.
- Ja przesadzam? Zastanówcie się chwilę. Najpierw zabrała nam Marka teraz niby to będzie wraz z nim ratowała firmę. Ratowała kosztem moim i Aleksa. Mamy odsprzedać swoje udziały za półdarmo. Aleks dodatkowo chce sprzedać nasze domy i wyjechać.
- Paulinko myślę, że na ten temat powinnaś porozmawiać z Markiem – usłyszała w odpowiedzi.
- Czyli co? Nie zamierzacie się temu przeciwstawić nawet przez wzgląd na pamięć o moich rodzicach? – mówiła już bardziej nerwowo niż jeszcze kilka minut temu.
- Posłuchaj dziecko, może to co powiem okazać się okropne, ale najwyraźniej musisz to usłyszeć. Owszem nie przepadamy za panią Cieplak, ale to nie ona doprowadziła do takiego stanu firmę a twój brat. To dzięki jego zarządzaniu jesteśmy na skraju upadku. Jak zapewne pamiętasz, on posunął się do przekupstwa twojej przyjaciółki aby przejąć stanowisko Marka. Więc nie osądzaj tej kobiety o coś co nie jest z jej winy – mówił Krzysztof
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę. A to, że Marek mnie zostawił dla tej pokraki, że odwrócił się od was nie ma znaczenia? – mówiła poirytowana Febo.
- To, że się rozstaliście może i jest trochę z winy pani Cieplak, ale z drugiej strony nie do końca – zaczęła Helena i widząc minę niedoszłej synowej kontynuowała pośpiesznie – twoje zachowanie wobec Marka i to jak go traktowałaś też nie jest bez winy. Wiemy od niego samego jak to było między wami. I na dzień dzisiejszy porównując Marka będącego z tobą i tego będącego z Cieplak myślę, że on jest teraz naprawdę szczęśliwym człowiekiem – słowa Heleny panna Febo odczuła tak jakby dostała w twarz. Ten policzek był bardzo bolesny. Nie tego się spodziewała po tej rozmowie. Myślała, że oni ją poprą i spróbują wpłynąć na Marka w tej sprawie.
Opuszczała posiadłość Dobrzańskich niepocieszona. Chociaż niepocieszona to delikatnie powiedziane ona była wściekła, że się nie udało. Postanowiła zadzwonić i umówić się z młodym Dobrzańskim bez Cieplak.
Siedziała w salonie swojego domu i kolejny raz tego dnia próbowała dodzwonić się do byłego narzeczonego, lecz ten uparcie nie odbierał albo odrzucał jej połączenia.
- Może byś tak odbierał, gdy do ciebie dzwonię – mówiła z wyrzutami, gdy kolejny raz dzwoniła i za nim usłyszała rozmówcę po drugiej stronie słuchawki.
- Dzień dobry – usłyszała damski głos.
- Daj mi Marka do telefonu – powiedziała rozkazującym tonem.
- Przykro mi, ale Marek nie chce z panią rozmawiać i mnie poprosił o to – usłyszała w odpowiedzi.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać – mówiła poirytowana Febo.
Całej rozmowie mimo wszystko przysłuchiwał się Marek, gdyż Ula włączyła tryb głośnomówiący. Słowa wymawiane przez Włoszkę zaczęły go irytować i był coraz bardziej zły na tę kobietę. Nadal milczał i tak by było gdyby nie słowa wypowiedziane na koniec w stronę Uli.
- Proszę mi powiedzieć o co chodzi a ja przekażę wszystko Markowi – mówiła spokojnym głosem Cieplak, a co bardzo irytowało Paulinę.
- Nie zamierzam rozmawiać z czymś takim jak ty… - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale odezwał się Marek.
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że pożałujesz – usłyszała w słuchawce.
- Marco chciałam porozmawiać tylko z tobą – rzekła wyniosłym tonem.
- Czego nie zrozumiałaś ze słów Uli?
- Nie mam ochoty rozmawiać z tą… osobą – rzekła.
- A ja nie mam ochoty na rozmowę z tobą. Spotkamy się wszyscy w poniedziałek i wówczas oczekuję odpowiedzi w wiadomej sprawie – odpowiedział jej mężczyzna a następnie się rozłączył.
Był wściekły na byłą narzeczoną, nie rozumiał jej zachowania. Tak samo jak wciąż nie umiał pojąć tego co robią jego rodzice. Na zebraniu ignorowali ją, udając, że jej nie widzą. Kilka dni wcześniej będąc z Dominiką u nich nawet nie zainteresowali się małą. Jedyną pociechą był ich wyjazd do Wrocławia. Wreszcie odpoczną od tego wszystkiego, zrelaksują się.

W tym czasie, gdy oni całą trójką weekend spędzali z dala od stolicy kraju w innej jej części trwała rozmowa. Było wczesne sobotnie popołudnie, gdy na jednej z posesji siedziało małżeństwo Dobrzańskich w fotelach z ratanu i popijali kawę.
- Wiesz Krzysiu tak sobie rozmyślałam ostatnio o tym co się wydarzyło w naszym życiu – mówiła Helena do męża.
- Czy masz coś konkretnego na myśli? – odpowiedział jej.
- Mówiąc dokładnie to tak. Spójrz przez nasze zachowanie i to jak traktowaliśmy przez lata Marka straciliśmy syna oraz szansę bycia dziadkami – mówiła.
- Kochanie chyba trochę przesadzasz. Przecież miał wszystko co tylko chciał, nie brakowało mu niczego – odparł Krzysztof.
- W pewnym sensie może i masz rację. Ale nie zaprzeczysz, że od kiedy rodzeństwo zamieszkało wraz z nami, to im poświęcaliśmy więcej uwagi niż jemu samemu. Od tego czasu myślę, że on czuł się nieszczęśliwy. To od niego wymagaliśmy dużo więcej niż od nich – mówiła, a Krzysztof słuchając jej zaczynał również dochodzić do pewnych wniosków. Lecz chyba nie do końca chciał się do tego przyznać przed sobą samym ani tym bardziej przed Heleną.
- Helenko wymagałem od niego znacznie więcej niż od Aleksa czy Pauliny, bo chciałem aby został prezesem po moim odejściu z firmy.
- Może i masz rację, ale ja zauważyłam coś jeszcze – widząc pytającą minę męża pospieszyła z wyjaśnieniem – przyglądałam się Markowi i tej Cieplak podczas posiedzenia muszę przyznać, że inaczej on zachowuje się będąc z nią niż jak był z Pauliną. Widać szczęście na jego twarzy. Z Pauliną jak był wyczuwałam od niego jakieś napięcie, rozdrażnienie czego nie widziałam przy Cieplak. Przyjrzałam się również tej małej jak tu z nią był. Owszem nie jest bardzo do niego podobna, ale z całą pewnością ma kolor jego oczu i ten sam kolor włosów – senior siedział i zastanawiał się nad tym co mówiła jego żona oraz dochodził do pewnych wniosków.
- Muszę przyznać ci rację również zauważyłem to jak nasz syn zachowuje się teraz a jak to było jeszcze dwa lata temu.
- W tej sytuacji może jednak powinniśmy spróbować zaakceptować ten związek? – zastanawiała się na głos Dobrzańska.

Paulina również nie próżnowała przez cały weekend. Spotkała się w tym czasie z bratem, którego próbowała namówić na zmianę decyzji lecz z marnym skutkiem. Wówczas wpadła na inny pomysł, który jej zdaniem był planem idealnym. Zadzwoniła do Domi jednej z modelek, ale i jednej z wielu kochanek Marka. Umówiły się na niedzielę w porze lunchu. Siedziały w Warszawskiej restauracji nie mając pojęcia, że ktoś ich obserwuje.
- Posłuchaj wiem, że miałaś kiedyś romans z Markiem – zaczęła Febo.
- No tak miałam, ale to stara historia tak jak i twój związek z prezesem – odparła jej modelka z satysfakcją w głosie.
- Nie bądź bezczelna. Potrzebuję twojej pomocy, a w zamian załatwię ci bardzo intratny kontrakt w Paryżu albo Nowym Yorku – rzuciła Paulina.
- A co miałabym niby zrobić? – zapytała Domi wietrząc korzyści dla siebie.
- Potrzebuję abyś uwiodła Marka a ta jego brzydula to widziała na własne oczy – wyjaśniła jej była narzeczona Marka.
Obie kobiety rozstały się ze sobą po jakiejś godzinie. Paulina wróciła do swojego domu, z nadzieją iż jej plan wypali. Była pewna, że Ula nie wybaczy Markowi zdrady.

Marek wraz z Ulą i Dominiką wracając zajechali jeszcze do Rysiowa aby zabrać ze sobą Alicję. Wsiadali już do samochodu, gdy usłyszeli wołanie.
- Marek, Ula możecie poczekać chwilę? – mówił Szymczyk.
- Coś się stało? – pytała Ula po tym jak się przywitali.
- Mam wam coś do powiedzenia – usłyszeli.
- Słuchamy – rzekł Dobrzański.
- Byłem wczoraj umówiony z Anią i podczas tego spotkania widziałem Paulinę. Niby nic dziwnego, ale ona była razem z jedną z modelek z firmy i umawiały się na jutro. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale Paulina obiecała jej jakiś kontrakt jeśli ta coś dla niej zrobi – wyjaśnił.
Oboje popatrzyli na siebie i nie musieli nic mówić. Rozumieli się bez słów. Wiedzieli, że Febo coś wymyśliła, ale nie rozumieli dlaczego to robi. Cóż nie pozostało im nic innego jak poczekać do dnia jutrzejszego i wówczas dowiedzieć się dlaczego.

Wstali dość wcześniej, oboje nie mogli spać. Zjedli śniadanie mimo iż nie mieli zbytnio apetytu. Do firmy przyjechali na kwadrans przed posiedzeniem. Weszli do sali konferencyjnej, gdzie już byli jego rodzice. Byli już we czwórkę i oczekiwali jedynie na przybycie rodzeństwa Febo. Pierwszy przybył Aleks chwilę później przyszła Paulina. Przywitała się ze wszystkimi ogólnym dzień dobry i zasiadła na swoim miejscu.
CDN…

piątek, 17 lipca 2020

INTRYGA część XII

Kwadrans po dziewiątej przekroczyli próg firmy. Na portierni nie było nikogo, Marek przywołał windę i wjechali na piąte piętro. Widok jaki zastali był przygnębiający. Za ladą recepcyjną tak jak na portierni nie było nikogo.
- Czyżby Febo pozwalniał wszystkich? - zastanawiała się Ula.
- Wygląda na to, że tak. A przynajmniej większą część – odparł Marek – chodźmy do Pshemko – dodał.
Uzgodnili, że jeszcze przed zebraniem spotkają się z mistrzem. To tak naprawdę jedyna osoba, która zawsze stała po ich stronie i w miarę swoich możliwości im pomagała. Weszli do pracowni, gdzie na wielkim czerwonym fotelu siedział mistrz.
- Witaj Pshemko – odezwała się pierwsza Ula, ten podniósł zmęczony wzrok i przez moment przyglądał się przybyłym. Jego mina wyrażała coś więcej niż zdziwienie. Rzec by można, że wyglądał jakby zobaczył ducha a raczej dwa duchy.
- Mistrzu nie poznajesz nas? To ja Marek i Ula – mówił szeptem młody Dobrzański.
Mistrz nagle jakby dostał olśnienia poderwał się z fotela i zawisł najpierw na szyi Marka a później Uli.
- Marek, Ula? - mówił z niedowierzaniem.
- Tak to my we własnych osobach? - odpowiedziała Ula.
- Co was do mnie sprowadza? - mówił mistrz.
Marek w skrócie opisał mistrzowi co ich tu sprowadza i jakie mają plany. Ta wiadomość ucieszyła mężczyznę. Mieli już wychodzić, gdy usłyszeli.
- Możecie liczyć na moją pomoc – podziękowali mu za te słowa. Wiedzieli, że faktycznie mogą liczyć na pomoc ze strony tego człowieka.
Wyszli z pracowni i już udali wprost do sali konferencyjnej, gdzie byli już wszyscy. Przywitali się ogólnym dzień dobry i zajęli miejsca. Oboje Febo przyglądali się niby to ukradkiem Markowi i Uli lecz ta dwójka czuła na sobie te ich spojrzenia. Pierwszy głos zabrał Krzysztof.
- Moi mili zebraliśmy się tutaj aby podjąć ważne dla nas wszystkich decyzje. Decyzje, które zaważą na naszej dalszej przyszłości. W związku z tym, że firma chyli się ku upadkowi, poprosiłem o pomoc Marka.
- I Ulę – wtrącił się Marek.
- Tak i panią Urszulę Cieplak aby pomogli nam w podźwignięciu się – kontynuował senior Dobrzański.
- Chyba aż takiej pomocy nie potrzebujemy – odezwała się Febo.
- Dzięki Bogu nie tylko ty o tym decydujesz – usłyszała w odpowiedzi.
- Masz jakieś rozwiązanie? - odezwał się Aleks.
- Tak mam. Ale myślałem, że ojciec już cię o tym poinformował – rzekł junior.
- Nie było możliwości. Na weekend wylecieliśmy do Włoch – wyjaśnili Febo.
Marek tylko wzruszył ramionami, ale wiedział, że z Febo nie będzie tak łatwo.
- Oboje z Ulą podejmiemy się ratowania firmy, ale mamy pewne warunki – odpowiedział Marek.
- Jakie to warunki? - dopytywała Febo.
- Odsprzedacie nam swoje udziały – w tej samej sekundzie z ich twarzy znikł ten szyderczy uśmiech – ale to nie wszystko…
- Nie? - pytała zdziwiona Paulina przerywając Markowi.
- Nie – usłyszała – mianowicie cena jaką mamy do zaoferowania to kwota według tego ile są one warte w obecnej sytuacji. Ula dokonała wyliczeń i możemy dać tylko tyle – wyjął z teczki jeden z dokumentów, który przedstawiał wartość ich udziałów.
- A co jeśli się nie zgodzimy na takie rozwiązanie oraz na taką kwotę? - zapytał Febo.
- To nie mamy o czym rozmawiać i opuszczamy tę firmę. Sama kwota również nie podlega negocjacji – odpowiedział młody Dobrzański. Widać było, że Febo szukał jakiegoś wsparcia ze strony seniorów Dobrzańskich. Lecz ci milczeli jak zaklęci.
- Chcielibyśmy to przemyśleć – padło z ust Pauliny.
Marek spojrzał na Ulę by po chwili się odezwać.
- Macie czas do poniedziałku.
Febo skinęli tylko głowami i nie żegnając się z nikim opuścili pomieszczenie.
- My Ula również już pójdziemy. Trzeba jeszcze jechać do Rysiowa po Dominikę – rzekł młody Dobrzański. Pożegnali się z seniorami i wyszli z sali. Tuż przy windach zatrzymał ich jeszcze Pshemko.
- I jak? - zapytał szeptem.
- Wszystko będzie wiadomo w poniedziałek – odpowiedziała Ula.

Po przeciwnej stronie korytarza, gdzie kiedyś Marek miał gabinet a teraz urzędował tam Aleks trwała narada rodzeństwa.
- I co teraz? - zastanawiała się na głos Paulina.
- Nie wiem siostra – padło z ust jej brata – myślałem, że Krzysztof nas poprze – dodał.
- Też myślała, że tak będzie. Helena również nie odezwała się nawet słowem – odparła panna Febo.
- Wiesz tak sobie myślę, że może jednak przyjmijmy tę ich propozycję – odezwał się po chwili Aleks. Chociaż to co mówił nie brzmiało jakoś specjalnie przekonywująco. Ale zdawał sobie najwyraźniej sprawę z tego co się stanie z firmą za jakiś czas. A to nie była miła perspektywa.
- Chcesz sprzedać udziały tej całej Cieplak? - spytała z niedowierzaniem Paulina. Aleks skinął głową, że tak. Widząc jednak niewyraźną minę siostry pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Posłuchaj wiesz, że firma pada. W tym momencie muszę przyznać sam przed sobą, że Marek był lepszym prezesem niż ja. Mnie zaślepiła chęć zemsty na nim i są jak widać marne tego skutki. Jeszcze trochę a te nasze udziały nie będą warte nawet połowy tego co oni nam proponują. Za te pieniądze i może ze sprzedaży naszych domów tu w Polsce moglibyśmy spróbować coś otworzyć w Mediolanie? - Paulina wciąż nie dopuszczała do siebie myśli, że firmą stworzoną przez jej rodziców teraz miałaby zarządzać ta pokraka.
- Ta pokraka już zabrała mi narzeczonego a teraz jeszcze zabierze mi firmę?
- Paula najwyraźniej tak musi być – rzekł, ale najwyraźniej jej się to, nie podobało.

- Widziałaś minę obojga Febo? – pytał Marek podczas drogi do Rysiowa.
- Tak. Miałam też wrażenie, że Paulina jakby mogła to wzrokiem by mnie zabiła – rzekła Ula.
- Nie przejmuj się tym. Ona nic ci nie zrobi – odpowiedział, a zaraz dodał – wiesz Ula pomyślałem, że jeśli oni się zgodzą na naszą propozycję to chciałbym dać ogłoszenie o pracę na stanowisko dyrektora HR.
- Chcesz zwolnić Olszańskiego?
- Tak – odpowiedział bez zająknięcia.
- Myślę Marek, że to nie jest dobry pomysł – usłyszał w odpowiedzi.
- Dlaczego tak myślisz? Przecież to dzięki niemu Violka wiedziała, czego szukać – pytał ze zdziwieniem.
- Marek na początku nie będzie nas stać na nowych pracowników. Najpierw musimy spróbować przywrócić tych, których zwolnił Aleks. I oby tylko zgodzili się na początku pracować za obniżoną pensję – wyjaśniła mu narzeczona.
- Masz rację kochanie – przyznał.

Siedzieli na kanapie w salonie popijając kawę, gdy w pewnej chwili odezwał się Marek.
- Ula co byś powiedziała, na wyjazd na weekend? Pojechalibyśmy razem z małą może do Wrocławia. Moglibyśmy zwiedzić zoo, Ogród Japoński.


- To nie jest taki głupi pomysł – odparła Ula.
- Cudownie. Jutro zadzwonię i spróbuję zarezerwować nam pokój w jakimś hotelu – rzekł z uśmiechem na twarzy.
Z Warszawy wyjechali już w piątek rano. Odpoczęli przez te trzy dni, a przede wszystkim chociaż oderwali swoje myśli od tego co ich czeka w najbliższym czasie.
Mieli ambitny plan sporządzony przez Ulę. Plan, który miał pomóc w uratowaniu dorobku rodziców Marka. I chociaż Marek nie był nadal do końca przekonany do słuszności tego wszystkiego argumenty wysunięte przez narzeczoną przemawiały do niego.
CDN...