piątek, 27 lipca 2018

ZAKAZANY OWOC część III

- Zanim zacznę proszę abyś mnie wysłuchała do końca. A później oceniła - powiedziała Ula. Kobieta skinęła głową na znak zgody - Tak jak ci mówiłam Marek mnie nie skrzywdził. Ale zacznę może od początku tak będzie lepiej. Zaraz po skończeniu studiów tak naprawdę to nie szukałam pracy. Mówiłam wam tylko, że byłam na rozmowach. Lecz prawda była inna - Magda słuchała tego co mówi jej córka i nie mogła w to uwierzyć, ale nie przerywała tak jak obiecała - to znaczy ja chciałam pracować. Tylko, że w jednej konkretnej firmie i tylko na jednym stanowisku. A mianowicie właśnie w FD i jako asystentka Marka. Kiedy pierwszy raz po odebraniu dyplomów Ela mówiła mi o pracy w tej firmie byłam pesymistycznie nastawiona na to. Ale gdy później weszłam na ich stronę i weszłam w zakładkę "zarząd" zobaczyłam go. I mimo, iż go nie znałam wcześniej moje serce dziwnie przyspieszyło. Od tej pory chciałam tam podjąć pracę. Tak wiem co teraz myślisz mamo. Przecież byłam z Bartkiem. Owszem ale między nami nie układało się już od dawna. A ten jego wyjazd był mi na rękę. Wiedziałam, że związki na odległość się nie sprawdzają. I tak właśnie się stało. Już wtedy gdy jechałam do niego do tych Niemiec miałam zamiar zakończyć to wszystko. A gdy dostałam pracę w FD było to dla mnie jak gwiazdka z nieba. I mimo, że Marek był...jest takim zakazanym owocem ja go kocham. On nic o tym nie wie. Bo on ma narzeczoną. Chociaż ten ich związek jest jakiś dziwny. Jedno nie kocha drugiego. A są ze sobą tylko dla firmy. On ciągle ją zdradza z modelkami i nie tylko. Ja przyjmując się tam do pracy myślałam, że wystarczy jak będę blisko niego. Teraz wiem, że nie wystarczy. Czasami zazdroszczę tym wszystkim kobietom. Bo one mogą się do niego przytulić, poczuć bicie jego serca. Ja nie. I z każdym dniem jest mi co raz trudniej to znosić. Dlatego nie mam pojęcia co dalej. Wiem, że mam mieć przedłużoną umowę. Tylko, że nie wiem jak jeszcze długo dam radę na to wszystko patrzeć. Chciałam się zakochać i aby ktoś pokochał mnie. Ale tak prawdziwie. Myślałam, że może Marek jak mnie pozna to tak się właśnie stanie. Lecz to tylko moje pobożne życzenie, które nigdy się nie spełni. Owszem lubi mnie można by rzec, że jesteśmy nawet przyjaciółmi. Z tym, że mnie to już nie wystarcza - mówiła zalewając się łzami. W końcu  wyjawiła swój sekret. I nagle poczuła się lepiej. Przez chwilę panowała w pokoju cisza.
- Zaskoczyłaś mnie tym wyznaniem Ula - odezwała się Cieplak przerywając tym samym ciszę - Ale skoro to takie dla ciebie trudne może lepiej jak zrezygnujesz z tej pracy. Ja wiem, że to będzie trudne. Lecz gdy nie będziesz tam pracowała to uda ci się o nim zapomnieć. Albo wiesz co gdy zdecydujesz się odejść z firmy to wyjechałabyś do dziadków. Oni ostatnio nie czują się najlepiej. Mogłabyś im trochę pomóc. A i może nie myślałabyś o nim tyle. Na pewno jeszcze poznasz kogoś takiego kto pokocha ciebie a ty jego - mówiła do niej matka
Ula tylko pokręciła głową. Wiedziała, że nie jest i nie będzie wstanie pokochać nikogo innego. Junior Dobrzański całkowicie zawładnął  jej serce i rozum.  Lecz perspektywa wyjazdu wydała jej się czymś sensownym. Nawet przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Tylko, żeby Marek się zgodził. Od tej rozmowy z matką minęły kolejne dni. W końcu nastał dzień kiedy to Ula dostała przedłużenie umowy na czas nieokreślony. 
Postanowiła porozmawiać z Markiem. Chociaż obawiała się tej rozmowy. Powodem tej obawy była pewna sytuacja mająca miejsce dwa dni wcześniej. Najpierw Ula była świadkiem kolejnej sprzeczki narzeczonych o kolejną zdradę, a godzinę później natknęła się na Marka i Klaudię jak się obściskiwali w pracowni mistrza Pshemko. Coś w niej wówczas pękło. Najpierw wyszła z pomieszczenia trzaskając przy tym drzwiami, po czym postanowiła wyjść z firmy. Musiała wszystko przemyśleć. 
- Jak on tak może. Niedawno miał sprzeczkę z Pauliną. Aby zaraz ściskać się z tą durną Klaudią. I znowu będzie chciał abym nic nie mówiła Febo. Zapewne nawet poprosi mnie abym powiedziała jej, że wieczór spędzimy razem, a on spotka się z Nowicką. Nic z tego. Może i jesteśmy przyjaciółmi, ale dalej tak nie może być - rozmyślała
Po godzinie wróciła do firmy i zajęła się pracą. Marka nie było, odetchnęła z ulgą.
Gdy ten wrócił do swojego gabinetu poprosił Ulę aby weszła.
- Ula... - chciał zacząć ale nie dała mu
- Proszę cię nie tłumacz mi się. Nie musisz, ale proszę nie mieszaj mnie do twoich prywatnych spraw - powiedziała i oddała mu nie wielkie pudełeczko, które znalazła na swoim biurku w dni kiedy rozstał się z Mirabellą. Po czym wyszła z jego gabinetu. 
Od tego dnia zaczęła traktować go jak kogoś zupełnie obcego. Może obcego to za dużo powiedziane, ale jak swojego przełożonego. Wykonywała jego polecenia i nic poza. Zero uśmiechu tylko powaga. 

W końcu postanowiła z nim porozmawiać.
Weszła do jego gabinetu po usłyszeniu zaproszenia
- Witaj Marek. Mam do ciebie prośbę. Wiem, że nie należy mi się jeszcze na tyle urlopu. Ale czy możesz mi udzielić nawet i bezpłatnego urlopu na miesiąc czasu. Potrzebuję go z powodów rodzinnych - mówiła nie patrząc na niego
- Ula mogę ci udzielić i nie ma problemu. Ale widzę, że coś się między nami zepsuło. Od tego dnia gdy widziałaś mnie z Klaudią. Możesz mi powiedzieć o co chodzi - rzekł
- Lepiej nie - odparła
- Czemu? - dopytywał
- Wiesz to nie są moje sprawy i nie chcę się w nie mieszać. To twoje życie i mi nic do tego. Ja tu jestem od tego aby pracować, a nie wtrącać się w twoje prywatne życie. Zresztą ja jestem tylko twoją asystentką - powiedziała - chociaż chciałabym być kimś więcej - pomyślała
- Jesteś również moją przyjaciółką. Więc - mówił patrząc na nią ale ona milczała - dobrze to jak chcesz nie musisz mi nic mówić. Ale w takim razie napisz co myślisz, ale chcę poznać całą prawdę - powiedział, a raczej poprosił.
Ula wyszła z jego gabinetu i udała się do kadr aby wypisać wniosek na bezpłatny miesięczny urlop. Tego dnia już się nie widzieli. Marek wcześniej niż zwykle wyszedł z firmy. Miał jakieś spotkanie na mieście i po nim miał już nie wracać do pracy. Na wieczór zaś był umówiony z Sebastianem na wypad do klubu.

W jednym z Warszawskich klubów siedziało dwóch mężczyzn przy szklaneczce whisky i rozmawiali
- Wiesz Seba ostatnio Ulka jest jakaś dziwna - zaczął nagle temat Uli młody Dobrzański
- Dziwna? Dlaczego tak myślisz? - zapytał Olszański
- Pamiętasz tą moją ostatnią kłótnię z Pauliną o Mirabellę  - przyjaciel skiną głową, że tak - właśnie wówczas aby ratować skórę dałem coś Ulce, a kilka dni później ta przyłapała mnie z Klaudią w pracowni. I najpierw nie chciała mnie wysłuchać, później mi powiedziała, że to nie jej sprawa, a do tego zwróciła mi ten podarunek. Od tego dnia prawie ze mną nie rozmawia. Niby wszystko jest w porządku, pracę wykonuje swoją jak należy, lecz już nie uśmiecha się, odpowiada tylko tyle ile wymaga tego sytuacja - tłumaczył Sebastianowi  
- To z nią porozmawiaj w poniedziałek. Wyjaśnijcie sobie to wszystko - podpowiedział mu kadrowy
- Próbowałem z nią rozmawiać dzisiaj - mówił Marek
- I? - dopytywał kadrowy
- Nic. Ale coś nie daje mi spokoju - tłumaczył Dobrzański
- To spróbuj jeszcze raz. Zadzwoń do niej i umów się na spotkanie albo w poniedziałek zaproś ją na lunch - mówił Olszański
- Nie mogę. Ona od poniedziałku wzięła miesiąc bezpłatnego urlopu. Jakieś sprawy rodzinne. Nie dopytywałem - wyjaśnił Dobrzański
- Ty a może skoro ona tak gwałtownie zareagowała na to co zobaczyła w pracowni mistrza jest spowodowane miłością do ciebie - rzekł Olszański z miną mówiącą jaki jest z siebie dumny 
- No co ty Seba. Przecież nie raz przyłapywała mnie w takich sytuacjach. A i pewnie sam bym coś zauważył - mówił Marek kręcąc przecząco głową -  z resztą jesteśmy przyjaciółmi. W dodatku przecież ja jestem zaręczony z Pauliną 
- A co to ma do rzeczy? Marek to, że ty jesteś zaręczony nie oznacza iż ona nie mogłaby się w tobie zakochać
Skończyli temat Uli i postanowili trochę się pobawić. Musieli odstresować się po ciężkim dniu pracy. 
Jak każdy ich wypad i ten skończył się nad ranem. Obaj wracali do swych domów  jednakowo pijani. Lecz jeden nie musiał się niczym martwić, a drugiego czekała kolejna awantura. I tak też było. Nim udał się do krainy Morfeusza musiał wysłuchać żali swojej narzeczonej. Chwilami miał już tego wszystkiego dość. 

Ula do dziadków wyjechała już w sobotę, miała tam być przez najbliższe cztery tygodnie. O prawdziwych powodach jej wyjazdu wiedziała tylko matka. Ula wyjaśniła jej, że wzięła miesiąc bezpłatnego urlopu. A po powrocie zastanowi się co dalej. Magda Cieplak poparła córkę. I mimo iż nie do końca popierała zachowania córki to rozumiała ją. Miała nawet jakieś nie jasne przeczucie, że ta miłość Uli nie minie. Lecz nie chciała się wtrącać. 

W sobotnie przedpołudnie obudziły go jakieś odgłosy dochodzące z salonu. Wstał, ubrał się szybko i wyszedł z sypialni. Jego oczom ukazali się jego rodzice oraz narzeczona. Która w dość głośny sposób opowiadała seniorom Dobrzańskim jaki to on jest zły, podły oraz jak on ją traktuje. Tego było już stanowczo za dużo. 
- Czy ty musisz wrzeszczeć jak jakaś przekupa na bazarze. To raz, a dwa ile ty masz kobieto lat aby lecieć na skargę do moich rodziców. Jak ci jest ze mną źle to droga wolna. Nawet nie będę cię zatrzymywać - mówił również podniesionym głosem
- Marek, nie denerwuj się tak. Owszem Paulina nam powiedziała o tym. Ale my przyjechaliśmy w innej sprawie - odezwał się Krzysztof
- To są wasze sprawy i nam nic do tego - dodała Helena. Czym wprawiła w osłupienie wszystkich obecnych. 
Przecież ona uwielbiała Paulinę. A tu taka zmiana.
- Ależ Helenko. Nic mu nie powiesz - odezwała się Febo
- Wiecie dzieci ostatnio dużo rozmyślałam. O tym wszystkim i doszłam do pewnych wniosków. Otóż skoro ty Paulinko tak narzekasz na Marka, a on jak widzę nie darzy cię żadnym uczuciem. To myślę, że powinniście się rozstać - powiedziała Helena. 
- Mama ma rację dzieci. Widać, że Marek chyba nie jest jeszcze gotowy na stały związek. W głowie mu jeszcze zabawa. Chociaż ja osobiście tego nie popieram. Ja w twoim wieku synu miałem już własną rodzinę. Ale sądzę iż ty Paulinko też nie do końca jesteś gotowa na stały związek - mówił senior
Marek nie wierzył własnym uszom. Myślał, że to mu się śni. Przyglądał się to matce to ojcu aby w końcu spojrzeć na Paulinę i rzec
- Rodzice mają rację. Powinniśmy się rozstać. Tak będzie lepiej dla wszystkich. 
Panna Febo z wysoko zadartym nosem nie mówiąc nic wstała i poszła pakować swoje rzeczy. 
- Myślę, że macie rację. Żegnam - powiedziała gdy tylko spakowała się i miała wychodzić. Jeszcze tylko podeszła do niewielkiej komody i położyła na niej pierścionek
- Mówiliście, że mieliście jakąś sprawę - odezwał się Marek chwilę po wyjściu już byłej narzeczonej
- Chcieliśmy poinformować ciebie, że wyjeżdżamy z mamą na trzy miesiące do kliniki w Szwajcarii - rzekł senior
- I dlatego chciałem cię prosić abyś mnie zastępował przez ten czas - dodał 
- Oczywiście tato. Wy jedźcie i o nic się nie martwcie. A kiedy ten wyjazd - odpowiedział im Marek 
- Za tydzień w piątek - odpowiedziała Helena
Reszta weekendu minęła mu spokojnie. Nawet nie chciało mu się nigdzie wychodzić. Od chwili gdy panna Febo opuściła jego dom i życie poczuł się jakoś inaczej. Nagle stwierdził, że nawet nie czuje potrzeby pójścia do klubu. 
W pewnym momencie przypomniała mu się Ula, i to że miała zostawić dla niego list. 
- Skoro go nie napisała teraz to może zrobi to jak wróci z urlopu - pomyślał. Nie wiedząc iż taki list leży na jego biurku - ale to dziwne, że tak nagle musiała wziąć tyle wolnego - zastanawiał się. 

W poniedziałek gdy tylko pojawił się w firmie i przekroczył próg swojego gabinetu ujrzał na komputerze białą kopertę z napisem "Dla Marka". Wiedział co to jest. Ale od samego początku nie było mu dane przeczytać. A to przyszedł Pshemko z jakimiś pretensjami, później Ania przyniosła mu korespondencję, a później przyszedł do niego Febo z pretensjami o zerwanie zaręczyn z jego siostrą. I gdy już myślał, że to koniec osobistych wycieczek do niego, usłyszał pukanie, a po chwili wsuwającą się głowę kadrowego
- Witaj przyjacielu. Jak weekend? - odezwał się Sebastian
- A spoko. rozstałem się z Pauliną, rodzice w piątek wylatują do Szwajcarii na trzy miesiące - mówił
- Zaraz, zaraz zerwałeś z Pauliną i ty mi o tym mówisz dopiero teraz - rzekł Olszański
- No a kiedy miałem ci to powiedzieć. Od rana mam urwanie głowy. Co chwila ktoś zawraca mi głowę - odparł
Wreszcie nadszedł koniec pracy Marek schowawszy list do swojej teczki i uprzątnąwszy swoje biurko pogasił wszystko po czym opuścił budynek firmy. Wsiadając do samochodu rozdzwoniła się jego komórka spojrzał na wyświetlacz i nacisnął zieloną słuchawkę
- Cześć 
-...
- Sorry Seba ale nie dzisiaj
-...
- No to na razie
Na dzisiaj miał inne plany. A szczególnie zależało mu na przeczytaniu listu od Uli. To było najważniejsze. Po dotarciu do domu wziął prysznic i ubrał się w luźniejszy strój niż garnitur. Teraz gdy rozstał się z panną Febo mógł sobie na to pozwolić. Ona wręcz wymagała od niego aby do końca dnia nadal był elegancko ubrany 
- Marco, przecież może ktoś do nas przyjść - mówiła 
Chociaż nikt ich bez zapowiedzi nigdy nie odwiedzał poza jego rodzicami i czasami jej brata. Ale gdy ten drugi przyjeżdżał to i tak zawsze oboje siedzieli sami. 
Zaparzył sobie kawy i usiadł na kanapie w salonie. Wyciągnął z teczki ową białą kopertę. Gdy nagle poczuł coś dziwnego. Miał wrażenie jakby zatęsknił za Ulką.  Nie widział jej raptem od piątku. A miał wrażenie jakby nie widział jej nie wiadomo kiedy. Jednak szybko porzucił te myśli. Otworzył kopertę i wyjął kartkę zapisaną kształtnym pismem Uli. By po chwili zacząć czytać.
CDN...

piątek, 20 lipca 2018

ZAKAZANY OWOC część II

Był czwartek wczesne popołudnie gdy szykowała się do wyjazdu na weekend do Bartka tak jak mu obiecała gdy zadzwonił jej telefon. 
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Urszulą Cieplak
- Dzień dobry, tak przy telefonie
- Moje nazwisko Marek Dobrzański dzwonię do pani z informacją, że została pani przyjęta. I jeśli to możliwe to proszę przyjechać jutro na godzinę dziesiątą w celu podpisania umowy - usłyszała w telefonie.
- Tak oczywiście będę punktualnie. Dziękuję za telefony - odpowiedziała. A jej serce śpiewało pieśni miłosne
- Jak to dobrze, że bilet na autokar mam dopiero na piętnastą powinnam zdążyć - pomyślała 
- Dostałam pracę - mówiła z radością do siedzących w salonie rodziców. Również ich ta wiadomość uszczęśliwiła. Bo dzięki tej pracy będzie im znacznie lżej, a i wszystkie ich dzieci będą nadal w kraju. Oni tak jak i Ula nie byli zadowoleni z perspektywy wyjazdu. Chociaż państwo Cieplak z innego powodu co ich córka. Szczerze powiedziawszy to nie przepadali oni za Bartkiem Dąbrowskim, ani za jego wścibską matką. Lecz nigdy nie podważali decyzji jakie podejmowała ich najstarsza córka. Uważali Ulę za rozsądną dziewczynę. I z pewnością taka była. Ten jej rozsądek tylko gdzieś umykał na samą myśl o pewnym brunecie. 
Doskonale zdawała sobie sprawę, że Dobrzański junior to zakazany owoc. Ale jak to mówią zakazany owoc najlepiej smakuje. 

Podpisała umowę. Owszem najpierw na okres próbny trzech miesięcy ale i tak się cieszyła.
- Teraz przynajmniej przez najbliższe miesiące będą mogła chociaż na niego patrzeć, i wzdychać gdy nikt nie będzie widział - rozmyślała wychodząc z firmy.
Pracę miała rozpocząć od poniedziałku. 

- Ale jak to znalazłaś pracę. Ja myślałem, że przemyślisz wszystko i dojedziesz do mnie - mówił zdenerwowany Dąbrowski
- Umawialiśmy się, że jak... - zaczęła tłumaczyć Ula lecz ten jej przerwał
- Tak wiem na co się umawialiśmy. Lecz myślałem, że jeszcze to sobie przemyślisz i przyjedziesz do mnie wcześniej. I tu poszukasz jakieś pracy - niemal krzyczał
- Ta rozmowa nie ma sensu. I nasz związek widocznie też nie ma sensu. Ja wracam do kraju - odparła chwytając w rękę swoją walizkę i opuściła mieszkanie wynajmowane przez Bartka.
Była na niego wściekła. Przecież jasno postawiła sprawę. A on zachowuje się jakby ona była jego własnością i ma robić jak on sobie życzy. 
Wróciła do domu w sobotę nad ranem. Co zaskoczyło jej rodzinę.
- Co tak szybko wróciłaś. Miałaś być dopiero jutro pod wieczór - odezwał się Józef widząc córkę wchodzącą do kuchni
- Pokłóciłam się z Bartkiem i zerwałam z nim - odpowiedziała
- Zerwałaś z Bartkiem? - dopytywała się matka - ale jak to, dlaczego? - dodała za nim Ula zdążyła się odezwać
- Tak zerwałam z nim. Bo gdy mu powiedziałam o znalezieniu pracy on się wściekł. Zaczął na mnie wrzeszczeć. I oczekiwał, że nie przyjmę tej pracy tylko przyjadę do niego na stałe. I tam poszukam jakieś pracy - wyjaśniła 
Po rozmowie z rodzicami poszła do swojego pokoju aby móc odpocząć i przespać się po podróży. Była wykończona, ale perspektywa najbliższych trzech miesięcy wywoływała uśmiech na jej twarzy. 
- Rozstałam się z Bartkiem i jakoś tego nie żałuję. Szkoda mi tylko tych kilku lat z nim spędzonych. Fakt nie był taki zły. Lecz  czasami miałam wrażenie jakby chciał mnie kontrolować na każdym kroku. A przecież związek nie na tym polega. Dzięki temu rozstaniu nie będę mieć wyrzutów sumienia czy aby na pewno nie zdradzam - rozmyślała leżąc w łóżku. 

W poniedziałek stawiła się w pracy punktualnie. Weszła do sekretariatu gdzie siedziała już panna Kubasińska. 
- Cześć Viola - przywitała się z dziewczyną.
- Ulka, jak fajnie, że to ciebie Marek przyjął - odpowiedziała z radością w głosie blondynka
- No ja też się cieszę, że będziemy razem pracowały - rzekła Ula
- Cześć dziewczyny - usłyszały za plecami czyjeś głosy.
Odwróciły się jak na komendę w drzwiach sekretariatu stało dwóch mężczyzn. Może i nie wyglądali zbyt szczególnie. Ich wygląd raczej świadczył o nieprzespanej nocy i kacu gigancie. 
- Cześć - odparły jednocześnie
Panowie weszli do gabinetu dyrektora i gdy tylko drzwi się zamknęły Ula usłyszała od Violi
- No tak znowu zabalowali. O ile Sebastian jest wolnym niczym ptak to Marek już nie
- To Marek ma kogoś? - pytała udając zdziwienie. Chociaż dobrze wiedziała jak jest naprawdę
- Tak Marek ma... - zaczęła. Gdy usłyszały czyjeś kroki
- Marek u siebie - odezwała się wysoka, szczupła kruczoczarna kobieta 
- Tak właśnie wszedł - odparła Kubasińska - no to teraz się zacznie - dodała
Kobieta bez przeszkód weszła do gabinetu i nawet nie zamykając dobrze drzwi zaczęła mówić podniesionym głosem
- Możesz mi wytłumaczyć gdzie...
Ula z Violettą nie słyszały więcej. Postanowiły udać się do bufetu. Siedziały przy jednym ze stolików zajadając się sałatką i popijając sok.
- Kim była ta kobieta? - przerwała ciszę panującą przy stoliku Ula
- To właśnie jest druga połówka naszego Mareczka. Jego narzeczona Paulina Febo - i tu Kubasińska opowiedziała Ulce o Marku i Paulinie. On tym jaki to z Marka Casanova. Ulka słuchała jej z lekkim niedowierzaniem. Fakt trochę i czytała na portalach plotkarskich o nim ale nie brała tego na poważnie. A teraz jeszcze jego osobista sekretarka mówi jej takie rzeczy. 
Pracowała już nieco ponad miesiąc i miała okazję sama się przekonać jaki naprawdę jest Marek. Kilka razy sama była świadkiem scen, które mówiły same za siebie. W tym czasie kilka razy jeszcze dzwonił do niej Bartek. Ale ona ostatecznie zerwała z nim. Kiedy po raz kolejny mówił do niej z pretensjami w głosie. 
- Przestań do mnie wydzwaniać i daj mi spokój. Między nami to koniec. Mam dosyć wiecznego wysłuchiwania jaka jestem. Ja mam tu pracę i rodzinę, która jest dla mnie ważniejsza niż ty - rzekła i rozłączyła się.
Po tej rozmowie zrozumiała, że tak prawdę powiedziawszy nigdy nie kochała Dąbrowskiego. A i sądziła, że on jej również. Bo gdyby było inaczej to wspierali by się oboje wzajemnie. Cieszyli by się z tego co drugie robi. Widocznie to było tylko jakieś zauroczenie. Byli ze sobą od szkoły średniej. Później ona poszła na studia, a on mniej ambitnie zdał tylko maturę. 
- Po co mi studia. Bez nich też można żyć - mówił. I tak po szkole podjął pracę na budowie. 
Poznała kilka innych osób z jednymi bardziej się zakolegowała, a z innymi mniej. Najmniej przepadała za sekretarką Sebastiana Olszańskiego Alicją. Słuchając jej odnosiła wrażenia jakby ta kobieta pozjadała wszystkie rozumy. I wszystko wie najlepiej. A do tego uwielbiała wszystkich i wszystko krytykować. Zwłaszcza swojego szefa, młodego Dobrzańskiego oraz rodzeństwo Febo. Była starą panną. 
- Wiesz nie dziwi mnie, że ona jest sama. Kto by tam chciał być z taką okropną babą. Co wiecznie jest na nie. A na Marka to chyba ma jakąś szczególną alergię - mówiła Ula do Eli siedząc na kawie w sobotnie popołudnie.
- Z tego co mi wiadomo to ona kiedyś kogoś miała. Podobno wdała się w romans z... - urwała Ela 
- Z - powtórzyła Cieplak ostatni wyraz 
- Krzysztofem. Ponoć on miał zamiar zostawić dla niej żonę, lecz gdy miał jej o wszystkim powiedzieć okazało się, że Helena jest w ciąży. Dlatego Ala tak nie przepada za Markiem - niemal wyszeptała ta pierwsza
- Z tym Krzysztofem - ni to spytała ni stwierdziła 
Przyjaciółka tylko skinęła głową. Więcej do tego tematu nie wracały. 

Było po siedemnastej gdy wychodziła z firmy. Nie spieszyła się do domu. Były wakacje i jej rodzice wraz z rodzeństwem wyjechali na trzy tygodnie na Mazury. Do rodziców Magdy Cieplak. Ona musiała zostać w domu. Postanowiła pójść na spacer do parku położonego w pobliżu FD. Weszła do parku, w którym konary starych kasztanowców dawały cień. Dzięki temu było znacznie chłodniej. Wolnym krokiem przemierzała parkowe alejki podeszła do brzegu niewielkiego stawu. W którym pluskało się kilka kaczek. Pożałowała, że nie ma przy sobie żadnej bułki. Stała tak i rozmyślała nad własnym życiem. 
- Jak to moje życie dziwnie się plecie. Nie miałam pracy miałam chłopaka. Mam pracę nie mam chłopaka. A tak bardzo bym chciała aby ktoś mnie również pokochał. Cieplak nie ktoś tylko ten jeden. Ale to nie możliwe. Przecież on nie jest zdolny aby kogoś pokochać. Jego zbyt pociąga nocne, hulaszcze życie. Za miesiąc kończy mi się okres próbny. I tak naprawdę nie wiem czy chcę dalej tu pracować. To nie na moje nerwy. Przyjmując się myślałam iż wystarczy mi jak na niego będę patrzeć. Teraz wiem, że nie - rozmyślała. Gdy nagle coś, a raczej ktoś jej przerwał. 
Usłyszała czyjąś rozmowę. Odwróciła głowę w kierunku skąd dochodziły dźwięki i ujrzała obiekt swoich rozmyślań. Szedł wraz z jakąś kobietą tulącą się do jego boku. Oboje dość głośno śmiali się. 
- No tak Paulina wyjechała na tydzień do Włoch. Więc nawet nie musi się zbytnio ukrywać - pomyślała. Patrzyła jak para oddala się nie zdając sobie sprawy, że po jej policzku spływają łzy. 

Z wakacji wróciła jej rodzina. Zbliżał się koniec jej umowy. Wiedziała, że Marek chce jej przedłużyć umowę. Jednego razu przechodząc koło gabinetu dyrektora HR usłyszała jak Marek o tym mówił. A ona coraz bardziej stawała się jakaś dziwna. Zauważyła to Ela, ale i jej rodzicielka. 
- Ula co się dzieje - dopytywała przyjaciółka 
- Nic, po prostu mam gorsze dni - odpowiadała. Nie chciała mówić o tym Elce. Były przyjaciółkami ale znała zdanie Elki na temat Marka. 
Po kolejnym dniu pracy wróciła do domu i od progu usłyszała głos matki
- Ula czy możemy porozmawiać 
- Musimy? - odpowiedziała pytaniem. Nie miała ochoty na żadne rozmowy
Dzisiejszego dnia była kolejny już raz świadkiem kłótni Marka z Pauliną.
- Co ty sobie wyobrażasz, że będziesz na mnie nasyłać swojego brata. Aby mnie szpiegował - usłyszała podniesiony głos swojego szefa gdy wróciła z lunchu
- Ja go o to nie prosiłam. Poszedł do klubu i przy okazji trafił na ciebie - tłumaczyła Paulina - a zresztą gdybyś był w porządku nie miał byś do nikogo pretensji. Ale nie ty musisz szukać winnych nie widząc tego co sam robisz źle. Czego się obawiasz, że w końcu dostanę namacalny dowód twojej zdrady? - mówiła panna Febo
- Przecież dla ciebie samej to bez znaczenia czy cię zdradzam czy też nie. Ważne aby ten cholerny ślub się odbył, reszta jest nie ważna - mówił 
- Jak możesz tak mówić. Dobrze wiesz, że cię kocham - rzekła 
- Gdyby było tak jak mówisz to nigdy byś nie pozwoliła na to co się dzieje między nami - odparł
Febo wyszła z jego gabinetu z zadartym do góry nosem, ale na jej twarzy widać było złość

- Tak. Widzę, że coś się dzieje. I nie powiesz mi, że nic - odparła pani Cieplak
- No dobrze. Ale czy możemy to przełożyć na wieczór? - zgodziła się wiedząc, iż matka nie odpuści. 
A może to i dobrze jak komuś się wygada. Jak wyrzuci z siebie to co ją trapi. Ale chciała to zrobić wieczorem jak już wszyscy, a zwłaszcza jej młodsza siostra będzie już w łóżku. Aby nikt im nie przeszkadzał.
Było już po dwudziestej kiedy do jej pokoju weszła rodzicielka 
- Ula, dziecko porozmawiaj ze mną. Przecież widzę, że coś cię trapi. Może będę mogła ci jakoś pomóc - mówiła patrząc na zmartwioną twarz swojej córki. 
Ula spojrzała w kierunku matki. By po chwili milczenia powiedzieć
- Nie wiem  co mam zrobić
- Ale z czym - rzekła kobieta siadając obok córki i przytulając ją jednocześnie do matczynej piersi.
- Chodzi o moją pracę i... Marka - odparła
- O pracę, a co z nią? - dopytywała pani Cieplak - A ten Marek to ten twój szef czy on ci coś zrobił - dodała nie czekając na odpowiedź 
- Nie to nie tak. Marek nic mi nie zrobił - pospiesznie odpowiedziała Ula. W końcu zebrała się w sobie i postanowiła opowiedzieć matce wszystko. 
CDN...

piątek, 13 lipca 2018

ZAKAZANY OWOC część I

W niewielkiej miejscowości pod Warszawą mieszkała rodzina gdzie nigdy się nie przelewało. Może i nie byli biedni ale i nie majętni. Po prostu żyli jak wielu. Od pierwszego do pierwszego. W pięcioosobowej rodzinie pracował tylko Józef Cieplak. Jego żona zajmowała się domem i trójką ich dzieci. Chociaż najstarsza córka od dawna mogła by pracować tego nie robiła. Rodzice jej zastanawiali się co jest powodem niemożliwość podjęcia przez Ulę pracy. Przecież codziennie przeglądała ogłoszenia, jeździła na rozmowy kwalifikacyjne. Nie była brzydka. Owszem może i nie była również pięknością na miarę miss. Była po prostu ładna. Potrafiła ubrać się schludnie i w miarę możliwości według obowiązujących trendów modowych. Fakt większość jej garderoby pochodziła z sieciówki. A jej największym atutem były niesamowicie błękitne oczy. Właśnie wróciła z kolejnej rozmowy.
- I jak ci poszła rozmowa - zapytała pani Cieplak gdy Ula weszła do domu
- Jak każda poprzednia - odparła zmartwionym głosem.
Chociaż prawda była inna. Ona tak naprawdę nie była na żadnej rozmowie. Jak poprzednio, i tym razem żadnej rozmowy nie było. Ona liczyła na pracę tylko w jednej firmie. I to na konkretnym stanowisku. Wiedziała, że tak nie powinna. Lecz chęć bycia blisko pewnego bruneta była silniejsza od wszystkiego innego. 
Dzięki swojej koleżance pracującej w FD wiedziała, że na stanowisku asystentki dyrektora ds. reklamy i promocji jest duża rotacja.
- Ula, a może złożysz swoje cv w firmie gdzie ja pracuję - mówiła Ela, pracująca w bufecie firmowym Febo&Dobrzański.
- No nie wiem. Przecież ja nie mam pojęcia o modzie - mówiła Ula gdy pierwszy raz rozmawiały po uzyskaniu obu dyplomów przez nią.
Tak Ula miała ukończone dwa kierunki studiów. Ekonomie oraz Zarządzanie i Marketing, dodatkowo miała zrobionych kilka innych przydatnych kursów, znała trzy języki obce.
To właśnie od Elki wiedziała, że dyrektorem jest niejaki Marek Dobrzański. Brunet z urzekającymi dołeczkami w policzkach i oczach koloru górskiego lodowca. Później jeszcze obejrzała kilka jego zdjęć na portalach plotkarskich. I mimo, że nigdy go nie znała osobiście to po tym co widziała i usłyszała twierdziła, że się zakochała w tym jakże przystojnym mężczyźnie. I chociaż sama sobie się dziwiła nie potrafiła wyrzucić go z głowy.
- Cieplak co się z tobą dzieje. Przecież masz chłopaka. A wzdychasz do jakiegoś tam - karciła sama siebie 
Wiedziała, że ten przystojny brunet to tylko niedoścignione marzenie. Przecież no mieszka w Warszawie, ona w Rysiowie. Tak jak ona ma chłopaka tak on ma dziewczynę, a raczej narzeczoną. Dzieliło ich wszystko. Czasami próbowała porównywać Bartka do Marka, co było bezsensowne. Bo jak można porównywać tych dwoje skoro zna się jednego, a drugiego widziało tylko na zdjęciach. Owszem było kilka różnic jeden był brunetem, drugi blondynem. I ogólnie Marek wydawał się być przystojniejszy od Bartka.




- Ula dostałem propozycję pracy w Niemczech. Może wyjechalibyśmy razem - zaproponował jednego razu Bartek 
- No nie wiem - odparła Ula - wolałabym zostać w kraju i tu spróbować znaleźć pracę - wyjaśniła widząc pytające spojrzenie chłopaka
- Ale... - zaczął Dąbrowski 
- Obiecuję, że się zastanowię - powiedziała wchodząc mu w słowo.
Nagle w jej głowie zaświtała pewna myśl, którą wyraziła
- A może zróbmy tak. Najpierw wyjedziesz sam i zaczniesz tam szukać dla nas jakiegoś mieszkania. Ja w tym czasie pozałatwiam tu wszystko. I jeśli powiedzmy w ciągu sześciu miesięcy nic nie znajdę to dojadę do ciebie - mówiła
- Wolałbym wyjechać razem z tobą. To może zrezygnuję z tego wyjazdu? A jak już nic nie będzie stało na przeszkodzie z twojej strony to wówczas wyjedziemy - odparł zawiedziony Bartek
- No tak. Lecz myślę, że szkoda by było przepuścić taką okazję. Następna może się trafić albo nie - argumentowała Cieplak
W końcu Bartek uległ swej dziewczynie i wyjechał Niemiec. A ona została. 
Ulka zdawała sobie sprawę, że związki na odległość raczej nie mają przyszłości. Natomiast Bartek wierzył, że to przetrwa i wkrótce  będą znów razem. Tylko, że panna Cieplak miała inne plany. I ten jego wyjazd był jej bardzo na rękę. 

- Ula, dowiedziałam się o rekrutacji do pracy w FD - tydzień po wyjeździe Bartka zadzwoniła do Ulki Elka 
- Naprawdę, a na jakie stanowisko - odparła zadowolona Cieplak
- Jako asystentka dyrektora Marka Dobrzańskiego - usłyszała w odpowiedzi Ulka - więc jak nadal szukasz pracy to przyjedź jutro na Lwowską  dziewiętnaście - dodała
- Jasne, że przyjadę. Dziewiąta wystarczy - odpowiedziała koleżance
- Myślę, że tak - dotarła do Ulki odpowiedź.
Po tej rozmowie miała wrażenie jakby unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. 
- Jutro jadę do Warszawy możliwe, że może tym razem  mi się poszczęści - rzekła Ula wchodząc do kuchni po skończonej rozmowie z Elką. 
- A gdzie? - zapytała pani Cieplak
- We firmie modowej w Warszawie poszukują asystentki dyrektora do spraw reklamy. Muszę się stawić jutro rano. Dzwoniła Ela i powiedziała mi o tym - wyjaśniła dziewczyna
Po kolacji zaczęła przekopywać szafę aby wybrać najlepszą z sukienek jakie miała. Musiała zrobić jak najlepsze wrażenie i dostać tę pracę. Przygotowała potrzebne dokumenty. Spać kładła się z uśmiechem na twarzy. 
Nawet Bartek nie był wstanie jej popsuć humoru. Ten dzwonił niemalże codziennie. 
- Bardzo tęsknię za tobą. Może byś przyjechała chociaż na weekend do mnie - zaproponował
- No nie wiem - odpowiedziała
- Ula proszę. Przyjechałabyś w piątek popołudniu albo w sobotę rano. A w niedzielę byś wróciła - prosił
- No dobrze. Sprawdzę tylko godziny i połączenia i dam ci jutro pod wieczór znać - zgodziła się. Wiedziała, że ten nie odpuści. Postanowiła nie mówić mu jeszcze o możliwości podjęcia pracy. Powie mu jak już będzie ją mieć. 
Wiedziała, że Bartek nie będzie zadowolony z tego. Ale praca w pobliżu Dobrzańskiego była silniejsza od bycia z własnym chłopakiem. 
- Przecież nie robię nic złego. Nie idę z nim na randkę czy też do łóżka. A to że będę z nim pracować to jeszcze nie zdrada - tłumaczyła sama siebie

Stanęła przed oszklonym budynkiem i
zadzierając do góry głowę uśmiechnęła się do siebie 
- No Cieplak do dzieła. Masz niepowtarzalną szansę na zdobycie pracy, a przy okazji osobiście poznać tego najprzystojniejszego z przystojnych - pomyślała i ruszyła w kierunku drzwi. 
Będąc już w środku przedstawiła się pracownikowi ochrony i  po wyjawieniu powodu jej obecności udała się na wskazane przez portiera piąte piętro. Podeszła do młodej dziewczyny stojącej za ladą recepcji i po przedstawieniu się rzekła
- Ja w sprawie pracy na stanowisko asystentki dyrektora
- Proszę przejść tym korytarzem i na prawo jest sekretariat oraz biuro dyrektora - pokierowała ją dziewczyna
Po dotarciu na miejsce zauważyła kilka innych dziewczyn, które jak ona przyszły na rozmowę. W samym sekretariacie dostrzegła dwa biurka. Jedno puste, a przy drugim siedziała jakaś blondynka 
- Zapewne sekretarka - pomyślała Cieplak
Długo nie myśląc podeszła do dziewczyny 
- Ten czerwony będzie najlepszy - odezwała się do niej 
Ta popatrzyła na Cieplak po czym odezwała się
- Myślisz?
- Tak. O przepraszam nie przedstawiłam się. Ula Cieplak - odpowiedziała jej i wyciągnęła rękę przedstawiając się 
 - Violetta Kubasińska - odparła ta druga - ty też w sprawie pracy - ni to spytała ni to stwierdziła 
Ula skinęła tylko głową. Chwilę jeszcze rozmawiały na mało znaczące tematy aż nadeszła jej kolej. Weszła do środka i widok, który ujrzała spowodował miękkość w jej kolanach.
- Oddychaj, kobieto oddychaj - powtarzała w duchu
Rozmowa nie trwała zbyt długo. A na koniec usłyszała
- W ciągu dwóch dni odezwiemy się do pani - powiedział Dobrzański
Pożegnała się i wyszła. W głowie wciąż słyszała jego głos. Teraz musi uzbroić się w cierpliwość. To tylko maksymalnie dwa dni. I będzie wiedzieć czy dane jej będzie widywać go codziennie czy też nie. 
CDN...

piątek, 6 lipca 2018

Z PAMIĘTNIKA MARKA

     Na samym początku pragnę prosić was o wyrozumiałość podczas czytania tej mini. W pierwszej osobie piszę po raz pierwszy. Szczególne podziękowania dla Anety.
Zapraszam i życzę miłej lektury. 


 Z PAMIĘTNIKA MARKA

- Pojechałem nad Wisłę,  tam gdzie zrozumiałem co czuję do tej cudownej kobiety. 
Myślałem, że jak przeczyta list ode mnie to uwierzy mi. Wyznałem w nim całą prawdę. Miałem wielką nadzieję, że przyjdzie, a  jednak nie. Nie wiem czy nawet przeczytała ten list. 
Zerwałem zaręczyny, aby pokazać jej, że to ona jest dla mnie najważniejsza. Ale to na nic. Zbyt ją zraniłem. Przez cały czas okłamywałem, wykorzystywałem. 
Miała rację mówiąc, że jestem gorszy od Bartka. 

Jestem podłym draniem, który potrafi tylko ranić najbliższe mi osoby. A ona właśnie jest mi najbliższa. 
Zawsze stała po mojej stronie. 
Tylko ona we mnie wierzyła, tylko przy niej czułem spokój. Wystarczyło, że była obok, a na mojej twarzy wykwitał szczery uśmiech. Potrzebowałem jej jak tlenu. Gdy tylko jej nie widziałem mój uśmiech znikał również. Czułem pustkę i samotność. Przy niej moje problemy stawały się jakby łatwiejsze do rozwiązania. 
Dlaczego byłem takim głupcem?  Czemu dałem się podpuścić Sebastianowi? Z jednej strony żałuję. Lecz z drugiej strony dzięki temu mogłem się zakochać. I tak właśnie się stało,  ale co z tego? Ona mimo, że mnie pokochała to teraz mnie nienawidzi i ma rację. Co ja głupi myślałem, że to wszystko się nie wyda?
Przecież każde kłamstwo wcześniej czy później zawsze wyjdzie. Na co liczyłem?

Dzisiaj byłem pod jej domem. Wręcz żebrałem aby ze mną chciała porozmawiać. Na nic zdały się moje prośby i wołanie. Nie chciała nawet na mnie spojrzeć. A ja tak bardzo chciałem wyznać jej prawdę i to jak bardzo ją kocham.  Zrezygnowany wróciłem do domu, ale postanowiłem nie poddawać się.  Muszę zrobić wszystko aby mi wybaczyła. Znów poczułem ogarniającą mnie pustkę. To było nie do wytrzymania

Chciałem znowu do niej jechać ale dowiedziałem się, że wyjechała. Poczułem się tak jakby mi ktoś wyrwał serce. Nie wiem gdzie mam jej szukać nikt mi nie chce powiedzieć gdzie ona jest. Widziałem się z Klaudią. Sądziła iż możemy być razem, skoro rozstałem się z Pauliną. Wyjaśniłem jej, że kocham tylko Ulę. O dziwo zrozumiała. Chociaż ona mi uwierzyła. 

Wróciłem do domu z barku wyjąłem butelkę wódki. W ten sposób chciałem ukoić swój ból i cierpienie po stracie ukochanej. Tak strasznie mi jej brakuje. Tak bardzo tęsknię za moją ukochaną. Za jej ciepłym głosem, za uśmiechem i tymi niesamowicie pięknymi oczami. Czy moje życie już zawsze będzie tak wyglądać?

Dzisiaj jest chyba mój może nie najszczęśliwszy dzień, ale i tak cieszę się bo moja ukochana Ula wróciła. No może jeszcze nie do mnie ale do FD. A to już coś. Muszę zrobić wszystko co w mojej mocy aby pozwoliła mi wyjaśnić całe to nie porozumienie. 

Sebastian się znowu wściekał na mnie, bo codziennie  wypytywałem go o Ulę. Jak sobie radzi, czy Febo za bardzo jej nie dokuczają. Przecież wiem jacy potrafią być obydwoje  podli i złośliwi. Czy coś o mnie mówiła. Ten na mnie dziś naskoczył, żebym sobie sam sprawdził. A jeszcze lepiej jakbym z nią porozmawiał. Ale jak mam to zrobić,  skoro działam na nią alergicznie?  Nie po to przecież oddałem jej prezesurę. Ba ja jej oddałem firmę. Przecież nadal posiada weksle na moje udziały.  Jeszcze pomyśli, że jej nie ufam. 

Zaczęło nam się układać, ale tylko na tle zawodowym. Nawet pozwoliła mi wrócić do firmy. O ironio jeszcze nie tak dawno to ona była moją sekretarką później asystentką, a teraz ja jestem jej asystentem. Przez jakiś czas było dobrze i znowu coś się popsuło. 

Już sam nie wiem co mam zrobić aby pozwoliła mi wszystko wyjaśnić.  Gdy tylko próbuję coś wyjaśnić ona urywa w połowie zdania. Chodzę, proszę, wręcz błagam, a to na nic. 

Dzisiejszy dzień był koszmarny. Właśnie dowiedziałem się, że moja Ula ma chłopaka. Widziałem go. Ponoć jest lekarzem. Muszę coś zrobić. Tylko co? Ona nie może być z nikim innym tylko ze mną. Przecież ja ją kocham. Ona na pewno też mnie kocha. Sama mówiła, że jak się kogoś kocha to nie można przestać tak nagle nawet jeśli ten ktoś kłamie, zdradza i oszukuje. 
Przecież się zmieniłem. Dla niej to zrobiłem. 
Postanowiłem, że zaproszę ją do naszego parku i spróbuję jej wyjaśnić. Może pozwoli. Lecz gdy miałem to uczynić zjawił się ten jej chłopak.  Na widok jego uśmiechniętej gęby miałem ochotę mu przyłożyć.

Nie udało mi się z Ulą dzisiaj porozmawiać. Wzięła dzień wolnego. Podobno jechała z panem Józefem na wizytę kontrolną. Ale mam pomysł. Może się uda. Dzisiaj w ręce wpadła mi kartka walentynkowa, którą dostałem od niej. Znowu wróciły te cudowne wspomnienia. Nasze wspólne pierwsze walentynki. Ciekawe czy dane nam będzie spędzić  następne i następne aż tak do końca. 

Dzisiaj znowu był u niej tej jej niby chłopak,  ale wiem od niej samej, że oni nie są parą.  Odetchnąłem z ulgą. 

Piotr zaprosił ją na żagle. Jestem już u kresu wytrzymałości, w takich właśnie momentach mam chwile zwątpienia. Czy jeszcze kiedyś będziemy razem. Seba mnie pociesza i dopinguje w walce o jej względy.  A ja nie mam już siły walczyć. 

Sebastian poradził mi, abym poprosił ją o to żeby nie wyjeżdżała. Tak wiśta wio łatwo powiedzieć trudniej zrobić. 

Siedziałem  nad papierami, gdy nagle wszedł do konferencyjnej obiekt moich  marzeń. Kobieta, którą kocham bardziej niż własne życie, dla której zmieniłem je diametralnie. Rozmowa z początku jest zwyczajna na temat pracy. No tak na tym polu już od dawna jest dobrze. A co z tym prywatnym? Postanowiłem zaryzykować. Gdy tylko usiadła naprzeciwko mnie, ja wstałem i zamknąłem drzwi od sali na klucz chowając go do kieszeni w spodniach. Ula zapytała się co robię.  Ja podszedłem  do niej i powiedziałem, że musimy poważnie porozmawiać  i że jej nie wypuszczę tak długo aż mnie nie wysłucha do końca. Wyjaśniłem, że jeśli będzie mi przerywać ja będę zaczynał wszystko od początku. Więc to jak długo potrwa ta cała rozmowa zależy tak naprawdę tylko od niej samej. Widziałem  po jej minie, że nie jest zadowolona, ale postanawia mnie wysłuchać. 
- Ula proszę spójrz na mnie -  siadłem obok niej.  I gdy nie było żadnej reakcji z jej strony delikatnie podniosłem jej podbródek tak aby nasze spojrzenia się spotkały. Kiedy już mogłem patrzeć w te najpiękniejsze oczy zacząłem wyjaśniać jej całą intrygę. Znowu sprawiłem jej ból, ale wiem, że tak musiało się stać.  Powiedziałem jej, że już tam nad Wisłą, później w SPA było już naprawdę. Bo tam pod tym mostem nad brzegiem Wisły zrozumiałem jak bardzo ją kocham. I tak jest do tej pory. I nie mam zamiaru przestać. Będę o ciebie Ula walczył  i tak często ci powtarzał, że cię kocham aż uwierzysz. A może z czasem i dasz nam...mnie drugą szansę.
Wyznałem jej, że zmieniłem się dla niej.  To dzięki niej przestałem chodzić do klubu i  zrozumiałem jak bardzo krzywdziłem te wszystkie kobiety. Jakie było podłe to moje poprzednie zachowanie. Ale już tak nie postępuję. Od kiedy zrozumiałem co czuję do niej wszystko inne przestało być ważne, a liczyła się tylko ona. 
Wreszcie jej powiedziałem. Pozwoliła mi powiedzieć całą prawdę, lecz czy uwierzyła to nie wiem. Poprosiła abym dał jej czas by mogła sobie to wszystko przemyśleć. Zgodziłem się, mówiąc, że dam jej tyle czasu ile będzie potrzebowała. Nie pozostało mi nic innego tylko uzbroić się w cierpliwość, raczej w całe pokłady cierpliwości. 

Mamy poniedziałek nie widziałem jej cały weekend i strasznie za nią tęskniłem.  Dzisiaj ją zobaczę, bo wiem, że nie wyjechała z doktorkiem. 
Rozmawialiśmy nawet, ale na mało znaczące jak dla mnie tematy.  
Nie poganiam jej. O dziwo dzisiaj nie zjawił się jeszcze u niej Piotr. 

Od tej jakże ważnej  rozmowy minął tydzień, gdy Ula poprosiła mnie o rozmowę. Zgodziłem się. Ale szedłem na to spotkanie z  duszą na ramieniu. Strasznie się bałem tego co mogę usłyszeć.  Że ona jednak mnie już nie kocha, bo za bardzo ją zraniłem. Chociaż gdy wtedy z nią rozmawiałem widziałem w jej oczach coś więcej niż tylko smutek, żal i ból. Właśnie ten cholerny ból, który jej sprawiłem może przesądzić o wszystkim. Umówiliśmy się w parku na ławce przy stawie. Na naszej ławce, która słyszała wiele naszych rozmów. Tych na sto procent prawdy. Właśnie dzisiejszy dzień będzie dla mnie dniem prawdy. Albo będziemy razem, albo nie.  Godzina trzynasta będzie godziną sądu ostatecznego dla mnie. Wyszedłem z firmy wcześniej. Nie chciałem się spóźnić. 
Dostrzegłem ją jak siedziała i widać nad czymś  rozmyślała. Podszedłem i niemal szeptem przywitałem się nie chcąc jej wystraszyć. Ona podniosła głowę i spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami, a ja miałem w głowie mętlik nie wiedząc co mnie... co nas czeka. W końcu odezwała się, a to co usłyszałem było najlepszą muzyką dla moich uszu  i  serca. 
Powiedziała, że woli niepewne jutro z kimś kogo kocha niż pewną przyszłość z kimś kogo nie kocha. Chwyciłem ją w ramiona i zacząłem się kręcić jak mały chłopiec, który dostał upragniony prezent. A przecież ona była...jest właśnie takim prezentem. Prezentem od losu.  Muszę zrobić absolutnie wszystko aby była najszczęśliwszą kobietą. I żeby nigdy nie musiała powiedzieć, że żałuje. Gdy tylko przestajemy się kręcić przytulam ją wyznając 
- Kocham Cię Ula i nigdy nie przestanę
Chwilę później i ja słyszę 
- Też Cię kocham
KONIEC