sobota, 29 lipca 2017

NIGDY...częśćXX



W tym momencie oboje ujrzeli samego Sosnowskiego. Ich wyraz twarzy mówił, że chyba widzą ducha. W najmniejszym stopniu nie spodziewali się go tu spotkać. On powinien jeszcze przez dłuższy czas przebywać w USA. Do Uli nagle wróciły wszystkie złe wspomnienia gdy była z nim. Gdy jej życie pomału zaczęło wracać na właściwe tory to jego pojawienie się znów wywraca je, burzy jej spokój.
- Co... ty...tu robisz? -  zapytała drżącym głosem Ula, jak ten do nich doszedł
- Witaj moja droga. Widzę, że po powrocie szybko się pocieszyłaś - odezwał się Sosnowski
- Zważaj na słowa - odezwał się Dobrzański
- O proszę sam pan prezes, a może już jej oddałeś swe stanowisko i znów jej parzysz tylko kawę? - zaczął swoje docinki Sosnowski w stronę Dobrzańskiego
W Marku aż się zagotowało i już miał przyłożyć doktorkowi lecz Ula stanęła na przeciwko niego, spojrzała prosto w jego oczy mówiąc
- Marek, proszę nie warto. Chodźmy stąd.
Takie zachowanie Cieplak dało Sosnowskiemu tylko powód do kolejnej docinki w stronę Marka
- No co panie Dobrzański chowamy się za plecami kobiety - mówiąc to szturchnął go w ramię. Tego dla Marka było za dużo. Nie dość, że obrażał Ulę to jeszcze szukał zaczepki. Ewidentnie prosił się o porządne obicie gęby. I jak tylko Sosnowski po raz kolejny próbował obrazić Ulę Marek zacisnął pięść i przyłożył doktorkowi, co było powodem że obaj panowie zaczęli się bić. Cieplak natychmiast zadzwoniła pod numer alarmowy i wezwała policję. Podczas składania zawiadomienia powiedziała, że podczas spaceru ze swym chłopakiem zostali zaatakowani przez niejakiego Piotra Sosnowskiego. Po przyjeździe policja natychmiast zajęła się Sosnowskim skuwając go i umieszczając w radiowozie.
Ula wraz z Markiem mieli stawić się na komisariacie w celu złożenia zeznań. Nie wrócili już do firmy tylko zadzwonili do Sebastiana aby z gabinetu Marka zabrał teczkę oraz pozamykał jego biuro i zniósł mu te rzeczy na dół. Jak tylko Sebastian ujrzał Marka z przerażeniem w głosie zapytał
- Dobry Boże, Marek co się stało? Napadnięto was czy co?
- No coś w tym rodzaju. W parku mieliśmy przyjemność spotkać we własnej osobie pana doktorka - mówił Marek
- A co on tu robi, przecież miał być za oceanem - mówił zdziwiony Sebastian
- Sami się zastanawiamy - powiedziała nadal zdenerwowana Ula
- I co teraz? Powinniście to zgłosić na policji - rzekł Sebastian
- Już to zrobiliśmy. Teraz musimy jechać na komendę w celu złożenia zeznania. Dlatego mam do ciebie prośbę popilnuj mi firmy ale nie mów nikomu co się stało - powiedział Dobrzański po czym wsiedli wraz z Ulą do samochodu i udali się stronę policji.
- Marek, a możesz najpierw podjechać do domu - poprosiła go
- Oczywiście nie ma problemu. Wiesz może to i dobry pomysł ja przynajmniej zmienię koszulę - odparł
Będąc już w domu Ula z jednej ze szuflad wyjęła pewną teczkę. A jednak to co tam jest ujrzy światło dzienne. Do tej pory nawet Marek nie wiedział o istnieniu tej teczki i o jej zawartości. Po przebraniu się i zabraniu wszystkiego udali się do samochodu Marek nie pytał co zawiera ów teczka, ale przeczuwał z czym a raczej z kim jest związana. Dojechali do komisariatu tam przedstawili się i wyjaśnili w jakiej sprawie tu są. Zostali zaprowadzeni do jednego z pokoi. W pierwszej kolejności miała zeznania składać Ula ale nie chciała być sama.
- Przepraszam czy przy tym może być mój chłopak - zapytała z obawą
- Jeśli to pani pomoże, nie widzę problemu - rzekł jeden z policjantów
Oboje weszli do pokoju gdzie po dokonaniu wszelkich formalności Ula chciała zacząć swoje zeznanie
- Przepraszam, ale muszę jeszcze państwa poinformować o konieczności nagrywania - powiedział policjant po czym uruchomił dyktafon.
W tym momencie z ust Uli popłynęła opowieść o tym kim jest dla niej Sosnowski i jak się poznali oraz jak ją potraktował po czym pokazała zawartość teczki. Podczas całego zeznawania Marek trzymał ją za rękę co pozwoliło jej w miarę spokojnie o tym mówić. Lecz mimo wszystko nie potrafiła opanować łez. Policjant, który zaznajomił się z zawartością teczki rzekł
- Pani Cieplak z tym co tu mamy może pani złożyć sprawę o znęcanie, pobicie i wielokrotny gwałt. Ja na pani miejscu nie wahałbym się ani chwili.
Po skończeniu składania zeznań przez Ulę przyszła kolej na Marka i tak jak Ula on również opowiedział jak to się stało, że zna Sosnowskiego i jak doszło do tego dzisiejszego incydentu.
Po tym jak opuścili komendę udali się do lekarza w celu przeprowadzenia obdukcji lekarskiej u Marka, a następnie pojechali do domu. Ten dzień był wyczerpujący owszem nie tak fizycznie co emocjonalnie. Ula cały czas przeżywała to co się wydarzyło. Ula wzięła prysznic a Marek w tym czasie zrobił im kawy. Podczas picia smolistego płynu postanowił poprosić ją o pokazanie mu zawartości tej teczki
- Ula, a możesz mi powiedzieć co jest dokładnie w tej teczce - zapytał nieśmiało
Ona wstała i udała się do sypialni i chwilę później podała mu ją
- Proszę - powiedziała
Marek przeglądał jej zawartość a tam było kilka obdukcji z pobić, wypis ze szpitala po tym jak tam trafiła po pobiciu z informacją, że w wyniku pobicia utraciła dziecko oraz kilka zdjęć. Widok tego wszystkiego zaszokował Marka. Sądził, że gdyby wcześniej o tym wiedział to Sosnowski już dawno by był za kratkami. No cóż czasu nie cofną ale mogą to wykorzystać teraz.
- "Co się odwlecze to nie uciecze" doktorku, zapłacisz za jej krzywdy  - pomyślał Marek
- Ula, skarbie czy ty wiesz co to oznacza - pytał Dobrzański wskazując na teczkę - dzięki temu możemy go wsadzić na lata do pierdla
- Tak wiem. Ale mnie nie stać jeszcze na adwokata - mówiła i zakryła twarz dłońmi aby ukryć łzy przed Markiem
- Ula o adwokata się nie martw, ja jutro rano zadzwonię i nas umówię. Zgadzasz się - mówił
- Dobrze, zgadzam się - odparła po czym wtuliła się w Marka. Siedzieli tak jeszcze chwilę i może by tak jeszcze siedzieli gdyby Ula nie zasnęła. Marek delikatnie aby jej nie zbudzić zaniósł do sypialni,  ułożył na łóżku i nakrył kołdrą.
Ta noc była taka jak te, które towarzyszyły jej zaraz po powrocie. Budziła się kilka razy lecz Marek nie pozwolił jej tak jak wtedy do zamknięcia się w łazience. Tulił ją w swych ramionach i uspakajał mówiąc
- Ci, Ci. Już dobrze. Obiecuję ci kochanie przejdziemy przez to razem i już nigdy nie pozwolę aby ktoś cię skrzywdził.
Słuchając jego spokojnego, pełnego miłości głosu zaczynała się uspakajać.
Następnego dnia Marek wykonał telefon do adwokata, który od wielu lat zajmował się różnymi sprawami rodziny Dobrzańskich aby umówić się na spotkanie. Po uzyskaniu konkretnych informacji udał się do gabinetu Uli aby powiedzieć, że są umówieni z adwokatem na szesnastą. Po tej wizycie wyszli podbudowani dobrymi informacjami. A sama Ula miała uczucie dziwnego spokoju, którego jej bardzo brakowało. Miała wrażenie, że wreszcie będzie naprawdę szczęśliwa. Owszem ona była szczęśliwa bo miała przy sobie rodzeństwo, przyjaciół, rodziców Marka a przede wszystkim miała Marka. Lecz nadal czuła jak ten czas spędzony w Bostonie nie dawał jej spokoju. Zaczęła wierzyć, że już niedługo zamknie ten rozdział na zawsze. Prawnik powiedział im aby złożyli dwa osobne sprawy do sądu. Poinformował ich, że wówczas odbędą się dwie osobne rozprawy. Pierwsza z nich to o znęcanie się, wielokrotny gwałt oraz pobicie Uli, a ta druga to napaść na Marka. Zgodzili się bez wahania. Oni już wiedzieli, że to koniec kariery doktorka. Po tych wszystkich przejściach ostatnich dwóch dni postanowili w najbliższy weekend jednak wyjechać. Oboje potrzebowali odpoczynku z dala od firmy, od problemów. Marek postanowił podczas tego pobytu zrobić Uli niespodziankę. Już samo miejsce, które wybrał było niespodzianką. Ten weekend mieli spędzić tam gdzie już kiedyś byli a on sam już wiedział jak bardzo zakochał się w tej zwykłej i na wskroś dobrej kobiecie. Tak dokładnie zabierał ją do tego ich SPA pod Poznaniem.
Po dotarciu na miejsce Ula niemal piszczała z radości, że znów tu są. Mało tego teraz są jako oficjalna para.
Wieczorem Marek zabrał Ulę na spacer i gdy tylko dotarli do pomostu on nagle uklękną przed Ulą mówiąc
- Ula wiesz jak wiele dla mnie znaczysz, że jesteś moim powietrzem bez którego nie można żyć. Kocham cię bardziej niż własne życie. Więc jeśli ty mnie również kochasz to czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem i zgodzisz się zostać ze mną do końca moich dni i wyjdziesz za mnie - mówił a z kieszeni wyjął małe pudełeczko obszyte czerwonym atłasem. A w środku znajdował się przepiękny pierścionek z niewielkim kamieniem przypominającym kolor jej oczu 
Ona stała jak rażona piorunem nie wiedziała co się w tej chwili dzieje. Była szczęśliwa, a raczej pijana ze szczęścia. Gdy w końcu dotarły do niej słowa jakie wymówił Marek zdołała tylko wypowiedzieć
- Tak wyjdę za ciebie
On wsunął to cudo na jej palec, po czym zaczął namiętnie całować. Tego wieczoru jeszcze spacerowali chwilę nad brzegiem jeziora i podziwiali zachód słońca a Ula dodatkowo podziwiała pierścionek. Gdy wrócili do pokoju Ula zaniemówiła z wrażenia. Cały pokój tonął w płatkach róż 
a na stoliku stał szampan i truskawki
Z jej oczu popłynęły łzy. Lecz tym razem to nie były łzy bólu ani tęsknoty ale łzy radości i szczęścia. Ona już dawno przestała wierzyć a nawet marzyć, że jeszcze może być tak bardzo szczęśliwa.
Gdy była w Stanach i po tym jak straciła dziecko jej życie straciło sens, przestała wierzyć w powrót do kraju. Do bycia z człowiekiem, którego pokochała całą sobą. Dzięki pomocy przyjaciół, rodziny i Marka oraz tym wszystkim wydarzeniom jakie miały miejsce w ostatnim czasie zaczyna znów wierzyć w lepsze jutro, lepsze czasy. Sosnowski trafił za kratki i czeka go kilku jak nie kilkunastoletnia odsiadka a dziś Marek jej się oświadczył. Jej życie zaczyna wkraczać na właściwe tory.
Wieczór był piękny a noc pełna miłosnych uniesień, szczerych wyznań miłości.  Sen nadszedł gdy za oknem zaczynało świtać.
Do Warszawy wrócili w niedzielę wieczorem. Po drodze gdy wracali Ula chciała aby Marek podjechał do Rysiowa na cmentarz. Będąc na miejscu Ula poprosiła Marka aby zaczekał na nią w samochodzie. Przy bramie kupiła kilka zniczy i dwie doniczki chryzantem. Już będąc przy mogile swych rodziców najpierw ją uprzątnęła, ustawiła kwiaty, zapaliła znicze. Usiadła na ławeczce i zaczęła swój monolog, który zawsze prowadziła będąc tu
- Witajcie kochani, dziś mam dla was radosne nowiny. Od wczoraj jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. To wszystko dzięki Markowi, on mi się wczoraj oświadczył. Przykro mi tylko, że żadne z was tego nie doczekało. Mimo wszystko jestem szczęśliwa. Później zmówiła modlitwę za nich, pożegnała i udała do samochodu. Marek w takich chwilach już czekał na nią przed samochodem. Aby mogła się do niego przytulić i wyciszyć. On strasznie nie lubił gdy ona płakała jakby tylko mógł to by ją zamknął w tych swych ramionach na zawsze aby już nigdy więcej nie widzieć jej łez.
Ona wciąż obwiniała się, że gdy Józef podupadł na zdrowiu jej przy nim nie było. I tylko w ramionach już teraz narzeczonego odnajdowała ukojenie. Te jego silne ramiona dawały jej bezpieczeństwo.
Marek nawet zauważył, że od sobotniego wieczoru jego ukochana Ula częściej się uśmiechała. Wiedział też, że przed nimi i tak jeszcze długa droga. Zdawał sobie sprawę, że Ula potrzebuje jeszcze czasu aby było tak jak dawniej. A on jest wstanie dać jej tyle czasu ile tylko będzie potrzeba.
Jego cierpliwość powoli już była wynagradzana przecież zaczynała się uśmiechać a w dodatku przyjęła jego oświadczyny.
CDN...

sobota, 22 lipca 2017

NIGDY...częśćXIX

Gdy tylko weszli do gabinetu dyrektora Marek usiadł na fotelu nadal nic nie mówiąc.
- Stary powiesz co się dzieje. Czy mam się domyślać. Chodzi o Ulkę - próbował się czegoś dowiedzieć Sebastian od Marka
- Poniekąd tak - odparł Dobrzański
- No to mi wyjaśniłeś. Nie ma co. Powiesz coś więcej. A może już zdążyliście  się pokłócić - dopytywał dalej dyrektor
- Nie, nic z tych rzeczy. Ją ciągle męczą koszmary senne. O ile w ciągu dnia jest dobrze to noce bywają ciężkie. Ten sukinsyn doprowadził, że jej psychika jest na wyczerpaniu. A ja już nie wiem co robić. Nawet próbowałem jej delikatnie sugerować aby skorzystała z pomocy specjalisty - mówił Marek
- I co jak zareagowała? - pytał Sebastian
- Tylko się obraziła i teraz na dodatek ze mną nie rozmawia. Przy dzieciakach udaje twardą i twierdzi iż wszystko jest ok. A ja już nie wiem co jeszcze mogę zrobić - mówił rozkładając ręce na boki
- Ciężka sprawa. A może spróbuj jeszcze raz z nią porozmawiać, wyjaśnić jej, że się o nią martwisz. Albo wiesz co, a może byście gdzieś razem wyjechali, odpoczęli trochę. Może zmiana otoczenia coś pomoże - zaproponował Sebastian - tak wiem zbliża się pokaz, no ale po pokazie - dodał widząc, że Marek już chciał coś powiedzieć
- Wiesz co, to nawet niezły pomysł. Zastanowię się - odparł Marek po czym wstał z fotela i pożegnał się z przyjacielem mówiąc - Dzięki Seba dobry z ciebie przyjaciel, zawsze mogę na ciebie liczyć
- Nie ma za co. Od tego są przyjaciele - odparł Olszański
Po tej rozmowie Marek udał się do Uli z zamiarem rozmowy z nią. Mimo iż ta nadal się na niego gniewała. Choć czy słusznie, przecież on chce dla niej dobrze. On nie chciał tego odkładać na później bo to tylko pogorszy sytuację. Chciał ją przeprosić za to co jej sugerował. Zdawał sobie sprawę iż będzie trudno. Znał ją. Zauważył, że po tym powrocie ze stanów, jego ukochana Ula była jakaś inna. To nie była ta sama Ula co kiedyś. W pewnym sensie również sam czuł się winny temu, że ona jest taka. Ta intryga uknuta do spółki z Olszańskim była powodem iż się zaczęła zmieniać. Wiedział, że ona mu wybaczyła ale on sam sobie nadal nie potrafił. A w takich momentach gdy czuł się bezsilny i widział jak ona się męczy ta złość na siebie samego jeszcze bardziej się potęgowała. Chwilami łapał się na tym iż bardziej siebie obwiniał o to co się stało niż Sosnowskiego. Nie potrafił sobie z tym czasami poradzić. W takich momentach powtarzał sobie
- Dobrzański weź się w garść. Ula cię potrzebuje a ty roztkliwiasz się nad sobą
Ona częściej się złościła i dużo płakała. Martwił się o nią, czuł się bezradny w takich chwilach gdy była taka smutna. Często płakała w nocy, sądząc że ani Marek ani dzieciaki tego nie wiedzą. I jeśli chodzi o dzieciaki to miała rację oni o niczym nie mieli pojęcia, przy nich na twarz przybierała maskę i udawała iż wszystko jest w porządku. Ale co do Marka była w błędzie. 
Wszedł do jej gabinetu a ona natychmiast próbowała przybrać na twarz maskę, ale nie tym razem, Marek jej na to nie pozwolił
- Ula chciałem z tobą porozmawiać i może poszlibyśmy na lunch - powiedział
- Ale ja mam dużo pracy - odparła chcąc się wymigać od rozmowy
- Praca nie zając nie ucieknie - rzekł - a ja tylko proszę abyś ze mną porozmawiała,  czy to tak dużo - mówił spokojnym głosem. Wiedział, że tylko tak może ją namówić na wyjście 
W końcu zgodziła się. Wyszli z firmy i udali się do parku na ich ławkę. Przez całą drogę milczeli i jak nigdy ta cisza im nie przeszkadzała tak tym razem była nie do zniesienia. Czuć było jakieś dziwne napięcie.
- To o czym chciałeś porozmawiać - odezwała się pierwsza przerywając tą ciszę
- Ula najpierw chciałem bardzo cię przeprosić, za to ci sugerowałem. Proszę nie gniewaj się już - mówił patrząc je prosto w oczy. I znów ta cisza. Lecz tym razem ona jej nie przerwała widząc jak Marek chcesz coś jeszcze powiedzieć ale nie wie jak. Tak prawdą było to iż nie wiedział jak ma z nią rozmawiać aby znów jej nie urazić. 
- Ula, martwię się o ciebie bardzo. Wiem i widzę jak się męczysz, jak przy dzieciach udajesz zresztą przy mnie też, lecz ja nie jestem ślepy. Dobrze wiem, że po nocach płaczesz w poduszkę lub wymykasz się do łazienki i tam szlochasz. Ja to wiem skarbie. Tak dłużej się nie da, przecież ty się wykończysz. Znam twoje zdanie na temat wizyty u specjalisty i nie będę cię namawiał. Bardzo bym chciał ci pomóc ale nie wiem jak i chyba nie umiem. Jestem przy tobie i tak będzie zawsze. Dałbym Ula wiele a nawet wszystko co mam aby wróciła ta dawna Ula, i żebyś była szczęśliwa i zaczęła się uśmiechać tak jak ty potrafisz - mówił ze smutkiem w głosie cały czas patrząc jej w oczy - gdyby nie ta cholerna intryga ty byś nigdy nigdzie nie wyjechała i gdybym tylko wcześniej zrozumiał co do ciebie czuję. To teraz .... - mówił ale ona nie dała mu dokończyć
- Marek proszę nie obwiniaj się za to. Wiesz dobrze, że ci wybaczyłam i nie ma we mnie już żalu do ciebie. Proszę abyś przestał się obwiniać. Ja jestem szczęśliwa. Mam przy sobie dzieciaki, przyjaciół a przede wszystkim mam ciebie. Wiem, widzę jak się starasz abym zapomniała o tym co się działo w Bostonie. Lecz ja potrzebuję czasu - mówiła ze łzami w oczach.
- KOCHAM cię Marek i to się nie zmieni - powiedziała
- Ja ciebie też KOCHAM i to bardzo - odparł
- Dam ci tyle czasu ile tylko będziesz potrzebowała, ale proszę nie zamykaj się przede mną - rzekł - wiesz zjadłbym zapiekankę dawno nie jedliśmy co myślisz - mówił
- Pewnie, chodźmy - odparła
Ruszyli w stronę budki z zapiekankami. Szli objęci. Ona uwielbiała gdy Marek był blisko, jak ją obejmował, jak przytulał. Czuła się bezpieczna. Miała wrażenie, że w jego ramionach nic złego jej stać się nie może. 
A on gdy tak ją przytulał, chciał w ten sposób uchronić przed całym złem tego świata. 
Jedyne co ją męczyło i często nie dawało spokoju to, to że porównywała Marka do Piotra. Przez to często ganiła siebie samą
- Cieplak idiotko przestań ich porównywać ze sobą. Marek to Marek, ciepły, dobry, wspaniały człowiek a przede wszystkim kochający mnie i moją rodzinę i na którego zawsze mogę liczyć. Zmienił się dla mnie, jest taki opiekuńczy. A Piotr to drań, który skrzywdził nie tylko mnie ale również moją rodzinę oraz Marka. Tak jego również bo to przecież z jego winy umarło moje i Marka dziecko. Dziewczyno daj spokój i zapomnij o tym padalcu w ludzkiej skórze. 
Z tych jej rozmyślań wyrwał ją Marek
- Ula słyszysz mnie, Ula - mówił 
-Tak ,tak słucham cię. Po prostu się zamyśliłam - odparła
- Skarbie, co sądzisz o tym abyśmy gdzieś wyjechali na weekend. Odpoczęli. - pytał a w jego głowie układał się pewien plan
- Może to i dobry pomysł. Ale chyba nie damy rady teraz. Pokaz kolekcji już nie długo a i zebranie zarządu - odparła
- Proszę zgódź się. Przecież to tylko weekend. Proszę - mówił 
- A co z Beti - dopytywała
- Poprosimy rodziców aby z małą zostali - odparł z błyskiem w oczach
- Ale Marek nie możemy jej tak ciągle podrzucać twoim rodzicom - rzekła
Ula miała wyrzuty sumienia, że rodzice Marka tak często zajmowali się jej siostrą. Lecz w takich razach słyszał, że nie ma czym się martwić, gdyż państwo Dobrzańscy uwielbiali tą małą dziewczynkę. Tłumaczyli iż Beti do ich domu wniosła mnóstwo radości, a i oni czują się młodsi i bardzo cieszy ich możliwość przebywania z tą małą damą. Tak miał w zwyczaju nazywać ją Krzysztof. Oboje z Heleną twierdzili, że uważają ją za swoją małą córeczkę. I to było widać na każdym kroku i w każdym geście z ich strony. Mała również ich uwielbiała. Prawdę mówiąc to seniorzy Dobrzańscy bardzo polubili a nawet pokochali całą trójkę Cieplaków. Nawet Jasiek gdy nie raz potrzebował jakiejkolwiek pomocy czy rady mógł się z tym zwrócić do rodziców Marka. Nigdy żadne z nich nie odczuło, że są gorsi od nich. Jaśka traktowali jak drugiego syna i nigdy nie odmówili pomocy. Jeśli zaś chodzi o Ulę liczyli, że w niedługim czasie zostanie ich upragnioną synową. Widzieli jak Marek kocha Ulę, jak się zmienił i stał się odpowiedzialnym człowiekiem. Nawet Krzysztof często mawiał jaki jest z niego dumny. 
Owszem na samym początku jak Marek rozstał się z Pauliną Helena była zawiedziona tym faktem. Lecz gdy tylko Marek wszystko jej wyjaśnił, a ona sama zauważyła te wszystkie zmiany zrozumiała i przestała namawiać go do  powrotu do Pauliny. I na obecną chwilę bardzo kibicuje temu związkowi, i już nie wyobraża sobie aby Ula nie została jej synową. Kiedyś nawet tak rzekła do Krzysztofa
- Wiesz Krzysiu, dziś już wiem jaki Marek był nieszczęśliwy z Pauliną. Widzę jak zachowuje się przy Uli. Ona jest prawdziwym aniołem, który pokochał naszego jedynego syna, miłością prawdziwą i szczerą
- Masz rację Helenko. Ula to wspaniała osoba - odpowiedział jej
Idąc parkiem i rozmawiając ktoś ich obserwował i nawet nie próbował się ukrywać. Liczył widocznie na to iż tych dwoje się zorientuje, że są obserwowani. Pierwsza ujrzała Ula
- Marek, spójrz tam - mówiła drżącym głosem, a dłonią wskazując kierunek
CDN....