sobota, 24 września 2022

POWROTY część VI

- Tato o czym ty do mnie mówisz? - dopytywał. 
- Okazało się, że firma ma kłopoty finansowe. W czasie kiedy ja byłem w Szwajcarii w szpitalu zastępował mnie Aleks i w tym czasie zawarł kilka nieodpowiednich umów - wyjaśniał senior. 
- Ale jak to zawarł bez twojej wiedzy jakiekolwiek umowy? - dociekał junior. 
- Przed moim wylotem dałem mu upoważnienie na czas mojej nieobecności - wyjaśnił Krzysztof. Marek tylko pokręcił z niedowierzaniem głową, że jego przyrodni brat był w stanie doprowadzić na skraj upadku firmę - finansowo firma stoi tak słabo, że jeśli czegoś nie wymyślimy to najdalej za pół roku będzie trzeba zacząć zwalniać ludzi - mówił ze smutkiem w głosie senior Dobrzański.
- Może jeszcze nie wszystko stracone - próbował dodać otuchy ojcu, chociaż tak naprawdę nie miał pojęcia co zrobić - w pierwszej kolejności muszę się spotkać z obojgiem Febo i porozmawiać, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Jutro przyjadę do firmy i spróbuję się spotkać z Aleksem i Pauliną. 

Wieczorem zadzwonił do Uli aby dowiedzieć się czy u niej wszystko w porządku. 
- Witaj kochanie. Co u ciebie? - mówił na przywitanie jednocześnie starając się nie dać poznać, że sam nie ma dla niej najlepszych wieści. 
- Cześć Marek - usłyszał w odpowiedzi, ale coś mówiło mu, że nie jest dobrze. 
- Ula czy coś się stało? - dopytywał. Ta milczała co jeszcze bardziej spotęgowało jego niepokój i jednocześnie zdenerwowanie - kochanie proszę powiedz mi.
- Kiedy byłam na zakupach w tej nowej galerii spotkałam Maćka wraz z Piotrem. Starałam się aby oni mnie nie zauważyli, ale zorientowali się. Potem czekali na parkingu aż wyjdę. Myślałam, że odpuścili, ale oni mnie śledzili i teraz wiedzą gdzie mieszkam. A przynajmniej, w którym bloku. Maciek chodził po klatce i wydzwaniał po mieszkaniach wypytując o mnie. Pukał również do nas, ale pani Ewa powiedział, że nie zna nikogo takiego. Marek obawiam się, że on nie da mi spokoju. Oboje również wydzwaniali do mnie na zmianę - mówiła z obawą w głosie. 
- Skarbie kiedy następnym razem będą się kręcić pod blokiem zadzwoń po policję i wyjaśnij w czym rzecz - mówił w miarę możliwości spokojnym głosem tak aby ona mogła się uspokoić. A w środku aż w nim się gotowało, chciał być teraz przy niej, jednocześnie wiedział, że musi być tu na miejscu. 
- Tak zrobię obiecuję - odpowiedziała - a co tam w kraju? - pytała. 
- Rozmawiałem z ojcem i jutro jadę do firmy dowiedzieć się czegoś więcej. Muszę porozmawiać z moim przyrodnim rodzeństwem - odpowiedział. 

Było kilkanaście minut po godzinie dziewiątej kiedy parkował przed firmą. Wysiadł z auta, zadarł głowę do góry, wzrokiem przebiegł po oszklonym budynku i ciężko westchnął.
- Miałem tu nigdy więcej nie wrócić - te jego rozmyślanie zostało przerwane przez dobiegający męski głos. 
- Marek? - junior odwrócił się a tuż obok już stał nie kto inny jak Wieńczysław Wycior vel Pshemko. 
- Witaj mistrzu - przywitał się z projektantem firmy. 
- Jak dobrze, że wróciłeś - zaczął starszy mężczyzna. 
- Nie wróciłem Pshemko. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Przyjechałem do kraju na prośbę rodziców, aby pomóc, bo coś złego ponoć dzieje się w firmie - mówił Marek - ale chodźmy może do środka i tam porozmawiamy - zaproponował. Postanowił w pierwszej kolejności zasięgnąć jakichkolwiek informacji od człowieka, który w pewnym sensie był najważniejszy w tej firmie. Z jego zdaniem liczył się sam Krzysztof Dobrzański. 
- Ale jak to, to ty o niczym nie wiesz? - wręcz zapiszczał mistrz. 
- Pshemko na ten moment wiem tylko, że Febo podpisał jakieś umowy, które sprowadziły tylko problemy dla firmy. 
- Marco, umowy to jedno, ale ten włoski kretyn nie licząc się z moim zdaniem pozamawiał materiały w najgorszym gatunku. Ostatnie dwie kolekcje to jedna wielka klapa. Potem było jeszcze gorzej, bo zaczęły spływać co i rusz reklamacje - mówił załamany Pshemko. Marek słuchał tego z niedowierzaniem. Nie rozumiał jak można w tak krótkim czasie doprowadzić firmę do takiego stanu. 
- Pożegnam się teraz z tobą przyjacielu i idę do ojca, a potem do Febo - rzekł junior, chwilę później wysiadał z windy dwa piętra wyżej wraz z Krzysztofem. 
- Dzień dobry Aniu - przywitał się z modą kobietą.
- Marek? - odezwała się dziewczyna, a wyraz twarzy wyglądał jakby zobaczyła ducha. 
- Tak to ja - odparł - możesz mi powiedzieć czy oboje Febo są w pracy? - Ania odpowiedziała potwierdzająco, co nieco ucieszyło Marka. doskonale wiedział, gdzie można ich zastać i to tam wraz z ojcem skierował swe kroki. 

W tym samym czasie kiedy Marek miał rozmawiać ze swoim przyrodnim rodzeństwem Ula starała się zająć czymś pożytecznym. W końcu pracę miała zacząć dopiero jak wróci Marek. 
Pani Ewa siedziała przy kuchennym stole rozmyślając nad czymś. 
- Panie Ewo czy coś się stało? - zapytała starszą kobietę. 
- Wszystko w porządku kochanie. Tak po prostu się zamyśliłam. Wiesz czasami człowiek potrzebuje zrobić sobie coś w rodzaju rachunku sumienia, poukładać w swojej głowie. A z wiekiem jest tego coraz więcej.
- To może spacer też w tym pomoże. Ja kiedy mieszkałam w Polsce miała swoje dwa takie miejsce, gdzie lubiłam chodzić. Jedno z nich było u mnie w Rysiowie. Był tam taki niewielki staw, gdzie porą letnią zabierałam jakiś pled i siadałam na jego brzegu. Mogłam wtedy rozmyślać. 


- Lecz bardziej wolałam chodzić nad Wisłę. Tam najlepiej mi się rozmyślało nad moim życiem. Może i nie zawsze znajdowałam odpowiedzi na swoje rozterki i zmartwienia, ale w jakimś sensie mnie to uspakajało. Zwłaszcza po śmierci mamy potrafiłam się tam zaszyć i w samotności przeżywać tę żałobę - mówiła Cieplak. Starsza pani uśmiechnęła się serdecznie po czym wstała od stołu i rzekła. 
- Daj mi kochana kilka minut. 
Obie wyszły z bloku i Ewa poprowadziła Ulę w tylko sobie znanym kierunku. Ula przez całą drogę oglądała się za siebie. Mimo chęci wyjścia z domu, czuła niepokój, czy aby na pewno nikt za nimi nie idzie. 
Po niespełna dwudziestu minutach dotarły do parku, który na pannie Cieplak zrobił ogromnie wrażenie. 
- To Park Volksgarten - zaczęła opowiadać pani Ewa - słynie on między innymi z ogrodów różanych, gdzie posadzono ponad trzy tysiące krzewów i dwieście odmian róż. Jest tu kilka pomników w tym Cesarzowej Elżbiety - kontynuowała kobieta a Ula była zachwycona pięknem tego miejsca. 















To wyjście pozwoliło odprężyć się obu paniom. Większą część spaceru przebyły w milczeniu, ale jak widać było to im potrzebne. Do domu wróciły po ponad trzech godzinach. Uznały, że tego dnia zjedzą gdzieś na mieście. Wróciły nieco zmęczone tym spacerem, ale zadowolone. 

- O proszę, kogo my tu widzimy - padło z ust Febo - przecież do zebrania zarządu jeszcze trochę - dodał. 
- Widzisz musiałem przylecieć dużo wcześniej, bo doszły mnie niepokojące wieści. I z tego co mi wiadomo to wasze działania doprowadziły firmę niemalże do upadku. W obecnej sytuacji na jutro zwołuję zebranie zarządu - poinformował Aleksa i Paulinę. 
- A któż ci nagadał takich bzdur? - dopytywał Aleks. 
- Bardzo wiele osób - odparł lakonicznie. 
- To są brednie wyssane z palca - odezwała się dotychczas milcząca Paulina. 
Oboje Dobrzańscy opuścili gabinet Febo. 
- Ja jadę tato do domu - rzekł Marek kiedy stali czekając na windę. 
- W porządku synu. A masz już jakieś plany? 
- Tak mam, ale o wszystkim opowiem ci jak wrócisz z pracy. Nie chcę o tym mówić tutaj - mówił szeptem jednocześnie rozglądając się czy ktoś ich nie słyszy. 

- Aleks i co teraz? - odezwała się Paulina kiedy zostali sami.
- Na razie nic - odparł jej brat. 
- Jak to nic? - mówiła. 
- Zobaczymy co wymyślił nasz Mareczek i ile wie - odpowiedział dyrektor finansowy.
- Obyś miał rację - rzuciła i pożegnała się z bratem. 
Ten kiedy został sam w pierwszej kolejności poinstruował swoją sekretarkę, aby nikogo nie wpuszczała. Następnie chwycił telefon i wykonał telefon do swojego znajomego we Włoszech. 
- Posłuchaj musimy przyspieszyć nasze sprawy.
- To nie jest możliwe - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ale jak to?
- Domyśl się - padło z drugiej strony słuchawki. 
- Nie bardzo rozumiem.
- Porozmawiaj z własną siostrą. 
Aleks był coraz bardziej poirytowany tą rozmową. Liczył, że w końcu uda mu się zrealizować swój jakże misternie ułożony plan. 
Musiał również dowiedzieć się kto doniósł Dobrzańskiemu o tym co dzieje się w firmie.
- Dorota zadzwoń do Adama i każ mu tu przyjść natychmiast - wydał polecenie swojej sekretarce. Kilka minut później usłyszał pukanie i ujrzał Dorotę.
- Panie dyrektorze Adam już jest - rzekła i przepuściła księgowego. 
- Co możesz powiedzieć mi o tej nagłej wizycie naszego Mareczka?
- To Marek przyjechał do firmy? - widać było, że Turek faktycznie jest zdziwiony po tym co usłyszał - może po prostu przyjechał odwiedzić rodziców - próbował jakoś wyjaśnić pojawienie się młodego Dobrzańskiego.
- No raczej nie jest tu przejazdem - wysyczał - masz się dowiedzieć, kto doniósł temu kretynowi o stanie firmy. 
- Może Pshemko zadzwonił do niego i powiedział mu o tych materiałach - gdybał księgowy. Sugestia Turka dała mu do myślenia. Może faktycznie chodzi o te złej jakości materiały. 
CDN...

sobota, 17 września 2022

POWROTY część V

 Wrócili do Wiednia i do szarej rzeczywistości. Ula przeglądała ogłoszenia o pracę, nie mając pojęcia, że Marek rozmawiał o jej zatrudnieniu u siebie w firmie. Po pracy postanowił pojechać do Uli i przekazać jej dobre wiadomości. Zadzwonił tylko aby umówić się z Cieplak. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się - jak ci mija dzień? - dopytywał chociaż domyślał się co może usłyszeć. 
- Witaj - odparła, a ton głosu mówił w jakim jest nastroju - od ponad godziny przeglądam oferty pracy i rozsyłam cv gdzie tylko to możliwe. Ale już widzę, że tak łatwo nie będzie. 
- Nie zamartwiaj się skarbie. Zobaczysz wszystko się ułoży - próbował pocieszyć - chciałem dzisiaj przyjechać pod wieczór jeśli to możliwe. Pomyślałem, że moglibyśmy pójść do kina - Ula milczała - halo Ula jesteś tam? 
- Tak jestem. Przepraszam cię Marek, ale nie mam ochoty na jakiekolwiek wyjście. Ale jeśli chcesz przyjechać to zapraszam, pani Ewa na pewno się ucieszy - usłyszał w odpowiedzi. 
- A ty? - dopytywał. 
- Co ja? 
- A ty ucieszysz się? 
- Zawsze jesteś mile widziany - odparła i chociaż nie do końca na taką odpowiedź liczył to cieszył się, że nie odmówiła. 
- W porządku, przyjadę tak około siedemnastej, osiemnastej - odparł, pożegnał się i rozłączył. 

Było już południe Ula skończyła przeglądanie ofert, postanowiła pomóc Ewie w przygotowaniu posiłku. 
- Wieczorem przyjedzie Marek - rzekła dotychczas milcząca Ula - mam tylko nadzieję, że to nie będzie problem. 
- Oczywiście moje dziecko, że to żaden problem. Chyba polubiliście się - Ula nieco zarumieniła się, ale nie uszło to uwadze starszej pani - wiesz Ula myślę, że ten młodzieniec zakochał się w tobie. Byłaby z was piękna para. Ty taka śliczna i on taki przystojny - mówiła Ewa. 
- Marek kiedy byliśmy w Graz ostatniego wieczoru wyznał mi, że mnie kocha - wyznała Cieplak. 
- A ty co na to? - zapytała właścicielka mieszkania. 
- Nie odpowiedziałam mu tym samym. Ja nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek. Wciąż mam w pamięci ten czas kiedy byłam z Piotrem. Myślałam, że mnie kocha, na początku często to powtarzał. Owszem widziałam kilka razy jak zachowywał się wobec innych. Jednak wobec mnie był w porządku. Jego zachowanie zmieniło się kiedy zamieszkaliśmy sami. Od tej chwili wszystko zaczęło się zmieniać. Wyzwiska, poniżanie oraz pobicia stawały się codziennością. Również mój najlepszy przyjaciel mnie zawiódł, stawiając się po stronie Piotra. Dlatego właśnie boję się teraz zaufać a tym bardziej pokochać innego mężczyznę - mówiła. 
- Z jednej strony rozumiem cię dziecko doskonale, ale z drugiej nie sądzę aby Marek miał takie skłonności co ten cały Piotr. Znam go nieco dłużej, mieszkał u mnie przez krótki okres czasu. Dał się poznać jako sympatycznym, uczynnym, życzliwym młodym mężczyzną. Moim skromnym zdaniem powinnaś dać mu, wam szansę. Życie w samotności nie jest niczym dobrym. Wiem co mówię, od kiedy zostałam kompletnie sama dotarło to do mnie. Mąż zmarł kiedy byliśmy jeszcze dość młodzi. 
- A dzieci? Nie mieliście państwo? - weszła w słowo starszej kobiecie Ula. Ewa pokręciła przecząco głową i po chwili odparła. 
- Dzień przed tym jak mój mąż zginął w wypadku, dowiedziałam się, że jestem w stanie odmiennym. Lecz rozpacz po stracie ukochanego była tak silna, że niespełna dwa tygodnie później poroniłam. To jeszcze bardziej mnie załamało. Rodzina, przyjaciele wciąż powtarzali, że powinnam sobie kogoś znaleźć jednak ja mówiłam iż dobrze mi tak jak jest. Lata płynęły, życie przez palce umykało. Z upływem czasu wykruszali się najbliżsi, w pewnym momencie częściej bywałam na czyimś pogrzebie niż na urodzinach czy innych uroczystościach. Aż w końcu zostałam praktycznie sama i teraz wiem, że powinnam ich wszystkich posłuchać. A tak pozostała mi samotność i te puste ściany. Dlatego nie broń się przed tym uczuciem. Nie każdy jest taki jak ten twój były chłopak - Ula słuchała tego wszystkiego i w duchu przyznawała starszej kobiecie rację. Marek od samego początku wydawał się całkiem innym człowiekiem. Do tego bardzo przystojny - obiecaj mi kochana, że chociaż się zastanowisz nad tym co powiedziałam. 
- Obiecuję - odparła. 

Kończył pracę, kiedy usłyszał dźwięk połączenia telefonicznego. Podniósł telefon, na wyświetlaczu ujrzał "Tato", nacisnął zieloną słuchawkę. 
- Dzień dobry tato - rzekł do słuchawki zaraz po odebraniu. 
- Witaj synu - usłyszał bardzo oficjalny ton w głosie ojca.
- Czy coś się stało, że taki jesteś poważny? Czy coś z mamą albo z twoim zdrowiem? - dopytywał. 
- Zdrowotnie powiedzmy, że jest w porządku. Ale mam zupełnie inny problem a raczej mamy. Wiem, że zapowiedziałeś, że nigdy nie wrócisz do firmy. Jednak Jesteś mi tu potrzebny. I jeśli to nie problem chciałbym abyś przyjechał do kraju. 
- Tato a możesz powiedzieć o co chodzi? 
- Wolałbym o tym nie mówić przez telefon. Powiem tylko, że źle się dzieje w firmie. 
- W porządku tato, postaram się przyjechać do końca tygodnia. 
- Dziękuję ci synku. Wraz z mamą czekamy na twój przyjazd. 
Ta rozmowa bardzo go zaniepokoiła. Owszem obiecywał, że nie wróci, ale nie może też pozwolić aby dorobek życia rodziców miałby przepaść. 
Powyłączał wszystko, spakował teczkę i wyszedł z biura. Niespełna trzy kwadranse później parkował pod blokiem, gdzie mieszkała Ula. 

Przywitał się z właścicielką mieszkania i kiedy już miał zapytać o Ulę usłyszał.
- Ula w swoim pokoju - dziękuję pani. 
- Witaj piękna - rzekł od progu czym zawstydził Cieplak - mam dla ciebie niespodziankę. Ale i też trochę mniej radosną wiadomość. Którą chcesz usłyszeć jako pierwszą. 
- Może tę dobrą - odparła. 
- Załatwiłem ci pracę u mnie w firmie - mówił - chyba jednak się nie cieszysz - dodał widząc minę Uli. 
- Cieszę się, naprawdę - odpowiedziała. 
- Ale...- dociekał.
- On mi chyba nigdy nie da spokoju. Dzisiaj miałam od niego kilka nieodebranych połączeń oraz wiadomości sms. Spójrz - pokazała mu telefon, tych wiadomości było wiele więcej niż nieodebranych połączeń i każda zawierała wulgaryzmy oraz coś w rodzaju gróźb - Marek obawiam się, że on mi nie da spokoju. Coraz bardziej się obawiam. W jednej z tych wiadomości nawet pisze, że wie gdzie mieszkam - mówiła z obawą w głosie, a jej oczy wypełniły się słoną cieczą.  Przysunął się bliżej i objął zamykając w swoich ramionach - a co to za praca - zmieniła temat, kiedy tylko zwolnił uścisk.
- Poszedłem dzisiaj do prezesa i zapytałem o pracę dla ciebie. A mówiąc dokładniej to chodziło mi o stanowisko mojej asystentki, już od jakiegoś czasu poszukiwaliśmy osoby na to konkretne stanowisko. Prezes nie widział problemu. Powiedziałbym nawet, że ucieszyła go wiadomość, że już nie musimy szukać. 
- Marek, ale ja nie mam bladego pojęcia o twojej firmie a tym bardziej o pracy - tłumaczyła. 
- Ula to nic strasznego. Zajmuję się reklamą, kosztorysem i niczym więcej. We wszystko cię wprowadzę - mówił. 
- No dobrze, powiedzmy, że się zgodzę i co dalej? 
- To już jutro przyjadę po ciebie i pojedziemy do firmy abyś mogła wszystko sobie pozałatwiać. A co za tym idzie jeszcze w tym tygodniu mogłabyś zacząć, najdalej od następnego poniedziałku - wyjaśnił, widząc niepewną minę Uli wyciągnął argument, który z całą pewnością zadziała - Ula dzięki temu nie będziesz musiała się martwić co dalej. Dodatkowo zarobisz dużo więcej niż w tym szpitalnym sekretariacie, a co za tym idzie jeszcze mocnej wesprzesz swoją rodzinę - chyba zadziałało, bo Uli pojaśniały oczy. 
- No dobrze. Spróbuję. Powiedz mi tylko, na którą mam być jutro gotowa. 
- Przyjadę około siódmej. Pracę zaczynamy od ósmej. 
- Mówiłeś coś jeszcze o drugiej wiadomości - przypomniała mu Ula. 
- A tak. Ja najdalej w czwartek muszę polecieć na kilka dni do Polski. Dzwonił mój tato i prosił abym przyjechał. Nie wiem o co chodzi, ale coś mi mówi, że nie jest wesoło - mówił. 
- Dlaczego tak myślisz? - dopytywała Cieplak.
- Widzisz to dość długa historia, ale jeśli chcesz mogę ci opowiedzieć - Ula skinęła głową na tak. W tym momencie młody Dobrzański zaczął snuć swoją opowieść o powstaniu firmy, znajomości jego rodziców z Febo - kiedy byłem na ostatnim roku studiów moi rodzice zaczęli coś przebąkiwać o tym, że powianiem związać się z Pauliną. Całe szczęście udało mi się im ten pomysł wyperswadować. Odpuścili. Po studiach zacząłem pracę w firmie tak samo jak dwa lata wcześniej Aleks, brat Pauliny. Ona sama dołączyła do zespołu rok później. Niby wszystko było w jak najlepszym porządku, ale tak tylko wyglądało. Aleks z dniem kiedy zacząłem pracę, on zaczął knuć przeciwko mnie, zawsze negował moją pracę. Z czasem zostałem prezesem. Stanowisko to przejąłem po ojcu, dzięki wygranemu konkursowi. Dla Febo było to nie do przyjęcia. Wiecznie uważał się za lepszego ode mnie. Wówczas jego działania się spotęgowały. A ja miałem serdecznie dość tego. I podczas jednego z zebrań zarządu oznajmiłem im wszystkim, że odchodzę. Stanowisko prezesa ponownie przejął tata. Oddałem stanowisko, ale zachowałem swój pakiet udziałów. Dzisiaj przed końcem pracy zadzwonił właśnie mój tata z prośbą abym przyjechał. Poleciałbym w czwartek, dowiedział w czym rzecz i myślę, że najdalej w poniedziałek bym wrócił - mówił. Widać też było, że ta wiadomość zasmuciła Cieplak. 
- Marek, ale jak ty to widzisz. Wyjedziesz na te kilka dni, zostawiając mnie samą w nowej firmie? Przecież ja nie mam bladego pojęcia, a w ciągu dwóch czy nawet jednego dnia mnie nie jesteś w stanie wprowadzić we wszystko - mówiła zaniepokojona. 
- Spokojnie Ula dlatego powiedziałem, że pracę możesz zacząć od przyszłego tygodnia. Zdaję sobie sprawę, że tak się nie da wszystkiego w krótkim czasie ogarnąć. Jutro pojechałabyś aby pobrać niezbędne dokumenty, które trzeba wypełnić przed przyjęciem - tymi słowami najwyraźniej uspokoił kobietę. 

- Ula kochanie - mówił tak do niej mimo iż jeszcze tak do końca nie byli parą. Jednak widząc, że ta nie oponuje Marek coraz częściej nazywał pannę Cieplak kochanie alko skarbie. Owszem starał się jej nie osaczać i być tak naprawdę tylko, gdy ona sama tego chciała. Widać było, że metoda małych kroków działała. Ula częściej dawała się przytulić, objąć czy nawet pocałować na dzień dobry czy też na do widzenia. Chociaż pocałunkiem nie do końca można było to nazwać a raczej delikatnym muśnięciem w usta - nie zamartwiaj się, te kilka dni szybko zleci. Codziennie będę dzwonić obiecuję - mówił Dobrzański kiedy to żegnali się na lotnisku. 
- A co jeśli Piotr mnie znajdzie. Sam widziałeś te wszystkie wiadomości od niego - mówiła. 
- Wątpię aby tak miało się stać. On tylko tak pisze abyś czuła się wystraszona. Mieszkasz w drugim końcu miasta. Nie odpisuj i nie odbieraj od niego telefonów. Sądzę iż w krótce mu się to znudzi. 
- A jeśli nie? 
- Kiedy wrócę, to obiecuję ci rozmówić się z tym imbecylem. Pojadę do szpitala i sobie z nim pogadam. Jednak gdyby to nic nie pomogło wówczas zostanie nam zgłoszenie sprawy na policję o nękanie - uspakajał lecz w duchu wściekał się na doktorka. Jednak w obecnej sytuacji nie mógł zrobić niczego, bo sprawy rodzinne były na pierwszym miejscu. Chociaż gdyby wiedział co się może wydarzyć z całą pewnością zabrałby Ulę ze sobą. Owszem proponował aby poleciała razem z nim, ale ta twierdziła, że nie ma na tyle funduszy aby lecieć - Ula, ale zapłacę za nas oboje - mówił. 
- Nie dziękuję. Jeśli dobrze pójdzie to chciałam lecieć do domu na święta - mówiła nie mając pojęcia, że jej podróż do kraju odbędzie się znacznie wcześniej, a bilet jaki kupi będzie tylko w jedną stronę. Nawet samemu Markowi nie przyszło do głowy aby ta podróż miała być podróżą powrotną. 

Przeszedł odprawę, odebrał bagaż i już witał się ze swoim najlepszym przyjacielem. 
- Dzięki Seba, że po mnie przyjechałeś inaczej musiałbym brać taksówkę.
- Nie ma sprawy stary. Zawsze do usług - usłyszał w odpowiedzi i chciał jeszcze coś powiedzieć lecz przerwał widząc jak młody Dobrzański chwyta za telefon.
- Przepraszam cię, ale obiecałem Uli, że zadzwonię do niej zaraz po przylocie - wyjaśnił. Olszański tylko uśmiechnął się. 
- Witaj Ula, doleciałem na miejsce. Teraz wraz z Sebastianem jedziemy do domu moich rodziców - mówił kiedy tylko odebrała. 
- Cieszę się, że lot minął ci spokojnie. Ja wróciłam do domu. Masz pozdrowienia od pani Ewy - odparła. Wymienili jeszcze kilka krótkich zdań i już mieli się rozłączyć po tym jak Marek wyznał jej miłość, ale nim to nastało usłyszał. 
- Kocham cię Marek i uważaj na siebie - tymi słowami sprawiła iż młody Dobrzański niemalże lewitował nad siedzeniem w samochodzie przyjaciela. 
Nawet w najgłębszych snach nie przypuszczał, że tak szybko usłyszy wyznanie miłości z jej strony. 

Po około godzinie od przylotu już witał się ze swoim rodzicami. 
- Sebastian może wejdziesz? - zaproponowała Helena.
- Dziękuję pani Helenko, ale nie chcę wam przeszkadzać - odparł. 
- W niczym nam nie będziesz przeszkadzał - odparł za żonę Krzysztof - powiem więcej możesz być bardzo pomocny. 
- W takim razie zostanę - odparł. 
Po tym jak rozsiedli się wygodnie w fotelach w gabinecie Krzysztofa, senior zaczął. 
- Posłuchaj synku potrzebujemy twojej pomocy względem firmy. I tylko ty możesz pomóc. Nad firmą wisi widmo bankructwa - Marek zrobił wielkie oczy i nie mógł uwierzyć w to co mówi jego ojciec. Przez Febo zawsze twierdził, że jest o niebo lepszy od niego i lepiej nadaje się na stanowisko prezesa. 
CDN...

niedziela, 11 września 2022

POWROTY część IV

 Jeszcze dobrze nie zaczęła swojej pracy kiedy to została wezwana do gabinetu dyrektora. 
- Dzień dobry - przywitała się, jednak mina dyrektora mówiła, że raczej taki nie jest albo nie będzie. 
- Proszę wejść dalej. A czy będzie dobry to raczej trudno powiedzieć - odparł i podał Uli jakąś kartkę i rzekł - może mi to pani wyjaśnić? 
Cieplak przebiegła wzrokiem po tym co tam było napisane. 

"Pragnę poinformować pana o skłonnościach do okradania pacjentów przez pańską sekretarkę Urszulę Cieplak. Również te donosy o kradzieżach wśród personału to sprawka wyżej wymienionej. 
Życzliwy" 

Czytała i nie mogła uwierzyć w taką podłość z czyjejś strony. Chociaż ona domyślała się kto za tym stoi. 
- Panie dyrektorze to są wierutne kłamstwa. Nigdy nie posunęłabym do takich karygodnych czynów - mówiła ze łzami w oczach, ale mężczyzna zdawał się nie wierzyć w jej tłumaczenie. 
- Pani Urszulo w obecnej sytuacji nie pozostaje mi nic innego tylko wręczyć to oto pismo - rzekł i podał jej do podpisania wypowiedzenie. Ula jeszcze próbowała się bronić lecz przynosiło to raczej odwrotny sposób - proszę mnie posłuchać. Kiedy dostałem tę wiadomość, rozmawiałem z kilkoma osobami, które potwierdziły, że widziano panią w salach paru pacjentów. Dlatego proszę się cieszyć, że nie daję pani dyscyplinarki tylko zwykłe rozwiązanie umowy - mówił mężczyzna. 
- W takim razie nic tu po mnie. Pozbieram tylko swoje rzeczy i za mniej więcej kwadrans mnie nie będzie - odparła, opuściła gabinet a kilka minut później i szpital. 
Do domu wróciła zapłakana i natychmiast zamknęła się w swoim pokoju. Była tak załamana, że nie usłyszała nawet jak pani Ewa zajrzała do jej pokoju. 

- Marku jeśli tylko możesz to proszę cię abyś przyjechał do mnie - mówiła ściszonym głosem starsza pani.
- Czy coś się stało? - dopytywał młody Dobrzański. 
- Chodzi o Ulę. 
- O Ulę? - dopytywał i dodał - przecież ona powinna być teraz w pracy. 
- Przed chwilą wróciła. Zamknęła się w pokoju i szlocha. Obawiam się, że ktoś coś jej przykrego zrobił - mówiła pani Ewa. 
- Będę u pani za około godzinę - odpowiedział, podziękował i się rozłączył. Zastanawiał się co takiego mogło się wydarzyć, że ta wróciła już do domu. 

Otworzył delikatnie drzwi od pokoju, który zajmowała Cieplak. Ula leżała skulona, odwrócona twarzą do ściany. Co chwilę można było zauważyć jak wstrząsa nią szloch. Podszedł do niej, usiadł na brzegu niewielkiego tapczaniku i delikatnie zaczął masować dłonią jej plecy. Zdawał sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na nic więcej. A najchętniej zamknąłby ją w swoich ramionach i tak długo tak tulił aż ukoiłby jej skołatane nerwy. 
- Ula co się stało? - jednak ta milczała - Ula proszę powiedz mi może będę mógł jakoś ci pomóc - prosił. Ula w końcu odwróciła się w stronę Marka a widok jaki ujrzał aż zmroził jego krew. Twarz opuchnięta od płaczu, oczy wręcz czerwone. 
- Tym razem już nie jesteś wstanie mi pomóc - wyszlochała.
- A może jednak? Tylko musisz powiedzieć - odparł. 
- Zwolnili mnie z pracy - wyszeptała tak jakby wstydziła się tego. 
- Ale jak to zwolnili, dlaczego? -  dopytywał Marek.
- Ktoś doniósł na mnie, że niby okradam pacjentów oraz innych pracowników szpitala. A ja nawet domyślam się, kto za tym stoi - odparła. 
- Piotr? - zapytał Dobrzański a raczej stwierdził. Ula potwierdziła skinieniem głowy. W końcu odgrażał się, że go popamięta - to podła świnia - powiedział to raczej bardziej do siebie. 
- To teraz nie ma znaczenia - odparła - ja muszę znaleźć nową pracę albo wrócić do Polski. 
- Pracą się nie przejmuj - rzekł a ona spojrzała na Dobrzańskiego nie rozumiejąc go.
- Jak mam się nie przejmować? Przecież już za miesiąc nie będzie mnie stać na opłacenie pokoju oraz na jedzenie - usłyszał. 
- Jutro postaram się porozmawiać z prezesem i może coś w mojej firmie się znajdzie - oznajmił. A tak naprawdę to w pewnym sensie jej zwolnienie ze szpitala było mu na rękę. W jego firmie właśnie poszukiwano nowej asystentki i to dodatkowo dla niego. Lecz nie chciał jeszcze o tym jej mówić - ale w obecnej sytuacji nasz wyjazd możemy przesunąć o jeden dzień wcześniej. 
- Marek ja ci mówię, że straciłam pracę a ty chcesz jechać na wycieczkę - podniosła głos po czym wstała i poszła do łazienki. 
Dobrzański nie wiedział co zrobić dalej. Zdawał sobie sprawę, że trudno będzie ją przekonać do tego wyjazdu. Jednak z pomocą kolejny raz pani Ewy udało się namówić pannę Cieplak na ten wyjazd. Wieczorem, kiedy Dobrzański opuścił gościnne mieszkanie starszej pani, ta postanowiła porozmawiać ze swoją lokatorką. 
- Ula powinnaś wyjechać - zaczęła starsza kobieta. 
- Ale w obecnej sytuacji... - chciała coś powiedzieć, lecz Ewa nie dała jej szans. 
- Ja nie widzę, żadnego ale. Taki odpoczynek jest ci dziecko bardzo potrzebne. Możemy jechać tak jak mówił Marek dzień wcześniej i zostać tam nawet przez cały weekend. Moja siostra ma duże mieszkanie, a ja jestem pewna, że nie będzie miała nam za złe jeśli pobędziemy kilka dni. Cieplak w końcu uległa i zgodziła się na wyjazd.
Napisała tylko wiadomość do Dobrzańskiego, że zgadza się na wyjazd, a pani Ewa proponuje nocleg u jej siostry. Tą wiadomością ucieszyła Dobrzańskiego. 

Dwa dni później cała trójka ruszyła w kierunku Graz. Marek przez te kilka dni szukał atrakcji. 
Pierwszego dnia zaplanował zwiedzanie kompleksu pałacowo-zamkowego Schloss Eggenberg. Gdzie mieli zwiedzić reprezentacyjne komnaty oraz okalające go ogrody.


Następnym punktem tego dnia miało być zwiedzanie zbrojowni Landeszeughaus. Mawiają, że to największa zbrojownia na świecie, a w jej zbiorach znajduje się ponad trzydzieści dwa tysiące obiektów. 

Kolejnego dnia w planach mieli zwiedzanie Bazyliki Mariatrost. Kościół został zbudowany w latach 1714 - 1724. Jest to trójnawowa barokowa bazylika z transeptem i kopułą nad przecięciem naw. Całe wnętrze pokryte jest dekoracją malarską i sztukatorską, fasadę zdobią dwie 61 metrowe wieże. 


Oprócz zwiedzania bazyliki mieli jeszcze w planach zobaczyć Mauzoleum cesarza Ferdynanda II. Budynek Mauzoleum powstawał w latach od 1614 roku do 1638 roku. Główną atrakcją jest grobowiec cesarza oraz niewielki kościółek pw. św. Katarzyny. Wystrój wnętrza został wykonany dopiero w 1687 roku. 




Wydawać by się mogło, że wiele tego zwiedzania, ale Marek celowo tak to zaplanował. Dzięki temu Ula miała chociaż na chwilę zapomnieć o tym co się działo w jej życiu w ciągu ostatnich dni aby nie powiedzieć tygodni czy nawet miesięcy. I jak się okazało udało się to osiągnąć. 
- Dziękuję pani Ewo za to, że namówiła mnie pani na ten wyjazd - mówiła Ula do starszej kobiety.
- Bardzo mi miło, ale to nie mi się należą te podziękowania, ale komuś innemu - usłyszała w odpowiedzi.
- Ma pani rację, że i Markowi należą się te podziękowania. Lecz gdyby nie pani zapewne ja nie zdecydowałabym się na ten wyjazd - wyjaśniła. 
Po kolacji Ula chciała jeszcze wybrać się na krótki spacer, a raczej miała w tym swój plan. 
- Marek wybieram się na spacer - poinformowała go tak jakby mówiła mu, że jutro ma padać, ale to było celowe. Doskonale wiedziała, że ten zaproponuje jej swoje towarzystwo i się nie pomyliła.
- To może wybierzemy się wspólnie? - Ula zgodziła się. Szli już jakiś czas każde pochłonięte w swoich myślach. Marek co i rusz ukradkiem zerkał na swoją towarzyszkę i cieszył się, że może spędzić z nią nieco czasu sam na sam. Następnego dnia wracali do Wiednia i zwykłej codzienności. Tę ciszę przerwała Ula. 
- Marek chciałam ci bardzo podziękować za ten wyjazd, ale i za całą twoją pomoc dla mnie. Przez ostatnie miesiące już myślałam, że nic dobrego mnie nie spotka. Wieczne kłótnie, pobicia, wyzwiska to było niemalże codziennie. Jednocześnie chciałam przeprosić, że przeze mnie miałeś kłopoty - mówiła ze łzami w oczach. 
- Ula nie masz za co mi dziękować ani tym bardziej mnie przepraszała. Zrobiłem to, bo zauważyłem, że potrzebujesz pomocy - odparł - Ula skoro tak szczerze rozmawiamy ja również chciałbym coś wyznać - Ula skinęła głową, że zgadza się wysłuchać tego co Dobrzański chce powiedzieć. Stanął naprzeciw niej spojrzał w te piękne oczy i rzekł - Ula od jakiegoś czasu stałaś się dla mnie bardzo ważna i nie mówię tu o takiej zwykłej znajomości. Po prostu któregoś wieczoru kiedy siedziałem sam w domu a my się nie widzieliśmy zrozumiałem, że cię kocham - Cieplak milczała, zdawała się być w kompletnym szoku, a co wykorzystał Marek i mówił dalej - ja wiem, że ty na pewno nie jesteś jeszcze gotowa na nowy związek. Dlatego jeśli trzeba będę czekał tak długo jak to tylko możliwe. 
- Marek ja nie wiem co mam powiedzieć - wydukała - jak sam zauważyłeś jestem dopiero co po zakończonym nieudanym związku. Potrzebuję czasu - dodała. Marek nie zważając na to jaka może być jej reakcja objął ją wyszeptał do ucha. 
- Kocham cię i dam ci tyle czasu ile tylko będziesz potrzebować - poczuł jak cała drży i wiedział, że to z chłodu, ale i dlatego, bo płakała - Ula proszę cię nie płacz. Wszystko się ułoży zobaczysz, a teraz wracajmy do chłodno - wracali w ciszy. Dobrzański cieszył się, że wyznał jej swoje uczucia i dziwnie był  spokojny. Cieplak rozmyślała nad wyznaniem Marka i zastanawiała co dalej. 
CDN...

piątek, 2 września 2022

POWROTY część III

 Ula zadomowiła się u Ewy, wciąż pracowała w tym samym szpitalu. Wiedziała, że Piotr opuścił areszt po wpłaceniu kaucji. Owszem do pracy nie wrócił następnego dnia, a jednie skontaktował się telefonicznie ze swoim przełożonym z prośbą o kilka dni wolnego. Tak nagłą prośbę umotywował pilnymi sprawami rodzinnymi.
Zadzwonił do niej z zastrzeżonego numeru, na dzień przed powrotem do pracy. 
- Co ty sobie wyobrażasz? - usłyszała zaraz po odebraniu telefonu. 
- Nie rozumiem. 
- Myślisz, że jak zostawisz jakąś głupią karteczkę to już koniec? - pytał, aby zaraz odpowiedzieć - mnie się nie zostawia. Jeszcze mnie popamiętasz - mówił coraz bardziej podniesionym głosem, jednak Ula już nie słuchała rozłączając się. 
Usiadła na kanapie, podkuliła kolana i rozpłakała się. Szlochała już jakiś czas, w pewnym momencie usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Podniosła zapłakaną twarz a w drzwiach ujrzała właścicielkę mieszkania. Starsza kobieta podeszła do Cieplak, usiadła na brzegu łóżka, przyjrzała się swojej lokatorce i wyszeptała. 
- Co się stało moja droga? - pytała, a jej głos zdawał się być taki kojący. 
- Dzwonił do mnie mój były chłopak - odparła po tym jak przetarła zapłakaną twarz chusteczką. 
- Może chcesz o tym porozmawiać kochana. Wiesz czasem dobrze jest wygadać się komuś z zewnątrz. To zawsze pomaga - mówiła spokojnym głosem, co spowodowało, że Cieplak uspokoiła się nieco - chodźmy może do kuchni zrobię nam pysznej herbaty i spokojnie porozmawiamy - zaproponowała. 
- Zaraz przyjdę, tylko skorzystam z toalety - odparła Ula.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a obie kobiety siedziały przy kuchennym stole, na którym Ewa postawiła dwa kubki z aromatycznie pachnącą herbatą oraz talerzyk z ciasteczkami. Cieplak wyglądała na spokojną i chwilę potem zaczęła starszej kobiecie opowiadać o swoim dotychczasowym życiu. Przez całą tę opowieść płakała kiedy wspominała śmierć swojej rodzicielki oraz mówiła o związku z Piotrem. 
- Znałam, go jakiś czas wcześniej. Znamy się jeszcze z Polski, wówczas spotykał się z siostrą mojego do niedawna przyjaciela. Mówię do niedawna, bo okazał się takim samym podłym draniem co ten mężczyzna. Do Austrii postanowiliśmy wylecieć z Maćkiem aby poprawić byt naszych rodzin. Dzięki temu, że ci dwaj się znali nie mieliśmy problemu z zamieszkaniem. Z początku nasze relacje nie układały się dobrze lecz z upływem czasu to się zmieniło. Zaczęliśmy się spotykać, po około dwóch miesiącach Maciek postanowił się wyprowadzić i w ten oto sposób zamieszkaliśmy tylko z Piotrem. Od tego dnia wszystko zaczęło się psuć. Piotr stawał się agresywny, ubliżał mi, wyzywał. Ale nie to było najgorsze - mówiła, widząc pytające spojrzenie pani Ewy pospieszyła z dalszą wypowiedzią - najpierw namówił mnie na zmianę pracy i przyjęcie się do szpitala, gdzie on sam pracuje. Ciągle kontrolował moje wydatki, zawsze wiedział ile zarabiam. Nie mogłam samej nigdzie wychodzić, kiedy dzwoniłam do taty i dzieciaków przysłuchiwał się tym rozmowom. Kilka razy mnie pobił. W końcu nie wytrzymałam i kiedy byliśmy w takiej małej kawiarence kolejny raz na mnie wrzeszczał. Miałam już serdecznie dość, byłam kłębkiem nerwów. Kilka dni temu widziałam ten międzynarodowy znak - zaprezentowała go swojej rozmówczyni - pokazała mi ten gest koleżanka z pracy. Mijając Marka pomyślałam, że muszę zaryzykować. Przechodząc obok niby przypadkiem potrąciłam Marka, a on na całe moje szczęście zrozumiał co się dzieje i zareagował. Piotr w rezultacie trafił do aresztu. Resztę już pani zna.
- Nie miałaś lekkiego życia kochana, ale coś mi mówi, że wszystko w końcu się ułoży i jeszcze będziesz szczęśliwa. 
 - Bardzo bym chciała aby tak kiedyś się stało. Lecz na obecną chwilę obawiam się, że mój były będzie próbował się na mnie mścić za to rozstanie - mówiła, nie mając pojęcia jak prorocze będą jej słowa.
- Tutaj z całą pewnością jesteś bezpieczna - tę rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Ulę niemalże sparaliżowało. Siedziała w kuchni nieruchomo i na wstrzymanym oddechu. Dopiero jak usłyszała znajomy głos rozluźniła się. 
- Dzień dobry Ula - usłyszała radosny głos, podniosła wzrok na gościa. Widok jaki Marek ujrzał dość mocno go zaniepokoił - co się stało? 
- Witaj - odparła i spuściła głowę tak jakby się wstydziła w jakim stanie widzi ją Dobrzański. Podszedł do niej bliżej i ponowił pytanie. 
- Wszystko w porządku? 
- Piotr dzwonił - odparła i nie musiała mówić nic więcej, bo Marek w mig zrozumiał. 
- Ula nie musisz się go już obawiać. Tu u pani Ewy - odwrócił głowę w kierunku właścicielki mieszkania i uśmiechnął się po czym ponownie zwrócił się do Cieplak - jesteś bezpieczna.
- Tu może i tak, ale przecież my oboje pracujemy w tym samym szpitalu - mówiła. 
- Niby tak. Jednak ty wykonujesz pracę w sekretariacie a on na oddziale szpitalnym - próbował uspokoić Ulę. Lecz w tej konkretnej sytuacji nie miał do końca pewności, chociaż starał się myśleć pozytywnie i nie zamartwiać na zapas.

Od dnia kiedy poznali się z Ulą a ona zamieszkała u jego znajomej dość często tu przyjeżdżał. Nawet dla niego samego było to dość dziwne zachowanie. Nie pamiętał aby kiedykolwiek tak się zachowywał. Kilka dni temu zwierzył się z takiego stanu rzeczy swojemu przyjacielowi Sebastianowi. Wrócił do domu po pracy, tego dnia był dość mocno zmęczony i na około pół godziny przysnęło mu się na kanapie. Niby nic szczególnego, wielu tak robi, ale on podczas tej krótkiej drzemki śnił o pannie Cieplak. 
- Dobrzański do cholery co się z tobą dzieje? - pytał sam siebie po przebudzeniu. Łapał się również na tym, że zastanawiał się czy na pewno jest bezpieczna, a ten palant dał jej spokój - czyżby tak właśnie objawiała się miłość? - rozmyślał. Od tych jego myśli oderwał go dźwięk telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i nacisną na ikonę z zieloną słuchawką.
- Cześć przyjacielu - rzekł z radością w głosie. Na początku rozmawiali o dość mało istotnych sprawach, bynajmniej tak uważał Marek. Tak sądził słuchając jak Olszański opowiadał mu o poczynaniach jednego z rodzeństwa. 
- Ja tu cały czas paplam o tym co w kraju nad Wisłą, a może tak dla odmiany ty byś coś powiedział - rzekł kadrowy. 
- A co takiego byś chciał wiedzieć? - zapytał, ale jego głos był jakiś dziwny. 
- Może powiesz mi co masz taki tajemniczą barwę głosu. Brzmisz jakoś tak inaczej niż dotychczas - Marek przez krótką chwilę milczał.
- Czy z ciebie wszystko trzeba wyciągać siłą? - irytował się Sebastian. Po tych słowach popłynęła skrócona opowieść o znajomości z Ulą oraz o tym co mu się śniło. A kiedy już skończył w odpowiedzi usłyszał - przyjacielu jak nic wpadłeś jak śliwka w kompot.
- Co masz na myśli? 
- Jak to co? Zakochałeś się chłopie - usłyszał. 
- Jakieś brednie opowiadasz.
- Żadne brednie, a faktyczny stan twojego umysłu. Jak inaczej można nazwać to co się z tobą dzieje. 
- Powiedzmy, że tak jest, ale nie sądzę aby ona chciała wejść w nowy związek po tym co przeszła z tym draniem. 
- Marek nie mów mi, że mam ci powiedzieć jak postępować z dziewczyną. Owszem nie mówię abyś szedł na całość. Ale może metoda małych kroków. Pokaż jej, że nie wszyscy faceci są świniami - młody Dobrzański słuchał tego wszystkiego i zastanawiał się dlaczego sam nie wpadł na taki pomysł. 
- Dzięki przyjacielu. 
- Polecam się na przyszłość. A tak poważnie, nie ma za co. Czasem tak bywa, że potrzebujemy czyjejś rady - usłyszał od Sebastiana. Porozmawiali jeszcze chwilę i rozłączyli się. 
Marek postanowił zrobić wszystko aby Ula z czasem poczuła do niego to samo co on do niej. Jednak zdawał sobie sprawę, że musi postępować ostrożnie i stosować małe kroki. Niewiele wiedział o Uli, ale i ona sama niewiele wiedziała o nim. Miał pewien pomysł, który zamierzał zrealizować w najbliższym czasie. 

Dwa dni później zawitał w mieszkaniu Ewy. 
- Dzień dobry - przywitał się ze starszą kobietą - zastałem Ulę? - zapytał kiedy przekroczył próg mieszkania. Skinęła głową potwierdzając i dodała. 
- Jest w kuchni. Tak sobie tam obie siedzimy i gaworzymy o tym i tamtym - rzekła. Dobrzański rozebrał się z okrycia wierzchniego i podążył w kierunku kuchni. Widok Uli zmroził mu krew w żyłach, najchętniej objął by  tak aby odgrodzić ją od całego zła. Jednak powstrzymał się. Usiadł obok, próbując dowiedzieć się co jest powodem po czym mówiąc spokojnym tonem uspakajał. 
- Ula mam dla ciebie propozycję - zaczął widząc, że jest spokojniejsza. Kobieta spojrzała na Marka pytającym wzrokiem - chciałem gdzieś pojechać w sobotę na wycieczkę aby naładować akumulatory po całym tygodniu. Może wybrałabyś się razem ze mną? 
- No nie wiem - odparła. 
- Nie daj się prosić. Będzie fajnie. Odpoczęlibyśmy - próbował namówić pannę Cieplak lecz zdawało się, że nie uda się to. Z pomocą pospieszyła pani Ewa. 
- Urszulo myślę, że Marek ma dobry pomysł z tą wycieczką. Taki wyjazd dobrze ci zrobi, a może chociaż na krótką chwilę oderwiesz swoje myśli od tego co złe i niedobre. Zrelaksujesz się moja droga - Ula siedziała i słuchała tego wszystkiego z uwagą. Wreszcie się odezwała.
- Gdzie byś chciał jechać? 
- Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę - odparł - przejrzę przewodnik i na pewno znajdę fajne miejsce - dodał. 
- W porządku wybiorę się z tobą na tę wycieczkę. Myślę, że oboje z panią Ewą macie rację i potrzebuje odstresować się i odpocząć - usłyszeli w odpowiedzi. 
- A może i pani się z nami wybierze? - zaproponował Dobrzański. Starsza kobieta z uśmiechem na ustach odparła.
- Takie wycieczki to już nie dla mnie kochani. Ale z całego serca dziękuję, że pomyślałeś o starszej pani.
- Może jednak - odezwała się Cieplak. 
- Bardzo dziękuję, ale muszę odmówić - odparła Ewa i zamyśliła się by po chwili ponownie się odezwać - wiecie co możecie pojechać do Graz to nieco ponad dwie godziny drogi. Jeśli wybralibyście wyjazd do tego miasta to mogłabym skorzystać w pewnym sensie z waszej propozycji. W Graz mieszka moja przyrodnia siostra, z racji wieku już tak często się nie odwiedzamy, ale prawie codziennie rozmawiamy przez telefon - oboje popatrzyli na siebie i bez zastanowienia prawie jednocześnie odpowiedzieli.
- Nie ma problemu.
- Zawieziemy panią pod sam dom a pod wieczór przyjedziemy i całą trójką wrócimy do Wiednia - mówił Dobrzański. 
Wieczorem kiedy obie panie ponownie zostały same Ula kolejny raz tego dnia dziękowała właścicielce za jej dobre serce i pomoc. 
- Nie musisz mi dziękować moje dziecko. Ja doskonale wiem jak to jest być w obcym kraju, z dala od rodziny. Jako nastolatka wraz z matką przeprowadziłyśmy się do Austrii z Czechosłowacji. Tam został mój tato oraz dziadkowie od obojga rodziców. Rodzice rozwiedli się jak miałam jakieś dziesięć lat. Poznała podczas jednej z podróży Maksymiliana i tak z dnia na dzień przeprowadziłyśmy się do Austrii. Owszem nowy mąż mamy zawsze traktował mnie jak własną córkę i nawet kiedy na świat przyszła moja siostra  nic się nie zmieniło. Jednak ja bardzo tęskniłam za rodziną w Czechosłowacji - snuła tym razem swoją opowieść pani Ewa. Ula słuchała nie przerywając kobiecie - przez długie lata nie umiałam się odnaleźć. Aż w reszcie nadszedł czas kiedy miałam iść do szkoły średniej uprosiłam mamę oraz tatę podczas pobytu w okresie wakacji u taty, abym mogła u niego zamieszkać i chodzić do szkoły średniej właśnie tam. Na moje szczęście oboje się zgodzili bez większych problemów. Znów czułam się szczęśliwa a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. A bynajmniej przez pierwszy rok. Tato tak jak mama również założył nową rodzinę, ale jego żona mnie nie akceptowała w przeciwieństwie do Maksymiliana i dawał mi to odczuć na każdym kroku. I tak po pierwszym roku liceum wróciłam do Graz. To tu poznałam swoją wielką prawdziwą miłość. Skończyłam studia, wyszłam za mąż i przeprowadziliśmy się do Wiednia. 
Było dość późno kiedy obie postanowiły rozejść się do swoich pokoi. 

Następnego dnia kiedy Ula tylko przybyła do pracy zauważyła dość dziwne zachowanie innych osób. Początkowo nie wiedziała o co chodzi, ale dość szybko miała się przekonać na własnej skórze w czym rzecz.
CDN...