sobota, 24 września 2022

POWROTY część VI

- Tato o czym ty do mnie mówisz? - dopytywał. 
- Okazało się, że firma ma kłopoty finansowe. W czasie kiedy ja byłem w Szwajcarii w szpitalu zastępował mnie Aleks i w tym czasie zawarł kilka nieodpowiednich umów - wyjaśniał senior. 
- Ale jak to zawarł bez twojej wiedzy jakiekolwiek umowy? - dociekał junior. 
- Przed moim wylotem dałem mu upoważnienie na czas mojej nieobecności - wyjaśnił Krzysztof. Marek tylko pokręcił z niedowierzaniem głową, że jego przyrodni brat był w stanie doprowadzić na skraj upadku firmę - finansowo firma stoi tak słabo, że jeśli czegoś nie wymyślimy to najdalej za pół roku będzie trzeba zacząć zwalniać ludzi - mówił ze smutkiem w głosie senior Dobrzański.
- Może jeszcze nie wszystko stracone - próbował dodać otuchy ojcu, chociaż tak naprawdę nie miał pojęcia co zrobić - w pierwszej kolejności muszę się spotkać z obojgiem Febo i porozmawiać, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Jutro przyjadę do firmy i spróbuję się spotkać z Aleksem i Pauliną. 

Wieczorem zadzwonił do Uli aby dowiedzieć się czy u niej wszystko w porządku. 
- Witaj kochanie. Co u ciebie? - mówił na przywitanie jednocześnie starając się nie dać poznać, że sam nie ma dla niej najlepszych wieści. 
- Cześć Marek - usłyszał w odpowiedzi, ale coś mówiło mu, że nie jest dobrze. 
- Ula czy coś się stało? - dopytywał. Ta milczała co jeszcze bardziej spotęgowało jego niepokój i jednocześnie zdenerwowanie - kochanie proszę powiedz mi.
- Kiedy byłam na zakupach w tej nowej galerii spotkałam Maćka wraz z Piotrem. Starałam się aby oni mnie nie zauważyli, ale zorientowali się. Potem czekali na parkingu aż wyjdę. Myślałam, że odpuścili, ale oni mnie śledzili i teraz wiedzą gdzie mieszkam. A przynajmniej, w którym bloku. Maciek chodził po klatce i wydzwaniał po mieszkaniach wypytując o mnie. Pukał również do nas, ale pani Ewa powiedział, że nie zna nikogo takiego. Marek obawiam się, że on nie da mi spokoju. Oboje również wydzwaniali do mnie na zmianę - mówiła z obawą w głosie. 
- Skarbie kiedy następnym razem będą się kręcić pod blokiem zadzwoń po policję i wyjaśnij w czym rzecz - mówił w miarę możliwości spokojnym głosem tak aby ona mogła się uspokoić. A w środku aż w nim się gotowało, chciał być teraz przy niej, jednocześnie wiedział, że musi być tu na miejscu. 
- Tak zrobię obiecuję - odpowiedziała - a co tam w kraju? - pytała. 
- Rozmawiałem z ojcem i jutro jadę do firmy dowiedzieć się czegoś więcej. Muszę porozmawiać z moim przyrodnim rodzeństwem - odpowiedział. 

Było kilkanaście minut po godzinie dziewiątej kiedy parkował przed firmą. Wysiadł z auta, zadarł głowę do góry, wzrokiem przebiegł po oszklonym budynku i ciężko westchnął.
- Miałem tu nigdy więcej nie wrócić - te jego rozmyślanie zostało przerwane przez dobiegający męski głos. 
- Marek? - junior odwrócił się a tuż obok już stał nie kto inny jak Wieńczysław Wycior vel Pshemko. 
- Witaj mistrzu - przywitał się z projektantem firmy. 
- Jak dobrze, że wróciłeś - zaczął starszy mężczyzna. 
- Nie wróciłem Pshemko. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Przyjechałem do kraju na prośbę rodziców, aby pomóc, bo coś złego ponoć dzieje się w firmie - mówił Marek - ale chodźmy może do środka i tam porozmawiamy - zaproponował. Postanowił w pierwszej kolejności zasięgnąć jakichkolwiek informacji od człowieka, który w pewnym sensie był najważniejszy w tej firmie. Z jego zdaniem liczył się sam Krzysztof Dobrzański. 
- Ale jak to, to ty o niczym nie wiesz? - wręcz zapiszczał mistrz. 
- Pshemko na ten moment wiem tylko, że Febo podpisał jakieś umowy, które sprowadziły tylko problemy dla firmy. 
- Marco, umowy to jedno, ale ten włoski kretyn nie licząc się z moim zdaniem pozamawiał materiały w najgorszym gatunku. Ostatnie dwie kolekcje to jedna wielka klapa. Potem było jeszcze gorzej, bo zaczęły spływać co i rusz reklamacje - mówił załamany Pshemko. Marek słuchał tego z niedowierzaniem. Nie rozumiał jak można w tak krótkim czasie doprowadzić firmę do takiego stanu. 
- Pożegnam się teraz z tobą przyjacielu i idę do ojca, a potem do Febo - rzekł junior, chwilę później wysiadał z windy dwa piętra wyżej wraz z Krzysztofem. 
- Dzień dobry Aniu - przywitał się z modą kobietą.
- Marek? - odezwała się dziewczyna, a wyraz twarzy wyglądał jakby zobaczyła ducha. 
- Tak to ja - odparł - możesz mi powiedzieć czy oboje Febo są w pracy? - Ania odpowiedziała potwierdzająco, co nieco ucieszyło Marka. doskonale wiedział, gdzie można ich zastać i to tam wraz z ojcem skierował swe kroki. 

W tym samym czasie kiedy Marek miał rozmawiać ze swoim przyrodnim rodzeństwem Ula starała się zająć czymś pożytecznym. W końcu pracę miała zacząć dopiero jak wróci Marek. 
Pani Ewa siedziała przy kuchennym stole rozmyślając nad czymś. 
- Panie Ewo czy coś się stało? - zapytała starszą kobietę. 
- Wszystko w porządku kochanie. Tak po prostu się zamyśliłam. Wiesz czasami człowiek potrzebuje zrobić sobie coś w rodzaju rachunku sumienia, poukładać w swojej głowie. A z wiekiem jest tego coraz więcej.
- To może spacer też w tym pomoże. Ja kiedy mieszkałam w Polsce miała swoje dwa takie miejsce, gdzie lubiłam chodzić. Jedno z nich było u mnie w Rysiowie. Był tam taki niewielki staw, gdzie porą letnią zabierałam jakiś pled i siadałam na jego brzegu. Mogłam wtedy rozmyślać. 


- Lecz bardziej wolałam chodzić nad Wisłę. Tam najlepiej mi się rozmyślało nad moim życiem. Może i nie zawsze znajdowałam odpowiedzi na swoje rozterki i zmartwienia, ale w jakimś sensie mnie to uspakajało. Zwłaszcza po śmierci mamy potrafiłam się tam zaszyć i w samotności przeżywać tę żałobę - mówiła Cieplak. Starsza pani uśmiechnęła się serdecznie po czym wstała od stołu i rzekła. 
- Daj mi kochana kilka minut. 
Obie wyszły z bloku i Ewa poprowadziła Ulę w tylko sobie znanym kierunku. Ula przez całą drogę oglądała się za siebie. Mimo chęci wyjścia z domu, czuła niepokój, czy aby na pewno nikt za nimi nie idzie. 
Po niespełna dwudziestu minutach dotarły do parku, który na pannie Cieplak zrobił ogromnie wrażenie. 
- To Park Volksgarten - zaczęła opowiadać pani Ewa - słynie on między innymi z ogrodów różanych, gdzie posadzono ponad trzy tysiące krzewów i dwieście odmian róż. Jest tu kilka pomników w tym Cesarzowej Elżbiety - kontynuowała kobieta a Ula była zachwycona pięknem tego miejsca. 















To wyjście pozwoliło odprężyć się obu paniom. Większą część spaceru przebyły w milczeniu, ale jak widać było to im potrzebne. Do domu wróciły po ponad trzech godzinach. Uznały, że tego dnia zjedzą gdzieś na mieście. Wróciły nieco zmęczone tym spacerem, ale zadowolone. 

- O proszę, kogo my tu widzimy - padło z ust Febo - przecież do zebrania zarządu jeszcze trochę - dodał. 
- Widzisz musiałem przylecieć dużo wcześniej, bo doszły mnie niepokojące wieści. I z tego co mi wiadomo to wasze działania doprowadziły firmę niemalże do upadku. W obecnej sytuacji na jutro zwołuję zebranie zarządu - poinformował Aleksa i Paulinę. 
- A któż ci nagadał takich bzdur? - dopytywał Aleks. 
- Bardzo wiele osób - odparł lakonicznie. 
- To są brednie wyssane z palca - odezwała się dotychczas milcząca Paulina. 
Oboje Dobrzańscy opuścili gabinet Febo. 
- Ja jadę tato do domu - rzekł Marek kiedy stali czekając na windę. 
- W porządku synu. A masz już jakieś plany? 
- Tak mam, ale o wszystkim opowiem ci jak wrócisz z pracy. Nie chcę o tym mówić tutaj - mówił szeptem jednocześnie rozglądając się czy ktoś ich nie słyszy. 

- Aleks i co teraz? - odezwała się Paulina kiedy zostali sami.
- Na razie nic - odparł jej brat. 
- Jak to nic? - mówiła. 
- Zobaczymy co wymyślił nasz Mareczek i ile wie - odpowiedział dyrektor finansowy.
- Obyś miał rację - rzuciła i pożegnała się z bratem. 
Ten kiedy został sam w pierwszej kolejności poinstruował swoją sekretarkę, aby nikogo nie wpuszczała. Następnie chwycił telefon i wykonał telefon do swojego znajomego we Włoszech. 
- Posłuchaj musimy przyspieszyć nasze sprawy.
- To nie jest możliwe - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ale jak to?
- Domyśl się - padło z drugiej strony słuchawki. 
- Nie bardzo rozumiem.
- Porozmawiaj z własną siostrą. 
Aleks był coraz bardziej poirytowany tą rozmową. Liczył, że w końcu uda mu się zrealizować swój jakże misternie ułożony plan. 
Musiał również dowiedzieć się kto doniósł Dobrzańskiemu o tym co dzieje się w firmie.
- Dorota zadzwoń do Adama i każ mu tu przyjść natychmiast - wydał polecenie swojej sekretarce. Kilka minut później usłyszał pukanie i ujrzał Dorotę.
- Panie dyrektorze Adam już jest - rzekła i przepuściła księgowego. 
- Co możesz powiedzieć mi o tej nagłej wizycie naszego Mareczka?
- To Marek przyjechał do firmy? - widać było, że Turek faktycznie jest zdziwiony po tym co usłyszał - może po prostu przyjechał odwiedzić rodziców - próbował jakoś wyjaśnić pojawienie się młodego Dobrzańskiego.
- No raczej nie jest tu przejazdem - wysyczał - masz się dowiedzieć, kto doniósł temu kretynowi o stanie firmy. 
- Może Pshemko zadzwonił do niego i powiedział mu o tych materiałach - gdybał księgowy. Sugestia Turka dała mu do myślenia. Może faktycznie chodzi o te złej jakości materiały. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Tyle lat pięknej przyjaźni Maćka i Uli poszło się paść i to właściwie nie wiedzieć, czemu. Czym ujął Szymczyka Sosnowski, że teraz jest mu tak oddany i nawet pomaga w zlokalizowaniu Uli? Gdyby nie wsparcie Ewy Ula byłaby kompletnie sama z dwoma facetami deptającymi jej po piętach. Wyjście na spacer było ryzykowne i faktycznie któryś z nich mógł je śledzić.
    W firmie nie dzieje się najlepiej. Najwyraźniej Febo wykorzystali sytuację i dokonali jakichś machlojek podczas nieobecności Krzysztofa. Nawiasem mówiąc tej dwójki ani na chwilę nie można spuścić z oka, bo zaraz zaczynają intrygować. Nie wiadomo jednak, co tym razem wylęgło się w tych włoskich łbach. Mam nadzieję, że Marek szybko dojdzie do prawdy i odpowiednio zadziała. Oby nie było za późno.
    Serdecznie pozdrawiam. :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie lubiłam Maćka, dla mnie zawsze był fałszywy i dwulicowy. I tu go poniekąd takim właśnie zrobiłam.
      Część machlojek wyszła już na jaw, ale ta ostateczna ujrzy światło dzienne w następnym rozdziale.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Oj, Febo jak zwykle w szczytowej formie. Mam nadzieję, że głupota Pauliny na tyle pokrzyżuje plany Aleksa, że Marek da radę coś zadziałać. Bardzo mnie martwi duet Maciek i doktorek, że wiedzą gdzie mieszka Ula i mogą Jej coś zrobić. Ja też osobiście nie lubię Maćka, draznił mnie strasznie choć w B1 potem trochę zyskał to suma sumaru nie przepadam za Nim a na doktorka to mam wręcz alergię. Może Marek ściągnie Ule do Polski, bo coś czuję, że tak szybko nie będzie mu dane wyjechać z kraju. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu już nie ma co pokrzyżować. Oboje wywinęli taki numer, że nie tylko ręce opadają. O tym już za tydzień. Ja nie tylko tej dwójki panów nie mogłam znieść również Olszańskiego lecz jego oszczędziłam w tym opowiadaniu.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam późną porą.
      Julita

      Usuń
  3. Maciek musi chyba poczuć na własnej skórze, jaki jest naprawdę. Siostrze nie wierzył Uli też nie. Mało ma przykładów. Obawiam się, że teraz jak wiedzą gdzie mieszka dowiedzą się dokładnego adresu. Oby tylko nie przyszło im na myśl uprowadzenia Uli. A Marek musiałby się rozdwoić, aby zająć się firmą i Ulą. Podjął wielkie ryzyko.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciek jest niereformowalny i nie widzi niczego złego w zachowaniu Piotra. Nie miałam w planach uprowadzenia. Marek znajdzie rozwiązanie co do Uli.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w środowe popołudnie.
      Julita

      Usuń