niedziela, 2 października 2022

POWROTY część VII

 Nazajutrz Marek do firmy przyjechał wcześniej niż było umówione spotkanie z przyrodnim rodzeństwem. Zamierzał jeszcze spróbować porozmawiać z innymi osobami a i chciał zobaczyć się z przyjacielem. Miał do niego zadzwonić poprzedniego dnia wieczorem, ale dość długo rozmawiał z Ulą. Potem jeszcze spędził trochę czasu z rodzicami. Z ojcem próbował jeszcze ustalić kilka szczegółów co do przebiegu tego spotkania. Zasnął dość późno. Rozmowa z Ulą też nie napawała go optymizmem. Mimo iż ta zapewniała, że wszystko jest w porządku, podświadomie czuł, że nie do końca jest w porządku. Miał tylko cichą nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy z Febo. 
Chwilę przed dziesiątą wszedł do sali konferencyjnej, gdzie już siedzieli jego rodzicie. 
- A Febo jeszcze nie ma? - zapytał. 
- Już jesteśmy - usłyszał odpowiedź za plecami. 
Całą piątką zasiedli przy stole, kiedy mieli zaczynać otworzyły się z impetem drzwi, w których ujrzeli samego mistrza Pshemko.
- Co chcieliście to zebranie przeprowadzić beze mnie? - powiedział pretensjonalnym tonem, po czym zajął miejsce. 


- Pshemko nie chcieliśmy ci przeszkadzać w tworzeniu - próbował załagodzić sytuację Krzysztof. Widocznie pomogło, bo mężczyzna machnął ręką w stylu, no dobrze zaczynajmy. 
- Aleks, Paulina naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, mimo iż wczoraj miałem wszystko ułożone - odezwał się senior Dobrzański - nie umiem tego zrozumieć. Jak mogliście doprowadzić firmę na skraj upadku. Nie było mnie tylko dwa miesiące. Tyle czasu potrzebowaliście aby zniszczyć coś na co pracowałem w pocie czoła przez tyle lat. 
- Krzysztof chyba przesadzasz - odezwał się Aleks - zapomniałeś kto był pomysłodawcą założenia firmy? 
- Nie, nie zapomniałem. Powiem więcej, na grobie waszego ojca przysiągłem wynieść firmę na sam szczyt - odpowiedział - oraz, że wraz z Heleną zaopiekujemy się wami obojgiem. I jak widzisz z danych słów się wywiązaliśmy - mówił Krzysztof - a teraz przez was będę musiał zacząć zwalniać ludzi by w następstwie ogłosić upadłość. 
- Ale to nie tak miało być - odezwała się milcząca dotychczas Paulina.
- Nie tak? A jak? - tym razem odezwał się junior - przez wasze machlojki, knucie przeciwko mnie wyjechałem, aby dać wam możliwość pokazania na co was stać. I nie ma co pokazaliście. Podpisanie niekorzystnych kontraktów, zamawianie gorszych jakościowo materiałów, z tego co mi również wiadomo obniżyliście ludziom pensje i mógłbym tak jeszcze wymieniać.
- Marek nie przesadzaj z tą obniżką. Owszem, niektórym obcięliśmy dochody, bo nie widzę powodu aby sprzątaczka miała zarabiać więcej niż minimalna krajowa - mówił Febo. 
- Ty chyba sobie żartujesz Aleks - wtrąciła się sama Helena, widząc jak ten kręci głową zaczęła mówić dalej - co ty uważasz, że pani zajmująca się sprzątaniem naszej firmy nie jest godna mieć odpowiednie wynagrodzenie? Każdy ma w swoim życiu jakieś zobowiązania i aby móc je wypełniać musi godnie zarobić. Ciekawa jestem czy jeśli wam by tak dać taką kwotę jak byście sobie poradzili - żadne z rodzeństwa się nie odezwało. 
- W związku z tak licznymi wybrykami z waszej strony mamy dla was propozycję. I raczej, a nawet na pewno nie podlega ona dyskusji - ponownie odezwał się Marek.
- Słuchamy co to za propozycja - odparł Aleks. 
- Odsprzedacie nam swoje udziały i znikniecie na zawsze z  firmy - nagle oboje Febo pobledli, głośno przełknęli ślinę by po chwili wydusić z siebie. 
- My mamy raptem dziesięć procent naszych udziałów.
- Co? - krzyknęła cała trójka. 
- Mamy tylko dziesięć procent - powtórzyła słowa brata Paulina. 
- Jak to tylko tyle, a gdzie reszta? - dopytywał wściekły Marek. Jednak na odpowiedź musiał poczekać. Nagle z tych nerwów Krzysztof chwycił się za serce i upadł na podłogę. 
- Krzysiu, Krzysiu ocknij się - krzyczała Helena, a Marek w tym czasie dzwonił po pogotowie. A w środku aż się w nim gotowało. Był wściekły na tych dwoje lecz w obecnej sytuacji w pierwszej kolejności zdrowie i życie jego ojca było najważniejsze. 
Po niespełna kwadransie w sali był już lekarz wraz z sanitariuszem. Przeprowadzili stosowne czynności i zabrali Krzysztofa do szpitala.
- Czy ja mogę jechać z wami? - pytała przerażona Helena stanem męża. 
- Proszę - usłyszała w odpowiedzi. 
- Mamo ja tam zaraz przyjadę - rzekł jeszcze Marek - a z wami jeszcze nie skończyłem - zwrócił się do swojego przyrodniego rodzeństwa i opuścił konferencyjną. 
Pół godziny później wraz z matką wyczekiwali na szpitalnym korytarzu jakichkolwiek informacji o stanie Krzysztofa. W głowie mu się nie mieściło aby ta dwójka dopuściła się takich czynów. Sądził, że zamawianie tanich materiałów, obniżanie pensji to szczyt ich możliwości a jednak się przeliczył. Nie docenił ich. Zastanawiał się co się stało z pozostałymi czterdziestoma procentami udziałów. 
- Synku i co teraz? - słowa matki go wyrwały z tych rozmyślań.
- Nie wiem mamo. Naprawdę nie wiem, nie mam pojęcia. spodziewałem się po nich wiele, ale nie aż tyle - mówił - teraz w pierwszej kolejności najważniejszy jest tato. Potem zastanowię się co dalej - rozmowę z matką przerwał dźwięk połączenia.
- Słucham - rzekł do słuchawki. 
- Dzień dobry Marek, Ula z tej strony - usłyszał - i jak zebranie? 
- Nie mogę teraz rozmawiać - odparł, ale jego ton był jakiś chłodny, a nawet oschły. Nie żegnając się rozłączył połączenie. 
- Z firmy? - zapytała Helena. 
- Nie Ula - odparł. Pani Dobrzańska spojrzała pytającym wzrokiem kim jest ów Ula. Marek dotychczas nic nie wspominał o żadnej kobiecie. Junior zrozumiał to nieme pytanie - opowiem ci o niej w domu. Helena więcej nie pytała, a z drugiej strony nawet nie zdążyła, bo wyszedł lekarz z sali, gdzie przewieziono Krzysztofa. 
- I co panie doktorze? Co z moim mężem? - dopytywała Helena. 
- Pan Krzysztof doznał rozległego zawału. W tej chwili jest wprowadzony w śpiączkę. Z tego co mi wiadomo pani mąż już od jakiegoś czasu choruje na serce. I nie będę ukrywał, że to był ostatni sygnał, aby mąż zwolnił tempo. Z całą pewnością już nie ma mowy o powrocie do pracy. Pacjent powinien się oszczędzać, unikać jak to tylko możliwe sytuacji stresujących - mówił medyk, którego równie uważnie słuchał Marek. 
- Czy ja mogę zostać z mężem? - zapytała Helena.
- Dzisiaj nie - odparł lekarz - mąż jest w dobrych rękach. Pani również powinna odpocząć. Mogę jedynie zgodzić się na krótką wizytę. Jeśli wszystko będzie dobrze to najdalej za dwa dni będziemy wybudzać męża. 
- A jutro mogę odwiedzić męża? - nie ustępowała Dobrzańska.
- Nie mogę tego pani zabronić, ale tak jak mówiłem jutro mąż nadal będzie nieprzytomny. 
Helena podziękowała medykowi i wraz z Markiem skierowała się w stronę sali, gdzie leżał jej mąż. 

- To moja wina - wyszeptał niby do siebie, kiedy siedzieli wraz z matką w salonie.
- O czym ty synku mówisz? 
- To z mojej winy ten zawał. Gdybym nie wyjechał, gdybym nie zrzucił na ojca tego wszystkiego tylko został i nadal zajmował firmą nic takiego by się nie wydarzyło - mówił rozgoryczony i zły sam na siebie. 
- Marku to nie twoja wina. Ojciec przecież od lat choruje na serce. Nie mogłeś, nikt nie mógł przewidzieć, że Febo tak postąpią. Tacie w obecnej sytuacji nie możemy pomóc, no chyba, że zapewnimy mu spokój. Ale żeby tak się miało stać trzeba rozwiązać definitywnie sprawę z nimi obojgiem - mówiła mu matka, próbując uspokoić jego nerwy. 
- Zrobię co w mojej mocy aby wyprowadzić firmę z tego impasu. 
- Synku chciałam jeszcze zapytać, kim jest ta tajemnicza Ula? - sprytnie zmieniła temat aby chociaż przez chwilę jej syn pomyślał o czymś miłym. 
- Ula nie jest żadną tajemnicą. Po prostu dzieje się tu na tyle, że nie było kiedy. Poznaliśmy się w Wiedniu. Chociaż nasza znajomość zaczęła się dość nietypowo. Jednego popołudnia zaczepiła mnie w kawiarni będąc wraz ze swoim partnerem, który okazał się podłym draniem. Pomogłem jej wówczas uwolnić się od niego oraz wyprowadzić z mieszkania, które z nim dzieliła. Z czasem, kiedy poznaliśmy się bliżej pokochałem ją, a ona odwzajemnia to uczucie. Ale martwię się o nią, bo ten typ ją prześladuje - mówił. 
- Bardzo się cieszę synku, że znalazłeś miłość i nie jesteś już sam. Ta Ula pochodzi z Austrii? 
- Nie, jest Polką. Mało tego mieszka w Rysiowie to zaledwie trzy kwadranse jazdy samochodem od Warszawy. Do Austrii wyjechała wraz z przyjacielem, chcieli w ten sposób zarobić nieco więcej i móc wesprzeć swoją rodzinę. A przynajmniej Ula miała takie plany. Tu w kraju został jej tato oraz młodsze rodzeństwo brat i siostra - Helena słuchała opowieści syna i widziała w tym czasie uśmiech na jego twarzy - ale chyba dzisiaj się na mnie pogniewała?
- Jak to pogniewała? - zaciekawiła się pani Dobrzańska. 
- Kiedy byliśmy w szpitalu to dzwoniła, a ja nie byłem miły ani uprzejmy - wyjaśnił.
- To zadzwoń teraz i wyjaśnij całą sytuację. Myślę, że ona to zrozumie. Tylko musisz być z nią szczery. 
Postanowił do niej zadzwonić zaraz po kolacji. W pierwszej kolejności jednak musiał jeszcze zadzwonić do firmy. Wcześniej próbował skontaktować się, którymś z Febo, ale żadne nie odbierało. Więc wykonał telefon do firmy, łącząc się z sekretariatem dyrektora finansowego. 
- Dorota czy Aleks jest w firmie? - dopytywał po przedstawieniu się. 
- Tak jest w swoim gabinecie.
- W takim razie przełącz mnie do niego, tylko nie mów, że to ja dzwonię - Dorota wykonała polecenie juniora Dobrzańskiego. 
- Aleksander Febo słucham - usłyszał po drugiej stronie słuchawki.
- Marek z tej strony. Posłuchaj jutro rano widzę was oboje w firmie mamy do wyjaśnienia jeszcze kilka spraw. 
- Nie wiem czy dam radę - odparł Febo.
- Dla waszego dobra lepiej żebyście byli, bo inaczej źle się to może dla was skończyć.
- Czyżbyś nam groził?
- Ja nie grożę a tylko ostrzegam. Nasz adwokat już szykuje odpowiednie pismo do sądu. Powtarzam jutro o godzinie dziesiątej w firmie - rzekł i rozłączył się bez zbędnego pożegnania. 

- Dobry wieczór kochanie - przywitał się z Ulą i jednocześnie nieco odetchnął z ulgą kiedy odebrała.
- Dobry wieczór - odparła. 
- Ula bardzo mocno chciałem cię przeprosić za to jaki byłem oschły kiedy dzwoniłaś. Ale to był bardzo trudny i ciężki dzień.
- Nie gniewam się na ciebie. Tylko na samym początku było mi smutno, ale doszłam do wniosku, że chyba coś musiało się stać. Powiesz mi teraz jak zebranie, wiesz już coś?
- Tak wiem, ale nie tego się spodziewałem. A nawet nie przypuszczałem w najgorszych snach, że ta dwójka wywinie nam taki numer. Okazało się iż sprzedali swoje udziały. To znaczy nie całe sobie zostawili po niespełna pięć procent. Chcieliśmy odkupić od nich udziały, wówczas wyszło na jaw, iż pozbyli się sporej ich części. Po tym jak przyznali się do tego mój tato zasłabł i wzywałem pogotowie. Kiedy dzwoniłaś właśnie razem z mamą czekaliśmy na lekarza. Ta wiadomość o udziałach spowodowała, że ojciec dostał zawału. Jutro jestem umówiony z Aleksem i Pauliną aby wyjaśnić wszystko, dowiedzieć się komu odsprzedali swoją część udziałów. Jednocześnie odkupić tę ich pozostałą część. A co tam u ciebie? Dali ci spokój? - mówił. 
- Marek bardzo mi przykro z tego powodu. U mnie w miarę spokojnie. Kilka razy Maciek pisał sms-y, abym się z nim spotkała. Ja nawet nie odpisuję na te wiadomości. Ale chyba będę musiała zmienić numer telefonu. Z domu prawie wcale nie wychodzę - mówiła. Nagle Marek jakby dostał olśnienia. 
- Ula, a może tak byś wróciła do Polski? O pracę nie musiałabyś się martwić, bo zatrudniłbym cię u nas na stanowisku mojej asystentki. Kiedy tylko tato wróci do zdrowia ponownie przekaże mi stanowisko prezesa. A kolejnym plusem i to chyba najważniejszym byłoby to, że ponownie byłabyś z rodziną - argumentował. Chociaż chyba nawet nie musiał tego robić, bo niemalże natychmiast usłyszał odpowiedź.
- Myślę, że nawet nie ma nad czym się zastanawiać. Sądzę iż najdalej za tydzień byłabym już w Polsce - ucieszyła go ta odpowiedź. 
- Ula to ja zarezerwuje dla siebie bilet na sobotę i przylecę do ciebie, bo samemu też muszę załatwić kilka spraw. I powiedzmy, że we wtorek moglibyśmy wrócić.
- W takim razie najdalej jutro zacznę zamykać wszystkie sprawy jakie mnie tu trzymają. Zamknięcie konta w banku i jeszcze parę drobniejszych spraw. 
- Cieszę się Ula, że nie oponujesz co do mojego pomysłu.
- Nie mam nic przeciwko, bo to bardzo wspaniały pomysł. Przecież nic mnie tu nie trzyma, mój chłopak jest w kraju nad Wisłą również moja rodzina. Pracy też tu nie mam - mówiła, a jemu rosło serce na słowa mój chłopak. 
- Kocham cię - usłyszała.
- Kocham cię - odpowiedziała mu jak echo. 
Porozmawiali jeszcze chwilę i się pożegnali. Leżał wpatrując się w sufit, a na jego twarzy wykwitł radosny uśmiech mimo tak złego niemalże całego dnia. Lecz rozmowa z Ulą i jej zgoda na powrót do Polski sprawiła, że zaczął wierzyć, że uda mu się wyjść z tych trudnych sytuacji.
CDN...

6 komentarzy:

  1. Krzysztof popełnił ogromny błąd powierzając Febo zarządzanie firmą. A Marek popełnił kolejny wyjeżdżając z kraju. Za chwilę może się okazać, że nie ma już czego ratować, bo udziały rodzeństwa mogły trafić np. do braci Scacci. Oby nie. Teraz, kiedy z Krzysztofem tak krucho i tak naprawdę nie wiadomo, czy w ogóle przeżyje, Marek nie ma innego wyjścia, jak wrócić, zająć się firmą i przynajmniej uratować, co tylko można. Dobrze, że pomyślał o Uli. Razem dadzą radę i wyciągną firmę z zapaści.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udziały ma zupełnie kto inny, ale i tak łatwo nie będzie. Krzysztof przeżyje, nie miałam w planach go uśmiercić. Ściągnięcie Uli było związane z troską o nią samą.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. No to się porobiło, Marek musi zająć się firmą i ściąganie Ule do kraju i to by rozwiązało problem z Maćkiem i doktorkiem. Ula napewno będzie bardzo pomocna przy ratowaniu FD. Mam nadzieję, że Uli nie stanie się nic złego i Marek zdąży ją zabrać bezpiecznie do domu. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek kieruje się jedynie troską o swoją ukochaną. Ula jak na razie widzi tylko możliwość uwolnienia się od tej dwójki.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
      Julita

      Usuń
  3. Oby ten, co ma udziały Febo, okazał się lepszym udziałowcem niż rodzeństwo. Teraz gdyby Febo miało trochę honoru, oddaliby resztę akcji i wyjechali najdalej, jak się da. Krzysztof ewidentnie przez nich miał zawał; To powoduje też, że tak szybko nie wyjedzie z Polski i to Ula raczej do Polski będzie musiała wrócić. Przynajmniej byłaby bezpieczna.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie lepszy. Dla niego liczą się jedynie zyski. Już w następnym rozdziale będzie wiadomo kto to jest.
      Marek już wie, że nie wyjedzie z kraju, a przez to ściągnie Ulę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
      Julita

      Usuń