niedziela, 28 kwietnia 2024

CUDZY NARZECZONY część IV

 Wciąż nie milkły prasowe doniesienia o odwołanych zaręczynach Marka Dobrzańskiego z Pauliną Febo. Chociaż tak naprawdę działo się tak za sprawą samej panny Febo. Ta za wszelką cenę próbowała ukazać siebie jako tą pokrzywdzoną mówiąc podczas już kolejnego wywiadu dla jednego z internetowych portali plotkarskich. 
- Ja byłam gotowa poświęcić się dla niego. Chciałam dać mu dziecko - mówiła. 
Innym razem tłumaczyła, że Marek to taki kasanowa, który żadnej nie przepuści. 
- A czy to nie tak, że wywierałaś na nim zbyt dużej presji? - padło kolejne pytanie. 
- Niby jak miałabym to robić? 
- Podobno naciskałaś na te zaręczyny i upierałaś się jak to wszystko miało wyglądać - dociekał reporter. 
- A co w tym złego, że chciałam aby ten dzień był wyjątkowy? 
Takich wywiadów Paulina udzieliła jeszcze kilka. Jednak ostatni wstrząsnął nie tylko samym Markiem, ale i jego rodzicami oraz Aleksem. A zwłaszcza fragment tego wywiadu. 
- To że Marek ma takie wysokie udziały to zawdzięcza nie swoim rodzicom - mówiła. 
- Wybacz lecz nie bardzo rozumiem - odparł dziennikarz. 
- Przecież to moi rodzice byli głównymi założycielami firmy i tylko ich śmierć spowodowała, że teraz Dobrzańscy mają większość. A mnie i mojemu bratu przypadły jakieś ochłapy - mówiła. 
Następnego dnia po ukazaniu się wywiadu rozpętała się niezła burza. 
Wysiadła z windy i nie zdążyła się nawet przywitać kiedy usłyszała od recepcjonistki. 
- Paulina Aleks prosił abyś przyszła do niego jak tylko zjawisz się w firmie. 
- Dziękuję Aniu za informację - podziękowała i niezwłocznie udała się do gabinetu swojego brata. Nawet przez myśl jej nie przeszło co takiego może chcieć od niej Aleks. 

Ten jakąś godzinę wcześniej miał niezbyt miłą rozmowę ze swoim przyrodnim bratem. 
- Widziałeś to? - rzucił i pokazał mu artykuł. Aleks spojrzał i wciąż nie bardzo wiedząc w czym rzecz. 
- Marek możesz jaśniej, bo naprawdę nie mam czasu na czytanie kolejnych wypocin mojej siostry - rzekł. 
- To przeczytaj ten konkretny fragment - wskazał palcem. 
Febo z każdym kolejnym słowem był coraz bardziej wściekły na swoją siostrę. 
- Marek ja bardzo mocno cię przepraszam za to co ona wygaduje. Mogę cię zapewnić, że ja tak nie uważam. Obiecuję, że pogadam z Pauliną jeszcze dzisiaj jak tylko przyjdzie do pracy. 
- Aleks ja mam gdzieś co ona wygaduje o mnie samym, ale nie rozumiem dlaczego miesza do tego waszych i moich rodziców - mówił wściekły młody Dobrzański. 

Kończył właśnie rozmowę z głównym księgowym kiedy usłyszeli pukanie do drzwi a po chwili Aleks ujrzał w nich swoją siostrę. 
- Adam jeśli mogę cię prosić to dokończ to beze mnie - zwrócił się do księgowego. 
- W porządku. Mam już wszystkie dane, uciekam do siebie przyjdę jak skończę - odparł Adam Turek i zabrawszy odpowiednie dokumenty opuścił gabinet swojego szefa. 
- Siadaj mamy do pogadania - zwrócił się do Pauliny kiedy zostali już sami w gabinecie. 
- A o czym to chcesz ze mną rozmawiać braciszku - rzuciła w jego stronę. Wyglądała tak jakby nie miała o niczym pojęcia. 
- O tym - odparł i rzucił na biurko czasopismo. 
- Nie rozumiem - mówiła. 
- Ty jesteś taka głupia czy tylko taką udajesz? - zaczął lecz, gdy ta milczała postanowił kontynuować - co ty za brednie wygadujesz? 
- Żadne brednie Aleks. Dobrze wiesz, że gdyby nasi rodzice żyli...- nie dane było jej dokończyć.
- Basta - krzyknął po włosku - przestań, doskonale wiesz jaka jest prawda. Że bez względu czy nasi rodzice by żyli czy nie podział udziałów byłby taki sam. To nasz ojciec i Krzysztof założyli tę firmę dając po połowie na jej rozruch. A jedyna różnica jaka jest między nami to, że nas jest dwoje a Marek jest jedynakiem - tłumaczył tej dorosłej kobiecie jak małej dziewczynce. 
- Ty jak zwykle po jego stronie stajesz - odburknęła. 
- Staję i będę stawał jeśli wiem, że nie masz racji. Dodatkowo możesz jedynie zaszkodzić dobremu imieniu firmy takimi tekstami - rzekł, ta podniosła się z fotela i bez słowa pożegnania z zadartym nosem opuściła pomieszczenie. 
Była wściekła, że kolejny raz coś poszło nie tak jak chciała. Dodatkowo nadal nie znalazła dla siebie mieszkania, za każdym razem coś było nie tak. A to za małe, a to zła lokalizacja, a nawet wysokość opłat. Chociaż ten ostatni powód zdawał się być śmieszny jeśli chodzi o kogoś z tak zasobnym portfelem. Lecz ta najchętniej to chciałaby mieszkać jak księżniczka, ale niech ktoś inny ponosił koszty związane z opłatami. Postanowiła wyjść z firmy i pojechać do jakiegoś SPA i zrelaksować się. Dochodziła do lady recepcyjnej, kiedy otworzyły się drzwi windy a w nich ujrzała seniorów. 
- Jeszcze ich tylko tu potrzeba - pomyślała. Podeszła bliżej i z uśmiechem na twarzy chciała się z nimi przywitać - witajcie kochani. Co was tu sprowadza? 
- Witaj Paulino - odpowiedziała chłodno Helena, a następnie odezwał się Krzysztof. 
- To nadal jest nasza firma, jeśli zapomniałaś. 
- Oczywiście, że pamiętam.
- A my już myśleliśmy, że zapomniałaś udzielając ostatniego wywiadu - usłyszała za plecami tak dobrze znajomy głos. Nie odezwała się, najwyraźniej nie miała zamiaru się tłumaczyć z tego co mówiła - witajcie kochani - przywitał się ze swoimi rodzicami. 
- Witaj synku - odezwała się Helena. 
- Paulino chcieliśmy usłyszeć jakieś słowo wytłumaczenia - zwrócił się do swojej przybranej córki Krzysztof. 
- Nie zamierzam się z niczego tłumaczyć. A teraz jestem umówiona z przedstawicielem firmy, która produkuje dodatki - skłamała i wyminąwszy Dobrzańskich udała w stronę windy. 
- Rozmawiałem z Aleksem o jej zachowaniu - mówił Marek kiedy całą trójką znaleźli się w jego gabinecie - obiecał, że z nią porozmawia i myślę, że właśnie od niego wracała - kontynuował kiedy ktoś zapukał. Młody Dobrzański zaprosił gościa do środka, był to nie kto inny jak Aleks. Przywitał się z seniorami i po chwili rzekł.
- Bardzo ubolewam nad tym co powiedziała Paula, rozmawiałem z nią, ale ona zdaje nie widzieć niczego złego. W tej sytuacji czuję się w obowiązku przeprosić was za nią. Osobiście tak nie uważam, nawet by mi to przez myśl nie przeszło. Nie chcę jej bronić, ale myślę, że ona czuje się zraniona tym zerwaniem - Marek chciał coś powiedzieć lecz Febo był szybszy - doskonale rozumiem twoje zachowanie. 
Rozmawiali jeszcze przez kilka minut i cała czwórka pożegnała się. Seniorzy wrócili do domu, Aleks zajął się swoją pracą a Marek swoją. 

Dwa tygodnie na Mazurach minął Uli niesamowicie szybko, ale czuła się znacznie lepiej. Przestała myśleć o nieudanym związku. Nadszedł czas powrotu do domu, spakowała się, oddała klucz do recepcji i udała w stronę dworca PKP. Była już spóźniona, niemalże biegiem wpadła na dworzec i dość szybkim krokiem udała w kierunku peronu, z którego odjeżdżać miał jej pociąg. Nagle poczuła jak wpada na kogoś, kto wyrósł przed nią jak spod ziemi wychodząc z zakrętu. 
- Przepraszam panią - usłyszała męski głos. 
- Nic się nie stało. To ja powinnam uważać - odparła i chwyciła walizkę nie wdając się w dyskusję, zależało jej na zdążeniu na pociąg. Kolejny miał być za kilka godzin. 
CDN... 

niedziela, 21 kwietnia 2024

CUDZY NARZECZONY część III

 Kamerzysta i fotograf ci dwaj panowie byli tego dnia tak samo ważni jak przyszła para narzeczonych. Marek Dobrzański tego wieczoru miał oświadczyć się swojej długoletniej dziewczynie Paulinie Febo. Chociaż ona już od jakiegoś czasu tak się tytułowała. 

- To Marek Dobrzański mój narzeczony - mawiała kiedy przedstawiała go nowo poznanym znajomym albo komuś innemu. 
- Paula co ty wygadujesz? Jaki narzeczony? - denerwowało go to i kiedy tylko była ku temu okazja upominał ją. 
- No, ale przecież nim będziesz - potrafiła wysyczeć przez zęby.
- Lecz jeszcze nią nie jesteś - studził jej zapędy. 

Stał i obserwował tę całą rzeszę gromadzonych się gości. 
- Cześć stary - usłyszał za sobą dobrze znajomy głos. 
- Cześć Seba - odwrócił się i przywitał ze swoim najlepszym, żeby nie powiedzieć jedynym przyjacielem.
- Widzę, że szykuje się niezła impreza - rzekł Olszański. 
- A daj spokój. Spójrz ile ona naspraszała tych ludzi. Z całej tej chmary znam może kilkanaście osób - mówił będąc coraz bardziej poirytowany. 

Wreszcie miała nastąpić ta niby podniosła chwila. 
On już stał na schodach, bo to również był durny pomysł panny Febo, który nie podobał się juniorowi. Kilka chwil później dołączyła do niego jego przyszła narzeczona. Z tyłu stali jego rodzice, ale i oni zdawali się nie być zbyt zadowoleni z tego całego cyrku. Owszem zgodzili się na udostępnienie własnego domu, gdyż Paulina obiecała zająć się całą resztą włącznie z poczęstunkiem. Już trzymał w ręku niewielkie pudełeczko i miał zacząć mówić kiedy do jego uszu dotarł krzyk Pauliny. 
- Przecież mówiłam, że oboje macie być tu dzisiaj - wręcz wrzeszczała na fotografa, kiedy ten poinformował ją, że kamerzysta nie dojedzie. 
Marek miał serdecznie dość tego całego zamieszania, chwycił ją za łokieć i poprowadził do swojego pokoju. 
- Co ty robisz, puść mnie - mówiła przez zaciśnięte zęby próbując mu się wyrwać. Wepchnął ją do pomieszczenia, zamknął drzwi za sobą. 
- Czy ty jesteś normalna? 
- Jak najbardziej. 
- No chyba nie do końca - ta spojrzała na niego z niemym pytaniem - wrzeszczysz na faceta, bo nie dojechał kamerzysta. 
- Mareczku - nagle zmieniła ton głosu - ja po prostu chciałam, żeby było idealnie, aby wszyscy zapamiętali ten dzień - mężczyzna patrzył na nią z niedowierzaniem. Po chwili uznał, że skoro ona chce mieć niezapomniane przeżycia tego dnia, to on jej je zapewni. 
- Widzimy się za chwilę na schodach - rzekł i wyszedł z pokoju. Podszedł do swoich rodziców prosząc o krótką rozmowę na osobności. 
- Kochani te zaręczyny się nie odbędą. Zaraz poinformuję o tym tych wszystkich zaproszonych. 
- Skoro tak zdecydowałeś synku to w porządku - mówiła matka. 
- To twoja decyzja, a my nie zamierzamy z mamą naciskać na ciebie - poparł go również ojciec. A to utwierdziło go w tym, że robi dobrze. 
Dołączył do stojącej kobiety, uśmiechnął się do niej i wziąwszy głęboki oddech zaczął. 
- Moi drodzy, wiemy wszyscy po co się tu zebraliśmy - zatrzymał się na moment rozejrzał po zgromadzonych i kontynuował - lecz muszę was przeprosić i poinformować, że zaręczyn nie będzie. Febo spojrzała na niego tak, że gdyby mogła zabijać wzrokiem ten właśnie padłby trupem tuż pod jej nogami. 
- Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć? - wysyczała przez zęby, nie zwracając uwagi na zgromadzonych gości. 
- Właśnie odwołałem ten pożal się Boże cyrk - odparł i zostawił ją samą. 
- Bardzo państwa przepraszam... - próbowała jakoś wyjść z tego z twarzą i jakoś się tłumaczyć z zaistniałej sytuacji. 
Goście powoli opuszczali posiadłość Dobrzańskich. 
Paulina siedziała wściekła w opustoszałym już salonie czekając jak ponownie pojawi się w nim Marek. Jednak z upływem czasu on się nie pojawiał, ale pojawiła się Helena. 
- Jak on mógł mnie tak potraktować? - zaczęła Febo. 
- Nie rozumiem? 
- Tyle przygotowań, tylu zaproszonych gości a on odwołuje wszystko. 
- Paulinko dziecko, ale ty chciałaś wyjść za naszego syna dla tych wszystkich ludzi? 
- To nie tak - próbowała się bronić. 
- Nie? A jak? - usłyszały obie głos Marka. 
- Chciałam tylko aby było jak należy a ty nagle wszystko odwołałeś - wysyczała mu prosto w twarz. 
- Wiesz kiedy byłoby jak należy, gdybyśmy byli jedynie w gronie najbliższych. Ale nie ty przecież musisz błyszczeć na salonach i być w centrum uwagi przez kolejne tygodnie. Nie liczysz się z nikim i niczym poza sobą i swoim bratem. Chociaż co do niego to miałbym pewne wątpliwości, czy i jego nie byłabyś w stanie utopić w łyżce wody jeśli nadarzyła by się taka możliwość. 
- Jak możesz mówić mi takie rzeczy? 
- Właśnie mogę, bo przez te lata będąc razem z tobą zdążyłem cię poznać - odparł i po chwili dodał - acha zablokowałem moje konto i już nie będziesz mogła z niego korzystać. 
- Przecież trzeba zapłacić za obsługę - mówiła.
- To zapłać ze swoich - odparł. 
Ta mając już dość tej wymiany zdań postanowiła opuścić dom Dobrzańskich. Zadzwoniła po taksówkę i niespełna półgodziny później jechała do domu, który dzieliła wraz z Markiem. Jednak nie zamierzała tam zostać dłużej niż to możliwe. Jeszcze w taksówce zadzwoniła do swojego brata Aleksa. wymieniła z nim kilka zdań i rozłączyła się. 
- Proszę chwilę poczekać - zwróciła się do kierowcy. 
Ten tylko skinął głową zgadzając się. 
- I jak ja mam spojrzeć teraz tym wszystkim w oczy - mówiła do brata. 
- Trzeba było mnie posłuchać i nie spraszać tych wszystkich ludzi - usłyszała od brata. 
- I nawet ty jesteś przeciwko mnie? 
- Nie jestem moja droga, ale tak samo jak i Marek wolę takie sprawy załatwiać w bardziej kameralnej atmosferze. A i nie ukrywajmy siostra jemu też zalazłaś mocno za skórę - widząc jej minę pospieszył z wyjaśnieniem - wiele razy widziałem jak go traktujesz, jak podnóżek, poniżałaś i ubliżałaś mu w obecności innych. Osobiście ja już dawno bym z tobą zerwał.  
Tymi słowami jedynie Aleks ją jeszcze bardziej rozzłościł. Postanowiła, że tę noc spędzi w domu brata, ale nie zamierza spędzić tu więcej czasu niż to możliwe. 

Wróciła wraz ze swoją rodziną do Rysiowa, zamknęła się w swoim pokoiku nie chcąc rozmawiać z kimkolwiek. Czuła się oszukana i zdradzona przez człowieka, który miał być jej mężem. 
Piotr jeszcze tego samego wieczoru przyjechał chcąc wyjaśnić, porozmawiać lecz nie było mu to dane. On nawet nie został wpuszczony przez bramkę. 
- Czego tu chcesz? - usłyszał. 
- A to nie twoja sprawa. 
- Owszem moja, bo Ulka jest dla mnie jak siostra. 
- Chciałem z nią porozmawiać, bez żadnych świadków - wysyczał. 
- Ona nie chce z tobą rozmawiać. Odjedź stąd póki jeszcze nie została wezwana policja, że zakłócasz spokój - Sosnowski wiedząc, że nic nie wskóra wsiadł w samochód i odjechał. 
Minęło kilka dni kiedy zdawało się, że Ula powoli zaczyna godzić się z tym co się wydarzyło. Zaczęła rozmawiać i nawet czasem uśmiechać się. Nadszedł jednak dzień, którego obawiał się Józef. 
- Siedział przy stole i czytał gazetę kiedy przysiadła obok niego najstarsza córka. 
- Tato chciałam porozmawiać - rzekła. Józef odłożył gazetę i spojrzał na Ulę z jakimś strachem w oczach. 
- Domyślam się o co chciałabyś mnie zapytać - odparł. 
- Czy ty wiedziałeś, że Piotr mnie zdradza? - Cieplak skinął głową potwierdzając. 
- Ale to nie tak córcia, że chciałem to przed tobą ukryć. Lecz nie umiałem ci tego powiedzieć, bo nie miałem żadnych dowodów na moje słowa. 
- Kiedy to odkryłeś? - dopytywała. 
- Gdy byłem na badaniach kontrolnych widziałem Piotra w objęciach - odpowiedział. 
- A Maciek? - dociekała. 
- Maciek dowiedział się ode mnie i to on wpadł na pomysł jak zdobyć dowody jego nie wierności. Przez kilka dni śledził go i robił zdjęcia, szczęście mu dopisało już pierwszego dnia. Kiedy pokazał mi zdjęcie okazało się, że to sama kobieta, z którą ja go widziałem. 
- Dziękuję tatusiu, że uchroniłeś mnie przed popełnieniem życiowego błędu - rzekła co zdziwiło nieco Cieplaka. 
- Nie jesteś na mnie zła? 
- Oczywiście, że nie. Myślę, że gdybyś mi powiedział w tym samym dniu kiedy to widziałeś Piotra mogłabym nie uwierzyć. Ale wiem, że chciałeś dla mnie jak najlepiej - odparła i ucałowała zmęczoną twarz swojego ojca. 
- Co teraz zamierzasz córcia? 
- Pomyślałam aby może wyjechać na jakiś czas aby móc odpocząć - wyjaśniła. 
- To świetny pomysł - poparł ją senior.   
- Ale jeszcze nie wiem, gdzie mogłabym jechać - dodała. 
Wreszcie postanowiła wyjechać na Mazury. W internecie  znalazła ciekawą ofertę wynajęcia pokoi prawie przy samym jeziorze Gołdap. Cisza i spokój to, to czego potrzebowała. 
Zabukowała termin miała być na miejscu za trzy dni. Początkowo planowała jechać pociągiem, lecz z pomocą przyszedł Maciek. 
- Co będziesz się tłukła pociągiem, ja cię zawiozę a kiedy będziesz wracać to dasz znać i przywiozę cię do domu. 
CDN... 

niedziela, 14 kwietnia 2024

CUDZY NARZECZONY część II

 Maciek tak jak obiecał zaczął swoje małe prywatne śledztwo. Przez kolejnych kilka dni obserwował doktorka i skrupulatnie dokumentował swoje obserwacje. Jeszcze pierwszego dnia poszczęściło mu się. 
- No panie doktorku nie jesteś tak ostrożny - pomyślał sam do siebie Szymczyk. Wyjął ze schowka aparat i zaczął pstrykać zdjęcia. 
Piotr wyszedł ze szpitala z jakąś młodą kobietą, a która z całą pewnością nie przypominała Ulę. I niby nic w tym specjalnego lecz już to, że oboje nie wyglądali na dwójkę zwykłych znajomych już zmienia fakt. Szli objęci jak para zakochanych, a Maciek to uchwycił pstrykając raz za razem. Następnego dnia doktorek był najwyraźniej umówiony z Ulką, bo już od samego południa siedział w Rysiowie. 
W pewnym momencie u Cieplaków zjawił się Maciek niby przypadkiem, a tak naprawdę miał w tym swój cel. 
- Ciekawe jak długo zamierzasz ją okłamywać? - wyszeptał do Sosnowskiego kiedy zostali sami.
- Nie rozumiem o czym mówisz - odparł udając zaskoczonego. 
- Ty dobrze...- zaczął lecz w tym momencie do pokoju weszła Ula. 
- O czym rozmawiacie? - zapytała.
- O niczym szczególnym kochanie - usłyszała w odpowiedzi. 
- Chciałem tylko dopytać czy już wszystko macie gotowe włącznie z samochodem, bo jeśli nie to ja mogę służyć pomocą - odparł sąsiad. 
- To bardzo miłe z twojej strony Maciuś - odparła i natychmiast zwróciła się do narzeczonego - kochanie może to być świetny pomysł. 
- No nie wiem. W końcu Maciek ma być naszym gościem i będzie chciał się napić - próbował jakoś wybrnąć Sosnowski. 
- Nie piję alkoholu, więc to dla mnie żaden problem - odparł Maciek. 
- W porządku zastanowimy się i damy ci odpowiedź - odparł Piotr. 
- Ok, w takim razie będę czekać - odparł i pożegnał się. Opuścił pokój Uli a następnie wszedł jeszcze do kuchni, gdzie siedział Józef wraz z Jaśkiem. 
- I co masz jakieś dowody? - dopytywał się młodszy z Cieplaków. 
- Mam i to sporo. Ale i też mam pomysł jak je pokazać Uli. Tylko potrzebuję do tego waszej pomocy - odparł. 
- Jesteś bardzo tajemniczy. Zdradzisz co masz w planach? - dopytywał senior Cieplak. 
- Otóż zacząłem od tego, że zaproponowałem im swój samochód jako środek transportu do w tym wyjątkowym dniu - zrobił w tym miejscu cudzysłów palcami i już miał kontynuować kiedy usłyszeli jak narzeczeni wychodzą z pokoju. 
- Widzę, że nie umiesz rozstać się z tym gościnnym domem - odezwał się Sosnowski z udawanym miłym głosem. 
- Masz rację, bardzo lubię tu przychodzić - odparł z mało szczerym uśmiechem Szymczyk. 
Ewidentnie ta dwójka mężczyzn nie przepadała za sobą, a dodatkowo fakt, że jeden z nich jest nieszczerym człowiekiem tylko potęgowało tę niechęć. 
- My wychodzimy - odezwała się Ula, ale wyglądała jakoś nieszczególnie, tak jakby posmutniała. 
- Ula wszystko w porządku? - dopytywał ją ojciec. 
- Tak tato - odparła, lecz ta trójka mężczyzn siedzących w kuchni nie do końca jej uwierzyli.

Faktem było, że po wyjściu Maćka z jej pokoju nastąpiła wymiana zdań między Ulą a Piotrem. 
- Piotr myślę, że to świetny pomysł z tym autem od Maćka. 
- Nie sądzę. 
- Dlaczego tak sądzisz? 
- Uważam, że tego całego Maćka jest zbyt wiele w naszym życiu - Ulka zrobiła wielkie oczy z niedowierzania i jednocześnie z niemym pytaniem - ja wiecznie słyszę Maciek to, Maciek tamto. Kiedy przyjeżdżam do ciebie on już tu jest albo więcej niż pewne, że zjawi się lada chwila - mówił. 
- Piotr, Maciek to mój najlepszy przyjaciel był ze mną w najtrudniejszych momentach mojego życia, ale i w tych kiedy były powody do radości. 
- Ula powinnaś wybrać albo ja albo on. 
- Nie masz prawa mnie stawiać przed takim wyborem - odparła. 
- Przepraszam kochanie ja nie chciałem sprawić ci przykrości, ale mam wrażenie jakby w tym naszym związku było nas troje - mówił. Lecz ta nie odezwała się ani słowem - Ula nie rozmawiajmy już o tym i chodźmy na jakiś spacer to pozwoli nam ochłonąć.
- Nie mam ochoty - odparła. 
- A co jeśli zgodzę się na propozycję Maćka - próbował jakoś wybrnąć. 
Uznał, że musi jakoś ją udobruchać i już planował jak mieć tego jej przyjaciela po swojej stronie. Domyślił się o czym tamten mówił. Prawdą też było, że swojej narzeczonej nie darzył jakimś szczególnym uczuciem. Jednak w małżeństwie z panną Cieplak widział dla siebie pewnego rodzaju korzyść. On nie miał żadnej rodziny, bo wychował się w sierocińcu. Nawet nie posiadał własnego mieszkania, gdyż był na początku swojej drogi jako lekarz, a co za tym szło nie zarabiał na tyle aby było go stać na własne. Dotychczas mieszkał w hotelu dla personelu medycznego, a po ślubie z Ulką mieli zamieszkać w Rysiowie. 

- No mów jaki masz plan - powrócił do rozmowy Jasiek kiedy ta dwójka już wyszła. 
- Otóż kiedy będę ich wiózł do urzędu poproszę cię - zwrócił się do młodego Cieplaka - abyś otworzył schowek a z niego niby to przypadkiem wypadną zdjęcia Piotra jak obściskuje się z inną. 
- No tak, ale mamy już zaproszonych kilka osób - zaniepokoił się starszy mężczyzna. 
- W takim razie trzeba ich odwołać, ale tak aby nie niepokoili Uli. 
- Ja się postaram to załatwić. W sumie to zaproszenia zostały jedynie wysłane do mojego brata i jego żony, bo to chrzestny Uli  oraz do Bogusi siostry mojej Magdy. Lecz z tego co mi wiadomo to ona nie przyjedzie, bo jednak podróż z Nowego Jorku kosztuje, a jej ostatnio nie wiedzie się najlepiej - rzekł Józef. 
- A znajomych, których Ula chciała zaprosić sam poinformuję o odwołanym ślubie - dodał Maciek - coś chyba jeszcze pana niepokoi - ni to zapytał ni to stwierdził Szymczyk. 
- Obawiam się, aby Ula nie miała do mnie pretensji, że wcześniej jej tego nie powiedziałem - wyjaśnił. 
- Spokojnie panie Józefie. I o tym pomyślałem. Po prostu udacie zaskoczonych, że niby tylko ja o tym wiedziałem - wyjaśnił. Obaj mężczyźni pokiwali jedynie ze zrozumieniem głowami. 

Dzień ślubu zbliżał się, a Maciek miał już wystarczająco dużo dowodów na niewierność Sosnowskiego. Udało się im odwołać tę niewielką garstkę zaproszonych gości ze strony Uli. Józef zadzwonił i nie wdając się specjalnie w szczegóły poinformował rodzinę, prosząc jednocześnie aby nie dzwonili do Uli w tej sprawie. Jednocześnie przepraszając za zaistniałą sytuację. 
Wreszcie nastał ten dzień. Dzień, który dla wszystkich innych jest dniem szczególnym i wyjątkowym. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ula z wielkim przejęciem szykowała się na tę wspaniałą uroczystość. Nie wynajmowali sali, nie mieli zbyt wielu gości więc uznali, że zorganizują przyjęcie w rodzinnym domu Uli. 
Było kilka minut po jedenastej kiedy to Maciek podjechał swoim przystrojonym samochodem pod bramę z numerem ósmym. Z auta wysiadł wystrojony Piotr i trzymając niewielki bukiet wszedł do domu, gdzie już na niego czekano. Na całe szczęście był to ślub cywilny więc obyło się bez błogosławieństwa, a co za tym idzie Józefowi ulżyło. 
Niespełna kilkanaście minut później wyruszyli w stronę Urzędu Stanu Cywilnego. Ulę nieco zaczęło niepokoić, to że jeszcze nie pojawili się goście. 
- Córcia nie martw się, na pewno przyjadą - uspakajał ją ojciec. 
- Oj Cieplak będziesz smażył się w piekle - pomyślał. 

Jechali już kilka minut, kiedy to przyjaciel Ulki postanowił wcielić swój plan w życie. 
- Jasiek możesz wyjąć mi ze schowka wodę? - młody Cieplak otworzył schowek a tam wypadły zdjęcia. 
- A co to za fotki? - udał zaskoczonego chłopak i po chwili kontynuował - przecież to nasz pan młody, ale to nie ty tam jesteś siostra. Spójrz - i podał plik zdjęć siostrze. Ta przez krótką chwilę przyglądała się temu co tam było. 
- Ula to nie tak - próbował nieudolnie coś tłumaczyć Piotr. 
- A niby jak co? Zdradzałeś mnie - mówiła ze łzami w oczach Cieplak. 
- Maciek zawracamy, proszę cię abyś mnie odwiózł do domu.
- Ula skarbie nie rób scen. To jest zapewne fotomontaż - wciąż nie odpuszczał Sosnowski. 
- Chłopie nie pogrążaj się jeszcze bardziej. Mam na to również świadków - wysyczał przez zęby Szymczyk i zwrócił się do Uli - wiesz chyba i tak musimy podjechać do urzędu, bo trzeba odwołać ceremonię. 
- Masz rację. Jedźmy - odparła. 
Piotr cały czas próbował przekonać swoją już byłą narzeczoną, że to nic nie znaczący incydent. Lecz  Maciek miał jeszcze jednego asa w rękawie, tak na wszelki wypadek, gdyby jakimś cudem udało się doktorkowi nakłonić na ten ślub. Wysiedli całą czwórką z auta i tuż przed wejściem do urzędu czekała na nich kochanka Piotra. 
- Ula przedstawiam ci panią Małgorzatę Ober kochankę Piotra - rzekł bez ogródek Maciek. 
- A to jest pani Urszula Cieplak już niestety była narzeczona Piotra. 
- Ale jak to narzeczona? Piotr możesz mi to jakoś wyjaśnić, przecież spodziewamy się dziecka - mówiła piskliwym głosem kobieta. 
Tego już było dla Uli zbyt wiele. Zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy i wraz z bukietem rzuciła w stronę Piotra. 
- To koniec. Nie chcę cię znać, ani pamiętać. Zniknij z mojego życia - mówiła przez łzy. Po czym obróciła się i weszła do środka aby odwołać wszystko. 
CDN...
 

niedziela, 7 kwietnia 2024

CUDZY NARZECZONY część I

Siedziała we własnym, małym pokoiku a jej twarz była mokra od łez. 
- Dlaczego? - wciąż to jedno słowo pobrzmiewało w jej głowie. 
Niespełna dobę temu dowiedziała się, że człowiek, którego kochała okazał się podłym, zakłamanym draniem.

Poznali się prawie rok temu, kiedy przyjechała wraz z ojcem na badania. Piotr tego dnia zastępował lekarza prowadzącego Józefa Cieplaka. Wydawał się być miłym, młodym, pełnym empatii człowiekiem, który swój zawód wykonuje z wielką pasją. 
- Może się pani ze mną umówi na kawę? - zaproponował nieśmiało, kiedy Ula miała już opuszczać gabinet wraz z ojcem. 
- Przykro mi panie doktorze, ale nie mam czasu - odparła i wyszła. 
Jednak ten nie dawał za wygraną, usilnie próbował się z panną Cieplak umówić.
- No dobrze umówię się z panem - odparła, gdy ten kolejny raz zamęczał ją swoimi telefonami. 
I tak zaczęli się spotykać. Początkowo wszystko wydawało się być pięknym snem. Spotykali się niemalże codziennie Piotr zdawał się nie widzieć świata poza swoją wybranką. Były prezenty, którymi ją obsypywał. 
- Piotr proszę cię, nie musisz mi co i rusz kupować nowych prezentów - starała się protestować, lecz daremne były jej próby.
- Kocham cię, więc pozwól mi na sprawianie ci przyjemności.
- Piotr, ale to są bardzo drogie prezenty. A ja ich nie potrzebuję. Wystarczy mi twoja obecność - mówiła. 
- Ale ja jestem, a to tylko taki mały dodatek - tłumaczył, a ona nie miała siły na kolejne utarczki słowne ze swoim chłopakiem. 
Oprócz prezentów były również wspólne wycieczki. Podczas jednej z takich wycieczek stało się coś czego Ula kompletnie się nie spodziewała. Siedzieli w jednej z restauracji kiedy to Piotr nagle runął przed nią na kolana i zaczął mówić. 
- Ula kocham cię nad życie. Jesteś moim promykiem i dlatego klęczę teraz tu przed tobą i proszę abyś została moją żoną - ta przez kilka sekund siedziała jakby połknęła język. 
- Zgadzam się - odparła w końcu - zostanę twoją żoną. 
Wrócili do rodzinnego domu Uli z radosną nowiną. Jednak nie ucieszyło to seniora Cieplaka. Lecz robiąc dobrą minę udawał, że cieszy się. 
- Tato czy coś się stało? - dopytywała go córka, kiedy Piotr wrócił do Warszawy. 
- I tak i nie córciu - odparł.
- Proszę cię powiedz o co chodzi. Czyżbyś nie cieszył się...- drążyła temat. 
- Cieszę się, oczywiście, że się cieszę - mówił. 
- Więc o co chodzi - nie odpuszczała. Józef zastanawiał się przez krótką chwilę co powinien zrobić. Doskonale wiedział, że to co wie bardzo mocno ją zaboli. 
- Po prostu zrozumiałem, że już nie będziesz moją małą córeczką - skłamał. 
- Będę smażyć się w piekle - pomyślał. 
- Przecież ja nigdzie się nie wybieram. Myślę, że po ślubie moglibyśmy zamieszkać razem z tobą i dzieciakami - rzekła. 
- Powiedziałeś jej? - dopytywał szeptem Jasiek następnego dnia rano przed pójściem do szkoły. 
- Nie miałem sumienia. Ona wyglądała na taką szczęśliwą - odparł mu ojciec. 
- Tato, ale ona powinna wiedzieć, że ten jej doktorek nie jest taki idealny - przekonywał Jasiek.
- Może sama dowie się w jakiś inny sposób - mówił Cieplak. Jasiek tylko pokręcił głową i dodał.
- Przecież to jest bezsensu. Tak czy tak ona i tak będzie cierpieć. A jeśli jeszcze dowie się o tym, że myśmy wiedzieli i nie powiedzieli, będzie jeszcze bardziej cierpieć. 
Tę ich  wymianę zdań przerwała najmłodsza z rodziny Cieplaków dopominając się zrobienia jej śniadania.
- Co dzisiaj masz w planach córcia? - zapytał Józef kiedy zostali sami, bo młodsze rodzeństwo Uli zdążyło wyjść już do szkoły. 
- Planowałam jechać do Warszawy w sprawie pracy, a popołudniu umówiona jestem z Piotrem - odparła zgodnie z prawdą. 
- To może Maciek mógłby pojechać razem z tobą? 
- Wiesz tatko to nie taki zły pomysł...- mówiła, gdy ktoś jej przerwał. 
- Jaki pomysł? - odwróciła się w stronę dochodzącego głosu i uśmiechnęła się. 
- Właśnie o tobie Maciuś rozmawialiśmy z tatą. Mam do ciebie prośbę, nie zawiózłbyś mnie do Warszawy? 
- Jasne, że mogę. A nawet to się dobrze składa, bo moja mama od kilku dni wierci mi dziurę w brzuchu abym pojechał i zrobił większe zakupy. To za ile chcesz jechać? 
- Myślę, że do godziny czasu będę gotowa. 
Czas płynął swoim rytmem a Ula wraz ze swoim narzeczonym planowali swój ślub. Począwszy od ustalenia daty po wynajem sali, zamówienie zaproszeń. Listę gości mieli już ustaloną kilka dni po zaręczynach. Józef wciąż milczał sądząc, że nie chce wtrącać się w życie córki. Chociaż w obecnej sytuacji może warto było tak właśnie postąpić. Przy Uli i Piotrze starał się robić dobrą minę. Lecz kiedy tylko zostawał sam martwił się tym, jednocześnie biczował sam siebie w myślach, że zwleka z powiedzeniem jej prawdy o Piotrze. 
- Panie Józefie czy wszystko jest w porządku? - dopytywał pewnego razu Maciek, który przyszedł do Cieplaków.
- A no widzisz Maćku mając dzieci zawsze ma się powody do zmartwień - odparł.
- Coś z Jaśkiem? - nie odpuszczał Szymczyk. 
- Z Jaśkiem wszystko jest w porządku. Uczy się, przygotowuje do matury a nawet myśli o studiach. 
- To o co chodzi? Może mógłbym jakoś pomóc? - drążył Maciek. 
- Tu chyba nie da się w żaden sposób mi pomóc - odparł Józef a Maciek spojrzał pytająco na sąsiada. 
- Chodzi o Ulę a raczej o tego jej narzeczonego.
- A co z nimi - pytał młodszy mężczyzna czując, że tego drugiego coś męczy. 
- Na kilka dni przed tym jak Piotr oświadczył się Uli byłem na badaniach w klinice. Tego też dnia widziałem go z inną kobietą. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że obejmowali się jak dwoje zakochanych ludzi. 
- To podła gnida - wycedził przez zęby Maciek i zaraz dopytał - co na to Ula? 
- I tu jest problem, bo jeszcze jej nie powiedziałem. Obawiam się, że może źle to przyjąć - wyjaśnił mu starszy mężczyzna. 
- Chyba mam pewien pomysł. Proszę aby nie mówił jej pan o niczym. 
- Co to za pomysł? - zaciekawił się Cieplak. 
- Otóż przez najbliższe kilka dni poobserwuję tego doktorka i spróbuję zdobyć dowody jego niewierności. Wówczas powiemy o wszystkim Uli mając dowody. Zdemaskujemy drania. 
CDN...