sobota, 26 sierpnia 2017

NIGDY...częśćXXIV

Ich życie przystopowało. Odbyła się druga rozprawa, na której usłyszeli wyrok. Wyrok, który usłyszeli a mianowicie łącznie dwadzieścia lat pozwolił im odetchnąć. Wyraźnie widać było iż Ula poczuła wielką ulgę. Wiedziała, że teraz już będzie lepiej. Nareszcie będzie mogła być szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa u boku Marka. Miała wrażenie jakby ktoś zdjął z jej pleców olbrzymi ciężar.
W jakimś sensie pogodziła się z tym, że oboje jej rodzice nie żyją. Swoje życie teraz mogła dzielić między rodzeństwo, Marka i przyjaciół, a także firmę.
Od dnia kiedy wróciła do kraju nad Wisłą zrozumiała co mogła bezpowrotnie stracić. Lecz najlepiej wspomina dzień kiedy rodzice Marka przyjęli ją z otwartymi ramionami. Tego obawiała się najbardziej. Bała się jak oni zareagują na to iż to ona jest z nim a nie Paulina. Przecież zwłaszcza Helena poza Pauliną nie chciała widzieć żadnej kobiety u boku swego jedynaka.
Pewnego dnia do biura Marka przyszła Helena.
- Witaj synku - przywitała się po wejściu
- Witaj mamo. Co cię do mnie sprowadza. Coś się stało? Coś z tatą? - mówił
- Nie wszystko w porządku. Byłam w pobliżu i postanowiłam wpaść i osobiście was zaprosić wraz z dzieciakami w sobotę do nas na obiad. Będzie również Aleks i Paulinka. Ona ma dla nas wszystkich niespodziankę - rzekła Dobrzańska
- Nie ma najmniejszego problemu, przyjedziemy, na którą mamy być - odparł
- Na czternastą - odpowiedziała
- Dobrze będziemy - zapewnił swą rodzicielkę po czym pożegnali się. Helena opuściła siedzibę Febo&Dobrzański i udała się w sobie znanym kierunku.  Marek spojrzał na zegarek i uznając iż pora już na lunch. 
Poszedł po Ulkę i udali się do "Książęcej", podczas lunchu opowiedział jej o wizycie Heleny i jej zaproszeniu.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że zgodziłem się - zapytał narzeczoną
- Oczywiście, że się nie gniewam. Dawno nie byliśmy u twoich rodziców, a i dzieciaki za nimi się stęskniły. A i bardzo lubię twoich rodziców - odparła
- Oni ciebie również polubili - powiedział z uśmiechem na twarzy
W pewnym momencie Marek zauważył, że Ula gdzieś uciekła myślami. Niby była niby nie.
- Królestwo za twoje myśli - rzekł Marek czym spowodował iż kobieta się ocknęła
- Przepraszam, co mówiłeś, zamyśliłam  się - odparła
- Pytam o czym tak rozmyślasz - odpowiedział
- A tak o wszystkim. Ale szczególnie o nas i o tym jak w ciągu tego czasu. To znaczy od dnia jak cię poznałam zmieniło się nasze życie. Ty wieczny Piotruś Pan potrafiłeś się zmienić i nawet pokochać taką zwyczajną dziewczynę. Rozpadł się twój kilkuletni związek. Ja zwykła dziewczyna z Rysiowa musiała przejść przez piekło na ziemi aby móc zrozumieć co jest w życiu najważniejsze. Oboje musieliśmy wiele wycierpieć aby teraz być szczęśliwym. POKOCHAŁAM cię całym sercem już pierwszego dnia jak cię ujrzałam. Wówczas sądziłam, że ta miłość nigdy się nie spełni.
Ale teraz jestem bardzo szczęśliwa Marek. Bo mam ciebie i bardzo mocno cię  KOCHAM  -  rzekła i przytuliła się do niego
 - Ja również jestem bardzo szczęśliwy Ula. I nigdy nie pozwolę abyś znów cierpiała. I też bardzo mocno cię KOCHAM - odparł i ucałował ją najczulej jak tylko potrafił.
Tak jak Paulina miała niespodziankę dla nich wszystkich, tak Helena miała coś dla Uli i Marka.
W sobotę przed godziną czternastą pod posesję Dobrzańskich niemalże  jednocześnie podjechał Aleks swym Bentleyem Continentalem oraz Marek z Ulą i dzieciakami w Audi a5. Chwilę później podjechał Dodge Durango, z którego wysiadła Paulina w towarzystwie pewnego przystojnego mężczyzny.
W tym czasie w drzwiach pojawili się Dobrzańscy zapraszając wszystkich do środka. Po przywitaniu Paulina przedstawiła im swego towarzysza.
- Moi drodzy przedstawiam wam mojego narzeczonego Daniel Orzycki a to kochanie Helena i Krzysztof Dobrzańscy moi i Aleksa przybrani rodzice, to ich syn Marek i jego narzeczona Urszula Cieplak oraz jej rodzeństwo Beatka i Jan.
Na słowo narzeczony na początku zapanowała grobowa cisza, tak jakby wszyscy zgromadzeni zastanawiali się czy oby dobrze usłyszeli. Po chwili pierwsza z gratulacjami odezwała się Ula, a po niej pozostali gratulowali tej dwójce. Najbardziej wzruszona była Helena. Paulina była dla niej jak córka. Ona już myślała, że po rozstaniu Marka z Pauliną jej przybrane dzieci nie będą chciały mieć z nimi żadnego kontaktu. A tu proszę, taka miła niespodzianka.
Gdy tylko wszyscy zasiedli do stołu do Marka odezwał się Aleks
- No widzę, że zmieniłeś samochód. Co to Lexus znudził ci się?
- Nie, nie znudził ale podarowałem go Jaśkowi a sam kupiłem inny. Chłopak musi czymś dojeżdżać do pracy i na uczelnię - odparł
Krzysztof siedział przy stole i nie mógł się nadziwić, temu co widzi, tych dwoje potrafi ze sobą rozmawiać spokojnie. W końcu sam zabrał głos
- Moi kochani, już myślałem, że nie doczekam chwili gdy wy dwaj będziecie potrafili tak rozmawiać. A przy stole zasiądziemy wszyscy razem i będziemy się cieszyć, i nie będzie żadnych nie porozumień. Teraz jestem spokojny o was i o przyszłość firmy - mówił pełen wzruszenia. On sam nie pamiętał kiedy tak było. 
Po skończonym obiedzie Krzysztof wraz z Aleksem i Markiem udali się do gabinetu seniora  aby móc porozmawiać o firmie i napić się po szklaneczce Whisky. Zapraszając również Daniela. Natomiast panie przy lampce wina siedziały w salonie i również rozmawiały. 
- Tak bardzo się cieszę Paulinko, że jesteś szczęśliwa - mówiła Helena
- Masz rację, jestem bardzo szczęśliwa. Teraz już wiem co miał na myśli Marek. Mówił wówczas, że to wspaniałe uczucie. Jestem teraz pewna iż tego nie było między mną a Markiem - mówiła
- A kiedy planujecie ślub - pytała Ula. Od jej powrotu do kraju z Pauliną dogadywały się całkiem nieźle. Obie panie wyjaśniły sobie wszystko i teraz potrafiły ze sobą rozmawiać. Można by pokusić się o stwierdzenie, że jest między nimi pewien rodzaj przyjaźni.
- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Ale myślę, że nie wcześniej jak po pokazie wiosna-lato - odparła panna Febo
Wiecie co, moje kochane cieszy mnie wasze szczęście ale martwię się o Aleksa. Już nie długo ślub Uli i Marka, ty Paulinko też znalazłaś miłość tylko on taki sam - mówiła Helena, nie wiedząc, że słyszy to sam Aleks oraz pozostała trójka mężczyzn
- Już nie jestem sam. Też znalazłem swoją miłość. Ale zanim ona będzie tu z nami, to musimy poczekać do końca roku - rzekł i spojrzał na Ulę puszczając jej oczko. Ona już wiedziała o kogo chodzi. 
- Tak się cieszę Aleks - powiedziała Helena
- A może nam zdradzisz chociaż jak nazywa się twa wybranka - prosił senior
- To żadna tajemnica, to Julia Sławińska. Na razie mieszka w Londynie, bo do końca roku ma tam pracę - rzekł Aleks.
Gdy ponownie wszyscy zasiedli do stołu popijając kawę i zajadając się ciastem do Uli i Marka zwróciła się Helena
- Ula, Marek mam coś dla was. Spójrzcie znalazłam salę na wasz ślub - podała im foldery ze zdjęciami sali
- A to gdzie ta sala - dopytywał Marek
- To kochani "Hotel Książę Poniatowski" w Łazach raptem dziesięć kilometrów od Warszawy. Położony w pięknej malowniczej okolicy i jest otoczony lasem - mówiła Helena
- Bardzo piękne to miejsce, ale na pewno bardzo drogo tam jest - odezwała się Ula
- Uleńko, dziecko tym to się w ogóle nie przejmuj, to jest nasz wkład w ten ślub - odezwał się Krzysztof
Reszta popołudnia minęła również w spaniałej atmosferze. Marek wraz z Ulą i jej rodzeństwem zostali na noc u jego rodziców. Natomiast Aleks oraz Paulina wraz z narzeczonym dom Dobrzańskich opuścili przed dwudziestą pierwszą.  
Podczas drogi powrotnej Daniel nie odezwał się do Pauliny ani razu. Był dziwnie milczący. Co bardzo zaniepokoiło kobietę
- Daniel co się stało, czemu nic nie mówisz? -pytała
Lecz nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Co raz bardziej zaczęła się niepokoić. 
CDN...

sobota, 19 sierpnia 2017

NIGDY...częśćXXIII

Po tygodniu do pracy wrócił Aleks. Był jakiś dziwny, znów na wszystkich burczał, czepiał się o wszystko i wszystkich. Dostało się nawet Ani w recepcji bo podała mu zły klucz. Nie szło z nim wytrzymać. 
 
- Widziałaś chyba wrócił stary Aleks. Ten urlop źle na niego wpłynął - mówił Marek do Uli gdy znów było słychać jak Aleks wrzeszczał, tym razem na Dorotę
- Tak, zauważyłam iż jest jakiś nie swój - odparła
- No i ino patrzeć jak zacznie znowu knuć - mówił
- Może nie. Musiało coś się wydarzyć podczas tego urlopu. Wiesz co, pójdę do niego i spróbuję się czegoś dowiedzieć - powiedziała i pożegnała się z narzeczonym przed swoim gabinetem. Następnie udała się do dyrektora finansowego.
Będąc już pod jego gabinetem usłyszała jak ten krzyczy na kogoś. Doszła do biurka jego sekretarki i szepnęła
- Co tam się dzieje?
- Od kilku minut jest u niego Adam, a wcześniej to i mnie się oberwało - odparła Dorota - kazał aby mu nie przeszkadzać - dodała widząc iż Ula zamierza tam wejść.
Ula długo nie myśląc doszła do drzwi i nie pukając weszła do jego gabinetu i krzyknęła, co było do niej nie podobne. Aleks stał jak osłupiały również Adam, który widział dla siebie szansę opuszczenia biura.
- Adam stój - rzekła
- Aleks, co tu się dzieje do cholery. Słychać cię u Władka na dole - mówiła - jak urlop - dodała
- Nic się nie stało. Tylko ten matoł miał tydzień aby mi przygotować raport. I co wracam a raportu nie mam. A co do urlopu to się pomyliłaś moja droga pani wice - powiedział z ironią w głosie
- Dobrze wiesz, że Adama również nie było. Miał pilne sprawy rodzinne, a ten raport leży na moim biurku od dwóch dni. Wystarczyło zapytać. A co do reszty to możesz mówić jaśniej - powiedziała do Febo a Adamowi dała znać aby zostawił ich samych
Febo usiadł na swoim fotelu tak jakby chciał się odgrodzić od wszystkich. A biurko miało mu w tym pomóc.  
- Powiesz mi w końcu co się stało. Bo jak mniemam to poleciałeś na ten urlop do Julii - ni to zapytała ni to stwierdziła
Ten tylko skinął głową potwierdzając jej przypuszczenia.
- I? - nie ustępowała
- I nic. Ona mnie nie chce - powiedział po chwili namysłu
- Jak to. A rozmawiałeś z nią - dopytywała
- Tak i niby wszystko było w porządku. Lecz gdy poprosiłem aby wróciła razem ze mną do Polski, to powiedziała..że nie może bo praca - rzekł - a przecież mogłaby pracować F&D - dodał
- Rany Aleks, jakbym nie wiedziała to uznała bym, że jesteś rodzonym bratem Marka - mówiła z uśmiechem na twarzy i kręcąc głową
Ten spojrzał na Cieplak nie rozumiejąc jej wypowiedzi.
- Tak jak on, jesteś w gorącej wodzie kąpany - wyjaśniła widząc jego minę - przecież ona ma tam pracę i jakieś zobowiązania wobec swojego pracodawcy i nie może od tak jej porzucić bo ty tak chcesz- dodała
- No tak zapomniałem, że pani wiceprezes wszystko wie najlepiej - rzekł ironicznie
- Mylisz się, nie nie wiem wszystkiego. Tylko myślę racjonalnie - odparła i wyszła od niego. On został sam ze sobą i z tym co mu Ula powiedziała. I im bardziej nad tym myślał co od niej usłyszał dochodził do wniosku iż ta niby wszechwiedząca panna Cieplak miała rację.
- No to panie Febo nie popisałeś się. Jesteś kretynem i idiotą w jednej osobie. Przecież ona nie może tam wszystkiego od tak zostawić bo ty tak chcesz. Powiedziała, że cię kocha. Ale ze względu na pracę teraz nie może. A ty co wielka obraza. Nie ma co ty to potrafisz - biczował się w myślach. Postanowił do niej zadzwonić z przeprosinami. I że będzie ją błagał aby mu wybaczyła i pozwoliła do siebie przyjechać na weekend.
Wyszedł do sekretariatu aby powiedzieć Dorocie aby nikogo do niego nie wpuszczała i nie łączyła przez najbliższą godzinę. Nie chciał tracić czasu musiał z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Ula wróciła do swego biura wzięła ten nieszczęsny raport oraz torebkę. Raport zostawiła u swej asystentki i poleciła aby ta zaniosła go do dyrektora finansowego. Nie miała ani ochoty ani siły aby widzieć się z Febo. Po czym weszła do biura swego ukochanego.
- Ula, kochanie co się stało - pytał Marek widząc Ulę
- Nic takiego, po prostu Aleks... - mówiła, ale Marek nie dał jej skończyć
- Co ci zrobił. Jak go dorwę, co on sobie myśli... - zaczął mówić Marek. Miał zamiar iść  do Febo i się z nim rozmówić
- Marek zostaw. To bez sensu - mówiła - chodźmy lepiej coś zjeść i pospacerować - dodała
- No dobrze, jak chcesz - odparł i mocnej przytulił do siebie
Postanowili pójść na ich ulubione zapiekanki i do parku pospacerować. Po jakimś czasie usiedli na swej ulubionej ławce w pobliżu stawu. W końcu mieli chwilę dla siebie tego dnia i mogli również pomyśleć o ślubie. Czas naglił a oni prócz tego, że załatwili u Pshemko uszycie im strojów. To nie mieli nic poza tym.
- Marek jeśli mamy się pobrać w czasie świąt to powinniśmy udać się do kościoła i ustalić termin - powiedziała Ula 
- Masz rację kochanie. Wiesz możemy nawet teraz jechać. Ja nie mam nic pilnego zadzwonię tylko do Sebastiana aby mnie zastąpił i możemy jechać - odparł
Ula również nie miała nic pilnego i tak jak Marek ona zadzwoniła tylko do swojej asystentki informując ją iż już dziś do pracy nie wróci. Po wykonaniu przez oboje telefonów do właściwych osób udali się do najbliższego kościoła jaki znajdował się w pobliżu ich zamieszkania. A bynajmniej tak myślała Ula. Jakież było jej zaskoczenie gdy Marek wybrał kierunek Rysiów.
- Ale my mieliśmy jechać do kościoła - mówiła Ula
- No i jedziemy. Kochanie chyba nie sądzisz aby nasz ślub miałby odbyć się w jakimś Warszawskim kościele - rzekł Marek
- Jesteś kochany. Zawsze marzyłam aby móc wziąć ślub tam gdzie moi rodzice - mówiła a po jej policzkach popłynęły łzy. Lecz tym razem to były łzy szczęścia pomieszane ze smutkiem iż jej rodzice tego nie doczekali.
Po dotarciu na miejsce, udali się do kancelarii kościelnej. Tam zastali księdza, któremu wyjaśnili cel swej wizyty
- Tak się cieszę kochani. Z terminem nie będzie żadnego problemu - powiedział ksiądz zapisując w księdze ich imiona i nazwiska oraz informując o terminie wyjścia zapowiedzi. Marek opłacił wszystko i już mogli wracać do Warszawy. 
- Marek a możesz jeszcze podjechać na cmentarz - poprosiła Ula
- Oczywiście skarbie, nie ma żadnego problemu - odpowiedział i skierował się w stronę cmentarza
Będąc już na miejscu zakupili dwa znicze oraz dwie donice z żółtymi chryzantemami i udali na grób państwa Cieplak. Uprzątnęli nagrobek, zapalili znicze i zmówili modlitwę za dusze zmarłych. Po czym Marek udał się do samochodu a Ula tak jak i poprzednimi razami jeszcze została aby przeprowadzić z rodzicami rozmowę. Co raczej było monologiem
- Witajcie kochani. Dawno mnie nie było u was, ale mieliśmy dużo pracy. Dziś Marek zrobił mi wielką niespodziankę. Jak wiecie zaręczyliśmy się i dziś byliśmy ustalić datę ślubu. A Marek przywiózł nas do naszego rysiowskiego kościółka. Twierdzi, że jeśli mamy brać ślub to tylko tu. Jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Tylko z nim mogę iść przez życie.
Skończyła swój monolog, podniosła się z ławeczki i udała w stronę wyjścia. Lecz coś się jednak zmieniło. Ula po raz pierwszy wychodziła z cmentarza nie płacząc. Owszem było widać na jej twarzy smutek lecz nie było łez. No cóż przecież z takiego miejsca nikt nie wychodzi tryskając humorem. 
Nawet Marek zauważył iż od jakiegoś czasu Ula częściej się uśmiecha. Noce też są spokojniejsze częściej przesypiają je. Przestała uciekać i zamykać się w łazience. Zazwyczaj jak ma gorsze chwile to mówi o tym jemu. A jego to cieszy wiedząc, że ona zaczyna mu coraz bardziej ufać. On nigdy w takich chwilach nie odmawia jej wsparcia. Czasami wystarczy jej aby on ją tylko przytulił innym razem rozmawiają. 
W czasie powrotu do Warszawy mieli odebrać Beatkę od seniorów więc była sposobność aby również im powiedzieć o ich planach. Będąc już u rodziców poinformowali ich o terminie ślubu.
Oboje Dobrzańscy ucieszyli się z tej wiadomości.
- Mamo mamy do ciebie prośbę w związku z wynajęciem sali. Możesz nam pomóc? - pytał Marek
- Oczywiście kochani, że wam pomogę. Ale oprócz daty musicie mi powiedzieć na ile osób - odparła Helena
- Dobrze jeszcze dziś wieczorem damy ci znać ile będzie osób - odparł junior
CDN...

sobota, 12 sierpnia 2017

NIGDY...częśćXXII

Po niespełna trzydziestu minutach w mieszkaniu Marka i Uli pojawił się Sebastian Olszański. Po tym jak zobaczył zapłakaną Violę przestraszył się. Czy oby coś złego się nie stało.
- Violuś co się dzieje. Czemu nie wróciłaś po pracy do domu. Martwiłem się - mówił zaniepokojony Sebastian
- Sebulku nie wiem jak mam ci to powiedzieć - mówiła
- Viola, proszę powiedz co się dzieje - namawiał ją Sebastian
- Ja...jestem w ciąży - powiedziała i jeszcze bardziej zalała się łzami
Sebastian popatrzył na swą ukochaną po czym przytulił ją do siebie i rzekł
- Viola to wspaniała wiadomość
Ona popatrzyła na niego i była wręcz zaskoczona jego reakcją, obawiała się jego reakcji. Okazało się, że nie potrzebnie.
- Nie jesteś zły - pytała
- O co mam być zły. Przecież się kochamy. Więc wcześniej czy później zostalibyśmy rodzicami - odparł
Marek wraz z Ulą udali się do kuchni aby tych dwoje mogło ze sobą porozmawiać. Aby Viola mogła mu wyjaśnić co jest powodem jej dziwnego zachowania. Gdy tylko przyszli państwo Olszańscy wszystko sobie wyjaśnili. A sam Sebastian nie omieszkał powiedzieć o tym Markowi i Uli. Obydwoje im pogratulowali i poprosili aby zostali na kolacji. Niby wszystko było w jak najlepszym porządku ale jednak. Ula znów na twarz przybrała maskę niby się uśmiechała, niby cieszyła szczęściem przyjaciół lecz coś było nie tak. Marek bardzo szybko zorientował się, że coś jest nie tak.
Nie chciał poruszać tematu przy przyjaciołach. Domyślał się co jest tego powodem. Postanowił porozmawiać z narzeczoną po wyjściu Sebastiana i Violi.
Po pożegnaniu przyjaciół nie czekał tylko od razu chciał z nią porozmawiać
- Ula co się dzieje? - zapytał, łapiąc ją za rękę w momencie gdy miała wejść do łazienki. On wiedział, że zawsze w takich chwilach zamykała się w łazience i płakała. Nie mógł a nawet nie chciał pozwolić jej na to i tym razem. 
- Nic się nie dzieje. Chciałam iść pod prysznic, zmęczona jestem - odparła nie patrząc na niego. Nie chciała aby zobaczył w jej oczach smutek, żal i łzy.
- Skarbie spójrz na mnie. Proszę - mówił łagodnie wiedząc, że tylko tak ona przed nim nie ucieknie. Ale z jej strony nie było żadnej reakcji, no może poza słoną cieczą na jej policzkach. Ujął jej twarz we własne dłonie i delikatnie uniósł do góry, tak aby na niego spojrzała. Kciukiem starł łzy z jej twarzy
- Bardzo cię proszę nie zamykaj się w sobie. Nie uciekaj przede mną. Powiedz mi co się dzieje. Jestem tu z tobą i tak będzie zawsze - mówił
- Ja na ciebie nie zasługuję - mówiła przez łzy
- Ula o czym ty mówisz - pytał, nie rozumiejąc co ona ma na myśli
- Gdybym ci wcześniej uwierzyła i wybaczyła, gdybym nie wyjechała z Piotrem, teraz nasze dziecko by żyło. Marek ono zginęło z mojej winy - mówiła zalewając się łzami
I tych gdyby było jeszcze wiele ale Marek przerwał jej tą wyliczankę
- Kochanie przestań z tym gdyby. Temu co się stało z naszym dzieckiem winny jest tylko i wyłącznie Sosnowski. Przecież ty byś celowo nie skrzywdziła tego dziecka. To on cię pobił - mówił tuląc ją do siebie i próbując ją uspokoić. 
- Ale to tak strasznie boli - mówiła przez łzy
- Proszę przestań się obwiniać. Nikt o nic nie ma do ciebie żalu. A ja zwłaszcza - mówił - Pamiętaj KOCHAM cię od dawna i tak zostanie. Obiecuję ci, że to się nie zmieni
- Ale... - chciała coś jeszcze powiedzieć ale nie dał jej 
- Nie ma żadnego ale. Zobaczysz jeszcze będziemy rodzicami, a ty będziesz najlepszą mamą. Ja to wiem - mówił
W takich razach on przeklinał dzień tego cholernego pokazu na, który nie przyjechał. Wyzywał się od najgorszych, biczował się za to co ją spotkało ze strony doktorka. 
- Dałbym wiele aby cofnąć czas i pokazać się na tych pokazie. Gdybym tam był nie pozwoliłbym jej wyjechać z tym padalcem. On jest najgorszym co mogło ją spotkać ale ja nie jestem lepszy. To ja ją na to cierpienie skazałem. Ale teraz już koniec z jej cierpieniem. Zrobię wszystko aby było jak najlepiej.
W końcu Ula zaczęła się uspakajać. Jak zawsze w ramionach Marka czuła się najlepiej. On po raz kolejny od jej powrotu do kraju, dał jej dowód jak bardzo ją kocha. Od samego początku jak mu zawierzyła on nigdy jej nie zawiódł. Był przy niej zawsze, nie pozwolił jej aby czuła się winna. Zawsze jej powtarza jak bardzo ją kocha i jest dla niego najważniejsza. Czasem miała wrażenie, że on jest jak barometr, który wyczuwa jej nastrój na odległość. Był przy niej zawsze gdy tego potrzebowała. Nigdy nie dał jej odczuć aby miał do niej pretensje o cokolwiek. W takich chwilach często porównywała Marka z Sosnowskim 
- Marek jest taki czuły, dobry, troszczy się o mnie i moje rodzeństwo, jest taki kochany. Przy nim czuję się tak bezpieczna. A Piotr to podła gnida, przy której nigdy nie czułam się tak jak teraz będąc z Markiem. Cieplak przestań ich wiecznie porównywać. Zapomnij o tym draniu i zacznij żyć tu i teraz. Masz swojego Marka, rodzeństwo, rodziców Marka i przyjaciół - wyrzucała sobie w takich razach.
Siedzieli jeszcze przez jakiś czas na kanapie próbując oglądać jakiś film. Każde rozmyślało o tym jak wyglądało ich życie do tej pory. Rozmyślali o sobie, o sobie nawzajem i swej dalszej przyszłości. Uwielbiali tak siedzieć w całkowitej ciszy. To im nie przeszkadzało, liczyło się tylko że są w takich chwilach razem. Nagle tą ciszę przerwał Marek
- Ula, a co myślisz o drugim dniu świąt - pytał 
- O drugim dniu świąt? - mówiła nie rozumiejąc od razu sensu jego słów
- No o dacie naszego ślubu. Jesteśmy już po pokazie, jedna rozprawa za nami druga za kilka dni - mówił do narzeczonej z roziskrzonym wzrokiem
- Aż tak ci śpieszno? - mówiła udając obojętność. Chociaż i ona bardzo tego pragnęła 
- A na co mam czekać. Czekałem już chyba wystarczająco długo. Nie uważasz - mówił, robiąc przy tym minę małego chłopca. Chłopca, który prosi o kupno wymarzonej zabawki
- Kochanie nie wiem czy zdążymy ze wszystkim. To tylko cztery miesiące do świąt - mówiła
- No przecież to dużo czasu. Proszę zgódź się ja zrobię wszystko abyśmy zdążyli. O strojach porozmawiam z Pshemko on na pewno się zgodzi, Czarka poprosimy aby robił nam zdjęcia, a mamę  aby pomogła załatwić nam salę. Przecież często organizuje różne bankiety to i ma znajomości. Nam tylko zostanie kupić obrączki, ustalić datę w kościele i zaproszenia oraz lista gości - mówił pełen wiary, że im się uda
- Oj panie Dobrzański, jest pan w gorącej wodzie kąpany - rzekła patrząc w te piękne szaro - stalowe oczy - no dobrze niech będzie to drugi dzień świąt - dodała z uśmiechem na twarzy, z tym uśmiechem który on tak uwielbiał
- KOCHAM panią, pani Cieplak - mówił uśmiechając się i przytulając ją do siebie 
- Też cię KOCHAM - odpowiedziała jak echo
Nagle Marek porwał ją na ręce i udał w kierunku ich sypialni
- Marek, proszę puść mnie - mówiła przez śmiech i próbowała się wyrwać - przecież jestem ciężka
- Jesteś moim słodkim ciężarem, który mogę nosić przez całe życie - mówił ukazując swe urocze dołeczki w policzkach
- No dobrze, ale ja chciałam iść pod prysznic - rzekła
- O, to bardzo dobry pomysł, możemy iść razem pod ten prysznic- rzekł po czym pociągnął ją do łazienki
- Dobrzański jesteś nie możliwy - powiedziała śmiejąc się, a on zrobił minę nieszczęśliwego szczeniaczka.
W takich chwilach gdy ona się uśmiechała jego serce przepełniała radość. On uwielbiał jak na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Ten prawdziwy a nie ten wymuszony, udawany. On bardzo pragnął aby ona była taka jak dawniej. Wiecznie uśmiechnięta, pełna optymizmu. Widział, że coraz częściej właśnie taka była. Radosna, uśmiechnięta. 
Wierzył, że gdy tylko Sosnowskiego skarzą to i ona zacznie już całkiem wracać do dawnej siebie. Ostatnio dostał nawet informację, że strona polska doszła do porozumienia ze stroną amerykańską i oprócz wyroku jaki zapadnie tu w kraju, doliczą mu jeszcze wyrok jaki zapadnie w sprawie pobicia tej amerykanki. Co bardzo go cieszyło. 
Nawet ich wspólne noce były inne. Częściej oddawali się sobie. A jej koszmary zaczęły być tylko złym wspomnieniem jak i cały pobyt w Bostonie. Ula nawet twierdziła, że to dzięki Markowi bo on zawsze jest przy niej. W takich razach dziękował mu za to mówiąc
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Ty zawsze wiesz kiedy tego bardzo potrzebuję
CDN...

sobota, 5 sierpnia 2017

NIGDY...częśćXXI

Od pamiętnego weekendu minął miesiąc. W tym czasie odbyła się pierwsza z rozpraw w sądzie o znęcanie, pobicie oraz gwałt przeciwko Piotrowi Sosnowskiemu. Takie zarzuty zostały mu postawione, a dowody które przedstawił adwokat Uli oraz zeznania najpierw Aleksa o tym co tam widział, a później Marka. Marek opowiedział, również jak teraz wygląda ich a raczej Uli życie. To wszystko pozwoliło na skazanie go na piętnaście długich lat pozbawienia wolności. W międzyczasie wyszło, że Sosnowski zbiegł ze Stanów gdyż pobił swoją kochankę, która w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Z tą różnicą iż tamta kobieta zgłosiła na policji pobicie. W związku z tamtą sprawą strona amerykańska wystosowała pismo w sprawie o jego ekstradycję do Stanów. Natomiast tu w kraju nad Wisłą czekała go jeszcze jedna rozprawa o napaść i pobicie, która miała się odbyć już za dwa tygodnie.
W ciągu tego miesiąca miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie.
W jeden z czwartków do gabinetu prezesa zawitał sam Aleks Febo.
- Witaj Marek, mam do ciebie sprawę. Możemy pogadać - pytał Aleks
- Oczywiście, siadaj ja tylko zamówię dla nas kawę i możemy porozmawiać - odparł Marek i już dzwonił do Ani z prośbą aby zrobiła dwie kawy
- Otóż potrzebuję tydzień urlopu - rzekł Aleks
- Ty i urlop? coś nowego - mówił wyraźnie zdziwiony Marek
- Tak ja, wiesz kiedyś trzeba odpocząć. A i mam do załatwienia pilną sprawę i muszę wyjechać - odparł Aleks nie chcąc wdawać się w szczegóły
- Wybierasz się do Włoch? - pytał Marek
- Nie, nie do Włoch. Na razie nie chcę o tym mówić. Aby nie zapeszyć. Gdy tylko uda mi się wszystko załatwić to wówczas wyjawię wszystko - odparł
- Ok, już o nic nie pytam i życzę powodzenia - powiedział prezes
- A wy kiedy ustalicie datę waszego ślubu - dopytywał Aleks -  Ulka w kraju jest już od jakiegoś czasu, miesiąc temu zaręczyliście się, mieszkacie razem. Na co wy czekacie? - dodał Febo
- Już nie długo o tym pomyślimy. Wiesz chcieliśmy najpierw zająć się tym pokazem, później ta sprawa z Sosnowskim. Jesteśmy po pierwszej rozprawie, za dwa tygodnie jeszcze jedna w związku z tą napaścią i zaczniemy planować ślub. Po prostu nie chciałem aby załatwianie tak ważnego dla nas dnia odbywało się między jedną a drugą rozprawą - rzekł Marek
- A jak sądzisz ile może jeszcze dostać - zapytał Aleks
- Myślę, że doliczą mu jeszcze kilka lat. A do tego czeka go być może ekstradycja do Stanów - powiedział Dobrzański
- Ekstradycja? - zdziwił się Febo
- Tak ponoć pobił tam kogoś i sprawa trafiła do sądu - odpowiedział Marek - lecz mnie to już nie obchodzi. Najważniejsze, że Ula ma od niego już spokój. Coraz częściej zaczyna się uśmiechać. Nareszcie pomału wraca do mnie moja prawdziwa Ula - powiedział a jego oczy się uśmiechały tak jak i jego cała twarz. 
- To świetnie, że ona czuje się już lepiej - odparł Aleks
- A Aleks nie wiesz co się dzieje z Paulą. Ostatnio jest jakaś dziwna. Ciągle się uśmiecha, na nikogo nie wrzeszczy - zapytał Aleksa Marek
- Jak to co? Zakochała się - odparł Febo z uśmiechem na twarzy
- A, zakochała się - odpowiedział z niedowierzaniem
- No co, tylko ty masz monopol na miłość - rzekł z przekąsem Febo
- Nie, no skądże. A znasz tego kogoś - dopytywał prezes
- Osobiście jeszcze nie. Wiem tylko, że ma sieć sklepów jubilerskich i nazywa Daniel Orzycki - powiedział Aleks. 
Dopił kawę po czym pożegnał się ze swym niedoszłym szwagrem. Nikt nawet nie przypuszczał gdzie zamierza wybrać się na urlop dyrektor finansowy. No może oprócz Ulki, która przypuszczała gdzie Aleks się wybiera i w jakim celu. Będąc już w domu i siedząc na kanapie Marek opowiedział Uli, że Aleks wziął tydzień urlopu i przy tym jest bardzo tajemniczy.
- Wiesz ja myślę, że on poleciał do Londynu do Julii - powiedziała Ula
- No ale czemu tak sądzisz - rzekł Marek nie zbyt wierząc w to co sądzi jego narzeczona
- Po prostu tak czuję i już - odparła - wiesz jak wracaliśmy ze Stanów dużo rozmawialiśmy o wielu różnych sprawach i o Julii również. I przypuszczam, że on nadal ją kocha - dodała widząc jak Marek chce coś powiedzieć
- No dobrze, dajmy już temu spokój. Czas pokaże. Wiesz jak tak rozmawialiśmy dziś u mnie w gabinecie zapytałem go o Paulinę - powiedział
- No i co ci powiedział - zapytała Ula
- Wyobraź sobie, że Paulina ma kogoś - odpowiedział
- Też tak mi się wydawało. Kilka dni temu gdy byłam na lunchu z Anią w "Książęcej" to spotkałam tam Pauliną w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. I muszę przyznać, że był całkiem przystojny - rzekła
- A dlaczego ja o niczym takim nie wiem - powiedział z udawaną pretensją w głosie
- No proszę pan prezes zazdrosny o swoją byłą narzeczoną, czy mam czuć się zagrożona - odpowiedziała robiąc przy tym minę nieszczęśliwego psiaka
- Kochanie - przytulił ją jeszcze bardziej do siebie i rzekł  - ja co najwyżej jestem ciekaw. Zazdrosny to ja bym był gdybyś to ty tam siedziała zamiast niej. A tak w ogóle jest przystojniejszy niż ja - dodał 
- No może trochę - zaczęła się z nim przekomarzać
- KOCHAM cię ty mój zazdrośniku - powiedziała 
- Tylko nie zazdrośniku. Ja po prostu bardzo cię KOCHAM - odparł i pocałował w te pełne usta.
Całe popołudnie minęło im bardzo przyjemnie. Oboje uwielbiali takie chwile gdzie mogli po prostu beztrosko leżeć na kanapie i rozmawiać o wszystkim i o niczym. Bywało, że nie raz śmiali się i żartowali a wtórowało im rodzeństwo Uli. Marek po takich chwilach często mówił
- Wiecie bardzo lubię spędzać swój wolny czas kiedy wszyscy jesteśmy razem i możemy go spędzać tak jak teraz. Nie pamiętam kiedy tak było jak was nie miałem. KOCHAM was
Oni w takich chwilach odpowiadali mu 
- Też cię KOCHAMY
Wieczorem tego dnia ten błogi spokój przerwała wizyta niezapowiedzianego gościa. W drzwiach ich mieszkania stanęła Violetta cała we łzach. Bardzo potrzebowała spotkać się z kimś i wygadać się. A po tym jak Paulina wymówiła jej przyjaźń. Przyjaźń, która tak prawdę mówiąc nigdy nie istniała. Viola bardziej zacieśniła znajomość z Ulą. 
- Boże drogi Viola, jak ty wyglądasz. Wejdź do środka, rozbierz się i zapraszam do salonu - mówiła Ula widząc w jakim stanie jest Kubasińska
Kubasińska zdjęła płaszcz i weszła dalej siadając na kanapie w salonie
- Marek możesz nas zostawić same - poprosiła Ula swego narzeczonego
- Nie ma sprawy, pójdę zobaczyć jak Beti radzi sobie z Angielskim - odparł i już udał się do pokoju dziewczynki
W tym czasie gdy dziewczyny rozmawiały do Marka zadzwonił zdenerwowany Sebastian, gdyż nie mógł skontaktować się ze swą narzeczoną. 
- Viola co się stało. Dlaczego płaczesz? Pokłóciłaś się z Sebastianem - dopytywała Ula
- Ula...ja...jestem w...ciąży - mówiła Viola i coraz bardziej płakała
- To wspaniała wiadomość - mówiła Ula. Lecz w sercu poczuła ukłucie. Przecież ona też była jeszcze nie tak dawno w stanie błogosławionym. Lecz nie było jej dane cieszyć się tym
- Ula ale ty nic nie rozumiesz - powiedziała
- To mnie oświeć. Ja jak tylko dowiedziałam się o ciąży byłam bardzo szczęśliwa - powiedziała
- Ty byłaś w ciąży? Kiedy? - dopytywała Viola
- Niedawno, nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać - odparła - a Seba wie? -dodała po chwili
- Nie, nie wie. Boję się mu powiedzieć, bo nie wiem jak zareaguje  - odpowiedziała Viola
No tak miała pewne obawy co do tego. Ale po tym jak kiedyś próbowała wrobić Olszańskiego w ciążę to nic dziwnego, że teraz miała obawy.
W tym momencie do salonu wszedł Marek mówiąc, że dzwonił do niego Sebastian. 
Przyznał iż powiedział przyjacielowi gdzie obecnie przebywa jego narzeczona. Lecz widząc w jaki sposób zareagowała na to Viola miał wątpliwości czy postąpił słusznie.
- Viola musisz mu powiedzieć - mówiła Ulka
- A jak on mnie zostawi - odpowiedziała 
- O czym wy mówicie dziewczyny - zapytał Marek słysząc tę dziwną wymianę zdań
- Dowiesz się w swoim czasie. Najpierw to oni sami muszą dojść do porozumienia - powiedziała Ula
- Ok o nic więcej nie pytam. Seba będzie za około półgodziny - dodał i wyszedł do kuchni aby nastawić expres na kawę
CDN...