piątek, 30 lipca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część XIV

 Niechciał jak na razie mówić nikomu, że czuje coś więcej do swojej asystentki. Dodatkowo sam przed sobą przyznał się nie tak dawno. A mówiąc dokładniej to było tego samego dnia co dzwoniła Paulina. Skończył rozmawiać z byłą dziewczyną, wyjął z lodówki butelkę z piwem i usiadł na kanapie. Chciał z kimś pogadać. Ta rozmowa z Pauliną nie była niczym miłym, ale takie właśnie były wszystkie. Wiecznie mówiła podniesionym tonem, pełnym jadu i roszczeniowo. Tak było i tym razem. 
- Przykro mi - rzekł do słuchawki wyrażając swoje zdanie po tym jak usłyszał jakie są wyniki badań. 
- Jakoś ci nie wierzę. Ty nie jesteś zdolny do czegoś takiego. Zapewne w duchu cieszysz się z tego - wysyczała. 
- Paulina nie mów tak. Czy ty sądzisz, że ja nie mam uczuć? 
- Gdybyś je miał, nie zdradzał byś mnie i kochał - usłyszał w odpowiedzi. 
- Nigdy cię nie zdradziłem. A czy kochałem? Owszem na początku tak było lecz twoje zachowanie Paulino tę miłość zabiło. Przez ciągłe robienie mi awantur, wieczne donoszenie na mnie do mojej matki zrobiły swoje. Dodatkowo nie wspomnę o tym ostatnim numerze jaki wykręciłaś wraz z Aleksem udając ciążę, tym przelałaś czarę goryczy - mówił próbując opanować nerwy. Ta kobieta potrafiła wyprowadzić go z równowagi niemalże po kilku słowach. 
Chwycił telefon do ręki, włączył książkę telefoniczną aby móc wybrać numer do przyjaciela. Jednak w pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na całkiem innym numerze. Napis składający się raptem z trzech liter, niby nic takiego, niby imię jak każde inne. Ale jednak wywołało jakąś dziwną falę ciepła rozlewającego się wokół serca. 
- Dobrzański co się z tobą dzieje? - pomyślał. Nagle jego mózg zaczął robić coś dziwnego, mianowicie porównywał pannę Febo z Ulą. Ulą Cieplak  asystentką, powierniczką jego tajemnic. Mógł powiedzieć, że stali się przyjaciółmi. Uwielbiał spędzać z nią czas, rozmawiać, a co najdziwniejsze nie nudził się w jej towarzystwie. Zawsze skromna, cicha, gotowa nieść pomoc każdemu. Nigdy nie podnosiła głosu. W pewnym momencie kiedy tak rozmyślał  doszedł do wniosku, że tęskni. A przecież, gdyby była tylko asystentką czy też przyjaciółką nie tęsknił by. Bo przecież tęsknota to oznaka czegoś więcej. 
- Ten Seba to niezły obserwator. Że też ja tego wcześniej nie zrozumiałem - mówił sam do siebie. Zastanawiał się jak jej to powiedzieć. A i jak ona to odbierze. Czy mu uwierzy? A może go wyśmieje? 
- Chłopie ogarnij się - opierniczył sam siebie w myślach. 
Jednak czas mijał, a Marek w tej sprawie nie zrobił nic. Wspólnie wychodzili na lunche, rozmawiali o wszystkim i o niczym. Chociaż nie do końca nie zrobił nic. Od następnego dnia kiedy uzmysłowił to sobie  starał się być znaczniej bliżej panny Cieplak. Był gotów jeszcze bardziej niż dotychczas jej pomóc, wesprzeć jeśli byłaby taka potrzeba.

Krzysztof spłacił  Aleksa jeszcze tego samego dnia. Zaraz po zebraniu senior Dobrzański złożył zlecenie wypłaty w swoim banku. I od tego dnia o panu Febo można było zapomnieć, ale panna Febo nie zamierzała tak szybko zniknąć.  Dała o sobie znać już kilka dni później. Niby od tak wpadła z wizytą do seniorów, a tak naprawdę miała swój cel. 
Dzień wcześniej rozmawiała z bratem. 
- Sorella, gdyby tak udało ci się ponownie związać z młodym Dobrzańskim, moglibyśmy wcielić ponownie nasz plan. A wówczas to my mielibyśmy w pewnym momencie większość - mówił Aleks - to znaczy ty - poprawił się. Paulina przez chwilę zastanowiła się i odparła.
- Nie wiem czy to jest możliwe. W zeszłym tygodniu ponownie się z nim posprzeczałam. Po tym jak zadzwoniłam do niego aby powiedzieć o wynikach.
- A co z Heleną? Może ona by ci w tym pomogła? - drążył Febo. 
- Mogę spróbować. Chyba już jej przeszła złość na mnie za tę niby ciążę - rzekła. 

- Dzień dobry kochani - witała się niemalże od samych drzwi panna Febo z seniorami Dobrzańskimi. 
- Witaj Paulinko - odpowiedziała jej Helena. Krzysztof bardziej oficjalnie przywitał się mówiąc 
- Dzień dobry - i zaraz dodał - co cię sprowadza? 
- Byłam w pobliżu więc pozwoliłam sobie was odwiedzić. Przed wylotem do Mediolanu miałam jeszcze do załatwienia pewną rzecz i wracając przyjechałam was odwiedzić - mówiła. Jednak Krzysztof jakoś nie do końca jej wierzył w szczere intencje. Lecz Helena już tak nie podchodziła do tego. 
- Moje drogie panie ja was zostawiam. Mam do załatwienia sprawy na mieście i umówiony jestem z Markiem - usłyszały obie panie po jakimś czasie. A co bardzo ucieszyło Paulinę, bo dzięki temu mogła zacząć wprowadzać swój i Aleksa plan w życie. 
- Wiesz Helenko bardzo tęsknie za Markiem. Strasznie żałuję tego co się stało. Gdybym tylko mogła cofnąć czas to wszystko zrobiła inaczej - mówiła Febo zaraz po tym jak zostały same.
- Ale czasu nie da się cofnąć. Marek czuje się bardzo rozczarowany. A szczególnie tym co zrobiłaś ostatnio - mówiła Helena. 
- Strasznie tego żałuję. Ale może jakby ktoś mógł z nim porozmawiać? - mówiła udając załamaną, że nie ma szans na związek z młodym Dobrzańskim. 
- Mogę spróbować z nim porozmawiać - usłyszała w odpowiedzi.  Dopiły kawę i pożegnały się. Helena postanowiła spróbować jeszcze raz porozmawiać z synem o związku z panną Febo. 
- Oj panno Febo jesteś niezłą aktorką. Mogłabyś zagrać w niejednym filmie - rozmyślała wracając do mieszkania brata. Opowiedziała o całej tej rozmowie Aleksowi. 
- Helena na pewno przekona go do powrotu do mnie. On zawsze jej słuchał - mówiła pewna swego Paulina. 

Ula siedziała przy kuchennym stole jakaś nieobecna, jakby zamyślona. 
- Córcia co ty taka jakaś? Tę herbatę to już mieszasz od kilku minut - głos matki oderwał ją od swoich rozmyślań. Spojrzała na rodzicielkę i odparła. 
- Wszystko  w porządku. Tak sobie rozmyślam. 
- A można wiedzieć nad czym albo może o kim? - dociekała pani Magda. Od jakiegoś czasu zauważyła jak najstarsza z córek gdzieś odpływa. Nie miała tak naprawdę powodu do zmartwień, ale Ula zachowywała się jakoś inaczej. Tak jakby była zakochana. 
- Nad niczym szczególnym. Tak ogólnie - odparła. 
- Skoro to nic takiego, czy możesz mi pomóc? 
- Oczywiście mamuś. W czym mam ci pomóc?
- Tato wczoraj był u Dąbrowskiej i przyniósł mnóstwo jabłek oraz gruszek. Pomyślałam, że można by zrobić trochę dżemów oraz kilka słoików kompotów - wyjaśniła pani Cieplak. 
- To idę przynieść słoiki i zaraz pomogę w ich obieraniu - rzekła i już kierowała swoje kroki do spiżarni, gdzie znajdowały się słoiki różnej wielkości. 
Zawsze co roku obie robiły przeróżne przetwory z owoców, warzyw oraz kilka słoików z grzybami. Dodatkowo Józef  robił nalewki, które były znane chyba w połowie Rysiowa. Zazwyczaj robił kilka rodzajów najczęściej z gruszek, pigwy, wiśni oraz ziołową. 



Wspólnie robiły niemalże do samej kolacji. Ula uwielbiała spędzać czas wspólnie z całą rodziną, ale te chwile spędzone z mamą najbardziej. Zawsze w takich chwilach mogły spokojnie rozmawiać, poradzić się swojej rodzicielki, a kiedy była smutna wyżalić. Pani Magda Cieplak była bardzo mądrą kobietą, która potrafiła wysłuchać i doradzić. Ale przy tym nie oceniać, nie krytykować. Jednocześnie była bezpośrednia i mówiła wprost co myśli.  
- Córcia a jak tam sprawy sercowe? - odezwała się pani Cieplak. Ula spuściła wzrok tak jakby się zawstydziła - kochanie nie masz powodu do wstydu. Masz już na tyle lat, że powinnaś pomyśleć o sobie. Założyć rodzinę. Spójrz twoje koleżanki już pozakładały rodziny bądź też lada moment to zrobią. 
- Mamuś ja nie mam czasu na miłość. Tu w domu jestem potrzebna. A i kto by tam zechciał kogoś takiego jak ja? 
- Oj Ula, Ula. Jesteś mądrą, wrażliwą, piękną kobietą. Z całą pewnością nie jeden by się znalazł. Musisz tylko bardziej się rozejrzeć - mówiła rodzicielka - ale wiesz tak ci się ostatnio przyglądam i myślę, że ty jesteś w kimś zauroczona a nawet zakochana? - Ula nagle zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż była jeszcze pół minuty temu - czyli mam rację? - dodała Magda.
- Przed tobą mamuś nic się chyba nie ukryje? 
- Czasami stojąc z boku można zobaczyć znacznie więcej - usłyszała - więc jak, powiesz mi?
- Masz rację jest ktoś. Ale wiem, że nic z tego nie będzie. 
- Dlaczego? 
- Bo to jest Marek. Tak ten Marek - mówiła krótkimi zdaniami. 
- Ale co to ma za znaczenie? 
- Mamuś przecież ja i on to dwa różne światy. Światy, które do siebie nie pasują. 
- Ula to nie czasy średniowiecza, gdzie bogaci wiążą się z bogatymi a biedni z biednymi. Domyślam się, że ten cały Marek niczego się nie domyśla. 
- Nie wie i się nie dowie - odparła. Pani Cieplak nie odezwała się więcej. Uznała, że to nic nie da. Zna swoją córkę i wie, że nic na siłę. Jednak coś jej mówiło, że to właśnie ten mężczyzna będzie tym jedynym.

Zaparkował na wprost wejścia do jednej z Warszawskich restauracji. Był umówiony na obiad z matką. Nawet nie podejrzewał jaki jest prawdziwy powód tego spotkania. Wszedł do środka, rozejrzał po sali i kiedy tylko ujrzał rodzicielkę swoje kroki skierował w jej stronę. Przywitał z kobietą, usiadł na wprost, gestem ręki przywołał kelnera. Złożyli zamówienie i w trakcie kiedy oczekiwali Marek odezwał się.
- To co takiego się stało, że nie chciałaś spotkać się w domu? Coś z tatą? 
- Z tatą wszystko jest w porządku. Chodzi mi o... - przerwała, bo do stolika podszedł kelner z zamówionymi daniami. 
- O? - powtórzył ostatni wyraz.
- Była u nas wczoraj Paulinka. Żaliła się, że bardzo żałuje tego co zrobiła. Chciałaby wrócić do ciebie i zacząć wszystko  od początku - mówiła spokojnie, przyciszonym głosem. Ale mina Marka wskazywała, że gdyby nie miejsce już by wybuchnął. Był wściekły na obie kobiety tylko na, którą bardziej? 
- Powtórzę po raz kolejny w ciągu tego tygodnia i ostatni - wysyczał przez zaciśnięte zęby - nie zamierzam ponownie wiązać się z tą kobietą - rzucił na stolik zapłatę wraz z napiwkiem po czym wstał aby opuścić lokal. Jednak zatrzymał się pochylił nad matką i dodał - kocham inną - odwrócił się i wyszedł. Z nerwów aż się w nim gotowało. Wsiadł do samochodu lecz zanim ruszył wyjął z kieszeni marynarki telefon i wybrał odpowiedni numer.
CDN...

piątek, 9 lipca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część XIII

 


- Dodatkowo kiedy urodził się Aleks a później ty obiecaliśmy sobie z Agnieszką, że nikt się nie dowie. Żadne z nas nie przewidziało czegoś takiego jak choroba któregoś z was - mówił - dzisiaj jedynie co mogę zrobić to przeprosić - rzekł wydawałoby się, że ze skruchą w głosie. Chociaż na Paulinie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Była zła tylko na kogo bardziej w tym momencie nie umiała odpowiedzieć. Była zła na Agnieszkę, Francesko i Casimira. Cała trójka  w jakimś sensie wpłynęła na jej i Aleksa dalsze losy. 
Wstała i bez żadnego słowa opuściła posiadłość Casimira. Nie miała ochoty wysłuchiwać dalej co ma do powiedzenia mężczyzna. W obecnej sytuacji musiała pobyć samej i spróbować poukładać to sobie. Zastanawiała się co dalej. Po tym co usłyszała od Casimira jeszcze bardziej czuła wdzięczność do Dobrzańskich a jednocześnie wstyd, że tak postępowała. Ta rodzina okazała jej i Aleksowi dużo ciepła, wsparcia, przez wszystkie te lata próbowali im zastąpić rodziców. 

Siedziała przy swoim biurku i przeglądała kolejny raz budżet aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Udało się jej obniżyć koszty w kilku punktach. Zebrała wszystkie wydrukowane kartki i skierowała swoje kroki do gabinetu prezesa. 
- Marek mam ten budżet - rzekła. Lecz ten zdawał się być jakiś dziwnie zamyślony. Wyglądał tak jakby był ciałem w biurze, ale umysłem zupełnie gdzie indziej - Marek? - odezwała się ponownie Cieplak. 
Podniósł wzrok i spojrzał na swoją asystentkę nie obecnym wzrokiem - to ja przyjdę później - odezwała się z zamiarem opuszczenia gabinetu.
- Zostań. Przepraszam zamyśliłem się. Ostatnio dużo się dzieje i to nie zbyt dobrego. Ale nie chcę ciebie tym zamęczać. Masz coś dla mnie? - zapytał wskazując na plik kartek trzymanych przez Ulę. 
- Przyniosłam budżet. A raczej wyliczenia jakie poczyniłam i dzięki czemu udało mi znaleźć kilka oszczędności - odparła jednocześnie podając zadrukowane kartki. Marek zaczął przeglądać te wyliczenia, a na jego twarzy wykwitł uśmiech. 
- Ula to jest idealny budżet - mówił. Widać było, że to co przeczytał poprawiło mu humor. 
- To nic takiego Marek - mówiła.
- Nic takiego? Ula od lat to jest najlepszy budżet - mówił a na jej twarz wypłynęły rumieńce. Zawsze tak reagowała na pochwały, dodatkowo tak działały na nią słowa młodego Dobrzańskiego. 
- To tylko ekonomiczne myślenie nic więcej - odpowiedziała. Chciała jeszcze o coś zapytać, ale usłyszeli pukanie i za chwilę ujrzeli w nich panią Helenę. 
- Dzień dobry - odezwała się starsza kobieta. Ula przywitała się również i już jej nie było. 
- Witaj mamo. Co się stało? - mówił Marek. 
- Wczoraj dzwoniła do taty Paulinka aby poinformować o wynikach badań - usłyszał. 
- Tak wiem, do mnie też wczoraj dzwoniła - odparł - i w środę mamy ponownie się spotkać.
- Żal mi ich obojga. Tak nagle po latach okazało się, że cały czas żyli w kłamstwie - mówiła Helena. 
- Nie martw się tym mamo. Już tata z całą pewnością coś wymyślił - próbował uspokoić matkę. Widać było, że przejmuje się tą całą sytuacją. 

Nastała środa, kiedy Dobrzańscy mieli spotkać się z Febo. Było kilka minut po godzinie dziewiątej kiedy otworzyły się drzwi windy i wyszło z niej rodzeństwo Febo. Paulina przywitała się ogólnym dzień dobry podchodząc do lady recepcyjnej pytając czy Dobrzańscy już są. Aleks jak zawsze z ponurą miną wyminął siostrę udając wprost do swojego gabinetu.  
- Pan Krzysztof wraz z małżonką oczekuję państwa w konferencyjnej - odpowiedziała brunetka stojąca po drugiej stronie recepcji. Prawdę powiedziawszy mieli jeszcze około półgodziny do spotkania dlatego również skierowała swoje kroki do gabinetu brata. 
- Chcesz coś do picia? - zapytał Aleks. 
- Nie dziękuję. Denerwuje się przed tym spotkaniem - rzekła. 
- Nie masz powodu. Zapewne już Dobrzańscy coś wymyślili jak się nas pozbyć z firmy. Jak dla mnie mogą nas spłacić... - weszła mu w słowo.
- Jak to spłacić? 
- Przecież poświęciliśmy tej firmie kawałek swojego życia - mówił Febo. 
- Aleks ty nie mówisz poważnie. Dobrze wiesz, że oni nie są nam nic winni - odparła z oburzeniem w głosie Paulina. Była zła na brata. Ona po rozmowie z wujem. Tak panna Febo wciąż Casimira uważała go za wuja. Dla niej ojcem był Francesko. Zrozumiała, że gdyby nie ten romans i te kłamstwa wszystko było by inaczej. Nie było by ani jej ani Aleksa, ale też nikt by nie cierpiał. A tak Agnieszka i Francesko nie żyją, ich wychowywali obcy. Fakt była wdzięczna Dobrzańskim za to jak się zachowali. Równie dobrze mogli to olać. W końcu Agnieszka i Francesko mieli swoje rodziny. A jak się okazało to nikt inny nie przejął się sytuacją w jakiej znalazło się dwoje dzieciaków. Z tego co mówił Casimir to nawet na sam pogrzeb przybyła jedynie jakaś kuzynka matki. Później kiedy zamieszkali w Polsce nie przypomina sobie aby ktokolwiek z rodziny matki interesował się żadnym z nich.  Ale i rodzina Francesko jakoś nie specjalnie miała ochotę na kontakt z rodzeństwem. Czyżby Casimir kłamał i tam wszyscy znali prawdę? A może uznali, że dzięki temu iż trafili do rodziny zastępczej to nie muszą się nimi przejmować? Na te pytania i jeszcze kilka innych nie znała odpowiedzi i nie sądziła aby kiedykolwiek miała usłyszeć wyjaśnienia. Bardzo żałowała za to jaka była podła wobec Dobrzańskich, jak traktowała Marka kiedy byli parą. Gdyby tylko mogła cofnąć czas wiele zrobiłaby inaczej. No cóż stało się jak się stało i oni wraz z Aleksem muszą żyć dalej i  nie powinni mieć żadnych roszczeń wobec Dobrzańskich. Jednak Aleks był, jest innego zdania. 
Kilka minut przed dziesiątą zebrali się wszyscy w sali konferencyjnej. 
- Witajcie kochani - odezwał się pierwszy Krzysztof, lecz kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi zaczął kontynuować - o to spotkanie prosiła Paulina. Przykro mi, że tak się stało. Od kiedy ostatnio rozmawialiśmy z Pauliną wiele rozmyślałem nad tym wszystkim. 
Uznałem, że mimo iż waszym ojcem nie jest Francesko to jednak ta część udziałów jaką posiadacie do tej pory powinna pozostać w waszych rękach. 
- Mam gdzieś te wasze udziały - odezwał się Febo - proponuję abyście odkupili przynajmniej moją część. Nie chcę mieć już nic wspólnego z tą firmą - Paulina spojrzała na brata i nie dowierzała w to co słyszy. 
- Aleks chyba nie mówisz poważnie - odezwał się dotychczas milczący Marek. 
- Jestem śmiertelnie poważny - mam już serdecznie dość tego całego cyrku. Odsprzedam wam swoja część po kursie i zniknę z firmy oraz waszego życia. 
- Widzę, że nie przekonam cię synu - odezwał się ponownie Krzysztof.
- Nie jestem waszym synem - rzekł butnie.
- Nie mów tak - przerwała mu Paulina. 
- Mój ojciec mieszka we Włoszech i przypominam ci sorella, że się nas wyrzekł - odparł z pretensją w głosie. 
- W porządku. Skoro tak postanowiłeś tak też uczynię i do końca tygodnia dokonam przelew na twoje konto - rzekł senior Dobrzański.
- W porządku. Ja również od końca tygodnia opróżnię swoje biuro - rzekł Febo wstał od stołu i opuścił konferencyjną. Chwilę po nim i po przeproszeniu wszystkich za zachowanie brata również Paulina opuściła spotkanie. 
- My również już pójdziemy - rzekł Krzysztof. 
- Po pracy do was wpadnę  - odezwał się junior. 
- W porządku - odparli niemalże jednocześnie Dobrzańscy. 

- Aleks możesz mi wyjaśnić co to miało być? - wysyczała przez zęby Paulina.
- Niby co takiego? - usłyszała w odpowiedzi. 
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi - mówił coraz bardziej poddenerwowana Paulina. 
- A to? - odparł - no cóż ty jeśli chcesz to sobie zachowaj te ochłapy. A i dobrze wiesz, że nie należą do nas. Ja nie potrzebuje niczyjej łaski - mówił - za te pieniądze sam może cos otworzę. Nie wiem tylko czy wyjadę może zostanę - dodał. 
Paulina siedziała i słuchała tego co mówił Aleks i nie bardzo rozumiała jego zachowania. Przecież to nie wina Dobrzańskich, że miał miejsce ten wypadek. 
- Wiesz siostra, gdybyś również im odsprzedała swoje udziały moglibyśmy coś wspólnie stworzyć  - zasugerował i dalej ciągnął - mielibyśmy wówczas znacznie więcej. Może również jakąś firmę modową? Wreszcie coś byłby tylko nasze. 
- No nie wiem. W końcu postąpili uczciwie i nie chcieli się pozbyć nas z firmy - mówiła Paulina.
- Sorella a jak mieli postąpić? Co mieli powiedzieć, że mamy im oddać te udziały? - mówił kpiącym tonem. Według niego zachowanie Dobrzańskich było na pokaz. 

Wjechał na podjazd przed okazałą willą swoich rodziców. Wszedł do środka witając się niemalże od progu z rodzicami. 
Pogoda dopisywała więc całą trójką wyszli na patio i popijając lemoniadę rozmawiali o dzisiejszym spotkaniu z Febo. 
- Nie rozumiem kompletnie zachowania Aleksa - odezwała się w pewnym momencie Helena - zachowuje się jakbyśmy to my byli winni śmierci Agnieszki i Francesko - dokończyła ciężko wzdychając. 
- On zawsze taki był. Według niego a i Pauliny to świat jest coś im winien - rzekł Marek. 
- Ale synku przecież Paulinka nie poparła brata - zauważyła matka. 
- Poczekaj mamo kilka dni a i ona będzie chciała abyście ją spłacili - mówił nie zdając sobie sprawy jak prorocze są jego słowa. 
- Chyba źle ją oceniasz. Widziałam, że jest jej przykro.
- Helenko myślę, że Marek ma rację i dlatego najlepiej będzie zabezpieczyć dodatkową gotówkę na taką ewentualność - jednak pani Dobrzańska była innego zdania. A dodatkowo kiedy przez kilka minut została sam na sam z synem rzekła. 
- Marek, a może skoro Paulinka się zmieniła. A sądzę, że tak właśnie jest i chyba wiele zrozumiała. Może spróbowalibyście jeszcze raz i stworzyli na nowo wasz związek - ten patrzył na matkę tak jakby ta mówiła mu, że w ich ogrodzie wylądowało UFO. Kiedy nadeszło otrzeźwienie po słowach Heleny odezwał się. 
- To jest kompletnie nie możliwe. 
- Dlaczego? Przecież tak pięknie razem wyglądaliście - ciągnęła dalej seniorka. 
- Po pierwsze nie kocham Pauliny. Po drugie kocham inną  - odpowiedział Marek. Był zły na matkę, że wiedząc jak wyglądał związek z Pauliną. Ile kosztowało go to nerwów. Ta chce aby wrócił do byłej dziewczyny. 
- Zdradzisz kim jest kobieta, dla której nie chcesz ponownie związać się z Paulinką? - dopytywała Helena, z jakąś dziwną pretensją w głosie. 
- Przepraszam mamo, ale na razie zachowam to dla siebie. 




CDN...

piątek, 2 lipca 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część XII





W związku z okresem wakacyjnym pragnę poinformować, że od 12 lipca mam urlop. Urlop od pracy oraz pisania. Za tydzień kolejna część a następna dopiero 30 lipca. Życzę wszystkim udanego oraz wspaniałego wypoczynku.


Paulina z drżącymi rękoma otwierała kopertę, którą odebrała od listonosza. Niby wiedziała jaka może być odpowiedź, a jednak zdenerwowanie dało o sobie znać. Jej podświadomość robiła swoje, a jej wewnętrzny głos szepta jakieś resztki nadziei, że może detektyw się pomylił. Z koperty wyjęła pismo i zaczęła czytać.

- Na podstawie dostarczonych próbek. Zostało przeprowadzone badanie w celu ustalenia ojcostwa. Badanie wykazało jednoznacznie, że ojcem pani Pauliny Febo oraz Aleksa Febo jest pan Casimir Febo. 

Ta niezwłocznie chwyciła za telefon i wybrała numer do Aleksa. Brat odebrał po kilku sygnałach. 
- Witaj Paulino - przywitał się z siostrą. 
- Witaj braciszku. Przyszły wyniki badań. Detektyw się nie mylił. To Casimir jest naszym ojcem - wyznała Paulina. Po drugiej stronie zapanowała cisza - Aleks jesteś tam? Odezwij się - mówiła Paulina lecz cały czas jedynie co słyszała to jego oddech. A po chwili coś w rodzaju rzuconego telefonu i rozłączenie połączenia. Tego dnia postanowiła więcej nie dzwonić do Aleksa, chciała mu dać czas na oswojenie się z tym czego się dowiedzieli. W zamian za to wykonała połączenie do seniora Dobrzańskiego.
- Dzień dobry - przywitała się po usłyszeniu znajomego głosu.
- Witaj Paulino. Czy coś się stało? - mówił Krzysztof. 
- Odebrałam dzisiaj wynika badań. Potwierdziły się słowa detektywa. To nie Francesko jest naszym ojcem. W tej sytuacji chciałabym umówić się i zwołać zebranie - mówiła panna Febo. 
- Przykro mi z tego powodu. Chociaż wiem, że to nic nie zmieni. Możemy zwołać zebranie powiedzmy na przyszły tydzień w środę - usłyszała.
- Nie ma problemu - odpowiedziała. Pożegnała się i rozłączyła. 

Siedział w gabinecie zajmując się przeglądaniem porannej korespondencji, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Tradycyjnym "proszę"
zaprosił gościa. 
- Marek? - ujrzał w drzwiach swoją asystentkę - masz gościa. 
- Kto to? - zapytał.
- Jakiś prawnik - odparła. 
- Poproś - rzekł - i jeśli mógłbym cię prosić abyś zrobiła kawy - dodał. Ta skinęła głową i wróciła do sekretariatu. 
- Zapraszam pana. Może zrobię kawę - zwróciła się Cieplak do mężczyzny . 
- Nie dziękuję. Nie zajmę panu Dobrzańskiemu aż tyle czasu - rzekł i skierował swe kroki do gabinetu prezesa. 
- Dzień dobry panie Dobrzański nazywam się Edward Misztal. Jestem adwokatem pani Dominiki Kubeł - przedstawił się. 
- Adwokat pani Dominiki? - odezwał się ze zdziwieniem w głosie - a co takiego się stało, że pani Dominika przysyła do mnie swojego adwokata? 
- W porozumieniu z panią Kubeł przyszedłem zaproponować ugodę - odparł mecenas.
- Ugodę? A to w niby jakiej sprawie? - odezwał się coraz bardziej poirytowany Dobrzański. 
- Moja klienta postanowiła złożyć wniosek do sądu pracy za bezpodstawne zerwanie z nią kontraktu - Marek spojrzał na mężczyznę i o mało co a nie roześmiałby się prosto w twarz adwokata.  Powstrzymał się i w miarę opanowanym głosem rzekł. 
- Nie zamierzam zawierać żadnej ugody z pańską klientką. Jeśli chce iść do sądu to proszę bardzo. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. A tak na marginesie ciekawe czy powiedziała jaki był powód jej wywalenia z pracy. Teraz pożegnam się z panem mecenasie, mam sporo pracy - rzekł i otwierając drzwi na oścież dał do zrozumienia, że faktycznie ta rozmowa dobiegła końca. W środku aż się gotował. Co ta głupia modelka sobie wyobraża. Już on ją załatwi w tym sądzie.
- Ula proszę aby nikt mi nie przeszkadzał przez około godzinę - zwrócił się do Uli po tym jak adwokat wyszedł. 
- W porządku. Nie wpuszczę nikogo - odparła.  

- Dzień dobry panie mecenasie. Marek Dobrzański z tej strony - mówił do swojego rozmówcy z drugiej strony słuchawki. 
- A witam, witam. Co takiego się stało, że pan dzwoni? - dopytywał adwokat Dębski wieloletni adwokat rodziny Dobrzańskich. 
- Potrzebuję się z panem spotkać. Tak po krótce mogę powiedzieć, ze chodzi o zwolnienie jednej z modelek. Ale powiem szczerze wolałbym o wszystkim nie opowiadać przez telefon - mówił prezes. 
- To zrozumiałe panie Marku - odparł adwokat - możemy się spotkać jeszcze dziś... - usłyszał Dobrzański jak mecenas wertuje jakieś kartki, zapewne w kalendarzu - myślę, że tak około godziny szesnastej. 
- Będę. Dziękuję panie mecenasie - rzekł prezes i rozłączył się. 
Dobrze wiedział, że Domi nie ma żadnych szans na wygraną  w sądzie. Jednak wizyta jej mecenasa wyprowadziła go z równowagi. Miał jeszcze dzisiaj spotkać się z ojcem, ale w tej sytuacji postanowi przełożyć to spotkanie z Krzysztofem na następny dzień. Chwyciła telefon i wybrał dobrze znany mu numer po kilku sygnałach usłyszał głos seniora. Po wyjaśnieniu w czym rzecz umówili się, że Marek przyjedzie do rodzinnego domu zaraz po pracy. Dowiedział się tylko jaki jest wynik badania na ojcostwo. 
Wyszedł z gabinetu spojrzał na swoją asystentkę pochłoniętą pracą. 
- Ula ja wychodzę na lunch, ty jeśli chcesz też możesz iść teraz - zwrócił się do Cieplak. I po chwili już go nie było. 
- Seba bardzo jesteś zajęty? Idę do Książęcej na lunch idziesz ze mną? - Olszański przyjrzał się przyjacielowi i był pewny, że coś jest nie tak. 
- Daj mi kilka minut - odparł. 

- Coś ty taki podminowany? - dopytywał Sebastian, kiedy siedzieli już w restauracji i czekali na zamówione dania. 
- Kubeł złożyła sprawę do sądu. Miałem przyjemność spotkać się z jej adwokatem - odparł Dobrzański. 
- Co? - tyle zdołał wydusić z siebie kadrowy. 
- To co słyszałeś. Złożyła sprawę do sądu o zwolnienie - doprecyzował swoją wypowiedź prezes.
- I co teraz? - dopytywał Olszański.
- Umówiony jestem z naszym mecenasem. Przedstawię wszystko jak było i pozostanie tylko czekać na termin rozprawy.
- Jeśli będzie taka potrzeba to ja mogę zeznawać - zaoferował się Sebastian. 
- Dzięki przyjacielu. Myślę, że nie będzie takiej potrzeby - odpowiedział Marek. 

Podjechała pod okazałą willę jakich niemało w tej okolicy Mediolanu. Zapłaciła za taksówkę i uzbrojona w teczkę z dowodem na ojcostwo zapukała do drzwi. Po chwili ujrzała w nich nikogo innego jak swojego biologicznego ojca. 
- Witaj tato - rzekła panna Febo. 
- Już wam mówiłem, że nie jestem waszym ojcem - usłyszała. 
- Proszę czytaj - odparła wręczając mu pismo z laboratorium. Jego mina mówiła wszystko. 
- Za pewne jest sfałszowany - rzucił przez zaciśnięte zęby. 
- Możesz być pewien, że jest to najprawdziwszy wynik. 
- Tak, a skąd mieliście materiał do badania? 
- Wzięłam twoją szczoteczkę - odparła. Tym samym Casimir nie mógł kłamać. Usiadł na kanapie i ciężko westchnął. 
- No cóż myślałem, że tajemnica nigdy nie ujrzy światła dziennego. 
- Nic z tego nie rozumiem. Oni zginęli a ty nie zamierzałeś wziąć odpowiedzialności i nami się zająć? 
- To nie tak Paulino - zaczął mówić mężczyzna.
- A jak? - weszła mu w słowo. 
- Agnieszka i Francesko przez dłuższy czas starali się o dziecko. Jednak nie udawało się. Agnieszka chodziła coraz bardziej przygnębiona, wówczas rozwinął się między nami romans. Po kilku miesiącach okazało się, że wasza matka jest w ciąży. Urodził się Aleks. Przez jakiś czas nie spotykaliśmy się. Francesko niczego nie podejrzewał. Fakt Aleks był podobny do mnie, ale i do Francesko, w końcu byliśmy bliźniakami. Kiedy twój brat skończył rok nasz romans ponownie rozkwitł i tak jak poprzednio zaliczyliśmy wpadkę. A owocem tego drugiego razu jesteś ty. I znowu mieliśmy szczęście, bo byłaś podobna do matki. Jednak tym razem nasz romans trwał nadal. Zakończyliśmy go, kiedy wyszło, że Aleks jest chory. Tego dnia Francesko dowiedział się prawdy. Mnie pobił a Agnieszce kazał się wynosić. Był pijany i cały czas kłócił się z nią. Wasza matka nie chciała pozwolić mu na jazdę w tym stanie i pobiegła za nim. Chciała zabrać mu kluczyki od samochodu. Jednak kiedy wsiadła on przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z piskiem opon. Kilkanaście minut później przyjechała policja z tragiczną wiadomością. W dniu pogrzebu rodzina Dobrzańskich zaoferowała, że zajmie się wami. Przystałem na tę propozycję. Moja żona na dzień przed pogrzebem wręczyła mi papiery rozwodowe. Obawiałem się, że nie dam sobie rady z dwójką małych dzieci. Uważałem, że potrzebujecie obojga rodziców. A Dobrzańscy dodatkowo mieli już syna. Dwa dni po pogrzebie wyjechaliście do Polski - opowiadał jej Casimir. Słuchała tego i miała wrażenie jakby to była opowieść o kimś innym. 
- Co zamierzasz teraz?  - zapytała.
- Nie wiem. Wy jesteście już dorosłymi ludźmi. Mogę jedynie przeprosić, że przez tyle lat ukrywałem prawdę.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Kto jeszcze wiedział, że ty jesteś naszym ojcem?
- Nikt. Tą tajemnicę zabrali oboje ze sobą do grobu. Moja pierwsza żona wiedziała tylko o romansie - odpowiedział. 
CDN...