W związku z okresem wakacyjnym pragnę poinformować, że od 12 lipca mam urlop. Urlop od pracy oraz pisania. Za tydzień kolejna część a następna dopiero 30 lipca. Życzę wszystkim udanego oraz wspaniałego wypoczynku.
Paulina z drżącymi rękoma otwierała kopertę, którą odebrała od listonosza. Niby wiedziała jaka może być odpowiedź, a jednak zdenerwowanie dało o sobie znać. Jej podświadomość robiła swoje, a jej wewnętrzny głos szepta jakieś resztki nadziei, że może detektyw się pomylił. Z koperty wyjęła pismo i zaczęła czytać.
- Na podstawie dostarczonych próbek. Zostało przeprowadzone badanie w celu ustalenia ojcostwa. Badanie wykazało jednoznacznie, że ojcem pani Pauliny Febo oraz Aleksa Febo jest pan Casimir Febo.
Ta niezwłocznie chwyciła za telefon i wybrała numer do Aleksa. Brat odebrał po kilku sygnałach.
- Witaj Paulino - przywitał się z siostrą.
- Witaj braciszku. Przyszły wyniki badań. Detektyw się nie mylił. To Casimir jest naszym ojcem - wyznała Paulina. Po drugiej stronie zapanowała cisza - Aleks jesteś tam? Odezwij się - mówiła Paulina lecz cały czas jedynie co słyszała to jego oddech. A po chwili coś w rodzaju rzuconego telefonu i rozłączenie połączenia. Tego dnia postanowiła więcej nie dzwonić do Aleksa, chciała mu dać czas na oswojenie się z tym czego się dowiedzieli. W zamian za to wykonała połączenie do seniora Dobrzańskiego.
- Dzień dobry - przywitała się po usłyszeniu znajomego głosu.
- Witaj Paulino. Czy coś się stało? - mówił Krzysztof.
- Odebrałam dzisiaj wynika badań. Potwierdziły się słowa detektywa. To nie Francesko jest naszym ojcem. W tej sytuacji chciałabym umówić się i zwołać zebranie - mówiła panna Febo.
- Przykro mi z tego powodu. Chociaż wiem, że to nic nie zmieni. Możemy zwołać zebranie powiedzmy na przyszły tydzień w środę - usłyszała.
- Nie ma problemu - odpowiedziała. Pożegnała się i rozłączyła.
Siedział w gabinecie zajmując się przeglądaniem porannej korespondencji, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Tradycyjnym "proszę"
zaprosił gościa.
- Marek? - ujrzał w drzwiach swoją asystentkę - masz gościa.
- Kto to? - zapytał.
- Jakiś prawnik - odparła.
- Poproś - rzekł - i jeśli mógłbym cię prosić abyś zrobiła kawy - dodał. Ta skinęła głową i wróciła do sekretariatu.
- Zapraszam pana. Może zrobię kawę - zwróciła się Cieplak do mężczyzny .
- Nie dziękuję. Nie zajmę panu Dobrzańskiemu aż tyle czasu - rzekł i skierował swe kroki do gabinetu prezesa.
- Dzień dobry panie Dobrzański nazywam się Edward Misztal. Jestem adwokatem pani Dominiki Kubeł - przedstawił się.
- Adwokat pani Dominiki? - odezwał się ze zdziwieniem w głosie - a co takiego się stało, że pani Dominika przysyła do mnie swojego adwokata?
- W porozumieniu z panią Kubeł przyszedłem zaproponować ugodę - odparł mecenas.
- Ugodę? A to w niby jakiej sprawie? - odezwał się coraz bardziej poirytowany Dobrzański.
- Moja klienta postanowiła złożyć wniosek do sądu pracy za bezpodstawne zerwanie z nią kontraktu - Marek spojrzał na mężczyznę i o mało co a nie roześmiałby się prosto w twarz adwokata. Powstrzymał się i w miarę opanowanym głosem rzekł.
- Nie zamierzam zawierać żadnej ugody z pańską klientką. Jeśli chce iść do sądu to proszę bardzo. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. A tak na marginesie ciekawe czy powiedziała jaki był powód jej wywalenia z pracy. Teraz pożegnam się z panem mecenasie, mam sporo pracy - rzekł i otwierając drzwi na oścież dał do zrozumienia, że faktycznie ta rozmowa dobiegła końca. W środku aż się gotował. Co ta głupia modelka sobie wyobraża. Już on ją załatwi w tym sądzie.
- Ula proszę aby nikt mi nie przeszkadzał przez około godzinę - zwrócił się do Uli po tym jak adwokat wyszedł.
- W porządku. Nie wpuszczę nikogo - odparła.
- Dzień dobry panie mecenasie. Marek Dobrzański z tej strony - mówił do swojego rozmówcy z drugiej strony słuchawki.
- A witam, witam. Co takiego się stało, że pan dzwoni? - dopytywał adwokat Dębski wieloletni adwokat rodziny Dobrzańskich.
- Potrzebuję się z panem spotkać. Tak po krótce mogę powiedzieć, ze chodzi o zwolnienie jednej z modelek. Ale powiem szczerze wolałbym o wszystkim nie opowiadać przez telefon - mówił prezes.
- To zrozumiałe panie Marku - odparł adwokat - możemy się spotkać jeszcze dziś... - usłyszał Dobrzański jak mecenas wertuje jakieś kartki, zapewne w kalendarzu - myślę, że tak około godziny szesnastej.
- Będę. Dziękuję panie mecenasie - rzekł prezes i rozłączył się.
Dobrze wiedział, że Domi nie ma żadnych szans na wygraną w sądzie. Jednak wizyta jej mecenasa wyprowadziła go z równowagi. Miał jeszcze dzisiaj spotkać się z ojcem, ale w tej sytuacji postanowi przełożyć to spotkanie z Krzysztofem na następny dzień. Chwyciła telefon i wybrał dobrze znany mu numer po kilku sygnałach usłyszał głos seniora. Po wyjaśnieniu w czym rzecz umówili się, że Marek przyjedzie do rodzinnego domu zaraz po pracy. Dowiedział się tylko jaki jest wynik badania na ojcostwo.
Wyszedł z gabinetu spojrzał na swoją asystentkę pochłoniętą pracą.
- Ula ja wychodzę na lunch, ty jeśli chcesz też możesz iść teraz - zwrócił się do Cieplak. I po chwili już go nie było.
- Seba bardzo jesteś zajęty? Idę do Książęcej na lunch idziesz ze mną? - Olszański przyjrzał się przyjacielowi i był pewny, że coś jest nie tak.
- Daj mi kilka minut - odparł.
- Coś ty taki podminowany? - dopytywał Sebastian, kiedy siedzieli już w restauracji i czekali na zamówione dania.
- Kubeł złożyła sprawę do sądu. Miałem przyjemność spotkać się z jej adwokatem - odparł Dobrzański.
- Co? - tyle zdołał wydusić z siebie kadrowy.
- To co słyszałeś. Złożyła sprawę do sądu o zwolnienie - doprecyzował swoją wypowiedź prezes.
- I co teraz? - dopytywał Olszański.
- Umówiony jestem z naszym mecenasem. Przedstawię wszystko jak było i pozostanie tylko czekać na termin rozprawy.
- Jeśli będzie taka potrzeba to ja mogę zeznawać - zaoferował się Sebastian.
- Dzięki przyjacielu. Myślę, że nie będzie takiej potrzeby - odpowiedział Marek.
Podjechała pod okazałą willę jakich niemało w tej okolicy Mediolanu. Zapłaciła za taksówkę i uzbrojona w teczkę z dowodem na ojcostwo zapukała do drzwi. Po chwili ujrzała w nich nikogo innego jak swojego biologicznego ojca.
- Witaj tato - rzekła panna Febo.
- Już wam mówiłem, że nie jestem waszym ojcem - usłyszała.
- Proszę czytaj - odparła wręczając mu pismo z laboratorium. Jego mina mówiła wszystko.
- Za pewne jest sfałszowany - rzucił przez zaciśnięte zęby.
- Możesz być pewien, że jest to najprawdziwszy wynik.
- Tak, a skąd mieliście materiał do badania?
- Wzięłam twoją szczoteczkę - odparła. Tym samym Casimir nie mógł kłamać. Usiadł na kanapie i ciężko westchnął.
- No cóż myślałem, że tajemnica nigdy nie ujrzy światła dziennego.
- Nic z tego nie rozumiem. Oni zginęli a ty nie zamierzałeś wziąć odpowiedzialności i nami się zająć?
- To nie tak Paulino - zaczął mówić mężczyzna.
- A jak? - weszła mu w słowo.
- Agnieszka i Francesko przez dłuższy czas starali się o dziecko. Jednak nie udawało się. Agnieszka chodziła coraz bardziej przygnębiona, wówczas rozwinął się między nami romans. Po kilku miesiącach okazało się, że wasza matka jest w ciąży. Urodził się Aleks. Przez jakiś czas nie spotykaliśmy się. Francesko niczego nie podejrzewał. Fakt Aleks był podobny do mnie, ale i do Francesko, w końcu byliśmy bliźniakami. Kiedy twój brat skończył rok nasz romans ponownie rozkwitł i tak jak poprzednio zaliczyliśmy wpadkę. A owocem tego drugiego razu jesteś ty. I znowu mieliśmy szczęście, bo byłaś podobna do matki. Jednak tym razem nasz romans trwał nadal. Zakończyliśmy go, kiedy wyszło, że Aleks jest chory. Tego dnia Francesko dowiedział się prawdy. Mnie pobił a Agnieszce kazał się wynosić. Był pijany i cały czas kłócił się z nią. Wasza matka nie chciała pozwolić mu na jazdę w tym stanie i pobiegła za nim. Chciała zabrać mu kluczyki od samochodu. Jednak kiedy wsiadła on przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z piskiem opon. Kilkanaście minut później przyjechała policja z tragiczną wiadomością. W dniu pogrzebu rodzina Dobrzańskich zaoferowała, że zajmie się wami. Przystałem na tę propozycję. Moja żona na dzień przed pogrzebem wręczyła mi papiery rozwodowe. Obawiałem się, że nie dam sobie rady z dwójką małych dzieci. Uważałem, że potrzebujecie obojga rodziców. A Dobrzańscy dodatkowo mieli już syna. Dwa dni po pogrzebie wyjechaliście do Polski - opowiadał jej Casimir. Słuchała tego i miała wrażenie jakby to była opowieść o kimś innym.
- Co zamierzasz teraz? - zapytała.
- Nie wiem. Wy jesteście już dorosłymi ludźmi. Mogę jedynie przeprosić, że przez tyle lat ukrywałem prawdę.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Kto jeszcze wiedział, że ty jesteś naszym ojcem?
- Nikt. Tą tajemnicę zabrali oboje ze sobą do grobu. Moja pierwsza żona wiedziała tylko o romansie - odpowiedział.
CDN...
No i proszę, dowody mówią same za siebie. Posiadanie kochanki jest bardzo przyjemne a jeśli okazuje się jeszcze, że tą kochanką jest żona brata bliźniaka, to tylko dodaje smaczku i pikanterii całej sprawie. Brat Francesko okazał się zwykłym tchórzem, który wyrzekł się własnych dzieci po śmierci Agnieszki i jej męża. Tu Paulina ma rację, że mu to zarzuca. Tak naprawdę udziały w firmie nie należą się rodzeństwu, chociaż sądzę, że Krzysztof ani myśli, żeby pozbawiać ich swoje przybrane dzieci. Ciekawe jak dalej rozwinie się ten wątek.
OdpowiedzUsuńA teraz Domi o bardzo oryginalnym nazwisku zgodnie z którym powinna schować łeb w kubeł i nie rzucać się za bardzo, bo faktycznie stoi chyba na przegranej pozycji. Jest zbyt pewna siebie a to często człowieka gubi.
Pozdrawiam. :)
PS.
Życzę udanych i bardzo przyjemnych wakacji. Słońca, wypoczynku i bezkarnego leniuchowania. Samych przyjemności. :)
To czy Febo zachowają udziały zdradzić nie mogę.
UsuńDomi nie uważa aby zrobiła coś złego. I taka będzie jej obrona.
Trochę odpoczynku potrzeba. Taki reset żeby nie zwariować.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita
Faktycznie nazwisko Dominiki zabawne. Przynajmniej się wyróżnia.
OdpowiedzUsuńCo do głównej treści myślałam, że okaże się, że Agnieszka ma dzieci ze szwagrem, tylko dla posiadania dzieci, bo mąż nie mógł jej dać, a nie że miała z nim romans. Wujek -ojciec się nie popisał. Los dzieci go nie interesował. Wypadek rodziców Pauli i Aleksa jak rozumiem miał w ich dzieciństwie, a nie jak byli nastolatkami jak w serialu.
Pozdrawiam miło.
Febo mieli po kilka lat kiedy wydarzył się wypadek. Ojcu biologicznemu było na rękę, że Dobrzańscy chcieli podjąć się opieki nad sierotami. W następnej części wyjaśni się dlaczego.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita