piątek, 31 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część VIII

Następnego dnia w szpitalu zjawiła się Helena Dobrzańska. 
- Pani Heleno, co pani tu robi? - zapytała Ula gdy tylko ujrzała matkę Marka na korytarzu
- Nie mogłam wysiedzieć. Mąż został aby dokończyć rehabilitacje - odpowiedziała kobieta jednocześnie rozglądając się w poszukiwaniu lekarza - Pani Urszulo gdzie znajdę lekarza zajmującego się Markiem? - dopytywała
- Proszę za mną - odpowiedziała i zaprowadziła do gabinetu lekarskiego - Ja wracam na salę do niego. To tam drugie drzwi po lewej na końcu korytarza - wyjaśniła Cieplak po czym udała się do sali, w której leżał junior Dobrzański.
Usiadła przy łóżku i chwyciwszy jego dłoń mówiła 
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Tylko wróć do nas. Tak bardzo się martwimy ja, Sebastian i rodzice również. Wiesz twoja mama przyleciała aby się z tobą spotkać. W firmie wszystko w porządku - nie słyszała jak Dobrzańska weszła do środka.
- Przepraszam pani Urszulo... - zaczęła 
- Ula, po prostu Ula - wtrąciła się panna Cieplak
- Dobrze jak sobie życzysz - odparła -czy mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście - odpowiedziała, ale przypuszczała o co może chcieć zapytać matka Marka
- Czy... was coś łączy? 
Przez krótką chwilę panowała cisza. Ulka zastanawiała się nad tym co odpowiedzieć Helenie.

Znała prawdę o uczuciach Marka względem jej samej, ona jego również kochała. Lecz nie byli parą. O tym, że Marek się w niej zakochał powiedział jej wczoraj Sebastian, gdy wyszli z gabinetu lekarza.
- Ula nie płacz on wyjdzie z tego. Zobaczysz jeszcze będziecie szczęśliwą parą - mówił pocieszająco
- Sebastian o czym ty mówisz. Jacy szczęśliwi? - mówiła zdziwiona 
- Tak jak ty kochasz jego, tak on kocha ciebie - rzekł - w ostatnim tygodniu to był nawet skory jechać do twoich rodziców i wręcz błagać o adres twojego pobytu - tłumaczył.
- Mówisz prawdę? - pytała niedowierzając w słowa dyrektora.
Sebastian tylko skinął głową potwierdzająco. A ona miała wrażenie jakby w jej sercu rozlała się jedna wielka dawka szczęścia. Aby po chwili jej uśmiech zniknął pod osłoną smutku, żalu i obawy co dalej. 

- To znaczy nie jesteśmy parą. Ja Marka kocham od jakiegoś czasu, a wczoraj dowiedziałam się również co on czuje do mnie - mówiła Ula - mogę obiecać, że to nie z mojej winy Marek rozstał się z Pauliną - próbowała się tłumaczyć
- To wiem moje dziecko. W dniu kiedy oni się rozstali byliśmy u nich w domu - pospieszyła z wyjaśnieniami Helena widząc zakłopotanie ze strony Cieplak
- Co powiedział lekarz, kiedy będą go wybudzać? - pytała Ula chcąc w ten sposób zmienić temat, a i chciała wiedzieć co dalej 
- Jeśli nic się złego nie będzie działo to najdalej w piątek będą wybudzać - odpowiedziała 
Ula widząc, że Dobrzańska chce zostać sama z synem pożegnała się i obiecała wrócić za około dwie do trzech godzin. Wyjaśniła iż ma zgodę lekarza aby móc być przy nim cały czas. Wyszła ze szpitala udając się na najbliższy postój taksówek aby jechać najpierw do firmy. Będąc na miejscu od razu udała się do gabinetu Sebastiana z informacją o przyjeździe mamy Marka, ale i miała do niego prośbę. 
- Czy mogę mieć do ciebie prośbę? 
- Jasne, mów o co chodzi - odparł kadrowy. W obecnej sytuacji Sebastian czuł, że Marek tego właśnie by chciał. Aby pomóc Uli jak tylko będzie taka potrzeba. 
- Jestem umówiona na godzinę siedemnastą w sprawie mieszkania. I chciałam cię prosić czy nie pojechałbyś razem ze mną - wyjaśniła
- Jasne. A gdzie?
- Na Sienną. Chciałam coś wynająć 
Na miejscu byli kilka minut przed czasem. Wjechali na ostanie piętro i po wyjściu z windy udali się do mieszkania z numerem dwudziestym gdzie czekał już właściciel. Obejrzeli całe mieszkanie, chociaż tak po prawdzie to był apartament. Ale największym atutem był widok z jednego z okiem, a mianowicie wstęga Wisły. Szybko podjęła decyzję o wynajmie. Podpisała umowę i już od następnego dnia mogła się wprowadzać. Lecz radość z tego przedsięwzięcia przysłaniał wypadek Marka i jego stan zdrowia. Sama przeprowadzka musiała jeszcze zaczekać. Postanowiła to uczynić jak Marka już wybudzą, a ona będzie spokojna o jego stan zdrowia. 

Za to w jednej z willi na ulicy Profesorskiej rodzeństwo Febo zaczęło się urządzać, nic nie robiąc sobie ze stanu w jakim znajduje się Marek. Aleks wreszcie mógł uwolnić się od kłopotów finansowych i  nawet przez moment nie pomyślał jakie jeszcze go czekają.

Ula wraz z Sebastianem przyjechała chwilę po osiemnastej do szpitala. Zmieniając Helenę i obiecując, że zadzwoni gdyby coś się działo. Dobrzańska podziękowała dziewczynie, miała zamiar zadzwonić po taksówkę, lecz Olszański zaproponował podwiezienie z czego skorzystała. Ula jeszcze będąc na Siennej zadzwoniła do swoich rodziców aby poinformować o wszystkim. 
Dni mijały, a dla niej były takie same. Nie odchodziła od jego łóżka. Wiele godzin przepłakała. Ale i przeprowadziła z nim mnóstwo rozmów. Chociaż tak naprawdę to były monologi. Kilka razy mówiła mu jak bardzo go kocha, jak tęskni.

Wreszcie nastał piątek i chwila gdy mieli wybudzać Marka. Do szpitala przyjechała również Helena. Poproszono aby obie kobiety zaczekały na korytarzu na czas trwania badania czy jest możliwość aby zacząć wybudzać Marka. 
- Jak się czujesz dziecko? Nie wyglądasz za dobrze. Powinnaś odpocząć. Cały czas tu siedzisz - mówiła zaniepokojona wyglądem Uli Helena
- Wszystko jest dobrze. Jak już go wybudzą wówczas odetchniemy wszyscy. A jak czuje się pan Krzysztof?
- Jak na to co się wydarzyło jest dobrze. Mam nadzieję, że gdy mąż wróci do domu nasz syn będzie już zdrowy. I będziemy mogli cieszyć się zdrowiem wszyscy - mówiła z nadzieją w głosie
- Na pewno tak będzie - próbowała dodać otuchy Ula
- Pani Heleno chciałam jeszcze o coś zapytać - odezwała się po chwili Cieplak.
- Słucham - odezwała się kobieta
- Czy Paulina bądź też Aleks kontaktowali się z państwem?
- Nie, żadne z nich się nie odezwało. Wiesz trochę to dziwne, ale myślałam iż Aleks jest tak zajęty firmą, a co do Pauliny kompletnie tego nie rozumiem. A czy, któreś z nich przyszło tu do szpitala? - mówiła Helena
- Nie, nie było ich tutaj - odpowiedziała
Chwilę później z sali, w której leżał młody Dobrzański wyszedł lekarz informując, że zaczęli wybudzać pacjenta.
- Ale proszę uzbroić się w cierpliwość. Sam proces wybudzania chwilę potrwa. 
- Czy możemy być przy nim? - pytała matka 
- Tak, oczywiście - odparł lekarz.
Obie weszły na salę. Helena przysiadła przy łóżku, a Ula stanęła z przodu łóżka. Obie czekały na ten moment gdy całkowicie się wybudzi. 
Nareszcie Marek zaczął się wybudzać. 

W tym samym czasie Sebastian będąc w firmie usłyszał pewną rozmowę, którą prowadził Febo w socjalnym 
- Przecież już wam zapłaciłem - mówił podniesionym głosem Aleks
- ...
- Ale on żyje
-...
- Dobrze spotkajmy się tam co zwykle o dwunastej- usłyszał jeszcze Olszański 
Kadrowiec pospiesznie udał się do swojego gabinetu. Był zszokowany tym co usłyszał. Nie do końca był pewny co powinien zrobić. Jednak postanowił zaryzykować i śledzić Febo. Miał nie jasne przeczucie, czy przypadkiem w ten wypadek nie jest zamieszany sam Febo. 
Gdy tylko Aleks opuścił budynek FD Sebastian w bezpiecznej odległości podążył jego śladem. W końcu dotarli w wyznaczone miejsce.Olszański uzbrojony w dyktafon ukrył się za jednym z drzew i próbował zdobyć dowód na dyrektora finansowego. To co usłyszał zmroziło mu krew w żyłach. Z rozmowy wynikało, że faktycznie Febo stoi za tym wypadkiem i tymi wszystkimi wydarzeniami jakie działy się w ostatnim czasie. 
- Ciekawe czy jego kochana siostrunia również maczała w tym palce - zastanawiał się Sebastian
Po tym jak zdobył dowody przeciwko sprawcom nie myśląc długo zadzwonił do jednego z policjantów i umówił się z nim na przekazanie nagrania. 

Marek wreszcie odzyskał całkowicie przytomność lecz jego spojrzenie było jakieś dziwne. Jakby obce. 
- Panie doktorze czy wszystko w porządku? - zapytała płaczliwym głosem Helena 
- Gdzie ja jestem? - usłyszeli Marka za nim lekarz zdążył odpowiedzieć
- Jest pan w szpitalu, miał pan wypadek. Proszę leżeć spokojnie zaraz przeprowadzimy wszelkie badania - zwrócił się do Marka, a po chwili zwrócił się z prośbą do obu kobiet - czy mogę panie prosić aby zaczekały na zewnątrz. Zawołam jak będzie już po wszystkim - posłusznie opuściły salę, a lekarz zaczął przeprowadzać badania.
Wyglądało, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A jednak coś było nie tak.
CDN... 

piątek, 24 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część VII

Ula po rozmowie z Sebastianem wróciła do siebie i próbowała zająć się pracą. A mimo to czuła jakiś nie pokój. Miła wrażenie jakby coś się stało. Coś złego. Jeszcze kilka razy próbowała się skontaktować z Markiem. Olszański również się niepokoił o swojego przyjaciela. 
- Witaj Aleks, przyszedłem do ciebie bo nie wiem co się dzieje z Markiem. Nie ma go w pracy ani nie odbiera telefonów - mówił Sebastian do dyrektora finansowego po tym jak po raz kolejny nie dodzwonił się do juniora Dobrzańskiego. Wówczas postanowił porozmawiać z Febo. 
- Skąd ja mam wiedzieć gdzie podziewa się ten dupek. Zapewne zalał się w trupa i teraz odsypia - odparł Febo. 
Tę rozmowę przerwał dzwonek telefonu Aleksa. Pożegnał się z Sebastianem i gdy tylko zamknęły się drzwi Febo natychmiast odebrał
- Słucham. Mam nadzieję na pozytywne wieści - odezwał się bez zbędnego przywitania
- Panie Febo myślę, że to co mam do przekazania jest pozytywne. Lecz wolałbym się spotkać i wówczas wszystko wyjaśnię - usłyszał dyrektor
Febo zgodził się na spotkanie umawiając się ze swym rozmówcą za kwadrans w parku koło firmy. Z informacji jakie otrzymał był zadowolony. Sądził, że wreszcie coś się zadzieje. Po spotkaniu wrócił do firmy i udał się do gabinetu siostry. W międzyczasie w firmie odebrano niepokojący telefon, z którego wynikało iż w niedzielne popołudnie na jednej z ulic Warszawy miał miejsce groźny wypadek,  w którym jedną z ofiar jest Marek Dobrzański. A jego stan jest poważny. Taką informację otrzymał Sebastian. 
- Ulka Marek miał wypadek i jest w szpitalu na Banacha - mówił poddenerwowany kadrowy
- Ale jak to wypadek? Kiedy? Co z nim? - zaczęła zadawać pytania Sebastianowi
- Nie wiem. Jadę do szpitala dowiedzieć się czegoś więcej - odpowiedział
- Jadę z tobą - mówiła ubierając jednocześnie żakiet i wyłączając komputer
- To bez sensu abyś tam jechała wraz ze mną. Myślę, że lepiej przydasz się tu - próbował przekonać Ulę 
- Już postanowiłam i zdania nie zmienię - odparła
Widząc, że nie przekona jej w żaden sposób zrezygnował. We dwójkę dojechali do szpitala i niemal biegiem dotarli na oddział intensywnej opieki. Widok jaki ujrzeli przeraził ich. Marek leżał podpięty pod kilka urządzeń monitorujących jego czynności życiowe. Ten widok spowodował, że Ulka głośno zaczęła szlochać.
- Chodź poszukamy jakiegoś lekarza i dowiemy się co z nim - odezwał się Sebastian, który również był w szoku 
Lekarza zajmującego się Markiem odnaleźli w pokoju lekarskim. Ten z początku nie chciał. a raczej nie powinien udzielać jakichkolwiek informacji o chorym osobą nie spokrewnionym dopiero wyjaśnienie Sebastiana 
- Panie doktorze jestem przyjacielem Marka, a Ula jest jego dziewczyną - ta spojrzała zdziwiona na Olszańskiego, lecz nie odezwała się nic - jego rodzice są w Szwajcarii, bo ojciec jest chory na serce i tam próbuje podreperować swoje zdrowie. Dzięki temu, że będę wiedział co z nim będę mógł do nich zadzwonić i im przekazać co z Markiem.
Lekarz po krótkim namyśle zdecydował się udzielić im informacji.
- Pan Dobrzański miał złamaną rękę, krwotok wewnętrzny oraz wstrząśnienie mózgu. W obecnej sytuacji postanowiliśmy wprowadzić pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej.
Podziękowali mu i mieli już wychodzić gdy odezwała się jeszcze Ula
- Panie doktorze czy ja mogę przy nim zostać? 
Ten nie widząc przeszkód zgodził się. Podziękowali mu jeszcze raz i opuścili gabinet. Pod salą spotkali dwóch policjantów, którzy próbowali dowiedzieć się czegoś od pielęgniarki. Ta zaś odesłała ich do lekarza prowadzącego. Sebastian wraz z Ulą podeszli do nich
- Dzień dobry panom nazywam się Sebastian Olszański przyjaciel Marka, a to Urszula Cieplak jego dziewczyna - wyjaśnił Sebastian
- Dzień dobry państwu starszy sierżant Piotr Nowak oraz sierżant Grzegorz Kupich. Jeśli można chcieliśmy z państwem porozmawiać o panu Marku - mówił policjant
- Czy wiadomo co się stało? - przerwała mu Ula
- Ze wstępnych badań wynika, że ktoś przeciął w samochodzie pana Dobrzańskiego przewody hamulcowe.
- Jak to przeciął hamulce - odezwała się przerażona Ula
- Czy mają państwo jakieś podejrzenia, kto mógłby coś takiego zrobić? - dopytywali funkcjonariusze
- Nikt mi nie przychodzi do głowy. Chociaż w ostatnim czasie miało miejsce kilka dziwnych rzeczy - mówił Sebastian. A jego ton głosu wydawał się jakby zastanawiał się nad czymś bardzo intensywnie
- Co ma pan na myśli - zapytał Kupich
- Od jakiegoś czasu Marek odbierał głuche telefony, ktoś przebił mu opony w samochodzie, a ostatnio było włamanie do jego domu - odpowiedział zgodnie z prawdą
- A może pan określić od kiedy to wszystko zaczęło się dziać? 
- Od jakiegoś miesiąca. Marek do czasu tego włamania wszystko bagatelizował. Sądził iż to nic takiego. Ale po tym włamaniu, zgłosił wszystko na policji - odpowiedział Sebastian
- A pani niczego nie zauważyła? - pytał policjant
- Mnie od miesiąca nie było. Przebywałam u moich dziadków w Pilcu na Mazurach - odparła Ula
Skończywszy rozmowę policjanci pożegnali się z Ulą i Sebastianem informując ich iż będą z nimi w kontakcie i gdyby coś sobie przypomnieli aby ich poinformować. 
- To co, wracasz ze mną do firmy? - odezwał się Olszański do Uli
- Nie, zostanę z nim. Zadzwonię tylko do rodziców aby ich poinformować - odpowiedziała - powinniśmy zadzwonić do  jego rodziców - dodała 
- Też tak sądzę, ale boję się o jego ojca - odparł Sebastian

- Paula udało się - mówił podekscytowany Febo po wejściu do biura swojej siostry
- Udało się? Co się udało? - pytała zaskoczona Paulina
- Pozbyliśmy się Mareczka. Już nic nie stoi na przeszkodzie abyśmy mogli zamieszkać w domu po nim - tłumaczył
- Jak to pozbyliśmy się? Coś ty mu zrobił? - dopytywała 
- Ja nic. Nasz Mareczek miał wypadek i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Pakuj się siostra jeszcze dziś przenosimy się do ciebie - mówił zadowolony Febo
Paulina była w szoku
- Jak to miał wypadek? - dopytywała
- Po prostu miał wypadek - odparł jej brat
- I co z nim? - nie odpuszczała Paulina
- Nie wiem. Podobno jest w szpitalu, a jego stan jest ciężki. Tyle wiem od Olszańskiego - odparł Aleks
- Paula pomyśl, dzięki temu możemy zamieszkać w jego domu. W końcu nie będziemy musieli się martwić - dodał 
Po dłuższej chwili Paulina przyznała mu rację. Jej również zależało na tym domu. Nie biorąc pod uwagę, że Marek może wrócić do zdrowia i domu. Dla tej dwójki najwyraźniej nie liczyło się nic i nikt.

Sebastian zadzwonił do rodziców Marka z informacją o jego stanie. Poinformował ich iż ich jedyny syn miał wypadek. Wiedząc jaki jest stan zdrowia Krzysztofa Dobrzańskiego postanowił oszczędzić im szczegółów. Nie powiedział im również o tym co działo się przez ostatni miesiąc. 
- Proszę się nie martwić my z Ulą jesteśmy przy nim cały czas - tłumaczył
- Sebastian my najpóźniej jutro powinniśmy być w kraju - mówiła zmartwiona Helena
- Ale naprawdę nie ma takiej potrzeby. Państwo mają wykupiony pobyt na trzy miesiące zostały jeszcze dwa. My tu jesteśmy i będziemy was informować na bieżąco o wszystkim - wyjaśniał im Olszański
- Sebastian, czy możesz nam jeszcze wyjaśnić o co chodzi z panną Cieplak - usłyszał w telefonie głos seniora Dobrzańskiego
- To dosyć długa i skomplikowana historia. Ale mogę powiedzieć tylko tyle, że ta dwójka jest w sobie zakochana - odparł kadrowy
- I tyle nam wystarczy. Więc my zostajemy w Szwajcarii, ale bardzo cię proszę informujcie nas o wszystkim. A co z firmą? - mówił Krzysztof
- Panie Krzysztofie wszystko pod kontrolą w firmie jest Aleks i on się wszystkim zajmie - usłyszał w odpowiedzi. 

Ula poinformowała również swoją rodzinę, że przez jakiś czas jej nie będzie. Tłumacząc, iż Marek jest w szpitalu w ciężkim stanie i ona nie chce go tak samego zostawić.
- Nie rozumiem dlaczego ona musi przy nim być. To on nie ma rodziny? Rodziców, żony czy chociażby narzeczonej? - pytał nie co poirytowany Józef
- To nie tak - odparła mu Magda
- A jak? - dopytywał Cieplak
- Wiesz to dość skomplikowana i długa historia - odpowiedziała mu żona
- Ja mam czas. Więc - odparł
Magda widząc, że jej mąż nie odpuści i będzie ten temat drążył postanowiła mu wyjaśnić, a raczej opowiedzieć o tym co kiedyś powiedziała jej Ula. I tak popłynęła opowieść o zakochanej Uli, jej desperackiej próbie podjęcia pracy w FD. 
- To ona dlatego wyjechała na miesiąc do twoich rodziców - ni to stwierdził ni to spytał Józef
- Dokładnie tak - odparła Magda
- Ale zaraz, wspominałaś coś o jakiejś narzeczonej - rzekł mężczyzna
- To prawda, ale z tego co mówiła mi Ula oni ze sobą zerwali - odparła Ula
Ta opowieść trochę zaskoczyła pana Cieplaka, ale po tym jak żona mu wszystko wyjaśniła był już spokojny. I już nie oponował w tej kwestii. Lecz gdzieś w sercu czuł jakiś żal do córki. Było to podyktowane tym iż myślał, że Ula nie ma przed nim żadnych tajemnic. I tym co go tak zabolało podzielił się z żoną.
- To nie tak Józek. Czasem w życiu każdej dziewczyny czy też kobiety są takie rzeczy, o których łatwiej rozmawia się z matką niż z ojcem - wyjaśniła kobieta
Cieplak pokiwał głową na znak zrozumienia. Po czym wyszedł z domu i udał do garażu. 
CDN...

piątek, 17 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część VI

Czas płynął swoim rytmem. Chociaż Marek miał wrażenia jakby ten czas stał w miejscu. Od kiedy zrozumiał swe uczucia względem Uli nie mógł się doczekać kiedy ona wróci. Kilka razy nawet chwytał za telefon z zamiarem zadzwonienia do niej. Lecz szybko wracało opamiętanie
- Przecież mnie prosiła abym nie wydzwaniał. Ale ja tak bardzo chciałbym ją już zobaczyć, usłyszeć jej głos. A przede wszystkim  móc wyznać co do niej czuję. Tylko czy ona uwierzy w to wszystko? - rozmyślał - rany to jeszcze dziesięć dni do jej powrotu - rzekł do siebie spojrzawszy na stojący na biurku kalendarz 
To wyczekiwanie dobijało go. Nie umiał znaleźć sobie miejsca.  Swe myśli próbował zająć czymś innym. Jeszcze bardziej intensywnie zajął się pracą, a miał jej znacznie więcej niż zwykle. Od prawie dwóch tygodni oprócz swojego działu zastępował również ojca. Ten przecież wraz z Heleną wyleciał do kliniki w Szwajcarii. Po pracy zaś umawiał się z Sebastianem na tenisa lub kosza. Jednego razu nawet udało się Sebastianowi wyciągnąć go do klubu. Lecz o dziwo, żaden nie miał zamiaru skończyć tego wieczoru tak jak to zwykle bywało jeszcze jakieś dwa tygodnie temu. 
- Witaj przyjacielu - przywitał się Olszański z Markiem spotykając się pod firmą
- Cześć Seba - odparł Marek
- Słuchaj może wyskoczylibyśmy do klubu dziś po pracy - zaproponował Sebastian - po prostu chciałem posiedzieć napić się piwa - pospieszył z wyjaśnieniem widząc jak Marek chce już odmówić
- Wiesz, może to i dobry pomysł. Dawno już nie byłem w klubie - odparł po namyśle
Umówili się, że po pracy pojadą. I faktycznie żaden nie miał ochoty na nic więcej jak po prostu posłuchać muzyki i napić się piwa. W pewnym momencie nawet zaczęły się kręcić koło nich jakieś panny, ale żaden z nich nie był zainteresowany. Było to dość dziwne bo obaj byli znani z tego, że nie przepuścili żadnej. Jeśli chodzi o Marka to było zrozumiałe. Przecież on już od jakiegoś czasu unikał takich miejsc oraz kobiet. Ale Sebastian to już inna para kaloszy. Sam junior Dobrzański dziwił się zachowaniu swego przyjaciela.
- Seba, a ty dobrze się czujesz? - zapytał w pewnym momencie
- Tak. Dlaczego pytasz? - odparł
- Bo zachowujesz się jakoś dziwnie. Tyle tu pięknych kobiet, a ty siedzisz ze mną przy stole sącząc piwo - wyjaśnił
- Może i wyda ci się to dziwne, ale i mnie od jakiegoś czasu znudziło to wieczne upijanie się do nieprzytomności, a następnego dnia potworny kac i ból głowy - mówił blondyn
- No muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie - odparł przyglądając się przyjacielowi by po chwili dodać - a może ty też się zakochałeś
- A to aż tak widać? - mówił Olszański, a jego mina mówiła sama za siebie. Marek tylko skiną głową, że tak i zapytał
- Można wiedzieć jak nazywa się ta kobieta?
- To Violetta - odparł 
Marek z początku był zszokowany wyznaniem przyjaciela. Znał dobrze swą sekretarkę. Może i była ładna lecz nic poza. Dla niego Violetta była głupiutką blondynką, która poza gapieniem się w monitor komputera i przeglądaniem wyprzedaży w Internecie nie robiła nic. Zawsze to on albo Ula wyręczała ją w jej obowiązkach. A zwłaszcza Ula to robiła. Owszem on wiedząc o tym potrafił to docenić i często Uli pensja była wyższa od tej jaką powinna zarabiać. Ale widocznie Violetta miała coś więcej co ujęło jego przyjaciela. Nie zamierzał negować jego wyboru.  Posiedzieli jeszcze jakąś godzinę i każdy z nich wrócił do siebie. 
Marka coś zaniepokoiło gdy był już w pobliżu domu. Gdy tylko wjechał na podjazd ujrzał otwarte drzwi. 
- Czyżbym ich nie zamknął gdy wychodziłem rano? - zastanawiała się. Jednak szybko rozwiał swe wątpliwości, po tym jak wszedł do środka. Widok jaki ujrzał zwalił go z nóg. Z mieszkania znikło wiele rzeczy między innymi telewizor, laptop i inne sprzęty. wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer na policję. Zgłosił włamanie. Policja przyjechała w miarę szybko, przeprowadzili wszelkie czynności związane z wydarzeniem. Następnego dnia Marek miał jeszcze stawić się na komisariacie aby uzupełnić zeznania o to czy nic więcej nie zginęło i jaka jest szacowana wartość skradzionych przedmiotów. 
Postanowił uczynić to z samego rana. Zadzwonił do Sebastiana z prośbą o zastępstwo przez jakieś dwie godziny. Nie chciał mówić przyjacielowi przez telefon o wydarzeniach z wczorajszego wieczora. Po wyjściu z komisariatu pojechał do firmy. Będąc już na miejscu poszedł do przyjaciela aby opowiedzieć mu o wszystkim. Gdy tylko skończył odezwał się Sebastian
- Marek to zaczyna być dość dziwne
- Dziwne? Co masz na myśli 
- Spójrz, najpierw te głuche telefony, przebite opony, a teraz to włamanie. Marek coś jest nie tak - wyjaśniał Olszański
Marek przez chwilę milczał tak jakby zastanawiał się nad tym co powiedział przyjaciel.
- Chyba masz rację. Tylko zastanawiam się komu tak bardzo się naraziłem - rzekł Marek
- Powinieneś to zgłosić na policji - powiedział Sebastian
- Już dzisiaj byłem na komisariacie ze względu na to włamanie. Ale w związku z tym w porze lunchu pojadę jeszcze raz i powiem również o tym wszystkim co miało miejsce wcześniej - jeszcze chwilę porozmawiali i każdy z nich zajął się swoją pracą. W porze lunchu Marek udał się po raz kolejny tego dnia na komendę aby powiedzieć również o tych głuchych telefonach i samochodzie.
- Czy wcześniej miewał pan takie sytuacje? - dopytywał policjant zajmujący się sprawą
- Nie nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Wszystko zaczęło się jakieś dwa do trzech tygodni temu - tłumaczył młody Dobrzański
- A może to ktoś z konkurencji - nie odpuszczał komisarz
- Proszę pana to są poważni ludzie i na poziomie. Z całą pewnością nie posunęli by się do czegoś takiego - odparł pewny swego Marek
- To może komuś pan coś powiedział albo zrobił komuś - dopytywał policjant 
Marek zastanawiał się chwilę, ale jego odpowiedź była przecząca. On nadal nie łączył tych wszystkich rzeczy z jedną osobą. W dodatku z osobą jakże dobrze mu znaną.

Za to Aleks coraz bardziej się niecierpliwił. Wierzyciele wciąż go nachodzili i domagali się spłaty należności. A ludzie, których wynajął nie wiele robili aby Marek opuścił dom. Tym włamaniem wiele nie zdziałali. Dobrzański junior nadal tam mieszkał i nawet nie myślał o opuszczeniu domu. Ponownie spotkał się z nimi i wyraził swoje niezadowolenie. Ci kolejny raz zapewniali go, że robią wszystko aby wykonać zlecenie, którego się podjęli. 

Przez następne dni nic się złego nie działo. Ale i w sprawie Marka również policja nie miała nic co by wyjaśniło te wszystkie sprawy. Marka to zaczęło denerwować, ale było też coś co poprawiało mu humor. Już nie długo miała wrócić Ula. Za kilka dni miał nastąpić dzień kiedy ją zobaczy i wyjaśni wszystko. 
Ula do Rysiowa wróciła w piątek. Przez ten miesiąc wiele przemyślała i już wiedziała co zrobi. Kilku godzinne rozmowy z babcią też pomogły. Stęskniła się za rodzicami i rodzeństwem. Całe piątkowe popołudnie spędziła z nimi opowiadając o dziadkach i jak spędzała czas, kiedy nie musiała pomagać w gospodarstwie. Natomiast wieczorem do jej pokoju weszła Magda Cieplak
- Ula możemy porozmawiać? - zapytała ją mama po wejściu do pokoju
- Oczywiście. Nawet chyba wiem o czym - odparła Ula
- I co postanowiłaś? - dopytywała Magda
- Wiesz mamo, będąc tam oderwana od wszystkiego miałam dużo czasu na rozmyślenia i postanowiłam wrócić do pracy - odpowiedziała matce
- A co z ... - zaczęła pani Cieplak, lecz Ula wiedząc o co chce ją zapytać Magda przerwała jej mówiąc
- Nadal go kocham i to się nie zmieni. Ale nie mogę wiecznie uciekać i żyć mrzonkami. Może jeszcze kiedyś będziemy mogli być razem. Lecz przecież pracować też muszę. A nie sądzę abym znalazła gdzieś lepiej płatną pracę - tłumaczyła, a po chwili powiedziała coś co zaskoczyło jej matkę - wiesz mamo pomyślałam sobie, że może powinnam poszukać sobie jakiegoś mieszkania w Warszawie i przeprowadzić się.
Magda przez chwilę milczała nie wiedząc co powiedzieć. Ta wiadomość zaskoczyła ją.
- Ula przemyślałaś to sobie dobrze? - odezwała się w końcu pani Cieplak
- Tak mamo. Powinna w końcu się usamodzielnić. Zarabiam na tyle, że stać mnie na wynajęcie jakiejś kawalerki - odparła jej Ula
O ile Ula była pewna swej decyzji tak już jej matka nie do końca. Gdy już skończyła rozmawiać z córką weszła do salonu gdzie siedział Józef oglądając jakiś film. 
- Coś ty taka milcząca - odezwał się Józef do żony, która zwykle miała coś do powiedzenia 
- Ula chce się wyprowadzić - odpowiedziała po chwili zastanowienia
- I co w tym takiego złego? - dopytywał ją mąż
- Niby nic, ale... - rzekła, i zamyśliła się co wykorzystał pan Cieplak
- Kochanie ona jest już dorosła i ma prawo zamieszkać sama. Nie możemy jej tego zabronić. Powinniśmy pozwolić jej żyć po swojemu. Popełniać błędy i uczyć się na nich. Możemy ją wspierać i pomagać gdy będzie tego potrzebowała - mówił przysiadając się obok żony
Pani Cieplak musiała przyznać mężowi rację. Przecież jak każdy i Ula powinna zacząć żyć samodzielnie. Przypomniała sobie słowa swej ciotki mówiącej, że dzieci chowamy nie dla siebie tylko dla innych. 
Następnego dnia podczas śniadania ojciec Uli poruszył temat jej przeprowadzki. Mała Beatka trochę się zmartwiła, była bardzo zżyta z siostrą. Ale już Jasiek nawet i się ucieszył. Widział w tej przeprowadzce korzyść w postaci własnego pokoju. 
Rodzice zaproponowali jej pomoc w znalezieniu jakiegoś mieszkania i umeblowania go. Była im bardzo wdzięczna, że ją wspierają i pomagają. W takich chwilach zawsze mogła na nich liczyć.  

W poniedziałek o ósmej rano wysiadła z windy i udała się wprost do swojego miejsca pracy. Chwilę po niej przyszła Violetta. Obie dziewczyny przywitały się. 
Było już po dziewiątej, a Marka wciąż nie było w pracy. O ile Violettę to niezbyt zmartwiło, to Ulę już tak. Owszem wiedziała, że czasem lubił zarwać noc w klubie, ale nigdy nie spóźniał się do pracy. 
- Viola nie wiesz czemu Marka jeszcze nie ma w pracy? - pytała Ula 
- Nie wiem. W piątek nic nie mówił aby miało go nie być - odpowiedziała Kubasińska
Ta odpowiedź tylko jeszcze bardziej zaniepokoiła Ulę. Postanowiła do niego zadzwonić, ale gdy Marek nie odbierał telefonu, poszła do Sebastiana. Po usłyszeniu zaproszenia weszła do gabinetu dyrektora HR i gdy przywitała się z nim zapytała
- Sebastian nie wiesz co się dzieje z Markiem? Jest już dziesiąta, a jego nie ma w pracy, ani nie odbiera telefonów.
Sebastian spojrzał  na Ulę i zaczął się nad czymś zastanawiać. 
- Sebastian czy coś się stało? Powiedz coś  - tymi słowami Ula przywołała Sebastiana 
- Nic nie wiem Ula - odparł dyrektor
- Sebastian proszę powiedz mi - prosiła go Ula widząc, że Olszański coś przed nią ukrywa
- Na prawdę nic nie wiem. Widziałem się z Markiem w piątek w pracy. Ale weekend spędziłem z Violettą - tłumaczył jej
Mimo tego ona miała jakieś złe przeczucie. 
CDN...

piątek, 10 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część V

Od wyjazdu Uli minęły już dwa tygodnie, a Marek coraz bardziej uświadamiał sobie jak bardzo mu jej brakuje. Czasami łapał się na tym, że tęsknił. Ta cała sytuacja nie dawała mu spokoju. Do tego wszystkiego nie miał pojęcia czy Ula faktycznie odejdzie z firmy czy też nie. Wiele razy chciał do niej zadzwonić, ale przecież musiał uszanować jej prośbę. Jednego razu chodzącego go po biurze zastał Sebastian. Chociaż chodzącego to mało powiedziane, on się miotał jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce. 
- Co ty tak chodzisz w te i z powrotem? - dopytywał kadrowy
- Bo to wszystko mnie zaczyna przerastać. Już sam nie wiem co mam robić i co o tym myśleć - mówił junior
- Możesz jaśniej. Bo nic nie rozumiem. O czym ty mówisz? - pytał Olszański nie bardzo mogąc pojąć zachowania przyjaciela. 
- Od kiedy Ulka poszła na ten urlop coś dziwnego zaczęło się dziać ze mną. Przestałem chodzić do klubu, upijać się, ba nawet nie pociągają mnie żadne panny. Ostatnio łapę się na tym, że tęsknię, a gdy zamykam oczy to widzę... - przerwał tak jakby zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć
- Jak zamykam oczy to widzę... - powtórzył po nim Seba próbując wyciągnąć od Marka to czego sam był pewien
- To widzę Ulę. To staje się jakąś obsesją - mówił dyrektor
- Ja ci powiem co to jest. I mogę cię zapewnić, że to nie jest obsesja przyjacielu, tylko najzwyczajniej w świecie nazwa się to miłość - mówił pewien swego Sebastian - i nie zaprzeczaj bo wiem co mówię. To wszystko co opowiedziałeś jest objawem miłości. I jak mniemam prawdziwej miłości. Spójrz, a raczej przypomnij sobie jak zachowywałeś się będąc z Pauliną. Ciągłe zdrady, włóczenie się po pubach. I jakoś dziwnie zaprzestałeś tego wszystkiego gdy rozstałeś się z Febo, a Ulka wyjechała - mówił dalej Olszański nie pozwalając dojść do głosu Markowi, który najwyraźniej próbował zaprzeczyć temu co mówił przyjaciel .
Tę ich rozmowę przerwał dźwięk telefonu. Marek odebrał, ale tak jak i poprzednim razem nikt się nie odezwał.
- Kto to? - odezwał się Sebastian
- Nie wiem. Już od kilku dni ktoś dzwoni, a jak odbiorę to nikt się nie odzywa i po chwili się rozłącza - odpowiedział Marek.
Sebastian siedział i widać było, że nad czymś się zastanawia. 
- A od kiedy dokładnie są te telefony? - odezwał się kadrowy - pytam bo to jest dziwne - dodał 
- Od ... - próbował sobie przypomnieć Dobrzański - wiesz nie pamiętam, ale już od dłuższego czasu - odpowiedział - chyba pierwsze takie telefony zaczęły się jakiś tydzień temu. A czemu pytasz?
- Marek nie wydaje ci się to dziwne? Ktoś do ciebie wydzwania, ktoś inny niszczy ci auto przez przebicie dwóch opon. Coś tu jest nie tak - mówił wyraźnie zaniepokojony przyjaciel
- Nie, no co ty. Nie dorabiaj własnej ideologii do tego - mówił Marek, bagatelizując słowa Sebastiana. 
Dobrzański nie widział związku między tymi głuchymi telefonami, a uszkodzeniem auta. Lecz Sebastianowi  to nie dawało spokoju. Słowa przyjaciela nie co go zaniepokoiły. Miał jakieś nie jasne przeczucia, że może stać się coś złego.

- Aleks musimy coś zrobić. Bo za chwilę znajdziemy się na bruku. Dzisiaj znowu był u ciebie ten facet - mówiła Paulina siedząc w gabinecie swego brata

- Wiem sorella. Ale widzisz ten idiota nawet nie chce słyszeć o tym aby oddać ci ten dom - mówił Febo 
- Może ja z nim porozmawiam - zaproponowała panna Febo
- Jak chcesz, ale wątpię aby coś to dało. Sama słyszałaś co mówił - mówił niezbyt przekonywająco 

- Marek możemy porozmawiać? - zapytała Febo po wejściu do biura byłego narzeczonego. Jej ton głosu był jakiś dziwny, inny. Lecz Marek doskonale znał swą byłą i wiedział doskonale. Jeśli czegoś chce to potrafi być nad wyraz miła i uprzejma. Wręcz ociekająca miodem.

- Słucham - odezwał się 
- Wiesz jak jestem przywiązana do tego domu... - zaczęła, lecz Marek nie dał jej dokończyć mówiąc
- Nie, nie oddam ci tego domu. Sądziłem, że jasno się wyraziłem poprzednim razem. I zdania nie zmienię.
- Jesteś cham i prostak - odezwała się Paulina
- Może i tak. Ale uczyłem się od najlepszych. A teraz jeśli to koniec, to proszę abyś opuściła ten gabinet i pozwoliła mi popracować - odpowiedział Dobrzański 
Ta opuszczając jego gabinet jeszcze coś tam wyzywała pod nosem. On tego nie słuchał. 

Natomiast dwieście pięćdziesiąt kilometrów od Warszawy we wsi Pilec. Życie jakby zwolniło. Ula w końcu wyciszyła się. Zaczęła częściej się uśmiechać. Chociaż w jej głowie i sercu  wciąż był brunet o oczach górskiego lodowca. Po wielu godzinach rozmyślań zdecydowała nie zwalniać się z pracy. 

- Może i babcia ma rację. I moje marzenie się spełni. Tym bardziej, że Viola wspominała, że Marek rozstał się z Febo. A ta praca jest mi...nam potrzebna. Dzięki niej i mnie i mojej rodzinie żyje się lepiej - rozmyślała. 
Owszem związek z Markiem to było tylko jej marzenie. O pięknej, niczym nie zmąconej miłości. O szczęściu przy boku tego jednego jedynego. Do końca jej urlopu pozostały jeszcze nie całe dwa tygodnie. Postanowiła ten czas spędzić bardziej aktywnie. 
Zwiedziła Mrągowo gdzie obejrzała "Kamienicę rabina" - gdzie do 1938 roku mieszkał ostatni mrągowski rabin żydowski, "Wieżę Bismarck" oraz wiele innych atrakcji turystycznych. Trafiła nawet na festyn, który odbywa się tam co roku "Piknik Country", gromadząc wielu artystów. Tego dnia wróciła dosyć późno, lecz nie żałowała. Sama przed sobą potrafiła przyznać, iż świetnie się bawiła. Zwiedziła również Biskupiec i jego bogatą ofertę atrakcji turystycznych. Wszak wiele razy odwiedzała te wszystkie miejscowości mazurskie. Lecz za każdym razem odkrywała coś nowego. Odpoczęła i czuła, że właśnie tego potrzebowała. Mimo tak spędzanego czasu ona nadal myślała o Marku. Czasami była zła sama na siebie. Chociaż usilnie starała się nie myśleć, to miała wrażenie jakby w takich razach było odwrotnie i ze zdwojoną siłą powracają myśli o nim.

W stolicy czas płynął swoim rytmem. Każdy był zajęty swoimi sprawami i życiem. Chociaż nie do końca wyglądało to tak sielankowo. Bo był ktoś kto usilnie próbował zrealizować swój nikczemny plan. Mianowicie Aleksander Febo mając nóż na gardle, a do tego wielka chęć zemsty za przeszłość popychała go do tego wszystkiego. 

Okazało się bowiem, iż ten geniusz ekonomii jak mawiał o sobie sam Febo miał poważne problemy finansowe. Gra na giełdzie zawsze wiązała się z ryzykiem, które podjął Febo. Jego pycha i pewność siebie zgubiły go. Przez co stracił niemal cały dorobek swojego życia. To wszystko spowodowało, że stracił swój własny dom. Miał nie za wiele czasu aby opuścić dom, w którym mieszkał dotychczas. I doszedł do wniosku, że dom Marka będzie najlepszym miejscem do zamieszkania. Do tego dochodziła wielka chęć zemsty za to co zrobił mu młody Dobrzański przed laty. A to rozstanie jego siostry z juniorem było tylko mu na rękę. Nie przewidział tylko oporu ze strony swojego odwiecznego wroga.
Wszedł do jakiejś obskurnej knajpy gdzieś na obrzeżach Warszawy, rozejrzał się, po czym podszedł do jednego ze stolików 
- Witam panów. Jakoś nie widzę postępów w panów działaniu. On nadal nie zamierza opuścić tego domu - odezwał się Febo gdy tylko zajął miejsce obok jednego z nich
- Spokojnie. Proszę pozwolić nam działać po swojemu - mówił jeden z mężczyzn
- Ale ja nie mam czasu. Proszę tę sprawę załatwić w jak najkrótszym czasie - rzekł Febo wyciągając z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę i podając jednemu z nich - mam nadzieję, że to zmotywuje was do lepszej pracy. I w niedługim czasie zobaczę efekty tej pracy - dodał po czym pożegnał się i opuścił lokal.
Marek nieświadomy niczego postanowił wyremontować cały dom i jednocześnie pozbyć się wszystkiego co przypominałoby jego byłą narzeczoną. Wynajął ekipę mającą doprowadzić ten dom do takiego stanu jaki jemu odpowiadał. Meble, które pozostały postanowił sprzedać wystawiając je na portalach internetowych. Miał dosyć dużo szczęścia bo większość tych mebli sprzedała się niemalże od ręki. To co pozostało postanowił na jakiś czas umieścić w garażu. 
Od rozmowy Marka z Sebastianem minął niemal tydzień.Gdy ten pierwszy w końcu zrozumiał, że ta cała tęsknota to nic innego tylko miłość. Jak już doszedł do tego był gotów nawet jechać do Rysiowa i prosić państwa Cieplak o adres Uli. Chciał jej to wyznać. Zwierzył się z tego swojemu przyjacielowi lecz tamten próbował studzić te jego zapędu mówiąc
- Nie bądź w gorącej wodzie kąpany. Sam mi mówiłeś, że prosiła cię abyś dał jej spokój. Więc uszanuj to. Ona wraca już nie długo i wtedy wszystko sobie wyjaśnicie. 
- Może i masz rację - odparł Dobrzański
- A tak z innej beczki. Te dziwne telefony to ustały? - odezwał się kadrowy 
- Tak od kilku dni jest spokój - odpowiedział Marek. Co nie do końca było prawdą, rzeczywiście było ich znacznie mniej, ale jednak były. Skłamał aby przyjaciel znów nie wysnuwał dziwnych podejrzeń. 
CDN...

czwartek, 2 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część IV

W związku ze smutną dla mnie w dniu jutrzejszym uroczystością już dzisiaj dodaję nową część. Z tego też powodu na wszystkie komentarze z dnia jutrzejszego będę odpowiadać dopiero w sobotę popołudniu bądź też w niedzielę.  
Pozdrawiam 



Drogi Marku
Wiem, że to co powiem wykracza poza relacje szef-podwładny ale sam prosiłeś o szczerą wypowiedź na swój temat. Na temat Marka Dobrzańskiego - człowieka, a nie Marka Dobrzańskiego - dyrektora. Znamy się trzy miesiące. Nie wiem ile to minut, ale zdążyłam w tym czasie zobaczyć, że jesteś człowiekiem, który potrafi myśleć o innych, cieszyć się życiem, rozumieć czyjeś kłopoty, wspierać w potrzebie i wiele podobnych rzeczy, które bardzo w tobie lubię. Ale kiedy jestem świadkiem rzeczy na, które się nie godzę, i kiedy widzę, że człowiek którego darzę szacunkiem, a przynajmniej chciałabym darzyć. Robi rzeczy niegodne szacunku, nie mogę milczeć. Muszę powiedzieć, że jesteś świnią. Bo świnia, to przecież świnia, a nie kanarek. Nie podoba mi się, że mimo tylu trudnych historii i tylu naszych rozmów, które jak się okazuje natychmiast zapominasz. Ja pamiętam wszystkie. Nadal brniesz w świństwa, które sprawiają przykrość nie tylko tym którym je wyrządzasz. Ale także tym którzy w ciebie wierzyli. I jeszcze chcą wierzyć. Zastanów się co wybierasz. Czy chcesz żyć w prawdzie, czy w kłamstwie. Czy z Pauliną, czy z kimś innym. Czy chcesz być sobą, czy świnią.
                                                                          Ula

Skończył czytać, ale nie wiedzieć czemu miał nie jasne przeczucie, że to nie jest wszystko co chciała mu powiedzieć. Ale na to aby się dowiedzieć musiał poczekać. Ale czy ona zechce mu powiedzieć? 

Wchodząc do sekretariatu po wspólnym lunchu z Sebastianem usłyszał fragment rozmowy telefonicznej swojej sekretarki
- Ulka, ale jak to chcesz się zwolnić z pracy?
- ...
- Proszę, zastanów się jeszcze 
- ...
Dalej nie słuchał. Wszedł do gabinetu i  zasiadł przy biurku, zastanawiając się nad tym co usłyszał. Zaczął się utwierdzać iż Ula nie powiedziała, a raczej nie napisała mu wszystkiego w tym liście. Chwycił za telefon i wybrał jej numer, lecz ona nie odbierała. Próbował jeszcze kilka razy, ale bezskutecznie. 
- Viola możesz przyjść do mnie - powiedział przez słuchawkę do sekretarki. Długo nie czekał, a ta już wchodziła do jego gabinetu
- Usiądź - wskazał jej fotel - najpierw chciałem cię przeprosić, ale usłyszałem jak rozmawiałaś z Ulą. Czy możesz mi powiedzieć, czy to prawda, że ona chce się zwolnić z pracy? 
- Tak to prawda. Lecz nie wiem dlaczego - odparła zgodnie z prawdą kobieta 
- Dziękuję ci Viola, możesz wrócić do siebie - odparł
Po rozmowie z Violą był jeszcze bardziej przekonany, że coś jest na rzeczy. 
- A może Seba ma rację. Może ona naprawdę się we mnie zakochała. Widząc, że nie jestem wolny, wolała odejść z firmy. Ale ja jej nie kocham. Owszem tęsknię za nią. Uwielbiam z nią rozmawiać, przebywać w jej towarzystwie. Jest  taka inna od Pauliny i tych wszystkich kobiet, z którymi się spotykałem do tej pory. Z nią mogę porozmawiać o wszystkim - rozmyślał, nadal nie dopuszczając do siebie tej oczywistej rzeczy, a mianowicie, to że on ją również kocha.  
Te jego rozmyślania przerwało energiczne otwarcie drzwi, a w nich ujrzał swoją byłą 
- Czy ty możesz pukać. To nie obora - mówił poirytowany 
- Będę wchodzić jak mi się podoba, to również moja firma. Że nie jesteśmy już parą nie oznacza, iż odeszłam z firmy - odparła z zadartym do góry nosem i wyniosłym tonem
- Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie? - dopytywał młody Dobrzański
- Tak, chciałam abyś był dzisiaj późnym popołudniem, a nawet już wieczorem w domu. Nie zabrałam wszystkiego. Przyjechałabym razem z Aleksem - odpowiedziała
- Dobrze będę. Czy coś jeszcze? 
- Nie, to wszystko - odparła i wyszła z jego gabinetu
Reszta dnia minęła mu w miarę spokojnie. 

W gabinecie dyrektora finansowego od dobrych kilku minut toczyła się pewna rozmowa
- Nie martw się sorella, załatwię to - mówił Aleks do Pauliny
- A jeśli on się nie zgodzi, to co? - dopytywała panna Febo
- Już moja w tym głowa, aby się zgodził - usłyszała odpowiedź - i proszę nie martw się tym tak. Zasługujesz na kogoś lepszego niż on - dodał 
- Powiedziałam mu, że przyjedziemy dzisiaj późnym popołudniem, a nawet i wieczorem - dodała
- Dobrze Paula, pojedziemy tam zaraz po pracy, a później zapraszam cię na kolację do "Moskwy" - rzekł upijając łyk burbonu 

Było już po godzinie osiemnastej jak usłyszał dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć wiedząc kogo zastanie z drugiej ich strony i się nie pomylił
- Dzień dobry, proszę wchodźcie - rzekł na przywitanie po otwarciu drzwi
- Zawsze uważałem cię za dupka i takim też jesteś. Ale po tym co chcę ci zaproponować mam nadzieję, że nie okażesz się jeszcze większym - zaczął mówić Febo do Marka gdy jego siostra dopakowywała swoje rzeczy z garderoby
- Zamieniam się w słuch - odparł Dobrzański
- Mianowicie, sądzę iż za te wszystkie lata jakie z tobą była, i za te wszystkie zdrady i upokorzenia, które musiała znosić należy jej się jakaś rekompensata - wyjaśnił Aleks
- Co masz na myśli? - pytał Marek
- Chcę abyś oddał jej ten dom - odpowiedział - mam nawet stosowne dokumenty, które wystarczy abyś podpisał - dodał 
- Ty chyba zwariowałeś. Mam jej oddać coś na co ona nawet złamanego grosza nie dołożyła. A i ten dom kupowali moi rodzice - odparł z oburzeniem junior - w tym domu poza ubraniami i kilkoma meblami nie ma nic co by należało do niej. Więc może zabrać te meble, no i nic więcej - mówił
- Ja tego tak nie zostawię - mówił wściekły Febo - zrujnowałeś moje życie i życie mojej siostry - dodał poirytowany
- Nic mi nie możesz zrobić. A teraz jeśli skończyliście to żegnam - mówił jednocześnie wskazując dłonią kierunek drzwi.
Obydwoje opuszczali ten dom ze wściekłością w oczach. A w głowie Aleksa zaczął już kiełkować pewien plan. Musiał tylko wszystko dokładnie sobie przemyśleć i przeanalizować. W jego mniemaniu ten plan będzie genialny. Na razie nie chciał w to wszystko wtajemniczać swojej siostry. Ona i tak zapewne by tego nie zrozumiała. 


Tym czasem Ula będąc z dala od Warszawy i od niego samego usilnie próbowała zająć swe myśli czym innym. Starała się jak najwięcej pomagać swoim schorowanym już dziadkom. 
- Uleńko kochana widzę, że coś cię trapi. Może mi opowiesz - jednego wieczora siedząc na niewielkiej werandzie zapytała ją babcia
- A takie tam babciu. Z resztą to dość długa i trochę skomplikowana sprawa - odpowiedziała staruszce 
- Wiesz kochana ja mam dużo czasu, a i może będę mogła ci jakoś pomóc, coś doradzić. Z resztą czasem dobre jest takie wyrzucenie z siebie tego co nas gnębi, komuś postronnemu - mówiła spokojnie babcia Uli.
Obie siedziały przez chwilę w milczeniu. Widać Ula potrzebowała zastanowić się nad tym. W końcu zebrała się w sobie i zaczęła opowiadać. Mówiła o Bartku i jego planach wyjazdowych, jak bardzo chciała dostać pracę w F&D. Opowiedziała o Marku i o tym jaki jest przystojny. 
- A najgorsze jest to, że ja go kocham. Lecz ta miłość nigdy się nie spełni. Przecież on ma narzeczoną, a dodatkowo mnóstwo kochanek. Ja nie jestem dla niego zbyt atrakcyjna. Owszem traktuje mnie jak przyjaciółkę, ale ja bym chciała być kimś więcej. Dlatego też wzięłam miesiąc urlopu bezpłatnego, aby móc sobie to wszystko przemyśleć i zastanowić się co dalej. Szkoda mi tej pracy, tym bardziej, że dostałam umowę na stałe. Naprawdę nie wiem co dalej - mówiła ze smutkiem w oczach
- Wiesz moje dziecko, może nie powinnaś rezygnować z tej pracy. Skoro jak mówisz ten ich związek nie ma przyszłości to może jeszcze nie wszystko stracone. A z czasem może i poznasz kogoś innego - mówiła kobieta
- Nie, to nie możliwe babciu. Ja wiem, że tylko z nim mogę być. Więc albo on, albo żaden inny - mówiła Ula, a w jej oczach lśniły łzy. Zawsze tak reagowała na wspomnienie o Marku.
- Skoro tak myślisz. Wiesz powiadają, cierpliwość jest cnotą, a jeśli czegoś bardzo pragniemy zazwyczaj się spełnia. Więc i tobie z czasem dane będzie być szczęśliwą u boku tego jedynego - odpowiedziała jej nieco filozoficznie babcia
Ta rozmowa z babcią dała Uli do myślenia. Może rzeczywiście nie warto rezygnować z pracy, a i z czasem wszystko samo się ułoży. Przecież ona tylko pragnęła być szczęśliwa. Marek nie dawał jej spokoju, codziennie próbował się z nią skontaktować. A ona uparcie nie odbierała od niego telefonów. Chciała chociaż przez miesiąc odpocząć i zastanowić się nad tym wszystkim i podjąć decyzję co dalej. Pewnego dnia te telefony ucichły było to spowodowane odpowiedzią Uli na jego sms-a
- Ula proszę odbierz telefon. Chciałem tylko porozmawiać - pisał Marek nie widząc innego sposobu na możliwość porozmawiania 
- Marek porozmawiamy jak wrócę z urlopu. A teraz proszę abyś mnie nie męczył telefonami. Ula - odpisała na tą wiadomość
- O czym on chce ze mną rozmawiać? Czyżby czegoś się domyślał? Nie, raczej nie. Viola mówiła, że usłyszał fragment naszej rozmowy. To może o to mu chodzi. Może on nie chce abym odchodziła z firmy - zastanawiała się Ula. 
Marek postanowił uszanować jej prośbę. W końcu jej urlop miał trwać jeszcze tylko trzy tygodnie. Przestał więc wydzwaniać, ale z każdym dniem ta jego tęsknota za Ulą zaczynała się nasilać. Nie rozumiał tego. Albo może sam nie chciał się przyznać przed samym sobą. Co do tego, że zakochał się we własnej asystentce. Ostatnio miał dosyć sporo czasu aby przemyśleć i zastanowić się nad własnym życiem. Zaczął dostrzegać jak wiele rzeczy robił źle, jak podle traktował te wszystkie kobiety. 
- Co się ze mną stało. Nigdy taki nie byłem. A może byłem, tylko tego nie dostrzegałem. Ula ma rację muszę się zmienić. Inaczej zostanę sam jak palec. Czy ja tak właśnie chcę skończyć. Kiedyś chciałem założyć rodzinę. Mieć żonę, dzieci wówczas myślałem, że to będzie Paulina. Ale to nie ona jest mi pisana. Skoro nie ona to kto?  - zastanawiał się jednego razu siedząc samotnie w domu. Te jego rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Numer był zastrzeżony mimo to postanowił odebrać
- Halo, słucham
-...
- Halo - odezwał się ponownie gdy nie usłyszał nikogo po drugiej stronie. Chwilę później usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Pomyślał o pomyłce. 
Następnego dnia w porze lunchu spotkał się ze swym przyjacielem i poszli coś zjeść w firmowym bufecie. 
- Coś nie wyraźnie wyglądasz. Dobrze się czujesz? - pytał Olszański 
- Tak, w porządku - odparł Marek, ale jakoś mało przekonywająco. Co nie uszło uwadze tego pierwszego
- Słuchaj, a może wybralibyśmy się po pracy do klubu. Dawno już tam nie byliśmy - odezwał się Sebastian
- Nie mam ochoty. Wiesz od kiedy rozstałem się z Pauliną nie mam jakoś ochoty na te nocne popijawy. Może i mi nie uwierzysz, ale chcę zacząć normalnie żyć - mówił Marek
Olszańskiego nie co zdziwiły słowa przyjaciela, ale w jakimś sensie go rozumiał. On sam czasami miał takie chwile refleksji. 
Chwilę po siedemnastej Marek wyszedł z firmy udając się do swego samochodu. Już miał do niego wsiadać gdy coś go zaniepokoiło. Spojrzał w kierunku lewego tylnego koła. Obszedł jeszcze auto z drugiej strony i tylko zaklną cicho pod nosem. Po czym wyciągnął telefon i zadzwonił po pomoc drogową. W tym czasie na parking nadszedł Sebastian.
- No stary nie wygląda to dobrze. Zawiadomiłeś policję? - mówił Olszański
- Po co? Zapewne jakimś małolatom się nudziło i nic więcej - odparł 
- Może podwiozę cię do domu? - zaproponował przyjaciel
- Nie dzięki. Wezwałem już pomoc drogową. Poradzę sobie - odpowiedział Marek
- No to jak sobie chcesz - rzekł Sebastian po czym pożegnali się. 
Będąc już w domu znów rozmyślał o Uli. Takie chwile zaczęły zdarzać się co raz częściej. Ale i coś dziwnego działo się z nim. Już nie bawiły go wypady do knajp, upijanie się czy jednorazowy seks z przygodnie poznaną panną w klubie. 
CDN...