piątek, 17 sierpnia 2018

ZAKAZANY OWOC część VI

Czas płynął swoim rytmem. Chociaż Marek miał wrażenia jakby ten czas stał w miejscu. Od kiedy zrozumiał swe uczucia względem Uli nie mógł się doczekać kiedy ona wróci. Kilka razy nawet chwytał za telefon z zamiarem zadzwonienia do niej. Lecz szybko wracało opamiętanie
- Przecież mnie prosiła abym nie wydzwaniał. Ale ja tak bardzo chciałbym ją już zobaczyć, usłyszeć jej głos. A przede wszystkim  móc wyznać co do niej czuję. Tylko czy ona uwierzy w to wszystko? - rozmyślał - rany to jeszcze dziesięć dni do jej powrotu - rzekł do siebie spojrzawszy na stojący na biurku kalendarz 
To wyczekiwanie dobijało go. Nie umiał znaleźć sobie miejsca.  Swe myśli próbował zająć czymś innym. Jeszcze bardziej intensywnie zajął się pracą, a miał jej znacznie więcej niż zwykle. Od prawie dwóch tygodni oprócz swojego działu zastępował również ojca. Ten przecież wraz z Heleną wyleciał do kliniki w Szwajcarii. Po pracy zaś umawiał się z Sebastianem na tenisa lub kosza. Jednego razu nawet udało się Sebastianowi wyciągnąć go do klubu. Lecz o dziwo, żaden nie miał zamiaru skończyć tego wieczoru tak jak to zwykle bywało jeszcze jakieś dwa tygodnie temu. 
- Witaj przyjacielu - przywitał się Olszański z Markiem spotykając się pod firmą
- Cześć Seba - odparł Marek
- Słuchaj może wyskoczylibyśmy do klubu dziś po pracy - zaproponował Sebastian - po prostu chciałem posiedzieć napić się piwa - pospieszył z wyjaśnieniem widząc jak Marek chce już odmówić
- Wiesz, może to i dobry pomysł. Dawno już nie byłem w klubie - odparł po namyśle
Umówili się, że po pracy pojadą. I faktycznie żaden nie miał ochoty na nic więcej jak po prostu posłuchać muzyki i napić się piwa. W pewnym momencie nawet zaczęły się kręcić koło nich jakieś panny, ale żaden z nich nie był zainteresowany. Było to dość dziwne bo obaj byli znani z tego, że nie przepuścili żadnej. Jeśli chodzi o Marka to było zrozumiałe. Przecież on już od jakiegoś czasu unikał takich miejsc oraz kobiet. Ale Sebastian to już inna para kaloszy. Sam junior Dobrzański dziwił się zachowaniu swego przyjaciela.
- Seba, a ty dobrze się czujesz? - zapytał w pewnym momencie
- Tak. Dlaczego pytasz? - odparł
- Bo zachowujesz się jakoś dziwnie. Tyle tu pięknych kobiet, a ty siedzisz ze mną przy stole sącząc piwo - wyjaśnił
- Może i wyda ci się to dziwne, ale i mnie od jakiegoś czasu znudziło to wieczne upijanie się do nieprzytomności, a następnego dnia potworny kac i ból głowy - mówił blondyn
- No muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie - odparł przyglądając się przyjacielowi by po chwili dodać - a może ty też się zakochałeś
- A to aż tak widać? - mówił Olszański, a jego mina mówiła sama za siebie. Marek tylko skiną głową, że tak i zapytał
- Można wiedzieć jak nazywa się ta kobieta?
- To Violetta - odparł 
Marek z początku był zszokowany wyznaniem przyjaciela. Znał dobrze swą sekretarkę. Może i była ładna lecz nic poza. Dla niego Violetta była głupiutką blondynką, która poza gapieniem się w monitor komputera i przeglądaniem wyprzedaży w Internecie nie robiła nic. Zawsze to on albo Ula wyręczała ją w jej obowiązkach. A zwłaszcza Ula to robiła. Owszem on wiedząc o tym potrafił to docenić i często Uli pensja była wyższa od tej jaką powinna zarabiać. Ale widocznie Violetta miała coś więcej co ujęło jego przyjaciela. Nie zamierzał negować jego wyboru.  Posiedzieli jeszcze jakąś godzinę i każdy z nich wrócił do siebie. 
Marka coś zaniepokoiło gdy był już w pobliżu domu. Gdy tylko wjechał na podjazd ujrzał otwarte drzwi. 
- Czyżbym ich nie zamknął gdy wychodziłem rano? - zastanawiała się. Jednak szybko rozwiał swe wątpliwości, po tym jak wszedł do środka. Widok jaki ujrzał zwalił go z nóg. Z mieszkania znikło wiele rzeczy między innymi telewizor, laptop i inne sprzęty. wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer na policję. Zgłosił włamanie. Policja przyjechała w miarę szybko, przeprowadzili wszelkie czynności związane z wydarzeniem. Następnego dnia Marek miał jeszcze stawić się na komisariacie aby uzupełnić zeznania o to czy nic więcej nie zginęło i jaka jest szacowana wartość skradzionych przedmiotów. 
Postanowił uczynić to z samego rana. Zadzwonił do Sebastiana z prośbą o zastępstwo przez jakieś dwie godziny. Nie chciał mówić przyjacielowi przez telefon o wydarzeniach z wczorajszego wieczora. Po wyjściu z komisariatu pojechał do firmy. Będąc już na miejscu poszedł do przyjaciela aby opowiedzieć mu o wszystkim. Gdy tylko skończył odezwał się Sebastian
- Marek to zaczyna być dość dziwne
- Dziwne? Co masz na myśli 
- Spójrz, najpierw te głuche telefony, przebite opony, a teraz to włamanie. Marek coś jest nie tak - wyjaśniał Olszański
Marek przez chwilę milczał tak jakby zastanawiał się nad tym co powiedział przyjaciel.
- Chyba masz rację. Tylko zastanawiam się komu tak bardzo się naraziłem - rzekł Marek
- Powinieneś to zgłosić na policji - powiedział Sebastian
- Już dzisiaj byłem na komisariacie ze względu na to włamanie. Ale w związku z tym w porze lunchu pojadę jeszcze raz i powiem również o tym wszystkim co miało miejsce wcześniej - jeszcze chwilę porozmawiali i każdy z nich zajął się swoją pracą. W porze lunchu Marek udał się po raz kolejny tego dnia na komendę aby powiedzieć również o tych głuchych telefonach i samochodzie.
- Czy wcześniej miewał pan takie sytuacje? - dopytywał policjant zajmujący się sprawą
- Nie nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Wszystko zaczęło się jakieś dwa do trzech tygodni temu - tłumaczył młody Dobrzański
- A może to ktoś z konkurencji - nie odpuszczał komisarz
- Proszę pana to są poważni ludzie i na poziomie. Z całą pewnością nie posunęli by się do czegoś takiego - odparł pewny swego Marek
- To może komuś pan coś powiedział albo zrobił komuś - dopytywał policjant 
Marek zastanawiał się chwilę, ale jego odpowiedź była przecząca. On nadal nie łączył tych wszystkich rzeczy z jedną osobą. W dodatku z osobą jakże dobrze mu znaną.

Za to Aleks coraz bardziej się niecierpliwił. Wierzyciele wciąż go nachodzili i domagali się spłaty należności. A ludzie, których wynajął nie wiele robili aby Marek opuścił dom. Tym włamaniem wiele nie zdziałali. Dobrzański junior nadal tam mieszkał i nawet nie myślał o opuszczeniu domu. Ponownie spotkał się z nimi i wyraził swoje niezadowolenie. Ci kolejny raz zapewniali go, że robią wszystko aby wykonać zlecenie, którego się podjęli. 

Przez następne dni nic się złego nie działo. Ale i w sprawie Marka również policja nie miała nic co by wyjaśniło te wszystkie sprawy. Marka to zaczęło denerwować, ale było też coś co poprawiało mu humor. Już nie długo miała wrócić Ula. Za kilka dni miał nastąpić dzień kiedy ją zobaczy i wyjaśni wszystko. 
Ula do Rysiowa wróciła w piątek. Przez ten miesiąc wiele przemyślała i już wiedziała co zrobi. Kilku godzinne rozmowy z babcią też pomogły. Stęskniła się za rodzicami i rodzeństwem. Całe piątkowe popołudnie spędziła z nimi opowiadając o dziadkach i jak spędzała czas, kiedy nie musiała pomagać w gospodarstwie. Natomiast wieczorem do jej pokoju weszła Magda Cieplak
- Ula możemy porozmawiać? - zapytała ją mama po wejściu do pokoju
- Oczywiście. Nawet chyba wiem o czym - odparła Ula
- I co postanowiłaś? - dopytywała Magda
- Wiesz mamo, będąc tam oderwana od wszystkiego miałam dużo czasu na rozmyślenia i postanowiłam wrócić do pracy - odpowiedziała matce
- A co z ... - zaczęła pani Cieplak, lecz Ula wiedząc o co chce ją zapytać Magda przerwała jej mówiąc
- Nadal go kocham i to się nie zmieni. Ale nie mogę wiecznie uciekać i żyć mrzonkami. Może jeszcze kiedyś będziemy mogli być razem. Lecz przecież pracować też muszę. A nie sądzę abym znalazła gdzieś lepiej płatną pracę - tłumaczyła, a po chwili powiedziała coś co zaskoczyło jej matkę - wiesz mamo pomyślałam sobie, że może powinnam poszukać sobie jakiegoś mieszkania w Warszawie i przeprowadzić się.
Magda przez chwilę milczała nie wiedząc co powiedzieć. Ta wiadomość zaskoczyła ją.
- Ula przemyślałaś to sobie dobrze? - odezwała się w końcu pani Cieplak
- Tak mamo. Powinna w końcu się usamodzielnić. Zarabiam na tyle, że stać mnie na wynajęcie jakiejś kawalerki - odparła jej Ula
O ile Ula była pewna swej decyzji tak już jej matka nie do końca. Gdy już skończyła rozmawiać z córką weszła do salonu gdzie siedział Józef oglądając jakiś film. 
- Coś ty taka milcząca - odezwał się Józef do żony, która zwykle miała coś do powiedzenia 
- Ula chce się wyprowadzić - odpowiedziała po chwili zastanowienia
- I co w tym takiego złego? - dopytywał ją mąż
- Niby nic, ale... - rzekła, i zamyśliła się co wykorzystał pan Cieplak
- Kochanie ona jest już dorosła i ma prawo zamieszkać sama. Nie możemy jej tego zabronić. Powinniśmy pozwolić jej żyć po swojemu. Popełniać błędy i uczyć się na nich. Możemy ją wspierać i pomagać gdy będzie tego potrzebowała - mówił przysiadając się obok żony
Pani Cieplak musiała przyznać mężowi rację. Przecież jak każdy i Ula powinna zacząć żyć samodzielnie. Przypomniała sobie słowa swej ciotki mówiącej, że dzieci chowamy nie dla siebie tylko dla innych. 
Następnego dnia podczas śniadania ojciec Uli poruszył temat jej przeprowadzki. Mała Beatka trochę się zmartwiła, była bardzo zżyta z siostrą. Ale już Jasiek nawet i się ucieszył. Widział w tej przeprowadzce korzyść w postaci własnego pokoju. 
Rodzice zaproponowali jej pomoc w znalezieniu jakiegoś mieszkania i umeblowania go. Była im bardzo wdzięczna, że ją wspierają i pomagają. W takich chwilach zawsze mogła na nich liczyć.  

W poniedziałek o ósmej rano wysiadła z windy i udała się wprost do swojego miejsca pracy. Chwilę po niej przyszła Violetta. Obie dziewczyny przywitały się. 
Było już po dziewiątej, a Marka wciąż nie było w pracy. O ile Violettę to niezbyt zmartwiło, to Ulę już tak. Owszem wiedziała, że czasem lubił zarwać noc w klubie, ale nigdy nie spóźniał się do pracy. 
- Viola nie wiesz czemu Marka jeszcze nie ma w pracy? - pytała Ula 
- Nie wiem. W piątek nic nie mówił aby miało go nie być - odpowiedziała Kubasińska
Ta odpowiedź tylko jeszcze bardziej zaniepokoiła Ulę. Postanowiła do niego zadzwonić, ale gdy Marek nie odbierał telefonu, poszła do Sebastiana. Po usłyszeniu zaproszenia weszła do gabinetu dyrektora HR i gdy przywitała się z nim zapytała
- Sebastian nie wiesz co się dzieje z Markiem? Jest już dziesiąta, a jego nie ma w pracy, ani nie odbiera telefonów.
Sebastian spojrzał  na Ulę i zaczął się nad czymś zastanawiać. 
- Sebastian czy coś się stało? Powiedz coś  - tymi słowami Ula przywołała Sebastiana 
- Nic nie wiem Ula - odparł dyrektor
- Sebastian proszę powiedz mi - prosiła go Ula widząc, że Olszański coś przed nią ukrywa
- Na prawdę nic nie wiem. Widziałem się z Markiem w piątek w pracy. Ale weekend spędziłem z Violettą - tłumaczył jej
Mimo tego ona miała jakieś złe przeczucie. 
CDN...

10 komentarzy:

  1. W końcu Ula wróciła do domu i do pracy :) Pewnie Ci ludzie, których Aleks wynajął coś złego zrobili Markowi. Ale mam nadzieję że, tak nie będzie. Bardzo dobry pomysł z tą wyprowadzką Uli :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta wyprowadzka Uli podyktowana jest odległością jej aktualnego miejsca zamieszkania a jej miejscem pracy. Co do reszty no cóż nie mogę niczego zdradzić.
      Dziękuję za wpis
      Gorąco pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  2. Marek za bardzo zaabsorbowany jest myśleniem o Uli i nie dostrzega niebezpieczeństw, które czyhają na niego ze strony Febo. Ten ostatni coraz bardziej jest zdesperowany i niewykluczone, że jego zbiry tym razem posunęły się o krok za daleko. Włamanie było tylko ostrzeżeniem, końcówka rozdziału świadczy o tym, że mogli mu zrobić krzywdę. Mam nadzieję, że jednak jest cały i zdrowy a jego absencję w pracy będzie można logicznie wytłumaczyć. Ten dzień jest dniem powrotu Uli do pracy i na dobrą sprawę Marek powinien warować za biurkiem już od bladego świtu, bo przecież tęsknił za nią jak szalony. Skoro go nie ma, oznacza to, że być może ucierpiał w kolejnej na niego napaści. Te zbiry nie są jakoś za bardzo kreatywne i to chyba głównie Alex wymyśla, co mają zrobić. Jest podły, ale czy posunąłby się do zamachu na niedoszłego szwagra?
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda nieobecność w pracy ma jakieś wyjaśnienie. I ta również. Ale nie mogę więcej zdradzić.
      Gorąco pozdrawiam
      Dziękuję za wpis
      Julita

      Usuń
  3. Marek nie pojawił się w pracy, nie odbiera telefonów... do czego jeszcze mogą posunąć się zbiry Aleksa. Marek jednak słabo kojarzy. Przecież Paulina już mu groziła,że pożałuje, i tak bardzo pewny jest Aeksa?
    Co się jeszcze musi zdarzyć? Oby nic strasznego. Zobaczymy Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nie jest pewny obojga Febo, on ich w ogóle nie bierze pod uwagę.
      Dziękuję za wpis
      Gorąco pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  4. A już myślałam, że zbiry z Markiem wejdą w układ. Zdecydowanie lepiej na tym by wyszli. Na razie wszystko wskazuje na kłopoty, ale wiele jest usprawiedliwień na nieobecność Marka. Sama taką jedną nieobecność inaczej rozwiązałam niż ta gorsza wersja.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja jest wiele usprawiedliwień nieobecności Marka. Ale ja nie mogę zdradzić niczego.
      Gorąco pozdrawiam
      Dziękuję za wpis
      Julita

      Usuń
  5. Liczę ,ze Marek ma wiarygodne usprawiedliwienie na swoją nieobecność w pracy i nie chce brać pod uwagę tej najgorszej z możliwych wersji ,że te zbiry coś mu zrobiły i leży gdzieś zakrwawiony walcząc o życie. Ulka odchodzi od zmysłów ,niech Marek lepiej wraca do firmy i spotka się z Ulką. Tyle czasu jej nie widział. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ma bardzo wiarygodne usprawiedliwienie swej nieobecności. Z czasem i dojdzie do ich spotkania i szczerej rozmowy.
      Dziękuję za wpis.
      Pozdrawiam gorąco
      Julita

      Usuń