piątek, 27 września 2019

ROZBITKOWIE część VII

Ula
Przepraszam, że w takiej formie, ale inaczej nie mogę. Chciałem Cię bardzo przeprosić kolejny już raz. Powiedzieć jak strasznie żałuję tego, że nie umiałem docenić tego co miałem – mianowicie Twojej Miłości.
Gdybyś tylko pozwoliła mi wszystko wyjaśnić. To powiedziałbym jakim byłem sukinsynem, i że strasznie żałuję. A na koniec jak bardzo Cię Kocham Ula.
Proszę przemyśl to i jeśli będziesz gotowa zadzwoń albo napisz. Będę czekał tak jak dotychczas.
Twój na zawsze Marek”

Siedziała i przez chwilę zastanawiała się co zrobić. Rozum ostrzegał, a serce wyrywało się do tego jedynego. Tego którego kochało nieprzerwanie od tak dawna. 
 
Tak samo kilkanaście ulic dalej od wczoraj niecierpliwie na jakikolwiek znak, że przeczytała jego wiadomość siedział Marek. W pewnym momencie nawet chciał zadzwonić, ale uznał to za nachalne zachowanie z jego strony. Cieszył się, że zna jej numer i ma możliwość próbowania skontaktowania z nią. Ale również obawiał się o jej bezpieczeństwo, wciąż nie zamknęli Sosnowskiego. A Marek był w stu procentach pewny, że to doktorek, zwłaszcza iż podczas spotkania z Sebastianem ten opowiedział mu co usłyszał od małej Beti.
- Marek, przecież nikt normalny nie wystaje pod czyimś domem – skończył swój wywód Olszański, gdy siedzieli po rozegranej partyjce gry w tenisa.
- Też tak myślę – powiedział Dobrzański – nawet gdy byłem na komendzie to im mówiłem o tym dupku – dodał – obawiam się co on może jeszcze wymyślić.
- Pan Józef mówił, że to nękanie zaczęło się krótko po tym jak doktorek przyznał się do swoich planów związanych z Ulą i wyjazdem do Stanów – mówił kadrowy.
Te wszystkie informacje tylko jeszcze bardziej potęgowały w prezesie większy niepokój. A jej milczenie też nie pomagało. Sam już nie wiedział co ma ze sobą począć, miał problem nawet w skupieniu się na pracy.
- Viola możesz do mnie przyjść – rzekł do słuchawki i kilka chwil później jego sekretarka stała przed nim.
- Viola mam do Ciebie prośbę – mówił do kobiety, gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości – przepraszam cię, ale muszę sprawdzić – powiedział jednocześnie spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu, a jego twarz rozpromieniła się w mgnieniu oka.
- To co to za prośba – dopytywała blondynka.
- Już nie ważne – odpowiedział kobiecie.
Violetta nie pytając o nic więcej opuściła jego gabinet i mając pewność co do autora wiadomości niemalże biegiem ruszyła w kierunku gabinetu swojego narzeczonego. Wiedziała od Sebastiana, że Marek próbował skontaktować się z Ulą. Cieszyła się z tego, że Marek wreszcie może odzyska pannę Cieplak. Cieszyła się również, że jej plan pogodzenia prezesa z Olszańskim się powiódł. Nawet uważała to za swój osobisty sukces. Ale czy nie miała do tego prawa? 

Usiadł na fotelu i drżącą dłonią otwierał wiadomość na smartfonie.

Marek
Jeśli Twoja propozycja spotkania nadal jest aktualna to możemy się spotkać. Jutro nad Wisłą o tej samej porze co pisałeś w swoim liście do mnie.
Ula”

Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Sygnał nadejścia wiadomości usłyszała raptem kilka minut później.

Ula
Spotkanie jak najbardziej aktualne. Będę na pewno.
Twój na zawsze
Marek”

Odczytała wiadomość i uśmiechnęła się do siebie samej, a jej serce nabrało jakiegoś dziwnego tępa. I mimo iż obawiała się, że ten prześladowca może stać się jeszcze bardziej nieobliczalny nie chciała dłużej czekać, ale miała wrażenie, że teraz jej życie będzie szczęśliwsze.

Następnego dnia każde z nich nie potrafiło usiedzieć oraz niecierpliwie wyczekiwało umówionej godziny spotkania.
- Viola ja wychodzę i nie będzie mnie już do końca dnia – poinformował sekretarkę kilka minut po trzynastej i opuścił firmę.
Podjechał najpierw pod restaurację „Moskwa” powinien to zrobić już wczoraj, ale był tak pochłonięty tym co jej powie i samym spotkaniem, że zupełnie zapomniał o tym. Kiedy rano wstał przez chwilę zastanawiał się, gdzie mógłby zabrać Ulę aby uczcić ten dzień. Czuł, a nawet był pewny, że od dziś jego życie zmieni się o całe trzysta sześćdziesiąt stopni. Zastanawiał się nad dwoma lokalami aż w końcu wpadł na pomysł o „Moskwie”. To tam byli na swojej pierwszej nieoficjalnej randce. Dobrzański uznał, że to będzie najlepsze miejsce na kolację. Podjechał pod lokal, wszedł do środka. Po krótkiej rozmowie z pracownikiem restauracji zamówił na godzinę siedemnastą stolik, następnym punktem była kwiaciarnia gdzie kupił ogromny bukiet z czerwonych róż i już bez żadnego problemu dotarł w umówione miejsce. Był tam prawie godzinę przed czasem, usiadł na kamieniu trzymając w ręku torebkę z krówkami. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, miał wrażenie jakby minuty były godzinami.

- No wreszcie jesteś. Ile można czekać? - odezwał się jeden z mężczyzn.
- Czekałem jak wszyscy wyjdą z domu i mam to czego chciałeś, doktorku – odburknął mu Dąbrowski.
- Dawaj – wysyczał przez zęby Sosnowski.
- Najpierw kasa – odburknął Bartek.
Sosnowski wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę z odliczoną kwotą. Dąbrowski odebrał ją z rąk tego pierwszego i przeliczył.
- Ale to tylko połowa kwoty – wysyczał przez zęby.
- Reszta będzie jak zrobisz jeszcze coś – z szyderczym uśmiechem na twarzy rzekł Sosnowski.
- Ty chyba żartujesz. Mowa była tylko o zdobyciu jej numeru telefonu – odburknął Dąbrowski.
- Ale sytuacja się zmieniła – rzekł Piotr.
- Mianowicie? - dopytywał ten drugi.
- Pomożesz mi ją uprowadzić.
- Co? - dopytywał Dąbrowski, bo miał wrażenie jakby jego słuch płatał mu figla.
- Dobrze słyszysz – usłyszał w odpowiedzi.
- Muszę się zastanowić – odparł.
- Masz czas do jutra – padło ze strony lekarza.
- A co ci tak śpieszno? - zainteresował się Dąbrowski.
- A to już chyba nie twoja sprawa – odburknął mu Sosnowski.

Wyszła z pracy mając uśmiech na twarzy. Od miejsca, w którym pracowała nad Wisłę miała zaledwie kwadrans spacerkiem. Będąc już prawie na miejscu jej dobry humor rozpłynął się jak bańka mydlana.

Jak widzisz, ja nie rzucam słów na wiatr. Przede mną się nie ukryjesz i nie uciekniesz.”

Już miała zawrócić, gdy zauważyła Marka a on ją. Na twarz przybrała uśmiech i podeszła do niego.
- Dzień dobry – powiedzieli jednocześnie.
- Proszę to dla ciebie – dał Uli to co trzymał w rękach.
- Krówki – rzekła Ula z radością w głosie – dziękuję Ci.
- Ula...- zaczął Dobrzański i nagle zdał sobie sprawę, że to wszystko co chciał jej powiedzieć nagle uleciało – chciałem ci tyle powiedzieć, układałem to sobie w głowie przez ten cały czas - Chciał zacząć wyjaśniać, ale coś mu nie pasowało, Ula wcale nie wyglądała jakby cieszyła się z tego spotkania – Ula miałem wrażenie, że chciałaś tego spotkania – powiedział.
- Bo tak jest – usłyszał w odpowiedzi.
- Ale? - nie odpuszczał, widział, że coś jest nie tak i w obecnej sytuacji nie ważne było jego wyznanie lecz co się stało.
- Nic takiego – próbowała brzmieć wiarygodnie.
- Ula znam cię i wiem, że coś się stało. Proszę powiedz może uda mi się ci pomóc. Wiem od twojego taty, ale i od policji o kimś kto cię prześladuje – mówił spokojnym, pełnym troski głosem.
- Masz rację ktoś mnie nęka, a policja podejrzewa Piotra – mówiła, gdy nagle przyjście kolejnej wiadomości jej przerwało.

Dzisiaj cię nie spotkałem, ale nic straconego”

Stała z przerażeniem w oczach. Marek wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Co się stało Ula? - dopytywał.
Ona tak jakby wyczytała jego intencje, pokazała telefon i ostatnie dwie wiadomości.
- Spokojnie kochanie – użył tego określenia nawet nie zastanawiając się jak ona zareaguje – nie zostawię cię z tym samej. Oboje przez to przejdziemy – mówił tuląc ją do siebie.
A ona poczuła się nagle bezpieczna. Miała wrażenie jakby ktoś. Nie słowo „ktoś” było nie adekwatne do tego”. Tym kimś był przecież Marek. Jakby to Marek zdjął z jej pleców ogromny ciężar. I mimo obawy co dalej, była spokojniejsza.
CDN...

piątek, 20 września 2019

ROZBITKOWIE część VI


- O co chodzi? - odezwał się Dobrzański.
- Chciałem porozmawiać – odparł z niepewnością w głosie kadrowy.
- Proszę siadaj i mów o co chodzi – odpowiedział mu Marek wskazując na fotel stojący tuż przy drzwiach, a sam oparł się biurko.
- Chodzi mi o… Ulę – usłyszał w odpowiedzi.
Prezes natychmiast spiął się i wzrokiem mówiącym, że jest gotowy nawet zabić spojrzał na Sebastiana.
- Spokojnie – rzekł ten drugi – Zacznę od początku i chciałbym cię przeprosić, za to co mówiłem o tobie i Uli. Nie miałem prawa ani tym bardziej racji. Ale musiało upłynąć trochę czasu zanim to zrozumiałem – mówił spokojnie Olszański, a Marek stał oparty o biurko i słuchał co ma do powiedzenia jego do niedawna najlepszy przyjaciel.
- A cóż takiego się stało, że zmieniłeś zdanie? - pytał nieco ironicznie młody Dobrzański.
- Długo nie mogłem albo i nie chciałem dopuścić myśli, że ty możesz tak mocno kochać. Przecież znam się od tak dawna i nie pamiętam abyś tak kochał kiedykolwiek. Od kiedy to Ula odeszła z firmy nie można z tobą normalnie porozmawiać, bo zaraz unosisz się gniewem. A na każdą wzmiankę o Uli miałem wrażenie, że stałeś się jeszcze bardziej przewrażliwiony – mówił, a raczej silił się na wytłumaczenie własnej głupoty.
- I co tak nagle zmieniłeś zdanie? - zadrwił z niego Marek.
- No…. Nie tak nagle. Dopiero po kolejnej już kłótni z Violką i tym co zrobiła dotarło do mnie co ty czujesz nie wiedząc nic o Uli.
Dobrzański przez chwilę mierzył Olszańskiego wzrokiem pełnym zdziwienia i zastanawiał się czy oby jego słuch nie płatał mu jakiegoś figla. Po chwili przerwał tę panującą ciszę.
- A co takiego zrobiła twoja narzeczona?
- Po tym jak ostatnio nie doszliśmy do porozumienia, wróciła z pracy spakowała kilka swoich rzeczy i bez słowa wyjaśnienia wyszła z domu. Przez kilka godzin próbowałem do niej dzwonić, wysyłałem SMS-y, a ona je ignorowała. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że jest u koleżanki, a od następnego dnia była u rodziców w Pomiechówku. Lecz o tym miałem dowiedzieć się dopiero po przyjściu do firmy i wtedy jak grom z jasnego nieba zrozumiałem twoje zachowanie.
Ja wariowałem, gdy tylko nie widziałem Violki przez kilkadziesiąt godzin, ale doskonale wiedziałem gdzie jest i mogłem do niej pojechać. A ty nie masz pojęcia, gdzie jest kobieta bliska twemu sercu i nie masz pojęcia co się z nią dzieje – powiedział Olszański.
Marek słuchał tego co mówi jego dawny przyjaciel i nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Chyba powinienem podziękować Violi – pomyślał sobie Dobrzański. Bo gdyby nie ta jego nieco wciąż roztrzepana sekretarka, to Olszański nadal niczego by nie zrozumiał.
- Dlatego też w ramach przeprosin mam coś, co być może pozwoli ci odnaleźć Ulę – powiedział Olszański. Marek przyglądał się jak kadrowy z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjmuję jakąś kartkę na, której widnieje jakiś ciąg dziewięciu cyfr i podaje mu ją tłumacząc jednocześnie.
- To numer telefonu do niej – widząc zdziwienie wymalowane na twarzy prezesa szybko dodał – byliśmy w Rysiowie z Violettą i rozmawialiśmy z jej tatą i to od niego ten numer. A Beatka mówiła, że Ula mieszka gdzieś w Warszawie – Marek niby słuchał tego co mówi Sebastian, ale w duchu już myślał co jej powie gdy tylko uda mu się z nią skontaktować. Czekał tyle czasu, aby mieć możliwość skontaktowania się z nią oraz móc wszystko wyjaśnić i prosić o danie kolejnej szansy.
Znowu zapanowała kompletna cisza, którą przerwał Sebastian.
- To ja idę do siebie – wstał z fotela i skierował się w stronę drzwi, będąc już niemalże w progu zatrzymały go słowa Marka.
- Seba, chciałem cię również przeprosić za moje zachowanie.
Olszański odwrócił się w kierunku Marka, spojrzał na niego i odparł.
- W porządku nie było tematu. Ja również nie byłem w porządku.
- To co przyjaciele? - padło z ust Dobrzańskiego.
- Przyjaciele – odparł bez zastanowienia ten drugi.
Na koniec obaj panowie postanowili umówić się na partyjkę tenisa zaraz po pracy.

- Co mówi pani nazwisko Bartłomiej Dąbrowski?
- To mój sąsiad i kiedyś byliśmy parą. Ale to było kilka lat temu. A czemu państwo pytacie o niego?
- Bo mamy pewne podejrzenia, które w tej chwili są weryfikowane – usłyszała w odpowiedzi. Ta informacja nieco ją zaniepokoiła. Znała Dąbrowskiego i wiedziała, że jest nieobliczalny. Lecz z drugiej strony nie była przekonana co do tego, że to może być on.
- Lecz nie sądzę aby to Bartek stał za tym, on jedynie czego zawsze ode mnie chciał to pieniądze i o miłości nie było mowy – podzieliła się swoimi przekonaniami co do sprawcy.
Wychodząc z komendy z torebki wyjęła telefon aby włączyć dźwięk połączeń, który wyłączyła podczas rozmowy z funkcjonariuszami. Na wyświetlaczu ujrzała kilka nieodebranych połączeń z trzema nieznanymi oraz jeden od ojca i dwa od Ali. Postanowiła w pierwszej kolejności zadzwonić do ojca lecz ta rozmowa tylko wytrąciła ją z równowagi. Ojciec opowiedział jej o wizycie Marka oraz Violetty i Sebastiana, ale i że widziano pod ich domem Sosnowskiego. Z następnej rozmowy wiedziała, że dwie osoby z Febo&Dobrzański wypytuje o nią, oraz że była tam policja i rozmawiała z Markiem. Na te nieznane jak się jej wydawało numery nie miała zamiaru oddzwaniać obawiając się, że to jej prześladowca dzwonił.

- I co zdobyłeś ten jej numer? - pytał jeden drugiego.
- Jeszcze nie – odparł drugi.
- Za co ja ci płacę? Nawet tak prostej rzeczy jak numer telefonu nie potrafisz załatwić! - mówił podniesionym głosem jeden z mężczyzn.
- To nie takie proste. Matka mówi, że stary Cieplak zasłania się jej dobrem – próbował się bronić Bartek Dąbrowski.
- A ty nie możesz zagadać do kogoś z jej rodziny? W końcu byłeś jej chłopakiem – grzmiał ten pierwszy.
- Prędzej mnie przegonią niż zechcę rozmawiać – odpowiedział swojemu rozmówcy.
- Dobra. Idź już, muszę wziąć się do pracy. A jeszcze to, masz zawieź jej pod drzwi – dał Bartkowi białą kopertę.

Myślisz, że jak zmieniłaś numer telefonu to coś to zmieni? Wcześniej czy później go zdobędę. Tak jak i Ciebie Nie ukryjesz się przede mną ani swoim przeznaczeniem”

Wróciła do siebie i zajęła zaległą pracą, gdy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Z samego początku zignorowała ten fakt, ale coś mówiło aby jednak przeczytać jej treść.
- Najpierw skończę to co zaczęłam, a później odczytam wiadomość – mówiła do siebie samej.
Właśnie miała chwytać za telefon, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszła i po upewnieniu się kto wpuściła gościa do środka.
- Ula posłuchaj, była w ostatnim czasie policja w firmie i wypytywali o ciebie Marka – zaczęła Ala.
- Tak wiem – odparła niby bez emocji w głosie Ula, a bynajmniej starała się aby tak to zabrzmiało.
- Wypytywał się mnie o ciebie, ale i nie tylko on, bo i Violka z Olszańskim – mówiła starsza kobieta.
- Nic im nie mówiłaś? – dopytywała z przerażeniem w oczach młodsza z kobiet.
- Nie, nie mówiłam. Lecz z tego co zauważyłam to cała trójka się o ciebie martwi, zwłaszcza Marek – wyjaśniła jej Ala.
Po tym zapadło milczenie, które przerwała Alicja.
- Wiesz co Ula? Ja myślę, że Marek naprawdę się zmienił i chyba rzeczywiście bardzo cię kocha. Wiem, że był u twojego taty po tym jak była u niego policja, a Józef mu wszystko opowiedział, co ponoć bardzo go zaniepokoiło. A w obecnej sytuacji dobrze by było żebyś miała tu kogoś.
Kilka dni wcześniej dopytywał się też o ciebie Sebastian również Kubasińska wiem, że pytała się dziewczyn – mówiła do Uli, i korzystając z faktu, że Cieplak wciąż milczy kontynuowała dalej – może oni rzeczywiście zrozumieli swój błąd i teraz już by tak nie postąpili. Marek przecież nawet przestał odzywać się z Sebastianem, ale o tym przecież wiesz, bo ci opowiadałam. Violka również bardzo się zmieniła. A Marek najbardziej.
- Alu lecz w obecnej sytuacji to obawiam się, czy nawiązanie kontaktu z kimkolwiek a zwłaszcza z Markiem będzie rozsądnie – próbowała chociaż bardzo nieudolnie przekonać przyjaciółkę o nietrafności tego pomysłu.
W duchu jednak popierała słowa kobiety. Wiedziała, że czułaby się bezpieczniejsza, lecz z drugiej strony każdy potencjalny mężczyzna u jej boku mógłby rozzłościć prześladowcę.
Było już późno, gdy obie kobiety się żegnały.
- Ula proszę przemyśl co ci powiedziałam – mówiła jeszcze na koniec Alicja.
- Zastanowię się, obiecuję – odparła jej Ula.
W tracie otwierania drzwi na podłogę upadła koperta, którą podniosła Ula i prosząc Alicję aby jeszcze chwilę została drżącymi dłońmi otwarła ją i przeczytała na głos treść listu. Po czym zadzwoniła na policję z informacją o otrzymanej przesyłce oraz iż następnego dnia z samego rana ją przywiezie.
Alicja chciała zostać na noc u Uli, ale ta mówiła, że to nie ma sensu i da sobie radę.
Przez wizytę i ten list całkiem zapomniała o telefonie i tej nieodczytanej wiadomości. Było już późno, a ona musiała wcześniej wstać, by jeszcze przed pracą pojawić się na komendzie.

Była w pracy co pozwalało jej chociaż na chwilę zapomnieć o nękającej ją osobie, w porze lunchu udała się do pobliskiej niewielkiej knajpki i czekając na przyniesienie zamówionego obiadu przypomniała sobie o nieprzeczytanej wiadomości. Wyjęła telefon z torebki i już zagłębiała się w jej treści, a jej wyraz twarzy zmieniał się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
CDN….

piątek, 13 września 2019

ROZBITKOWIE część V

Podczas wizyty na posterunku policji Marek niewiele się dowiedział.
- Przykro nam panie Dobrzański, ale nie możemy zdradzać takich informacji, dodatkowo nie jesteście państwo rodziną – tłumaczył mu policjant.
- Ale …. ale to pan mógłby pomóc nam – rzekła policjantka – oczywiście jeśli pan chce – dodała.
- Czy ja chcę? - odpowiedział pytaniem – Nawet nie ma nad czym się zastanawiać. Zrobię co w mojej mocy aby pomóc – rzekł z całą pewnością w głosie – proszę pytać – dodał.
- Czy coś mówi panu Piotr Sosnowski?
- Tak, znam faceta.
- A wie pan jakie łączyły go relacje z panią Cieplak?
- Po tym jak rozstałem się z Ulą kilka tygodni później to z nim zaczęła się spotykać. Te spotkania stawały się z czasem coraz częstsze. On wiecznie był w jej pobliżu. W jeden z weekendów wspólnie wybrali się na żagle, innym razem był wspólny wypad w góry…. - nagle przerwał mu policjant.
- Czyżby był pan zazdrosny o pana Sosnowskiego?
- Tak – odparł zgodnie z prawdą – A pan nie był by zazdrosny, gdyby kobieta którą kocha spotykała się z innym? A nawet miała w planach wyjazd do Bostonu - dodał.
- Dobrze, ale wróćmy do sprawy – przerwała im tę wymianę zdań policjantka – czy jest coś jeszcze co może pan powiedzieć o chłopaku pani Urszuli?
- Chłopak to zbyt dużo powiedziane – powiedział z pogardą w głosie – wiem, że zdarzyło się iż ona złapała go kilka razy na kłamstwie. A tego to Ula nie znosiła.
- A co takiego zrobił ten mężczyzna?
- Jednego razu twierdził, że załatwił jej miejsce na targach mody, innym razem widziałem jak spotkał się z moją byłą, a Uli próbował skłamać, że spotkali się przypadkiem – mówił.
- Nie wierzy pan w przypadek takiego spotkania?
- Nie znają państwo mojej byłej. Jeśli to zrobiła to miała w tym swój cel. A ja doskonale wiem jaki. Chodziło o podważenie kompetencji Uli jako prezesa i zapewne chciała dowiedzieć się czegoś więcej od tego dupka.
- A czy według pana jest ktoś jeszcze, kto chciałby skrzywdzić panią Cieplak?
- Raczej nie – odparł Dobrzański – ale….., nie ten facet raczej nie.
- O kim pan mówi? - pytali policjanci.
- Bartłomiej Dąbrowski, ale z tego co mi wiadomo, to nie ma go w kraju – odparł.
Na koniec rozmowy próbował dowiedzieć się adresu jej zamieszkania, ale funkcjonariusze zasłaniając się dobrem sprawy oraz ochroną danych osobowych nie udzielili mu takiej informacji.

- Maciek nie odbiera – rzekł zawiedziony Olszański – ja już nie mam pomysłu kogo jeszcze można by spytać o nią – mówił do swojej narzeczonej.
- Ja próbowałam podpytać dziewczyny, ale też nic – padło z ust Violetty – Ale chyba mam pomysł gdzie można by się czegoś dowiedzieć.
- No mów – niecierpliwił się Sebastian.
- Może powinniśmy pojechać do Rysiowa? Wiesz jak to mówią pod latarnią zawsze najjaśniej - rzekła.
- Raczej najciemniej – poprawił kobietę.
- Moglibyśmy spróbować porozmawiać z jej rodziną – mówiła dalej nie zwracając uwagi na słowa mężczyzny.
- Viola, ale sądzisz, że jej ojciec będzie chciał z nami rozmawiać?
- Jeśli nie on to może jej rodzeństwo – zastanawiała się na głos panna Kubasińska.

Był obok swojego sekretariatu, gdy usłyszał wymianę zdań swojej sekretarki oraz jej narzeczonego.
- Proszę cię nie mów nic na razie Markowi – prosił dyrektor HR swoją narzeczoną.
- Ale on powinien wiedzieć…
- Co powinienem wiedzieć? - przerwał im tę wymianę zdań.
- A…. - miała mu powiedzieć, ale spojrzała w kierunku Sebastiana by już powiedzieć – nie nic takiego – rzekła, ale jakoś mało przekonywająco jak dla Marka. Lecz uznał, że nie zamierza się tym w tej chwili zajmować. On ma dużo ważniejsze sprawy na głowie.
I gdyby tylko wiedział, że ta dwójka również chce odnaleźć jego ukochaną może we trójkę było by łatwiej. 
Zbliżała się godzina piętnasta, gdy Violetta zapukała do gabinetu prezesa.
- Marek mam prośbę, czy mógłbyś nas to znaczy mnie i Sebulka zwolnić już? Mamy coś ważnego do załatwienia – pytała, gdy tylko przekroczyła próg jego gabinetu.
- A zrobiłaś wszystko, co zleciłem na dzisiaj? – odparł tonem, który bardziej pasował do Febo.
- Został mi jeszcze jeden raport – odpowiedziała zgodnie z prawdą – ale mogę zabrać dokumenty ze sobą i zrobić go w domu, a jutro z samego rana będzie leżał za twoim biurku – dodała zanim Dobrzański zdążył otworzyć usta.
Zgodził się mimo że nie za bardzo tego chciał. Ale z drugiej strony dzięki temu mógł zostać już sam i pomyśleć. Od tej rozmowy z policją wciąż zastanawiał się kto może stać za tym nękaniem Uli i coraz bardziej był przekonany, że to Sosnowski. Lecz jeszcze bardziej martwił się, że ona jest sama. Ta myśl nie dawała mu spokoju w dzień ani w nocy. To jeszcze bardziej potęgowało w nim złość na siebie samego oraz na tego kogoś. Tak bardzo chciałby jej pomóc, być w tej chwili obok niej, móc zamknąć ją w swoich ramionach i ochronić przed całym światem, a zwłaszcza przed tym prześladowcą. Był nawet przekonany co do winy doktorka. On zawsze wydawał mu się jakiś nieszczery wobec Ulki.

Tuż po godzinie szesnastej pod rodzinny dom Uli podjechali Sebastian wraz z Violettą. Wysiadając z samochodu na podwórzu Violetta ujrzała siostrę Uli Beatkę. Dziewczynka bawiła się skacząc na trampolinie.
- O pani Viola – usłyszeli piskliwy dziecięcy głosik.
- Witaj kochanie. Zastaliśmy może Ulę albo tatę? - pytała Viola.
- Tata śpi, a Ula już tu nie mieszka – odpowiedziała im dziewczynka z rozbrajającą szczerością.
- A wiesz może gdzie teraz mieszka? - dopytywała Kubasińska.
- Ulicy nie znam, ale wiem, że w Warszawie – mówiła mała.
- Wiesz, mamy sprawę do Uli i nie możemy się z nią skontaktować – odezwał się Olszański – a to bardzo ważne – dodał.
- Ale ja nie wiem jak nazywa się ulica gdzie mieszka Ulcia. A i jesteście kolejni, którzy o Ulę się pytają.
- Nie? - padło z ust obojga przyjezdnych.
- No nie. Był u nas pan Marek oraz ten pan Piotr – odparła dziewczynka - Ale pan Marek rozmawiał z tatą, a pana Piotra widziałam jak siedział tylko w samochodzie – mówiła.
Oboje popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. O ile rozumieli Marka, tak zachowanie tego drugiego wydało im się dziwne.
- A wy co tu robicie? - usłyszeli za plecami.
- Witaj Maciek – odezwała się pierwsza Violetta.
- Cześć – rzekł Olszański i wyciągnął dłoń w kierunku Maćka.
- Maciuś pani Viola oraz pan Sebastian szukają Ulci – odparła za nich dziewczynka.
Ta trójka jeszcze chwilę rozmawiała, gdy z domu wyszedł Cieplak i zaprosił gości do środka.
- Panie Józefie proszę nam pomóc. Chodzi nam o Marka – odezwała się Violetta i zaczęła opowiadać o Marku. Swoje trzy grosze wtrącili również obaj panowie.
Starszy mężczyzna siedział przez kilka minut i zastanawiał się nad tym co usłyszał od tej trójki młodych ludzi. W końcu wstał od stołu i z szuflady wyjął niewielki notesik i na osobnej kartce zapisał ciąg dziewięciu cyfr i podał Violi.
- Dziękuję panie Józefie – rzekła kobieta.
Posiedzieli jeszcze jakiś kwadrans i opuścili gościnny dom Cieplaka. Ale wciąż zastanawiali się nad dziwnym zachowaniem Piotra.
- Viola czy ty wiesz co było między Ulą a tym doktorkiem? - pytał Olszański, gdy już wracali do Warszawy.
- Tego to nie wiem, ale czasami miałam wrażenie jakby ją osaczał. On w firmie potrafił być dwa trzy razy na dzień i wiecznie wydzwaniał. Kilka razy gdy Ula nie odbierała od niego telefonu to dzwonił do firmy.
- Zastanawia mnie to jego zachowanie. A dokładniej mówiąc, że nie wszedł do Cieplaka.
- A może ta mała coś pokręciła? Wiesz jak to dzieciaki coś zauważy, ale nie widzi wszystkiego, doda coś od siebie i gotowe.
Sebastian jakoś nie do końca był przekonany wyjaśnieniom swojej dziewczyny. Zastanawiał się co było przyczyną takiego zachowania doktorka. Pamiętał jak Marek opowiadał mu, że swojego czasu tamten był częstym gościem w domu Uli.
Następnego dnia, gdy zbliżała się pora lunchu Sebastian wziąwszy numer od swojej dziewczyny wszedł do gabinetu prezesa.
- Marek możesz mi poświęcić kilka minut? - padło z ust kadrowego po wzajemnym przywitaniu się obu panów.

Ula wreszcie dostała pierwsze informacje dotyczące jej sprawy. Ale te informacje nie do końca były takie jak sobie wyobrażała. Powiedziano jej, że przesłuchali już Marka Dobrzańskiego oraz Piotra Sosnowskiego.
- Pani Urszulo mamy pewność, że pierwszy z wymienionych mężczyzn nie ma nic wspólnego z tym nękaniem, ale co do drugiego mamy już jakieś podejrzenia. Lecz z powodu zbyt małej ilości dowodów nie możemy go zatrzymać – usłyszała od policjantów – Ale jest jeszcze jeden mężczyzna, o którym chcieliśmy porozmawiać.
CDN...

piątek, 6 września 2019

ROZBITKOWIE część IV

To tak bardzo boli. Kiedy
nie masz kontaktu z kimś
kogo kochasz ponad
życie. Wiesz, że się dobrze
bawi, bez Ciebie, z
kolegami, czy nawet z
dziewczynami. Zastanawiasz
się wtedy czy o Tobie
myśli. Chociaż przez chwile.
Łudzisz się, że do Ciebie
napisze, mijają godziny
i nic. Pustka. Totalna
pustka. Czujesz się źle,
bo wiesz, że tylko on Cię
uszczęśliwi. Bez niego nic
nie możesz zdziałać.



Opuścił sekretariat prezesa i poszedł do swojego gabinetu. Tam w spokoju kolejny raz mógł sobie wszystko przemyśleć. W jego głowie wciąż przewijały się słowa jego narzeczonej.
- Jakbyś się czuł gdyby to mnie tak obrażano, gdybyś nie wiedział co się ze mną dzieje, gdzie jestem?
I nagle jak grom z jasnego nieba dotarło do niego co może czuć jego nie tak dawno najlepszy przyjaciel. On Violetty nie widzi dopiero drugi dzień, a już o mały włos nie oszalał. A przecież jest w dużo lepszej sytuacji niż Marek.
- Cholera – zaklął pod nosem – ja przynajmniej wiem gdzie jest Violka i mogę w każdej chwili tam jechać, a on nie ma takiej możliwości – rozmyślał.
Te jego rozmyślania przerwało wejście Alicji Milewskiej.
- Sebastian przyszłam po te dokumenty – rzekła kobieta.
- A tak już ci je daje – wstał od biurka aby sięgnąć po teczkę z dokumentami – proszę. Ala chciałem cię o coś jeszcze zapytać – mówił.
- Słucham – odparła kobieta.
- Czy ty może wiesz co się dzieje z Ulą?
- Z Ulą? - odpowiedziała pytaniem Alicja.
- Tak z Ulą – usłyszała w odpowiedzi, spojrzała na Olszańskiego i nie bardzo wiedziała, po co mu ta wiedza.
- Powiedzmy, że wiem. Ale po co ci ta wiedza?
- Tak tylko pytam – odpowiedział, nie chciał na razie nikomu mówić co zamierza. Lecz Alicja podejrzewała go o coś więcej.
- Sebastian daj jej spokój. Ona przez długi czas nie mogła dojść do siebie po tym co jej obaj z Markiem  zrobiliście – prosiła.
Wiedział, że od swojej sekretarki nie dowie się niczego. A do Marka nie chciał iść z przeprosinami do momentu aż nie odnajdzie kobiety, którą młody Dobrzański kocha ponad własne życie.
- Chyba będzie trudniej niż myślałem - pomyślał po wyjściu kobiety

Tymczasem wczesnym popołudniem w Pomiechówku na werandzie wraz z przyjaciółką siedziała Violetta.
- Aniu ja już nie mam pojęcia jak mam do niego mówić – mówiła panna Kubasińska.
- Viola przestań się tym tak zadręczać. Sebastian jest dorosły i wie co robi – mówiła Ania - zresztą jeśli mu zależy na tobie to szybko zrozumie i jeszcze będzie cię przepraszał - dodała przyjaciółka.
Siedziały tak już dłuższą chwilę i rozmawiały na różne tematy, gdy usłyszały tak dobrze znajomy głos.
- Witam dziewczyny – odwróciły i z poważną miną odpowiedziały niemal jednocześnie.
- Cześć.
- Viola możemy porozmawiać? - prosił Olszański narzeczoną.
- To zależy o czym i czy coś zrozumiałeś – odparła mu.
- Zrozumiałem – odpowiedział
- To ja uciekam, nie będę wam przeszkadzać – powiedziała milcząca do tej pory Ania i pożegnawszy się zostawiła ich samych.

Myślała, że jak wyprowadzi się do ojca to prześladowca da jej spokój. Wręcz przeciwnie telefony nie milkły miała nawet wrażenie jakby nawet się nasiliły a SMS-y dostawała nawet kilkanaście razy dziennie. Ten ktoś pisał w nich co by z nią robił gdyby tylko byli razem, innym razem odgrażał się, że przed nim nie ucieknie i nawet wyjazd do Rysiowa jej nie pomoże. Na początku ignorowała te wiadomości, ale gdy po kilku dniach zaczął również grozić jej najbliższym natychmiast skontaktowała się z funkcjonariuszami prowadzącymi jej sprawę i przekazała treść tych wiadomości. W pracy nie umiała się na niczym skupić musiała coś zrobić, postanowiła wziąć kilka dni urlopu i zaszyć się w zaciszu własnego mieszkania. Powiedziała swojemu szefowi, że ma pilne sprawy rodzinne do załatwienia i potrzebuje około dwóch tygodni wolnego.
- Ja nie widzę problemu pani Urszulo – usłyszała.
Miała dość tych wszystkich głuchych telefonów oraz obrzydliwych wiadomości. Podjęła decyzję o zmianie numeru, ale wiedziała, że nie może tego zrobić drogą tradycyjną, bo jej prześladowca zaraz by się o tym dowiedział. Postanowiła skorzystać z możliwości jaką daje internet. I tak zmieniła operatora oraz numer telefonu, ale aby przechytrzyć tego człowieka adres doręczenia przesyłki jaki podała to był adres Alicji Milewskiej. Wreszcie miała spokój od wiecznie dzwoniącego telefonu. Jednak to tylko rozwścieczyło tego kogoś i zaczął pisać listy i podrzucać jej pod drzwi, a ona je wszystkie dostarczała na komendę.

- Alicja możesz przyjść do mnie? - usłyszała w telefonie głos młodego Dobrzańskiego.
- A może być za pół godziny? Mam dużo pracy i chciałabym to skończyć – prosiła.
- Dobrze, będę czekał – odpowiedział.
Te trzydzieści minut ciągły się niesamowicie długo. A w nim samym narastał coraz większy nie pokój.
- Była u mnie dzisiaj policja – zaczął jak tylko Milewska weszła do jego gabinetu.
- Policja? - zdziwiła się kobieta.
- Tak policja i wypytywali mnie o Ulę. Czy ty możesz mi powiedzieć co się dzieje? Co z Ulą? Czy coś się jej stało? - zasypał Milewską krótkimi pytaniami, a ona nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Doskonale wiedziała co się dzieje, ale na wyraźną prośbę panny Cieplak miała nikomu z firmy nic nie mówić o niej samej – Ala proszę powiedz mi co się dzieje. Przecież bez powodu policja nie nachodzi ludzi – prosił.
- Marek, ale ja nie mogę ci nic powiedzieć.
- Nie możesz czy nie chcesz?
- Do czasu jak się wszystko nie wyjaśni nic nie mogę powiedzieć – usłyszał w odpowiedzi, a co jeszcze bardziej go zaniepokoiło lecz wiedział, że od Milewskiej niczego więcej się nie dowie. Postanowił, że jeszcze tego samego dnia zaraz po pracy pojedzie do Rysiowa i spróbuje porozmawiać Ulą.

- Viola ja wszystko sobie przemyślałem i zrozumiałem – mówił skruszonym głosem Olszański – tylko nie odchodź. Postaram się pogodzić z Markiem i nawet pomyślałem jak mógłbym to zrobić. Ale do tego już potrzebowałbym twojej pomocy – mówił.
- A co takiego wymyśliłeś i do czego ja ci jestem potrzebna? – zaciekawiła się jego narzeczona.
- Chciałbym spróbować najpierw skontaktować z Ulą i porozmawiać, wyjaśnić wszystko oraz prosić aby wybaczyła Markowi. A później dopiero pójdę sam do niego i przeproszę – wyjaśnił swój plan narzeczonej.
- No proszę, musiałam zastosować terapię wstrząsową abyś przejrzał na oczy – odparła dumna z siebie Violetta, że wreszcie jej chłopak zrozumiał zachowanie własnego przyjaciela. Sebastian tylko skinął głową na znak, że ta ma rację.
Plan jaki wymyślił Sebastian wydawał się dobry, żeby nie powiedzieć bardzo dobry lecz istniała jedna, ale jakże poważna przeszkoda.
- No to mamy problem, bo ja kilka razy próbowałam się do niej dzwonić lecz bezskutecznie, a teraz to chyba nawet zmieniła numer telefonu – mówiła kobieta.
- Ja próbowałem podpytać dzisiaj Alę, ale ona nic nie chciała mi powiedzieć – rzekł Olszański.
- Wiesz, a może by tak spytać jeszcze Izy albo Ani może one będą coś wiedziały – zasugerowała Violetta.
- Bardzo wątpię aby pomogły. Ja pomyślałem o Maćku. Chociaż on również może nie koniecznie będzie chciał rozmawiać – mówił Sebastian.
Wieczorem wrócili już wspólnie do mieszkania Olszańskiego, co bardzo cieszyło mężczyznę.

Pod dom rodziny Cieplaków podjechało czarne sportowe auto, z wnętrza którego wysiadł przystojny brunet.
- Marek? - usłyszał za sobą głos mężczyzny za nim dotarł do furtki.
- Witaj Maciek – przywitali się obaj uściskiem ręki, co wydawać by się mogło dość dziwne. Ale w czasie, gdy Ulka pełniła obowiązki prezesa ten widział jak młody Dobrzański próbuje pokazać, że żałuje tego jak postępował. Nawet jednego razu wspólnie rozmawiali na ten temat. I chyba właśnie po tej rozmowie Szymczyk uznał, że Marek kocha Ulę. To tego samego dnia pokazał jej list, który Marek zostawił na jej biurku. Lecz ta mimo tego nie chciała uwierzyć w jego słowa.
- Co cię sprowadza w te strony? - pytał Maciek.
- Nie co, a kto. Tylko i wyłącznie Ula. Miałem dzisiaj w firmie dziwną sytuację, byli u mnie z policji i wypytywali o Ulę. Postanowiłem mimo jej niechęci do mnie przyjechać i dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku – tłumaczył prezes.
- Ty nadal ją kochasz? - ni to stwierdził ni to spytał Szymczyk.
- Maciek nie można przestać kochać kogoś od tak. Pokochałem ją wtedy i to się nie zmieniło i nie zmieni. Jestem tu dzisiaj by dowiedzieć się co się dzieje, a w razie konieczności pomóc. Nawet jeśli ona tego nie będzie chciała, bo przecież na tym polega miłość. Wiem, że to może wyglądać tak jakbym chciał w ten sposób odkupić swoje winy, ale tak nie jest – wyjaśnił Maćkowi.
- To może być problem, bo Ula już nie mieszka w Rysiowie. Ale to dziwne, że pytali cię o Ulkę. Widziałem się z nią nie tak dawno, ale nie wyglądała jakby miała mieć jakieś problemy - wyznał Szymczyk. Zamienili jeszcze kilka zdań po czym pożegnali się i Marek już bez przeszkód dotarł do jej domu.
Stojąc przy drzwiach wziął głęboki oddech i zapukał.
- Dzień dobry panie Józefie – przywitał się z Cieplakiem, który otworzył drzwi.
- Dzień dobry – odparł starszy mężczyzna.
- Panie Józefie ja wiem, że Ula tu nie mieszka, ale przyjechałem, bo tylko ten adres znam, a dzisiaj miałem niecodziennych gości w firmie, co bardzo mnie zaniepokoiło. Czy może mi pan udzielić kilku informacji na ten temat – mówił Marek.
Widać było, że Cieplak zastanawia się nad tym czy powiedzieć byłemu partnerowi córki o ostatnich wydarzeniach w jej życiu. Ona sama nawet własnemu przyjacielowi o tym nie mówiła.
- Proszę wejść do środka, porozmawiamy na spokojnie w kuchni przy herbacie – rzekł Cieplak zapraszając Marka do środka, gdy już obaj panowie siedzieli przy stole starszy mężczyzna zaczął.
- Od jakiegoś czasu ktoś prześladuje moją córkę. Wydzwania, wysyła obraźliwe wiadomości, podrzuca kwiaty i listy pod jej drzwi – Marek siedział i nie mógł uwierzyć w to co słyszy. W tym momencie był zły sam na siebie, że nie ma go przy niej.
- A gdzie ona jest teraz?
- Przykro mi panie Marku, ale nie mogę powiedzieć ze względu na jej bezpieczeństwo – odparł Cieplak.
- Rozumiem i nie będę nalegał. Ale mam do pana prośbę, gdyby tylko potrzebował pan czy ktokolwiek z was pomocy to proszę mi dać znać – mówił Dobrzański jednocześnie wręczając starszemu mężczyźnie swoją wizytówkę z numerem telefonu.
Wracał do Warszawy i zastanawiał się co ma zrobić, czuł się bezsilny. Kobieta, którą pokochał ponad własne życie jest w niebezpieczeństwie, a on nic nie może zrobić. Sam siebie wyzywał od najgorszych i obwiniał o to co ją spotkało. Czuł kompletną bezsilność, ale wiedział też, że musi coś zrobić i to bez względu czy ona mu wybaczyła czy też nie. Będąc już w Warszawie postanowił podjechać na komisariat i spróbować się czegoś dowiedzieć, chociaż wiedział iż to nie będzie łatwe.
- Ale to nie przeszkadza mi abym spróbował – rozmyślał.
Wszedł do środka i poprosił o możliwość rozmowy z funkcjonariuszami prowadzącymi sprawę Uli. Po dotarciu pod wskazany pokój i przedstawieniu się przeszedł do sprawy, z którą przyszedł.
- Chciałem się dowiedzieć czegoś o sprawie Urszuli Cieplak, byli państwo dzisiaj rano u mnie w firmie - wyjaśnił powód swojej wizyty w tym miejscu.
CDN...