niedziela, 30 kwietnia 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część III

 Bił się z myślami po tym czego dowiedział się od detektywa. To przerastało jego samego a co tu powiedzieć o rodzicach, zwłaszcza o Krzysztofie Dobrzańskim. Nie miał zielonego pojęcia co teraz. 
- Co teraz? - rozmyślał, po powrocie ze spotkania. Siedział na kanapie w swoim gabinecie, te rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Po chwili w drzwiach ujrzał swoją asystentkę. 
- Marek, wszystko w porządku? - zapytała Cieplak. 
- Nic nie jest w porządku Ula - odpowiedział, ta nie zastanawiając się weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Usiadła obok. Przez jakiś czas oboje milczeli, w końcu Ula przerwała tę ciszę - co się stało? - pytała jednak ten milczał. Jednak widząc, że ta najwyraźniej nie zamierza odpuścić odezwał się. 
- Mam dowody na szkodliwą działalność obojga Febo.
- To chyba dobrze? W ten sposób wiesz co dalej. 
- Niby tak, niby nie - wyszeptał, widząc pytającą minę swojej przyjaciółki kontynuował - powinienem pokazać to wszystko ojcu. Zdjęcia oraz nagrania ich rozmów. Ale obawiam się o jego zdrowie. Ostatnio mama mówiła, że kilka razy źle się poczuł. Tak samo jak twój tato i mój choruje na serce. 
- To faktycznie nie ma z tego dobrego rozwiązania. Z jednej strony można by udowodnić ich machloje a z drugiej zdrowie twojego taty. Jednak myślę, że powinieneś mu o wszystkim powiedzieć, bo nie sądzę aby dobrym posunięciem było dogadanie się z rodzeństwem - mówiła. 
- Ta druga opcja w ogóle nie wchodzi w grę - oznajmił - muszę jakoś przygotować ojca do tej konfrontacji. Tylko nie wiem jeszcze jak to zrobić - dokończył rozkładając ręce. Ula doskonale rozumiała sytuację w jakiej znalazł się młody Dobrzański. Ona również miała chorego ojca i często drżała o jego zdrowie. Jednocześnie nie umiała zrozumieć zachowania obojga Febo. Współczuła im, że jako dzieci stracili rodziców, ale i tak mieli ogromne szczęście w tym całym nieszczęściu. Równie dobrze mogli trafić do sierocińca a rodzina Dobrzańskich zagarnąć wszystko dla siebie. Ci jednak zajęli się dwójką sierot dając dach nad głową, miłość, wsparcie, zapewniając godziwe warunki do rozwoju i zdobycia wykształcenia. A ci w zamian odpłacają się w tak podły sposób. Nie umiała tego pojąć. Było jej żal Marka i bardzo mu współczuła. Sama chciała jakoś pomóc, ale nie wiedziała jak. 

Posłuchał Uli i postanowił porozmawiać z rodzicami o działaniu Pauliny oraz Aleksa. 
- Dzień dobry kochani - przywitał się z rodzicami. 
- Witaj synu - odezwał się Krzysztof.  
Helena była jak to matka bardziej wylewna w przywitaniu swojego jedynaka. 
- Przyjechałem aby się was poradzić co mam dalej robić - zaczął dość tajemniczo - jednak bardzo się obawiam o twoje serce tato - dodał. 
- No to nas zaniepokoiłeś - odezwał się senior. 
- Synku co ty chcesz nam powiedzieć? - dopytywała Helena. 
- Chodzi o Aleksa i Paulinę - niemalże wyszeptał. 
- A co z nimi? - odezwał się Krzysztof - ostatnio była u nas Paulina i wyglądała na zadowoloną - dodał. 
- No nie dziwi mnie to jej zadowolenie. Też tak się czuł, ale uwierzcie, że jeszcze mają powody do radości oboje. Lecz mam nadzieję na zmianę ich nastrojów. 
- Co takiego masz na myśli? - pytała milcząca pani Dobrzańska. 
- Za nim zacznę proszę was abyście mnie wysłuchali do końca - rodzice skinęli głowami więc Marek zaczął - jakiś czas temu zaczęły dziać się dość dziwne - spojrzenia rodziców  jedynie pytały co takiego - zniknęło kilka umów z naszymi kontrahentami. Paru z nich chciało rozwiązać z nami umowy, ale udało mi się powstrzymać. A ponad miesiąc temu zwolniłem dyscyplinarnie Adama Turka, za włamanie do pracowni Pshemko oraz kradzież danych związanych z dostawcami i kosztami z tym związanych. Podczas rozmowy z nim dowiedziałem się, że ponoć zrobił to na polecenie Aleksa. Oczywiście zwolniłem go w trybie natychmiastowym. Ale to nie spowodowało, że Aleks wraz z Pauliną przestali szkodzić. Wynająłem w tym celu detektywa, który miał dla mnie sprawdzić co ta dwójka zamierza. I oto są tego dowody. Tu mam zdjęcia z ich spotkań z paroma naszymi kontrahentami, ale to nie wszystkie dowody. Jestem w posiadaniu również nagrań z tych rozmów. A te rozmowy nie niosą niczego dobrego dla naszej firmy - wreszcie skończył opowiadać o tym czego dowiedział się detektyw. Widać było, że seniorzy są w ogromnym szoku. Z jednej strony nie mogą uwierzyć w zachowanie swoich przyrodnich dzieci, jednak z drugiej strony nie mieli powodu aby nie wierzyć w słowa Marka. Na prośbę ojca puścił przyniesione nagrania. 
Oboje seniorzy nie mogli pojąć ani tym bardziej zrozumieć takiego zachowania. Dali tej dwójce wszystko co tylko możliwe, czasem mieli wrażenie, że robią coś kosztem własnego syna. 
- Po tym co tu usłyszałem - wskazał na odtwarzacz senior - trzeba to jak najszybciej rozwiązać. Myślę, że najdalej za dwa dni powinniśmy zwołać zebranie zarządu - dokończył. 
- Też tak uważam tato - poparł ojca Marek. 
Posiedział jeszcze trochę, opowiadając o tym jak sprawdzają się na swoich stanowiskach Ula i Maciek. Najwięcej mówił o swojej asystentce, a seniorzy słuchali tego z jakimś dziwnym uśmiechem na ustach, jednak nie skomentowali tego. Nie mieli w zwyczaju narzucać czegokolwiek swojemu jedynakowi. 
- Nasz syn chyba się zakochał Helenko - rzekł Krzysztof do żony kiedy tylko zostali sami. 
- Też to zauważyłam kochanie - odparła mu kobieta - z wielką przyjemnością poznałabym wybrankę jego serca - rozmarzyła się. 
- Ja miałem tę przyjemność poznania pani Urszuli. To bardzo miła, sympatyczna kobieta. Dodatkowo rzetelna i pracowita osoba - mówił senior Dobrzański. 

Kiedy już myśleli, że załatwienie sprawy z Febo będzie końcem kłopotów to bardzo mocno mieli się pomylić. Kolejnego dnia Marek poinformował Aleksa o zwołanym zebraniu zarządu. 
- Co tak nagle to zebranie? - dociekał Febo. 
- Nie wiem. Ojciec sam mnie o tym poinformował wczoraj późnym popołudniem - odparł bez zajęknięcia. Nie zamierzał podawać powodu - dobrze by było aby również Paulina przyszła na to zebranie - dodał. 
- A po co? 
- Skoro tato zwołuje tak nagle zebranie to widocznie coś ważnego i pilnego - odpowiedział. 
Ula po powrocie z lunchu przyniosła kolejną tego dnia pocztę. 
- Marek przyniosłam pocztę jeśli chcesz mogę się tym zająć - ten skinął głową zgadzając się. Miał jeszcze trochę innej pracy, między innymi musiał przygotować wszystko na zebranie. Lecz nie dane mu było zbyt długo popracować w spokoju. Usłyszał delikatne stukanie do drzwi a po chwili ujrzał w nich swoją asystentkę. 
- Mogę? -zapytała. 
- Jasne wchodź. Co się stało? 
- Kiedy przeglądałam pocztę natrafiłam na pismo z Sądu Pracy - rzekła podając mu zaadresowaną kopertę. Otworzył kopertę, wyjął list i zaczął czytać, a na koniec rzekł. 
- Jasna cholera. 
- Czy to coś złego? - zapytała.
- A widziałaś pismo z sądu aby było czymś dobrym? -odburknął dość mało przyjaznym tonem. Ula nie wdając się więcej w dyskusje opuściła gabinet. Dobrzański dość szybko zrozumiał, że jego zachowanie wobec Cieplak nie było takie jak powinno. Wyszedł z biura z zamiarem przeproszenia, jednak nie zastał swojej przyjaciółki - Dobrzański jesteś kretynem - wyrzucał sobie. Wrócił do siebie lecz zostawił otwarte drzwi - w ten sposób będę widział jak wróci. 
W między czasie postanowił wykonać połączenie do adwokata i umówić na spotkanie. Miał poniekąd szczęście, gdyż złapał mecenasa na krótko przed wylotem na jakieś sympozjum. 
- Witam panie Dobrzański. 
- Panie mecenasie mam dość mocno pilną sprawę - rzekł Marek i pokrótce opowiedział co to za sprawa. 
- Nie ma problemu, ale mogę się z panem spotkać za trzy dni. Za trzy godziny lecę na sympozjum do Gdańska wracam w czwartek popołudniu więc możemy spotkać się w piątek powiedzmy o godzinie jedenastej - usłyszał - do tego czasu proszę o przygotowanie kilku rzeczy - dodał wyjaśniając co będzie potrzebne.  
- Dziękuję panie mecenasie. Do zobaczenia w piątek - pożegnał się i rozłączył połączenie. 
Po chwili usłyszał jakiś ruch w sekretariacie, podniósł głowę aby sprawdzić kto przyszedł. 
- Ula mogę cię prosić? - weszła do środka. 
- Chciałem cię bardzo przeprosić za swoje zachowanie - zaczął lecz ta weszła mu w słowo. 
- Nie musisz mnie przepraszać. W końcu to nie moja sprawa i nie powinnam była nawet pytać - poczuł się tak jakby dostał w twarz, ale należało się. 
- Nie mów tak Ula. Przecież jesteś moją asystentką - próbował jakoś wybrnąć z tej jakże niezbyt miłej sytuacji. 
- W porządku przeprosiny przyjęte. A teraz pozwól, że zajmę się dalej pracą. Mam jej jeszcze trochę, chcę nadrobić nieco w związku z moją jutrzejszą nieobecnością. 
- Nie musisz robić więcej niż to konieczne.  Jutro odbędzie się spotkanie zarządu w sprawie Febo. 
- To dobrze. Mam coś przygotować? - nagle ich rozmowa przybrała typowy charakter służbowy. 
- Nie, wszystko jest już gotowe. Oby tylko oboje się stawili. Ale mam prośbę abyś poszła do Seby i poprosiła o kartotekę Turka, będzie mi potrzebna podczas spotkania z adwokatem. Musimy obrać odpowiednią linię obrony w sądzie. Ten idiota złożył sprawę do sądu o bezpodstawne zwolnienie z pracy i domaga się wypłaty zadośćuczynienia za okres kiedy nie pracuje. 
- Trzeba być dobrej myśli - odparła i wróciła na swoje stanowisko. Wiedziała, że Olszański opuścił firmę i ma wrócić dopiero za około godzinę. W tym czasie postanowiła zająć się innymi sprawami. 
Zostało jej około trzech kwadransów pracy kiedy rozdzwoniła się jej komórka, spojrzała na wyświetlacz, na którym widniał napis Jasiek. 
- Co tam Jasiu? - pytała brata. 
- Ula, tato został zabrany do szpitala po tym jak zasłabł podczas wizyty w naszej przychodni - przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa. 
- Ula jesteś tam? 
- Tak jestem. Do którego szpitala go zabrali? 
- Tego na Kalinowej - odparła. 
- W takim razie ja tam już jadę. Ciebie Jasiu proszę abyś zajął się małą do mojego powrotu. Może na razie nic jej nie mów o tacie. W szpitalu dowiem się co i jak, a kiedy wrócę opowiem czego się dowiedziałam.
- W porządku Ula. Zrobię tak jak mówisz - usłyszała w słuchawce. 
- Marek - weszła tym razem bez pukania - przepraszam, że przeszkadzam - ten spojrzał na nią i coś mu mówiło, że jest jakiś problem.
- Co się stało? 
- Muszę wyjść już teraz. Przed chwilą dzwonił Jasiek, że tatę zabrało pogotowie do szpitala. 
- Jasne leć. Albo nie poczekaj zawiozę cię, tylko daj mi pięć minut - ta próbowała protestować lecz młody Dobrzański był nieugięty. Kiedy doszli do auta zapytał.
- Do którego szpitala? - usłyszał adres i już bez żadnych przeszkód dotarli na miejsce. 
- Dziękuję ci bardzo za pomoc. Dalej sama sobie poradzę - rzekła zanim wysiadła z samochodu. 
- Ula poczekam razem z tobą a potem odwiozę do domu - ta chciała coś powiedzieć lecz Marek był szybszy - zapewne jak będziesz opuszczać szpital to już nie tak łatwo dostaniesz się do Rysiowa. Podejrzewam nawet, że stąd nie masz bezpośredniego połączenia - na te argumenty nie miała swoich argumentów więc zgodziła się na propozycję swojego szefa. 
Pospiesznie udali się do szpitala i na oddział kardiologiczny. Odszukała lekarza, który badał Józefa. 
- Panie doktorze co z moim tatą? 
- Już teraz wszystko jest dobrze. Pani tato miał stan przed zawałowy, ale udało nam się ustabilizować jego stan. 
- Jak długo będziecie go tu trzymać? 
- Myślę, że do końca tygodnia i wypuścimy pacjenta do domu. 
- Chciałabym go odwiedzić. Czy to jest możliwe? 
- Tak, ale niech to nie będzie zbyt długa wizyta - usłyszała w odpowiedzi.
CDN...

niedziela, 23 kwietnia 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część II

 Kolejnego dnia tak jak planował wręczył Turkowi zwolnienie z pracy. Księgowy próbował tłumaczyć swoje zachowanie, że to na zlecenie Aleksa. 
- Adam mnie to kompletnie nie interesuje. To ciebie widać na nagraniu a nie twojego szefa - odparł mu Dobrzański.
- A gdzie ja teraz znajdę nową pracę? - próbował najwyraźniej wziąć na litość. Jednak Marek był nieugięty. 
Turek wyszedł ze spuszczoną głową, w której trwała burza myśli. Zastanawiał się co teraz. Postanowił pójść do Aleksa z nadzieją, że ten może wstawi się za nim. 
- Co to jest? - dopytywał Febo tak jakby nie widział co tam jest napisane. 
- No jak to co? - odpowiedział początkowo pytaniem i dodał - moje wypowiedzenie - Aleks nie bardzo rozumiał. 
- Jak to wypowiedzenie? 
- Zostałem przyłapany jak byłem w pracowni Pshemko - wyjaśnił. 
- Ale jak to przyłapany? Ktoś cię widział? - dopytywał. 
- Jest nagranie - wyszeptał. Dyrektor zrobił wielkie oczy i nie dowierzał. 
- Z kim ja muszę pracować - pomyślał a po chwili dodał - i co ja mam z tym zrobić? 
- Myślałem, że mi pomożesz. 
- A to niby dlaczego? 
- W końcu to na twoje polecenie tam poszedłem. To ty chciałeś zdobyć kosztorys zamówienia na najbliższą kolekcję i dane wszystkich dostawców - próbował jakoś bronić się Turek. 
- Nie jesteś w stanie mi tego udowodnić - mówił pewny swego Febo. Faktycznie księgowy nie miał żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów. 
- Czyli co nie pomożesz mi? - dopytywał jeszcze Adam, jednak Febo nie zamierzał niczego z tym robić. Lecz na odczepnego rzekł. 
- Porozmawiam z Markiem. A teraz mnie zostaw, mam ważną rozmowę - Turek opuścił gabinet swojego byłego już przełożonego. 

- Witaj siostra - przywitał się z Pauliną kiedy tylko ta odebrała telefon - mam nieciekawe wiadomości. 
- Co się stało? 
- Ten dureń dał się złapać na tym jak węszył w pracowni. W tej sytuacji chyba nasz plan nie wypali. 
- Jak to? - zapiszczała w słuchawkę. 
- Musimy trochę przeczekać - mówił. 
- Mówiłam ci, że sama się tym zajmę. Wówczas moglibyśmy zacząć wdrażać swój plan tu we Włoszech, a tak co ja tu mam robić? - Paulina zaraz po ukończeniu studiów wyjechała do Mediolanu. Początkowo miało to być zwykłym odpoczynkiem. Jednak z czasem w głowach obojga Febo zaczął rodzić się plan. Plan, który według tej dwójki miał być doskonałym sposobem na odcięcie się od tej firmy w Polsce. Chcieli dzięki tej kradzieży danych pozyskać dostawców materiałów dla swojej Włoskiej firmy, jednocześnie próbując skompromitować rodzinę Dobrzańskich. 
- Spokojnie sorella, musimy tylko odczekać trochę, aby Dobrzańscy się nie zorientowali zbyt szybko kto jest w to zamieszany poza Turkiem. Jeśli chcesz to możesz teraz przyjechać do firmy. A nawet myślę, że byłoby to wskazane. 
- Przylecę pod koniec tygodnia - rzekła i jeszcze z obawą w głosie dopytała - co jak Turek się wygada? 
- Nikt mu nie uwierzy. Ja się wszystkiego wyprę - mówił będąc pewnym swego. 
Nie wiedział jednak, że od chwili wpadki Turka, Marek postanowił wynająć detektywa, który miał za zadanie śledzić Febo. 
Paulina tak jak obiecała w Warszawie pojawiła się pod koniec tygodnia. I zaraz po przylocie pojechała w pierwszej kolejności do Dobrzańskich. Bo według ustaleń z bratem musiała tak postąpić aby ci niczego nie podejrzewali. Wiedzieli o zwolnieniu Turka, ale nie połączyli tego z żadnym z Febo. 
- Witajcie kochani - mówiła udając jak to bardzo się stęskniła - ten miesiąc z daleka od was był straszny. 
- Zawsze mogłaś zadzwonić Paulinko - usłyszała głos Krzysztofa. 
- Nie chciałam wam przeszkadzać, dlatego tak rzadko dzwoniłam - wyjaśniła. 
Przesiedziała u nich ponad dwie godziny, udając jak to się cieszy na ich widok. 
- Może zostaniesz na kolacji Paulinko. Ma być również Marek i on cię odwiezie potem do Aleksa - zaproponowała Helena. 
- Dziękuję za zaproszenie, ale muszę odmówić. Umówiłam się z Aleksem, że odwiedzimy naszych znajomych - podziękowała kłamiąc. Prawdą było, że nie chciała spotkać się ze swoim przyrodnim bratem. Domyślała się, że będzie chciał pytać o Aleksa i tę całą aferę. Pożegnała się z seniorami i odjechała w kierunku domu brata. 

Nastały wreszcie dni, które były jednymi z najważniejszych dla Uli i Maćka. 
- Strasznie się boję tych egzaminów - mówiła Ula na dzień przed pierwszym egzaminem. 
- Na pewno zdasz Ula. Nie masz czego się obawiać - pocieszał ją Marek, który przyjechał w odwiedziny. A raczej aby dodać jej otuchy. 
- Też jej to powtarzam - odezwał się Maciek. 
Przez jakiś czas rozmawiali o błahych sprawach aż w końcu Marek zapytał. 
- Czy zdecydowałaś się Ula na pracę w firmie moich rodziców? - ta spięła się, nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Przepraszam cię, ale nie myślałam o tym. Sam wiesz, że ostatnio miałam oprócz egzaminów inne sprawy na głowie - próbowała jakoś wybrnąć z tej sytuacji. 
- Mam wrażenie jakbyś nie chciała tej pracy - odparł tak jakby ze smutkiem w głosie. 
- Nie gniewaj się, ja po prostu uważam, że się tam nie nadaję. Po pierwsze brak mi jakiegokolwiek doświadczenia w byciu asystentką, a dwa spójrz na mnie, ja tam nie pasuję. 
- Jak to nie pasujesz? Co ty wygadujesz? - dopytywał. Ta już chciała odpowiedzieć, ale wszedł jej w słowo Maciek. 
- Pożegnam się już. Obiecałem mamie pomóc - pożegnał się i zostali sama. Marek ponownie powtórzył pytanie. 
- Spójrz jak ja wyglądam. Okulary zasłaniające pół twarzy, aparat na zębach i te niemodne ciuchy - wyliczała. 
- Przecież to wszystko można zmienić - widząc minę Cieplak doprecyzował - fakt aparat musi zdjąć lekarz kiedy będzie czas, okulary możesz zastąpić soczewkami. Tak wiem co powiesz, ale nasza firma dotuje zakup okularów albo soczewek, bo praca jest przed komputerem. Co do ubrań, to też nie problem. Pracownicy, niższego szczebla mają zapewnione ubrania służbowe, w postaci jednakowych uniformów. Są to kostiumy w postaci spódniczek wraz z marynarkami oraz kilkoma koszulami, a mężczyźni garnitury - wyjaśnił. A mimo to ona zdawała się wciąż być nie przekonana. 
Więcej tego dnia nie wracali do tej rozmowy. Ale Ula zauważyła, że coś dręczy Marka i na pewno nie jest to jej odmowa. 
- Powiesz mi co cię dręczy? 
- A nic szczególnego - odparł mało przekonywująco.
- Przecież widzę. 
- To nic takiego Ula. Z tym muszę uporać się sam - nie chciał jej opowiadać o sprawach firmowych. 
- Marek jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć, a może ja będę umiała coś doradzić - tymi słowami udało jej się przekonać juniora i ten opowiedział o wydarzeniach ostatnich dni. 
- Więc jak widzisz Ula nie jest wesoło. A ja sam zastanawiam się po co mu te dane. 
- A może ten cały Turek kłamie? - zasugerowała. 
- Nie Ula. Dobrze znam Aleksa i wiem do czego jest zdolny. Od zawsze był takim ponurakiem, a od śmierci rodziców stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie i jakiś taki zawistny. Już nie pierwszy raz próbuje mi zaszkodzić. Myślę, że ta kradzież też była, po to by mnie pogrążyć w oczach rodziców. Ale na całe szczęście rodzice stoją po mojej stronie, a zwłaszcza ojciec. Mama bardziej kieruje się sercem i emocjami, tłumacząc ich zachowanie. Chociaż od jakiegoś czasu i ona widzi, że coś jest nie tak. Dlatego też wynająłem detektywa aby sprawdził Aleksa. 

Przez kolejne kilkanaście dni życie toczyło się swoim rytmem. Każdy miał swoje sprawy. Ula z Maćkiem zdawali kolejne egzaminy. W firmie również był spokój, a bynajmniej tak to wyglądało. Wreszcie dwójka z Rysiowa zdała ostatni egzamin, i z tej okazji Marek wraz z Sebastianem postanowili zorganizować małe przyjęcie. Początkowo chcieli wynająć salę w jakimś klubie. 
- Marek obawiam się, że Uli się to nie spodoba. Ona bardziej woli spokojne miejsca - zasugerował Sebastian.
- Masz rację przyjacielu - poparł go Marek - ale wiem co możemy zrobić - Olszański spojrzał pytająco - zamówię stolik w Książęcej - kadrowy poparł ten pomysł. 
- A Ula zgodziła się na posadę asystentki? Czy nadal się zastanawia? - dopytywał Sebastian. 
- Zgodziła. Wczoraj kiedy dzwoniłem aby spytać o kolejny egzamin powiedziała, że się zgadza - wyjaśnił Dobrzański. 
- Rozmawiałem dzisiaj o tym z ojcem i on nie widzi problemu aby ich zatrudnić na stanowiskach jakie proponowałem. 
- To świetnie przyjacielu - rzekł Olszański. 
- Też się cieszę, wreszcie nie będę musiał wszystkiego robić samemu. 
- Na jutro przygotuję umowy tylko musisz mi powiedzieć na jaki czas i jakie stawki.
- Myślę, że najpierw umowa na okres próbny na miesiąc, a potem na czas nieokreślony. Co do stawki to chyba najpierw skonsultuję się z ojcem i jutro rano dam ci znać. Ale najpierw to niech oboje z Maćkiem odpoczną. Sądzę, że jak przyjdą do pracy za około dwa tygodnie to będzie w porządku. 
- Masz rację, niech złapią chwilę oddechu - poparł go Sebastian. 
Kolejnego dnia Marek zawitał w Rysiowie aby zabrać Ulę i Maćka do Warszawy. Posłużył się niewinnym w jego mniemaniu kłamstwem. 
- Podjedziemy do firmy abyście jeszcze dzisiaj mogli podpisać umowy - zgodzili się nie podejrzewając niczego złego. Zorientowali się, że nie jadą do firmy w chwili kiedy ten skręcił w innym kierunku.
- Marek, gdzie ty nas wieziesz? - dociekała Ula. 
- To niespodzianka. Wszystkiego dowiecie się na miejscu - odpowiedział. 
Wreszcie dotarli na miejsce. Młody Dobrzański pomógł wysiąść pannie Cieplak i całą trójką powędrowali do kawiarni, gdzie czekał już Sebastian. 
- Proszę siadajcie. To mini przyjęcie jest z okazji zdanych przez was egzaminów - mówił do oszołomionych przyjaciół Marek. A Sebastian wyciągnął z teczki dwa niewielkie pudełeczka wręczając im mówił. 
- To mały prezent dla was - Ula pierwsza rozpakowała podarunek. W środku był kalendarz oraz pióro w ozdobnym etui. Taki sam zestaw otrzymał Maciek. 
- Bardzo wam dziękujemy - rzekł za nich oboje Szymczyk - postaramy się nie zawieść - dodał.
- Pracę zaczniecie od początku następnego miesiąca to raptem dwa i pół tygodnia - zwrócił się do nich Marek. 
- Dziękujemy, że pozwolisz nam złapać trochę oddechu - podziękowała mu Ula. 
- A jakieś plany na ten czas macie? - zapytał Olszański. 
- Ja raczej spędzę te dni w domu, pomogę rodzicom w domu - odparł Maciek. Ula również nie miała żadnych konkretnych planów. 
CDN...

niedziela, 16 kwietnia 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część I

 Ula Cieplak jeszcze jakiś czas temu nie należała do tych, za którymi oglądali by się mężczyźni. Okulary zasłaniające jej pół twarzy, aparat ortodontyczny oraz wciąż ta sama fryzura w postaci kucyka i podkręconej grzywki. Dodatkowo życie jej nie rozpieszczało. Mieszkała wraz z rodziną w niewielkim Rysiowie. W klasie maturalnej musiała nagle dorosnąć. Na początku roku szkolnego zmarła jej mama. Ta smutna wiadomość przyszła ze szpitala, na niespełna godzinę po porodzie pani Magdy Cieplak. Doszło do krwotoku wewnętrznego i w ten sposób po kilku dniach ze szpitala zamiast mamy i malutkiej siostry wróciła tylko malutka istotka. Ula przez to musiała zająć się oprócz nauki jeszcze dwójką młodszego rodzeństwa oraz całym domem. Początkowo ojciec nie był pomocny. Potrafił siedzieć całymi dniami wpatrzony w fotografię zmarłej żony. Wyglądało tak jakby sam nie chciał już żyć. Dopiero nieszczęśliwy wypadek sprawił, że pan Cieplak zaczął powoli wracać do życia. 
- Dzień dobry, z tej strony dyrektor szkoły, gdzie uczęszcza pańska córka - usłyszał Józef.
- Czy coś się stało mojej córce? - dopytywał. 
- Musieliśmy wezwać pogotowie do Uli. Zasłabła podczas jednej z lekcji. 
- Gdzie obecnie znajduje się Ula? 
- Córka została przebadana przez lekarza i wciąż przebywa na terenie szkoły. Bez pańskiej zgody nie mogliśmy pozwolić na jej zabranie. W obecnej sytuacji prosiłbym aby przeszedł pan po córkę i zgodnie z zaleceniem lekarza poszedł na badania do przychodni. 
- Oczywiście przybędę jak najszybciej. 
Okazało się, że to zasłabnięcie spowodowane było przemęczeniem. Jednocześnie dało do zrozumienia, że musi się wziąć w garść, bo inaczej jego najstarsza córka się wykończy. Od tego dnia Ula mogła odetchnąć i więcej czasu poświęcić na naukę. Liceum ukończyła celująco. Dzięki temu udało się jej dostać na wymarzone studia, na ten sam kierunek wybierał się jej najlepszy przyjaciel Maciek. 
Podczas tych paru lat niczym szczególnym się nie wyróżniała poza zdolnościami matematycznymi i łatwością przyswajania wszelkich zagadnień. Każdy egzamin zdawany na piątki. Ale żeby tego było mało równocześnie robiła drugi kierunek, wyniki w nauce takie same jak i na pierwszym kierunku. W tak zwanym międzyczasie robiła dodatkowe kursy. Ojciec pękał z dumy i tylko czasami kręcił głową z niedowierzaniem mówiąc. 
- Córcia jak ty to wszystko ogarniasz? Dom, dzieciaki i jeszcze tyle nauki - Ula zawsze miała jedną odpowiedź. 
- Nie wiem. To samo jakoś tak się dzieje. 
- Mam wspaniałe dzieci - dodawał. Jasiek też dawał ojcu powody do radości. Nigdy nie odmawiał pomocy a nawet sam się rwał do tego. Najmłodsza latorośl rozwijała się prawidłowo i z każdym rokiem coraz bardziej przypominała zmarłą matkę. 

Przez wszystkie lata swojej nauki Ula trzymała się z Maćkiem. Dopiero będąc na drugim roku studiów poznali dwójkę starszych studentów. Stało się to nieco przez przypadek. Oboje stali przed salą wykładową, kiedy kolejny raz usłyszeli słowa ociekające pogardą, pełne kpin w swoim kierunku. Zwłaszcza kierowane pod adresem Uli, przede wszystkim wyśmiewano jej ubiór. Aż w pewnym momencie ktoś stanął w obronie Uli i Maćka. 
- Paulina czy możesz przestać obrażać tę dwójkę? 
- A ty co, obrońca biednych i ubogich? To chyba pomyliłeś kierunki studiów? - odezwała się Paulina Febo. Tym, który stanął w obronie to Marek Dobrzański będący przyrodnim bratem Pauliny oraz Aleksa. 
- Bądź pewna, że niczego nie pomyliłem. Ale ty chyba zapomniałaś o dobrym wychowaniu - ta aż zagotowała się w sobie na słowa Marka. Odwróciła się, zadarła nos do góry i odeszła, dołączając do grupy swoich znajomych. W duchu za to przysięgła policzyć się z Markiem kiedy tylko wrócą z uczelni. 
- Przepraszam za moją siostrę - odezwał się Marek i po chwili zreflektował się mówiąc - przepraszam nie przedstawiliśmy się Marek Dobrzański i Sebastian Olszański - wskazał na przyjaciela. 
- Ula Cieplak, Maciek Szymczyk - przedstawili się. 
Od tego dnia znajomość tej czwórki rozwijała się w kierunku pięknej przyjaźni. I nawet ukończenie studiów przez Marka oraz Sebastiana nie zaszkodziło tej przyjaźni. Uwielbiali spędzać ze sobą mnóstwo czasu. A Ulę traktowali wyjątkowo, chociaż każdy w na swój własny sposób. Maciek bardziej jak swoją siostrę, Sebastian jako przyjaciółkę, której może powierzyć swoje najskrytsze tajemnice. Natomiast Marek obdarzał ją jakąś trudną do zinterpretowania początkowo przez innych opiekuńczością. 
- Wiesz co Maciek - rzekł jednego razu Olszański do przyjaciela - wydaje mi się, że nasz Mareczek zakochał się. 
- A to niby w kim? - pytał zdziwiony Szymczyk. 
- No jak to w kim? W naszej cudownej Uli - Maciek przez moment przyglądał się przyjacielowi - nie patrz tak na mnie. Mówię ci, że tak właśnie jest. Zobacz jak on ją traktuje.
- E tam, wydaje ci się - odparł Maciek. 

W końcu nastał czas kiedy to Ula i Maciek mieli kończyć studia, a przed nimi trudne egzaminy. Ale jednak nie to ich martwiło. 
- Ula coś ty taka dzisiaj milcząca? - dopytywał Marek jednego razu kiedy spotkali się całą czwórką w domu Cieplaków. Dobrzański i Olszański bardzo lubili spędzać wolny czas właśnie w Rysiowie. Zawsze powtarzali, że tu można odpocząć - z całą pewnością zdacie egzaminy. Kto jak nie wy - mówił. 
- Nie o egzaminy chodzi - odezwał się za dziewczynę Maciek. Widząc pytające spojrzenia Marka i Sebastiana pospieszył z wyjaśnieniem - widzicie tu w Rysiowie nie mamy tak naprawdę najmniejszych szans na dobrą pracę w wyuczonych zawodach. A w Warszawie też nie... - nie dane mu było dokończyć. 
- Maciek, ale o co wy w ogóle się martwicie? - teraz to ta dwójka patrzyła na młodego Dobrzańskiego ze zdziwieniem - no dobra powiem wam już teraz. Chociaż nie ukrywam, że miała to być niespodzianka po zdanych egzaminach. Wy macie już zapewnioną pracę. 
- Ale jak to? Gdzie? - wyksztusiła z siebie Cieplak. 
- W firmie moich rodziców. Rozmawiałem z tatą i on nie widzi problemu. Ty Ula zostaniesz moją asystentką a Maciek zastępcą Sebastiana - wyjaśnił Marek - nie cieszysz się Ula? - zwrócił się do niej. 
- Cieszę się, że pomyślałeś o nas. Ale ja nie pasuję na to stanowisko - pospieszyła z odpowiedzią. 
- Jak to nie pasujesz? - tym razem odezwał się dotychczas milczący Sebastian. 
- Seba, spójrz jak ja wyglądam. Ubrania jakby wyjęte ze śmietnika, wciąż ten aparat na zębach...- wyliczała. 
- Ula dobrze wiesz, że my nie patrzymy na to co na zewnątrz a to co masz w środku - mówił Marek. Jednak ta zdawała się być nieprzekonana czy to dobre rozwiązanie z tą pracą. 
- Marek nie mogę mówić za Maćka, on na pewno jest zdecydowany, widać to po nim. Ale proszę cię abyś dał mi kilka dni do namysłu - odparła. Marek widząc, że nie ma innego wyjścia zgodził się na jej prośbę. Lecz w głowie już miał plan jak przekonać Ulę do podjęcia właściwej decyzji. Jednak najpierw musi pogadać o tym z kimś innym. 
Faktycznie Maciek nie zastanawiał się ani chwili, podziękował Markowi za to, że pomyślał o nich. 

Wracali do Warszawy kiedy rozdzwonił się telefon młodego Dobrzańskiego. 
- Seba zobacz kto to? - poprosił przyjaciela. 
- Pshemko - padło z ust Sebastiana. Junior Dobrzański poprosił aby ten odebrał i przekazał, że oddzwoni później. Jednak mistrz nie zamierzał czekać. 
- Powiedz Markowi aby przyjechał do firmy i to jeszcze dzisiaj - ta prośba była dość mocno dziwna, gdyż było już dość późno, a Pshemko nigdy nie pracował aż tak późno. 
- Seba podwiozę cię i lecę do firmy - zwrócił się do przyjaciela. 
- Jedź od razu do firmy. Sam jestem ciekaw co takiego sprawiło, że Pshemko jeszcze jest w firmie. 
Zaparkował przed wejściem i szybkim krokiem oboje udali się do pracowni. 
- Jestem - odezwał się po przekroczeniu progu. Lecz widok jaki ujrzeli ich przeraził. Wyglądało tak jakby ktoś czegoś szukał. Wszystkie szuflady wysunięte, a ich zawartość znajdowała się na podłodze. 
- Rany boskie co tu się wydarzyło? - odezwał się Olszański. 
- Dostałem telefon od mojego asystenta, że ktoś włamał się do mojej pracowni, podczas kiedy ten był w bufecie - wyjaśnił mistrz. 
Marek nie zastanawiając się zbyt długo, wybiegł z pracowni i udał do ochrony sprawdzić monitoring. 
- Panie Władku potrzebuję sprawdzić nagranie z dzisiejszego popołudnia. Dokładnie chodzi mi o kamerę przed pracownią mistrza - wyjaśnił, chwytając jednocześnie książkę wejść i wyjść. Chciał sprawdzić czy nie wchodził do firmy ktoś obcy. Po chwili ochroniarz odnalazł właściwy zapis. 
- Proszę spojrzeć panie Marku - odezwał się Władek. Dobrzański uważnie wpatrywał się w monitor, by po krótkiej chwili już wiedzieć kto stoi za tym zdemolowaniem pracowni. 
Ponownie pojawił się u Pshemko. 
- I co wiesz, kto za tym stoi? - dopytywał mistrz. Marek jednak postanowił skłamać, aż do czasu jak sam nie porozmawia i wyjaśni sytuację.
- Pshemko mam taką małą prośbę do czasu jak nie znajdę winnego nie informuj o niczym taty. Nie chcę aby musiał się dodatkowo martwić. Ostatnio uskarżał się na podwyższone ciśnienie - mistrz zgodził się. Doskonale wiedział, że senior Dobrzański  ma problemy zdrowotne z sercem. 
- Ty wiesz kto za tym stoi - dopytywał Sebastian kiedy tylko opuścili pracownię.
- To Turek - odparł - podejrzewam na czyje polecenie - dodał. 
- Trzeba z tą gnidą pogadać - rzekł Olszański.
- Tak też zamierzam zrobić. A do ciebie mam prośbę, sporządź jutro wypowiedzenie dla naszego kreatywnego księgowego. Jako dowód podaj działanie na nie korzyść firmy, w postaci wykradania danych - Sebastian skinął głową zgadzając się z Markiem. 
CDN...

niedziela, 9 kwietnia 2023

NARZECZONA część XIII

 Paulina wyjechała i już myśleli, że wszystko zacznie układać się po ich myślach. Zwłaszcza taką nadzieję miał Marek. Minęło około miesiąca, gdy pewnego rodzaju wydarzenie miało zaszkodzić jemu samemu. Siedział właśnie w swoim gabinecie, kiedy to usłyszał jakiś rumor w sekretariacie. Wstał od biurka z zamiarem sprawdzenia co się tam dzieje. Otworzył z rozmachem drzwi i aż zdębiał na widok jaki zastał. 
- Co ty tu robisz? - zapytał kobiety, która domagała się widzenia z nim samym. 
- Witaj kochany - odwróciła się w jego stronę - chciałam porozmawiać. 
- My nie mamy o czym rozmawiać - odparł. 
- Raczej mamy - rzekła wypinając już i tak dość mocno wystający brzuch. Marek szybko zorientował się w czym rzecz. Zaprosił kobietę do gabinetu, 
- Który to miesiąc? - zapytał. 
- No jak to Mareczku nie wiesz? - odpowiedziała mu pytaniem. 
- Wyobraź sobie, że nie wiem. Ale wiem na pewno, że nie jest moje - mówił pewien swego. 
- A to ciekawe, bo to właśnie ty jesteś jej autorem - odparła przekonana, że Marek jej uwierzy. 
- Skoro tak twierdzisz, to możemy zrobić badania na ojcostwo - ta spuściła głowę, bo już wiedziała, że młody Dobrzański nie da się wrobić. 
- No dobra to nie jest twoje dziecko. Ja tak naprawdę nawet nie jestem w ciąży - nagle usłyszał. Zrobił wielkie oczy i nie mógł przez moment wydobyć z siebie ani słowa. W końcu rzekł. 
- Możesz mi to wyjaśnić? Skąd taki głupi pomysł? - dopytywał. Ta wypowiedziała tylko jedno słowo.
- Paulina.
- Paulina? A co ona ma z tym wspólnego? Przecież jej nie ma w kraju. 
- Ona cały czas jest w Polsce. Wyjechała jedynie z Warszawy - tłumaczyła kobieta - to ona mnie poprosiła abym udawała, że jestem z tobą w ciąży - junior był w szoku, nie mógł uwierzyć w to co słyszy. 
- Wyjdź - usłyszała. Ten kiedy został sam, usiadł na kanapie, zakrył twarz dłońmi ciągle nie mogąc zrozumieć zachowania Febo. Obawiał się również, że teraz Ula może nie chcieć z nim być. Poderwał się nagle z kanapy aby porozmawiać z Ulą, musi jej to wyjaśnić. Wyszedł z biura, ale oprócz Violetty nie było nikogo innego. 
- Viola, gdzie jest Ula? - ta spojrzała na niego takim wzrokiem, że aż skulił się w sobie. Jednak nie zamierzał tłumaczyć się swojej sekretarce. 
- Wyszła - odpowiedziała i jak gdyby nic zajęła się swoją pracą. Była zła na swojego szefa. Tu niby zakochany w jej przyjaciółce, a tu taki numer.  Nie miała zamiaru się wtrącać ani też komentować. Również dlatego, że obiecała to samej Uli. 

- Co za tupet, aby tu przyjść - odezwała się Kubasińska jak tylko zamknęły się drzwi od gabinetu prezesa - on też niby taki zakochany, a na boku ma zapewne całe tabuny takich ja te - wskazała na gabinet. 
- Viola jeszcze niczego nie wiadomo - próbowała uspokoić nakręcającą się Kubasińską. 
- No, ale...- chciała jeszcze coś powiedzieć lecz Ula jej przerwała. 
- Ja teraz muszę wyjść do Pshemko, a potem idę na lunch. Gdyby Marek się pytał o mnie, powiedz, że wyszłam. I bardzo cię proszę abyś nie wdawała się z nim w dyskusję - Viola skinęła tylko głową. Ula tak jak mówiła najpierw poszła do mistrza, a następnie opuściła firmę. 

- Cześć - rzekł po wejściu do gabinetu dyrektora finansowego - słuchaj Aleks możesz mi powiedzieć, gdzie przebywa Paulina? 
- Paulina? - dopytywał zdziwiony Aleks. 
- Tak ona.
- Powinna być w Mediolanie.  
- A to ciekawe co mówisz, bo ja właśnie dowiedziałem się, że jest gdzieś w kraju. 
- Marek o czym ty mówisz? Wczoraj wieczorem z nią rozmawiałem i zachwycała się jak czuje się cudownie, że wreszcie odpoczywa - tłumaczył Febo. 
- Przed jakimś kwadransem dowiedziałem się, że wcale nie wyjechała. Ale żeby tego było mało, to próbuje mi bardzo mocno zaszkodzić. Proszę cię abyś się z nią skontaktował i zakał przyjechać do firmy w ciągu najbliższych kilku dni. Nie przyjmuję żadnej odmowy. A jeśli nie przyjedzie, to skieruję sprawę na drogę sądową - wyjaśnił częściowo w czym rzecz i pożegnał się. 
Szedł do siebie z nadzieją, że Ula już wróciła. Jednak nie zastał jej. W pewnym momencie rozdzwoniła się jego komórka. 
 - Słucham - rzekł do słuchawki, odebrał połączenie chociaż nie znał numeru. 
- Z tej strony Piotr Sosnowski jestem lekarzem ze szpitala na Banacha. 
- Lekarzem? Czy coś się stało moim rodzicom? - dopytywał. 
- Dzwonię w imieniu pani Urszuli Cieplak. Pani Cieplak prosiła bym do pana zadzwonił i prosił o przyjście - wyjaśnił mężczyzna z drugiej strony. 
- Oczywiście, że przyjadę, jak najszybciej. A może mi pan jeszcze powiedzieć co się takiego wydarzyło? 
- Pani Ula zasłabła będąc w parku i jakiś przechodzień wezwał pogotowie - słuchał co mówił medyk jednocześnie wyłączając komputer i zbierając się do wyjścia. 
- Viola ja wychodzę i raczej już dzisiaj nie wrócę. Uli też nie będzie do końca dnia, ale i chyba nieco dłużej - pobieżnie wyjaśnił sekretarce. Ta wciąż będąc obrażona na swojego szefa tylko wzruszyła ramionami nie odrywając wzroku od monitora. 
Całą drogę zastanawiał się co mogło być przyczyną zasłabnięcia Cieplak. Po niecałych dwudziestu minutach parkował na podjeździe przed szpitalem. Podszedł do rejestracji, gdzie dopytał o Ulę i już po chwili wchodził do sali. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się ze swoją asystentką, która leżała na łóżku z głową odwróconą w stronę okna. 
- O Marek, jesteś już. Najpierw chciałam cię przeprosić za ten telefon od lekarza. Wiem, że masz swoje własne problemy, ale nie miałam do kogo zadzwonić - próbowała wyjaśnić.
- Spokojnie Ula nic się nie stało - zaczął i szybko zrozumiał o jakich problemach ta mówi - Ula to ciąża została wymyślona - ta spojrzała na niego z niemym pytaniem - tak nie przesłyszałaś się. Nie było i nie ma żadnej ciąży. A jeśli będzie miała być to obiecuję ci, że pierwsza się o tym dowiesz. To wszystko zaplanowała Paulina. Nie wiem co ona sobie myślała, ale nie zamierzam tego tak zostawić. rozmawiałem już z Aleksem i kazałem mu ściągnąć tę głupią kobietę do firmy. Ode mnie nie odbierała kiedy próbowałem się dodzwonić. No, ale koniec mówienia o mnie powiedz mi lepiej co się stało, że zasłabłaś. Nie ukrywam, że bardzo mnie zmartwił ten telefon. 
- Lekarze twierdzą iż to tylko zwykłe przemęczenie, powinnam mniej się stresować. Zrobili mi szereg różnych badań i dali zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie - wyjaśniła. 
- A jak długo będą cię tu trzymać? Pytam, bo zastanawiam się co z Jaśkiem i Beatką - pytał.
- Tego mi nie powiedzieli. A ja nie ukrywam, że najchętniej jeszcze dzisiaj bym wyszła. Za jakąś godzinę powinien przyjść lekarz kiedy skończy się kroplówka, wówczas zapytam o to moje wyjście. 
Ula odetchnęła z ulgą po pierwsze, bo wyjaśniła się sytuacja z domniemaną ciążą, a drugim powodem była wiadomość, że może wrócić do domu tego samego dnia. Marek zaoferował swoją pomoc w odwiezieniu jej, na co Ula zgodziła się bez wahania. A co bardzo ucieszyło Marka. Wciąż starał się nie narzucać Uli, metoda małych kroków jak widać działała. Cieplak zaprosiła Marka do siebie lecz ten z przykrością w głosie odmówił. 
- Przepraszam cię kochanie - kolejny raz odważył się na to określenie - ale muszę podjechać do rodziców. Rozmawiałem z nimi o tym wyczynie Pauliny i prosili abym przyjechał.
- W porządku. Jedź ostrożnie - odpowiedziała. Chciała się pożegnać kolejny raz zwykłym cześć, jednak Marek postanowił zrobić niewielki krok dalej i na do widzenia musnął jej policzek. Mimo iż ta nie odpowiedziała mu tym samym cieszył się, że nie odepchnęła go. 

W firmie  wydawało się, że wszystko układa się jak najlepiej i tak poniekąd było. Ula wciąż przebywała na zwolnieniu lekarskim. W życie młodych Cieplaków też osiągnęło coś na wzór względnego spokoju. Chociaż czasami dwójka najstarszych zastanawiała się co może jeszcze wymyślić ich ojciec. Ostatnio doszły ich słuchy, że senior Cieplak postanowił sprzedać dom. Podejrzewali, że w ten sposób chciał spłacić swoje zobowiązania wobec wierzycieli, którzy nie dawali mu zapewne spokoju. 
- W końcu to jego dom - rzekła Ula do brata - i nam nic do tego. Najważniejsze byśmy my mieli spokój od niego. Tak jak sądziłam, mija kolejny miesiąc od ogłoszenia wyroku a on nawet złotówki nie przesłał na małą. Ja wiem, że powinnam to zgłosić, ale nie mam najmniejszej ochoty się z nim widywać. Z moją pensją, waszymi rentami jakoś dajemy radę - mówiła. 
- Masz rację siostra. Lepiej niech trzyma się od nas z daleka. Nie warto się z nim użerać. Sądzę, że i tak nic byśmy nie ugrali. A jedynie dostarczyli sobie dodatkowego stresu i nerwów - poparł słowa siostry Jasiek.  

Wysiadła z windy z dumnie podniesioną głową. Przyjechała tak jak prosił ją Aleks, ale nie bardzo wiedziała po co. Od brata dowiedziała się tylko, że Dobrzańscy zwołują jakieś zebranie, a ona z racji wciąż posiadanych udziałów również ma się stawić. Wprost z windy udała się najpierw do gabinetu swojego brata, aby móc chwilę z nim porozmawiać. 
- Aleks chciałabym odsprzedać swoje udziału. Najlepiej gdybyś to ty je odkupił - mówiła. 
- Zastanowię się - odparł. 
- Ale co? Nie chcesz mieć tyle samo co ten nieudacznik Mareczek? 
- Spokojnie siostra. Teraz będzie zebranie a potem wrócimy do tej rozmowy - prawdą było, że Febo nie chciał tych udziałów. 
- Dzień dobry - przywitali się ze wszystkimi zebranymi. 
- Witajcie moi drodzy - usłyszeli od Krzysztofa - siadajcie - Marek możesz zacząć - zwrócił się do syna. 
- Nie przedłużając przejdę od razu do sprawy - zaczął i skierował swój wzrok na swoją byłą narzeczoną - zastanawiam się co trzeba mieć albo i nie mieć w głowie aby wymyślać takie rzeczy. Co ty myślałaś, że twój cudowny plan się uda? Że ja dam się nabrać na taki głupi pomysł jakim jest ciąża? Nie wiem co chciałaś tym osiągnąć - Paulina była w szoku, że tak szybko to się wyda. Owszem przez kolejne dni nie kontaktowała się z dziewczyną, z którą uknuła plan. 
- Paula o czym mówi Marek? Jaka ciąża? - dopytywał Aleks. Ta jednak milczała. 
- Paulinko nie rozumiem twojego zachowania - odezwała się milcząca dotychczas Helena - jesteś dorosłą kobietą, i zamiast przyjąć do wiadomości oraz starać się pogodzić z rozstaniem ty co i rusz wymyślasz coś nowego. 
- W obecnej sytuacji postanowiłem abyś zbyła się swoich udziałów na rzecz Aleksa albo nas - usłyszała od Krzysztofa - szczerze powiedziawszy mamy już serdecznie dość twoich wybryków. Tym swoim zachowaniem tylko szargasz dobre imię tej firmy oraz nasze i swoich rodziców. Ci to chyba w grobie się przewracają - ta siedziała przez chwilę zastanawiając się. W końcu postanowiła odpuścić i faktycznie wyjechać. Musi jedynie załatwić sprawę tych udziałów. 
- Udziały mogę odsprzedać Aleksowi - rzuciła. 
- Ale ja ich nie potrzebuję - usłyszała od brata. W tym momencie w jej głowie zaświtał plan oskubania Dobrzańskich. 
- W porządku, jednak nie sprzedam ich zbyt tanio - wyrzuciła z siebie. 
- To nie ty będziesz nam stawiać warunki - usłyszała Marka - udziały zostaną odkupione za cenę rynkową. 
- Ty chyba sobie żartujesz? Za lata jakie zmarnowałam przy tobie chyba należy mi się coś więcej. 
- Mylisz się droga nic więcej ci się nie należy. To ja powinien dostać raczej medal za wytrwałość będąc z tobą. 
- Dość tej przepychanki, kto i co powinien dostać - odezwał się podniesionym głosem Krzysztof - nie dostaniesz więcej niż są warte. Koniec i kropka. 
W ciągu kolejnych dni Dobrzańscy sfinalizowali zakup części udziałów od panny Febo. Lecz nie spodziewali się, że Aleks również planuje odejście z firmy. Nastąpiło to niespełna pół roku później. Aleks swoje odejście tłumaczył chęcią otworzenia czegoś swojego we Włoszech. Próbowali go przekonać aby zachował swoją część udziałów, ale ten nie chciał tego. Miał tylko jedną prośbę. 
- Proszę was tylko o zachowanie nazwy. 
- Oczywiście mój drogi. Nie widzimy problemu aby firma wciąż nosiła tę samą nazwę. W końcu twoi rodzicie również ją tworzyli - usłyszał w odpowiedzi. 

Wreszcie nastał prawdziwy spokój w życiu prywatnym Dobrzańskich oraz Cieplaków, ale i w firmie wszystko działało jak w zegarku. Czas płynął a związek Uli i Marka rozwijał się coraz bardziej. Młody Dobrzański w końcu usłyszał wyznanie miłości z jej ust. Było to na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. A on wręcz unosił się parę centymetrów nad ziemią. W czasie Świąt Wielkanocnych podczas spaceru w parku stanęli na niewielkim mostku zapatrzeni przed siebie, kiedy to nagle ten przyklęknął przy niej. 
- Ula - wyszeptał - kocham cię nad życie. Nie umiem sobie wyobrazić już życia bez ciebie i w tym pięknym miejscy chciałbym cię prosić czy zostaniesz moją żoną? 
- Tak zostanę twoją żoną. Bardzo cię kocham i bardzo pragnę spędzić z tobą resztę swoich dni - usłyszał w odpowiedzi. Chwycił jej dłoń i wsunął na palec przepiękny pierścionek.
Jeszcze tego samego dnia poinformowali o swoim szczęściu rodzeństwo Uli, a następnego dowiedzieli się o tym państwo Dobrzańscy. 
Marek, ale i Ula widać było, że są szczęśliwi, a sam Marek z dumą przedstawiał Ulę jako swoją narzeczoną. Jednak junior nie chciał zwlekać zbyt długo i niemalże zaraz zaczął planować ślub. Ula tylko się uśmiechała pod nosem i kręciła głową na te jego poczynania. Lecz nie protestowała. W miesiąc po oświadczynach cała trójka Cieplaków przeniosła się do mieszkania Marka.
KONIEC

niedziela, 2 kwietnia 2023

NARZECZONA część XII

Następnego dnia kiedy tylko weszła do sekretariatu została wręcz napadnięta przez Violę. 
- No wreszcie jesteś - mówiła z wyrzutem w głosie - mam tylko nadzieję, że zostajesz - ciągnęła dalej. 
- Mi też jest miło cię widzieć - odezwała się zaraz po tym jak mogła dojść do głosu. Widząc jednak minę koleżanki odpowiedziała - tak zostaję. 
- Cieszę się - usłyszała. 
Tę ich rozmowę przerwało nadejście dumnej włoszki Pauliny. 
- A ty nadal tu? - wysyczała przez zęby widząc Cieplak. 
- Coś w tym dziwnego? - odezwała się za Ulę Kubasińska. 
- Nie z tobą rozmawiam - usłyszała. Chciała jeszcze coś powiedzieć jednak nie dano jej. 
- Spójrz tato kto raczył zawitać do firmy - usłyszały męski głos. 
- Witaj Paulino - odezwał się senior Dobrzański - chciałbym usłyszeć twoje tłumaczenie i to nie tylko w sprawie nie pojawiania się w pracy - dodał. 
- Tato myślę, że skoro ona jest w firmie, to możemy wspólnie usiąść w sali konferencyjnej. Dobrze by było aby również Aleks był na tym spotkaniu - zaproponował junior. Krzysztof poparł słowa syna i zaproponował aby całą czwórką spotkali się za jakieś trzy kwadranse. 
- Proszę cię Paulino abyś poinformowała o tym swojego brata - Krzysztof zwrócił się do swojej adopcyjnej córki. Ta tylko skinęła głową i opuściła pomieszczenie. Widać było, że nie jest zbyt szczególnie zadowolona z takiego obrotu spraw. 

- Chyba pani Urszula nie bardzo przejęła się tymi wiadomościami - rzekł senior. 
- Mylisz się tato - odparł mu syn. Stanął przy oknie i wyglądał jakby zastanawiał się nad czymś. 


- Czy coś się stało? - dopytywał go ojciec.
- Ula chciała odejść z firmy przez te wiadomości. Od dzisiaj miała zacząć nową pracę. Dowiedziałem się o tym wczoraj od Violetty. Udało mi się ją przekonać do zmiany zdania - mówił. 
- To świetna wiadomość. Ale ty chyba nie bardzo się cieszysz. Powiedziałbym, że się czymś jeszcze martwisz. 
- Kiedy zadzwoniła do mnie Viola, mówiąc o planach Uli dotarło do mnie to co sami już dawno zauważyliście z mamą. I będąc u Uli, wyznałem swoje uczucia. Lecz ona początkowo uznała, że robię to celowo aby zatrzymać ją w firmie. A potem niby mi uwierzyła, jednak samej nie powiedziała co ona czuje - mówił. Krzysztof uśmiechnął się do syna po czym odparł. 
- Synu musisz dać jej czas. Sam dobrze wiesz, że wiele przeszła. Tu w firmie również nie miała łatwo. Jedynie co mogę ci doradzić, to bądź przy niej, wspieraj, ale rób to tak aby nie odebrała tego jako natarczywe, nachalne narzucanie się. 
- Dziękuję ci tato. 
- Nie musisz mi dziękować. Bardzo się cieszę, że wreszcie zrozumiałeś. I może kiedyś ta mądra kobieta zostanie naszą synową - Marek uśmiechnął się na te słowa, pokręcił głową i rzekł. 
- Ula nawet nie jest nawet moją narzeczoną. A ty tato już próbujesz zrobić z niej moją żoną. 
- No dobrze synu, czas się zbierać - odezwał się Krzysztof po spojrzeniu na zegarek. 
Obaj panowie udali się do konferencyjnej, gdzie czekało na nich już rodzeństwo Febo. Przywitali się ogólnym dzień dobry i zajęli swoje miejsca. 
- Krzysztof po co to nagłe posiedzenie zarządu? - dopytywał Aleks. 
- To powinna wyjaśnić ci twoja siostra - odpowiedział za ojca Marek. 
- Nie ciebie się pytam - wyrzucił z siebie. 
- Spokojnie. Już wyjaśniam w czym rzecz. Równie dobrze mogliśmy w tej sytuacji pominąć ciebie Aleks. Ale uznaliśmy, że powinieneś być. Otóż chodzi nam o zachowanie Pauliny. 
- Moje? A cóż ja takiego robię? - dopytywała sama Paulina. 
- Jest tego tyle, że sam nie wiem od czego powinienem zacząć - mówił senior, by po chwili zacząć wyliczać według niego te najważniejsze - od Marka wiem, że często nie pojawiasz się w pracy. Ciekaw jestem co takiego porabiasz w tych dniach. 
- Nie widzę powodu codziennego pojawiania się tu. Zwłaszcza jeśli nie trwają przygotowania do kolekcji. To jedno a drugie. Jestem współwłaścicielem i to moja sprawa czy tu przychodzę czy też nie - próbowała jakoś się wytłumaczyć. 
- To ciekawe co mówisz, bo jakoś twój brat również ma udziały w tej firmie w równej części z tobą, a jakoś codziennie jest w pracy - odezwał się senior. Przez chwilę milczała, aby najwyraźniej znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. I w końcu się odezwała ponownie. 
- Ale on ma inne obowiązki niż ja. 
- Nie bądź śmieszna - odezwał się milczący Marek. 
- To ty jesteś śmieszny - wysyczała przez zęby i zwróciła się do Krzysztofa - czy to wszystko? 
- Nie moja droga. Kolejna rzecz, która mnie bardzo zaniepokoiła, mianowicie chodzi mi o szykanowanie pani Urszuli Cieplak.
- Czy wy nie widzicie, że ona tu kompletnie nie pasuje? - próbowała się bronić - ta jej niby pomoc Markowi podczas tego pokazu było celowe i zaplanowane. Na pewno była w zmowie z tą modelką - junior Dobrzański słuchał tego i nie dowierzał własnym uszom co ta wygaduje. 
- Czy ty słyszysz samą siebie? - dopytywał
- A tak nie jest? Dzięki temu dostała się do firmy i owinęła was wokół palca. Nawet Helena dała się nabrać, pomagając tej przybłędzie. 
- Dość - podniósł głos senior - nie rozumiem skąd w tobie tyle jadu moja droga. Ale Ty nie tylko ją źle traktowałaś w firmie, ale i zaczęłaś wraz z Sebastianem wysyłać obraźliwe e-maile. 
- Paula czy ty oszalałaś? - tym razem odezwał się jej brat. 
- Ty też jesteś przeciwko mnie? - zwróciła się do Aleksa. 
- Nie jestem przeciwko tobie sorella. Ale twoje zachowanie bardzo mocno odbija się na reputacji firmy. Wyobraź sobie co by było jeśli twoje zachowanie wobec pani Urszuli wypłynęło do innych - Paulina siedziała wielce obrażona i tylko ona sama wiedziała co się dzieje w jej środku. 
- W obecnej sytuacji muszę wyciągnąć odpowiednie konsekwencje moje dziecko - odezwał się Krzysztof - ale to muszę dokładnie przeanalizować i wybrać najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji. Na ten moment wysyłam cię na urlop do następnego tygodnia - mówił do Febo a na  koniec rzekł do wszystkich - to wszystko moi drodzy. W następny poniedziałek spotkamy się ponownie. 
Opuścili konferencyjną, a za kilka minut miał już gościa w swoim gabinecie. 
- Mam nadzieję, że więcej nie będę musiał cię tu oglądać - chwycił w rękę długopis i podpisał wniosek o urlop. 
- A co boisz się o swoją asystentkę? - chciała jeszcze coś powiedzieć, ale ten jej nie dał. 
- Uważaj co chcesz powiedzieć. Bo obrażasz osobę bliską memu sercu - tym ostatnim zdaniem wprawił swoją byłą w osłupienie. 
- Widzę, że gust jak zwykle masz plebejski - wysyczała. Marek nic się więcej nie odezwał, nie zamierzał wdawać się w dyskusję. Podszedł do drzwi, otworzył je dając do zrozumienia, że rozmowa skończona. 
Opuszczając jego biuro spojrzała pełnym nienawiści spojrzeniem w kierunku Uli, aż ta skuliła się w sobie. Miała wrażenie, że gdyby tylko panna Febo miała taką moc to tym swoim wzrokiem by ją zabiła. 

- Jak mogłeś mnie nie poprzeć - krzyczała w gabinecie brata. 
- Po pierwsze nie krzycz, bo nie jesteś u siebie, a po drugie twoje zachowanie i postępowanie mówi samo za siebie. Owszem sam nie przepadam za Markiem, ale to nie jest powód abym obrażał jego współpracowników oraz olewał pracę w firmie. Zapamiętaj moja droga jedną rzecz, że to właśnie masz te udziały zawdzięczasz właśnie tym wszystkim tu zatrudnionych. Gdyby ich tu nie było ciebie również by nie było.
Faktem było, że Aleks nie przepadał za Markiem i tak samo było również w drugą stronę. Jednak w firmie starali się współpracować w miarę możliwości zgodnie. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę, co daje im bycie współwłaścicielem firmy. Zwłaszcza takiej, która przynosi krocie, a co za tym idzie, świetne dochody dla nich samych. 
- Co ty za głupoty gadasz? Przecież firmę założyli nasi rodzice wraz z Dobrzańskimi seniorami - mówiła. A Aleks miał wrażenie, że ta nie zrozumiała tego co on powiedział. 
- Paula ty jesteś taka głupia czy co? Owszem nasi rodzice ją stworzyli, ale gdyby nie zatrudnieni ci wszyscy tu ludzie, ta firma by przestała istnieć tuż po ich śmierci. To ciężka praca zatrudnionych tu ludzi powoduje, że my mamy takie a nie inne życie - tłumaczył, ale czy do niej coś dotarło to bardzo mocno wątpił. 
 
Czas płynął, a Marek poza pracą starał się udowodnić Uli, że jego uczucie jest prawdziwe. Pamiętam przy tym słowa ojca aby się nie narzucać. Czasem zaproponował jej wspólny lunch, czasem oferował podwiezienie tłumacząc się, że jedzie do rodziców i to jest w tym samym kierunku. A ona zdawała się coraz bardziej przyzwyczajać do jego obecności w jej życiu. W końcu nastał poniedziałek. Paulina przez ten tydzień nie odzywała się dosłownie do nikogo. Uważała się za zdradzoną przez ich wszystkich. Nawet Helena stała się według niej wrogiem. Po tym jak wyszła od Aleksa pojechała do swojej niedoszłej teściowej, myśląc, że chociaż ta stanie nie jej stronie. 
- Helenko oni chcą się mnie chyba pozbyć z firmy - żaliła się starszej kobiecie. 
- Wiesz moja kochana nie dziwi mnie ich postępowanie wobec ciebie - Paulina zrobiła wielkie oczy i piskliwym głosem zapytała. 
- Ale jak tak możesz mówić? 
- Widzisz ja doskonale znam powody jakie nimi kierują. Po pierwsze dostatecznie uprzykrzyłaś życie Markowi, potem twoje podłe zachowanie wobec pani Uli i na koniec wieczna nieobecność w pracy - Paulina wstała z kanapy, na której siedziała i bez żadnego pożegnania opuściła dom Dobrzańskich. Nie umiała zrozumieć dlaczego cała czwórka jest jej przeciwna. A zwłaszcza jej brat. 

Wjechała na piąte piętro i nie zatrzymywana przez nikogo udała się prosto do konferencyjnej. Tam zastała już swojego brata. 
- I co przemyślałaś swoje zachowanie? - zapytał jeszcze przed przyjściem pozostałych. Jednak ta nie odpowiedziała. Aleks nie zamierzał drążyć dalej. 
Kilka minut później pojawili się Dobrzańscy tym razem nie tylko byli panowie, ale i przybyła Helena. Przywitali się i zajęli swoje miejsca. 
- Podjąłem decyzję co do ciebie Paulino - odezwał się Krzysztof - wiem, że może ci się nie spodobać, ale jest to najlepsze rozwiązanie jakie przyszło mi do głowy. Otóż jeszcze dziś odejdziesz z firmy, z możliwością zachowania swojej części udziałów. Firmy nie stać na utrzymywanie pracownika, który nie przychodzi do pracy. I tak jesteś w o wiele lepszej sytuacji niż zwykły szeregowy pracownik - ta przez chwilę siedziała milcząc, w końcu zabrała głos. 
- W porządku i tak sama chciałam odejść. Zamierzam wyjechać do Milano - Marek odetchnął po tym co usłyszał. Jedynie co to obawiał się czy Aleks z tego powodu nie zacznie mu uprzykrzać życia w pracy. Okazało się to nie potrzebną obawą. 
- W porządku w takim razie proszę cię abyś to podpisała - senior podsunął jej rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Powiedział co ma jeszcze zrobić i pożegnali się. 
CDN...