niedziela, 2 lipca 2023

TO JUŻ KONIEC

Moi drodzy mam dla Was garść informacji. 

Nie sądziłam, że nadejdzie taki dzień kiedy nie będę w stanie pisać. Jak zauważyliście już kolejny tydzień jak nie ma nowego rozdziału. Ale kompletnie nie mam pojęcia jak poprowadzić to opowiadanie. Jednak to nie jest kwestia tego konkretnego opowiadania. Całkowicie nie mam pomysłu na kolejne.  Bardzo mi przykro, że tak to zostawiam. Jednych może to zasmuci a inni się ucieszą. Jednocześnie pragnę podziękować Wam wszystkimi, którzy zostawili swój ślad w postaci komentarzy. Nie którzy komentowali dłużej, nie którzy krócej. Lecz serdecznie pragnę podziękować RanczUli, która jako pierwsza zostawiła swój komentarz kiedy zaczęłam stawiać pierwsze kroki. Drugą osobą, która niemalże od początku była to Małgosia - za piękne komentarze i wskazówki. Oraz Halina, za komentarze z nutką humoru. 
Blog pozostanie w takim stanie jakim jest. Nie chcę mówić żegnam, ale nie wiem też czy jeszcze będę publikować. 

Julita 

niedziela, 18 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część IX

 Wyszedł z budynku sądu i odetchnął z ulgą. Wreszcie chociaż jedna sprawa zakończona, w dodatku po jego myśli. 
- Tak jak mówiłem panie Marku to było więcej niż pewne, że wygramy - usłyszał od mecenasa zanim zdążył się pożegnać. 
- Dziękuję panu bardzo - podziękował i dodał - ale ta najważniejsza jeszcze przed nami. I oby też poszła gładko jak ta.
- Tak łatwo to na pewno nie będzie. To zupełnie inny rodzaj sprawy a i oskarżeni są inni. Jednak trzeba być dobrej myśli, w końcu mamy przeciwko im wystarczająco dużo i to mocnych dowodów - rzekł adwokat. Młody Dobrzański pokiwał ze zrozumieniem głową po czym pożegnał się. Podszedł do samochodu kiedy rozdzwoniła się jego komórka. 
- I jak synu? - padło z drugiej strony słuchawki. 
- Sąd uznał za bezzasadne oskarżenie i oddalił pozew w całości. Turek opuścił sąd w pośpiechu nawet nie patrząc w moją stronę. 
- Cieszę się niezmiernie. Chociaż to mamy już z głowy. 
- Dokładnie tak tato. Teraz jeszcze sprawa z Febo. 
- Mama mnie tu nagabuje abym dał jej telefon też coś chce od ciebie - Marek uśmiechnął się pod nosem. Zawsze tak było, że kiedy rozmawiał z ojcem a w pobliżu była Helena również z nią musiał zamienić kilka słów. 
- Słucham cię mamo.
- Synku wiem, że to nietypowa prośba, ale czy możesz mi podać numer do Uli? Albo poprosić ją aby do mnie zadzwoniła?  
- Jak tylko będę już w firmie to poproszę Ulę aby do ciebie zadzwoniła. A możesz mi powiedzieć o co chodzi? 
- Mam pewien problem w firmie i myślę, że Ula mi pomoże. Chodzi o sprawy finansowe. 
- W porządku mamo. Ja właśnie wsiadam do auta więc za około godzinę powinna Ula do ciebie zadzwonić. 
- Dziękuję synku będę czekać. 

Wysiadł na piątym piętrze mijając recepcje usłyszał, że woła za nim dziewczyna siedząca za ladą. 
- Marek poczekaj, mam dla ciebie klucze od biura.
- Od biura? 
- Tak. Ula musiała wyjść, a że nie mogła dodzwonić się do ciebie pozamykała wszystko i zostawiła klucze - Marek odebrał klucze z rąk Ani. 
- Dziękuję - odparł. Wszedł do gabinetu, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak zostawił. Usiadł na fotelu, otworzył laptop a jego oczom ukazała się zapisana zgrabnym pismem kartka. Doskonale wiedział od kogo. 

"Drogi Marku
Nie bardzo wiem czy dobrze robię. Twoje wyznanie swoich uczuć wobec mnie bardzo mnie zaskoczyło, ale wiem na pewno, że muszę ci to wyjaśnić. Robię to może w niezbyt właściwy sposób, ale myślę, że tak będzie mi łatwiej. Nie myśl o mnie źle po tym co przeczytasz. Wydaje mi się, że pomyliłeś to z czymś innym, może to chwilowe zauroczenie, a może zupełnie coś innego. 
Oboje jesteśmy z dwóch różnych światów. Światów, które w żaden sposób do siebie nie pasują. To tak jakby posadzić obok siebie Brzozę i Graba. 
Jesteśmy przyjaciółmi i myślę, że to jak dla mnie już jest coś nadzwyczajnego. Bo jak ktoś taki jak Ty może w ogóle zadawać się z kimś takim jak ja.
Bardzo bym nie chciała abyś kiedykolwiek czuł się niezręcznie z mojego powodu. 
Zasługujesz na kogoś z kim będziesz naprawdę szczęśliwy.
                                                      Ula"


 Odłożył list na bok, ręce złożył jak do modlitwy zastanawiając się nad tym co przeczytał. 


 A tak naprawdę to nie miał pojęcia co dalej. Jak ma postąpić. Widział, że od tego dnia kiedy wyznał jej swoje uczucia ona zaczęła się oddalać. Tak jakby stawiała między nimi jakiś niewidzialny mur. Ale myślał, że musi się oswoić, że z czasem będzie inaczej, z całą pewnością nie tego się spodziewał. Przypomniał sobie o obietnicy danej matce. Postanowił wysłać do Cieplak wiadomość, domyślał się, że nie koniecznie odbierze. W wiadomości poprosił aby ta skontaktowała się z jego matką i podał numer telefonu. Wyjaśnił, że chodzi o fundację. Po około kwadransie dostał odpowiedź zwrotną z informacją, że zadzwoni. Podziękował i nic więcej nie pisał. Jednak gdyby tylko wiedział, że ona jest stosunkowo blisko firmy, z całą pewnością już by stał tuż obok niej i próbował jakoś wyjaśnić. 
Miał jedynie nadzieję, że nie będzie chciała się zwolnić z pracy. Chociaż z drugiej strony nic takiego nie pisała.

Kolejnego dnia dostał wiadomość o terminie rozprawy z Febo. Ta rozprawa miała odbyć się już za niespełna dwa tygodnie. To była najlepsza wiadomość jaką otrzymał w ostatnim czasie, pomijając o wyroku jaki zapadł w sprawie Turka. Ula na całe szczęście nie zwolniła się z pracy. Lecz ich stosunki zdawały się być bardzo mocno służbowe. Pod koniec dniówki Ula zapukała do jego gabinetu i po chwili była już w środku. 
- Marek chciałam prosić cię o kilka dni wolnego. Chodzi o tę pomoc dla twojej mamy. Wczoraj dzwoniłam i prosiła abym pomogła jej z fakturami, bo odeszła z fundacji poprzednia pani. Tu mam wszystko ogarnięte, a na obecną chwilę nie ma niczego pilnego. Pani Helenka mówiła, że nie powinno to trwać dłużej jak dwa, trzy dni. 
- W porządku Ula, wypisz wniosek od jutra do końca tygodnia - usłyszała w odpowiedzi, wyszła z biura aby po kilku minutach ponownie wrócić z wypisanym wnioskiem. 
Zgodził się na te kilka dni wolnego licząc, że to pomoże im w poprawieniu relacji. 

Dni mijały jeden po drugim, a on coraz bardziej czuł, jak mu jej brakuje. Pragną mieć ją obok siebie. Z tego co było mu wiadome Ula z całą pewnością do pracy miała wrócić w poniedziałek. Zajęty pracą nawet nie zauważył kiedy wybiła godzina szesnasta i pora kończyć pracę. Zaczął powoli sprzątać na biurku kiedy usłyszał pukanie do drzwi a następnie ujrzał w nich głowę swojego przyjaciela Sebastiana. 
- Kończysz już? - zapytał Dobrzańskiego.
- Tak - odparł, ale jakoś tak dziwnie brzmiał. 
- Co jest przyjacielu? Od jakiegoś czasu widzę cię jakiegoś takiego strutego - dopytywał Olszański. 
Junior wstał od biurka, podszedł do okna i spojrzał przez nie zamyślając się przez chwilę. 


- Wszystko w porządku? - ponownie zapytał Sebastian. 
- I tak i nie - odparł jakoś tak dziwnie. 
- A możesz jaśniej - rzekł, ale kiedy Marek milczał ten zaproponował aby poszli gdzieś, gdzie będą mogli spokojnie pogadać. 
Wyszli z firmy a swoje kroki skierowali do niewielkiej kawiarenki z drugiej strony parku, znajdującego się tuż przy F&D. 
- To co się dzieje? - dopytywał Olszański kiedy już do ich stolika przyniesiono kawę - słyszałem, że z Turkiem wygrana a z Febo też nie powinno być jakoś trudno - mówił kadrowy. 
- Ula - padło z ust Marka tylko jedno słowo. 
- Ula? A co z nią? Faktycznie od kilku dni jej nie widzę w pracy, ale wiem od Maćka, że ma wolne. 
- Tak ma wolne, bo pomaga mojej mamie. Ale nie w tym rzecz. Dwa tygodnie temu wyznałem jej swoje uczucia - Olszański zrobił wielkie oczy, a po chwili uśmiechnął się szeroko. 
- Wiedziałem...- rzekł, a młody Dobrzański wszedł mu w słowo.
- Jak to wiedziałeś?
- Widzisz mój drogi przyjacielu czasem więcej widać patrząc z boku. Już jakiś czas temu oboje z Maćkiem zauważyliśmy, że darzysz naszą Uleńkę czymś więcej niż tylko przyjaźń. Jednak z tego co widzę, to chyba nie jest dobrze - Dobrzański pokręcił najpierw głową, a potem odparł, wyjaśniając co i jak. 
- Ula początkowo uważała, że robię sobie z niej żarty a w poniedziałek zostawiła mi list na biurku. A dodatkowo od tego czasu Ula zachowuje się bardzo służbowo. 
- Może daj jej trochę czasu. Dla niej to może być szok - mówił Sebastian po krótkim namyśle - może ona uważa, że do siebie nie pasujecie ze względu na status społeczny? - zastanawiał się. 
- Wiesz ona coś podobnego napisała w tym liście - odparł Marek. 
- To spróbuj jej pokazać, że to nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Ale zastosuj metodę małych kroków. Wiesz tak aby ona nie czuła się tym przytłoczona - mówił pewny swego pucołowaty blondyn i dodał - my z Maćkiem w miarę możliwości ci pomożemy. 
Marek podziękował przyjacielowi i po wypitej kawie obaj panowie wrócili pod firmę. Idąc przez park wymienili jeszcze kilka mało istotnych zdań i każdy pojechał do siebie. 
- Dobrze mieć takich przyjaciół jak Seba i Maciek - rozmyślał wracając do domu - ale to muszę załatwić samemu. Jednak fajnie czuć, że ma się na kogo liczyć. 

Ula kiedy tylko miała taką możliwość również dużo myślała o Marku i tym co od niego usłyszała. Analizowała wiele różnych sytuacji jakie miały miejsce. I zawsze mogła liczyć na Marka bardziej niż na Sebastiana czy na Maćka. 
Wracała do domu kiedy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślała, że to od Marka. Wyjęła telefon i po odczytaniu aż zamarła. 

" Jeszcze mnie popamiętasz" 

Domyśliła się od kogo ta wiadomość. Długo nie zastanawiając się weszła w wykaz kontaktów i wybrała konkretny numer. Jednak po kilkunastu sygnałach usłyszała pocztę głosową. 
- Może jedzie samochodem i nie może odebrać. Spróbuję jak już będę w domu - rozmyślała. 
Lecz nie zdążyła nawet dojść do domu.
CDN...                   

poniedziałek, 12 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VIII

Siedział u rodziców, ale tym wydawało się, że coś jest nie tak. 
- Zauważyłeś Krzysiu, że Marek czymś się martwi? - zapytała Helena swojego męża kiedy na chwilę zostali sami w salonie. 
- Nie trudno zauważyć - odpowiedział jej mąż, a po chwili odezwał się do Marka, kiedy tylko ten wszedł do salonu i usiadł w fotelu. 
- Synu co cię tak martwi? Febo oboje siedzą i już raczej nie zagrażają ani nam, ani tym bardziej firmie. Rozmawiałem z mecenasem i jest więcej niż pewne, że się nie wywiną - Marek milczał dłuższą chwilę zastanawiając się czy wyznać rodzicom swój można by rzec sekret. 
- To nie to - odpowiadał dość zdawkowo. 
- Więc co? - odezwała się Helena. 
- Martwię się o Ulę - wyznał. 
- O Ulę? - dopytuje go ojciec i dodaje - coś z jej tatą? 
- Z panem Józefem wszystko na całe szczęście w porządku. Natomiast Ula została napadnięta... - zaczął opowiadać co się ostatnio wydarzyło i co zrobił Maciek w tej sytuacji, aż w końcu dotarł do wydarzeń z przed dwóch dni - w związku z tym pojechałem razem z nią na policję aby zgłosić całe zajście. Ale obawiam się czy ten nie będzie próbował odegrać się na niej za to - mówił to wszystko w taki sposób, że oboje seniorzy mieli niemalże pewność, że to nie jest zwykła przyjaźń. A coś więcej jednak nie chcieli zbyt dociekać w tej kwestii. 
- A to nie zamknęli tego człowieka? - dopytywała Helena. Marek pokręcił przecząco głową i dodał. 
- Z tego co mi wiadomo to facet ukrył się. Ale to nie wszystko. 
- Nie? 
- No właśnie nie. Policjant, który przyjmował to zgłoszenie powiedział, że jest to mała szkodliwość czynu. 
- Jaka to mała szkodliwość? W końcu została napadnięta, okradziona a teraz jeszcze groźby - mówił z niedowierzaniem senior. 
- I co w tej sytuacji nic nie można zrobić? - dociekała Helena. 
- Można, ale Ula musiałaby złożyć pozew ze stopy cywilnej - wyjaśnił i dodał na koniec - lecz obawiam się, że ona tego nie zrobi.
- To nie dobrze, bo ten typ w ten sposób będzie czuł się bezkarnie i następnym razem może to się nie skończyć tylko utratą pieniędzy czy dokumentów - odparł senior Dobrzański. 
- Ja to wszystko tato wiem, ale znam Ulę na tyle aby wiedzieć, że znajdzie jakieś powody na nie - rzekł Marek. 
- Ja chyba mam pewien pomysł synku - odezwała się Dobrzańska. Marek spojrzał pytająco na rodzicielkę - może zaproś Ulę wraz z rodziną do nas na sobotę. A ja podczas siedzenia i raczenia się kawą spróbuję ją przekonać do tego aby złożyła sprawę w sądzie. 
- No nie wiem mamo czy to się uda - odparł junior.
- Ale spróbować nie zaszkodzi - poparł pomysł żony Krzysztof i dodał - z przyjemnością spotkam się z Józefem. 
Marek obiecał porozmawiać z Ulą o tym, że jest wraz z całą rodziną zaproszona przez jego rodziców.

Następnego dnia zaraz po pracy miał jechać do Rysiowa więc i będzie okazja do przekazania zaproszenia. 
- Ula moi rodzice zapraszają was wszystkich do siebie w sobotę. Zapowiada się piękna pogoda więc będzie można posiedzieć w ogrodzie, twój tato już w szpitalu poznał mojego i wówczas wstępnie umawiali się na takie spotkanie - ta nie bardzo chciała się zgodzić. Lecz rozmowę usłyszał Cieplak. 
- Córcia nie powinniśmy odmawiać. Wiesz, że nie wypada - wtrącił się senior. Ta w tym momencie nie mając wyjścia rzekła. 
- W porządku. Powiedz rodzicom, że przyjedziemy. 
- A powiedz czy coś wiadomo o tym kolesiu? - Ula przecząco pokręciła głową, co zaniepokoiło Marka - to niedorzeczne żyjemy w takich czasach, gdzie znalezienie byle łachudry nie powinno policji przysparzać tyle problemu - mówił z oburzeniem w głosie. 
U Cieplaków posiedział jeszcze trochę i już miał zbierać się do wyjścia, kiedy to do domu wrócił Jasiek. 
- Marek masz przebite dwie opony. 
- Co? 
- Nie co, tylko masz przebite dwie opony z prawej strony - potwierdził swoje słowa młody Cieplak. 
- No tego to ja już nie puszczę płazem - mówił wściekły Dobrzański - nawet nie próbuj go Ula bronić. Doskonale wiem, że to ten koleś - ubiegł Cieplak nim ta cokolwiek powiedziała i już wyciągał telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki. 
- Nie zamierzam go bronić, ale nie masz pewności, że to on - udało się jej wreszcie powiedzieć co myśli. 
- To zaraz się przekonasz, że to on. 
Włączył odpowiednią aplikację na swoim telefonie i mieli nagranie, gdzie widać jak Paweł przechodzi obok samochodu Marka i najpierw zatrzymuje się przy jednym a następnie przy drugim kole robiąc odpowiedni zamach ręką, w której trzyma jakieś narzędzie i wbija je w opony. Po czym jak gdyby nic odchodzi. 
- Więc jak widzisz mam niezbity dowód, że to on - rzekł i wykonał połączenie z numerem alarmowym. Policja przyjechała po kilkunastu minutach. Spisali zeznania oraz zatrzymali nagranie, które miało być dowodem w sprawie. Początkowo chcieli zabrać oryginał lecz Marek na to nie pozwolił. 
- Mogę państwu przesłać to nagranie. Sam muszę mieć jakieś zabezpieczenie w razie jakiejkolwiek obrony. 
- Czy pan nam próbuje sugerować nieudolność? - odezwał się jeden z mundurowych. 
- No wybaczcie panowie. Od prawie tygodnia próbujecie złapać typa i jakoś nie potraficie. A on sobie w najlepsze chodzi po Rysiowie w biały dzień. To chyba coś jest nie tak - wiedział, że uderzył w czuły punkt, ale miał serdecznie dość ich bezczynności.
- To może wezwie pan sobie funkcjonariuszy z Warszawy - usłyszał. Nie odpowiedział, bo doskonale wiedział, że policja z Warszawy niczego tu nie wskóra. A i dalsze przepychanki słowne nie mają sensu. 
Kiedy ci odjechali zadzwonił do swojej ubezpieczalni i zgłosił zdarzenie. 
Kolejnego dnia był umówiony z mecenasem w sprawie Febo więc postanowił załatwić również sprawę pozwu przeciwko kuzynowi Dąbrowskiego. 

Mecenas miał dla Marka dodatkowe wiadomości w związku z Turkiem. 
- Panie Marku wyznaczono już termin rozprawy w związku ze zwolnieniem Turka. 
- To bardzo mnie to cieszy, mam nadzieje, że dość szybko zakończą się te wszystkie sprawy sądowe. 
- Jeśli chodzi o tę pierwszą to na pewno odbędzie się tylko jedna rozprawa. Co do rodzeństwa Febo trudno powiedzieć ile to potrwa. Mamy przeciwko im tak wiele dowodów, że samo ich przedstawienie może zająć przynajmniej ze dwa dni - wyjaśnił adwokat.  
- Cieszę się panie mecenasie. Bo przyznam szczerze, że już jesteśmy zmęczeni tym wszystkim. Najbardziej obawiam się o ojca. I gdyby to tylko było możliwe, oszczędziłby mu tego wszystkiego. 
- Rozumiem pana - usłyszał Marek. 
Kiedy już skończyli rozmawiać o Febo oraz Turku. Marek przedstawił jeszcze jedną sprawę związaną z Ulą. Opisał co i jak. 
- Jeśli pani Urszula zdecyduje się złożyć pozew przeciwko temu człowiekowi to nie widzę problemu aby się tym zająć.
- Dziękuję panie mecenasie. Mam tylko nadzieję, że Ula się zdecyduje. 
- Dobrze by było. Nie powinno się dawać przyzwolenia aby tacy jak on chodzili wolno - młody Dobrzański popierał słowa adwokata lecz znał dobrze Ulę i wiedział, że ta każdemu by wybaczyła i dała kolejne szanse. 

W sobotnie przed południe Marek parkował swój samochód przed domem Cieplaków aby móc ich zawieźć do swoich rodziców. Cały dzień mijał w radosnej atmosferze, a nawet można by powiedzieć, że rodzinnej. Kiedy siedzieli na patio popijając kawę Helena zaczęła opowiadać niby przypadkiem o jednej z podopiecznych fundacji. Historia do złudzenia przypominała historię Uli z tą niewielką różnicą, że sprawa trafiła do sądu a napastnik dostał odpowiedni wyrok. 
- Ula też tak powinnaś postąpić - usłyszała głos ojca. A Dobrzańska niby zdziwiona rzekła.
- Czyżbyś też miała podobną sytuację? - Cieplak pokiwała głową - to może powinnaś posłuchać swojego taty - zasugerowała Helena. Również Marek poparł Józefa.
Ula nie odpowiedziała, ale chciała delikatnie zmienić temat i poniekąd jej się udało. 
- W poniedziałek wracam do pracy - rzekła. 
- To wspaniała wiadomość - mówił junior i niby z pełną powagą, ale jednak w formie żartu dodał - wreszcie będę mógł się nieco poobijać. Najwyraźniej Ula zrozumiała i w tej samej formie mu odparła.
- Chyba jednak jeszcze się zastanowię czy nie przedłużyć tego zwolnienia. 
- No nie wiem, nie wiem - po tych słowach już wszyscy mieli wymalowane uśmiechy na twarzach. 
Dzień dobiegał końca i przyszła pora pożegnać gościnny dom Dobrzańskich. 
- Dziękujemy za gościnę i już dzisiaj zapraszamy do nas do Rysiowa - mówił Józef na chwilę przed odjazdem. 
Wracali  w kompletnej ciszy i milczeniu. Po niecałej godzinie byli na miejscu. Marek pożegnał się z trójką Cieplaków i jedynie Ula została. 
- Marek możemy jeszcze chwilę porozmawiać? -  poprosiła. 
- Oczywiście, że tak. Chcesz to zrobić w domu czy może przejdziemy się? 
- Może lepiej będzie jak przejdziemy się  - zaproponowała. 
Przez chwilę szli w milczeniu. 
- To o czym chciałaś rozmawiać? - przerwał tę ciszę Dobrzański. 
- Marek dlaczego to robisz? 
- Co niby takiego robię? - odpowiedział pytaniem. 
- Jak to co? Troszczysz się, martwisz, wspierasz, jesteś niemalże na każde moje zawołanie - mówiła. Najwyraźniej zaskoczyła go. Milczał przez moment próbując ułożyć sobie w głowie co jej powiedzieć. Powiedzieć prawdę czy może skłamać. Ale czy to byłoby dobrym rozwiązaniem nie powiedzenie prawdy? 
- Ula możesz być pewna, że robię to z czystych intencji - zaczął. Ta zrobiła dość dziwną minę nie bardzo rozumiejąc co on ma na myśli - widzę, że chyba muszę to powiedzieć wprost. Chociaż prawdą jest, że sam stosunkowo niedawno to zrozumiałem - przystanął i patrząc jej prosto w oczy prawie na jednym wdechu wyznał to co czuł od jakiegoś czasu - Ula zakochałem się w tobie i stąd ta moja troska o ciebie. 
Cieplak stała jakby ją wmurowało w asfalt. 
- Nie żartuj sobie - wydukała po chwili. 
- Ula ja nie żartuję, to jest najszczersza prawda - widział, że to wyzwanie wprawiło ją w zakłopotanie - Ula ja wiem, że możesz być w szoku i nie oczekuję, że odpowiesz mi takim samym wyznaniem. Ale proszę cię abyś nie skreślała mnie i pozwoliła być w pobliżu. A może z czasem i ty obdarzysz mnie takim samym uczuciem. 
- Jesteśmy przyjaciółmi...- mówiła a jemu serce pękało w tym momencie na drobne kawałki. Nie tego się spodziewał, ale nie dał po sobie poznać. Byli już pod domem Uli. 
- Może wejdziesz jeszcze na kawę albo herbatę. Nie jest jeszcze tak późno - zaprosiła go.
CDN...

niedziela, 4 czerwca 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VII

 Było dość wcześnie rano kiedy usłyszeli walenie do drzwi a po chwili usłyszeli. 
- Proszę otworzyć policja. 
Paulina w pierwszej kolejności nie bardzo rozumiała co się dzieje. Natomiast Aleks spokojnie jak gdyby nic poszedł otworzyć drzwi. Przekręcił klucz w zamku i nagle poczuł mocne pchnięcie drzwi a do środka weszło czterech mężczyzn. Dwóch mundurowych i dwóch ubranych w garnitury. 
- Paulina i Aleks Febo? - padło z ust jednego z mężczyzn. 
- A jeśli tak to co? - odburknął Aleks. 
- A to szanowny panie, że mamy do pogadania.
- Czy my jesteśmy o coś oskarżeni? - dopytywała Paulina, próbując udawać, że nie ma pojęcia co takiego chce od nich CBA. 
- Niczego wam nie powiemy bez naszego adwokata - próbował odwlec to co nieuniknione Febo. 
Funkcjonariusze dalej nie zamierzali prowadzić tej nic nie znaczącej rozmowy wypowiedzieli zgodnie z prawem regułkę o ich zatrzymaniu i wyprowadzili do radiowozu. Paulina próbowała się odgrażać mówiąc, że nie wiedzą z kim mają do czynienia, że już mogą się pożegnać ze swoją pracą, bo oni mają rozległe znajomości. 
- Szanowna pani nie tacy już to mówili - usłyszała w pewnym momencie. 

- Powiedziałem, że bez adwokata nic wam nie powiem - wysyczał przez zęby Aleks. 
- Ma pan do tego prawo, ale myślałem, że będzie pan tak samo rozmowny jak siostra - usłyszał. 
Febo zrobił wielkie oczy usłyszawszy, że Paulina zaczęła mówić. 
- Nie wierzę, w ani jedno twoje słowo. 
- Ale mnie nie interesuje czy mi człowieku wierzysz czy też nie. Oboje macie postawione odpowiednie zarzuty i sprawiedliwość was nie ominie - usłyszał Febo w odpowiedzi i został wyprowadzony do aresztu, gdzie miał czekać na przybycie swojego adwokata. 
Paulina faktycznie w obawie przed odsiadką zaczęła składać już zeznania jeszcze przed wizytą prawnika. Na koniec dodała myśląc, że to będzie miało jakoś wpływ na jej wyrok. 
- Ale to wszystko wina Dobrzańskich. 
- Droga pani proszę to zostawić dla sądu.

Wpadł do domu swojego kuzyna i nawet nie witając się od razu dopytywał ciotkę, gdzie jest Paweł. 
- Poszedł do sklepu, zaraz powinien wrócić - odparła starsza kobieta - a czy coś się stało, że tak pilnie szukasz Pawełka? - dopytywała. 
- A no stało. Paweł napadł kilka dni temu kobietę na przystanku - odpowiedział zgodnie z prawdą Bartek. 
- Mój Pawełek na pewno tego nie zrobił. Coś musiało ci się pomylić - mówiła ciotka.
- Cześć Bartek, co cię sprowadza? - usłyszał niemalże zaraz po tym jak siostra jego matki skończyła. 
- Ty kretynie - padło z ust Bartka - mamy do pogadania - dodał. 
- To może chodźmy do mojego pokoju - zaproponował. 
- Wczorajszego dnia miałem bardzo ciekawą rozmowę i zgadnij co takiego się dowiedziałem? - zaczął Bartek kiedy tylko przekroczyli próg pokoju. 
- Że wreszcie zostaniesz tatusiem? - rzucił z głupim uśmieszkiem na twarzy. 
- Ty faktycznie jesteś debil czy tylko udajesz? - zastanawiał się na głos Bartek. 
- A możesz jaśniej, bo chyba nie bardzo kumam - dopytywał kuzyn. 
- Posłuchaj mnie, bo nie zamierzam się powtarzać. Najdalej do jutra Ula ma odzyskać wszystkie skradzione przez ciebie jej rzeczy - Paweł spojrzał na kuzyna z jakimś dziwnym niedowierzaniem, że ten wie o tym napadzie -co ty myślałeś, że nie dojdzie do mnie twój wybryk? 
- Bartek nie przesadzaj. Przecież cóż takiego się stało. Na biedną nie trafiło - tym ostatnim zdanie wręcz wyprowadził swojego kuzyna z równowagi. Dąbrowski zacisną pięść i już miał go zdzielić, ale postanowił użyć jeszcze innego argumentu. 
- W przeciwnym wypadku sprawa trafi na policję, a ty do pierdla. Ciekawe co na to powie twoja matka. 
- Nie zrobisz tego. 
- A chcesz się przekonać? - chyba to poskutkowało, bo ten odparł. 
- No dobra oddam jej torebkę i to co tam było, oprócz gotówki jaką miała. Bo sam jej już nie mam. 
- Ile tego było? - drążył temat Dąbrowski. 
- Dwa i pół tysiąca - Bartek złapał się za głowę. Zastanawiał się jak to rozwiązać. Był pełen obaw, czy Marek wraz z Maćkiem nie zgłoszą sprawy na policję, bo w końcu nie wszystko zostanie oddane. Postanowił wracając do domu wejść do Maćka i z nim pogadać. 
- Dobra masz jej oddać to co masz. Oby tylko nie zgłosili mimo wszystko sprawy na policję - mówił. 
- Nie przesadzaj - mówił z kompletną beztroską Paweł. Najwyraźniej niewiele sobie z tego robił. 
Już miał wychodzić kiedy zatrzymała go ciotka, wyglądała tak jakby słyszała całą ich rozmowę i była przerażona tym czego się dowiedziała. Nie miała pojęcie, że jej syn stał się zwykłym bandytom. 
- Bartuś proszę cię pomóż mu. Ja obiecuję, że on więcej czegoś takiego nie zrobi - ten pokręcił tylko głową, że nie wierzy w coś takiego. 
- Ciociu ja postaram się jakoś to załatwić. Ale nie wierzę, że on się zmieni. 
- Dlaczego tak myślisz? - dopytywała kobieta. 
- Bo on nie widzi niczego złego w swoim postępowaniu - odparł zgodnie z prawdą. 
Pół godziny później Bartek stał przed domem Szymczyków i rozmawiał z Maćkiem. Opisując cały przebiegł rozmowy z kuzynem.
- On wszystko odda co ukradł. Oprócz pieniędzy, bo ich już nie ma. 
- Bartek, ale nas to nie obchodzi. Ten twój kuzyn ma zwrócić wszystko co do grosza. 
- Ale on nie ma nawet roboty aby móc jej oddać to w częściach - próbował jakoś wybrnąć z tej sytuacji Bartek, chociaż zdawał sobie sprawę, że marne szanse. 
- Powiedziałem nie obchodzi mnie to - usłyszał w odpowiedzi. 
Dąbrowski opuścił podwórko sąsiadów i udał do swojego domu. Tam jego matka zauważyła niewyraźną minę syna. Dopytywała w czym rzecz jednak ten początkowo nie zamierzał nic mówić. Lecz pani Dąbrowska nie odpuszczała, aż ten w końcu opowiedział jej o tym co się wydarzyło. 
- Bartuś musimy mu jakoś pomóc, bo jego matka tego nie przeżyje jak Paweł trafi do więzienia - mówiła kobieta. 
- A niby jak chcesz mamuś to zrobić? - dopytywał. Matka mu nie odpowiedziała od razu. Ale już przy kolacji położyła przed synem kopertę, a na jego zdziwione spojrzenie odparła. 
- To są pieniądze, które zbierałam na czarną godzinę. Zanieś im te pieniądze. 
- Ale mamuś...- chciał coś powiedzieć. 
- Synek nie ma żadnego, ale, to nasza rodzina i w trudnych sytuacjach należy sobie pomagać - odparła. 
- W porządku skoro tak postanowiłaś, to niech tak będzie - odparł, ale w środku aż się w nim gotowało ze złości na kuzyna.
- Co za kretyn - myślał. 

Następnego dnia popołudniu w domu rodziny Cieplaków rozległo się pukanie do drzwi. Ula w tym czasie siedziała w swoim pokoju rozmawiając z Markiem przez komunikator. 
- Przepraszam cię Marek, ale ktoś puka. Poczekaj chwilę zobaczę kto i zaraz wrócę - zwróciła się do Dobrzańskiego. 
- Wcale nie musiałaś nasyłać na mnie innych, zwłaszcza mojego kuzyna - wysyczał przez zęby Paweł po tym jak zwrócił nie swoją własność. 
- Ja nikogo nie nasyłałam - odparła i już miała zamykać drzwi kiedy ten wsunął między nie a futrynę nogę i dodał. 
- Jeszcze mnie popamiętasz. 
Ula wróciła do pokoju i chciała zacząć kontynuować rozmowę, ale Markowi coś nie dawało spokoju. 
- Ula czy wszystko w porządku? 
- Tak, a czemu pytasz - odpowiedziała.
- Bo wyglądasz jakby coś się złego stało - nie chciała mu nic mówić, ale ten nie odpuszczał aż w końcu nie wytrzymała i opowiedziała kto był.
- Był Paweł oddając co mi ukradł, ale na koniec powiedział, że jeszcze go popamiętam. Marek ja się go boję - wyszlochała na koniec. 
- Ula tym razem powinnaś pójść na policję i zgłosić to - sugerował junior Dobrzański. 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Ja jeszcze dzisiaj przyjadę i pójdziemy razem. Nie można tego tak zostawić. Najdalej za godzinę powinienem być u ciebie. Czekaj na mnie w domu - ta chciała zaprotestować, ale Marek był nieugięty. 
Około dwóch godzin później Ula wraz ze swoim przyjacielem siedziała na komendzie składając doniesienie na Pawła. Opowiedziała jak doszło do napadu oraz kto jest napastnikiem. 
- A może pani opisać co było w torebce? - dopytywała policjantka. 
- Telefon, karta do bankomatu, którą zaraz zgłosiłam do zablokowania, dowód osobisty oraz gotówka w kwocie dwóch i pół tysiąca złotych - wymieniła. Odpowiedziała na kilka innych pytań a na koniec dodała.
- Dzisiaj przyszedł do mnie aby mi zwrócić to co mi ukradł podczas tego napadu, a na koniec odgrażał się, że go popamiętam. 
Policjantka wszystko spisała, wydrukowała i dała Uli do podpisu, po czym obiecała zająć się tym niezwłocznie. 
- Dziękuję ci, że byłeś tu razem ze mną - odezwała się Cieplak kiedy już wyszli z komisariatu. 
- Nie ma za co Ula, w końcu jesteśmy przyjaciółmi - odparł - zrobisz mi pysznej kawy i będziemy kwita - dodał żartobliwie. 
- Nie ma problemu. W takim razie zapraszam do nas. Tato też się ucieszy z twojej wizyty - mówiła. 
Szli spacerkiem ramię w ramię i każde z nich doszło do bardzo dziwnie podobnych wniosków. Ale żadne nie powiedziało tego nagłos. Marek do Warszawy wracał dość późnym wieczorem.
- Dobrzański co się z tobą dzieje? - rozmyślał jadąc do domu - coraz częściej tęsknię za nią, kiedy tylko jej nie widzę. Pragnę chronić ją przed całym złem tego świata. 
CDN...

niedziela, 28 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część VI

 Siedziała w fotelu trzymając w ręku drinka i próbowała zapanować nad emocjami jakie nią targały. 
- Paula uspokój się w końcu i powiedz o co chodzi. Byłaś w firmie? - mówił nieco zdziwiony zachowaniem siostry Aleks. 
- Tak byłam w firmie, ale nie udało mi się dostać do twojego gabinetu. 
- Jak to? Nie chcieli cię wpuścić? - dopytywał. 
- To też - odparła i widząc pytające spojrzenie brata kontynuowała - najpierw Anka nie chciała mi dać kluczy, aż pojawił się Marek i kiedy już miałam wychodzić pojawili się dwaj mundurowi wraz z CBA. W tej sytuacji wolałam całkiem zniknąć z firmy. 
- Jasna cholera - przeklinał głośno Febo. 
Doskonale zdawał sobie sprawę, że ci nie odpuszczą aż czegoś nie znajdą. A to co znajdą pogrąży nie tylko jego, ale i Paulinę. 
- Aleks co teraz? Przecież w tej teczce są dowody naszej działalności przeciwko firmie - mówiła zaniepokojona Paulina. 
- Nie wiem. Daj mi pomyśleć - usłyszała w odpowiedzi. 
Tego dnia już nie rozmawiali ze sobą. Oboje zdawali jednak sobie sprawę co im grozi, ale żadne z nich nie miało planu w razie wpadki. Przez dłuższy czas knuli przeciwko firmie i rodzinie Dobrzańskich. Uważali, że plan jaki wcielali tak skrupulatnie, właśnie legł w gruzach. A ich życie zaczyna się rozpadać jak domek z kart. 

W tym samym czasie kiedy ta dwójka zastanawiał się co dalej, w firmie trwało dokładne przeszukanie gabinetu dyrektora finansowego oraz w pozostałych pomieszczeniach podległych jemu samemu. Po jakimś czasie jeden z  funkcjonariuszy znalazł coś w jednej z teczek. Sama teczka wyglądała jak każda inna. Lecz fakt, że była umieszczona w całkiem innym miejscu niż cała reszta wzbudziła podejrzenia. 
- Stefan spójrz co znalazłem - zwrócił się jeden z funkcjonariuszy. Oboje usiedli przy niewielkim stoliku i zaczęli wertować to co tam było. Jakieś umowy, które mówiły o sprzedaży części udziałów jakie posiadali Dobrzańscy. 
- Panie Marku proszę spojrzeć - rzekł jeden z mężczyzn - to pański podpis? - ten chwycił zadrukowany papier i przyjrzał się po czym odparł, kręcąc przy tym głową. 
- To nie są podpisy żadnego z nas. 
- A tutaj? - dostał kolejny wydruk, który mówił o przekazaniu wszystkich udziałów rodziny Dobrzańskich na rzecz rodzeństwa Febo. Junior patrzył na to i nie dowierzał co czyta. Zastanawiał się czy mówić o tym rodzicom, a zwłaszcza ojcu. Obawiał się, aby ten nie przypłacił tego czymś więcej niż stanem zawałowym. Jednak z drugiej strony może lepiej jeśli będzie o tym wiedział wcześniej niż jak już dojdzie do rozprawy - tu również nie ma naszych podpisów - odpowiedział zgodnie z prawdą. 
- W porządku panie Dobrzański. My dodatkowo poddamy te dokumenty badaniu grafologicznemu, w celu posiadania dowodu w sprawie. Wobec tego będziemy potrzebowali próbek pisma pana oraz pańskich rodziców. 
- W moim gabinecie powinienem mieć poza moimi podpisami na różnych umowach, również znajdzie się coś co podpisywał tato. Natomiast jeśli chodzi o mamę mogę zadzwonić i poprosić aby przyjechała do firmy jeszcze dzisiaj - wyjaśnił i już chwytał za telefon. 
- To nie będzie konieczne. Może pana mama przyjechać do nas na Al. Ujazdowskie 9 powiedzmy na godzinę dziesiątą. I wówczas zostanie pobrana próbka pisma. Dzisiaj natomiast weźmiemy te od pana oraz pańskiego ojca - wyjaśnił mu jeden z funkcjonariuszy.
Następnego dnia zgodnie z tym co ustalił z agentami z CBA tuż przed dziesiątą wysiadał z samochodu wraz z Heleną. Kiedy tylko skończyło się całe przeszukanie pojechał do rodziców i opowiedział o wydarzeniach jakie miały miejsce. Wyjaśnił, że musiał dać próbki swojego oraz ojca pisma lecz nie wspomniał nic o tych dwóch dziwnych pismach. A jedynie, że mają tam takie procedury. 
- A moje nie są im potrzebne? - weszła mu w słowo matka. 
- Również potrzebują. Dlatego musisz jechać do nich jutro na godzinę dziesiątą. Powiedziałem, że tak zrobimy - wyjaśnił i zaraz dodał - mam nadzieję, że nie masz nic pilnego na jutro.
- Oczywiście, że nie mam. A nawet jeśli to bym przełożyła - odpowiedziała Helena. 
Dopiero kiedy jechał tylko ze swoją rodzicielką opowiedział po co te próbki pisma. 
- Wybacz mamo, ale martwię się o tatę i dlatego posunąłem się do tego małego kłamstwa. 
- Rozumiem cię synku i bardzo dobrze zrobiłeś. A tych dwoje kompletnie nie umiem zrozumieć, ani samej sobie wytłumaczyć co zrobiliśmy takiego złego aby tak nas nie na widzieć - mówiła. 
- Mamo to nie jest wasza wina. Oni już tacy są. Źli i podli, pozbawieni wszelkich dobrych cech. Dla nich nie liczy się nic i nikt prócz ich samych. A prawdę mówiąc nie zdziwiłbym się gdyby w przyszłości również sobie nawzajem próbowali szkodzić - rzekł junior Dobrzański. 

- Maciek możesz przyjść do mnie - mówił przez telefon młody Dobrzański. 
- Witaj prezesie - przywitał się Szymczyk po wejściu do gabinetu. 
- Usiądźmy, to nie jest rozmowa w związku z firmą, ale czysto przyjacielska - rzekł i zaproponował kawę. 
- Z przyjemnością się napiję - odparł Maciek. 
- To co to za sprawa? - zaczął Szymczyk kiedy już byli sami.
- Wiedziałeś o napaści na Ulę? - zaczął od pytania, które wydawało mu się takie oczywiste. 
- O jakim napadzie? O czym ty mówisz? - mówił zaskoczony Maciek i dodał - mnie od prawie tygodnia nie było w Rysiowie - przecież wiesz, że przeniosłem się do Warszawy. 
- Faktycznie, przepraszam cię, kompletnie o tym zapomniałem. Ale wracając do tematu. Dwa dni temu odebrałem pana Cieplaka ze szpitala i zawiozłem do domu. Okazało się, że Ula jest pobita - Szymczyk siedział kompletnie zaskoczony i nawet przerażony tym co mówił jego przyjaciel, ale nie przerywał, a słuchał dalej - ponoć to ten Paweł co mieszka w pobliżu przystanku, na którym Ula wysiada. 
- Rany boskie. O niczym nie wiedziałem. Owszem kilka razy dzwoniłem do niej, ale ani słowem się nie zdradziła. Znam tego typa. On już kiedyś się do niej przystawiał, ale ta go pogoniła. Niby jest niepełnosprawny umysłowo. ale ja uważam nieco inaczej. Wychowuje go tylko matka i wiecznie wszystkim tak wmawia. A on to nic innego jak tylko zwykły leń i obibok. Nawet pewnego razu chodziła plotka po Rysiowie, że nawet własną matkę pobił jak mu nie chciała dać na alkohol - Marek słuchał tego z niedowierzaniem - ja mam nadzieję, że zgłosiła to na policję - dokończył Maciek. 
- Właśnie nie, bo twierdzi, że nie ma co robić szumu. Tłumaczy, że on jest niepełnosprawny. 
- No tak cała Ulka. Ale wiesz co mam pomysł. Tylko muszę zadzwonić w jedno miejsce - Dobrzański kiwną głową zgadzając się. Szymczyk wyjął telefon i wybrał konkretny numer.

- Cześć Bartek. Jesteś w domu? 
- ...
- No to świetnie. Moglibyśmy się spotkać dzisiaj popołudniu w knajpie "U Ryśka" tak około siedemnastej?
- ...
- Wszystko ci opowiem na miejscu - kiedy ten zgodził się na spotkanie rozłączyli się. 

- No to część planu jest załatwiona. 
- Co zamierzasz? Chyba nie chcesz napuścić na niego kogoś innego? - dopytywał Dobrzański. 
- Spokojnie przyjacielu. Jeśli chcesz możesz jechać razem ze mną i tam na miejscu wszystkiego się dowiesz - Marek zgodził się bez wahania. 
- Dziękuję ci przyjacielu o pomoc. Teraz się musimy już pożegnać. Muszę za około półtorej godziny jechać do adwokata. 

Kilka minut przed siedemnastą dwaj mężczyźni weszli do jedynej knajpy jaka była w Rysiowie. Maciek rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Chodźmy - rzekł do Marka i swoje kroki skierowali do jednego ze stolików - witaj Bartek - przywitał się z siedzącym mężczyzną i przedstawił swojego towarzysza. 
- Co takiego się stało, że chciałeś się tak pilnie spotkać? - dopytywał. 
- Twój kuzyn Paweł - zaczął Szymczyk - napadł kilka dni temu Ulę.
- Jak to? - niedowierzał Dąbrowski.
- A tak to. Nie znam dokładnych szczegółów, a jedynie, że kiedy wracała z pracy Paweł ją zaatakował. Ula nie zgłosiła tego na policję, ale to tylko kwestia czasu a na pewno to zrobi, bo ja ją do tego przekonam. 
- Maciek wiecie, że on jest chory.
- Guzik mnie to interesuje. Ale mam pewną propozycję - mówił Szymczyk, a sam Marek siedział i tylko przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Będąc jednocześnie pod ogromnym wrażeniem, jak Maciek próbuje załatwić sprawę. 
- Co to za propozycja? 
- Pójdziesz do swojego głupiego kuzyna i każesz mu oddać wszystko co jej zabrał oraz przeprosi. Albo nie omieszkam samemu zgłosić się na posterunek i zgłosić napaść jako świadek, również mój przyjaciel tego dokona. Więc jaka jest decyzja? 
- Obiecuję wam, że Paweł odda Uli wszystko co jej zabrał...
- Ukradł, nazywajmy rzeczy po imieniu - wszedł mu w słowo milczący dotychczas Marek.
- ...ukradł oraz ją przeprosi, obiecując, że więcej tego nie zrobi - zapewniał Dąbrowski. 
- Mam taką nadzieję - rzekł Szymczyk po czym pożegnali się z Bartkiem i opuścili lokal. 
- Dziękuję ci Maciek za pomoc. Ale jakoś nie jestem przekonany czy to coś pomoże - mówił Marek kiedy swoje kroki kierowali na parking. 
- Uwierz mi, że pomoże. Bartek doskonale wie jak to jest w ciupie. A ten głupek Paweł bardzo się słucha swojego kuzyna. 
CDN...

niedziela, 21 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część V

 Siedział w swoim gabinecie kiedy rozdzwoniła się jego komórka. Ucieszył się widząc kto dzwoni, natychmiast nacisnął zieloną słuchawkę. 
- Witaj Ula - rzekł do telefonu.
- Dzień dobry Marku - jej głos brzmiał jakoś tak dziwnie, ale nie przerywał - dzwonię do ciebie z ogromną prośbą. Mój tato jutro wychodzi ze szpitala, a Maćka ma nie być w domu ani w pracy. Z tego też powodu chciałam prosić cię czy nie przywiózł byś taty do domu. Oczywiście jeśli to możliwe. 
- Nie ma żadnego problemu Ula. Powiedz mi tylko, o której twój tato będzie już mógł wyjść, to ja podjadę i o nic się nie martw. 
- Rozmawiałam dzisiaj z lekarzem i ten powiedział, że nie wcześniej jak około godziny czternastej - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ula a czy u ciebie wszystko jest w porządku? - odważył się zapytać. Ula od kilku dni jest na wolnym. Lecz zamiast odpowiedzi słyszał jedynie ciszę - Ula jesteś tam?
- Tak jestem - rzekła i dodała - powiedzmy, że jest dobrze - odpowiedziała dość lakonicznie, żeby nie powiedzieć dosłownie wymijająco. 
- No skoro tak mówisz, to muszę ci wierzyć - odparł chociaż tak naprawdę nie uspokoiła go ta odpowiedź w żaden sposób. A nawet jeszcze bardziej zaniepokoiła. W jego głowie zaczęły się kłębić różnego rodzaju domysły. Lecz postanowił nie drążyć tego tematu przez telefon. Jutro się spotkają to może dowie się czegoś więcej. Zamienili ze sobą jeszcze kilka mało znaczących zdań i rozłączyli się.
Ponownie zajął się pracą, miał jej jeszcze sporo do zrobienia a popołudniu był umówiony na spotkanie z adwokatem. Było już dobrze po piętnastej kiedy usłyszał jakiś harmider na korytarzu i dobrze jemu znajome głosy. Pospiesznie opuścił swój gabinet jak się okazało nie mylił się. 
- Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - dopytywał stojącej w holu kobiety. 
- Przyszłam zabrać swoje i Aleksa rzeczy - usłyszał w odpowiedzi. 
- A to ciekawe co wy możecie tu mieć jeszcze swojego. Natychmiast masz opuścić firmę albo wezwę policję. W tej firmie nie ma nic waszego. A dodatkowo do zakończenia się postępowania nie wolno wam niczego stąd zabrać - mówił. Paulina chciała najwyraźniej coś jeszcze powiedzieć jednak młody Dobrzański nie dał jej dojść do głosu - o właśnie przyjechała winda, żegnam. 
Oboje odwrócili się w stronę otwierających się drzwi windy, z których wysiadło dwóch mężczyzn ubranych w garnitury oraz dwóch funkcjonariuszy policji.
- Dzień dobry państwu my do pana prezesa Dobrzańskiego jesteśmy z Centralnego Biura Antykorupcyjnego - usłyszeli wszyscy zgromadzeni w pobliżu recepcji. 
- Dzień dobry. Tam stoi prezes - odezwała się młoda dziewczyna stojąca za ladą recepcyjną i wskazała na Marka. 
- Słucham panów - usłyszeli. 
- My w związku z doniesieniem do prokuratury - jeden z panów zamierzał kontynuować kiedy w słowo wszedł mu Marek. 
- Może tę rozmowę dokończymy w moim gabinecie. Tam będziemy mieli spokój - panowie z CBA nie widzieli przeciwskazań i ruszyli za Dobrzańskim - domyślam się, że chodzi panom o moje przybrane rodzeństwo - zaczął rozmowę junior. 
- Jak najbardziej tak. Z początkiem tygodnia wpłynęło do nas pismo w związku z państwem Febo. Mamy nakaz przeszukania ich gabinetów. 
- Ona, to znaczy Paulina nie posiadała nigdy własnego gabinetu, bo jej stanowisko tego nie wymagało. Za to Aleks już takowe posiadał wezmę tylko klucz z recepcji i panów zaprowadzę - rzekł Marek. 
- Powiada pan, że pani Febo nie miała swojego biura to czym się zajmowała jeśli można wiedzieć - padło w pewnym momencie pytanie. 
- Paula była odpowiedzialna za wizerunek firmy w mediach - wyjaśnił Marek - o proszę to jest klucz do gabinetu Aleksa. Normalnie to siedzi tam w sekretariacie Dorota jego sekretarka lecz w obecnej sytuacji dałem jej kilka dni wolnego - pospieszył z wyjaśnieniem - chciałbym tylko dopytać jak długo może potrwać to przeszukanie? Pytam w związku z tym, że jestem umówiony z adwokatem w tejże właśnie sprawie.
- Trudno nam powiedzieć - usłyszał w odpowiedzi. W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak przełożyć dzisiejsze spotkanie. 
Jak się okazało oprócz biura Aleksa przeszukanie obejmowało również wszystkie pomieszczenia, która podlegały pod dział księgowości. Całość łącznie trwała ponad dwie godziny. Podczas tych czynności cały czas był obecny Marek i cierpliwie odpowiadał na zadawane w międzyczasie pytania związane z obojgiem Febo. Padały różnego rodzaju pytania i te związane z firmą, ale i takie bardziej związane ze sferą prywatną. 

Po opuszczeniu firmy przez CBA Marek zadzwonił do rodziców zapowiadając się z wizytą. 
- Synku nie musisz się zapowiadać. W końcu to twój rodzinny dom - usłyszał od swojej rodzicielki. 
- Będę u was za jakiś kwadrans - dodał i rozłączył się. 
Popołudnie a raczej już dość wczesny wieczór było wyjątkowo ciepłe i rodzice oczekiwali go siedząc w ogrodzie. 
- Witajcie kochani - przywitał się z obojgiem i dosiadł do niewielkiego stolika. 
- To mów jak rozmowa z adwokatem? - odezwał się Krzysztof.
- Spotkanie z mecenasem musiałem przełożyć na pojutrze. W związku z tym doniesieniem do prokuratury mieliśmy w firmie CBA. Przyjechali z nakazem przeszukania całej księgowości wraz z gabinetem Aleksa. Również do firmy przyjechała dzisiaj Paulina. 
- A ona czego tam chciała? - dopytywał go ojciec. 
- Tłumaczyła, że przyjechała po ich prywatne rzeczy. Ale nie pozwoliłem jej, a chwilę później zjawili się funkcjonariusze. Podczas trwania przeszukania zadawali mi mnóstwo pytań. 
- I co znaleźli coś? - odezwała się milcząca dotychczas Helena. 
- Znaleźli jakieś podejrzane faktury oraz umowy na zakup sprzętu biurowego oraz innego rodzaju dokumenty - odpowiedział i po chwili milczenia zwrócił się z prośbą do ojca - tato chciałbym cię prosić abyś mnie jutro zastąpił w firmie jeśli oczywiście czujesz się na siłach. Jeśli nie to zadzwonię do Sebastiana i  jego poproszę. 
- Nie ma sprawy synu. Z ogromną przyjemnością. 
- Dziękuję ci tato. Mnie jutro nie będzie, bo obiecałem Uli, że odbiorę jej tatę ze szpitala i odwiozę do Rysiowa. Owszem pan Cieplak wyjść ma dopiero przed czternastą, ale ja mam jeszcze coś do załatwienia stąd właśnie ta moja prośba. 
- Spokojnie synu. Wszystkim się zajmę a ty załatw co tam masz do załatwienia. Pozdrów ode mnie Józefa i powiedz, że czekam na spotkanie. Ale to może dopiero jak skończą się te zawirowania z Febo - mówił senior Dobrzański. 
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję tato. 

Do godziny dwunastej załatwiał sprawy na mieście, kilka minut po trzynastej parkował swój samochód na parkingu przed szpitalem. Wszedł do sali, gdzie przebywał Józef Cieplak, przywitał się ze starszym mężczyzną.
- To co panie Józefie możemy jechać czy  jeszcze czekamy na wypis?
- Możemy jechać. Wypis dostałem już jakiś czas temu - odpowiedział. Marek chwycił za spakowaną już niewielką torbę z rzeczami Cieplaka i poprowadził mężczyznę w kierunku zaparkowanego auta. 
W Rysiowie już wypatrywano samochodu Marka. Co chwilę do bramy biegła mała Beatka aż w końcu Ula wraz z Jaśkiem usłyszeli. 
- Jadą. Ulcia, Jasiek tato już przyjechał - wołała najmłodsza z Cieplaków. 
Ula chyba liczyła, że Marek przywiezie jedynie jej ojca i będzie musiał wrócić do Warszawy. Jednak nie wzięła pod uwagę, że ojciec zaprosi go do domu. Kiedy jednak obaj panowie weszli już wiedziała, że jej sekret wyjdzie na jaw. Czego bardzo nie chciała. 
- Ula co ci się stało? Kto ci to zrobił? - dopytywał Marek zaraz po tym jak zobaczył jej siny policzek oraz rozciętą wargę. Ta tylko spuściła głowę i milczała. 
Jednak tym razem ten nie zamierzał odpuścić owszem przez telefon mogła go zbywać, ale nie w obecnej sytuacji.  
- Dziękuję ci bardzo za przywiezienie taty - próbowała zmienić temat. 
- Nie ma sprawy, w końcu jesteśmy przyjaciółmi - odparł, ale zaraz ponownie zapytał - powiesz mi co ci się stało? - Ula najwyraźniej wciąż zamierzała milczeć w tej sprawie. 
- Porozmawiamy po obiedzie w moim pokoju - odparła, bo wiedziała jaki uparty jest Marek i będzie tak długo ją męczył aż mu powie. 
- Więc, kto to? - drążył niemalże natychmiast jak tylko zamknęła za sobą drzwi od pokoju. 
- To Paweł - usłyszał w odpowiedzi.
- Jaki Paweł? Czy ty mówisz o tym typku co mieszka zaraz przy przystanku? - dopytywał a Ula jedynie potwierdziła kiwnięciem głowy. 
- Powiesz coś więcej? Byłeś może na policji? 
- Napadł na mnie tego dnia co tatę zabrało pogotowie. Wysiadłam z autobusu a on chyba musiał na mnie czekać, bo zaszedł mi drogę prawie zaraz po minięciu przystanku. Rzucił się na mnie i próbował albo tylko okraść albo coś więcej, ale ktoś go spłoszył. Zdążył tylko ukraść mi torebkę. Na policji nie byłam.
- Powinnaś zgłosić napaść - mówił Dobrzański. 
- Marek znasz tego Pawła i wiesz, że on jest chory umysłowo - mówiła. 
- Ula nie możesz go bronić. Dopuścił się przestępstwa i powinien za to odpowiedzieć - próbował nakłonić ją do zmiany zdania i pójść na policję. Jednak ta zdawała się być  pewna swojej decyzji - Ula proszę przemyśl to jeszcze - prosił. 
- Już podjęłam decyzje i jej nie zmienię. Siniaki znikną, jedynie co zrobiłam to zgłosiłam na policji, że ktoś mi ukradł torebkę wraz z dokumentami oraz portfelem. Zadzwoniłam również do banku aby zastrzec kartę do bankomatu - odparła. Wyglądało na to, że Marek zrozumiał i odpuści lecz ten miał już plan. Jednak do tego potrzebował pomocy Maćka.
CDN...

niedziela, 14 maja 2023

PRZEPROSINY

 W związku ze problemami zdrowotnymi przepraszam, że w dniu dzisiejszym nie będzie kolejnej części "OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI".  Jeśli zdrowie mi pozwoli to postaram się skończyć i opublikować tę część w tygodniu. A jeśli nie, to w następną niedzielę
Pozdrawiam Julita.

niedziela, 7 maja 2023

OD PRZYJAŹNI DO MIŁOŚCI część IV

- Cieszę się, że wszyscy jesteśmy - zaczął senior Dobrzański po przywitaniu się ze zgromadzonymi. 
- Co takiego się wydarzyło, że musiałam odwołać swój wylot do Milano? - dopytywała niezbyt miłym tonem Paulina.
- Spokojnie Paulinko zaraz wszystko się wyjaśni - próbowała uspokoić nieco swoją przybraną córkę Helena. 
- Kochani zacznę może od tego, że nie sądziłem, że dożyję dnia kiedy będę żałować swojego postępowania - oboje Febo popatrzyli na Krzysztofa i widać było, że nie bardzo rozumieją o co może chodzić - chciałbym bardzo wyjaśnić kilka kwestii. Zacznę o tego - wyjął z teczki kopertę z kilkoma zdjęciami - możecie mi wyjaśnić kim są ci ludzie? 



- A to co już nie możemy mieć swoich znajomych? - odezwała się oburzona panna Febo.
- Oczywiście, że możecie moi drodzy. Lecz co innego jest mieć zwykłych znajomych, a co innego jeśli wraz z tymi znajomymi chce się zniszczyć innych - odezwał się milczący dotychczas Marek. 
- Czy ty nam coś zarzucasz? - odburknął Aleks. 
- Niczego nie muszę wam zarzucać. Bo mam odpowiednie dowody aby wiedzieć, że chcecie nas oskubać - odparł mu Marek. A chwilę później usłyszeli jak Krzysztof uruchamia na laptopie jedno z nagrań. 

- Paulina już jest w posiadaniu kilku danych kontrahentów oraz dostawców materiałów - było słychać głos Aleksa. 
- A co z całą resztą? - usłyszeli jakiś męski głos. 
- Spokojnie jestem właśnie w trakcie załatwiania kredytu pod zastaw firmy - kolejny raz usłyszeć można było Aleksa. 
- Dzięki temu będziemy mogli zacząć działać tam we Włoszech - tym razem usłyszeli Paulinę - jak tylko Aleks dogra wszystko z kredytem zaraz oboje zjawiamy się tam na miejscu. 
- Wszystko ładnie pięknie, ale jak zamierzasz dostać ten kredyt skoro masz niewielkie udziały? - tym razem usłyszeli jakąś kobietę. 
- Spokojnie moi drodzy. Już jakiś czas temu dostałem pełnomocnictwa od samego starego Dobrzańskiego, dodatkowo kto powiedział, że ja to ja a nie Marek? Owszem nie jesteśmy do siebie podobni, ale to jest bank z Włoch więc na pewno ich nie kojarzą.

- Tych nagrań jest jeszcze kilka chcecie dalej słuchać? - usłyszeli pytanie. 
- Skąd to macie? - oburzył się Febo. 
- A jakie to ma znaczenie? - padło z ust Marka. 
- Widzę, że nie usłyszymy żadnych wyjaśnień - mówił mało przyjaznym tonem senior i kontynuował dalej - w takiej sytuacji zaraz po wyjściu z zebrania zgłaszam sprawę do prokuratury. A posiadając takie dowody możecie być pewni, że jesteście już przegrani - zapanowała kompletna cisza. Febo jak widać nie mieli zamiaru się tłumaczyć podnieśli się z krzeseł z zamiarem opuszczenia konferencyjnej.
- Wasi  rodzice przekręcają się chyba w grobie - usłyszeli będąc tuż przy drzwiach. Paulina odwróciła się jako pierwsza podeszła do stołu i nachylając się nad nim wysyczała.
- Gdyby oni żyli was by już dawno nie było w tej firmie. 
- Paula nie warto - usłyszała głos brata i delikatne pociągnięcie w stronę drzwi. 
Cała trójka Dobrzańskich jeszcze przez chwilę siedzieli w sali i najwyraźniej próbowali dojść do siebie po tym co usłyszeli od Pauliny. Szczególnie do siebie wzięła te słowa Helena. 
- Jak ona mogła tak powiedzieć - usłyszeli obaj panowie. 
- Mamo oni nigdy nie byli wam wdzięczni za to co dla nich zrobiliście. Dlatego też nie warto się przejmować ich słowami. Zobaczysz zapłacą nam za to. 
- Tato ja jestem umówiony z naszym adwokatem w sprawie Turka - zaczął Marek kiedy zostali sami już w jego gabinecie. Helena poszła odwiedzić Pshemko. 
- Jak to w sprawie Adama - wszedł w słowo synowi Krzysztof. 
- Dostaliśmy pismo z sądu, gdzie pisze iż Adam podał nas do sądu o bezpodstawne zwolnienie z pracy. Ale spokojnie tato mamy wystarczające dowody aby ten głupek nie ugrał niczego, no może poza ośmieszeniem siebie samego. W związku z tym, że będę się widział z adwokatem mogę poprosić również o pomoc w sprawie obojga Febo. Oczywiście do prokuratury trzeba również to zgłosić. 
- Oczywiście zrób tak synu. Ja zaraz pojadę i zgłoszę gdzie trzeba tę dwójkę. Mam tylko nadzieję, że ta dwójka jeszcze nie zdążyła zaszkodzić naszym interesom. 
- Chyba nie tato, bo inaczej już miałbym jakieś doniesienia od tych wszystkich, których dane posiada Paulina. 

Wieczorem postanowił zadzwonić do Uli jak przebiegło spotkanie z Febo, jednak ta nie odbierała. 
- Może nie ma czasu. W końcu oprócz wizyty u ortodonty to jeszcze pan Józef jest w szpitalu - pomyślał i więcej tego dnia nie dzwonił.
Kolejnego dnia nieco był zdziwiony nieobecnością swojej asystentki i jednocześnie przyjaciółki. Zostawił swoje rzeczy w biurze i poszedł do Maćka. 
- Cześć Maciek - przywitał się z Szymczykiem i zaraz przeszedł do konkretów. 
- Nie wiesz co z Ulą? Wczoraj wieczorem dzwoniłem, ale nie odbierała, a dzisiaj nie przyjechała do pracy.
- Miałem właśnie iść do ciebie. Wysłała mi sms z prośbą o przekazanie ci informacji, że na dzisiaj potrzebuje wolne. Nie wiem o co chodzi, bo nic więcej nie pisała - wyjaśnił mu Szymczyk. Marek podziękował i wrócił do siebie. Nie bardzo rozumiał zachowania Uli. Zastanawiał się co mogło być powodem, że sama nie zadzwoniła tylko poprosiła Maćka i też za pomocą wiadomości. Usiadł za biurkiem, chwycił za telefon i wybrał dobrze znany mu numer, tak zrobił jeszcze kilka razy, ale za każdym efekt był ten sam. Odzywała się poczta głosowa. Planował wybrać się do Rysiowa, ale jak to czasem bywa nie zawsze udaje się zrealizować tego co chcemy. 
Mniej więcej w połowie dnia zadzwoniła Helena i płaczliwym głosem oznajmiła, że niespełna półgodziny temu wzywała pogotowie. 
- Marek możesz przyjechać, wzywałam do taty pogotowie, a on uparcie nie chce iść do szpitala - mówiła płaczliwym głosem Helena. 
- Ale jak to nie chce? - dopytywał 
- Po prostu nie chce - usłyszał w odpowiedzi.
- W porządku mamo, nie denerwuj się już. Powinienem być u was najdalej za godzinę - odparł i rozłączył się. Szybkim krokiem poszedł do Sebastiana z prośbą o zajęcie się firmą. Przyjaciel nie odmówił pomocy, dzięki temu już bez przeszkód mógł wyruszyć do rodziców. 
- Tato co ty wyprawiasz? - przeszedł niemalże do konkretów. 
- Synu nie przesadzajmy. Nic złego się nie dzieje. To było tylko zwykłe zasłabnięcie, a mama podniosła od razu alarm - mówił Krzysztof. 
- Kochanie, ja po prostu się o ciebie boję - odezwała się milcząca dotychczas Helena. 
- Ale mi nic nie jest. Najzwyczajniej w świecie cała ta sytuacja z Febo nie napawa mnie radością, a wręcz przeciwnie. To wszystko działa na moje nerwy. 
- W porządku tato, ale powinieneś pojechać do szpitala skoro było wezwane pogotowie - jednak ojciec był nie ugięty. Jednak pod naciskiem syna i żona odparł.
- No dobrze, pojadę na te badania, bo nie dacie mi inaczej spokoju. 
- Osobiście cię tam tato zawiozę - zapowiedział junior. Miał jeszcze zapytać ojca co załatwił w prokuraturze, ale w obecnej sytuacji odpuścił sobie. Poprosił jedynie matkę aby zadzwoniła do lekarza, który jest kardiologiem prowadzącym Dobrzańskiego. Po niespełna kilkunastu minutach usłyszeli wraz z ojcem.
- Jutro na godzinę dziewiątą masz się stawić u doktora. 
Marek posiedział u rodziców do wieczora i kiedy miał się już zbierać pani Dobrzańska rzekła. 
- Synku a może zostaniesz na noc. Skoro zawozisz jutro tatę na badania to musiałbyś wstać dość wcześnie. 
- W sumie to nie jest zły pomysł - zgodził się z rodzicielką - muszę tylko zadzwonić do Seby i poprosić go o zastępstwo w dniu jutrzejszym a przynajmniej do południa. Po wizycie u lekarza, jestem umówiony z adwokatem. 

Badania nie wykazały niczego niepokojącego. Podczas wizyty z ojcem Marek postanowił zajrzeć jeszcze do pana Józefa. 
- Kiedy ty tato będziesz na badaniach ja przejdę na oddział kardiologii - zaczął, gdy podjeżdżali pod szpital.
- Powiedziałem, że nie położę się w szpitali. 
- Spokojnie tato. Chcę odwiedzić przy okazji pana Józefa, tatę Uli.
- A to pan Cieplak też choruje na serce? - dopytywał senior.
- Dwa dni temu trafił tu, przeszedł stan przed zawałowy - wyjaśnił ojcu. 
- To może oboje zajrzymy, jak tylko przejdę badania - zaproponował. Marek skinął głową zgadzając się. 
Cieplak ucieszył się z tej jakże miłej wizyty. Na koniec obiecali sobie wzajemnie spotkanie. Marek dodatkowo zaoferował swoją pomoc z podwiezieniem do domu Józefa po jego wyjściu ze szpitala. 
- Bardzo ci dziękuję Marku, ale myślę, że nie będzie potrzebna - odparł Cieplak i po chwili zwrócił się do Krzysztofa - masz bardzo wspaniałego, dobrego syna. Już nieraz doznaliśmy pomocy z jego strony i to bezinteresownie - te słowa powodowały, że serce seniora Dobrzańskiego rosło z dumy. Jednocześnie bardzo mocno żałował, że przybrane dzieci nie są również tacy sami. Byli wręcz całkowitym przeciwieństwem i jak się okazało wielką porażką.
CDN...