- Cieszę się, że wszyscy jesteśmy - zaczął senior Dobrzański po przywitaniu się ze zgromadzonymi.
- Co takiego się wydarzyło, że musiałam odwołać swój wylot do Milano? - dopytywała niezbyt miłym tonem Paulina.
- Spokojnie Paulinko zaraz wszystko się wyjaśni - próbowała uspokoić nieco swoją przybraną córkę Helena.
- Kochani zacznę może od tego, że nie sądziłem, że dożyję dnia kiedy będę żałować swojego postępowania - oboje Febo popatrzyli na Krzysztofa i widać było, że nie bardzo rozumieją o co może chodzić - chciałbym bardzo wyjaśnić kilka kwestii. Zacznę o tego - wyjął z teczki kopertę z kilkoma zdjęciami - możecie mi wyjaśnić kim są ci ludzie?
- Oczywiście, że możecie moi drodzy. Lecz co innego jest mieć zwykłych znajomych, a co innego jeśli wraz z tymi znajomymi chce się zniszczyć innych - odezwał się milczący dotychczas Marek.
- Czy ty nam coś zarzucasz? - odburknął Aleks.
- Niczego nie muszę wam zarzucać. Bo mam odpowiednie dowody aby wiedzieć, że chcecie nas oskubać - odparł mu Marek. A chwilę później usłyszeli jak Krzysztof uruchamia na laptopie jedno z nagrań.
- Paulina już jest w posiadaniu kilku danych kontrahentów oraz dostawców materiałów - było słychać głos Aleksa.
- A co z całą resztą? - usłyszeli jakiś męski głos.
- Spokojnie jestem właśnie w trakcie załatwiania kredytu pod zastaw firmy - kolejny raz usłyszeć można było Aleksa.
- Dzięki temu będziemy mogli zacząć działać tam we Włoszech - tym razem usłyszeli Paulinę - jak tylko Aleks dogra wszystko z kredytem zaraz oboje zjawiamy się tam na miejscu.
- Wszystko ładnie pięknie, ale jak zamierzasz dostać ten kredyt skoro masz niewielkie udziały? - tym razem usłyszeli jakąś kobietę.
- Spokojnie moi drodzy. Już jakiś czas temu dostałem pełnomocnictwa od samego starego Dobrzańskiego, dodatkowo kto powiedział, że ja to ja a nie Marek? Owszem nie jesteśmy do siebie podobni, ale to jest bank z Włoch więc na pewno ich nie kojarzą.
- Tych nagrań jest jeszcze kilka chcecie dalej słuchać? - usłyszeli pytanie.
- Skąd to macie? - oburzył się Febo.
- A jakie to ma znaczenie? - padło z ust Marka.
- Widzę, że nie usłyszymy żadnych wyjaśnień - mówił mało przyjaznym tonem senior i kontynuował dalej - w takiej sytuacji zaraz po wyjściu z zebrania zgłaszam sprawę do prokuratury. A posiadając takie dowody możecie być pewni, że jesteście już przegrani - zapanowała kompletna cisza. Febo jak widać nie mieli zamiaru się tłumaczyć podnieśli się z krzeseł z zamiarem opuszczenia konferencyjnej.
- Wasi rodzice przekręcają się chyba w grobie - usłyszeli będąc tuż przy drzwiach. Paulina odwróciła się jako pierwsza podeszła do stołu i nachylając się nad nim wysyczała.
- Gdyby oni żyli was by już dawno nie było w tej firmie.
- Paula nie warto - usłyszała głos brata i delikatne pociągnięcie w stronę drzwi.
Cała trójka Dobrzańskich jeszcze przez chwilę siedzieli w sali i najwyraźniej próbowali dojść do siebie po tym co usłyszeli od Pauliny. Szczególnie do siebie wzięła te słowa Helena.
- Jak ona mogła tak powiedzieć - usłyszeli obaj panowie.
- Mamo oni nigdy nie byli wam wdzięczni za to co dla nich zrobiliście. Dlatego też nie warto się przejmować ich słowami. Zobaczysz zapłacą nam za to.
- Tato ja jestem umówiony z naszym adwokatem w sprawie Turka - zaczął Marek kiedy zostali sami już w jego gabinecie. Helena poszła odwiedzić Pshemko.
- Jak to w sprawie Adama - wszedł w słowo synowi Krzysztof.
- Dostaliśmy pismo z sądu, gdzie pisze iż Adam podał nas do sądu o bezpodstawne zwolnienie z pracy. Ale spokojnie tato mamy wystarczające dowody aby ten głupek nie ugrał niczego, no może poza ośmieszeniem siebie samego. W związku z tym, że będę się widział z adwokatem mogę poprosić również o pomoc w sprawie obojga Febo. Oczywiście do prokuratury trzeba również to zgłosić.
- Oczywiście zrób tak synu. Ja zaraz pojadę i zgłoszę gdzie trzeba tę dwójkę. Mam tylko nadzieję, że ta dwójka jeszcze nie zdążyła zaszkodzić naszym interesom.
- Chyba nie tato, bo inaczej już miałbym jakieś doniesienia od tych wszystkich, których dane posiada Paulina.
Wieczorem postanowił zadzwonić do Uli jak przebiegło spotkanie z Febo, jednak ta nie odbierała.
- Może nie ma czasu. W końcu oprócz wizyty u ortodonty to jeszcze pan Józef jest w szpitalu - pomyślał i więcej tego dnia nie dzwonił.
Kolejnego dnia nieco był zdziwiony nieobecnością swojej asystentki i jednocześnie przyjaciółki. Zostawił swoje rzeczy w biurze i poszedł do Maćka.
- Cześć Maciek - przywitał się z Szymczykiem i zaraz przeszedł do konkretów.
- Nie wiesz co z Ulą? Wczoraj wieczorem dzwoniłem, ale nie odbierała, a dzisiaj nie przyjechała do pracy.
- Miałem właśnie iść do ciebie. Wysłała mi sms z prośbą o przekazanie ci informacji, że na dzisiaj potrzebuje wolne. Nie wiem o co chodzi, bo nic więcej nie pisała - wyjaśnił mu Szymczyk. Marek podziękował i wrócił do siebie. Nie bardzo rozumiał zachowania Uli. Zastanawiał się co mogło być powodem, że sama nie zadzwoniła tylko poprosiła Maćka i też za pomocą wiadomości. Usiadł za biurkiem, chwycił za telefon i wybrał dobrze znany mu numer, tak zrobił jeszcze kilka razy, ale za każdym efekt był ten sam. Odzywała się poczta głosowa. Planował wybrać się do Rysiowa, ale jak to czasem bywa nie zawsze udaje się zrealizować tego co chcemy.
Mniej więcej w połowie dnia zadzwoniła Helena i płaczliwym głosem oznajmiła, że niespełna półgodziny temu wzywała pogotowie.
- Marek możesz przyjechać, wzywałam do taty pogotowie, a on uparcie nie chce iść do szpitala - mówiła płaczliwym głosem Helena.
- Ale jak to nie chce? - dopytywał
- Po prostu nie chce - usłyszał w odpowiedzi.
- W porządku mamo, nie denerwuj się już. Powinienem być u was najdalej za godzinę - odparł i rozłączył się. Szybkim krokiem poszedł do Sebastiana z prośbą o zajęcie się firmą. Przyjaciel nie odmówił pomocy, dzięki temu już bez przeszkód mógł wyruszyć do rodziców.
- Tato co ty wyprawiasz? - przeszedł niemalże do konkretów.
- Synu nie przesadzajmy. Nic złego się nie dzieje. To było tylko zwykłe zasłabnięcie, a mama podniosła od razu alarm - mówił Krzysztof.
- Kochanie, ja po prostu się o ciebie boję - odezwała się milcząca dotychczas Helena.
- Ale mi nic nie jest. Najzwyczajniej w świecie cała ta sytuacja z Febo nie napawa mnie radością, a wręcz przeciwnie. To wszystko działa na moje nerwy.
- W porządku tato, ale powinieneś pojechać do szpitala skoro było wezwane pogotowie - jednak ojciec był nie ugięty. Jednak pod naciskiem syna i żona odparł.
- No dobrze, pojadę na te badania, bo nie dacie mi inaczej spokoju.
- Osobiście cię tam tato zawiozę - zapowiedział junior. Miał jeszcze zapytać ojca co załatwił w prokuraturze, ale w obecnej sytuacji odpuścił sobie. Poprosił jedynie matkę aby zadzwoniła do lekarza, który jest kardiologiem prowadzącym Dobrzańskiego. Po niespełna kilkunastu minutach usłyszeli wraz z ojcem.
- Jutro na godzinę dziewiątą masz się stawić u doktora.
Marek posiedział u rodziców do wieczora i kiedy miał się już zbierać pani Dobrzańska rzekła.
- Synku a może zostaniesz na noc. Skoro zawozisz jutro tatę na badania to musiałbyś wstać dość wcześnie.
- W sumie to nie jest zły pomysł - zgodził się z rodzicielką - muszę tylko zadzwonić do Seby i poprosić go o zastępstwo w dniu jutrzejszym a przynajmniej do południa. Po wizycie u lekarza, jestem umówiony z adwokatem.
Badania nie wykazały niczego niepokojącego. Podczas wizyty z ojcem Marek postanowił zajrzeć jeszcze do pana Józefa.
- Kiedy ty tato będziesz na badaniach ja przejdę na oddział kardiologii - zaczął, gdy podjeżdżali pod szpital.
- Powiedziałem, że nie położę się w szpitali.
- Spokojnie tato. Chcę odwiedzić przy okazji pana Józefa, tatę Uli.
- A to pan Cieplak też choruje na serce? - dopytywał senior.
- Dwa dni temu trafił tu, przeszedł stan przed zawałowy - wyjaśnił ojcu.
- To może oboje zajrzymy, jak tylko przejdę badania - zaproponował. Marek skinął głową zgadzając się.
Cieplak ucieszył się z tej jakże miłej wizyty. Na koniec obiecali sobie wzajemnie spotkanie. Marek dodatkowo zaoferował swoją pomoc z podwiezieniem do domu Józefa po jego wyjściu ze szpitala.
- Bardzo ci dziękuję Marku, ale myślę, że nie będzie potrzebna - odparł Cieplak i po chwili zwrócił się do Krzysztofa - masz bardzo wspaniałego, dobrego syna. Już nieraz doznaliśmy pomocy z jego strony i to bezinteresownie - te słowa powodowały, że serce seniora Dobrzańskiego rosło z dumy. Jednocześnie bardzo mocno żałował, że przybrane dzieci nie są również tacy sami. Byli wręcz całkowitym przeciwieństwem i jak się okazało wielką porażką.
CDN...
Trochę mnie martwi brak kontaktu z Ulą. Mam nadzieję, że się Jej nic nie stało. Febo mimo, że przegrani to chyba będą próbowli jeszcze namieszać ile się da. Aż mnie skręca z ciekawości jak to się dalej potoczy. A tu czekaj człowieku 😉Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńCo do Uli zdradzić nie mogę. Za to Febo niewiele mogą w obecnej sytuacji i przy takich dowodach.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Wiemy, że rodzeństwo Febo to dwie parszywe, pozbawione jakichkolwiek ludzkich uczuć, kanalie, ale żeby tak wprost powiedzieć takie słowa do Heleny, to się w głowie nie mieści. Z Paulinki to prawdziwa sucz. Mam nadzieję, że Krzysztof jednak zdążył złożyć doniesienie do prokuratury zanim zasłabł. W tej części najbardziej zaskoczył mnie Turek swoim pozwem. On naprawdę myśli, że cokolwiek ugra po tych wszystkich świństwach, które robił Markowi? O święta naiwności! On jednak ma wyprany mózg przez Alexa i jest tak skołowany, że nie wie, co czyni.
OdpowiedzUsuńTrochę niepokoi mnie nieobecność Uli i brak z nią kontaktu. Dobrzańscy powinni Cieplaka zapytać, czy ona w ogóle pojawiła się w szpitalu, może on wie nieco więcej.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Krzysztof zdąrzył złożyć doniesienie na Febo. A zasłabnięcie jest efektem nerwów i tego wszystkiego co się dzieje w ostatnim czasie.
UsuńTurek jak wielu w takim przypadku czuję się tylko pokrzywdzonym, nie widząc w tym swojej winy.
Senior Dobrzański nic nie wie o braku kontaktu z Ulą, a Marek nie chce nie potrzebnie denerwować pana Józefa. Nic więcej zdradzić o Uli nie mogę.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek rano.
Julita
Febo może już tacy cwani nie będą, skoro Marek i Krzysztof tyle zdziałali. I kompletnie nie wiedzą co to wdzięczność. Oby tajemnica za zaniknięciem Uli nie miała z nimi nic wspólnego. Ula zawsze była im solą w oku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Febo są już przegrani. Co do wdzięczności to oni uważają, że świat powinien być wdzięczny za ich istnienie.
UsuńZniknięcie Uli jest spowodowane zupełnie czymś innym.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita