czwartek, 24 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część X

W tym czasie jak Ula wraz z Markiem jechała do Rysiowa jej rodzeństwo zostało w Warszawie. Nie chciała ich zabierać ze sobą. Uważała to bezsensowne, aby jechali również oni. Paulina obiecała zająć się nimi do jej powrotu. 

Dojeżdżali do Rysiowa gdy Ula przerwała ciszę panującą w samochodzie
- Obawiam się tej wizyty - mówiła, a w jej głosie można było wyczuć lęk, strach i obawę przed tym co zastanie
- Nie martw się. Ja jestem z tobą. Mogę ci obiecać, że nic złego się nie stanie - uspakajał Marek. Chociaż sam miał obawy co tam zastaną. Ale nie mógł jej tego przecież pokazać. Po cichu wierzył, że tych dwoje nie zastaną w domu. 
Podjechali pod dom rodzinny Uli.
- Zaczekaj w samochodzie - odezwała się Ula widząc jak Marek chce wysiąść 
- Może jednak pójdę razem z tobą - mówił 
- Nie dam sobie radę - odpowiedziała i wysiadła. 
Marek widział jak podąża w kierunku bramy domu swego ojca. To tam znajdowała się większość jej rzeczy. Ale również chciała zabrać kilka pamiątek po mamie i rzeczy rodzeństwa. W domu Bartka prawdę mówiąc miała tylko ubrania i kilka mało istotnych rzeczy. Rzeczy, na których jej w zasadzie nie zależało.  
Doszła do drzwi i zapukała mimo posiadania własnego kompletu kluczy. I gdy nikt jej nie odpowiedział włożyła klucz w zamek i otworzyła drzwi. Po wejściu do środka poczuła niemiły zapach. Zapach tak bardzo charakterystyczny dla długo nie wietrzonych pomieszczeń. Dodatkowo wymieszany z wonią oparów alkoholu. W kuchennym zlewie było pełno brudnych naczyń. Pokój wyglądał tak jakby przeszedł przez niego huragan. Mnóstwo brudnych ubrań. Zauważyła, że brakuje klika rzeczy. Z pokoju Jaśka zniknął komputer. Ten sam, który ona sama używała. 
- Rany boskie co on zrobił z tego domu - powiedziała do siebie 
Siedząc w samochodzie w pewnym momencie Marek spojrzał w lewe lusterko i ujrzał dwóch dobrze mu znanych mężczyzn oraz młodą kobietę uwieszoną na ramieniu młodszego z nich. Ci dwaj również go zauważyli. W tym samym czasie Ula opuszczała już dom. W niewielkiej torbie miała spakowane ubrania rodzeństwa i pamiątki po mamie. Kilka zdjęć, łańcuszek z otwieranym serduszkiem wraz ze zdjęciem mamy. 
Będąc już przy furtce natknęła się swego męża, ów kobietę i ojca. Marek wysiadł z samochodu aby w razie konieczności móc pomóc Uli.
- O proszę wróciłaś? - rzekł ojciec i uśmiechnął się szyderczo
- Nie,  nie wróciłam.  Przyjechałam po kilka naszych rzeczy. Widzę, że nie przejąłeś się zbytnio tym, iż dwoje twoich nieletnich dzieci nie ma w domu od dawna - odparła 
- Nie bądź bezczelna - odpowiedział
- Proszę, proszę widzę, że się już pocieszyłaś w ramionach innego - odezwał się milczący do tej pory Bartek
- Nie tak szybko jak ty. Jeszcze nie dałeś mi rozwodu, a już prowadzasz się z inną - odparła i ominąwszy Bartka próbowała wyjść z podwórza. 
Nie było jej to dane ten chwycił ją za rękę i mocno szarpnął.
- Puść mnie - krzyknęła na tyle mocno, że usłyszał to Marek stojący przy aucie
- Ty wracasz do domu, gdzie twoje miejsce - wysyczał przez zęby Dąbrowski 
Natychmiast przy Uli znalazł się Marek
- Nie słyszałeś co powiedziała. Masz ją natychmiast puścić - odezwał się Marek tonem nieznoszącym sprzeciwu
- Bo co. To moja żona i ma mnie słuchać - odrzekł Dąbrowski nadal trzymając Ulę 
- Już nie długo - odparła 
- To się jeszcze okaże. Powiedziałem, że żadnego rozwodu nie będzie - powiedział Bartek i zamachnął się aby uderzyć Ulę
Lecz nie dane mu było to uczynić. Poczuł mocny ścisk na ręce przez co puścił Ulę. A chwilę później poczuł mocne uderzenie w twarz.
- Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę, a inaczej będziemy rozmawiać - odezwał się Dobrzański. Odwrócił się chwytając Ulę pod ramię i chcąc poprowadzić do samochodu. 
Gdy poczuł silne pchnięcie w plecy. Odwrócił się, a przed oczami ujrzał wściekłe spojrzenie Dąbrowskiego. 
- Ula idź do auta - powiedział tylko do Uli, a sam wdał się w bójkę z napastnikiem.
Ta pobiegła do samochodu po czym zadzwoniła na policję. Zgłaszając, że zostali zaatakowani przez Bartka Dąbrowskiego. 
Policja przyjechała po kilku minutach. Ula wyjaśniła co się stało, kim jest ona oraz towarzyszący jej Marek. Co jest powodem jej wizyty w domu swego ojca. Powiedziała również o dwóch sprawach w sądzie, które mają się odbyć w najbliższym czasie. 
Po interwencji policji, złożeniu wyjaśnień mogli wreszcie wrócić do Warszawy. Ula chciała jeszcze zabrać kilka ubrań z domu, w którym mieszkała z  Bartkiem. 
- Ula, nie ma potrzeby abyś zabierała te wszystkie ubrania. Przecież wiem, że ostatnio byłyście z Paulą w tych magazynach i wybierałaś coś dla siebie. A jak będziesz już zarabiać to kupisz sobie coś nowego - tłumaczył Dobrzański. Ta przyznała mu w końcu rację. 
Wracali już do Warszawy gdy Ula spojrzała na Marka. A na jego przystojniej twarzy widać było ślad po bójce z jej mężem.
- Bardzo cię przepraszam - odezwała się Ula 
- Za co ty mnie przepraszasz? - odpowiedział jej pytaniem 
- Bo przeze mnie znów biłeś się z Bartkiem. Mogłam sama tu przyjechać. A nie narażać cię na to wszystko - odpowiedziała i opuściła głowę chcąc w ten sposób ukryć łzy.
Wiedział doskonale, że płacze. Zjechał na pobocze włączając światła awaryjne. Odwrócił się w jej kierunku i delikatnie ujął jej twarz w ręce i uniósł tak aby spojrzała na niego. 
- Ula posłuchaj mnie. Nie masz powodu aby się czuć winną tego co się wydarzyło dziś oraz poprzednim razem. Nawet nie pozwoliłbym ci jechać samej. Bartek widocznie nie umie inaczej rozwiązywać spraw jak za pomocą pięści. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Już nie długo będzie po wszystkim. I nie płacz już tylko się uśmiechnij - mówił do niej najłagodniej jak mógł, po czym przytulił i delikatnie gładził po plecach.
Gdy tylko ta się zaczęła uspakajać ponownie ruszył w drogę. 
W końcu wrócili do domu Pauliny. I jak zostali sami we trójkę bo dzieciaki poszły do ogrodu opowiedzieli co się zdarzyło w Rysiowie.
- Paula wyobraź sobie, że ojciec nawet nie zapytał ani o Jaśka ani o Beatkę. Zachowywał się tak jakby ich nie było. A dom wygląda jak chlew. Wszędzie brudno - mówiła Ula. Widać było, że ta wizyta w Rysiowie bardzo wstrząsnęła Ulą ale i Markiem.
- Ten dupek nadal się odgraża. Twierdzi, że nie da jej rozwodu. Potraktował Ulę jak własność, którą on może rozporządzać - mówił Marek
- On zawsze ją tak traktował - usłyszeli za sobą Jaśka

Czas płynął swoim rytmem. Do kraju z Włoch wrócił Aleks. Lecz ten jego pobyt w Mediolanie nie spowodował zmiany w jego zachowaniu. Nadal chodził zły, rozdrażniony i wyglądał jak wcielenie zła, a spojrzeniem mógłby zabijać.

Któregoś dnia Ula zawitała w F&D będąc umówioną z Pauliną. Wjechała na piąte piętro i na wstępie usłyszała podniesiony głos Aleksa i jego samego krzyczącego na młodego chłopaka w recepcji. Podeszła do niego i delikatnie kładąc mu rękę na ramieniu niemal szeptem rzekła
- Aleks spokojnie. Czemu tak krzyczysz? 
- Bo ten... tu nie potrafi nawet wydać odpowiedniego klucza - odparł
- Ale przecież to nie jest powód aby tak krzyczeć - mówiła spokojnie
- Powinieneś jej posłuchać - usłyszeli głos Pauliny
Ten już nic nie odpowiedział odebrał od chłopaka odpowiedni klucz i udał się do swego gabinetu. 
- Widzisz, i tak jest od tego dnia jak rozstał się z Julią. Wiecznie chodzi i na wszystkich krzyczy. Nawet tan wyjazd do Włoch mu nie pomógł  - wyjaśniła Paulina 
Obie udały się na lunch, a po nim wróciły do firmy bo Ula miała sprawę do Marka.
Bo mimo iż jeszcze była na zwolnieniu lekarskim wpadła na pewien pomysł. Ale chciała go najpierw przedyskutować z Markiem.
Po wejściu i przywitaniu z Markiem usiadła na kanapie, a gdy ten uczynił to samo zaczęła 
- Marek co wy robicie z nie sprzedanymi kreacjami? - zapytała
- Nic. To co się zostało trafia do magazynów - odparł zgodnie z prawdą - a czemu pytasz? - zaciekawiło go to
- Bo ja mam pewien pomysł. Ale nie wiem czy ty się na to zgodzisz - odpowiedziała
- Co to za pomysł? - pytał z coraz większym zainteresowaniem w głosie 
- Pomyślałam, że można by je sprzedawać w internecie. Rzecz jasna po obniżonej cenie. Powiedzmy o jakieś trzydzieści pięć procent mniej od ceny pierwotnej - opowiedziała mu o swoim pomyśle
- Ula, to świetny pomysł. Tylko, że nie wiem co na to nasz mistrz. Musimy jeszcze z nim to skonsultować - odpowiedział. Widać było, że ten pomysł mu się spodobał. Obiecał porozmawiać z Pshemko. 
Znał humory ich kreatora i wizjonera mody. Przez co nie chciał niczego takiego robić poza jego plecami. To czy ten plan mógł się powieść uzależniał od rozmowy z Pshemko.
Odprowadziwszy Ulę  i pożegnawszy się z nią przy windzie udał od razu do pracowni.
- Witaj Pshemko - przywitał się z mistrzem 
- Witaj Marco. Co cię do mnie sprowadza? - rzekł mistrz po przywitaniu gościa
- Chciałem spytać cię o pewną rzecz. Moja asystentka, wpadła na pewien pomysł. Ale powiedziałem, że najpierw muszę porozmawiać z tobą. I moja decyzja uzależniona jest od twojej aprobaty. Mianowicie mój drogi. Ula zaproponowała abyśmy spróbowali sprzedać twoje kreacje w internecie. Dokładniej mówiąc to chodzi o te wszystkie zalegające w magazynach końcówki nie sprzedanych kolekcji. Ale po obniżonej cenie. Co o tym myślisz przyjacielu? - wyjaśnił mu wszystko tak jak mówiła mu Ula. Nie chciał tylko na razie mówić o ile opuściliby cenę za każdą z kreacji. 
Pshemko przez chwilę siedział i było widać jak zastanawia się nad tym co usłyszał od juniora Dobrzańskiego. W końcu się odezwał.
- Zgadzam się. A o ile chcecie obniżyć cenę? - dopytywał mistrz
- Ula proponowała jakieś trzydzieści pięć procent. Ale jeśli chcesz może to być inna wartość - odparł młody Dobrzański
- Trzydzieści pięć to dobry procent - odparł Pshemko po namyśle - mogę jeśli chcecie nawet powiadomić moje stałe klientki o takowej możliwości zakupu moich sukien - dodał po chwili
- Dziękuję ci mistrzu - rzekł Marek, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. 
Ta zgoda mistrza faktycznie ucieszyła Marka, bo dzięki temu do firmowej kasy zacznie wpływać dodatkowa gotówka. Z tą dobrą wiadomością poszedł również podzielić się z Aleksem. Opowiedział mu o tym pomyśle Uli oraz o rozmowie z Pshemko, który przystał na to. Również i Aleks był zadowolony z tego planu. Obaj już oczami wyobraźni widzieli te zyski ze sprzedaży. 
O tym, że mistrz się zgodził postanowił iż powie Uli po pracy jadąc do niej. W domu Pauliny od czasu wyjścia Uli ze szpitala bywał niemal codziennie. I o ile panna Febo znała powód jego częstych wizyt to już Ula nie domyślała się. A on chociaż w ten sposób chciał być blisko tej, którą kochał już od tak dawna. Lecz nadal nie wyznał jej co do niej czuje. Ta wiadomość, że mistrz się zgodził bardzo ucieszyła Ulę. Siedzieli na patio we trójkę gdy w końcu Ula poszła położyć młodszą siostrę spać. Paulina wykorzystała ten moment na krótką rozmowę z Markiem.
- Marek dlaczego nie powiesz jej co do niej czujesz? Tylko mi nie mów, że się odkochałeś. Bo ci nie uwierzę. Jesteś tu niemalże codziennie. Widzę jak na nią patrzysz. Jak jej pomagasz. Na co ty czekasz. Ona już wygląda inaczej. Zmieniła przecież te okropne okulary, a i ubiera się inaczej - dopytywała się Paulina
- To nie tak Paula. Nie odkochałem się. I nie chodzi o to czy wygląda teraz lepiej niż wcześniej czy też nie. Po prostu czekam jak już będzie po tych wszystkich sprawach w sądzie. A zwłaszcza jak już będzie po rozwodzie. Nie sądzę aby teraz był dobry moment na takie wyznanie z mojej strony. Dlatego do tego czasu chcę być jak najbliżej aby móc pomóc, wesprzeć ale nic poza tym. Bo nie sądzę aby ona była teraz gotowa na nowy związek - odpowiedział.
W końcu nadszedł dzień, w którym miała odbyć się pierwsza ze spraw. Mianowicie o przyznanie opieki nad Janem i Beatą Cieplak Uli i pozbawienie praw rodzicielskich ich ojca. 
Ula w sądzie stawiła się w towarzystwie swojego rodzeństwa, Marka, Pauliny oraz mecenas Mścichowskiej. Ich ojciec stawił się w sądzie w obecności swojego adwokata, którego przydzielono mu z urzędu.
CDN..   

piątek, 18 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część IX

- Mają państwo rację. Lecz sąd weźmie również pod uwagę fakt iż pani Dąbrowska nie ma pracy oraz własnego mieszkania. A rzeczą jasną będzie, że po rozwodzie zamieszka w domu ojca - tłumaczyła mecenas
- To proszę podać, że Ula pracuje - rzekł Marek po chwili zastanowienia
Adwokat spojrzała na mężczyznę i rzekła
- Ale tak nie można. To jest nie zgodne z prawem. Proszę mnie zrozumieć nie możemy podawać fałszywych danych - tłumaczyła kobieta. Widziała jak tych dwoje chce pomóc tej trójce. Lecz nie mogła zgodzić się na coś takiego
- A kto mówi, że to kłamstwo - odpowiedziała Paulina
- Przecież wiemy iż pani Urszula nie pracuje... - mecenas chciała jeszcze coś dodać lecz zostało jej przerwane przez Marka
- Proszę panią. Gdy tylko Ula wyzdrowieje zaraz zacznie pracę u nas w firmie jako moja asystentka. A umowę podpiszemy najpóźniej w dniu jutrzejszym - wyjaśnił 
- No dobrze. Powiedzmy, że kwestie zatrudnienia mamy wyjaśnioną, a co z mieszkaniem - dopytywała Mścichowska 
Paulina uśmiechnęła się tylko do Marka. A on już wiedział co chodzi jej po głowie.
- Zamieszkają na razie u mnie. Mam duży dom. A z czasem Ula będzie mogła wynająć coś - odparła Febo. 
Mecenas w końcu nie mając już żadnych wątpliwości oznajmiła iż w ciągu dwóch dni złoży w sądzie pismo w tej sprawie oraz w sprawie rozwodu. Tylko musi jeszcze spotkać się z Ulą. Wiedząc, że musi działać dosyć szybko postanowiła iż  następnego dnia pojedzie do szpitala. Podziękowali pani mecenas i opuścili kancelarię. Prosto stamtąd udali się do szpitala aby przekazać wszystko Uli. Chcieli wykorzystać ten moment kiedy nie ma z nimi Beatki. 
Opowiedzieli jej jak przedstawia się sytuacja. Co mówiła adwokat. 
Również Ula miała wątpliwości jeśli chodzi o przyznanie jej opieki nad rodzeństwem.
- Ula posłuchaj my możemy ci obiecać, że wszystko będzie dobrze. Dlatego mamy dla ciebie pewne propozycje. Pierwsza to jest praca w naszej firmie. Jutro przywiózłbym umowę dla ciebie do podpisania.  A druga dotyczy rzecz jasna mieszkania. Bo po rozwodzie nie ma mowy abyś zamieszkała w rodzinnym domu. Dlatego ty i twoje rodzeństwo zamieszkacie na początku u Pauliny - mówił Marek.
Ula siedziała na szpitalnym łóżku i nie dowierzała co słyszy. Miała wrażenie, że to jakiś sen. A tych dwoje ludzi tu nie ma. 
- Ula powiedz coś. Powiedz co o tym myślisz. A przede wszystkim czy się zgadzasz na takie rozwiązanie - odezwała się Paulina czym przywróciła Ulę do rzeczywistości
W końcu zgodziła się na takie rozwiązanie. Zdawała sobie sprawę, że inaczej nie zdobędzie opieki nad rodzeństwem. Wiedziała, że nazajutrz ma przyjść do niej mecenas. Tej dwójce ludzi była dozgonnie wdzięczna za pomoc i wsparcie. 
- Już przestałam wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. Że życie moje i mojego rodzeństwa się odmieni. Ale Marek i Paulina pozwolili mi zacząć uwierzyć w poprawę. Dzięki nim widzę światełko w tunelu. Może z czasem znajdzie się ktoś, kto mnie pokocha. Ale pokocha tak prawdziwie, szczerze. Ktoś taki jak Marek. Bo na coś więcej jak przyjaźń z Markiem to nie mam co liczyć. Raz, że jest on z Pauliną, a dwa przecież ja wyglądam jak wyglądam. Co ja mu mogę oferować poza wiedzą. Nic. Ja nawet nie jestem ładna. No cóż pomarzyć zawsze można - rozmyślała wieczorem gdy została już sama.
Nie mając nawet pojęcia jak bardzo myli się co do Marka. 
Popołudniu zawitała do niej jeszcze raz Paulina przywożąc Beatkę.
Mecenas Mścichowska tak jak było mówione następnego dnia zjawiła się w szpitalu. Ula niemalże powiedziała to samo co Jasiek podczas rozmowy. Opowiedziała jak była dodatkowo traktowana w domu swego męża. Dodała kilka jeszcze innych rzeczy, o których Jasiek nie miał pojęcia. Dodała jeszcze, że gdy tylko wyzdrowieje zaraz rozpocznie pracę w FD, a i po wyjściu ze szpitala już nie wróci do domu tylko zamieszka już u Pauliny Febo. Lecz w przyszłości ma zamiar wynająć coś i zamieszkać wraz z rodzeństwem. A jeszcze dzień później Mścichowska złożyła pisma w sądzie. 
W końcu wypisano Ulę ze szpitala. Tego samego dnia również podpisała Ula umowę o pracę na stanowisku asystentki wiceprezesa. Umowa była na czas nieokreślony ze stawką czterech tysięcy złotych. A pracę miała podjąć na dwa dni przed rozprawą. Bo do tego czasu miała jeszcze zwolnienie lekarskie. I tak jak mówiła mecenas zamieszkała u panny Febo. Pierwsza rozprawa miała odbyć się już za dwa tygodnie. A sprawa rozwodowa tydzień później. 

- Marek czy mogę mieć do ciebie prośbę - mówiła jednego razu Ula. Gdy ten zawitał do domu Pauliny. 
- Jasne proś o co tylko chcesz - odparł, a na jego policzkach ukazały się dołeczki. 
- Chciałam cię prosić czy nie pojechałbyś wraz ze mną do Rysiowa - rzekła
Ten popatrzył na dziewczynę i nie bardzo rozumiejąc po co. 
- Ula ale po co chcesz tam jechać
- Muszę zabrać stamtąd kilka moich rzeczy. Dyplomy, certyfikaty, kilka pamiątek po mamie - odpowiedziała
- Oczywiście. Zawiozę. Powiedz tylko kiedy chcesz jechać - odparł. Ale i było widać ulgę wymalowaną na jego twarzy gdy Ula wyjaśniła powód. Widać było obawę, że może ona chce wrócić. 
-Dzisiaj mamy czwartek, to może w sobotę do południa? - odparła 
- No to jesteśmy umówieni na sobotę - powiedział 

Od czasu jak oboje Febo i Marek zabrali Ulę i jej rodzeństwo z Rysiowa ona sama miała czas na przemyślenia. Jednego razu już wieczorem po uśpieniu siostry siedząc wraz z Pauliną na werandzie Ula zaczęła 
- Wiesz Paulina jestem wam bardzo, ale to bardzo wdzięczna za pomoc. Gdyby nie wy nie mam pojęcia co by się stało. Moje życie nigdy nie było usłane różami. Ale od śmierci mamy było tylko gorzej. Już myślałam, że tak będzie zawsze. Ciągła bieda, pijaństwo najpierw ojca, później to całe małżeństwo, ciągłe awantury i bicie. Z czasem przestałam już wierzyć, że mogę być ja ale i moje rodzeństwo jeszcze szczęśliwi. Teraz wiem, że to może się jeszcze udać. Dzięki wam mam pracę i dach nad głową. Może i ja kiedyś spotkam kogoś, kto mnie pokocha - mówiła a jej głos łamał się od łez.
Paulina wstała i podeszła do Uli aby ją mocno przytulić.
- Zobaczysz wszystko się ułoży. A nam nie musisz za nic dziękować. Zrobiliśmy to co uważaliśmy za słuszne - mówiła Febo - a już jeden taki bardzo mocno cię kocha. Tylko ty o tym jeszcze nie wiesz - to już Paulina powiedziała w duchu. Nie chciała mówić Uli o tym co czuje do niej Marek. Uważała iż on sam powinien jej to wyznać,
- Boję się tych spraw w sądzie. Najbardziej obawiam się tej o opiekę nad dzieciakami - mówiła innym razem Ula 
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz - przekonywała ją Paulina - Wiesz co mam pomysł. Przyniosłam dzisiaj z firmy kilka katalogów z dodatkami do kreacji. Pomożesz mi wybrać? - rzekła Paulina, wpadając na pomysł aby chociaż trochę odciągnąć jej myśli od tego co ma być
- Jasne. Czemu nie - odpowiedziała Ula
Podczas oglądania tych katalogów odezwała się Ula
- Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście pytaj - odparła Paulina
- Dlaczego ty i Marek nie mieszkacie ze sobą. Przecież jesteście razem? - spytała Ula
Paulina popatrzyła na Ulę i uśmiechnęła się po czym odpowiedziała
- Nie Ula my nie jesteśmy parą. Owszem kochamy się ale tak jak ty z Jaśkiem czy Betti - odparła 
- A ja myślałam, że wy jesteście ze sobą - mówiła Ula
- Nigdy nie byliśmy ze sobą. Ja swojego czasu miałam chłopaka nawet narzeczonego. Już planowaliśmy ślub - powiedziała Paulina, a w jej oczach pokazały się łzy. 
Mimo, że od rozstania z Pawłem minęło już trochę, to wspomnienia jednak bolały. 
- O się stało? Powiedziałam coś nie tak? - odezwała się Ula po tym jak zobaczyła smutną twarz przyjaciółki
- Nie, nic się nie stało. Myślałam, że to już minęło. A jednak nie. Nadal boli to co on zrobił. Przez niego i przez Julię Aleks właśnie wyjechał do Włoch. Aby dojść do siebie - mówiła Febo
- Ty mówisz o Julii Sławińskiej. Tej co spotykała się z Aleksem podczas studiów? - dopytywała Dąbrowska
- Dokładnie tak. Oni to znaczy Paweł i Julia mieli romans. Aleks dowiedział się o tym od detektywa, którego wynajął. W tym samym właśnie dniu gdy Aleks miał wypadek Jasiek przywiózł cię do szpitala. I jak tylko przypomniałam sobie ciebie, postanowiłam się z tobą spotkać i dowiedzieć. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Lecz w szpitalu nie znali żadnej Cieplak, a ja nie wiedziałam, że wyszłaś za mąż. Ale skontaktowałam się z Maciejem Szymczykiem. I to on podał mi twój adres. A dalej już wiesz - powiedziała Paulina
Ula była w szoku po tym co usłyszała od Pauliny. Pamiętała Julię bo Aleks spotykał się z nią gdy oni wszyscy jeszcze studiowali. 

W sobotę rano przyjechał po Ulę Marek i wyjechali do Rysiowa. Każde z nich pogrążone we własnych myślach. A tak naprawdę ich myśli były bardzo podobne. Co zastaną na miejscu. Jak się skończy ta wizyta.
CDN...

piątek, 11 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część VIII

- Dzień dobry panie Marku - przywitał się mecenas po dojściu do stolika gdzie siedział Dobrzański
-  Dzień dobry mecenasie - odparł Marek wyciągając rękę w kierunku swojego gościa
- Może najpierw zamówmy coś do zjedzenia, a później wszystko panu wyjaśnię - rzekł Dobrzański
Adwokat przystał na tę propozycję. W końcu była to pora lunchu. 
Obaj panowie zamówili danie dnia. Zupa z dyni podana z grzankami ziołowymi, a do tego udka kacze z pieca podane na pieczonych jabłkach z ziemniakami i czerwoną kapustą. Po zjedzeniu zamówili jeszcze po kawie, przy której to Marek wyjaśnił w czym rzecz. Podleśny wysłuchał go do końca. Przez chwilę widać było iż zastanawia się nad czymś intensywnie. 
- Panie Marku ja nie zajmuję się prawem rodzinnym tylko majątkowym. Ale w mojej kancelarii mam bardzo dobrego adwokata. A raczej panią adwokat. Ma wiele sukcesów na koncie - powiedział adwokat
- A może mnie pan skontaktować z panią mecenas. Albo dać jakieś namiary. Nie ukrywam, że w tej sytuacji czas nie działa na naszą korzyść lecz odwrotnie. Za miesiąc dzieciaki muszą znaleźć się w domu dziecka. A tego właśnie chcemy bardzo uniknąć. Tak jak mówiłem oni na razie przebywają u Pauliny Febo - mówił Marek.
Mecenas wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki telefon. Odnalazł konkretny numer i wykonał połączenie. Rozmowa nie trwała dużej jak kilka minut i po niej odezwał się 
- Zapraszam jutro na godzinę jedenastą do kancelarii. Dobrze by było aby miał pan ze sobą to pismo z sądu. 
Marek potwierdził, że przyjdzie. Dopili kawę, uregulowali rachunek po czym pożegnali się i każdy udał się w swoją stronę. 
Po wyjściu z windy na piątym piętrze postanowił w pierwszej kolejności udał się do gabinetu Pauliny. Chciał przekazać jej wszystko to co udało mu się załatwić w sprawie młodych Cieplaków. 
- Może Jasiek mógłby pójść tam z nami - zastanawiała się Paula
- Myślę, że to dobry pomysł. Ale co z Beatką? Wolałbym aby na razie mała nie wiedziała o niczym. A bynajmniej do czasu jak nie ustalimy konkretów z tą panią mecenas - mówił Marek
Oboje uważali iż wizyta Jaśka może być niezbędna bo to przecież ich dotyczy sprawa. I on sam ma najwięcej do powiedzenia i może wiele powiedzieć. 
- Zaczekaj zadzwonię do Heleny. Mówiłeś, że wiedzą o wszystkim i może zgodzi się zostać z Beatką - mówiła Paulina jednocześnie wybierając numer do Heleny Dobrzańskiej
Ta bez słowa zgodziła się zaopiekować dziewczynką. Obiecała przyjechać do domu panny Febo na godzinę dziewiątą. 
- Trzeba będzie też powiadomić o tym Ulę - mówił Marek - ale ja dzisiaj nie dam rady do niej zajrzeć. No chyba, że około dziewiętnastej. Mam umówioną ekipę do tego remontu - tłumaczył
- Nie martw się ja jadę do niej popołudniu z dzieciakami to jej wszystko powiem - mówiła - Dopiero co robiłeś przecież remont i znowu będziesz robił? - dziwiła się kobieta

- Tak bo przecież ten z piętra wyżej znowu mnie zalał. Już drugi raz w tym roku. Chyba poszukam czegoś innego. Bo mam już serdecznie dosyć - mówił Marek
- Marek, a co z kolekcją?  Wiesz z czego będziemy szyć i czy Pshemko ma już jakieś projekty? - dopytywała Febo. 
- Tak są już jakieś projekty, a zamówienia na materiały miała wysłać Violetta. Przed pójściem na lunch przekazałem jej wykaz - odpowiedział Dobrzański
- To dobrze. Ja zaraz pójdę do mistrza i obejrzę te jego projekty. I zacznę zastanawiać się nad dodatkami - rzekła 


Następnego dnia tuż przed godziną jedenastą cała trójka przekroczyła próg kancelarii adwokackiej na ulicy Świętojańskiej. 
W sekretariacie Marek zapytał o mecenasa Adama Podleśnego. Mężczyzna zawiadomiony przez sekretarkę o przybyłych wyszedł ze swojego gabinetu. Przywitał się z gośćmi i poprowadził ich do gabinetu, w którym urzędowała pani mecenas Aneta Mścichowska. Po zapukaniu i usłyszeniu standardowego "proszę" weszli do środka.
- Witaj Aneto. Ci państwo do ciebie. Wspominałem ci wczoraj o ich sprawie. Pozwól, przedstawię Marek Dobrzański, Paulina Febo oraz Jan Cieplak. A to moi mili mecenas Aneta Mścichowska - przedstawił ich sobie wzajemnie, po czym udał się do swojego biura. 
Podczas tego pierwszego spotkania Mścichowska rozmawiała z nimi zadając dużo pytań i robiąc jakieś notatki. Musiała dowiedzieć się jak najwięcej. Aby wiedzieć w jaki sposób może im pomóc. Najdłużej rzecz jasna rozmawiała z Jaśkiem. Lecz młody Cieplak z początku nie chciał wiele mówić. Marek zauważył, że chłopak obawia się tej rozmowy. 
- Jasiu nie obawiaj się. Pani mecenas musi zadawać te wszystkie pytania aby mogła wam pomóc - mówił spokojnie Marek
- Dokładnie tak. Jeśli ja poznam całą prawdę będę mogła wam pomóc. A przede wszystkim sprawić abyście razem z siostrą nie trafili do domu dziecka. Więc  jak odpowiesz mi na kilka pytań - również pani adwokat próbowała przekonać młodego Cieplaka
Ten w końcu zgodził się.
- Wiesz, zrobimy tak. Ty mi opowiedz jak to jest w waszym domu, czy zawsze tak było, a może coś było powodem tego co się teraz dzieje. A ja będę robiła sobie z tego notatki - rzekła mecenas. Uważając, że tak będzie temu młodemu człowiekowi łatwiej. I nie myliła się.
Jasiek opowiedział jej jak było gdy jeszcze żyła ich mama, a jak po jej śmierci.
- Nie przelewało się nam w domu. Ale mama zawsze potrafiła zrobić coś z niczego. Ona zawsze była uśmiechnięta - mówił ze łzami w oczach.
Opowiedział jak zmienił się ojciec po śmierci żony. I, że już nic nie było tak jak przed śmiercią.
- To Ula się nami zajmowała. Zastępowała nam mamę. To ona załatwiła nam pomoc z opieki społecznej. Dodatkowo przygotowywała się do matury, później do egzaminów na studia. I chociaż było jej ciężko, to ukończyła dwa kierunki trudnych studiów, i to z wyróżnieniem. Ale przez małżeństwo z Dąbrowskim nie mogła iść do pracy - opowiadał Jasiek
- Czy ty i Beatka macie po mamie rentę. Oboje z siostrą jesteście niepełnoletni - dopytywała mecenas
- Nie, nie mamy. Nasza mama nie pracowała - odpowiedział
- A jak to się stało, że twoja siostra Ula wyszła za mąż za tego człowieka - zapytała Mścichowska gdy chłopak skończył mówić
- Ojciec jednego razu grał z Dąbrowskimi w karty. I najzwyczajniej przegrał ją. Dlatego Ula musiała wyjść za tego całego Bartka - odpowiedział
Mecenas popatrzyła na młodego Cieplaka z niedowierzaniem, że takie rzeczy mają miejsce. Była zszokowana tym co usłyszała od tego chłopaka. 
Nawet Paulina i Marek mimo iż znali już całą tę historię byli pełni podziwu dla tego młodego człowieka. On tak jak Ula  musiał bardzo szybko dorosnąć. Przecież to na niego spadła opieka nad małym dzieckiem. 
- No to już wiem niemal wszystko. Muszę jeszcze porozmawiać z twoją siostrą Ulą - rzekła mecenas
- Ale Ula jest teraz w szpitalu - odparł młody Cieplak 
- To nic nie szkodzi. Mogę na ten moment powiedzieć, że złożę trzy  odrębne wnioski. Pierwszy to odwołanie od tej decyzji, drugi o pozbawienie waszego ojca praw  rodzicielskich i ustanowienie waszej siostry jako prawnego opiekuna. A trzeci wniosek o rozwód z orzeczeniem o winie -  oznajmiła pani adwokat - Jasiu, a czy możesz nas zostawić jeszcze na chwilę samych? - dodała jeszcze 
Gdy tylko za chłopakiem zamknęły się drzwi mecenas spojrzała na Marka i Paulinę po czym zaczęła mówić
- Proszę państwa nie będę owijać w bawełnę ale jeśli chodzi o rozwód nie będzie problemu. Ale już z tą drugą sprawą nie będzie łatwo. Możemy jeszcze spróbować posądzić pana Cieplaka o handel ludźmi. W związku z przegraniem pani Urszuli. I ten czyn jest dodatkowo karany. I może dostać za to minimum trzy lata.
Oboje popatrzyli na kobietę z wyrazem twarzy mówiącym, że nie rozumieją.
- Pani mecenas ale jak to. Ula jest dorosła. Dzieciakom będzie dużo lepiej u niej - próbował argumentować Marek
- Proszę pana ja to wiem i państwo to wiedzą. Ale dla sądu są ważne jeszcze inne przesłanki - odparła kobieta
 - Jakie inne. Chyba dobro dzieci jest najważniejsze. Czy też nie - odezwała się dotychczas milcząca Paulina
CDN...

piątek, 4 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część VII

Po złożeniu przez Jaśka zeznań i podaniu gdzie na obecną chwilę przebywa wraz z Beatką przyszło pismo z sądu. Informujące iż małoletni Jan Cieplak oraz małoletnia Beata Cieplak mają zostać umieszczeni w domu dziecka. Podano również datę kiedy ma to nastąpić. A mianowicie piętnastego sierpnia. W uzasadnieniu podano brak odpowiedniej opieki ze strony ojca, przemoc wobec małoletnich oraz jego alkoholizm. Co może być zagrożeniem zdrowia lub życia. 
- Jasiu spokojnie. Nie traficie do żadnego domu dziecka - mówiła Paulina. Próbując uspokoić młodego Cieplaka, który patrzył z przerażeniem na pismo trzymane przez Febo
- Co ja najlepszego narobiłem. Mogłem nic nie mówić o ojcu. Jak ja mam to teraz powiedzieć Beatce i Uli - mówił łamiącym się głosem
- Beatce na razie nic nie mów. A Uli ja powiem sama. Teraz jeśli możesz zajmij się nią przez chwilę, muszę zadzwonić. Później pojedziemy do Uli - rzekła Paulina. Po czym poszła do swojej sypialni biorąc ze sobą swój telefon. 
Usiadła na łóżku i wybrała ciąg dobrze jej znanych cyfr. Chwilę czekała zanim usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki.
- Witaj Marek - przywitała się gdy tylko usłyszała jego głos
- Witaj - odpowiedział
- Słuchaj, jest problem. Ale nie chcę o tym mówić przez telefon. Czy możemy się spotkać wieczorem - przeszła od razu do meritum sprawy po przywitaniu się
- Oczywiście. Ja za jakieś półgodziny jadę do Uli. To może jak będę wracał to podjadę do ciebie - odpowiedział. To co usłyszał od Pauliny zastanowiło go, o co może chodzić
- My również do niej jedziemy. To może u niej się spotkamy, i tam ci wszystko wyjaśnię - powiedziała
- W takim razie do zobaczenia - odpowiedział. 
Niespełna godzinę później wiedzieli u Uli w sali. Ta zauważyła, że Jasiek jest jakiś inny. Jest jakiś nerwowy, inny niż jeszcze dzień temu. 
- Jasiu czy coś się stało? - zapytała w końcu brata
- Ula porozmawiamy za chwilę - odezwała się za Jaśka Paulina
W tym momencie do sali wszedł Marek. Przywitał się ze wszystkimi ogólnym - Cześć - a po chwili mała Beatka już obejmowała go za szyję. 
- Jasiu czy możesz zabrać Beatkę na ten plac zabaw tu przy szpitalu. Chcieliśmy chwilę porozmawiać z Ulą sami - poprosiła go o to Paulina. Ta prośba jeszcze bardzie wzmogła niepokój Uli, że coś się złego stało
- Betti chodź, pójdziemy na huśtawki - mówił młody Cieplak do siostry łapiąc ją za rękę
Gdy tylko rodzeństwo Uli opuściło salę Paulina wyjaśniła im w czym rzecz. Pokazało pismo Uli oraz Markowi. Marek był w szoku. Przez moment nie wiedział co dalej. Ula zakryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Ten jej płacz przywrócił Marka do rzeczywistości. Już zastanawiał się jak to wszystko załatwić. Przytulił dziewczynę do siebie i głaskając delikatnie po plecach próbował ją uspokoić.
- Ula nie płacz. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - mówił
- Nic nie będzie dobrze. Ja nie mam pracy a co za tym idzie pieniędzy ani nawet warunków aby mogli być ze mną. Ja nie wiem co będzie dalej ze mną. Więc jak mam im pomóc - mówiła przez łzy Ula
- Posłuchaj my wam pomożemy. Najpierw należy znaleźć adwokata, który zajmie się sprawą i powie co robić - mówiła Paulina
- Przecież mnie nie stać na adwokata - odparła Ula
- Spokojnie Ula. Ja dzisiaj pojadę do rodziców i poproszę o namiary do naszego prawnika i jutro z rana się z nim skontaktuję. A stroną finansową w ogóle się nie przejmuj - rzekł Marek 
Posiedzieli jeszcze chwilę uspakajając i pocieszając ją.  Jasiek wrócił z Beatką, która opowiadała jak fajnie było na placu zabaw. 
- Pożegnamy się już. Jutro przyjadę wraz z dzieciakami - odezwała się panna Febo 
Po wyjściu ze szpitala Marek zaproponował pójście jeszcze na lody.  Z czego Beatka bardzo się ucieszyła. 
Spacerowali parkowymi alejkami dochodząc do nie wielkiego stawu gdzie pływało stado kaczek oraz kilka łabędzi. Paulina zaproponowała aby dziewczynka wraz z nią poszła nakarmić je. 
W tym czasie Marek mógł porozmawiać z Jaśkiem. Widział jak chłopak się martwi.
- Jasiu nie martw się. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - mówił junior Dobrzański widząc smutną twarz chłopaka.
- Wiesz Marek ja nawet w najgorszych snach nie przypuszczałem, że tak będzie gdy opowiem o wszystkim na policji. Strasznie się obawiam co teraz będzie. Ula w szpitalu, my u Pauliny. Ula nie ma pracy, sama nie ma gdzie mieszkać. A jeśli będzie chciała wrócić do Bartka to ten nie da jej żyć. Znowu będzie ją bił.  Chociaż wiem, że postanowiła złożyć wniosek o rozwód. Więc tak jak mówiłem nie ma mieszkania. 
Zobacz od ponad tygodnia nie ma nas w domu, a ojciec jakoś tym się nie przejął. Kompletnie go nie obchodzimy. Ulkę przegrał w karty, mnie zrobił nianią do Beatki, a ją samą obwinia za śmierć mamy - mówił pełnym żalu głosem
Marek słuchał tego wszystkiego i nie mógł, a nawet nie umiał zrozumieć jakim trzeba być podłym i złym człowiekiem. Jak można tak traktować własne dzieci. Jak można podnieść rękę na kobietę. 
Natomiast był pełen podziwu dla tego młodego chłopaka. Jasiek bardzo szybko musiał dorosnąć. To na jego barki w dużej mierze spadły obowiązki zajmowania się domem i kilkuletnią siostrą po tym jak Ula wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu. Owszem w miarę swoich możliwości pomagała mu w opiece nad Beatką.  On jak był w wieku Jaśka żył beztroskim życiem. Nie musiał się martwić niczym. On miał tylko się uczyć. Tego wymagali od niego jego rodzice. 

Zgodnie z obietnicą jaką dał Uli wieczorem pojechał do swoich rodziców.
- Tato, możesz mi podać numer do mecenasa Podleśnego? - zapytał gdy tylko przywitał się z rodzicami i zasiadł w wygodnym fotelu
- Po co ci? Masz jakieś problemy? - zapytała z przerażeniem Helena
- Nie, nic z tych rzeczy. Muszę z nim pilnie porozmawiać. Może on będzie w stanie nam pomóc. Albo polecić kogo trzeba... -  mówił lecz przerwał mu senior 
- Wam? - zapytał zdziwiony 
- Nie chciałem wam nic mówić. Ale chyba tak będzie lepiej. Więc powiem o co chodzi. Byście się nie zadręczali i nie denerwowali. Pamiętacie Ulę Cieplak? Studiowała razem z nami. Często pomagała nam w przygotowaniach do egzaminów. To znaczy mnie i Pauli. To właśnie ona potrzebuje pomocy prawnej oraz jej rodzeństwo - opowiedział rodzicom to wszystko o czym on sam wiedział. Wyjaśnił jakim sposobem dowiedzieli się o tym wszystkim - i gdyby nie ten cały upór Pauliny, żadne z nas nie miało by o niczym pojęcia. Później składaliśmy zeznania na policji. Również jej brat to uczynił. Opowiedział wówczas o ich ojcu i teraz jej rodzeństwo ma trafić do domu dziecka. Po to właśnie potrzebuję te namiary
- A gdzie teraz podziewa się jej rodzeństwo - zapytała zszokowana Helena
- Teraz mieszkają u Pauli - odparł Marek
Krzysztof nie zadając już zbędnych pytań wstał z fotela i wyszedł do swego gabinetu. By po chwili wręczyć Markowi nie wielki prostokątny kartonik, na którym widniało Adam Podleśny, adwokat oraz numer telefonu.
- Jest coś jeszcze. Myślę, że powinniście o tym wiedzieć. Pamiętacie jak zawsze mówiłem, że mam jeszcze czas się ustatkować? - pytał. A oni tylko pokiwali głowami na znak, że tak.
- No to nie do końca była prawda. Ja już od dawna kogoś kochałem. Ale nie było nam dane być razem. Ale myślę, że wkrótce to się zmieni. A tą kobietą, którą kocham jest właśnie Ula. Lecz w obecnej sytuacji jest to nie możliwe. Nie mogę jej na razie wyznać co do niej czuję - tłumaczył
Zjadł jeszcze u rodziców kolację i wrócił do swojego mieszkania. Na miejscu był około godziny dwudziestej trzydzieści. Wziął prysznic i poszedł spać. Ale ta noc była taka sama jak kilka poprzednich. Znowu mu się śniła Ula. I niby nic w tym dziwnego. Po studiach wiele razy mu się śniła. Lecz w tamtych snach Ula była radosna, wciąż się uśmiechała była po prostu szczęśliwa. A od tej soboty te sny ukazywały ją strasznie smutną, wiecznie zapłakaną i całą w sińcach. 
Gdy przychodził do szpitala ona zawsze była przygnębiona i często próbowała ukryć, że płakała. W takich chwilach chciał ją zamknąć w swych ramionach i odgrodzić od tego całego zła.  Pragnął ją objąć, przytulić. Ale nie jak koleżankę czy też przyjaciółkę. Tylko jak kogoś najważniejszego , najbliższego sercu. 
Marzył aby móc jej w końcu wyznać co do niej czuje i aby ona również go pokochała. Lecz jak na razie to było tylko marzenie. Obiecał sobie, że zrobi wszystko aby ona uśmiechała się tak jak w jego snach, aby przestała się bać. A na jej twarzy mógł zobaczyć szczęście.
Następnego dnia gdy tylko przyszedł do swego biura wybrał numer do adwokata. Umówił się z nim na lunch. Nie chciał rozmawiać o tym przez telefon. Gdy już umówił się na spotkanie z mecenasem udał się do Pshemko.  Była połowa lipca i musiał wiedzieć jakie materiały ma zamówić. W październiku miał odbyć się pokaz kolekcji jesień-zima. To również było ważne. Prywatne sprawy nie mogły być powodem zaniedbań w kierunku firmy. 
- Witaj Pshemko - przywitał się z mistrzem, który pochylony nad swym biurkiem tworzył swoje kolejne stroje - nie przeszkadzam? Mogę wejść? - zapytał 
- Witaj Marco. Nie, nie przeszkadzasz. Co cię sprowadza w moje skromne progi - mówił mistrz
- Przyszedłem spytać czy masz już może zrobioną specyfikację na materiały. Jeśli tak to moglibyśmy już zamawiać - odparł młody Dobrzański
- Oczywiście, że mam - mówił. I już sięgał po odpowiedni segregator, i wyjął odpowiednie zestawienie materiałów jakich będzie potrzebował do tej kolekcji
Marek odebrał od niego specyfikację, pożegnał się i udał do swojego gabinetu. Usiadłszy za swym biurkiem przyjrzał się dokładnie zestawieniu otrzymanemu od mistrza. Zrobił z tego dwa osobne rozdzielając w ten sposób zamówienie na dwie różne firmy. Jedna była w Niemczech, a druga z Francji. Przejrzał jeszcze pocztę. W pewnym momencie spojrzał na zegarek stojący na biurku, który wskazywał dwunastą trzydzieści 
- Pora się zbierać. Za półgodziny jestem umówiony na spotkanie z mecenasem - uprzątnął na biurku, wyłączył komputer. Z biurka zabrał jeszcze te dwa zestawienia i po wyjściu z biura rzekł do swojej sekretarki
- Viola wyślij te dwa zestawienia faksem. Ja wychodzę, będę za dwie godziny
Przez nikogo nie zatrzymywany wyszedł z firmy i udał się w kierunku restauracji "Ogrody Smaków". To tam był umówiony z prawnikiem.  Na miejsce przybył kwadrans przed czasem. Zajął miejsce przy zarezerwowanym stoliku. I czekał na przybycie swojego gościa.
CDN...