sobota, 29 kwietnia 2017

NIGDY...częśćVIII

Bywają dni, kiedy idzie gorzej ...
 Bywają dni, kiedy już nie możesz ...
   Bywają dni, kiedy sił brakuje ...
     Bywają dni, kiedy w sercu kłuje ...
       Bywają też dni niebywałe ...
         Bywają też dni doskonałe - te - 
           W których uśmiech nie schodzi
              Z twarzy, i te - w których
                Znowu zaczynasz marzyć ...



Po rozmowie z prawnikiem Dobrzański skontaktował się Febo aby mu przekazać co należy teraz zrobić. A mianowicie Ula powinna udać się do konsulatu polskiego i złożyć wiosek o wydanie jej nowych dokumentów. 
Ten drugi jednak musiał teraz poczekać aż dwa dni, za nim spotkanie z Ulą będzie możliwe.
Ula z Aleksem mogła widywać się tylko gdy Sosnowski był w pracy. I czasami między jednym spotkaniem a drugim musiało upłynąć kilka dni. Podczas tych spotkań Ula przy pomocy Aleksa załatwiała wszystko to co było potrzebne. W pierwszej kolejności udali się do konsulatu aby móc złożyć wniosek o wydanie jej nowego paszportu aby mogła wrócić do kraju. Wspólnie ustalili, że nie będą mówić kto jest w posiadaniu jej dokumentów. Powiedzieli iż Ula po prostu gdzieś je zagubiła. 
Przy składaniu dokumentów okazało się, że czas oczekiwania na nowe dokumenty to trzy tygodnie. Po złożeniu wszystkich dokumentów i podaniu daty, kiedy to chcą wylecieć do Polski Aleks zrobił Uli niespodziankę.
- Ula masz jeszcze trochę czasu, bo mam dla ciebie niespodziankę - oznajmił Febo
- Tak mam, Piotr wraca dopiero późnym wieczorem - odparła
Aleks zabrał Ulkę do jednego w parków w Bostonie. Park ten przypominał trochę park, w którym Ula wraz z Markiem często spędzali czas.  Był to Arnold Arboretum. Ten park to muzeum z drzew.
W tym dniu miała tam odbyć się wystawa drzewek bonsai.



Był tam również staw, co bardzo ucieszyło Ulę i powróciły wspomnienia. Gdy usiedli na jednej z ławek Ula odezwała się pierwsza
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Piękne miejsce - mówiła
- Cieszę się z tego, że ci się podoba. Ale nadal jesteś bardzo smutna. Ula rozchmurz się, już nie długo a będziesz w kraju. To tylko trzy tygodnie. Szybko minie, zobaczysz - próbował pocieszyć ją Aleks
- Tak wiem. Bardzo bym chciała ... - przerwała a w jej oczach znów były łzy.
Aleks widząc to, już wiedział co zrobić. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer tak znany im obojgu
- Witaj, co tam słychać - powiedział do słuchawki gdy tylko nastąpiło połączenie
- Witaj Aleks, tu u nas wszystko w porządku.  A co tam, macie jakieś konkretne ustalenia - mówił junior Dobrzański
- Tak mamy, ale ja nie w tej sprawie. Jest tu ze mną pewna osoba, która bardzo za tobą tęskni i chętnie z tobą porozmawia - powiedział Febo i telefon przekazał Uli, a sam poszedł się przejść. Świadomy tego, że tych dwoje chce chociaż chwilę porozmawiać ze sobą. 
Przez krótką chwilę panowała cisza, którą przerwał Marek
- Ula, kochanie jesteś tam - mówił
Ona gdy usłyszała jego głos rozpłakała się. Tak strasznie za nim tęskniła.
- Ula, proszę nie płacz, wszystko będzie dobrze, już nie długo będziemy razem - teraz to Marek próbował ją uspokoić
- Marek, ja bardzo cię przepraszam za wszystko. Wysłałam do ciebie list, lecz nie wiem czy go czytałeś - mówiła Ula
- Skarbie, ale ty mnie nie masz za co przepraszać. To ja powinienem  cię przepraszać i prosić o wybaczenie. A list dostałem i czytałem - mówił Marek
- Ula, a znasz już datę waszego powrotu? Chcę odebrać cię z lotniska - pytał Marek
- Tak, to będzie piętnastego maja, wylot o dwudziestej czasu amerykańskiego - powiedziała
- Bardzo się cieszę, to już naprawdę nie długo. Do tego czasu w Bostonie będzie z tobą Aleks. W razie jakichkolwiek kłopotów proś jego o pomoc - mówił
- Bardzo cię KOCHAM Marek i nigdy nie przestałam - powiedziała
- Ja ciebie też bardzo mocno KOCHAM Ula - odpowiedział
W ciągu tych trzech tygodni Ula z Markiem rozmawiała jeszcze kilka razy. Podczas tych rozmów zapewniali się o tym jak bardzo się kochają i jak strasznie za sobą tęsknią.
Po tych rozmowach Marek opowiadał dzieciakom o Uli. O jej powrocie na razie powiedział tylko Jaśkowi, swoim rodzicom oraz Paulinie. Tej ostatniej dlatego, że była to data powrotu jej brata.
Ula z domu wychodziła tylko gdy Piotr miał całodobowy dyżur. Ona po każdej takiej rozmowie z Markiem była spokojniejsza. 
Na kilka dni przed ich wylotem okazało się, że Piotr nie zamierza wrócić do kraju, po skończonym stażu. Ten staż miał trwać do końca czerwca. Tą jakże radosną wiadomość Piotr oznajmił jej pewnego dnia po powrocie ze szpitala z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
Dla niego ta informacja była czymś oczywistym.
- Słuchaj gdy skończy mi się staż, zostaniemy tu na stałe - rzekł, tak jak by mówił jej, że właśnie kupił sobie nowe buty
- Piotr, ja nie rozumiem. O czym ty mówisz - Ula mówiła, udając załamanie. Chciała wyjść i skontaktować się z Aleksem, a po powrocie porozmawiać z Piotrem o jej powrocie do Polski. Sosnowski nie pozwolił jej na to aby wyszła. Szarpną ją i zaczął na nią krzyczeć
- Do jasnej cholery, co się z tobą dzieje?  Nie mam już do ciebie siły - wrzeszczał
- Co się ze mną dzieje? Spójrz lepiej na siebie. Wiecznie mnie wyzywasz,  wrzeszczysz na mnie, bijesz i nie tylko - mówiła drżącym głosem
- Gdybyś się nie prosiła, to nic takiego by nie było - mówił
- Śmieszny jesteś wiesz - odparła
- Nie pozwalaj sobie - krzyknął
- Bo co? Znów mnie pobijesz? Proszę bardzo bij - powiedziała
- Nie, nie uderzę cię, bo mimo wszystko cię kocham - nie co się uspokoił
- Nie. Ty mnie nie kochasz, tak jak ja nie kocham ciebie. I nigdy nie pokocham. Ty się po prostu przywiązałeś. To nie jest miłość. Przykro mi Piotr, myślałam że nam się uda, ale nie. Nie mogę już dłużej z tobą być. Chcę wrócić do Polski. Proszę pozwól mi na to - mówiła
- O nie moja droga. Nigdy nie wrócisz do niego. Ja na to nie pozwolę - krzykną, a za chwilę poczuła silne uderzenie w twarz.
Uciekła do sypialni, zamykając za sobą drzwi na klucz. Usiadła na łóżku podkuliła kolana i zaczęła płakać. W tym momencie bardzo chciała aby był przy niej Marek. Bardzo długo nie mogła się uspokoić.
Na następny dzień miała spotkać się z Aleksem, lecz nie chciała aby on ją widział w takim stanie.
Ta nie obecność zaniepokoiła Aleksa. Udał się do niej i upewniwszy się iż Sosnowskiego nie ma w domu, zapukał do jej mieszkania.
W chwili jak Ula otwarła drzwi, widok jaki ujrzał Aleks był straszny.
Opuchnięty siny policzek, opuchnięte i podkrążone od płaczu oczy i włosy w nieładzie. 
- Boże drogi, Ula co tu się działo, jak ty wyglądasz i co ty masz na tym policzku - mówił Aleks
CDN....

sobota, 22 kwietnia 2017

NIGDY...częśćVII

Nazajutrz gdy wstała w kuchni znalazła kartkę od Piotra, że do domu wróci dopiero na następny dzień rano. Ucieszyła ją ta wiadomość. Przez całe do południa nie mogła znaleźć sobie miejsca. Do szesnastej czas dłużył się nie miłosiernie.
Gdy nadeszła w końcu szesnasta Ula czekała już na Aleksa w umówionym miejscu. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że jest nieszczęśliwa. To nie była ta sama Ulka, która pracowała w F&D. Ona nawet nie przypominała Brzyduli. Na jej twarzy nie było ani cienia uśmiechu, a w jej oczach widać było tylko smutek, żal i rozpacz. Podszedł do niej Aleks.
- Witaj Ula - przywitał się i ucałował jej dłoń.
- Witaj - odpowiedziała.
- Ula co się z tobą działo, wszyscy się o ciebie martwią. Telefonu nie odbierasz. A Marek to już zwłaszcza. Wiesz to on miał tu przylecieć, lecz jego wiza jest nie ważna. Natomiast ja musiałem przylecieć do Nowego Yorku w sprawach firmowych. Dlatego tu teraz jestem no i na prośbę Marka -mówił Aleks, nie przyznając się tak na prawdę kto go do tego namawiał. Uznał to za mało istotne.
- Aleks to nie takie proste. Lecz jeśli masz czas to mogę ci opowiedzieć wszystko od początku - powiedziała - tylko uprzedzam to nie będzie radosna opowieść - dodała.
- Ok, ale może byśmy gdzieś usiedli. Chodź zapraszam na kawę widziałem tu nie daleko małą knajpkę - rzekł.
Gdy byli już na miejscu i do stolika dostarczono zamówioną przez nich kawę popłynęła opowieść.
Ula swą opowieść zaczęła od tego dnia, gdy została przyjęta do F&D jak czuła się po tym, gdy z niej wszyscy szydzili. O tym jak stała się przyjaciółką Marka, jak wyznała mu miłość. Opowiedziała, że wie dlaczego tak strasznie oboje z Markiem się nie znosili. Powiedziała, że wie co mu zrobił Marek i o tej całej intrydze uknutej przez Olszańskiego i Marka. O tym jak nie potrafiła zrozumieć dlaczego Aleks przez swoje animozje z Markiem omal nie doprowadził do zniszczenia firmy. Gdy doszła do momentu, gdy podjęła decyzję o odejściu z firmy i wyjechaniu z Piotrem. O tym co było powodem tej decyzji.
Aleks siedział jak zamurowany tym co od niej usłyszał do tej pory. 
Ale zaczęła opowiadać o koszmarze jaki tu przechodzi.
- Jeszcze w dniu wyjazdu myślałam, że wszystko się ułoży. Sądziłam, że gdy wyjadę zapomnę o Marku. Myślałam iż może uda mi się stworzyć szczęśliwy związek z kimś innym. Myliłam się jednak, wcale nie było lepiej. Z każdym dniem tęskniłam za nim bardziej. Mało tego okazało się w miesiąc po przylocie tu, że jestem w ciąży... w ciąży z Markiem. Lecz straciłam to dziecko. Wtedy też miałam wrażenia jakbym już całkiem straciła Marka. Z dnia na dzień było jeszcze gorzej. Gdy tylko dowiedziałam się o ciąży chciałam o tym poinformować Marka, lecz nie dane mi było. Ten na pozór idealny facet całymi dniami przesiadywał w szpitalu, wracał późno w nocy i za każdym razem robił mi karczemne awantury. Pretekst znalazł zawsze. Zabraniał mi wychodzić z domu. Kilka razy zdarzyło się, że mnie pobił. Dlatego też straciłam dziecko. Gdy nie miałam ochoty na seks wyzywał od najgorszych, kilka razy mnie również... zamilkła na chwilę. a w jej oczach pokazały się łzy.
- Ula jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego wszystkiego mówić - mówił Aleks. 
- Nie, już wszystko w porządku. Muszę komuś się wygadać. Więc pozwól, że opowiem ci resztę.
Tak jak mówiłam, kilka razy mnie zgwałcił. Zawsze, gdy dochodziła jego godzina powrotu do domu, drżałam i obawiałam się co może się wydarzyć. Bardzo szybko pożałowałam, że wyjechałam, że zostawiałam rodzinę i przyjaciół. Żałowałam również, że ten ostatni raz nie porozmawiałam z Markiem.
Zaufałam Piotrowi, zdecydowałam się wyjechać z nim i to była najgorsza decyzja jaką w życiu podjęłam. Koszmarny błąd. Piotr pozbawił mnie telefonu, dostępu do internetu, nawet ukrył mój paszport wraz z wizą. Zniszczył mój pamiętnik. Potargał list, który pisałam do Marka z informacją o ciąży. A jedyne zdjęcie mojej rodziny i Marka potargał. Nawet nie wiem co u mojej rodziny, co tam u was wszystkich. I choćbym bardzo chciała to nie jestem wstanie wrócić do Polski. Mnie w życiu nie wyszło i nie jest mi już dane być szczęśliwą. Ale mam nadzieję, że Marek jest szczęśliwy wraz z Pauliną - skończyła swą opowieść, a jej twarz była opuchnięta od płaczu. Lecz miała wrażenie, że dzięki temu co powiedziała czuje się jakoś lepiej.
Aleks przez dłuższą chwilę siedział i milczał, był w szoku po tym co usłyszał. Jak można być tak podły człowiekiem.
- To podła gnida, a ja myślałem, że Marek to dupek, ale  widzę, że są jeszcze gorsi od niego - rzekł.
Ula posłuchaj mnie uważnie, ja tu na miejscu, a Marek tam postaramy się abyś jak najszybciej uwolniła się od tego dupka i mogła wrócić do kraju - powiedział,
Gdy tylko trochę się uspokoiła poprosiła Aleksa aby opowiedział jej co słychać tam w Polsce.
Febo opowiedział jej, że Marek nie jest z Pauliną. Powiedział, że Maciek zamieszkał z Anią, że Sebastian oświadczył się Violetcie. Opowiedział o Marku, jego pracy i jak starał się ją odszukać. Na pytanie o jej rodzinie wspomniał tylko, że Jasiek pracuje u nich w firmie jako goniec i czasami jako model bo poszedł na studia. Wolał nie poruszać tematu śmierci jej ojca. A przynajmniej nie teraz. Posiedzieli jeszcze chwilę po czym Ula wróciła do domu, a Aleks do hotelu.  Po tej rozmowie Ula miała wrażenie, że może już w niedalekiej przyszłości uda się jej wrócić do domu.
Aleks mimo wczesnej pory w Polsce postanowił zadzwonić do Marka. Ten po kilku sygnałach odebrał
- Cześć Marek - powiedział Febo.
- Cześć Aleks. dzięki że dzwonisz. Czy już coś wiesz? - pytał Dobrzański po przywitaniu się z Febo.
- Marek, znalazłem Ulę i już dzisiaj z nią rozmawiałem - powiedział Aleks.
- Dzięki, a co u niej możesz mi opowiedzieć - mówił Marek z uśmiechem na twarzy. A w jego sercu rozlała się fala ciepła.
Febo powiedział to wszystko co mówiła mu Ula. Na sam koniec postanowił mu powiedzieć o ciąży.
- Marek słuchaj jest jeszcze coś o czym musisz wiedzieć, ale obiecaj że nie będziesz jej robił z tego wyrzutów - mówił Aleks.
- Dobry boże, Aleks co ty chcesz mi powiedzieć, o co chodzi - mówił Marek ze strachem w głosie. Nagle tą radość w sercu zastąpiła obawa i lęk.
- Marek ona była z tobą w ciąży. To był dziesiąty tydzień, a ten drań tak ją pobił, że przez tydzień była w śpiączce i straciła to dziecko.
Gdyby w tym momencie Aleks widział Marka to zobaczył by jak ten płacze.
- Pytała również co tam u was słychać więc jej opowiedziałem nie chciałem tylko wspominać o jej ojcu.
Ona już dawno ci wybaczyła - mówił Aleks.
W pewnym momencie Aleks zrozumiał, że junior Dobrzański płacze.
- Dobrzański do cholery weź się w garść, a nie rycz jak baba, musimy jej pomóc - krzyknął do słuchawki Febo.
Słuchaj ja tu zostanę tak długo jak będzie potrzeba i miał na wszystko oko, a ty rano skontaktuj się z prawnikiem. Przedstaw mu jak się sprawa przedstawia i dowiedz się co trzeba zrobić aby Ulka mogła wrócić - kontynuował.
Marek już wiedział, że tej nocy nie zaśnie. Wziął prysznic i zrobił sobie kawę. O godzinie ósmej odwiózł Beatkę do przedszkola, a z powrotem wracając zajechał do swoich rodziców. Poprosił ojca o zastępstwo w tym dniu. Opowiedział, że Aleks odnalazł Ulę i czego się od niego dowiedział. Oboje seniorzy nie mogli uwierzyć w to co się tam dzieje. Helena siedziała w fotelu ocierając łzy z oczu i mówiła.
- Boże ile ta rodzina musi wycierpieć.
Nawet Krzysztof nie krył wzruszenia. Bez słowa zgodził się zastąpić Marka, aby ten mógł załatwić co trzeba.
- Jedź synu i załatw co trzeba - mówił.
CDN...

sobota, 8 kwietnia 2017

NIGDY... częśćVI

Marek usiadł na kanapie i zaczął czytać list, który przyniosła mu Paulina.

Drogi Marku
Piszę ten list do Ciebie, lecz nie mam pewności, czy  go przeczytasz.
Przepraszam, że Cię skrzywdziłam. Przepraszam za to co powiedziałam. Wiedz, że tego nie chciałam. Nie chciałam, żebyś był na mnie zły. Wiem jak bardzo Cię skrzywdziłam, zdaję sobie z tego sprawę.  Miłość jest jak kwiat, który trzeba pielęgnować i każda burza może go podniszczyć, ale nie zniszczyć..... chciałabym to wszystko naprawić, ale wiem, że się nie da.... Ale proszę ponad wszystko, proszę z całego mojego serca, nie próbuj o mnie zapomnieć, wciąż pamiętaj o mnie. Jesteś mym aniołem, którego wciąż czuję obecność...
Gdy ostatnio się widzieliśmy nic nie musiałeś mówić. W Twoich oczach było napisane "KOCHAM CIĘ", lecz mój mózg mówił czasem "NIENAWIDZĘ CIĘ".  Nie miej do mnie żalu, nie miej o to pretensji.  Wiem ile razy Cię raniłam, nie pozwalając Ci wyjaśnić. Już dawno Ci wybaczyłam.  Ja Cię KOCHAM z całego serca i nie wątpię w moje uczucie do Ciebie. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Jesteś dla mnie całym światem. Tak bardzo chciałabym móc wtulić się w Twoje ramiona. Ramiona, które dawały mi poczucie bezpieczeństwa. 
Mimo wszystko mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Z nas dwojga chociaż Ty. Bo dla mnie już jest za późno. 
Mam do Ciebie tylko jedną prośbę jeśli możesz przekazać mojej rodzinie, że ich kocham. Postaram się wrócić do kraju, mimo iż nie będzie to łatwe, gdyż Piotr ukradł mój paszport. Z Piotrem mi się nie układa niemalże od samego początku. 
Może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać.
Bądź szczęśliwy.
                                                                                       KOCHAM CIĘ
                                                                     NA ZAWSZE TWOJA   ULA

Siedział, czytał i płakał. A w duchu powtarzał "TEŻ CIĘ KOCHAM MÓJ SKARBIE, JUŻ NIE DŁUGO BĘDZIEMY RAZEM, OBIECUJĘ CI TO".
W takim stanie zastał go Sebastian, który przyszedł do niego chcąc wyciągnąć go wieczorem do klubu.
- Ty stary co ci jest? - Seba pytał Marka po wejściu do jego gabinetu.
- Paulina przyniosła mi list, który napisała Ula - odparł.
- Jak to Paulina go przyniosła? - dopytywał Sebastian.
- Bo Ula wysłała go na adres gdzie mieszkałem razem z Pauliną - odpowiedział.
- I co w nim pisze, jeśli można spytać? - pytał blondyn.
W tej chwili weszła Paulina aby dowiedzieć się również co pisze Ula oraz co zamierza Marek.
- Ona mnie w tym liście przeprasza. Między nią a doktorkiem nie jest dobrze - powiedział - a co zamierzam to chyba jasne. Muszę tam polecieć i to jak najszybciej i zrobić wszystko aby wróciła do Polski.
- Marek a jak twoja wiza, jest jeszcze ważna? - zapytała Febo.
- Poczekaj zaraz sprawdzę. O jasna cholera, straciła ważność miesiąc temu - stwierdził.
- Marek, a może Aleks mógłby pomóc. On za trzy dni leci do Stanów owszem do Nowego Yorku. Ale stamtąd do Bostonu to chyba nie jest daleko - mówiła Paulina.
- Paulina dobrze wiesz, że on nadal ze mną nie rozmawia - tłumaczył Marek.
- A to już zostaw mnie - powiedziała kobieta.
- Dobrze możesz spróbować. Ja będę się zbierał, muszę odebrać małą od rodziców - pożegnał się z Sebastianem oraz Pauliną. Pozbierał dokumenty z biurka, wyłączył komputer i wyszedł z firmy.
Panna Febo udała się do swojego brata z prośbą o pomoc w związku ze  sprowadzeniem Ulki.
Z początku Aleks był nie ustępliwy i twierdził iż nie ma zamiaru żadnemu z nich pomagać.
- Sorella co mnie to obchodzi - mówił.
Po długich namowach swojej siostry Aleks zgodził się. 
Aleks wyleciał do Stanów. A im pozostało tylko czekanie na jakiekolwiek wieści. 
Febo po wykonaniu swoich zobowiązań związanych z firmą udał się do Bostonu. Nawet w najgłębszych  snach nie przypuszczał, że tak szybko spotka pannę Cieplak. Tak miał jej adres lecz nie wiedział czy ona mieszka z Sosnowskim czy może sama. A co najważniejsze Sosnowski nie mógł się niczego dowiedzieć. 

W Bostonie rozpętała się burza. Ula wracała do domu z długiego spaceru. Szła zamyślona i nagle usłyszała pisk opon i spojrzała w stronę, z której doszedł dźwięk.
Gdy ujrzała mężczyznę wysiadającego z auta nie mogła uwierzyć własnym oczom. To był nikt inny jak Aleksander Febo.
- Kobieto życie ci nie miłe - krzyknął Aleks za nim zrozumiał kim jest ów kobieta. Poznał ją dopiero gdy ta się odezwała.
- Przepraszam pana, panie Febo, zamyśliłam się.
- Ula, Ula Cieplak? - pytał z niedowierzaniem.
- Tak to ja - odpowiedziała.
- Mam prośbę czy możemy mówić sobie po imieniu? - zapytał Aleks.
- Będzie mi miło - odparła i podała mu swoją dłoń.
- Ula czy możemy porozmawiać. Wszyscy się o ciebie martwią - mówił Aleks.
- Tak, ale dopiero jutro bo dziś muszę już wracać. Bądź tu jutro o szesnastej - rzekła Cieplak.
- Dobrze, będę - odparł mężczyzna.
Ula wracała do mieszkania, które dzieliła wraz z Piotrem. Bała się, że on wróci przed nią, ale perspektywa spotkania jutro z Aleksem bardzo ją cieszyła.
Postanowiła opowiedzieć Aleksowi wszystko i może on jej pomoże uwolnić się od tego tyrana. Wróciła na chwilę przed powrotem Piotra. Dobrze wiedziała co ją czeka jeśli Sosnowski nie zastanie jej w mieszkaniu.
Ten w tym dniu wrócił z dyżuru w dobrym humorze. Ula postanowiła spróbować spytać się o powrót do Polski.
- Piotr ile zostało ci tego stażu, może ja bym wróciła do kraju wcześniej. Tak bardzo się stęskniłam za tatą i dzieciakami - pytała.
- Żartujesz, prawda? - jego oczy wyrażały złość i wściekłość.
- Nie, nie żartuję. Obudź się w końcu. Zrozum, że my się nie kochamy. Daj mi odejść - mówiła.
- Po moim trupie - odparł i zaczął ją szarpać.
- Puść mnie. Brzydzę się tobą - krzyczała.
- Nie wrócisz do tego zabitego dechami Rysiowa - krzyczał.
- To się jeszcze okaże panie Sosnowski.
Aby uniknąć dalszej szamotaniny szybko udała się do sypialni zamykając ją na klucz. On przez dłuższą chwilę uderzał  w drzwi i krzyczał aby je otworzyła. Coraz bardziej była zdeterminowana tym aby wyjechać, uciec.
Miała tylko nadzieję, że Aleks jak jej wysłucha to jej pomoże. Bardzo też chciała wiedzieć co u Marka, co w firmie. 
CDN....

sobota, 1 kwietnia 2017

NIGDY...część V

Prosto od rodziców Marek udał się do szpitala. Gdy tylko dotarł na oddział od lekarza prowadzącego dowiedział się, że stan pacjenta jest ciężki i najbliższa doba będzie decydująca. Postanowił zadzwonić do Maćka mimo późnej pory i poinformować go o tym co się stało. Nadal nie mógł skontaktować się z Jaśkiem. Powiedział mu również iż Betti zabrał ze sobą i zawiózł ją do swoich rodziców.  Maciek wiedział, że mała Cieplak lubi Marka więc nie widział problemu.
Marek kilka godzin siedział w szpitalu lecz lekarz prowadzący kazał mu wracać do domu i obiecał informować go w razie konieczności.
Junior Dobrzański wrócił na Sienną wziął prysznic, ubrał się w dres i nastawił expres na kawę wiedział iż tej nocy już nie zaśnie. Siedząc w salonie i popijając smolisty płyn rozmyślał nad własnym życiem i ostatnimi wydarzeniami. O tym jakim był człowiekiem.
Marek Dobrzański miał w życiu wszystko co tylko chciał. Był człowiekiem, który bawił się kobietami, uwodził je i zostawiał. On nigdy nie płakał. Przecież jest mężczyzną. A jednak tym razem nie mógł znieść tej pustki w sercu. Rozpłakał się jak małe dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki. Uświadomił sobie, że to kara. Kara za to jakim był podłym, jak postępował z innymi. Teraz już wiedział, był głupcem. Tak strasznie tęsknił za Ulą. Ona była dla niego jak wyrocznia .Przy niej wiedział, że żyje. Gdyby nie ta intryga. Mógł mieć teraz szczęśliwą rodzinę, a przez własne postępowanie zniszczył wszystko. 
Z tych jego rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Odebrał niemal natychmiast, ale to co usłyszał nie było niczym dobrym.
- Dzień dobry pan Dobrzański? - usłyszał głos kobiety.
- Tak, słucham - odparł.
- Panie Dobrzański dzwonię ze szpitala, w którym przebywa pański teściu - usłyszał . 
- Tak, co z nim? - pytał.
- Przykro mi, ale pan Józef Cieplak nie żyje - powiedziała kobieta - proszę przyjechać po rzeczy zmarłego oraz akt zgonu - dodała.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała ów kobieta.
- Halo jest pan tam.
- Tak jestem, będę w szpitalu za około pół godziny - odparł.
Serce Józefa Cieplaka przestało bić, a Marek miał wrażenie jakby po raz kolejny go zawiódł. Przecież coś mu obiecał a słowa nie dotrzymał. No cóż mimo wszystko musi wziąć się w garść. Udał się do szpitala nadal próbując skontaktować się z Jaśkiem. Zadzwonił również do Maćka z tą smutną wiadomością i poprosił aby on spróbował zadzwonić do Jaśka, bo od niego nie odbiera telefonu. W szpitalu załatwił wszystkie konieczne sprawy. W końcu odezwał się do niego Jasiek. Kazał mu przyjechać na Sienną za godzinę.
Gdy już się spotkali Jasiek najzwyczajniej w świecie rozpłakał się i zarzucał sobie, że to przez niego zmarł ojciec. Bał się co teraz będzie z nim i Beatką.
- Marek i co teraz będzie. Ulka nas olała, a my zostaliśmy sami - mówił młody Cieplak - i za co ja mam pochować ojca.
- Posłuchaj Jasiu ty i Beatka zostaniecie ze mną do puki Ula nie wróci. Pogrzebem też się nie martw ja wszystko załatwię - uspakajał go Marek - a i uwierz mi ona was nie olała.
- Jak to nie, przecież widziałem tego emaila - mówił Jasiek.
- Wiem jak to wygląda, ale jestem pewny iż to nie ona go pisała, tylko ten cały doktorek - mówił Marek.
Gdy tylko młody Cieplak trochę ochłoną Marek wyjaśnił mu co zamierza uczynić i zrobi co w jego mocy aby Ula wróciła do domu. Następnie pojechali do jego rodziców. Marek poprosił aby to jego matka spróbowała przekazać dziewczynce tą smutną wiadomość.
Marek zorganizował pogrzeb Józefa Cieplaka. Na sam pogrzeb przybyło wiele osób. W samym Rysiowie zmarły był znany ze swej dobroci, życzliwości, nigdy nie odmówił pomocy. I tak też starał się wychowywać swoje dzieci. Oprócz mieszkańców Rysiowa na pogrzeb przybyli państwo Dobrzańscy oraz kilka osób z firmy. Lecz największym zaskoczeniem było pojawienie się na pogrzebie Pauliny i Aleksa Febo. 
Od śmierci Józefa minął niespełna miesiąc. Nastała zima i czas przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. 
W F&D im bliżej świąt tym bardziej udzielał się nastrój świąteczny, ale był ktoś, kogo to nie za bardzo cieszyło.
Tak był to Marek i Jasiek. Ten pierwszy nie potrafił się cieszyć świętami, gdy nie było Uli, a ten drugi również dlatego iż oprócz siostry nie było ojca. Nastały święta Marek wraz z ojcem złożył pracownikom życzenia i poinformował o dodatkowej premii. Na całe święta wraz z Jaśkiem i Beatką pojechali do jego rodziców. 
W czasie wigilii połamali się opłatkiem złożyli sobie życzenia, a po kolacji przyszedł czas na prezenty. Jasiek dostał nowy laptop, Betti piękną sukienkę w kolorze różu, a od dołu dodatkowo obszyta koronką. Całą sukienkę uszył dla niej Pshemko. Marek dostał krawat oraz koszulę w kolorze jak się okazało koloru oczu Uli. 
Państwo Dobrzańscy starali się robić wszystko aby rodzeństwo nie odczuło zbytnio braku ojca oraz Uli w te dni.
Od czasu jak Ula wyleciała do stanów minęło kilka kolejnych miesięcy. Marek przy pomocy prawnika uzyskał w sądzie prawo do opieki nad Beatką.  Natomiast Jasiek zaczął pracować w F&D oraz zaczął studia informatyczne i zamieszkał wraz z Markiem i Betti na Siennej. W opiece nad małą pomocni byli jego rodzice.
Maciek zamieszkał z Anią, Sebastian oświadczył się Violi. Lecz nadal nie było żadnych wiadomości od Uli. 
Już nawet Marek miewał chwile zwątpienia. Wtedy to z pomocą przychodzili rodzice, przyjaciele, ale i sama Paulina. On tylko wtedy powtarzał jedno.
- Trzymam się tylko dla dzieciaków. Gdyby nie one to nie wiem co bym zrobił. Tak strasznie mi jej brak.
Aż któregoś dnia do jego gabinetu wpadła Paulina trzymając jakąś kopertę.
- Marco przepraszam, że tak bez pukania, ale mam coś od..... - mówiła Paulina, gdy nagle przerwała w połowie zdania widząc u niego Beatkę
- O cześć skarbie, a co ty nie w szkole? - pytała Febo.
- Dzień dobry pani Paulino. Przyjechałam z ciocią Helenką na chwilę, a później idziemy do lekarza i na zakupy - odpowiedziała mała.
- A to chora jesteś? - pytała Paulina.
- Nie, idziemy do stomatologa - odparła Beatka.
- A to świetnie. Marco to jak będziesz sam daj mi znać. To ważne - powiedziała i wyszła.
Po niespełna godzinie Helena Dobrzańska zabrała Beatkę i udały się do lekarza oraz do galerii handlowej. Marek zaraz zadzwonił do Pauliny, że jest w tej chwili wolny i może do niego przyjść. Ta była u niego pięć minut później.
- Marco z góry bardzo cię przepraszam, ale otwarłam ten list bo myślałam, że to do mnie, a nie spojrzałam na kopertę i dopiero jak zaczęłam czytać to zobaczyłam do kogo i od kogo ten list.
Marek to jest list od Uli do ciebie - powiedziała Febo.
Marek wziął list od Febo.
- Marco, ale ja nie rozumiem czemu jest zaadresowany na mój adres -mówiła kobieta.
- Ula nie zna mojego nowego adresu, a i może myślała, że ja tu mieszkam - odpowiedział - Paula a możesz mnie zostawić samego, chcę przeczytać ten list - poprosił.
Ta bez słowa opuściła jego gabinet. Poprosiła jeszcze Violę aby przez godzinę nie wpuszczała do niego nikogo.
CDN.....