piątek, 18 lutego 2022

ZMIANY część VII

 Wszedł do środka, rozejrzał się po sali i kiedy tylko zlokalizował miejsce, gdzie siedział detektyw. 
- Dzień dobry - przywitał się z mężczyzną dodatkowo wyciągnął dłoń na powitanie. 
- Dzień dobry panie Marku - odparł mężczyzna i dodał - przepraszam, ale zamówiłem sobie coś do zjedzenia. Od rana nic tylko biegam - tłumaczył się. 
- Nic nie szkodzi. Doskonale pana rozumiem sam czasem tak miewam, że jadam w biegu. Proszę z tego powodu nie mieć żadnych wyrzutów. Ja zamówię sobie jedynie kawę i może coś na słodko - rzekł młody Dobrzański i gestem ręki przywołał kelnera, który przyjął zamówienie na kawę i szarlotkę. 
Obaj panowie w pierwszej kolejności na spokojnie skonsumowali zamówione potrawy a dopiero potem przeszli do sprawy. 
- Proszę spojrzeć - rzekł detektyw i wręczył Markowi kopertę ze zdjęciami - to są zdjęcia zrobione w kilka dni temu. Pani Paulina spotkała się z tym mężczyzną chyba jeszcze w firmie, bo wspólnie z niej wyszli - tłumaczył mężczyzna. 



- To jest jej brat, a jednocześnie nasz dyrektor finansowy Aleksander Febo - wyjaśnił Dobrzański. 
- Wspólnie pojechali najpierw na lunch i tam ten pan Aleksander pokazał jakieś dokumenty. Przykro mi, ale nie byłem wstanie dowiedzieć się co zawierały. A jedynie usłyszałem kawałek rozmowy. Pani Paulina wręcz była ucieszona, że udało się je wynieść. 
- Ciekawe, gdzie mogą je przechowywać? - zastanawiał się na głos junior. 
- To akurat wiem panie Dobrzański. Mianowicie mają skrytkę pocztową na ulicy Miodowej jeden. A numer tejże skrzynki to dwadzieścia siedem - widać było, że ta wiadomość ucieszyła młodego prezesa - Jednak to nie koniec. W dniu wczorajszym a mówiąc dokładniej wczorajszego wieczora ci państwo spotkali się jeszcze  z jednym. Z tymże podczas tego spotkanie to ta pani mówiła najwięcej - wyjaśnił i pokazał kolejne zdjęcie. 




- Kompletnie nie mam pojęcia kto - odparł Marek i dodał niby do siebie - oby to był tylko ich znajomy.  
- Tego akurat nie wiem - odparł detektyw. 
Po spotkaniu niezwłocznie udał się do swoich rodziców aby opowiedzieć czego dowiedział się podczas spotkania. 
- Ciekawe co takiego było w tych dokumentach, że musieli je wywieź z firmy i ukryć - mówiła zaniepokojona zachowaniem przybranych dzieci Helena. 
- Zapewne ich niecne plany pogrążenia firmy. Mogą to być jakieś umowy albo lewe faktury. 
- Trzeba skontaktować się z adwokatem i za jego pomocą zdobyć te papiery - mówił senior. 
- Mnie jeszcze zastanawia to ich ostatnie spotkanie. Nie chcę być złym prorokiem, ale ten typ wygląda jak jakiś oprych - odezwał się Marek. Rodzice przyglądali się również temu zdjęciu i żadnemu z nich przychodziło do głowy kto to może być. 

Następnego dnia obiecał Uli rozmowę zaraz po przyjściu do pracy. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się ze swoją asystentką i dodał - jeśli masz czas to chodź do mnie. Chciałaś wczoraj porozmawiać - pospieszył z wyjaśnieniem kiedy widział pytającą minę kobiety.
- A tak. Zaraz przyjdę tylko dokończę to - wskazała na dokument leżący na biurku - Dobrzański skinął głową i zanim zniknął w swoim gabinecie jeszcze poprosił.
- Ula, a mogę prosić o kawę. Trochę za późno wstałem i nie zdążyłem napić się w domu - Cieplak z uśmiechem na ustach kiwnęła głową na tak. Nie minęło wiele kiedy usłyszał delikatne stukanie do drzwi a zaraz ujrzał wślizgującą się postać asystentki. Ula postawiła filiżankę wypełnioną czarną cieczą. 
- Usiądźmy może Ula - rzekł prezes i gestem dłoni wskazał jej kanapę stojącą pod oknem. Kiedy ta usiadła na wskazanym miejscu on sam usiadł na fotelu ustawionym z boku tuż przy drzwiach. A który stanowił komplet z kanapą - to o czym chciałaś rozmawiać? - pytał z wyraźnym zaciekawieniem. 
- Chciałam cię prosić abyś przywrócił Violettę do pracy. Ja nie chcę być powodem czyjegoś zwolnienia - zaczęła mówić.
- Ula nikt nie stracił pracy przez ciebie ani z twojego powodu. Kubasińska sama się o to prosiła już od jakiegoś czasu. Notorycznie się spóźniała, nigdy nie potrafiła wykonać swoich obowiązków rzetelnie ani należycie. A ostatnim swoim zachowaniem to już przeszła samą siebie. Okazało się również, że często donosiła Paulinie o tym co robię w trakcie pracy, gdzie wychodzę i z kim. Jednak wczoraj podczas wizyty mojego ojca chciała pilnie rozmawiać i nie słuchając mnie oskarżać ciebie o nadmierną ilość obowiązków na niż zrzucanych - Ula siedziała i słuchała tego wszystkiego a kiedy Marek skończył rzekła.
- Ale może jednak warto dać jej jeszcze jedną szansę? Ja naprawdę głupio się czuję z tym, że ją zwolniłeś.
- Ula ja wiem, ty byś chciała dla wszystkich jak najlepiej i każdemu dawała nie tylko jedną, drugą czy nawet trzecią szansę, ale i kolejną.
- Bo każdy na nią zasługuje - próbowała bronić swojej racji. 
- Uwierz mi, że nie każdy i nie zawsze - odparł i widząc minę Cieplak rzekł - nie rób takiej miny, bo nie ustąpię. Ona dostawała ich wystraczająco dużo, aż w końcu moja cierpliwość się skończyła. I bardzo cię przepraszam, ale ten temat uważam za zamknięty. Ja wiem, że teraz będziesz miała więcej na głowie, ale obiecuję ci, że nie potrwa to zbyt długo. Jeszcze dzisiaj Sebastian miał dać ogłoszenie do pracy i w internecie - wyjaśnił. 
- W takim razie może będę mogła ci pomóc w znalezieniu kogoś na jej miejsce - Dobrzański spojrzał na Cieplak dając jej tym samym do zrozumienia iż czeka na to co chce mu zaproponować.
- Moja znajoma poszukuje pracy. Jest tylko jeden mały problem - rzekła. 
- Co to za problem. Zawsze można spróbować go jakoś rozwiązać wspólnymi siłami - usłyszała.
- Ona jest samotną matką. Jej córeczka ma raptem półtorej roczku. I nie zawsze ma ją z kim zostawić - wyjaśniła. 
- Ale to żaden problem. Nasza firma ma podpisaną umowę ze żłobkiem tu w pobliżu. Pomysł powstał jednego razu kiedy to w firmie niemalże jednocześnie kilka pań zaszły w ciążę. Dla nas korzystniejsze było podpisanie takiej umowy niż przyjmować kolejne nowe osoby. W ten sposób my nie straciliśmy sprawdzonych pracownic a one miały stuprocentową pewność zatrudnienia - widać było, że Ulę ucieszyła ta informacja - więc jeśli twoja koleżanka będzie chciała to może przyjechać nawet jutro wraz z dzieckiem na rozmowę. Przedstawię wówczas warunki pracy i jeśli się zgodzi to również wystawię coś w rodzaju skierowania do żłobka. 
- Dziękuję ci bardzo w jej imieniu. Jutro przyjedziemy obie. Może mój tato zostanie z małą - odpowiedziała mu Ula i pospieszyła z dodatkowym wyjaśnieniem - ona już od jakiegoś czasu szuka pracy. 
- Jeśli tylko spodobają jej się nasze warunku to będzie mogła przestać szukać - mówił z uśmiechem na ustach prezes. 

Popołudniu Marek odebrał telefon od swojego ojca z informacją o rozmowie z adwokatem. 
- Adwokat powiedział, że skontaktuje się z prokuratorem w celu uzyskania nakazu ujawnienia tych dokumentów. W obecnej sytuacji niczego więcej nie możemy zrobić - mówił do słuchawki senior Dobrzański. Ta wiadomość nie ucieszyła zbyt juniora. W związku z tym postanowił zacząć działać w samej firmie. 
- Trudno jak trzeba czekać to trzeba, ale ja nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma - odparł ojcu
- A co zamierzasz? 
- Zanim adwokat dotrze do tych dokumentów, ja trochę porozglądam się w firmie. Porozmawiam z Turkiem może on się z czymś wygada - wyjaśnił. 
- W porządku synu, tylko wszystko rób tak aby było zgodnie z prawem. Wystarczy, że ta dwójka nie działa jak potrzeba. 

- Adam przyjdź do mnie - rzucił do słuchawki tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie minęło kilkanaście minut a księgowy już stał naprzeciwko prezesa. 
- Przyniosłem te raporty - wydukał Turek.
- Raporty raportami, ale ja chciałem z tobą porozmawiać o czymś innym - na ostatnie dwa słowa księgowy nagle zaczął się pocić i jakoś inaczej wyglądał jego wyraz twarzy.
- To o czym? - wydukał Turek. 
- Możesz mi powiedzieć co knuje Febo? Tylko nie mów, że nic.
- Ale ja o niczym nie wiem. Aleks mi niczego nie mówi - próbował się tłumaczyć Adam, ale dość nieudolnie co było widać i słychać. 
- Powiem to tylko raz. Albo zaczniesz mówić albo już ja się postaram abyś został uznany za współwinnego. Doskonale wiemy, że Febo coś knuje przeciwko firmie. Nasz adwokat już działa. 
- Ale ja naprawdę nic nie wiem - próbował tłumaczyć.
- Nie kłam - rzekł Dobrzański.
- No dobra - wydusił z siebie Turek - Aleks u siebie w gabinecie trzymał umowy zawarte z Włochami oraz z tym Ruskim o przejęciu udziałów. Były tam również jakieś lewe faktury. Lecz nie wiem co to i za co te rachunki - mówił mężczyzna. 
-Możesz wrócić do siebie - rzucił do Turka Marek po tym jak ten skończył - zaczekaj - zatrzymał go, gdy ten był już przy samych drzwiach - spójrz, poznajesz może tego gościa? - pokazał zdjęcie z tajemniczym mężczyzną. Turek pokręcił jedynie głową, zaprzeczając aby widział kiedykolwiek tego człowieka - w porządku możesz już wracać. Marek Usiadł ciężko na swoim fotelu i zakrył twarz dłońmi. W takim stanie zastał go jego przyjaciel.
- Marek? Czy wszystko w porządku? 
- Nic nie jest w porządku - odparł. 
- Możesz jaśniej. Bo nic nie rozumiem - mówił przyjaciel. 
- Zastanawiam się co takiego złego zrobili moi rodzice tej dwójce, że tak ich nienawidzą. Zaopiekowali się nimi po ich śmierci, dali dom nad głową, najlepsze z możliwych wykształcenie, obdarzyli miłością. A oni chcą ich pozbawić całego majątku - mówił z wielkim rozżaleniem w głosie. 
- Nie możesz się poddać. Na pewno można coś z tym zrobić - mówił kadrowy - może by tak wynająć jakiegoś adwokata? - zasugerował.
- Adwokat już działa. Wcześniej zatrudniłem detektywa, który dostarczył nam kilka ważnych informacji. Teraz musimy czekać na to co zdziała adwokat. Ja dzisiaj rozmawiałem z Turkiem i wiem co zamierza Febo. A jego siostrunia mu w tym pomaga i to nie od dzisiaj, ale od bardzo dawna. Również twoja dziewczyna ma w tym swój niewielki udział. Całe szczęście, że zdążyłem ją zwolnić w porę, bo sam Bóg raczy wiedzieć co jeszcze by wygadała Paulinie. To ona często donosiła pannie Febo o moich wyjściach i różnego rodzaju spotkaniach - mówił. 
W pewnym momencie doszedł do okna i spojrzał w stronę parkingu. Odwrócił się ponownie w stronę przyjaciela, ale w momencie gwałtownie spojrzał przez okno. 
- Marek co jest? - zapytał Sebastian, bo przyjaciel wyglądał jakby zobaczył co najmniej ducha. 
- Widzisz tego faceta? - wskazał palcem i podszedł do biurka aby pokazać zdjęcie przyjacielowi - to ten sam koleś - stwierdził. 
- Może przyszedł do Febo? - zasugerował Olszański.
- Przecież oni są na urlopie. Seba coś mi tu nie gra - rzekł prezes.
Lecz po chwili ów mężczyzna wsiadł do auta i odjechał, a bynajmniej tak wyglądało. Reszta tego dnia w pracy wszystkim mijała jak co dzień tak samo. Wszyscy zajęli się swoimi zajęciami. Nawet Marek nieco się wyciszył i chyba również zapomniał o gościu spod firmy.
CDN...

piątek, 11 lutego 2022

ZMIANY część VI

 Następnego dnia tuż po przyjściu do firmy Marek odebrał telefon od detektywa. 
- Dzień dobry panie Marku. Mam dla pana kilka ciekawych rzeczy - mówił mężczyzna po drugiej stronie słuchawki. 
- Dzień dobry. Możemy się spotkać za jakiś kwadrans w Książęcej - odparł. 
- W kwadrans mogę się nie wyrobić. Ale jeśli to nie zrobi to żadnego kłopotu moglibyśmy się spotkać w godzinach popołudniowych. Myślę, że godzina trzynasta no może czternasta. Jestem obecnie umówiony na spotkanie w drugim końcu miasta - usłyszał Dobrzański. 
- Oczywiście nie ma problemu. Proszę w takim razie dać znać jak będzie pan już wracał. Wówczas umówimy się i spotkamy - odparł Marek. 

- Ula co tu się dzieje? - dopytywał Sebastian Olszański - słychać cię na drugim końcu korytarza. 
- Ta znowu nie zrobiła tego co miała zlecone - rzekła z wyraźną wściekłością w głosie Cieplak. 
- A co ja jestem jakaś twoja służba? Nie będziesz mi mówiła kiedy i co - odburknęła jej Kubasińska. Nie wiedząc, że ktoś jeszcze inny przysłuchuje się tej wymianie zdań. 
- Dzień dobry pani Urszulo. Jakieś problemy? - usłyszeli wszyscy zgromadzeni w sekretariacie tubularny męski głos. 
- Dzień dobry panie Krzysztofie. A takie tam małe nieporozumienie - odparła Cieplak.
- No chyba nie do końca małe skoro się tak pani zdenerwowała - mówił do Cieplak i po chwili zwrócił się do drugiej kobiety - pani, pani Violetto chyba się zapomina. Pani jest tu jedynie sekretarką i jednym z obowiązków jakie do pani należą jest wykonywanie poleceń asystentki prezesa - Kubasińska chciała coś dodać, ale najwyraźniej odpuściła po spojrzeniu seniora Dobrzańskiego. 
W pewnym momencie z gabinetu wyłonił się  Marek. 
- Tato, co cię sprowadza? 
- Byłem na spotkaniu oraz na badaniach i postanowiłem zajrzeć - odparł. 
- W takim razie zapraszam do siebie - otworzył szerzej drzwi i gestem ręki wskazał na gabinet. 
Po chwili młody Dobrzański ponownie wyszedł z biura i zwrócił się do Violetty zrób dwie kawy. Kubasińska chciała chyba zaprotestować jednak wpadła na inny pomysł. 
- Oczywiście Mareczku - rzekła i już pędziła do socjalnego. 
Podczas czekania na kawę obaj panowie zaczęli rozmawiać, a raczej to senior postanowił wyrazić swoje  zdanie na temat tego co zaszło w sekretariacie. 
- Jak tylko byłem w pobliżu usłyszałem podniesiony głos pani Cieplak. Nie wiem o co poszło dokładnie, ale musiało to już chyba przelać czarę goryczy. Owszem nie znam pani Urszuli aż tak dobrze lecz po tym jak kilkakrotnie miałem przyjemność rozmowy, to raczej wygląda na osobę bardzo spokojną.
- Bo taka jest. Cicha, spokojna, opanowana - wymieniał junior - dlatego będę musiał z nią porozmawiać co się takiego wydarzyło. Chociaż ja się mogę domyślać to a raczej kto jest temu winien - dodał i zamilkł na moment, bo usłyszeli otwieranie się drzwi. To była Violetta. 
- Dziękuję Ci Violu. Możesz wrócić do swoich obowiązków - rzekł Marek. 
- A Marek czy moglibyśmy porozmawiać? - odezwała się Kubasińska nie zwracając uwagi na obecność Krzysztofa. Było to nad wyraz dziwne. Chociaż słowo dziwne jest nieadekwatne do sytuacji. 
- Viola mam teraz gościa. Porozmawiamy później - usłyszała w odpowiedzi
- Ale to jest naprawdę bardzo ważne, bo widzisz Ulka zawala mnie robotą a sama niewiele robi. Oprócz tych wspólnych chwil razem z tobą w gabinecie - odparła. 
- Powiedziałem porozmawiamy później - powiedział jeszcze bardziej dobitnym głosem, po czym wskazał kobiecie drzwi. Kubasińska wyszła z gabinetu, ciesząc się w duchu, że może udało się jej poróżnić obu panów a dodatkowo szykanując Cieplak. 
- Widzę, że panna Kubasińska w swoim żywiole - rzekł senior. Widząc pytającą minę syna wyjaśnił w czym rzecz - zrobić wokół siebie zamieszanie i odwrócić kota ogonem - Marek pokiwał na potwierdzenie głową. 
- Za nim przyszedłeś tato, dzwonił do mnie ten prywatny detektyw. Podobno ma dla mnie jakieś ciekawe informacje. Mamy się spotkać popołudniu - zmienił temat - a od Ani dowiedziałem się, że dwa dni temu Aleks po tym jak złożyli oboje z Pauliną wnioski o urlop wyniósł jakieś dokumenty. Nie mam pojęcia o jakie papiery może chodzić. Ale obawiam się, że mogą tam być jakieś umowy, które zawierał Aleks. Lecz nie koniecznie z korzyścią dla naszej firmy - wyjaśniał młody prezes.  
- To nie pocieszyłeś mnie tym ostatnim zdaniem - rzekł Krzysztof - ale miejmy nadzieję, że ten detektyw coś znalazł na tego człowieka. Myślę synu, że najdalej w następny poniedziałek będzie można zwołać zebranie zarządu. 
- Sądzę iż do tego czasu będę miał już cały komplet dokumentacji, że Febo działa na niekorzyść - tym samym poparł pomysł ojca z datą zebrania. 
- A jak Paulina dała ci już spokój? - dopytywał senior.
- Uznajmy, że jest w miarę spokojnie. Teraz nie będzie jej przez tydzień to i ludzie w firmie odetchną - odparł dość lakonicznie junior. Nie chciał mówić o wszystkim ojcu. Aby go nie denerwować. Szczególnie nie chciał wspominać ostatniego incydentu jaki miał miejsce jakieś dwa dni wcześniej. 

Wrócił z lunchu z Sebą i kiedy byli już w pobliżu jego sekretariatu usłyszeli podniesiony głos nikogo innego jak samej Pauliny Febo. Ta stała na wprost Uli i gestykulując przy tym dość energicznie rękoma mówiła.
- Jeśli myślisz, że przez łóżko zdobędziesz coś więcej niż to stanowisko to bardzo się mylisz moja droga. Zapamiętaj sobie raz na zawsze Marek był, jest i będzie tylko mój - Dobrzański stał nieopodal i niedowierzał w to co słyszał. 
- Proszę pani, ale ja niczego złego nie robię. A samą pracę dostałam z ogłoszenia - próbowała się tłumaczyć Cieplak. 
- Ja tam wiem swoje. Za to ty chyba nie koniecznie. I nie pyskuj bo możesz wylecieć na zbyty pysk. To, że mój chłopak cię zatrudnił nie oznacza, że jesteś nietykalna - cedziła przez zaciśnięte zęby Febo. 
- Mogę wiedzieć co tu się dzieje do cholery? - odezwał się w końcu Dobrzański. 
- Dowiedziałam się od ludzi, że masz nową kochankę i śmiem przypuszczać kim ona jest - odparła Włoszka.
- Ciebie zapraszam do gabinetu - zwrócił się do swojej byłej a następnie do Cieplak - Ula jak skończę z Pauliną to porozmawiamy - asystentka skinęła głową zgadzając się. 
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić co to miało być, jakim prawem wrzeszczysz na mojego pracownika - mówił jak na razie dość spokojnie junior Dobrzański. 
- Powinna znać swoje miejsce i wiedzieć kto tu rządzi. Wiem od samej Violetty, że ta lalunia panoszy się tu jakby co najmniej była współwłaścicielką. Zapewne dostało to stanowisko za łóżko, a ja wiem, że są o wiele lepsze kandydatki na to stanowisko. Chociażby sama Violka - tym stwierdzeniem jedynie wywołała uśmiech na twarzy Marka - zawala Violkę mnóstwem roboty przy tym samemu niewiele robiąc, bo przesiaduje wraz z tobą w gabinecie - Marek słuchał tego wszystkiego i niedowierzał. 
- To teraz posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy powtarzać nie zamierzam. Po pierwsze Ula to najlepsza kandydatka jaką znam. Violka jej do pięt nie dorasta. I z całą pewnością nikt nikogo nie zawala nadmiarem pracy. Po drugie śmiem ci przypomnieć, że nie jesteśmy już parą od jakiegoś czasu. I nie rozumiem dlaczego wciąż tytułujesz się w ten sposób. Osobiście będę się spotykał z kim będę tylko chciał i tobie nic do tego. Jestem już wolnym człowiekiem - skończył i otworzył drzwi na oścież dając tym do zrozumienia pannie Febo, że rozmowa została zakończona. Ta z zdartym nosem tak wysoko, że mało co a zdarłaby farbę z sufitu wyszła. Rzuciła jeszcze nienawistnym spojrzeniem w kierunku Cieplak i powędrowała do gabinetu swojego brata. 
- Ula chodź - zwrócił się do asystentki. Ta wstała od biurka, chwyciła w rękę zeszyt oraz długopis i powędrowała do jego gabinetu - ty Viola odbieraj telefony i mów, że oddzwonię później - zwrócił się do sekretarki. 
- Ula usiądź proszę - wskazał kanapę a samemu przysiadł na fotelu stojącym tuż obok - chciałem cię bardzo przeprosić za zachowanie Pauliny. Nie rozumiem czemu ona wciąż uważa się za moją dziewczynę. Na kilka dni przed tym jak ciebie spotkałem rozstałem się z nią. Okazało się iż miała romans z jednym z fotografów współpracujących z firmą. Również spotykała się za moimi plecami z naszym kontrahentem, nijakim Lwem Korzyńskim. A dodatkowo wiecznie robiła mi awantury i to nie miało znaczenia gdzie się znajdowaliśmy. W końcu nie wytrzymałem i rozstałem się z nią. Co do Violetty to zaraz również z nią sobie porozmawiam - mówił.
- Daj spokój Marek. Nie musisz mnie za nic i za nikogo przepraszać. Ja nie biorę tego do siebie. Jeśli zaś mowa o Violce to sama sobie z nią poradzę - odpowiedziała. Dobrzański słuchał tego co mówiła i odnosił wrażenie jakby ta kobieta była ze stali. Jednak gdzieś w podświadomości czuł, że jest kompletnie inaczej. Lecz nie chciał jak na razie wychodzić przed szereg. Uznał iż będzie na początku niemym obserwatorem, który tylko w razie konieczności wyciąga pomocną dłoń. Niewiele wiedział o niej samej. I nawet przez myśl mu nie przeszło, że jego pomoc będzie nieodzowna. 

- Violetta do mnie - zawołał sekretarkę kilka minut po tym jak pożegnał się z ojcem. Był wściekły na te  kobietę. 
- Jestem - usłyszał po chwili.
- Wejdź i zamknij za sobą drzwi - mówił jeszcze nad wyraz spokojnie chociaż w środku się w nim gotowało - co to miało znaczyć? - zadał pytanie, na które nie bardzo Kubasińska umiała odpowiedzieć, a raczej nie wiedziała o co mu chodzi - widzę, że nie jesteś jednak tak rozumna, na jaką chcesz wyglądać. Dlatego powiem to inaczej. Co to miało być przy moim ojcu? Co ty sobie myślisz, że kim ty tu jesteś, aby przerywać mi spotkanie. Miałaś zrobić tylko kawę i jedynie ją przynieść. 
- Bo ja myślałam, że będziesz chciał wraz ze swoim ojcem mnie wysłuchać. 
-  A co ma wspólnego z twoją pracą mój ojciec? I druga sprawa co miało znaczyć to oczernianie Uli w jego oczach. To już nie pierwszy raz kiedy to robisz. Wcześniej to samo zrobiłaś rozmawiając z Pauliną. Nie zaprzeczaj - nie dał jej dojść do głosu - wiem od samej Pauli, że z nią rozmawiałaś. Dodatkowo mówiąc nieprawdę. Uważasz, że Ula wymaga od ciebie zbyt wiele w takim razie mam dla ciebie rozwiązanie - rzekł i chwycił za słuchawkę telefonu i wystukując trzy cyfry na klawiaturze. 
- Seba możesz przyjść z tym o co cię prosiłem? - Violetta słuchała tego co mówił Marek, ale nie skojarzyła z tym, co miało zaraz nastąpić. Usłyszeli pukanie a za moment ujrzeli kadrowego. Olszański doszedł do Marka i podał dwie wydrukowane kartki, na których złożył swój podpis i podał je pannie Kubasińskiej. 
- Marek ty żartujesz? - wydukała po przeczytaniu tego co tam pisze. 
- Nic z tych rzeczy. Ciągle narzekasz na taki natłok zajęć, że postanowiłem cię odciążyć. Teraz będziesz mogła spać do południa, mieć przerwę kiedy tylko zechcesz. Nikt nie będzie cię zawalał żadną robotą - odparł. 
Kubasińska spojrzała w stronę swojego chłopaka, ale nie znalazła w nim poparcia. 
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona - wysyczała do Cieplak. Ta spojrzała na kobietę nie bardzo wiedząc w czym rzecz. 
- Viola a możesz jaśniej. Z czego mam być zadowolona?
- Przez ciebie Marek mnie zwolnił - Ula zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziała, że Dobrzański zwolni dziewczynę swojego najlepszego przyjaciela. 
Pół godziny później po Violetcie Kubasińskiej już śladu nie było. Zdążyła jeszcze tylko pokłócić się z Sebastianem. 
- Jak mogłeś pozwolić aby tak mnie potraktowano - krzyczała.
- Czyli jak? Bo nie bardzo rozumiem. 
- Ja dla tej firmy tak wiele robię. A oni od tak mnie zwalniają, a ty nawet palcem nie pomachałeś.
- A co ty takiego robisz, robiłaś dla tej firmy. Oświeć mnie to może uda mi się przekonać Marka aby cofnął te twoje wypowiedzenie - oznajmił kadrowy. Ta przez jakieś kilka minut próbowała coś wymyślić, aż w końcu wypaliła.
- Reprezentuję firmę na zewnątrz - Olszański próbował zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem.
- To faktycznie bardzo dużo - rzekł i dodał - porozmawiam o tym z Markiem. Ale ty jedź już dzisiaj do domu. Ja przyjadę do ciebie po pracy - Kubasińska zrobiła jak mówił mężczyzna. A ten nawet w najmniejszym stopniu nie zamierzał prosić juniora Dobrzańskiego o przywrócenie jej do pracy. Za to bardzo mocno zastanawiał się nad czymś innym. 

Było kilkanaście minut po trzynastej kiedy kolejny raz tego dnia zadzwonił Marka telefon. Dzwonił nie kto inny jak prywatny detektyw. Obaj panowie umówili się na spotkanie za półgodziny w Książęcej. 
- Ula ja wychodzę. Raczej już dzisiaj nie wrócę. Proszę cię pozamykaj wszystko i samej też będziesz mogła wyjść wcześniej jeśli nie masz nic pilnego. 
- W porządku. A czy jutro będziemy mogli porozmawiać? 
- Jasne Ula. Zaraz jak tylko przyjdziemy do pracy - usłyszała w odpowiedzi. 
CDN....

piątek, 4 lutego 2022

ZMIANY część V

 Przez chwilę milczał tak jakby próbował ułożyć to co chce jej powiedzieć.
- Piotr możesz mi w końcu powiedzieć po co przyszedłeś? Bo ja nie mam ani czasu ani tym bardziej ochoty siedzieć tu razem z tobą - mówiła Ula. 
- Wiesz znalazłem ci pracę - Cieplak zrobiła oczy wielkości pięciozłotówki. 
- Co ty zrobiłeś? Znalazłeś mi pracę? Dobrze zrozumiałam? - wydukała z siebie kilka krótkich pytań. Ten skinął głową na potwierdzenie - A czy ja cię prosiłam o to? Jakoś sobie nie przypominam. 
- Ale Ula to naprawdę dobra oferta. A dodatkowo moglibyśmy się więcej widywać - mówił.
- To oświeć mnie cóż to za praca?
- Zwolniło się miejsce u mnie w szpitalu na stanowisku salowej.
- Ty raczysz żartować? Przypominam ci, że mam gruntowne wykształcenie i nie zamierzam przyjmować tej jakże lukratywnej według ciebie oferty - mówiła podniesionym głosem, jednak nie zamierzała mu się przyznać do znalezienia nowej pracy - wyjdź zanim całkiem stracę panowanie nad sobą - wysyczała przez zęby, wstając z kanapy i otwierając drzwi od swojego pokoju. 
- Jesteś niewdzięczna - usłyszała jedynie w momencie kiedy mijał ją w drzwiach. Ula nie odpowiedziała. Nie zamierzała wdawać się w dalszą dyskusję z tym gburem. Była niemalże pewna co jeszcze usłyszy. 
Nie umiała zrozumieć zachowania swojego byłego chłopaka. Doskonale wiedział jakie studia skończyła, że ma wiele innych certyfikatów. Te jej rozmyślenia przerwało otwieranie drzwi, myślała iż to Piotr się wrócił lecz głos jaki usłyszała uspokoił ją nieco. 
- Co chciał? - padło z ust Józefa. 
- Wyobraź sobie tatusiu, że szanowny pan doktor znalazł mi pracę. Jak to mówił bardzo dobrą pracę - mówiła, a widząc pytającą minę ojca wyjaśniła co to za praca - miałabym zostać salową w jego szpitalu - Cieplak zrobił wielkie oczy i nie dowierzał w słowa, które usłyszał.
- Córcia powiedz mi, że żartujesz - wydukał. A ta zaprzeczyła ruchem głowy i dodała.
- Jak to jeszcze powiedział, dzięki tej pracy będziemy mogli się więcej widywać - oboje Cieplakowie byli w niesamowitym szoku. Nie mieściło się to w ich głowach. 
Józef miał ochotę coś jeszcze powiedzieć lecz wolał przemilczeć to wszystko. 
- To na którą idziesz jutro do tej nowej pracy? - dopytywał ojciec aby chociaż w ten sposób odwrócić uwagę Uli od tego co się tu wydarzyło przed niespełna pięcioma minutami.
- Zaczynam od jutra. W pracy mam być już na godzinę dziewiątą - wyjaśniła. 
- Zapewne jeszcze jutro będziesz miała spokojny dzień - rzekł senior Cieplak. 
- Tego nie wiem. Okaże się jak zajadę - rzekła. 
Wzięła prysznic i położyła się. Dość długo nie mogła jednak zasnąć ten dzień był cały wrażeń. Udało się jej znaleźć pracę i to szybciej niż przypuszczała. Lecz końcówka tego dnia już nie była taka jak sobie wyobrażała. Wizyta byłego chłopaka wytrąciła Ulę z równowagi. A już sama wiadomość z jaką przyjechał przeszło samo siebie. Ale coś czuła, że jeszcze usłyszy o tym mężczyźnie. 

Ula pracowała już od kilku dni. Poznała większość najważniejszych pracowników w tym ekscentrycznego Pshemko. I o dziwo bardzo szybko złapała z nim wspólny język. Mistrza poznała już pierwszego dnia swojej pracy po tym jak Marek wprowadził ją w obowiązki. 
- To co najważniejsze już chyba powiedziałem. Cała reszta wyjdzie w trakcie.  A teraz możemy przejść się po firmie i przedstawię cię kilku innym osobom - mówił prezes - chyba, że masz jeszcze jakieś pytania odnośnie tego co powiedziałem - dodał na koniec. Ula skinęła głową przecząco.  Już wychodzili z gabinetu kiedy zdyszana do sekretariatu wpadła sama Violetta. 
- A ty znowu spóźniona - wysyczał przez zęby Dobrzański. 
- Nie uwierzysz co się stało... - próbowała się wytłumaczyć.
- Tak - ale w jej głowie już układał się plan. Plan, który miał sprawić aby Ula była po jej stronie. Już ona się postara aby tak właśnie było.
Szkoda tylko, że panna Kubasińska wszystkich chce mierzyć swoją miarą. Cóż czas pokaże, która z pań będzie górą. 
Kiedy blondynka układa swój wydawać by się mogło niecny plan. Marek oprowadzał Cieplak po firmie. 
- Możemy już pójść do chyba najważniejszej osoby w tej firmie - rzekł Marek po tym jak spojrzał na zegarek umieszczony na jego nadgarstku - powinien już być u siebie w pracowni. To nie kto inny jak nasz mistrz Pshemko. Chce cię tylko uprzedzić, że czasem potrafi być nieprzewidywalny, a jedyne co może go wówczas uspokoić jest gorąca czekolada z dodatkiem chili zamawiana w restauracji Książęcej - mówił.
- W takim razie chodźmy - odparła - może nie będzie miał gorszego dnia - dodała siląc się na uśmiech. 
- Dzień dobry Pshemko - niemalże szeptem przywitał się junior Dobrzański z mistrzem. Widząc niewysokiego mężczyznę siedzącego w czerwonym fotelu nie chciał zaburzyć jego spokoju - chciałem ci kogoś przedstawić. Czy jest to teraz możliwe? - mistrz podniósł wzrok na Marka i  z uśmiechem na ustach rzekł.
- Witaj Marku, mój przyjacielu. Oczywiście, że możesz mi przedstawić tę piękność stojącą tuż za tobą.
- Kochany przed tobą nic się nie ukryje. Ale masz rację to właśnie ta piękność jest teraz moją prawą ręką i nazywa się Urszula Cieplak. Od dzisiaj jeśli będziesz miał coś pilnego albo ważnego możesz również Ulę poprosić o pomoc. 
- Dzień dobry mistrzu - mówiła ściszonym głosem, aby nie zakłócić panującego spokoju, jednocześnie rozglądając się po pracowni wzrokiem pełnym zachwytu. Ten jej zachwyt zauważył sam Pshemko - te kreacje są prześliczne - rzekła zwracając się do mistrza. I tym jednym krótkim stwierdzeniem  kupiła sobie przychylność mężczyzny. 
Zamienili jeszcze kilka niezobowiązujących zdań i pożegnali się z mistrzem. 
- Powinnaś jeszcze poznać moich rodziców a raczej tatę, bo mamę znasz. Do tego zacnego grona można by zaliczyć jeszcze oboje Febo - mówił kiedy to wracali do biura - jednak tej ostatniej dwójki niema dziś w pracy. Natomiast tato będzie, ale nieco później.  Musiał jechać rano do adwokata i załatwić pewną sprawę - wyjaśnił. 
Ula usiadła przy jednym z dwóch biurek stojących w sekretariacie, który świecił pustkami. A dzwoniący telefon nie milkł.
- Sekretariat Marka Dobrzańskiego tu jego asystentka Urszula Cieplak w czym mogę pomóc? 
- Dzień dobry pani. Z tej strony Dariusz Terlecki chciałem rozmawiać z panem Markiem - Ula nie wdając się w żadne dyskusje nacisnęła odpowiedni przycisk na klawiaturze i przekierowała rozmowę gdzie trzeba. 
Po jakimś kwadransie pojawiła się Violetta. 
- Czy ty możesz mi powiedzieć gdzie się szlajasz? Chyba Marek wyraźnie ci powiedział abyś zajęła się pracą. 
- No już nie przesadzaj. Praca nie królik - usłyszała Cieplak w  odpowiedzi - a i nie musisz być taką służebnicą - dodała przekręcając kolejny wyraz. Nie robiła sobie kompletnie nic z tego co mówiła do niej Ula. Lecz ta nie zamierzała się tak łatwo poddać. Już ona wymyśli sposób aby panna Kubasińska wzięła się do pracy. Ale jeszcze nie wiedziała, że ta kobieta to całkiem niezła sztuka i nie tak łatwo ją złamać. Natomiast sama Violetta nie próżnowała kiedy to została sama w biurze. Odczekała tylko kilka minut aż ta dwójka odejdzie. 
- Witaj Paulinko tu twoja najlepsza i jedyna przyjaciółka - piszczała wręcz do słuchawki kiedy tylko usłyszała głos Febo. 
- Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie? 
- Ależ oczywiście. Mam wiadomości związane z Mareczkiem - szczebiotała.
- W takim razie mów - padło z ust Pauliny.
- Mareczek przyjął do pracy nową lalunię. Prowadzają się w tej chwili po firmie. A ta lala jest jego asystentką. Lecz to nie wszystko - jej to w momencie zmienił się z pełnego euforii w pełen żalu głos - powiedział, że mam się jej słuchać i robić co mi karze pod groźbą zwolnienia z pracy - nieco podkoloryzowała, ale liczyła na wsparcie ze strony Febo. A mimo to usłyszała. 
- Widocznie Marek miał powód aby tak ci powiedzieć - Włoszka usłyszała tylko jakiś jęk i dodała - spróbuję z nim porozmawiać, ale niczego nie obiecuję. Lecz ty miej oczy nadal szeroko otwarte. Do końca tygodnia nie będzie mnie ani Aleksa w pracy. 
Faktycznie oboje Febo dzień wcześniej złożyli oboje wnioski o udzielenie im urlopu na tydzień czasu. W dniu kiedy pojawili się w firmie aby złożyć wnioski urlopowe wynieśli z niej jakieś dokumenty. Widziała to sama Ania dziewczyna z recepcji po tym jak nie fortunnie otworzyła się teczka Aleksa a z niej wypadły różnego rodzaju teczki. Ania chciała pomóc, ale zrezygnowała po tym jak Febo spojrzał na nią wzrokiem Bazyliszka. Chociaż to porównanie było dość delikatne. On gdyby miał taką możliwość to tym swoim wzrokiem nie jednego by zabił. Aleks szybko pozbierał rozsypane dokumenty i jak gdyby nic opuścił firmę wraz z siostrą. 
- To gdzie teraz jedziemy? - dopytywała Paulina. 
- Najpierw może pojedźmy coś zjeść - zaproponował jej brat. Ta się zgodziła, była już pora lunchu. Wsiedli do BMW Aleksa i kiedy tylko włączyli się do ruchu skierowali się w tylko jemu znanym kierunku. Jechali już jakiś czas, nie mając pojęcia o tym, że ich cała droga jest dokumentowana. Że mają tak zwany ogon. W końcu zaparkowali przy Marcello. 
- A co to za miejsce? - zapytała Paulina.
- Nowa knajpka, która serwuje świetną kuchnię włoską. Odkryłem ją stosunkowo niedawno - pannie Febo więcej nie trzeba było mówić. Tak samo jak jej brat uwielbiała kuchnię swoich przodków od strony ojca. Weszli do środka i jeszcze zanim zaczęli się rozpływać nad jedzeniem Paulina rozpływała się na widok wyposażenia. Różowo-białe wnętrze, kolorowe obrazy, wiszące kwiaty ujęły Włoszkę.


Usiedli przy jednym ze stolików. Nie mieli problemu aby znaleźć wolny stolik. Restauracja oprócz pięknego wyglądu oferowała również wyśmienite dania. Zamówili i czekając na dania rozmawiali. W tym samym czasie do lokalu wszedł tajemniczy mężczyzna, usiadł na jednym z wysokich krzeseł ustawionych przy barze i dyskretnie obserwował rodzeństwo. Robiąc przy tym zdjęcia.  Na jednym z nich widać jak Febo siedzą obok siebie a ona czyta jakieś pismo. I to z całą pewnością nie jest to menu.


CDN...