Wszedł do środka, rozejrzał się po sali i kiedy tylko zlokalizował miejsce, gdzie siedział detektyw.
- Dzień dobry - przywitał się z mężczyzną dodatkowo wyciągnął dłoń na powitanie.
- Dzień dobry panie Marku - odparł mężczyzna i dodał - przepraszam, ale zamówiłem sobie coś do zjedzenia. Od rana nic tylko biegam - tłumaczył się.
- Nic nie szkodzi. Doskonale pana rozumiem sam czasem tak miewam, że jadam w biegu. Proszę z tego powodu nie mieć żadnych wyrzutów. Ja zamówię sobie jedynie kawę i może coś na słodko - rzekł młody Dobrzański i gestem ręki przywołał kelnera, który przyjął zamówienie na kawę i szarlotkę.
Obaj panowie w pierwszej kolejności na spokojnie skonsumowali zamówione potrawy a dopiero potem przeszli do sprawy.
- Proszę spojrzeć - rzekł detektyw i wręczył Markowi kopertę ze zdjęciami - to są zdjęcia zrobione w kilka dni temu. Pani Paulina spotkała się z tym mężczyzną chyba jeszcze w firmie, bo wspólnie z niej wyszli - tłumaczył mężczyzna.
- To jest jej brat, a jednocześnie nasz dyrektor finansowy Aleksander Febo - wyjaśnił Dobrzański.
- Wspólnie pojechali najpierw na lunch i tam ten pan Aleksander pokazał jakieś dokumenty. Przykro mi, ale nie byłem wstanie dowiedzieć się co zawierały. A jedynie usłyszałem kawałek rozmowy. Pani Paulina wręcz była ucieszona, że udało się je wynieść.
- Ciekawe, gdzie mogą je przechowywać? - zastanawiał się na głos junior.
- To akurat wiem panie Dobrzański. Mianowicie mają skrytkę pocztową na ulicy Miodowej jeden. A numer tejże skrzynki to dwadzieścia siedem - widać było, że ta wiadomość ucieszyła młodego prezesa - Jednak to nie koniec. W dniu wczorajszym a mówiąc dokładniej wczorajszego wieczora ci państwo spotkali się jeszcze z jednym. Z tymże podczas tego spotkanie to ta pani mówiła najwięcej - wyjaśnił i pokazał kolejne zdjęcie.
- Kompletnie nie mam pojęcia kto - odparł Marek i dodał niby do siebie - oby to był tylko ich znajomy.
- Tego akurat nie wiem - odparł detektyw.
Po spotkaniu niezwłocznie udał się do swoich rodziców aby opowiedzieć czego dowiedział się podczas spotkania.
- Ciekawe co takiego było w tych dokumentach, że musieli je wywieź z firmy i ukryć - mówiła zaniepokojona zachowaniem przybranych dzieci Helena.
- Zapewne ich niecne plany pogrążenia firmy. Mogą to być jakieś umowy albo lewe faktury.
- Trzeba skontaktować się z adwokatem i za jego pomocą zdobyć te papiery - mówił senior.
- Mnie jeszcze zastanawia to ich ostatnie spotkanie. Nie chcę być złym prorokiem, ale ten typ wygląda jak jakiś oprych - odezwał się Marek. Rodzice przyglądali się również temu zdjęciu i żadnemu z nich przychodziło do głowy kto to może być.
Następnego dnia obiecał Uli rozmowę zaraz po przyjściu do pracy.
- Dzień dobry Ula - przywitał się ze swoją asystentką i dodał - jeśli masz czas to chodź do mnie. Chciałaś wczoraj porozmawiać - pospieszył z wyjaśnieniem kiedy widział pytającą minę kobiety.
- A tak. Zaraz przyjdę tylko dokończę to - wskazała na dokument leżący na biurku - Dobrzański skinął głową i zanim zniknął w swoim gabinecie jeszcze poprosił.
- Ula, a mogę prosić o kawę. Trochę za późno wstałem i nie zdążyłem napić się w domu - Cieplak z uśmiechem na ustach kiwnęła głową na tak. Nie minęło wiele kiedy usłyszał delikatne stukanie do drzwi a zaraz ujrzał wślizgującą się postać asystentki. Ula postawiła filiżankę wypełnioną czarną cieczą.
- Usiądźmy może Ula - rzekł prezes i gestem dłoni wskazał jej kanapę stojącą pod oknem. Kiedy ta usiadła na wskazanym miejscu on sam usiadł na fotelu ustawionym z boku tuż przy drzwiach. A który stanowił komplet z kanapą - to o czym chciałaś rozmawiać? - pytał z wyraźnym zaciekawieniem.
- Chciałam cię prosić abyś przywrócił Violettę do pracy. Ja nie chcę być powodem czyjegoś zwolnienia - zaczęła mówić.
- Ula nikt nie stracił pracy przez ciebie ani z twojego powodu. Kubasińska sama się o to prosiła już od jakiegoś czasu. Notorycznie się spóźniała, nigdy nie potrafiła wykonać swoich obowiązków rzetelnie ani należycie. A ostatnim swoim zachowaniem to już przeszła samą siebie. Okazało się również, że często donosiła Paulinie o tym co robię w trakcie pracy, gdzie wychodzę i z kim. Jednak wczoraj podczas wizyty mojego ojca chciała pilnie rozmawiać i nie słuchając mnie oskarżać ciebie o nadmierną ilość obowiązków na niż zrzucanych - Ula siedziała i słuchała tego wszystkiego a kiedy Marek skończył rzekła.
- Ale może jednak warto dać jej jeszcze jedną szansę? Ja naprawdę głupio się czuję z tym, że ją zwolniłeś.
- Ula ja wiem, ty byś chciała dla wszystkich jak najlepiej i każdemu dawała nie tylko jedną, drugą czy nawet trzecią szansę, ale i kolejną.
- Bo każdy na nią zasługuje - próbowała bronić swojej racji.
- Uwierz mi, że nie każdy i nie zawsze - odparł i widząc minę Cieplak rzekł - nie rób takiej miny, bo nie ustąpię. Ona dostawała ich wystraczająco dużo, aż w końcu moja cierpliwość się skończyła. I bardzo cię przepraszam, ale ten temat uważam za zamknięty. Ja wiem, że teraz będziesz miała więcej na głowie, ale obiecuję ci, że nie potrwa to zbyt długo. Jeszcze dzisiaj Sebastian miał dać ogłoszenie do pracy i w internecie - wyjaśnił.
- W takim razie może będę mogła ci pomóc w znalezieniu kogoś na jej miejsce - Dobrzański spojrzał na Cieplak dając jej tym samym do zrozumienia iż czeka na to co chce mu zaproponować.
- Moja znajoma poszukuje pracy. Jest tylko jeden mały problem - rzekła.
- Co to za problem. Zawsze można spróbować go jakoś rozwiązać wspólnymi siłami - usłyszała.
- Ona jest samotną matką. Jej córeczka ma raptem półtorej roczku. I nie zawsze ma ją z kim zostawić - wyjaśniła.
- Ale to żaden problem. Nasza firma ma podpisaną umowę ze żłobkiem tu w pobliżu. Pomysł powstał jednego razu kiedy to w firmie niemalże jednocześnie kilka pań zaszły w ciążę. Dla nas korzystniejsze było podpisanie takiej umowy niż przyjmować kolejne nowe osoby. W ten sposób my nie straciliśmy sprawdzonych pracownic a one miały stuprocentową pewność zatrudnienia - widać było, że Ulę ucieszyła ta informacja - więc jeśli twoja koleżanka będzie chciała to może przyjechać nawet jutro wraz z dzieckiem na rozmowę. Przedstawię wówczas warunki pracy i jeśli się zgodzi to również wystawię coś w rodzaju skierowania do żłobka.
- Dziękuję ci bardzo w jej imieniu. Jutro przyjedziemy obie. Może mój tato zostanie z małą - odpowiedziała mu Ula i pospieszyła z dodatkowym wyjaśnieniem - ona już od jakiegoś czasu szuka pracy.
- Jeśli tylko spodobają jej się nasze warunku to będzie mogła przestać szukać - mówił z uśmiechem na ustach prezes.
Popołudniu Marek odebrał telefon od swojego ojca z informacją o rozmowie z adwokatem.
- Adwokat powiedział, że skontaktuje się z prokuratorem w celu uzyskania nakazu ujawnienia tych dokumentów. W obecnej sytuacji niczego więcej nie możemy zrobić - mówił do słuchawki senior Dobrzański. Ta wiadomość nie ucieszyła zbyt juniora. W związku z tym postanowił zacząć działać w samej firmie.
- Trudno jak trzeba czekać to trzeba, ale ja nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma - odparł ojcu
- A co zamierzasz?
- Zanim adwokat dotrze do tych dokumentów, ja trochę porozglądam się w firmie. Porozmawiam z Turkiem może on się z czymś wygada - wyjaśnił.
- W porządku synu, tylko wszystko rób tak aby było zgodnie z prawem. Wystarczy, że ta dwójka nie działa jak potrzeba.
- Adam przyjdź do mnie - rzucił do słuchawki tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie minęło kilkanaście minut a księgowy już stał naprzeciwko prezesa.
- Przyniosłem te raporty - wydukał Turek.
- Raporty raportami, ale ja chciałem z tobą porozmawiać o czymś innym - na ostatnie dwa słowa księgowy nagle zaczął się pocić i jakoś inaczej wyglądał jego wyraz twarzy.
- To o czym? - wydukał Turek.
- Możesz mi powiedzieć co knuje Febo? Tylko nie mów, że nic.
- Ale ja o niczym nie wiem. Aleks mi niczego nie mówi - próbował się tłumaczyć Adam, ale dość nieudolnie co było widać i słychać.
- Powiem to tylko raz. Albo zaczniesz mówić albo już ja się postaram abyś został uznany za współwinnego. Doskonale wiemy, że Febo coś knuje przeciwko firmie. Nasz adwokat już działa.
- Ale ja naprawdę nic nie wiem - próbował tłumaczyć.
- Nie kłam - rzekł Dobrzański.
- No dobra - wydusił z siebie Turek - Aleks u siebie w gabinecie trzymał umowy zawarte z Włochami oraz z tym Ruskim o przejęciu udziałów. Były tam również jakieś lewe faktury. Lecz nie wiem co to i za co te rachunki - mówił mężczyzna.
-Możesz wrócić do siebie - rzucił do Turka Marek po tym jak ten skończył - zaczekaj - zatrzymał go, gdy ten był już przy samych drzwiach - spójrz, poznajesz może tego gościa? - pokazał zdjęcie z tajemniczym mężczyzną. Turek pokręcił jedynie głową, zaprzeczając aby widział kiedykolwiek tego człowieka - w porządku możesz już wracać. Marek Usiadł ciężko na swoim fotelu i zakrył twarz dłońmi. W takim stanie zastał go jego przyjaciel.
- Marek? Czy wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku - odparł.
- Możesz jaśniej. Bo nic nie rozumiem - mówił przyjaciel.
- Zastanawiam się co takiego złego zrobili moi rodzice tej dwójce, że tak ich nienawidzą. Zaopiekowali się nimi po ich śmierci, dali dom nad głową, najlepsze z możliwych wykształcenie, obdarzyli miłością. A oni chcą ich pozbawić całego majątku - mówił z wielkim rozżaleniem w głosie.
- Nie możesz się poddać. Na pewno można coś z tym zrobić - mówił kadrowy - może by tak wynająć jakiegoś adwokata? - zasugerował.
- Adwokat już działa. Wcześniej zatrudniłem detektywa, który dostarczył nam kilka ważnych informacji. Teraz musimy czekać na to co zdziała adwokat. Ja dzisiaj rozmawiałem z Turkiem i wiem co zamierza Febo. A jego siostrunia mu w tym pomaga i to nie od dzisiaj, ale od bardzo dawna. Również twoja dziewczyna ma w tym swój niewielki udział. Całe szczęście, że zdążyłem ją zwolnić w porę, bo sam Bóg raczy wiedzieć co jeszcze by wygadała Paulinie. To ona często donosiła pannie Febo o moich wyjściach i różnego rodzaju spotkaniach - mówił.
W pewnym momencie doszedł do okna i spojrzał w stronę parkingu. Odwrócił się ponownie w stronę przyjaciela, ale w momencie gwałtownie spojrzał przez okno.
- Marek co jest? - zapytał Sebastian, bo przyjaciel wyglądał jakby zobaczył co najmniej ducha.
- Widzisz tego faceta? - wskazał palcem i podszedł do biurka aby pokazać zdjęcie przyjacielowi - to ten sam koleś - stwierdził.
- Może przyszedł do Febo? - zasugerował Olszański.
- Przecież oni są na urlopie. Seba coś mi tu nie gra - rzekł prezes.
Lecz po chwili ów mężczyzna wsiadł do auta i odjechał, a bynajmniej tak wyglądało. Reszta tego dnia w pracy wszystkim mijała jak co dzień tak samo. Wszyscy zajęli się swoimi zajęciami. Nawet Marek nieco się wyciszył i chyba również zapomniał o gościu spod firmy.
CDN...
Febo wynieśli z firmy dokumenty mocno ich obciążające i dowodzące tego, że działali za plecami obu Dobrzańskich. Rzeczywiście, aby do nich dotrzeć, potrzebny jest nakaz prokuratorski dotyczący rewizji w domu Febo. Inaczej nie zdobędzie się tych dokumentów. Marek dzięki rozmowie z Turkiem wie już mniej więcej, co zawierają i czego dotyczą. Zagadką pozostają chyba faktury, bo nie wiadomo na zakup czego były wystawione i płacone z firmowej kasy. Mam nadzieję, że Febo oboje zapłacą za wszystkie przekręty.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Marek był nieustępliwy w sprawie Violetty. Za głupotę i długi jęzor płaci się frycowe i nawet jeśli Viola tego nie wiedziała, to już teraz wie.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Marek ma już jakieś rozeznanie co do poczynań Febo. Kubasińska faktycznie ma bardzo długi język.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita
Cała Ula z prośbą o przywrócenie Wioletty. Obawiam się, że zatrudnienie na jej miejsce koleżanki Uli jeszcze bardziej zaostrzy sytuacje. A Febo jak to Febo. Dalej knują. Ale jak to powiedziała Ula. FEbo, knuli, knują i będą knuć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło
Violetty już nie ma więc zatrudnienie kogokolwiek nie ma znaczenia. Febo już niedługo przestaną knuć.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Kiedy pojawi się nowy rozdział tęgo opowiada historia jest wciagajaca
OdpowiedzUsuń