piątek, 29 listopada 2019

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część I

To opowiadanie powstało przy współpracy mojej oraz autorki bloga "Marku, Szefie, Prezesie". 
Wspólnie życzymy miłej lektury.



Warto było Cię spotkać,
Aby się dowiedzieć,
Że istnieją takie oczy jak Twoje.
                         Janusz Leon Wiśniewski
 
Zabawa trwała w najlepsze. Piękna brunetka o niebieskich oczach tańczyła ze swoim dobrym przyjacielem Maćkiem. Zaprosił ją na studniówkę. Znali się praktycznie od małego. Od razu znaleźli nić porozumienia i byli nie rozłączni. Niektórzy nawet uważali, że są parą. Jednak dziewczynie nie byli żadni mężczyźni w głowie. Pragnęła znaleźć prawdziwą miłość, a jeszcze żaden chłopak nie spowodował, że jej serce mocniej zabiło. Postanowiła poczekać na tego jedynego księcia z bajki, który był jej przeznaczony. Nie zauważyła, że od paru minut przygląda jej się brunet o uśmiechu, na widok którego wszystkie dziewczyny traciły dla niego głowę.
- Kim jest ta piękna dziewczyna w czerwonej sukni, która tańczy z tym twoim kolegą z klasy?- Zapytał się swojej partnerki, wskazując palcem, która to. Paulina, gdy zauważyła o kogo jemu chodzi, zaśmiała się. Wiedziała, że nie ma u niej szans, ponieważ ona wolała się uczyć niż zaprzątać siebie głowę jakimiś facetami.
- Ula, koleżanka z mojej równoległej klasy, tak jak i ten chłopak. Od razu mówię ci nie masz co się starać. Woli naukę, niż podrywaczy - Marek spojrzał się na nią i podniósł brew. Bardzo lubił wyzwania, a czuł, że ta kobieta zmieni jego życie. Postanowił zaryzykować i zagadać do niej. Nie chciał później żałować, że tego nie uczynił. Zawsze miał podejście do życia, że trzeba spróbować i nawet się sparzyć niż do końca życia wymawiać sobie czego nie zrobił.
- Jeszcze zobaczysz. A teraz na chwilę cię przeproszę, muszę coś załatwić. To bardzo pilne. Zaraz wrócę - ucałował jej rękę i ruszył w stronę tańczącej pary. Im bliżej nich był, tym bardziej się stresował. Nigdy tak nie miał, a tu jednak było inaczej.
- Odbijany - powiedział do mężczyzny i objął Ulę. Gdy spojrzał w jej oczy zamurowało go. Przez całe jego ciało przeszły ciarki. No i stało się. Zakochał się w niej, w tych uroczych niebieskich oczach. Nic nie musiała mówić, jej spojrzenie było warte miliony. Ona również była zauroczona mężczyzną. I tak właśnie zaczęła się piękna historia dwóch obcych sobie ludzi. Jedno spojrzenie, jeden dotyk spowodował, że poczuli motyle w brzuchu. Kto uważał, że nie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia był w błędzie. Ich połączyła w jedność.

Kilka lat później
Weszła do ich wspólnego mieszkania na Siennej, które kupili na kilka miesięcy przed ślubem. Bardzo im się spodobało, zaraz po wejściu do środka. Wspólnie pomyśleli, że to będzie ich miejsce na ziemi, i tak się stało. Położyła klucze na stoliku i poszła do salonu. Na regale leżał list. Wzięła go do ręki i czytała go już po raz setny.

Moja najdroższa

Na początku chciałem bardzo Cię przeprosić za moją nie obecność w tym wyjątkowym momencie. Ale ja nie potrafię się z tego cieszyć. Z dniem Twojego ślubu skończył się dla mnie pewien rozdział mego życia. Byłaś mi bardzo bliska, zawsze. Od małego byliśmy nierozłączni. Przy Tobie nie musiałem nikogo udawać. Lubiłaś mnie takim jakim jestem. Mogłem z Tobą o wszystkim rozmawiać. Czasami siedzieliśmy po nocach nad książkami. Pamiętasz jak dałaś mi ściągać na sprawdzianach? Albo jak szliśmy do sklepu tylko po to, by krówki kupić? Co to były za czasy. Jednak wszystko się zmieniło. Od momentu studniówki. Zakochałaś się. I od tego dnia już dla Ciebie nie liczył się nikt inny tylko on. To Marek był najważniejszy. A ja wtedy zrozumiałem, że jesteś dla mnie kimś więcej. Nie sąsiadką, nie koleżanką z klasy ani przyjaciółką. Ja się w Tobie zakochałem. Wcześniej tego nie wiedziałem. Teraz jak jesteś z Markiem, ja nie potrafię na was patrzeć. Jestem tak bardzo zazdrosny. Na studiach jedynie mówiłaś o nim. Wolne dni spędzałaś wyłącznie z nim. Ja to rozumiem, bo jest to teraz najważniejszy mężczyzna w Twoim życiu. Lepiej będzie jak wyjadę. Nie szukaj mnie. Jak sobie wszystko poukładam to wrócę. Przepraszam, że nie powiedziałem ci Tego wszystkiego prosto w oczy. Nie dałem rady. Pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie przestanę.
Mimo wszystko życzę Wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. I oby on był godzien Twej miłości.

Maciek

Poczuła czyjeś ręce na swoich biodrach, gdy się odwróciła, zobaczyła go. Swoje szczęście.
- Witaj kochanie - pocałował ją w usta. Zawsze w takich momentach zapominała o otaczającym ją świecie. Liczył się tylko on. Przyciągnął ją do siebie, że ich ciała dotykały się. Po minucie oderwali się od siebie. Uśmiechnął się do niej uroczo - Znowu to czytasz?
- Marek, ja się o niego martwię. Nie mamy z nim kontaktu już od dwóch miesięcy. A co jeśli mu coś się stało? Może nie daje sobie sam rady? Może i jest uparty, ale nigdy nie przyzna się do błędu. Jeśli mu się nie uda ułożyć sobie życia to szybko nie wróci. A ja chcę chociaż wiedzieć jak mu się wiedzie. Jego mama nadal nic nie chce powiedzieć. Muszę coś o nim wiedzieć – złapał ją za rękę i poprowadził do kanapy. Posadził na swoich kolanach i założył jej kosmyk włosów za ucho.
- Napisał ci, żebyś się nie martwiła. Daj mu trochę czasu. On musi się oswoić z tym, że nigdy nie będziecie razem. To bardzo go boli i teraz myśli, że najlepszym rozwiązaniem jest, żeby być jak najdalej od ciebie. Zobaczysz nie długo się odezwie i na pewno będzie się chciał z tobą spotkać – brunet jakoś próbował pocieszyć swoją żonę – a może się zakocha? Zobaczy jakie to jest piękne uczucie, być z dziewczyną, która odwzajemnia twoje uczucia. Pamiętasz przecież jak było z nami.
Spowodował, że Ulka się uśmiechnęła i wróciła myślami do studniówki. Ten dzień zmienił jej życie. Zakochała się i nie umiała żyć bez tej miłości. Widywała się z nim prawie codziennie. Później, gdy dostała się na studia zawsze ją przywoził i odwoził z uczelni. Dbał o jej bezpieczeństwo. Bardzo się o nią troszczył. Na ostatnim roku studiów zaprosił ją na pokaz firmy jego rodziców. Miał zostać wtedy prezesem, ponieważ ukończył szkołę, a drugim powodem było, że jego tata miał swoje lata i musiał ustąpić młodszym. W tym dniu Marek wyszedł na środek sceny. Chciał od siebie coś dodać, podziękować ojcu za nominację, a wszystkim obiecał być chociaż w części tak dobrym prezesem jakim był Krzysztof Dobrzański. Przy wszystkich również poprosił Ulę o rękę. Brunetka się tego nie spodziewała, ale i bez zastanowienia powiedziała tak. Narzeczeństwem byli krótko. Po roku wzięli ślub. Teraz byli szczęśliwymi małżonkami.
-Masz rację, on zasługuje na prawdziwą miłość.

Siedział w swoich gabinecie. Był zły na wszystko i na wszystkich. A najbardziej na swą siostrę. Po raz kolejny odmówiła mu pomocy. Kompletnie nie rozumiał jej. Myślał, że będzie po jego stronie i będzie go wspierała. Jednak prawda była inna.
On się nigdy nie podda. W końcu nazywa się Febo tak właśnie myślała Paula. Aleksander Febo syn Polki i Włocha. Ale jego charakter był typowy dla Włocha. Od kilku lat był współwłaścicielm firmy, którą stworzyli jego rodzice wraz z Dobrzańskimi. Ich rodzice wraz ze wspólnikami uznali, że każde z dzieci otrzyma udziały dopiero gdy ukończy dwadzieścia jeden lat. Ale dla niego to był niesprawiedliwy podział. On dostał tylko jedną czwartą procenta. Tyleż samo jego siostra. Za to jego wieczny wróg aż pięćdziesiąt. Dla niego było to nie fair. 
- Muszę coś zrobić, aby ona związała się z tym kretynem bardzo długo nad tym myślał. Musiał wymyślić jakiś plan. Tylko jaki?
Dzisiejszego popołudnia był umówiony z Paulą na lunch. Jednak nie miał ochoty i postanowił wysłać jej SMS-a, że jednak nie przyjdzie. Usłyszał pukanie, niechętnie powiedział proszę. Do środka weszła jego siostra. Bardzo martwiła się o niego. Chciała mu jakoś pomóc.
- Wszystko w porządku? – wstał od biurka i usiadł na kanapie. Zrobiła to samo, siadając naprzeciwko niego.
- Paula a ty nadal z tym Sosnowskim się spotykasz? - Niby miało brzmieć to zdanie jak pytanie, lecz on to powiedział tonem obojętnym.
- Tak a co? - dziwiły ją wypowiedziane słowa przez brata. Czuła, że zaraz usłyszy coś niemiłego.
- A nie, nic -odparł, ale wiedział, że zasiał w jej głowie ciekawość.
- Aleks skoro zacząłeś, to może mi wyjaśnisz o co chodzi? – dopytywała go. Chciała wiedzieć wszystko, co on wie.
- Wiesz nie chciałem ci nic mówić. Wiem, że go kochasz, ale wczoraj widziałem tego twojego doktorka z jakąś kobietą. Uważam, że o tym powinnaś wiedzieć. On nie jest uczciwy i gra na dwa fronty - wymyślił na prędko jakoś zmyśloną historyjkę. Chciał, aby ta rozstała się z ówczesnym chłopakiem. Nadal chciał ją połączyć z prezesem firmy.
- Nie, to nie możliwe – odparła. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Myślała, że Aleks mógł się pomylić i widział kogoś innego.
- Paula on nie jest ciebie wart. Powinnaś się związać z Markiem. Przynajmniej firma umocniła by się.
- Aleks, ale ja Marka co najwyżej lubię. A i on jest związany z Ulą. Przecież ostatnio wzięli ślub. A ja nie zamierzam rozbijać ich związku. Oni się naprawdę kochają i łączy ich coś pięknego. Ty lepiej znajdź sobie dziewczynę, a nie zajmuj się cudzym życiem.
Nie wiedziała jeszcze, że w życiu Aleksa pojawił się ktoś kto spowoduje wielkie zmiany. Zresztą on sam nie miał pojęcia jaką niespodziankę szykuje mu los.

Gdy wyszła od lekarza miała łzy w oczach. Nie płakała ze smutku, lecz ze szczęścia. Od razu wezwała taksówkę i wybrała się do swojego chłopaka. Nie byli razem oficjalnie, ale zakochała się w nim. Czuła, że to jest jej bratnia dusza. Nigdy nie spotkała takiego mężczyzny, z którym mogła robić wszystko. Stanęła przed jego drzwiami i lekko zapukała. W głowie już liczyła sekundy, kiedy będzie mogła przekazać wieści Aleksowi. Otworzył jej, gdy go zobaczyła padła w jego ramiona. On ją mocno przytulił. Był zdziwiony, że do niego przyszła. Nie byli umówieni. Zaprosił ją do środka.
- Napijesz się jakiegoś drinka?
- Chętnie – ale na natychmiast przyszło opamiętanie i rzekłanie, ja nie mogę.
Mężczyzna popatrzył się na nią dziwnie. Zauważył, że chce mu powiedzieć coś ważnego. Usiadł koło niej i chwycił ją za rękę.
- Co się stało?
- Jestem w ciąży - Aleksa zamurowało. Odszedł do niej i nalał sobie whisky. Wypił od razu i odwrócić się do niej. Cały czas go obserwowała. Myślała, że się ucieszy. Jednak rzeczywistość była kompletnie inna.
- Ty sobie chyba ze mnie żartujesz? A może to zrobiłaś specjalnie? Jesteś podła! Ja się kurwa nie nadaję na ojca. Nienawidzę dzieci. Te bachory wyłącznie krzyczą i wszystkiego chcą. Nie wiedziałem, że jesteś taka - po Violi policzkach popłynęły łzy. Chciała zachować spokój, lecz nie umiała powstrzymać emocji. Wszystkie gazety, które leżały na stole jednym ruchem ręki zrzuciła na podłogę i podeszła do niego. Stanęła naprzeciwko jego i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Jak możesz tak mówić? Ja cię kocham, świnio. A ty może chciałeś mnie tylko wykorzystać? Dlaczego? Masz rację, ty się do niczego nie nadajesz. Jesteś najgorszym facetem jakiego spotkałam na tym świecie - złapała za jego koszulę i przyciągnęła go mocno do siebie - zapomnij o mnie, bo nas nigdy nie było i nie będzie!
CDN...

piątek, 22 listopada 2019

BILANS

Gdyby przyszło mi zrobić bilans zysków i strat
Okazałbym się marnym księgowym!!!



Leżał na czerwonej kanapie i rozmyślał.



Było to jak bilans zysków i strat. I w ogólnym rozrachunku wychodził na minus. Więcej było strat niż zysków. Ale sam sobie na to zapracował. Co rusz przewijały się obrazy tej jednej, którą tak strasznie zranił. 
- No Dobrzański nie ma co popisałeś się. Ojciec ma cię za nieudacznika i ma rację. Kobieta, którą pokochałeś odeszła. Odeszła, bo sam do tego doprowadziłeś. Jesteś sukinsynem i nic więcej. O mały włos nie puściłeś firmy z torbami, a ona za to co zrobiłeś nigdy ci nie wybaczy - piętnował się w myślach - w ogólnym rozliczeniu wychodzisz na mniej niż zero - chwycił za telefon chciał zadzwonić do Uli, ale przypomniał sobie co ona teraz porabia - głupi jesteś jeśli sądzisz aby chciała z tobą rozmawiać. Ona woli teraz doktorka. Prawego, porządnego człowieka - znów się dołował. Te jego rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Wstał z wielką niechęcią. Nie miał ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Ale dzwoniący nie miał zamiaru odejść. Po drugiej stronie drzwi stał Sebastian Olszański.
- Jeszcze jego tu brakowało - pomyślał - Cześć, co cię do mnie sprowadza? - powiedział do przybyłego.
- Chciałem zobaczyć jak się masz i może pogadać – mówił Olszański.
- Sorry, ale nie mam ochoty - odparł, lecz Olszański zachowywał się tak jakby nie słyszał co się do niego mówi i wszedł do środka mijając Marka.


- A ona co nadal buja się z doktorkiem - ni to stwierdził ni to spytał Olszański siadając na kanapie. Ta sama kanapa, która była przed chwilą niemym spowiednikiem Dobrzańskiego.
Marek tylko smętnie przytakną głową. 
- Trzeba było jej powiedzieć aby nie wyjeżdżała. Wyznać całą prawdę - ciągnął dalej kadrowy
- Próbowałem. I znowu się posprzeczaliśmy. Gdy chciałem jej powiedzieć prawdę to usłyszałem " Z tobą nic nie jest naprawdę". Ja już nie wiem co dalej robić, chyba wyjadę gdzieś, może to pomoże? - myślał głośno
- Cholera, że też musiałem wpaść na ten głupi pomysł i wmówiłem ci to wszystko - mówił Sebastian
- Seba przestań pieprzyć. Mówisz tak jakbym był ubezwłasnowolniony, a z moim umysłem było coś nie tak. Mogłem cię nie posłuchać. Nie przyjąć tych świecidełek od ciebie, a jej nimi nie obdarowywać. Przecież wiedziałem doskonale jaka jest Ula. Jestem skończonym draniem, egoistycznym sukinsynem. Ona tak wiele razy mi pomagała, ratowała z niejednej trudnej sytuacji nie oczekując wiele. Kryła przed Pauliną. Pragnęła tylko abym ją pokochał tak jak ona pokochała mnie. A ja owszem pokochałem, lecz zrozumiałem dopiero jak już straciłem. Zabawiłem się jej uczuciami i nią samą - mówił zrozpaczonym głosem.
- Słuchaj to może skoro ona ciebie nie chce. I dodatkowo bawi się teraz świetnie gdzieś na Mazurach z tym swoim doktorkiem, to może wyskoczymy jednak do klubu. Tam się rozerwiesz, poznasz jakąś pannę i może zapomnisz - odezwał się po chwili milczenia kadrowy. Lecz spojrzenie Marka mówiło samo za siebie.
- Ty jesteś taki głupi czy czegoś nie zrozumiałeś z tego co mówiłem? - odezwał się prezes.
- No ja cię bardzo przepraszam, ale ty teraz masz zamiar żyć jak mnich i nie mieć nic z życia, bo jakaś panna cię olała? - powiedział z irytacją w głosie Sebastian
- Po pierwsze nie jakaś tylko Ula, a po drugie nie jestem w nastroju do zabawy - odpowiedział mu Marek
- Posłuchaj przyjaciela. Taki wypad dobrze ci zrobi - ciągnął Olszański
- Już raz cię posłuchałem i dobrze się to nie skończyło. Więc sorry, ale nie.
- I co będziesz się tak dołował? - nie rezygnował Olszański
Marek nic nie odpowiedział. Uważał, że do Sebastiana nic nie dociera. Kadrowy miał już się zbierać do wyjścia, gdy po raz kolejny tego wieczoru ktoś zadzwonił do drzwi.
- Kogo tam niesie o tej porze - rzekł Marek zerkając na wiszący na ścianie zegar. A ten wskazywał kilkanaście minut po dwudziestej. Nie miał ochoty na kolejnego gościa, w obecnej sytuacji myślał tylko aby móc być samemu. Ale po ich otwarciu jego wzrok wyrażał szok, przerażenie i niedowierzanie.
- Czy pan zna tę panią? - usłyszał głos mężczyzny.
- Tak znam - odparł nie patrząc na mężczyznę tylko  na kobietę stojącą przed nim.
- Ta pani twierdzi, że pan może zapłacić na kurs. Osiemdziesiąt sześć złotych - wyjaśnił mężczyzna. Marek nie zastanawiając się sięgnął po portfel i wyciągnął sto złotych. 
- Dziękuję panu za pomoc - wręczył mężczyźnie pieniądze i  pożegnał. Ula w tym czasie usiadła na małej ławeczce w przedpokoju. Wyglądała strasznie. Poszarpane ubranie, rozbity łuk brwiowy, opuchnięty, zasiniony policzek oraz zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy.
- Ula skarbie, co się stało? Kto ci to zrobił? I gdzie jest Piotr? - zarzucił ją krótkimi pytaniami.
A ona wciąż siedziała i płakała.
- To ja może sobie pójdę - odezwał się Sebastian, pożegnał z Dobrzańskim i wyszedł.
- Chodź do salonu, tam usiądziesz na kanapie - mówił. Podniosła się i wolnym krokiem ruszyła w kierunku, w którym prowadził Dobrzański.
- Możesz mi powiedzieć co się stało? - ponowił pytanie siadając obok. Zastanawiał się co począć. Chciał ją objąć, przytulić, ale obawiał się jak zareaguje - Gdzie jest Piotr? 
- Pokłóciłam się z nim. A on próbował... - słowa zaczęły grzęznąć jej w gardle. 
- Czy on ci to zrobi? - ni to spytał ni stwierdził.
Ula tylko pokiwała głową. A w nim aż zagotowała się krew. Dla niej był gotów jechać na te Mazury odnaleźć Sosnowskiego i obić mu gębę. Ale ona była teraz najważniejsza, nie zważając na nic zamknął ją w swych ramionach. 
- Przepraszam cię Marek, ale nie wiedziałam gdzie mam pójść. I postanowiłam przyjechać do ciebie.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Dobrze zrobiłaś. Ale myślę, że powinnaś zgłosić to na policję i zrobić obdukcję  - mówił spokojnym głosem
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przerwał jej -  On powinien ponieść karę za to co zrobił
- Marek, ale ja nie chcę go więcej widzieć - rzekła
- Rozumiem, lecz jemu nie powinno ujść to płazem - tłumaczył - Ula kocham cię i nie pozwolę skrzywdzić. Będę przy tobie. 
Ula spojrzała na niego tymi pięknymi oczami koloru błękitnego nieba. I chociaż w tej chwili były opuchnięte przez łzy spowodowane wydarzeniami dnia dzisiejszego on widział ich piękno. 
Ula posłuchała Marka i wraz z nim pojechała najpierw na pogotowie, a później na policję. 
- Możesz mnie odwieźć do domu - poprosiła gdy wyszli już z komendy policji.
- Posłuchaj jest już dość późno. Może pojedziemy do mnie. Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać - zaproponował i mówił dalej nie pozwalając jej dojść do słowa.
- Ula proszę pozwól mi chociaż spróbować wyjaśnić - spojrzał w jej oczy błagalnie. 
Zaryzykował bo wiedział, że nie ma nic do stracenia. Postanowił, że dzisiaj, że teraz jest moment aby spróbować. A ona w końcu się zgodziła. Pojechali na Sienną. Ula usiadła na kanapie i czekała jak Marek przyniesie kawę. W końcu i on usiadł obok niej. Odwrócił twarz w jej stronę i zaczął mówić
- Ula chcę abyś wysłuchała mnie od  początku do końca - zaczął - Wiem jak bardzo cię skrzywdziłem, chociaż tego nie chciałem. Owszem na początku chodziło o udziały i raport - mówił, a z jej oczu płynęły zły. Lecz nie mógł teraz przerwać, musi wyjaśnić i spróbować udowodnić, że się zmienił - chociaż ja od samego początku lubiłem spędzać z tobą czas. Ale nadszedł taki moment, że nie potrafiłem zrozumieć sam siebie. Przy tobie zapominałem o wszystkim co się działo. Coraz częściej pragnąłem przebywać z tobą. I gdy spotkaliśmy się nad Wisłą wszystko zrozumiałem, a będąc w SPA po raz pierwszy kochałem się z kobietą z miłości. Ula uwierz ja naprawdę cię kocham. I gdybym tylko mógł cofnąć czas wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. A z pewnością nie posłuchał Sebastiana. Wiem, że proszę o dużo, albo nawet za dużo, ale jeśli możesz proszę wybacz mi i pozwól sprawiać abyś była szczęśliwa. Ja niczego więcej nie pragnę, jak tylko móc być przy tobie. Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo zapomnieć takie świństwo - mówił cały czas patrząc jej w oczy. Powiedział jej to i pozostało mu tylko czekać na reakcję z jej strony. Siedzieli w kompletnej ciszy. Ona zastanawiając się nad słowami Marka i co dalej począć. On nad własnym losem i czy kobieta, którą tak mocno kocha wybaczy mu i będą mogli być razem. Ta cisza była nie do zniesienia. Sekundy zdawały się być minutami, a minuty godzinami. Czuł się jakby czekał na wyrok. A jego los zależał już tylko od tej jednej jedynej.
- Ja nie wiem co mam ci teraz odpowiedzieć. To wszystko nadal tak bardzo boli. A najbardziej, że mimo wielu dowodów z mojej strony co do uczciwości wobec ciebie, potraktowałeś mnie tak samo jak Paulina, Aleks i twój ojciec. Wiedziałeś, że nigdy bym cię nie okradła i nie oszukała. A mimo to nie wiedzieć czemu zwątpiłeś we mnie. Gdzie ja zawsze wierzyłam w ciebie i ufałam tobie. Nigdy nie dałam powodu abyś mi nie ufał. Potrzebuję czasu aby to co powiedziałeś przemyśleć. Owszem kocham cię mimo wszystko, ale nie umiem ci jeszcze zaufać i wybaczyć - mówiła, a łzy moczyły nadal jej policzki
- Rozumiem cię i dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebować - odparł. Wiedział, że droga do ich wspólnego bycia razem będzie jeszcze długa. Ale tym co powiedziała wlała w jego serce otuchę i nadzieję. A on zrobi dosłownie wszystko aby ona mu znowu zaufała i mogli być na powrót razem. 

Od tego dnia minęło kilka kolejnych dni. Dni wypełnionych wspólną pracą, ale i zdarzyło się iż razem poszli na lunch zaproponowany przez Marka. Mimo pewnych obiekcji zgodziła się. Sądziła, że pójdą do jednej z restauracji, lecz on wybrał zupełnie coś innego. Poszli na zapiekanki, a później na krótki spacer po ich parku w okolicy stawu. Szli obok jak para znajomych i to musiało mu wystarczyć, a i tak cieszył się. Doszli do niewielkiego mostku gdy Ula przystanęła i przez chwilę przyglądała się swemu odbiciu w wodzie. On stanął tuż obok przypatrując się jej. W pewnym momencie stało się coś o czym marzył od tak dawna. Ula przysunęła się bliżej i oparła głowę na jego piersi. Wiedział, że to ten moment, ta chwila i już nie zastanawiając się zamknął w swych ramionach. A ona poczuła się bezpiecznie. Wreszcie oboje mogli być szczęśliwi. W tej chwili nie potrzebowali słów, one były zbędne. 
Wracali do firmy, a z ich twarzy nie schodził uśmiech. Przed jej sekretariatem Marek odważył się i pocałował ją delikatnie. Całą sytuację widziała Violetta i o mały włos nie udławiła się kawałkiem pomidora. Marek wrócił do konferencyjnej, a Ula do swojego biura.
- Ulka, co to było? - pytała zszokowana sekretarka wchodząc tuż za nią do gabinetu.
- Co masz konkretnego na myśli? - pytała Ulka
- O to na korytarzu -  odparła 
- A to. No jakby to powiedzieć. Pogodziliśmy się z Markiem i na powrót jesteśmy razem - odparła - I wreszcie czuję się naprawdę szczęśliwa - dodała z błyskiem w oczach. 
Tę wymianę zdań usłyszały dwie osoby, które jednocześnie znalazły się przy niezamkniętych drzwiach. Piotr spojrzał tylko z ironicznym uśmiechem na Ulę i odszedł, ale Paulina najwyraźniej nie zamierzała tego tak zostawiać. 
- To nie może być prawda - wysyczała przez zaciśnięte zęby po czym odwróciła się i udała wprost do Marka. 
- Marco czy to prawda? - wyrzuciła z siebie będąc jeszcze w drzwiach
- A o co konkretnie pytasz? - odpowiedział pytaniem
- Brzydula - na to określenie zagotowała się w nim krew, ale nie dał się ponieść i chciał usłyszeć o co chce zapytać. Chociaż wiedział jak zabrzmi to pytanie - mówiła Violce, że jesteście razem.
- Tak, to prawda. I nie rozumiem co w tym dziwnego - odpowiedział z takim spokojem w głosie i uśmiechem, że Febo przez moment nie umiała wydusić z siebie słowa. 
- A ja myślałam, że już ci przeszło - odezwała się w końcu
- Co miało mi przejść? 
- No ta głupia miłość.
- To cię rozczaruję, ale ta miłość jest tak wielka, że nie sądzę aby mi kiedykolwiek miała przejść. 
Tę rozmowę słyszała Ula, i to co usłyszała były tą kropką nad "i". Teraz już miała całkowitą pewność co do Marka. On faktycznie zmienił się, w ciągu tych kilku dni starał się jej udowodnić to. A ta rozmowa z Pauliną rozwiała wszystkie wątpliwości. 

Wieczorem po odwiezieniu Uli do domu, rozmowie z panem Cieplakiem wrócił do siebie na Sienną. I siedząc na kanapie znów rozmyślał, ale tym razem z uśmiechem na ustach.
- No Dobrzański jesteś cholernym szczęściarzem. Ula ci wybaczyła, jej tato cię zaakceptował, uwolniłeś się od tej włoskiej furiatki. Może w końcu ten bilans wyjdzie na plus - spojrzał w kierunku komody podniósł się, podszedł i wziąwszy w dłonie zdjęcie Uli oprawione w ramkę rzekł sam do siebie - zrobię wszystko abyś nie musiała żałować swej decyzji. Kocham cię mój aniele.
KONIEC

piątek, 15 listopada 2019

ROZBITKOWIE częśćXIII

Podczas, gdy w Karpaczu Marek z Ulą wyjaśniali wszystko do końca to w stolicy doszło do zatrzymania najpierw Bartłomieja Dąbrowskiego.
- Posłuchaj, mamy na ciebie tyle aby móc zamknąć cię na długie lata. Począwszy od posiadania oraz handlu narkotykami, kradzieże a skończywszy na nękaniu niejakiej pani Urszuli Cieplak - mówił jeden ze śledczych podczas przesłuchiwania Dąbrowskiego, który na samym początku milczał - lecz w tej chwili skupmy się właśnie na tym ostatnim. Jakie interesy łączyły cię z Piotrem Sosnowskim?
- Powiem wszystko co wiem w tej sprawie - rzekł do śledczych, gdy usłyszał ile może mu grozić za nękanie. Lecz w jego mniemaniu miała to być zemsta na doktorku za to, że nie zapłacił mu całej obiecanej sumy. Druga sprawa, że nie zamierzał przez tego człowieka odsiadywać żadnej kary.
- Słuchamy w takim razie - usłyszał.
- Sosnowski z początku twierdził, że poszukuje Ulki, po tym jak się rozstali. Mówił, że ją kocha, ale jej ojciec znaczy pan Cieplak nie chce mu wyjawić gdzie ona mieszka - mówił.
- A w jaki sposób zdobył jej nowy numer telefonu?
- To dzięki mnie - odparł i już wyjaśniał jak to zrobił - od mojej matki wiedziałem kiedy żadnego z Cieplaków nie będzie w domu. Wziąłem klucze, które miała moja matka i wszedłem spokojnie do środka, znalazłem notes z numerami i tam był zapisany numer z informacją "Ula".
- I co było dalej? Mówże - poganiał go jeden z funkcjonariuszy.
- Po tym jak zdobyłem ten numer miał mi zapłacić dwa tysiące a dostałem tylko połowę. On powiedział, że jak pomogę mu ją uprowadzić to dostanę resztę oraz dodatkowo pięć tysięcy.
- I ty rzecz jasna się zgodziłeś?
- Oczywiście, wciąż mam długi i chociaż trochę bym ich oddał - próbował się nieudolnie tłumaczyć Dąbrowski.
- A dlaczego chciał ją porwać?
- Tego już mi nie mówił. Ale on miał jakąś obsesję na punkcie Ulki.
Przesłuchanie zostało przerwane przez wejście innego policjanta z informacją iż zatrzymano Piotra Sosnowskiego i jest właśnie wieziony na komendę. Dąbrowskiego zakończono przesłuchiwać i osadzono w Pomieszczeniu dla Osób Zatrzymanych. Nie minął kwadrans jak w tym samym pokoju co przesłuchiwany był Dąbrowski znalazł się Piotr Sosnowski.
Z początku ten tak samo jak jego wspólnik uparcie milczał, a jedynie głupkowato się uśmiechał będąc pewnym, że i tym razem nic na niego nie mają, a tym samym zaraz opuści komisariat.
- Posłuchaj możesz milczeć jak chcesz, ale twój koleżka już nam wszystko wyśpiewał jak na świętej spowiedzi. Dodatkowo mamy bardzo obszerną teczkę z twoimi poczynaniami - odezwał się policjant, gdy ten nadal nie odpowiadał na zadawane pytania.
- Ja ją pokochałem, a ona mnie oszukała - zaczął mówić - podła suka - dodał.
- Co masz na myśli mówiąc, że cię oszukała?
- Spotykała się ze mną, a później ni stąd ni zowąd odeszła twierdząc, że między nami nic nie będzie, bo ona wciąż kocha tego Dobrzańskiego. A ja głupi proponowałem jej wspólny wyjazd do Stanów.
- Do Stanów? A w jakim celu chciałeś tam lecieć?
- Dostałem propozycję stażu w Bostonie, a przez nią nic nie wyszło.
- Czyli mamy rozumieć, że twoje zachowanie było podyktowane chęcią zemsty za to, że ten wyjazd nie doszedł do skutku?
- Myślcie sobie co chcecie. Ja ją kocham - odparł.
- I z tej wielkiej miłości ją nękałeś, groziłeś, a na koniec chciałeś uprowadzić?
- Gdyby była ze mną to w końcu by zrozumiała, że tylko ja mogę dać jej szczęście i prawdziwą miłość - mówił.
Funkcjonariusze słuchali tego co on mówi i mieli wrażenie jakby nie miał do końca dobrze z głową.
- Człowieku, ale pani Urszula nie kocha ciebie, a teraz dodatkowo boi się - Sosnowski mimo słów, które usłyszał zachowywał się tak jakby nic do niego nie docierało - za to co zrobiłeś grozi ci pięć lat odsiadki - dodał jeden z policjantów i uznając, że to koniec przesłuchania kazał zabrać doktorka.

Było już dość późno, gdy zadzwoniono do Marka aby poinformować go o zatrzymaniu obu mężczyzn. Ta wiadomość bardzo ucieszyła nie tylko jego, ale również Ula odetchnęła z ulgą.
- Wreszcie będziesz miała spokój. Obaj zapewne posiedzą za to co zrobili. Ciekaw jestem jak się tłumaczyli podczas przesłuchania - mówił Dobrzański.
- To akurat mnie nie interesuje. Ale masz rację, że będę miała w końcu spokój - mówiła. Poczuła jakby zdjęto z jej pleców ogromny głaz. Wreszcie mogła swobodnie oddychać. Oznaczało to również, że będzie mogła wraz z Markiem wrócić do Warszawy i rodziny.

Następnego dnia Marek wstał dużo wcześniej niż jego ukochana, lecz miał ku temu poważny powód. Wziął prysznic, przygotował śniadanie, odebrał od kuriera bukiet pięknych czerwonych róż, gdzie jedna z nich była sztuczna, a jej kwiat krył coś w swoim wnętrzu. A do bukietu był dopięty liścik.

"BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ TAK DŁUGO AŻ ZWIĘDNIE OSTATNI KWIAT"

Wszystko było już gotowe, z kuchni zabrał tacę ze śniadaniem oraz bukiet i tak zaopatrzony powędrował do sypialni. Wszedł do środka, na nocnej szafce postawił tacę, podszedł do łóżka z bukietem pochylił się nad śpiącą kobietą i pocałunkiem lekkim jak muśnięcie skrzydłem motyla obudził swą ukochaną. Ta po wybudzeniu zobaczyła jak Marek klęczy przy łóżku i trzyma bukiet w dłoni.
- Marek... - zaczęła, lecz ten nie dał jej dokończyć przykładając do jej ust palec i sam zaczął.
- Ula wiele przeszliśmy oboje. Przez długi czas dryfowaliśmy nie mogąc znaleźć odpowiedniej przystani. Ale teraz, gdy już oboje trafiliśmy do wspólnej przystani ja klęczę przed tobą i proszę abyś została moją żoną. Kocham cię i to się już nigdy nie zmieni - mówił roztwierając tej jednej róży kwiat, a jej oczom ukazał się piękny pierścionek.
Ula przez moment nie wiedziała co ma powiedzieć, a nawet nie docierało do niej co się w tej chwili dzieje. W oczach pokazała się słona wilgoć, po chwili jakby dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Dobrzańskiego i rzekła.
- Tak masz rację długo dryfowaliśmy, ale już nie musimy. Zgadzam się i zostanę twoją żoną. Kocham cię tak samo mocno jak na początku - Marek wsunął jej pierścionek na palec, usiadł na łóżku i zamknął Ulę w swoich ramionach. Ramionach, w których to ona zawsze czuła się spokojnie, bezpiecznie, a przede wszystkim szczęśliwie.
O zaręczynach postanowili powiadomić swoich bliskich i przyjaciół podczas niewielkiego przyjęcia w mieszkaniu Marka. Gośćmi jacy mieli być to rodzina Uli wraz z Alicją, rodzice Marka oraz Violetta z Sebastianem. I jak zaplanowali tak też zrobili. Wszyscy zgromadzeni bardzo im gratulowali jednocześnie dopytując o termin ślubu.
- Tego jeszcze nie ustaliliśmy - odpowiadali.
- Ale mamy nadzieję, że Viola i Sebastian zostaną naszymi świadkami - zwrócili się do tej dwójki.
- Oczywiście, że zostaniemy - odpowiedzieli jednocześnie Kubasińska z Olszańskim.

W ciągu kolejnego tygodnia zostali przesłuchani kolejno Władek, Iza oraz Paulina. Pytano między innymi co łączy ich z Sosnowskim, jaki był powód tych spotkań. I o ile w przypadku Władka sytuacja była od początku jasna i było to raczej spisaniem tego do protokołu. Główna krawcowa również potrafiła w sposób wiarygodny wytłumaczyć to spotkanie. Ale panna Febo nie widząc niczego złego w tym spotkaniu z rozbrajającą szczerością wyznała.
- Miałam nadzieję, że jeśli wszystko się uda Sosnowskiemu to będę mogła spróbować przekonać Marka do powrotu. To przez tę wywłokę, wiejską dziewuchę mój narzeczony mnie zostawił - funkcjonariusze nie dowierzali co słyszą.
Nawet słowa policjantów, że gdyby doszło do uprowadzenia Cieplak albo coś by się jej stało to ona miała by zarzut współudziału w przestępstwie nie robiło na niej żadnego wrażenia.
Sprawa odbyła się niespełna trzy miesiące później. I tak Sosnowski został skazany na pięć lat pozbawienia wolności oraz dożywotni zakaz zbliżania się do Uli i jej najbliższych na odległość stu metrów. Dąbrowski za współudział otrzymał trzy i pół roku, ale podczas innych rozpraw do tego wyroku dodano mu kolejne trzy lata.
Febo dołączyła na powrót do swojego brata we Włoszech.

Pół roku później od pamiętnych zaręczyn Ula wraz z Markiem stanęli na ślubnym kobiercu. Mieli niewielu gości, bo żadne z nich nie chciało hucznego wesela. Dwa miesiące później również Violetta i Sebastian wypowiedzieli sakramentalne "Tak". Każda z par doczekała się po dwójce wspaniałych dzieci.

Ula do pracy w F&D wróciła tuż po zaręczynach obejmując ponownie stanowisko dyrektora finansowego. Przez okres dwóch lat, gdy jej nie było funkcję dyrektora pełnił Turek.
KONIEC!!!

piątek, 8 listopada 2019

ROZBITKOWIE część XII

- Viola ja idę do Pshemko, zapisuj wszystko - powiedział do swojej sekretarki Marek.
- Dobrze - odparła - Marek, a kiedy będziesz znów rozmawiał z Ulą to pozdrów ją - rzekła jeszcze za nim ten wyszedł z sekretariatu.
- Dziękuję w imieniu Uli i przekażę jej - odparł.
- Witaj mistrzu. Ja przyszedłem zobaczyć się z Izą - wyjaśnił swoje przybycie do pracowni Dobrzański.
- Iza! - zawołał Pshemko swoją krawcową - Marek chciał z tobą rozmawiać - dodał, gdy tylko ta przyszła.
- Dzień dobry prezesie. Czy coś się stało? - pytała.
- Możesz mi powiedzieć po co spotkałaś się z Piotrem Sosnowskim? - Iza spojrzała na Marka i widać było, że nie ma ochoty tłumaczyć się z tej rozmowy - jeśli mi tego nie powiesz, to i tak będziesz tłumaczyć się na policji - dodał Dobrzański.
- A co to kogo obchodzi o czym rozmawialiśmy - rzekła z pretensjami w głosie - co ciebie to może obchodzić? - padło z ust krawcowej - i co ma do tego policja.
- Piotr jej zagraża - powiedział Marek, ale nie zamierzał wchodzić w szczegóły z krawcową.
- To nie prawda - odparła pewna swego - oni stanowili piękną parę, ale ty musiałeś to zepsuć - dodała. Marek popatrzył na nią i nie wierzył własnym uszom, co ta kobieta plecie.
- A możesz jaśniej, bo nie bardzo rozumiem - odparł.
- To przez ciebie Ulka rozstała się z Piotrem, po tym wypadku. A mówiłam jej, że nie jesteś tego wart - wyrzuciła z siebie.
- Posłuchaj możesz sobie myśleć o mnie co chcesz, ale policja wie o waszym spotkaniu. I jeśli po tym coś się stanie Uli będziesz odpowiadać za współudział. Sosnowskiego już poszukuje policja, bo jest złożone doniesienie o jego nękaniu, prześladowaniu i kierowaniu gróźb karanych wobec Uli - postanowił trochę nastraszyć kobietę.
- To Urszuli grozi niebezpieczeństwo? - odezwał się zszokowany i milczący do tej pory mistrz. Marek skinął głową na potwierdzenie swoich słów. Widocznie i na krawcowej zrobiły wrażenie, bo zaczęła mówić.
- Spotkałam go w parku jak byłam z małym na spacerze. On mówił, że rozstali się, ale wciąż ją kocha i chciałby zacząć wszystko od nowa, lecz nie wie gdzie ona mieszka i pytał czy pracuje wciąż w firmie. Odpowiedziałam mu, że z Ulką nie miałam kontaktu od dawna, więc nie mogę mu pomóc - wyjaśniła wszystko. Ten odetchnął, ale to była ta najłatwiejsza z dwóch rozmów jakie miał przeprowadzić tego dnia. Doskonale wiedział, że rozmowa z Pauliną nie będzie taka łatwa i nie pójdzie tak prosto. Z początku jak do niej dzwonił, aby się umówić na spotkanie chciał to zrobić w jego mieszkaniu bez świadków. Jednak podczas rozmowy postanowił aby tej rozmowie przysłuchiwali się jego rodzice.
- Paula chciałbym spotkać się z tobą i porozmawiać - mówił.
- Oczywiście, gdzie i kiedy?
- Możesz przyjechać do moich rodziców jutro tak na godzinę osiemnastą?
- Jak najbardziej. Z chęcią spotkam się również z twoimi rodzicami. Dawno ich nie widziałam - odparła z entuzjazmem Febo.
Kwadrans przed osiemnastą Marek parkował swoje auto na podjeździe pod domem rodziców.
Kilka minut później przyjechała również Febo. Przywitała się z Dobrzańskimi seniorami wylewnie również z Markiem chciała tak, ale ten wysilił się jedynie na krótkie "Cześć". Wszyscy zajęli miejsce przy stole i czekali jak gosposia poda kawę oraz ciasto.
- Możesz mi wyjaśnić twoje spotkanie z Sosnowskim i w jakim było celu? - odezwał się Marek natychmiast jak tylko zostali w salonie we czwórkę.
- A ty skąd o tym wiesz? Śledzisz mnie? - pytała oburzona Febo.
- Nie ciebie tylko jego i nie ja tylko detektyw - odparł.
- To już moja sprawa - odparła.
- No nie do końca Paulinko - odezwała się matka Marka.
- Jak to? - pytała zdziwiona młodsza kobieta.
- Ten mężczyzna stanowi zagrożenie dla Urszuli Cieplak - powiedział Krzysztof.
- I co ja mam z tym wspólnego? Spotkaliśmy się w całkiem innej sprawie - próbowała wymigać się od powiedzenia prawdy.
- Paulinko jeśli coś wiesz to powiedz. Marek był już na komisariacie i przekazał im zrobione wam zdjęcia - mówiła spokojnym głosem Helena.
- Pytał mnie o tę dziewuchę - odparła - ale ja nie wiem gdzie ona się podziewa - dodała.
- Nie nazywaj je tak - odezwał się Marek.
- A jak mam ją nazywać. Ta pokraka zabrała mi ciebie, firmie i .... - wyrzucała z siebie słowa jak z jakiegoś karabinu maszynowego.
- Uważaj na słowa Paulino - wszedł jej w słowo Marek.
- Czyżbym nie mówiła prawdy? - odparła wyniosłym tonem.
- Ula nikogo i niczego ci nie zabrała, dobrze o tym wiesz - odparł - a wracając do tematu, to bądź pewna, że zostaniesz wezwana na policję w celu wyjaśnienia tego po co się z nim widziałaś.

Było kilkanaście minut po dziewiętnastej jak Marek witał się z Ulą. Siedzieli na sofie i Dobrzański opowiadał jej o wszystkim.
- Jest jeszcze jedna rzecze - zaczął i nie bardzo wiedział jak ma to powiedzieć, domyślał się, że o spotkaniu Izy z doktorkiem Ula może nie uwierzyć, a wszystkie zdjęcia zostały na komendzie - Piotr jak my tu przyjechaliśmy spotkał się z dwoma innymi jeszcze osobami.
- To znaczy z kim? - dopytywała Cieplak.
- Jedna to Paulina, a ta druga to...to Iza - wyrzucił jednym tchem.
- Z Izą, Pauliną, a po co? - pytała z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, a oczy przypominały spodki od filiżanki.
- Od jednej i drugiej chciał się dowiedzieć gdzie jesteś i czy pracujesz w firmie. Rozmawiałem już z obiema.
- I co?
- Iza uważa, że to z Piotrem powinnaś być. On sam ponoć twierdzi, że to przeze mnie z nim się rozstałaś. Paula, jak to ona sądziła, że jak będziesz z nim to ja wrócę do niej - rzekł chociaż nie do końca powiedział jej prawdę. Ale nie chciał jeszcze bardziej jej martwić, a tak by właśnie było.
- Wiesz Iza od samego początku zawsze mówiła mi jaki to z ciebie kobieciarz. I to ona mi powiedziała o tobie i Klaudii - odezwała się Cieplak po chwili milczenia jaka zapadła po tym co powiedział Marek
- O mnie i Klaudii? - ze zdziwieniem w głosie pytał mężczyzna.
- Tak o was - odparła i postanowiła wyjaśnić o co chodzi, bo po minie Marka można było wyczytać, iż nic z tego nie rozumie - po tym jak ta cała intryga wyszła na jaw i ty przyjechałeś do mnie porozmawiać byłam gotowa dać ci jeszcze jedną szansę.... - mówiła.
- Ale coś się wydarzyło tak? - wszedł jej w słowo, bo wychodziło na to, że oni mogli być już razem dawno temu.
- Właśnie tego samego dnia, ale popołudniu przyjechały do mnie Ala i Iza. I ta druga powiedziała, że widziała jak obściskujesz się z Klaudią i jak dla niej nie wyglądało to na przyjazny uścisk - opowiedziała mu o wszystkim Ula. Marek siedział przez chwilę i milczał, był w szoku jak jedna głupia sytuacja i nad zbyt wysoce zinterpretowana doprowadziła do rozłąki jego z Ulą.


- To nie tak - zaczął - owszem widziałem się z Klaudią tego dnia oraz dzień wcześniej. To ona jako pierwsza uwierzyła w moje uczucie do ciebie. Dzień wcześniej Seba namówił mnie na pójście do klubu niby pod pretekstem wypicia kilku drinków i rozluźnienia, a ten umówił się z Klaudią aby ta zaciągnęła mnie do łóżka - mówił patrząc Uli prosto w oczy, i gdy chciał przestać widząc jej zapłakane oczy, ona mu nie pozwoliła. Chciała usłyszeć jak to było naprawdę - Z klubu faktycznie pojechaliśmy do mnie i tam ona widząc moje zachowanie zapytała co się ze mną dzieje. Powiedziałem jej, że zakochałem się w tobie i to się nigdy nie zmieni. O dziwo uwierzyła mi. Pożegnaliśmy się jakiś kwadrans później, a drugiego dnia rano przyszła do firmy, bo miała popołudniu samolot do Mediolanu i chciała życzyć mi powodzenia. A Iza zapewne widziała jak się żegnamy i tak zwyczajnie po przyjacielsku obejmujemy - tłumaczył, by zaraz dodać - Ula ja nie umiałbym ciebie zdradzić z żadną inną, bo kocham cię bardziej niż własne życie - objął i najczulej jak tylko potrafił pocałował.

O ile w Karpaczu wszystko układać zaczynało się tak jak powinno od początku znajomości tej dwójki, tak w Warszawie sprawy miały się całkiem inaczej.
Policja mająca tak dużą ilość dowodów na obu panów dokonała ich zatrzymania.
CDN...

piątek, 1 listopada 2019

WSPOMNIENIA

 
W związku ze świętem jakie przypada w dniu dzisiejszym zapraszam na miniaturkę "WSPOMNIENIA". Kolejna część "ROZBITKOWIE" za tydzień.




Pod ogrodowym parasolem w wiklinowym fotelu siedział mężczyzna. W ręku trzymał album i już nie wiadomo, który raz przeglądał znajdujące się tam zdjęcia, a wraz z ich oglądaniem wspominał swoją żonę oraz te wszystkie wspólnie spędzone chwile. Od kilku już lat był wdowcem, a mimo to wciąż nie umiał pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej żony. Z chwilą jak pochował żonę, zaszył się we własnym domu i przestał udzielać towarzysko, nawet firmę przekazał dzieciom.
- Tato, ale tak nie można. Nie powinieneś zamykać się przed światem. Mama na pewno by tego nie chciała – mówiła mu najmłodsza z córek.
Ale on nie słuchał żadnego ze swoich dzieci. Coraz bardziej zamykał się w sobie. Nawet wizyty wnuków go nie cieszyły.

Na miesiąc przed kolejną rocznicą śmierci matki trójka rodzeństwa spotkała się w jednej z Warszawskich restauracji, aby porozmawiać o swoim ojcu Marku Dobrzańskim. Rodzeństwo martwiło się o niego.
- Musimy coś wymyślić – mówił Piotr najstarszy z dzieci Uli i Marka
- Ale co? - odezwała się Magda najstarsza z córek.
- Ja przedwczoraj byłam u taty i jak chciałam go wyciągnąć na zakupy to mi odmówił. Pani Jola twierdzi, że on potrafi siedzieć cały dzień w fotelu i wpatrywać się w zdjęcie mamy – mówiła najmłodsza z córek Dominika.
- Słuchajcie, a może tak zadzwonić do ciotki Pauliny albo wujka Aleksa? - odezwała się Magda.
- Wiesz siostra to wcale nie głupi pomysł, może oni coś pomogą – odezwał się Piotr.
Tak jak postanowili tak też zrobili. Następnego dnia Dominika zadzwoniła do kuzynów swojego ojca Pauliny De Luca oraz Aleksa Febo. To rodzeństwo, którego matka była siostrą ojca Marka i żoną Włoskiego przedsiębiorcy. Francesco Febo prowadził tam we Włoszech własną firmę, a kilka lat później Krzysztof Dobrzański został jego wspólnikiem, a po latach dzieci objęły schedę po seniorach. Rodzeństwo prowadziło filię tam we Włoszech natomiast Marek tu w Warszawie, ale cała trójka była bardzo zżyta ze sobą. I dlatego dzieci Marka chcąc pomóc ojcu postanowiły zadzwonić do Włoch z prośbą. 
 
Za pierwszym razem nie udało im się dodzwonić do żadnego z wujostwa. Wówczas Dominika obiecała, że spróbuje dodzwonić się do któregoś z nich wieczorem.

- Dobry wieczór ciociu, Dominika z tej strony.
- …..
- Chodzi o tatę
- ……
- A czy jest możliwość, abyś przyleciała do nas na kilka dni przed rocznicą śmierci mamy i spróbowała z nim porozmawiać? On całymi dniami siedzi w domu i tylko wspomina. My się naprawdę o niego martwimy.
- …..
- Dziękuję Ci ciociu w imieniu nas wszystkich.
- …..
- Będę wdzięczna jeśli porozmawiasz również z wujkiem Aleksem.
- …..
- Do zobaczenia w takim razie za kilka dni – rzekła Dominika po czym pożegnała się z ciotką.

Następnego dnia spotkała się z rodzeństwem i przekazała co ustaliła z ciotką. Ta wiadomość ucieszyła młodych Dobrzańskich. Widzieli jak ich ojciec niknie w oczach, jak z każdym dniem uchodzi z niego życie. Jednego razu nawet najstarsza z córek Magda myślała, że jak powie mu kilka dosadnych słów to coś zmieni, ale się myliła.
- Piotr może ty spróbuj porozmawiać z tatą – sugerowała Dominika – ciebie jako najstarszego z nas może posłucha – ciągnęła dalej.
- Wątpię aby coś to dało – wtrąciła się Magda – ja ostatnio próbowałam nawet wjechać na uczucia mówiłam, że nam również brakuje mamy tak samo jak i jemu. Lecz musimy żyć dalej, bo mama by tak chciała, ale on tylko spojrzał na mnie z politowaniem i nic się nie odezwał – wyjaśniła im.
- Cholera z roku na rok jest coraz gorzej – przeklną i uderzył z bezradności pięścią w stół mężczyzna.
Całą trójką martwili się o ojca i mieli nadzieję, że Włosi coś pomogą, bo oni sami już nie wiedzieli co robić.
- A teraz tak z innej beczki – odezwał się Piotr – siostra jak tam Krystian? - zwrócił się do najmłodszej z sióstr.
- Pomału, ale do przodu – odparła mu. I chciała skończyć ten temat, ale nie było jej dane.
- O czym wy mówicie? - zainteresowała się Magda
- To ty nie wiesz, że nasza siostra i nasz dyrektor finansowy mają się ku sobie? - odpowiedział jej pytaniem. Ta pokręciła przecząco głową i uśmiechała się znacząco do siostry.
- Siostra i ty nic nie mówisz – rzekła z udawanym oburzeniem w głosie.
- Bo nie ma o czym na razie mówić. Spotkaliśmy się dopiero trzy razy. A nasz braciszek już widzi mnie u jego boku przez resztę życia – mówiła nieco obruszona, że brat wygadał jej tajemnicę. Ten tylko siedział i uśmiechał się pod nosem.
- No siostra nie złość się już… - tę rozmowę przerwał dźwięk telefonu Piotra. Sięgnął po niego, spojrzał na wyświetlacz i odebrał, chwilę rozmawiał po czym pożegnał się z siostrami mówiąc.
- Ja uciekam kochane. Obiecałem Beacie, że pojedziemy na zakupy. Mały Krzyś tak szybko wyrasta z ubranek, że nie nadążamy ich kupować – uśmiechnął się i opuścił lokal.
Kobiety jeszcze chwilę zostały. Miały coś do omówienia i akurat obecność brata nie była wskazana. A nawet ten telefon od jego żony był zaplanowany. Cała trójka pań szykowała niespodziankę dla tego nieprzeciętnie przystojnego mężczyzny z okazji czterdziestych urodzin.
Ten dzień przypadał dokładnie w dniu śmierci ich matki, dlatego przesunęli uroczystości związane z urodzinami na miesiąc później.
Więc miały jeszcze ponad dwa miesiące aby wszystko się udało zorganizować. Tylko był jeden problem, który spędzał im sen z powiek. Mianowicie zachowanie Marka. Chciałyby aby i on był radosny w ten dzień, ale nie miały pewności czy tak będzie.

Marek wciąż swój czas spędzał na wspomnieniach o swojej zmarłej żonie. Nic go nie cieszyło ani wizyty jego dzieci ani wnuków. Coraz bardziej zamykał się w sobie. To już nie był ten sam wiecznie uśmiechnięty mężczyzna. Tak zastało go kuzynostwo Febo. Przyjechali tak jak obiecali kilka dni przed rocznicą śmierci Uli. Paulina na widok swojego kuzyna aż się przeraziła.
- Czy ty widziałeś jak on wygląda? - wyszeptała Paulina do Aleksa gdy Marek po przywitaniu się z nimi udał do swojej sypialni, na którą przerobił własny dawny gabinet. Od dnia śmierci Uli nie umiał spać w ich wspólnej. Tam nic nie zmienił od dnia pogrzebu, nawet nie opróżnił garderoby z jej rzeczy, a przecież minęły już cztery lata. Mało tego to nie pozwalał tam nikomu wchodzić bez względu na wszystko.

- Marek, niepokoimy się o ciebie – odezwała się Paulina, gdy wieczorem siedzieli całą trójką przy stole.
- Nie ma powodu – odpowiedział.
- Przecież widzimy, że coś jest nie tak – odezwał się milczący dotychczas Aleks.
- A co ma być tak – powiedział coraz bardziej zirytowany Dobrzański po czym wstał od stołu i poszedł do salonu i usiadł na fotelu.
- Nie złość się. Widzimy jaki jesteś przygnębiony – próbowała kontynuować rozmowę Paulina.
- Nie mam powodów do radości, jakbyś nie zauważyła jestem w żałobie – odpowiedział jej mało przyjemnym tonem.
- Czy ty oby nie przesadzasz. Ula nie żyje już cztery lata, a zachowujesz się tak jakby zmarła przed czterema dniami – odezwał się Febo. Ale do Marka nic nie docierało. On nie umiał się z tym pogodzić.
Od przyjazdu rodzeństwa Febo minęły kolejne dwa dni, a do tego smutnego dnia pozostały raptem cztery. Na nic zdały się próby rozmowy z nim i nawet nikt nie przypuszczał jaka czeka ich wszystkich wiadomość za te kilkadziesiąt godzin.

Nastał dzień kiedy wszyscy mieli spotkać się najpierw w domu Marka a następnie udać na cmentarz. Pierwsza w domu rodziców pojawiła się Dominika przywitała z ciotką i obie zasiadły w kuchni racząc się kawą. Po półtorej godzinie na miejscu byli już wszyscy gotowi do wyjścia i czekali tylko jak Marek wstanie. Z początku nikogo nie zdziwiło, że ten jeszcze nie wyszedł z sypialni. Ale gdy minął kolejny kwadrans, a ten nie wychodził najmłodsza z córek zaczęła się niepokoić.
- Co ten tata – rzekła Dominika.
- Pójdę sprawdzić – odezwał się Piotr i udał do ojca sypialni, jakie było jego zdziwienie, gdy go tam nie zastał.
- Jak to go nie ma? To gdzie jest? - pytała Magda.
- Raczej z domu nie wychodził – rzekł Febo.
Zaczęli szukać Marka, gdy nagle usłyszeli wołanie pani Joli, gosposi Dobrzańskich. Wszyscy jak jeden pobiegli w kierunku skąd dobiegało wołanie, była to wspólna sypialnia Marka i Uli. Widok jaki ujrzeli wywołał płacz u wszystkich zgromadzonych.

Lekarz, który został wezwany orzekł zgon Marka Dobrzańskiego. Patolog stwierdził zatrzymanie serca podczas snu. A oni zrozumieli, że serce ojca pękło z rozpaczy za ukochaną żoną. Tego dnia trójka już dorosłych dzieci Uli i Marka stracili drugiego z rodziców. Kilka dni później na jednym z Warszawskich cmentarzy w jednej mogile wraz z żoną został pochowany Marek Dobrzański. Sama uroczystość zgromadziła w tym szczególnym miejscu bardzo wielu żałobników. Opłakiwali tego dnia śmierć wspaniałego człowieka, który był dla jednych ojcem, a dla drugich przyjacielem. 
Od teraz pozostały im tylko wspomnienia.
KONIEC.