piątek, 1 listopada 2019

WSPOMNIENIA

 
W związku ze świętem jakie przypada w dniu dzisiejszym zapraszam na miniaturkę "WSPOMNIENIA". Kolejna część "ROZBITKOWIE" za tydzień.




Pod ogrodowym parasolem w wiklinowym fotelu siedział mężczyzna. W ręku trzymał album i już nie wiadomo, który raz przeglądał znajdujące się tam zdjęcia, a wraz z ich oglądaniem wspominał swoją żonę oraz te wszystkie wspólnie spędzone chwile. Od kilku już lat był wdowcem, a mimo to wciąż nie umiał pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej żony. Z chwilą jak pochował żonę, zaszył się we własnym domu i przestał udzielać towarzysko, nawet firmę przekazał dzieciom.
- Tato, ale tak nie można. Nie powinieneś zamykać się przed światem. Mama na pewno by tego nie chciała – mówiła mu najmłodsza z córek.
Ale on nie słuchał żadnego ze swoich dzieci. Coraz bardziej zamykał się w sobie. Nawet wizyty wnuków go nie cieszyły.

Na miesiąc przed kolejną rocznicą śmierci matki trójka rodzeństwa spotkała się w jednej z Warszawskich restauracji, aby porozmawiać o swoim ojcu Marku Dobrzańskim. Rodzeństwo martwiło się o niego.
- Musimy coś wymyślić – mówił Piotr najstarszy z dzieci Uli i Marka
- Ale co? - odezwała się Magda najstarsza z córek.
- Ja przedwczoraj byłam u taty i jak chciałam go wyciągnąć na zakupy to mi odmówił. Pani Jola twierdzi, że on potrafi siedzieć cały dzień w fotelu i wpatrywać się w zdjęcie mamy – mówiła najmłodsza z córek Dominika.
- Słuchajcie, a może tak zadzwonić do ciotki Pauliny albo wujka Aleksa? - odezwała się Magda.
- Wiesz siostra to wcale nie głupi pomysł, może oni coś pomogą – odezwał się Piotr.
Tak jak postanowili tak też zrobili. Następnego dnia Dominika zadzwoniła do kuzynów swojego ojca Pauliny De Luca oraz Aleksa Febo. To rodzeństwo, którego matka była siostrą ojca Marka i żoną Włoskiego przedsiębiorcy. Francesco Febo prowadził tam we Włoszech własną firmę, a kilka lat później Krzysztof Dobrzański został jego wspólnikiem, a po latach dzieci objęły schedę po seniorach. Rodzeństwo prowadziło filię tam we Włoszech natomiast Marek tu w Warszawie, ale cała trójka była bardzo zżyta ze sobą. I dlatego dzieci Marka chcąc pomóc ojcu postanowiły zadzwonić do Włoch z prośbą. 
 
Za pierwszym razem nie udało im się dodzwonić do żadnego z wujostwa. Wówczas Dominika obiecała, że spróbuje dodzwonić się do któregoś z nich wieczorem.

- Dobry wieczór ciociu, Dominika z tej strony.
- …..
- Chodzi o tatę
- ……
- A czy jest możliwość, abyś przyleciała do nas na kilka dni przed rocznicą śmierci mamy i spróbowała z nim porozmawiać? On całymi dniami siedzi w domu i tylko wspomina. My się naprawdę o niego martwimy.
- …..
- Dziękuję Ci ciociu w imieniu nas wszystkich.
- …..
- Będę wdzięczna jeśli porozmawiasz również z wujkiem Aleksem.
- …..
- Do zobaczenia w takim razie za kilka dni – rzekła Dominika po czym pożegnała się z ciotką.

Następnego dnia spotkała się z rodzeństwem i przekazała co ustaliła z ciotką. Ta wiadomość ucieszyła młodych Dobrzańskich. Widzieli jak ich ojciec niknie w oczach, jak z każdym dniem uchodzi z niego życie. Jednego razu nawet najstarsza z córek Magda myślała, że jak powie mu kilka dosadnych słów to coś zmieni, ale się myliła.
- Piotr może ty spróbuj porozmawiać z tatą – sugerowała Dominika – ciebie jako najstarszego z nas może posłucha – ciągnęła dalej.
- Wątpię aby coś to dało – wtrąciła się Magda – ja ostatnio próbowałam nawet wjechać na uczucia mówiłam, że nam również brakuje mamy tak samo jak i jemu. Lecz musimy żyć dalej, bo mama by tak chciała, ale on tylko spojrzał na mnie z politowaniem i nic się nie odezwał – wyjaśniła im.
- Cholera z roku na rok jest coraz gorzej – przeklną i uderzył z bezradności pięścią w stół mężczyzna.
Całą trójką martwili się o ojca i mieli nadzieję, że Włosi coś pomogą, bo oni sami już nie wiedzieli co robić.
- A teraz tak z innej beczki – odezwał się Piotr – siostra jak tam Krystian? - zwrócił się do najmłodszej z sióstr.
- Pomału, ale do przodu – odparła mu. I chciała skończyć ten temat, ale nie było jej dane.
- O czym wy mówicie? - zainteresowała się Magda
- To ty nie wiesz, że nasza siostra i nasz dyrektor finansowy mają się ku sobie? - odpowiedział jej pytaniem. Ta pokręciła przecząco głową i uśmiechała się znacząco do siostry.
- Siostra i ty nic nie mówisz – rzekła z udawanym oburzeniem w głosie.
- Bo nie ma o czym na razie mówić. Spotkaliśmy się dopiero trzy razy. A nasz braciszek już widzi mnie u jego boku przez resztę życia – mówiła nieco obruszona, że brat wygadał jej tajemnicę. Ten tylko siedział i uśmiechał się pod nosem.
- No siostra nie złość się już… - tę rozmowę przerwał dźwięk telefonu Piotra. Sięgnął po niego, spojrzał na wyświetlacz i odebrał, chwilę rozmawiał po czym pożegnał się z siostrami mówiąc.
- Ja uciekam kochane. Obiecałem Beacie, że pojedziemy na zakupy. Mały Krzyś tak szybko wyrasta z ubranek, że nie nadążamy ich kupować – uśmiechnął się i opuścił lokal.
Kobiety jeszcze chwilę zostały. Miały coś do omówienia i akurat obecność brata nie była wskazana. A nawet ten telefon od jego żony był zaplanowany. Cała trójka pań szykowała niespodziankę dla tego nieprzeciętnie przystojnego mężczyzny z okazji czterdziestych urodzin.
Ten dzień przypadał dokładnie w dniu śmierci ich matki, dlatego przesunęli uroczystości związane z urodzinami na miesiąc później.
Więc miały jeszcze ponad dwa miesiące aby wszystko się udało zorganizować. Tylko był jeden problem, który spędzał im sen z powiek. Mianowicie zachowanie Marka. Chciałyby aby i on był radosny w ten dzień, ale nie miały pewności czy tak będzie.

Marek wciąż swój czas spędzał na wspomnieniach o swojej zmarłej żonie. Nic go nie cieszyło ani wizyty jego dzieci ani wnuków. Coraz bardziej zamykał się w sobie. To już nie był ten sam wiecznie uśmiechnięty mężczyzna. Tak zastało go kuzynostwo Febo. Przyjechali tak jak obiecali kilka dni przed rocznicą śmierci Uli. Paulina na widok swojego kuzyna aż się przeraziła.
- Czy ty widziałeś jak on wygląda? - wyszeptała Paulina do Aleksa gdy Marek po przywitaniu się z nimi udał do swojej sypialni, na którą przerobił własny dawny gabinet. Od dnia śmierci Uli nie umiał spać w ich wspólnej. Tam nic nie zmienił od dnia pogrzebu, nawet nie opróżnił garderoby z jej rzeczy, a przecież minęły już cztery lata. Mało tego to nie pozwalał tam nikomu wchodzić bez względu na wszystko.

- Marek, niepokoimy się o ciebie – odezwała się Paulina, gdy wieczorem siedzieli całą trójką przy stole.
- Nie ma powodu – odpowiedział.
- Przecież widzimy, że coś jest nie tak – odezwał się milczący dotychczas Aleks.
- A co ma być tak – powiedział coraz bardziej zirytowany Dobrzański po czym wstał od stołu i poszedł do salonu i usiadł na fotelu.
- Nie złość się. Widzimy jaki jesteś przygnębiony – próbowała kontynuować rozmowę Paulina.
- Nie mam powodów do radości, jakbyś nie zauważyła jestem w żałobie – odpowiedział jej mało przyjemnym tonem.
- Czy ty oby nie przesadzasz. Ula nie żyje już cztery lata, a zachowujesz się tak jakby zmarła przed czterema dniami – odezwał się Febo. Ale do Marka nic nie docierało. On nie umiał się z tym pogodzić.
Od przyjazdu rodzeństwa Febo minęły kolejne dwa dni, a do tego smutnego dnia pozostały raptem cztery. Na nic zdały się próby rozmowy z nim i nawet nikt nie przypuszczał jaka czeka ich wszystkich wiadomość za te kilkadziesiąt godzin.

Nastał dzień kiedy wszyscy mieli spotkać się najpierw w domu Marka a następnie udać na cmentarz. Pierwsza w domu rodziców pojawiła się Dominika przywitała z ciotką i obie zasiadły w kuchni racząc się kawą. Po półtorej godzinie na miejscu byli już wszyscy gotowi do wyjścia i czekali tylko jak Marek wstanie. Z początku nikogo nie zdziwiło, że ten jeszcze nie wyszedł z sypialni. Ale gdy minął kolejny kwadrans, a ten nie wychodził najmłodsza z córek zaczęła się niepokoić.
- Co ten tata – rzekła Dominika.
- Pójdę sprawdzić – odezwał się Piotr i udał do ojca sypialni, jakie było jego zdziwienie, gdy go tam nie zastał.
- Jak to go nie ma? To gdzie jest? - pytała Magda.
- Raczej z domu nie wychodził – rzekł Febo.
Zaczęli szukać Marka, gdy nagle usłyszeli wołanie pani Joli, gosposi Dobrzańskich. Wszyscy jak jeden pobiegli w kierunku skąd dobiegało wołanie, była to wspólna sypialnia Marka i Uli. Widok jaki ujrzeli wywołał płacz u wszystkich zgromadzonych.

Lekarz, który został wezwany orzekł zgon Marka Dobrzańskiego. Patolog stwierdził zatrzymanie serca podczas snu. A oni zrozumieli, że serce ojca pękło z rozpaczy za ukochaną żoną. Tego dnia trójka już dorosłych dzieci Uli i Marka stracili drugiego z rodziców. Kilka dni później na jednym z Warszawskich cmentarzy w jednej mogile wraz z żoną został pochowany Marek Dobrzański. Sama uroczystość zgromadziła w tym szczególnym miejscu bardzo wielu żałobników. Opłakiwali tego dnia śmierć wspaniałego człowieka, który był dla jednych ojcem, a dla drugich przyjacielem. 
Od teraz pozostały im tylko wspomnienia.
KONIEC.

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Nie mogę czytać takich przygnębiających historii, bo łzy same cisną mi się do oczu. Teraz też je wycieram, bo temat niewesoły i w dodatku nasuwa wspomnienia z mojego własnego życia, takie które były smutne, pełne żałości i tęsknoty za kimś, kto był bliski a kto odszedł.
    Mini piękna, poruszająca zakamarki duszy i wywołująca żal, bo jeśli się tak kocha, to gdy odchodzi jedna osoba, dla tej drugiej kończy się świat i nie potrafi poradzić sobie z pustką jaka zostaje. Marek też nie dał rady.
    Pozdrawiam serdecznie w ten niewesoły dzień. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś kiedyś powiedział, że czas goi rany, ale tak nie jest. Marek jest tego przykładem. Mimo czasu jaki minął on nie był w stanie pogodzić się z tym.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas. Czas zadumy i refleksji.
      Julita.

      Usuń
  3. Kiedyś nadmieniłam o śmierci Uli w starości po wielu latach szczęścia z Markiem. z tym, że ja ich obu razem uśmierciłam w scenie jak Ula umiera w śnie a Marek trzymając ją za rękę umiera po niej. Tutaj i tak sporo czasu minęło i nie wiem czy nie jest to jeszcze gorsze. Na szczęście miał dla kogo żyć. Dzieci i wnuki dawały mu radość.
    Ciocia Paulin, wujek Aleks oraz syn Piotr? Ciekawe rozwiązania. Relacje febo i Marka z Ulą musiały być inne niz w serialu.
    Pozdrawiam miło.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to opowiadanie czytałam i płakałam na koniec jak bóbr.
      Nie umiem powiedzieć , a raczej nie wiem co lepsze w takiej sytuacji. Jedni umierają zaraz po - moi rodzice tak zmarli jedno po drugim w ciągu kilku dni.
      Relacje są całkowicie inne między Febo a Dobrzańskimi niż w serialu.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie pełne zadumy.
      Julita

      Usuń
  4. Ranczula też czytałam i ryczałam jak bobr. Cudowne jest to opowiadanie. Kazdy chciałby chyba być tak kochanym i tak kochać. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłości ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Julito, piękna i wzruszająca mini, do tego ten utwór w tle , łzy same cisną się do oczu. Tęsknotę Marka najlepiej wyrazi fragment wiersza księdza Twardowskiego
    Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą…
    …potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
    jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
    kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
    Pozdrawiam serdecznie,Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta tęsknota była dla Marka nie do zniesienia. Rozpaczliwie tęsknił za swoją ukochaną żoną.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy późny wieczór.
      Julita

      Usuń