piątek, 25 października 2019

ROZBITKOWIE część XI

W poniedziałek Marek musiał wrócić do Warszawy. Widział jak jego ukochana z tego powodu posmutniała. Siedzieli w kuchni przy stole i jedli śniadanie, a raczej to Marek jadł, bo Ula jakoś nie miała apetytu.
- Ula, co się dzieje? – zapytał, chociaż domyślał się, a raczej był pewny co się dzieje z jego ukochaną.
- Nic – odparła próbując przy tym brzmieć wiarygodnie, ale Marek znał ją na tyle aby wiedzieć iż udaje.
- Skarbie – przysiadł obok niej i obejmując zaczął mówił – nie martw się. Zobaczysz wszystko się ułoży. A ten dupek trafi tam gdzie jego miejsce.
- Ale tu nie tylko o to chodzi – odpowiedziała zgodnie z prawdą, a widząc pytające spojrzenie ukochanego wyjaśniła w czym rzecz – Ja nie chcę tu zostawać samej.
- Ula to tylko parę dni, najpóźniej w piątek popołudniu będę tu ponownie. Uwierz mi, że tak będzie najlepiej i najbezpieczniej dla ciebie samej. On nie wie gdzie jesteś i nie zna numeru telefonu. Może również okazać się, że detektyw będzie miał na niego tyle aby policja mogła go zamknąć. Ty w tym czasie odpoczniesz sobie, zrelaksujesz się. A tego to potrzebujesz najbardziej – tłumaczył - I nie mów, że tak nie jest – dodał widząc, że ta chce zaprzeczyć. Chwilę później już z uśmiechem na ustach dodał – kochanie pamiętaj, że wracasz do firmy, a tam jak zapewne wiesz jest zawsze dużo roboty – powiedział to takim tonem, że nawet na Uli twarzy można było dostrzec uśmiech.
Dwie godziny później Marek już był w drodze do Warszawy. Już w trakcie postanowił, że zajrzy do rodziny Uli i postara się uspokoić być może przyszłego teścia. Do Rysiowa dojechał wczesnym wieczorem. Doszedł do drzwi i miał już nacisnąć dzwonek, gdy usłyszał podniesione kobiecy głos. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka, jego słuch się nie mylił, to Dąbrowska kłóciła się z Józefem. Chociaż to raczej był monolog, bo pan Cieplak ze stoickim spokojem wysłuchiwał jak jego sąsiadka wylewa wiadro pomyj na Ulę. A gdy kobieta wreszcie zamilkła mężczyzna się odezwał.
- Już, skończyła pani? To teraz ja powiem co myślę o Bartku - w tym momencie Józef nie podnosząc głosu powiedział co sądzi o jej synu. 
- Dobry wieczór - odezwał się Marek czym przerwał tę sąsiedzką wymianę zdań - pukałem, ale nikt nie słyszał. Chciałem z panem porozmawiać jeśli to możliwe - odezwał się do Cieplaka.
- Dobry wieczór - odparli Dąbrowska z Cieplakiem - oczywiście, że tak. Zapraszam do środka - odezwał się starszy mężczyzna.
Dąbrowska chciała coś jeszcze dodać, ale Marek był pierwszy.
- Myślę, że pani już zbyt powiedziała na dzisiaj. Ciekaw jestem, czy Bartuś też jest taki wygadany? A teraz dobranoc pani Dąbrowska - ta wielce obrażona wyszła z domu Cieplaków. 
Z chwilą jak zostali obaj Marek wyjaśnił dokładnie jak przedstawia się cała sytuacja, gdzie jest obecnie Ula oraz wynajętym detektywie. Widać było, że pan Cieplak jest wdzięczny młodemu Dobrzańskiemu za to co robi dla Uli, zauważył to również on sam.
- Panie Józefie, proszę mi uwierzyć robię to wszystko z wielkiej, prawdziwej a przede wszystkim szczerej miłości do Uli - mówił Marek.  

W ciągu tygodnia detektyw zdążył zdobyć wiele ciekawych dowodów i to nie tylko na Sosnowskiego, ale również na Dąbrowskiego. Sosnowski jeszcze raz w piątek pojawił się w firmie Dobrzańskiego. Wszystko było udokumentowane na zdjęciach, ale również na monitoringu. Sam monitoring zarejestrował dość ciekawą sytuację.
- Dzień dobry – przywitał się Sosnowski z Władkiem ochroniarzem firmy – pamięta mnie pan? - dodał zanim tamten zdążył mu odpowiedzieć.
- Dzień dobry. Tak pamiętam pana – padło z ust Władka.
- Mam dla pana pewną propozycję, a raczej prośbę o udzielenie mi pewnej informacji, za którą rzecz jasna odpowiednio wynagrodzę.
- Co ma pan na myśli?
- Chciałem dowiedzieć się czy była tu w ostatnim czasie Ula? - pytał i jednocześnie przesuwał po blacie kopertę w kierunku ochroniarza.
- Proszę zabrać stąd tę kopertę i samemu się wynosić – odparł oburzony Władek.
- Proszę mi tylko powiedzieć, a ja odpowiednio to wynagrodzę – nie dawał za wygraną doktorek.
Władek dużo nie myśląc wyszedł zza lady i chwyciwszy Sosnowskiego za ramię wyrzucił go z firmy. Następnego dnia, gdy tylko Marek pojawił się w firmie ten z owym nagraniem ruszył do gabinetu Dobrzańskiego.
- Zastałem prezesa? - zapytał Violetty
- Tak jest u siebie, a coś pilnego?
- Myślę, że tak - odparł i już pukał do drzwi gabinetu prezesa.
- Dzień dobry szefie, ja w ważnej sprawie - oznajmił zaraz po wejściu do środka i przywitaniu się z Markiem.
- Proszę usiąść panie Władku - wskazał mężczyźnie fotel i sam zasiadł na kanapie obok - to co to za ważna sprawa? Proszę mówić.
- W piątek do południa jak pana nie było w firmie przyszedł tu ten mężczyzna co spotykał się z panią Urszulą - na te słowa Marek aż się wyprostował jak struna, ale nie przerywał ochroniarzowi - i próbował mnie przekupić abym mu powiedział czy nie wiem gdzie może być pani Ula i czy w ostatnim czasie jej tu nie było. Ale natychmiast go wyrzuciłem z firmy. A tu jest dowód na to - skończył mówić, wyjął z zewnętrznej kieszeni marynarki płytę i wręczył ją prezesowi.
- Dziękuje panu bardzo, za to co pan zrobił. Ten człowiek od jakiegoś czasu nęka Ulę. Ta płyta będzie niezbitym dowodem na jego działanie wobec Uli - podziękował mu Marek za to co zrobił. Kolejna osoba okazała się być pomocna w walce z doktorkiem.

Sosnowski po tym jak został wyrzucony z firmy wpadł w jakiś amok i wciąż powtarzał sam do siebie.
- Jeszcze będziesz moja. Mnie się nie zostawia.
Wsiadł do samochodu lecz zanim ruszył zadzwonił do Bartka.
- I co pojawiła się? - mówił przez zaciśnięte zęby.
- Nie, nie pojawiła się. Od matki wiem, że nie było jej u ojca już kilka dni - wyjaśniał Dąbrowski, gdy nagle usłyszał uderzenie o blachę samochodu, a dokładniej w dach i po chwili ujrzał Maćka.
- Przepraszam cię, ale muszę kończyć - rzucił do słuchawki i rozłączył się.
- Cześć Maciek - rzekł do przyjaciela Uli.
- Co tu tak wystajesz pod domem Cieplaków? - zapytał wprost bez żadnego przywitania się z byłym Ulki.
- A nic, tak sobie stoję - odparł i po chwili dodał - to już nie wolno mi tu stać, przecież mieszkam obok.
- Właściwie to po przeciwnej stronie - rzucił mu jakby dla przypomnienia Szymczyk.
Dąbrowski widząc, że ten nie odpuści postanowił odjechać.
Maciek niemalże natychmiast zadzwonił do Dobrzańskiego z informacją iż pod domem Uli wystawał Bartek i wyglądało to tak jakby obserwował. Marek był wdzięczny za to Szymczykowi.
- Dziękuję ci bardzo Maciek. I proszę abyś miał na tego typa oko. Myślę, że to już kwestia kilku dni, a oni obaj znajdą się tam gdzie ich miejsce - mówił Marek.

Następnego dnia w porze lunchu Marek miał się spotkać z detektywem, który w ciągu tych kilku dni zdobył wystarczająco dowodów przeciwko tym dwóm.
- Dzień dobry panie Dobrzański - obaj panowie przywitali się uściskiem dłoni, usiedli przy jednym ze stolików w "Książęcej" i po zamówieniu czegoś do picia przeszli do konkretów - proszę bardzo to są zdjęcia jak pan Sosnowski za wszelką cenę próbuje znaleźć panią Urszulę. W ciągu dnia kilka razy był pod jej domem również wieczorem, w miejscu pracy także się pojawił. Spotkał się również z niejakim Bartłomiejem Dąbrowskim. Chyba nazwisko nie jest panu obce? - Marek tylko skinął głową na potwierdzenie przypuszczeń adwokata - Był również ponownie w pańskiej firmie, z której został wyrzucony przez ochronę.
- Tak wiem o tym i mam nawet nagranie z tego dnia - odezwał się Marek przerywając tym detektywowi.
- Ale to jeszcze nie wszystko. Proszę spojrzeć na te dwie fotografie - pokazał Dobrzańskiemu dwa zdjęcia, na których doktorek był z kimś innym niż Dąbrowski - Rozpoznaje pan te dwie osoby?
- Tak doskonale wiem kim są - odpowiedział prezes - A może mi pan powiedzieć coś więcej o tych spotkaniach? - poprosił detektywa.
Ten wyjaśnił mu, że pierwsze spotkanie zaczęło się już na lotnisku skąd Sosnowski odbierał osobę ze zdjęcia. Drugie miało miejsce w pobliskim parku tuż obok firmy.
- Dziękuję bardzo za pańską pracę, całość uregulowałem już pierwszego dnia.
- Mnie również było miło pracować dla pana - obaj panowie pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.

Marek wrócił ze spotkania zdenerwowany. Chociaż zdenerwowany było dalekie od tego jaki był naprawdę, to było nazbyt trudne do opisania słowami. On sam odnosił wrażenie, że byłby wstanie nawet w tej chwili zabić.
Wjechał na piąte piętro i udał wprost do swojego gabinetu. Słowem nie odezwał się do Violetty a drzwi gabinetu zamknął z takim hukiem i siłą, że omal nie wypadły z futryny. 
 
- Sebastian, musisz pomóc - wyrzuciła z siebie Viola wchodząc do gabinetu swojego narzeczonego.
- Violuś spokojnie, o co chodzi? W czym mam pomóc? - pytał mężczyzna. Po usłyszeniu wszystkiego natychmiast udał się do Marka.
Od kiedy obaj sobie wszystkie wyjaśnili, Sebastian gotowy był do pomocy Markowi i Uli w każdej chwili.
Wszedł do prezesa bez pukania.
- Marek wszystko w porządku? - zapytał, gdy tylko wszedł i ujrzał jak przyjaciel siedzi zmartwiony.
- Nic nie jest w porządku. Byłem na spotkaniu z detektywem. Ten zebrał dość dużo materiału przeciwko Sosnowskiemu i Dąbrowskiemu - mówił i wskazał na kopertę z dowodami.
- Mogę zobaczyć? - zapytał Olszański. Marek pokiwał głową na znak zgody. Dyrektor przeglądał wszystko uważnie, gdy nagle jakby zamarł w bezruchu by po chwili wręcz wydukać.
- Marek, ale na tych zdjęciach są....
- Dokładnie tak - odparł mu Dobrzański.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - dopytywał go przyjaciel.
- Jeszcze dziś jadę zawieźć te dowody na policję, a później sam osobiście sobie z nimi porozmawiam.
Marek tak jak mówił tego dnia wyszedł wcześniej z pracy prosząc Sebastiana o zastępstwo i pojechał na policję. Tam wyjaśnił z czym przyjechał, pokazał wszystko co miał, również nagranie, które otrzymał od pana Władka.
- Czy pan zna te dwie osoby, na tych zdjęciach? - padło pytanie.
- Tak to jest jedna z moich pracownic - odpowiedział.

Wieczorem zadzwonił jak i dnia poprzedniego do Uli i opowiedział co ustalił detektyw, o zajściu przy wejściu do firmy, że wszystko jest już na policji. Nie wspomniał tylko o tych dwóch zdjęciach. Wiedział, że Ula może mu nie uwierzyć na słowo. Postanowił jej pokazać te zdjęcia jak będą się wiedzieć. Rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę. Oboje bardzo za sobą tęsknili. A po tym jak wszystko było już między nimi tak jak być powinno, ta tęsknota była jeszcze większa.
- Dobranoc kochanie. Śpij spokojnie. Kocham cię - mówił na koniec Marek, a Ula jak echo powtarzała za nim to samo.
CDN...

8 komentarzy:

  1. Ależ zabiłaś mi ćwieka z tymi dwoma osobami na zdjęciu. Początkowo sądziłam, że to oboje Febo maczali w tym palce, ale odpowiedź Marka, że jedna z nich to jego pracownica zupełnie zbiło mnie z pantałyku i teraz zachodzę w głowę kto to może być. Pomyślałam nawet, że to być może Milewska i Ela z bufetu, bo to one tak bardzo wciskały Uli Sosnowskiego i nawet pofatygowały się do niego do szpitala, żeby umożliwić im spotkanie. Jednak już niczego nie jestem pewna i trudno będzie wytrzymać do następnego piątku.
    Rzeczywiście dowodów winy jest już całkiem sporo i wciąż ich przybywa. Detektyw spisał się na medal więc teraz niech policja się wykaże. Mam nadzieję, że przez to iż wokół Sosnowskiego i Dąbrowskiego pętla coraz mocniej się zaciska nie będą już mieli okazji, żeby skrzywdzić Ulę zwłaszcza, że obaj nie mają pojęcia, gdzie ona jest. Bardzo podobała mi się akcja z mamusią Dąbrowską. Na miejscu Józefa wyrzuciłabym tę namolną babę na zbity pysk. Marek i tak potraktował ją bardzo łagodnie.
    Dziękuję za dzisiaj. Świetna część. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością jedną z osób jest, któreś z rodzeństwa. Tyle mogę powiedzieć. Józef to nadzwyczaj spokojny człowiek, który nie podnosi głosu. Za to Marek w przysłowiowych białych rękawiczkach pozbył się Dąbrowskiej.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Podobnie jak Małgosia pomyślałam o Febo. Zwłaszcza że odbierał jedną z nich z lotniska. Tym samym Elę, Izę i Ale oczyściłam z podejrzeń. Chociaż mogę się mylić. Teraz obstawiam którąś z modelek. Klaudia pod koniec serialu zmieniła sie na lepsze to może Domi. Jednak osoba którą odbierał Sosnowski z lotniska to może być Aleks.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością jedno z nich przyleciało do Polski. Co do reszty to milczę jak zaklęta.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Zagadki się piętrza, a tu znów tydzień czekania. Oj będzie trudno.
    Ale zabiłs mi ćwieka tym zdjęciem. Ja obstawiam jak inni jednego Febo, ale chodzi mi po głowie Iza, bo Ona to u boku Uli widziała tylko doktora, a Marka to wręcz oczerniala. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację co do Febo, ale o całej reszcie muszę przemilczeć.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wczesny sobotni poranek.
      Julita

      Usuń
  4. Kim są osoby ze zdjęcia, no jest to kolejna zagadka. Osobiście stawiałabym na Paulinę nienawidzącą zarówno Marka jak i Uli, a druga to Domi, którą zwerbowała Paulina by pokazać Uli, że Marek i tak wróci do dawnych nawyków, jak tylko Domi się nim zajmie.Takie moje domysły, czy zgadnę okaże się za tydzień, więc poczekam cierpliwie.
    Dziękuję za dziś i pozdrawiam serdecznie,Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. Każda z tych osób jest w jakimś sensie związana za i ma w tym swój ukryty cel.
    Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
    Cieplutko pozdrawiam w te słoneczne sobotnie popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń