piątek, 18 października 2019

ROZBITKOWIE część X

Marek wyszedł z firmy kilka minut przed siedemnastą. Dochodząc do swojego auta widział samochód Sosnowskiego zaparkowany w tym samym miejscu od rana. Otworzył pilotem swoje auto wsiadł i wyjął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki aby wykonać połączenie z numerem alarmowym.
- Dzień dobry nazywam się Marek Dobrzański – przedstawił się po tym jak usłyszał głos z drugiej strony i zaczął wyjaśniać w jakim celu jest to połączenie oraz co zamierza zrobić. Dyspozytor próbował przekonać Dobrzańskiego do pozostania w miejscu, gdzie obecnie się znajduje, lecz ten nie miał zamiaru wykonać tego.
- Rozumiem, że pana nie przekonam do pozostania na miejscu i poczekania na odpowiednie służby – usłyszał Marek.
- Tłumaczę panu, że tylko tak mogę zapewnić mojej dziewczynie bezpieczne opuszczenie firmy i udanie do domu moich rodziców – tłumaczył coraz bardziej poirytowany prezes.
- No dobrze, ale proszę się nie rozłączać i sukcesywnie mnie informować o sytuacji – rzekł dyspozytor.
Marek przełączył w telefonie na tryb głośnomówiący i powoli włączył się do ruchu. Spojrzał we wsteczne lusterko by mieć pewność co do zachowania doktorka i nie pomylił się, Sosnowski ruszył chwilę później. Marek całą drogę widział jak doktorek za nim jedzie. Dojechali na Sienną, a tam już czekali funkcjonariusze policji. Sosnowski niczego nie podejrzewający zaparkował kilka miejsc dalej niż Dobrzański.
- Policja proszę wysiąść z pojazdu – nagle usłyszał przez otwartą szybę
Piotr.
- To chyba jakaś pomyłka – mówił Sosnowski.
- Mamy informację, iż prześladuje pan od rana nijakiego Marka Dobrzańskiego – padło z ust policjanta.
- To jakiś nonsens. Nie znam żadnego Marka Dobrzańskiego – próbował wymigać się.
- A to ciekawe. Bo mamy informację iż był pan w firmie tego pana i po jego wyjściu z pracy cały czas jechał za nim – mówił pewnym głosem funkcjonariusz.
- Ja nikogo nie śledzę – nadal szedł w zaparte Sosnowski.
- Wobec tego w jakim celu pan tu przyjechał? - padło pytanie.
- A to już moja prywatna sprawa – odparł butnie – jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie to żegnam panów – dodał i wsiadł ponownie do auta i odjechał.
Całej tej sytuacji przyglądał się z daleka Dobrzański i był wściekły na policję. Wiedział również, że nie może odjechać spod swojego domu własnym autem. Zadzwonił po taksówkę, która przyjechała po niespełna pięciu minutach.

- Ula wychodzimy. Marek już pojechał, a ten pajac ruszył za nim – usłyszała Ula Sebastiana.
- Mam nadzieję, że nic się nie stanie – mówiła zmartwionym głosem Cieplak.
Z firmę opuścili tylnym wyjściem. Sebastian, gdy tylko Marek odjechał przestawił swoje auto właśnie tam. Po pół godzinie już parkowali na podjeździe przed domem Dobrzańskich seniorów.
Olszański już miał nacisnąć dzwonek, gdy drzwi otworzyła im Helena i zaprosiła ich do środka. Sebastian nie chciał przeszkadzać.
- Sebastian nie przeszkadzasz. Wchodź, Marek już dzwonił i mówił, że będzie za jakiś kwadrans.
- Witam – usłyszeli za sobą donośny głos prezesa seniora.
- Dzień dobry – odpowiedzieli jednocześnie Ula z Sebastianem.
Weszli do salonu, a kilka minut później na stole gosposia państwa Dobrzańskich już stawiała kawę oraz ciasto.
- Proszę częstujcie się – zachęcała Helena.

Detektyw od chwili wyjścia z F&D zaczął działać. Tego samego dnia miał już kilka zdjęć świadczących o nękaniu Uli przez Sosnowskiego. Doktorek po odjechaniu sprzed bloku Marka skierował się w kierunku zamieszkania Uli. Tam spędził jakiś czas, a w międzyczasie wykonał jakieś połączenie. Tego do kogo dzwonił okazać miało się następnego dnia.

- Witajcie, już jestem – usłyszeli radosny głos Marka wchodzącego do salonu. Podszedł do ojca i uściskiem dłoni przywitał się z nim, matkę ucałował w policzek.
- Tato i jak zgodzisz się na zastąpienie mnie jutro i w poniedziałek? - pytał Marek ojca.
- Oczywiście synu. Jedźcie spokojnie – odparł mu senior i wręczył klucze do domku w Karkonoszach, który był własnością Dobrzańskich od kilku lat. Niewielki drewniany domek położony w Karpaczu z widokiem na malownicze góry.


- Marek, ale ja nie mogę wyjechać ot tak – mówiła Ula.
- Skarbie, tu chodzi o twoje bezpieczeństwo – mówił Marek – Ula on ma rację. Do czasu jak nie przyskrzynią doktorka powinnaś wyjechać – poparł Marka Sebastian.
- Ale moja rodzina o niczym nie wie.
- Ula nie ma żadnego „ale”. Zadzwonisz do taty i powiesz mu o wyjeździe jednocześnie prosząc, aby nikomu nic nie mówił – wyjaśnił jej Marek.
W końcu Ula uznała, że Dobrzański ma rację. Poprosiła go o użyczenie telefonu i zadzwoniła do ojca.
- Córcia a dlaczego ty dzwonisz z zastrzeżonego numeru? - dopytywał pan Cieplak.
- Dzwonię z telefonu Marka. Tato posłuchaj ja muszę na jakiś czas wyjechać, nie będę mieć przy sobie telefonu. Proszę cię również abyś nikomu nie mówił, że wyjechałam. Nawet dzieciakom. Wszystko to spowodowane jest tym prześladowaniem mnie przez Piotra. A pomaga mu w tym nikt inny jak Bartek – tłumaczyła ojcu.
Ta informacja zszokowała jej ojca. Ale na prośbę córki miał nic nie wspominać Dąbrowskiej, że wie co robi jej syn, do czasu jak nie będą mieć wystarczająco dużo dowodów na jego współpracę z Sosnowskim.
Ula opowiedziała mu również o tym co działo się ostatnio i do czego posunął się Piotr. Przyznała się również do zwolnienia z pracy oraz, że wróciła do Marka, kocha go i jest z nim szczęśliwa. Ta ostatnia informacja o dziwo nawet ucieszyła Józefa co wyraził to.
- Cieszę się córcia. Wiem co kiedyś ci zrobił wraz z tym swoim kolegą, ale gdy był tu widziałem jak bardzo przykro z tego powodu. A z jego oczu można było wyczytać wielką miłość do ciebie – słowa ojca pozwoliły jej upewnić się co słuszności podjętej decyzji. Ona również widziała w oczach Marka miłość i wiedziała, że się zmienił.

A podczas ostatniego spotkania z Violettą dowiedziała się co porabiał Marek przez ten czas, gdy nie byli razem. Kubasińska oczywiście nie omieszkała również opowiedzieć jej o kłótni obu panów i pochwalić się kto pomógł im w pogodzeniu się.
- Dziękuję ci Viola, że pomogłaś im w pogodzeniu się – mówiła Ula.
- Nie ma za co. Szkoda by było takiej przyjaźni – odpowiedziała jej Kubasińska.
- Dokładnie tak. Przecież oni przyjaciółmi są od tak dawna – poparła koleżankę Cieplak.

Następnego dnia po nocy spędzonej w domu rodzinnym Dobrzańskiego oboje młodzi wyjechali w góry. Tam wspólnie mieli spędzić cztery dni, a później młody prezes miał wrócić do Warszawy. Do tego czasu detektyw miał zebrać jak najwięcej dowodów przeciwko Piotrowi oraz Bartkowi. Ten pierwszy stawał się coraz bardziej poirytowany brakiem jakichkolwiek informacji gdzie przebywa Ula. W domu jej nie było, dowiedział się również o odejściu z pracy, a telefon wciąż był wyłączony.
- Mów, że wiesz gdzie ona jest – krzyczał do słuchawki na Dąbrowskiego.
- Rozmawiałem z matką, a ta twierdzi, że ona powinna być w Warszawie – odpowiadał mu Bartek.
- Ale jej nie ma w tych miejscach co powinna – burczał doktorek.

Podróż do Karpacza trwała nieco pięć godzin. Oboje cieszyli się z tego wspólnego wyjazdu, chociaż Ula z tyłu głowy miała cały czas prawdziwy powód tego wyjazdu. Obawiała się również czy czasem Piotr nie posunie się do czegoś gorszego i nie zrobi nic jej rodzinie. A miała ku temu powody aby tym się martwić, bo znała doskonale Dąbrowskiego.
- Ula nie martw się, zobaczysz wszystko będzie dobrze – mówił.
- Marek, ale jak ja mam być spokojna? Sam wiesz jaki Bartek potrafi być nieobliczalny – odpowiedziała.
- Kochanie obiecuję ci, że nic im złego się nie stanie. Jestem w stałym kontakcie z twoim tatą oraz Maćkiem - próbował ją uspokoić Marek, chociaż sam zastanawiał się czy oni są bezpieczni.
Ten wspólny wyjazd pozwolił im również na wiele rozmów związanych z nimi samymi. Ula pozwoliła Markowi na wyjaśnienie wszystkiego od początku, ale i ona miała mu sporo do powiedzenia. 
- Ula ja czekałem w szpitalu na ciebie, a gdy nie przyszłaś było dla mnie jednoznaczne, że wybrałaś Piotra - mówił ze smutkiem w głosie.
- Byłam w szpitalu, ale Paulina mi powiedziała, że nie chcesz mnie widzieć. A o ten wypadek oskarżyłeś poniekąd mnie - mówiła, widząc zdziwioną minę Dobrzańskiego pospieszyła z wyjaśnieniami - ponoć powiedziałeś jej, że ten wypadek był przez to iż kazałam ci pracować całą noc.
- A ty jej uwierzyłaś? - odezwał się zszokowany takimi wieściami.
- Tak była bardzo przekonywująca. Wyszłam wówczas ze szpitala rozstałam się z Piotrem i poszłam do pobliskiego parku usiadłam na ławce. Wtedy zrozumiałam, że straciłam cię na zawsze - mówiła płacząc. Marek przysunął się do niej i zamknął w swych ramionach. Rozumiał co ona musiała czuć po tym jak potraktowała ją Febo przecież on również uwierzył Sosnowskiemu, gdy ten mówił o ich wspólnym wyjeździe do Bostonu.
CDN...

8 komentarzy:

  1. Wreszcie sytuacja staje się klarowna. Szkoda tylko, że policja działa w tym wypadku bardzo opieszale, zatrudnienie przez Marka detektywa przyniesie raczej więcej korzyści.
    Wyjazd w góry jak najbardziej trafiony, Ula wypocznie, choć zapewne będzie się martwić o bezpieczeństwo ojca i rodzeństwa. O ile może zagrożeniem nie będzie Dąbrowski, to po wściekłym doktorku można spodziewać się teraz wszystkiego. Dziwię się Uli, że wcześniej nie zauważyła tej jego zaborczości. Przecież on ją osaczał w każdej chwili, przyjeżdżał przed pracą, odwiedzał w pracy, nawet wyjazd do Bostonu zaplanował.
    Ciekawe co teraz zrobi pan w koszulce polo, sytuacja wymyka mu się z pod kontroli, a na dodatek za plecami, choć nie jest tego świadomy ma detektywa.
    Dziękuję za dziś, pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być spokojna doktorek nic nie zrobi rodzinie Uli. A dzięki detektywowi uda się zebrać dość dowodów przeciwko Sosnowskiemu.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie prosto z pracy.
      Julita

      Usuń
  2. Myślę, że sytuacja rozwinęła się niezbyt pomyślnie dla Sosnowskiego. Najważniejsze jest to, że nie ma pojęcia o miejscu pobytu Uli i zaczyna się miotać z nerwów. Nerwy to nie jest dobra rzecz. Podirytowany człowiek nie myśli logicznie i popełnia błędy w dodatku takie najprostsze. Jeszcze do tego wszystkiego ten pustak Dąbrowski-ślepe narzędzie w rękach doktorka. Jakby na to nie patrzeć pętla wokół nich się zaciska. Policja być może nie pracuje zbyt sprawnie, ale jednak jakieś działania wykonuje. Detektyw też nie traci czasu. Uli i Markowi dobrze zrobi oderwanie się od stolicy i pomoże opaść emocjom. Złapanie Piotra i Bartka to już tylko kwestia czasu, bo dowodów ich przestępczej (tak to trzeba nazwać) działalności jest coraz więcej. A swoją drogą mam wrażenie, że Sosnowski kompletnie zatracił instynkt samozachowawczy. Zawsze miał parcie na karierę, a tymczasem porzucił ją dla jakiejś mrzonki.
    Serdecznie pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sosnowski to taki człowiek, który nie znosi sprzeciwu. A tak właśnie traktuje to co zrobiła Ula.Nie liczy się dla niego teraz nic innego jak ukaranie jej za to.
      Dziękuje Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy późny wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Pętla wokół doktora się zaciesnia, a Bartek naiwniak to źle na tym wyjdzie. Akcja policji trochę taka lekceważaca, choć myślę sobie czy to czasami nie jest zmylka, by doktorek myślał, że odpuscili. Ale i tak chyba najskuteczniejszy będzie detektyw. Marek z Ula wreszcie mogą troche pobyć razem i sobie wiele wyjaśnić, no i chyba bardziej do siebie zbliżyć. Bardzo fajna cześć, trzymająca w napięciu. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doktorek jest tak pewny swego, że nie widzi niczego wokół siebie.
      Ten wyjazd Uli i Marka ma dać im możliwość ponownego odnowienia relacji, wyjaśnienia wielu niedomówień i odpocząć od wszystkiego.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkową noc.
      Julita

      Usuń
  4. I na wikiwanie doktorka znalazł się sposób. Oby tylko nie wpadł na podobny pomysł i nie zatrudnił detektywa. Ule i Marka czeka teraz chwila oddechu od problemów. To dobry czas, aby pogłębić swoje uczucie. Dobrze, że wyjaśnili sobie sprawy szpitalne i nie mają do siebie niesłusznego żalu.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być spokojna doktorek nie wpadnie na ten sam pomysł co Violetta. Dzięki temu, że mogli być tylko sami udało im się wyjaśnić wszystko.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielne późne popołudnie.
      Julita

      Usuń