Mimo
wcześniejszych planów jakie miał w związku z dzisiejszym
spotkaniem postanowił najpierw załatwić sprawę prześladowcy. Nie
zastanawiając się objął przerażoną Ulę i poprowadził do
samochodu.
-
Wsiadaj Ula, pojedziemy teraz na komisariat – rzekł otwierając
jej drzwi od samochodu i chwilę później już kierował się w stronę
komendy policji.
Będąc
już na miejscu udali się do pokoju gdzie byli funkcjonariusze
prowadzący sprawę Uli i tuż po wejściu do środka Markowi
puściły nerwy.
-
Do jasnej cholery, czy wy w ogóle coś robicie w tej sprawie. Ula
wciąż otrzymuje pogróżki od tego psychopaty – mówił
podniesionym głosem.
-
Spokojnie panie Dobrzański, mamy wszystko pod kontrolą – padło z
ust jednego z policjantów.
-
Tak? A to ciekawe co mówicie. Ula jakiś czas temu zmieniła numer
telefonu, a on jakimś cudem zdobył jej numer i dzisiaj zdążył
przysłać jej dwie wiadomości. O podrzucanych ciągle listach nie wspomnę – mówił – Ula pokaż te smsy – zwrócił się do
kobiety.
Ula
wyjęła telefon z torebki i po otworzeniu foldera z wirtualną
kopertą pokazała je funkcjonariuszom. Powiedziała również o
listach, które wciąż dostawała.
-
Proszę państwa robimy co w naszej mocy – usłyszeli.
-
Jakoś tego nie widać – wysyczał przez zaciśnięte zęby Marek –
mówiłem wam, że to Sosnowski stoi za tym wszystkim. Wiem również,
że ten dupek przebywał w ostatnim czasie pod domem pana Cieplaka –
mówił zdenerwowany Marek.
Ula
wciąż milczała. Była przerażona bezczynnością policji. I ona
tak jak Dobrzański uważała, że to Piotr Sosnowski stoi za tymi
wszystkimi listami, wiadomościami. Jedynie czego nie wiedzieli to,
że doktorek nie działa sam.
-
Proszę państwa, nie mamy dostatecznych dowodów, że to działanie
pana Sosnowskiego – tłumaczyli policjanci.
-
Chyba żartujecie – oburzył się Dobrzański – czy to co macie
dotychczas nie jest wystarczające? Co się musi jeszcze stać? -
mówił ze wściekłością w głosie.
-
Chodź Ula wychodzimy stąd – rzekł do niej, a w głowie zrodził
mu się pewien plan. Ale nad jego wprowadzeniem miał zająć się
następnego dnia. Teraz postanowił oderwać chociaż na chwilę jej
myśli od tego wszystkiego i zrealizować co na dziś miał
zaplanowane.
Opuścili
komisariat, wsiedli do samochodu i po chwili jechali w tylko Markowi
znanym kierunku.
-
Gdzie my jedziemy? - zapytała Cieplak.
-
Niespodzianka – usłyszała już teraz łagodny, ciepły,
przepełniony miłością głos Marka.
Kilkanaście
minut później nieco spóźnieni podjechali pod restauracje
„Moskwa”.
-
Marek, my tu już byliśmy… - zaczęła, ale nie dał jej
dokończyć.
-
Tak masz rację, byliśmy tu na naszej pierwszej nieoficjalnej randce. A teraz
jesteśmy na jakże prawdziwej i przede wszystkim oficjalnej, takiej jaka powinna być już wówczas
gdybym tylko nie był takim podłym draniem – mówił ze skruchą w
głosie.
-
Nie mówmy już o tym co było. Straciliśmy już i tak dużo czasu,
na to co nie potrzebne. Przez dwa lata nie potrafiliśmy dotrzeć do
siebie. Oboje byliśmy jak dwoje rozbitków nie mogących dotrzeć do
właściwej przystani – mówiła patrząc mu prosto w oczy.
A
on tonął w tych jej błękitach i nie mógł uwierzyć, że
wreszcie udało mu się odzyskać jej miłość. Był tego pewien.
Przyciągnął ją do siebie i tuląc w swych ramionach szepnął
jej.
-
Kocham cię Ula i nigdy nie przestałem.
-
Ja też bardzo cię kocham Marek.
Stali
tak jakąś chwilę objęci i niesamowicie szczęśliwi. I czuli tak
jak mówiła Ula, że udało im się dotrzeć do tej samej przystani.
Ale czy dane im będzie żyć spokojnie i szczęśliwie już do końca
swoich dni? W tym momencie nie zastanawiali się nad tym, bo liczyło się co
tu i teraz.
W
końcu oderwali się od siebie i udali w stronę wejścia do
restauracji. Resztę wieczoru starali się spędzić nie myśląc o
problemach. Zjedli zamówione potrawy, później wrócili jeszcze nad
Wisłę, gdzie usiedli na zwalonym pniu i objęci wpatrywali się w
płynącą spokojnym nurtem rzekę. Ula wreszcie nieco się
wyciszyła. Wiele wyjaśnień padło od każdego z nich. Lecz mimo to
Marek cały czas myślał co zrobić, aby uchronić Ulę przed
Sosnowskim. Nadszedł czas aby wracać.
-
Odwieziesz mnie do domu? - zapytała Ula.
-
Ula, a może… - zawahał się czy powinien jej to proponować, w
końcu postanowił zaryzykować – pojechalibyśmy do mnie na Sienną
– widząc jej spojrzenie pospieszył z wyjaśnieniami – boję się
o ciebie. A on zdaje się być nieobliczalny. Proponuję ci moje
mieszkanie, bo tam nie będzie cię szukał.
Ula
przez krótką chwilę zastanawiała się nad tym co mówił
Dobrzański, by w końcu zgodzić się. On cieszył się, że nie
oponowała i będzie miał ją blisko. Faktem było, że nie liczył
na nic więcej i nawet nie miał zamiaru na nią naciskać. Jedynie
czego pragnął to żeby ona poczuła się bezpieczna.
-
I co namyśliłeś się? - pytał Sosnowski.
-
Zrobię to, ale stawka będzie większa niż to co jesteś mi winien
– odparł z chytrym uśmieszkiem na ustach Dąbrowski.
-
To znaczy ile? - dopytywał doktorek.
-
Drugie tyle – usłyszał.
Sosnowski
spojrzał złowrogo na Dąbrowskiego, ale i zastanawiał się czy nie
dać mu tej kwoty. Ale w jego chorej głowie zaświtał pewien
pomysł.
-
Dobra, dostaniesz tyle ile chcesz – zgodził się – ale kasa
dopiero jak wszystko się uda – zastrzegł.
Byli
już na Siennej, gdy Ula dostała kolejną wiadomość.
„Po
pracy Cię nie spotkałem, w domu też Cię nie ma. Ale nie myśl, że
się przede mną ukryjesz. Znajdę Cię, choćbym miał wykopać
nawet spod ziemi”
Czytała
wiadomość, a jej przerażenie rosło. Pokazała ją Markowi, w nim
aż zagotowała się krew.
-
Ula myślę, że powinnaś wziąć urlop i wyjechać - mówił Marek.
-
Ale ja już tak zrobiłam i wyjechałam do Rysiowa lecz to nic nie
dało – mówiła Ula – w dodatku nie mam na tyle urlopu, a i
kierownik nie będzie z tego zadowolony, co może skutkować nawet
zwolnieniem mnie z pracy.
-
To nie jest problem, bo zawsze możesz wrócić do firmy –
zaproponował jej.
-
Muszę to wszystko przemyśleć – odpowiedziała mu.
-
Dobrze nie będę naciskał, ale proszę przemyśl to – odparł.
Tego
wieczoru nie rozmawiali więcej o tym, każde z osobna wzięło
prysznic i poszli spać.
Ula
następnego dnia pojechała do swojej pracy, a Marek do swojej. Ona
przez pół nocy nie zmrużyła oka rozmyślając nad propozycją
Marka. Jadąc do pracy już miała ułożony plan. Marek chciał ją
podwieźć i dopiero jechać do swojej pracy.
-
Marek nie ma sensu. Dam sobie radę – odpowiedziała.
Pożegnali
się więc przed jego samochodem. Umówili się, że Marek przyjedzie
po pracy aby ją odebrać.
Wysiadł
na piątym piętrze swojej firmy. Tuż przed swoim biurem natknął
się na kadrowego oraz Violettę. Ci na widok prezesa natychmiast
zasypali go gradem pytań typu.
-
Jak było? Pogodziliście się? - pytali na przemian, a nawet jedno
przez drugiego.
-
Spokojnie – próbował ostudzić ich emocje prezes – ale tak
pogodziliśmy się – dodał po chwili.
-
To świetna wiadomość – odezwała się Violetta.
-
Ale ty stary chyba nie do końca się z tego cieszysz – mówił
Olszański bacznie przyglądając się przyjacielowi.
-
Ależ oczywiście, że się cieszę – mówił Dobrzański, lecz
kadrowy nie był tego tak całkiem pewien.
-
Jakoś nie wyglądasz.
-
Wczoraj ten palant znowu dał o sobie jej znać. Wysłał jej
wiadomości. A ta durna policja nic nie robi – mówił
zdenerwowany.
-
Ale jak to wysłał wiadomość, przecież Ulka zmieniła numer
telefonu? - stwierdziła Violetta.
-
Ale on w jakiś sposób go zdobył – oznajmił Marek.
Przez
krótką chwilę cała trójka milczała zastanawiając się nad
zaistniałą sytuacją.
-
Wiem – niemal krzyknęła Kubasińska i zaczęła tłumaczyć o co
jej chodzi – skoro policja nie ma wystarczających dowodów na
doktorka to musimy sami je zdobyć – mówiła dumna ze swego
pomysłu.
-
Ale jak niby mamy to zrobić? - zapytał jej narzeczony.
-
Viola co mamy go śledzić? - dodał prezes.
-
Właśnie śledzić, ale to nie my będziemy to robić – mówiła i
pospieszyła z wyjaśnieniami widząc dwie pary oczu wpatrujące się
nią z niemym pytaniem – trzeba chłopaki wynająć detektywa.
Spojrzeli
na nią oboje, gdy nagle Marek podszedł do niej i patrząc jej
prosto w oczy rzekł.
-
Viola jesteś genialna.
Po
wyjściu przyjaciół z gabinetu włączył komputer i zaczął
przeglądać oferty biur detektywistycznych. Wiedział, że musi
wybrać najlepsze biuro, takie które w szybki sposób zdobędzie
dowody na doktorka. A Ula w końcu będzie bezpieczna.
Na
następny dzień był umówiony w Agencji Detektywistycznej Ex Facto.
Chciał tam pojechać wraz z Ulą.
Kilkanaście
minut po siedemnastej, gdy podjeżdżał pod firmę Uli zauważył
coś dziwnego. W pobliżu wejścia stał samochód dobrze znany
Markowi, a w jego pobliżu stało dwóch mężczyzn. Jednym z całą
pewnością był Sosnowski, drugiego nie umiał rozpoznać. Ten
stał odwrócony tyłem do prezesa, ubrany w ciemną kurtkę i miał
naciągnięty na głowę kaptur.
Dobrzański
wyciągnął telefon i próbował dodzwonić się do Cieplak, ale jej
telefon milczał.
CDN...
Jednak chciwy Bartek nie wykazał się rozsądkiem, dalej zgadza się pomagać doktorkowi. Mam tylko przypuszczenia, że z kolei Sosnowski będzie próbował go wykiwać, a Bartek nie lubi jak się go oszukuje.
OdpowiedzUsuńRozbitkowie dotarli do wspólnej, ale czy spokojnej przystani. Jeden plus, że Ula chociaż w domu pozostaje pod opieką Marka, jednak co innego w pracy, tam jest sama, a to stwarza okazję dla Sosnowskiego . Jedyna nadzieja w policji, może skrycie ją pilnują?
Dramatyczna końcówka, telefon Uli milczy, robi się nie ciekawie. Marek powinien jeszcze zrobić zdjęcie dla policji jako dowód, że doktorek kręci się wokół Uli.
Dziękuję za dzisiejszą część, która pobudza niepewność rozwoju sytuacji. Pozdrawiam serdecznie w piątkowy ranek, Agata
Doktorek to cwaniak, a Bartek to tylko mało znaczący pionek. Przystań jest wspólna, a z czasem będzie i spokojna.
UsuńMarek stara się otoczyć Ulę opieką i ochroną, ale nie jest w stanie być z nią dwadzieścia cztery godziny.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe przedpołudnie.
Julita
Okazuje się, że Ula w żadnym miejscu nie może się czuć bezpieczna nawet na Siennej. Mogła posłuchać Marka i wziąć urlop. Teraz chyba jest w niebezpieczeństwie skoro pod jej pracą stoi samochód Sosnowskiego i on sam wraz ze swoim pomocnikiem. Nie wiem, czy Marek poradzi sobie z nimi dwoma. Oby.
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko. Jestem kompletnie rozwalona przez grypsko. Mam temperaturę, kaszel, katar i do kompletu zapalenie ucha. Makabra.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Sosnowski czuje się pewny, bo wie iż policja nic na niego nie ma. Co do tego czy Uli grozi niebezpieczeństwo okaże się w kolejnej części.
UsuńDziękuję Ci za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis. Tak jak i Ty ja również wciąż walczę z chorobą.
Cieplutko pozdrawiam i życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia.
Julita
Gdzie policja nie może tam detektywów Wiola pośle. Jak chce to myśli. Oby nie było za późno. Z pracy jej przecież nie uprowadzili ani tak spokojnie by nie stali. Przypuszczam, że Ula wprowadziła swój tajemniczy plan w życie i sama gdzieś wyjechała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Coś na Śląsku choroby się Was trzymają. To a pro po Małgosi.
Violetta tu jak widać używa mózgu. To nie pierwszy raz wpadła na genialny pomysł. Co do tego, co się dzieje z Ulą już za tydzień.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Lekkie sprostowanie do końcówki to Małgosia mieszka na Śląsku a ja w Zagłębiu, ale faktem jest, że w pobliżu siebie.
Julita
I w takim momencie koniec. Kobieto złotej się i daj ciąg dalszy 🙏🙏🙏🙏🙏 Sytuacja zrobiła się napięta. Myślałam, że Bartek jednak odmówi a tu się połakomil. Violka ma dobry pomysł z tym detektywem, tylko czy to nie będzie za późno. Jeszcze na oczach Marka uprowadza Ule, oby mu się udało ją ostrzec. Dziękuję za dzisiaj i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńBartek to chciwy drań, który dla pieniędzy zrobi wszystko. Detektyw okaże się bardzo pomocny. Co do reszty milczę jak zaklęta.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Pozdrawiam cieplutko w sobotni ranek.
Julita
Sosnowski i Dąbrowski mogli by się zaprzyjaznić. Szkoda mi Uli, czy nawet u Marka nie może czuć się bezpiecznie?? Oby detektyw im pomógł.
OdpowiedzUsuńZycze ci suzo zdrowia i pozdrowienia w tą deszczową sobote.
Nie mogliby się zaprzyjaźnić. Ula poczuje się bezpiecznie dopiero jak Sosnowski trafi za kratki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Julita