sobota, 27 sierpnia 2022

POWROTY część II

 Wstał i niezwłocznie podszedł do odchodzącej pary. 
- Przepraszam - odezwał się Dobrzański.
- Czego? - usłyszał niemiły ton głosu mężczyzny. 
- To chyba pana? - wyciągnął rękę w kierunku mężczyzny trzymając w dłoni długopis. Musiał coś wymyślić aby zatrzymać tę dwójkę.
- Raczej nie - odpowiedział z coraz większą irytacją, że ktoś raczył ich zatrzymać. 
- Czy wszystko jest w porządku? - zwrócił się Marek do stojącej obok kobiety. Ta tylko stała ze spuszczoną głową i wyglądała jakby z każdą sekundą coraz bardziej kuliła się w sobie. 
- A nie widać? - usłyszał od mężczyzny. 
- Piotr proszę uspokój się pan tylko grzecznie zapytał - nagle odezwała się Ula widząc, że zanosi się na bójkę. A nawet nie widząc, a czując to w mocniejszym uścisku jego dłoni na jej przedramieniu. 
- Nie mów mi co mam robić - wysyczał przez zaciśnięte zęby i już jego ręka leciała w jej kierunku. 
- Na mnie podnieś rękę - usłyszał jednocześnie czując, że coś a raczej ktoś go zatrzymał. I po chwili znaleźli się poza lokalem. 
- Ty co obrońca cudzych kobiet? - wykonał zamach drugą ręką i tym razem mu się nie udało. Nie minęło wiele kiedy tuż obok całej trójki pojawili się dwaj ochroniarze. 
- Co tu się dzieje? 
- Ten oto człowiek w mojej obecności zachowywał się niewłaściwie wobec tej pani - pokrótce Marek wyjaśnił całe zajście. 
- Wezwij patrol policji - usłyszeli jak jeden z ochroniarzy mówi do kogoś przez krótkofalówkę - a państwa poproszę razem z nami - zwrócił się do Uli i Marka. 
Przez kilka może kilkanaście minut czekali na przyjazd policji w jednym z dwóch pomieszczeń należących do pracowników ochrony. W drugim, które służyło do przetrzymywania podejrzanych siedział Piotr. 

- Nazywam się Marek Dobrzański - przepraszam, że tego nie uczyniłem wcześniej - odezwał się do kobiety kiedy to oczekiwali na przyjazd funkcjonariuszy, a byli już po złożeniu odpowiednich wyjaśnień ochroniarzom. 
- Urszula Cieplak - wyszeptała ze spuszczoną głową i po chwili dodała - bardzo panu dziękuję za pomoc. 
Marek już miał coś powiedzieć lecz pojawiła się policja i kolejny raz musieli powiedzieć co takiego było powodem takiego zajścia . 
W końcu mogli opuścić galerię, natomiast Piotr został wyprowadzony w kajdankach i przewieziony na komisariat. Marek udał się w stronę parkingu, a Ula stanęła na środku pasażu szukając telefonu w torebce. Kiedy już miała wybierać znany sobie numer jak spod ziemi przed nią wyrósł Marek. 
- Ula może gdzieś cię podwieźć? - zaproponował.
- Nie dziękuję. Nie chcę sprawiać panu dodatkowych kłopotów. Właśnie chciałam zadzwonić do przyjaciela - odparła. 
- Nie pan a po prostu Marek i nie jest to dla mnie żadnym problemem. 
- W porządku - odparła po chwili zastanowienia i jedynie poprosiła o chwilę. Zadzwoniła do Maćka z informacją, że jeszcze dziś go odwiedzi. Podała adres Dobrzańskiemu i już bez żadnych przeszkód jechali w wyznaczonym kierunku przy kompletnej ciszy. 
Nie minęło kilkanaście minut, a już Marek parkował przed jednym z bloków. 
- Dziękuję ci bardzo za podwiezienie - usłyszał kiedy chciał coś powiedzieć. 
- Żaden problem. Jeśli byś jeszcze kiedykolwiek potrzebowała pomocy możesz zadzwonić - odparł, nie mając pojęcia, że to kiedykolwiek może nastąpić szybciej niż to możliwe. Wręczył Uli niewielki kartonik ze swoim imieniem i nazwiskiem oraz numerem telefonu. Cieplak przeczytała, delikatnie się uśmiechnęła po czym pożegnała mówiąc.
- Do zobaczenia - Marek odparł tym samym. 
Ula wysiadła i swoje kroki skierowała w kierunku klatki z numerem dwanaście. Dobrzański odprowadził ją wzrokiem, ponownie odpalił silnik i ruszył do siebie. 
- Bardzo sympatyczna ta Ula. Ciekawe czy jeszcze uda nam się spotkać? - rozmyślał podczas drogi powrotnej. 

- Witaj Maciuś - rzekła Ula po tym jak weszła do mieszkania przyjaciela. 
- Witaj - usłyszała w odpowiedzi, ale brzmiało to jakoś dziwnie. 
- Wszystko w porządku? - zapytała, a w zamian usłyszała. 
- Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - Ula spojrzała ze zdziwieniem na przyjaciela nie rozumiejąc o co mu może chodzić. Maciek pospieszył z wyjaśnieniem - ty się szlajasz po galeriach a Piotra ktoś napadł. Ale ponoć tamten miał jakieś układy z policją i wyszło na odwrót, i to Piotr trafił do aresztu - Ula słuchała tego z niedowierzaniem.  
- A skąd ty o tym wiesz? - zapytała aby się upewnić co do swoich przypuszczeń. 
- Piotr zadzwonił do mnie z aresztu. 
- To jak widać minął się z prawdą i to dość mocno. Ten ktoś nie napadł na Piotra, ale mi pomógł kiedy to właśnie Piotr kolejny raz chciał mnie pobić.
- Ulka o czym ty mówisz? Jak to Piotr chciał ciebie pobić, znam go już tyle czasu i nie uwierzę w to co mówisz. 
- To już twoja sprawa. Ja ci mówię jak jest i to w dodatku nie było to po raz pierwszy. Mało tego często wpada w złość wobec innych. Potrafi ubliżyć mi w obecności innych. Dla niego nie ma znaczenia miejsce ani czas - mówiła spokojnie, ale w środku się cała gotowała. 
- Nie wierzę i tyle. Tak samo mówiła o nim Dominika kiedy się rozstali.
- Sam widzisz, że coś musi być na rzeczy - jednak wciąż wiedząc miną Maćka postanowiła mu pokazać dowód i nastawiła policzek - spójrz to jest sprawka twojego kolegi. Takich siniaków miałam już wiele i to nie tylko na twarzy, ale i na całym ciele - kiedy ten nadal wydawał się nie być przekonany co do prawdy. Ula postanowiła opuścić mieszkanie już raczej tylko znajomego. 
Wyszła przed blok rozejrzała się dookoła i poszła przed siebie. Nie wiedziała gdzie się udać, nie chciała wracać do mieszkania, które dzieliła z Piotrem w obawie iż ten może wrócić w każdej chwili. Nie znała tutejszego prawa. Z torebki wyjęła telefon aby zadzwonić Dominiki, siostry Maćka aby dowiedzieć się czegoś więcej o Piotrze. Usiadła na ławce w niewielkim parku, do którego dotarła. Kiedy otworzyła pokrowiec telefonu, na ziemię spadł ten sam kartonik co dostała od Marka. Podniosła go i po chwili zawahania wybrała ciąg dziewięciu cyfr. 
- Marek Dobrzański słucham - usłyszała po drugiej stronie słuchawki.
- Dzień dobry, Ula Cieplak - odpowiedziała. 
- Witaj Ula coś się stało? - pytał, bo przecież widzieli się niespełna może dwie godziny temu. Nawet przez myśl mu przeszło czy kiedykolwiek ona zadzwoni, a tu proszę. 
- Czy mogę prosić cię o pomoc? Chciałam pojechać do swojego, a raczej mieszkania Piotra i zabrać kilka rzeczy, czy mógłbyś mnie tam zawieź? 
- Jasne, nie ma żadnego problemu. Nadal jesteś i swojego przyjaciela? 
- Nie. Jestem w parku, niedaleko jego mieszkania. Ale abyś nie musiał krążyć to możemy spotkać się pod jego blokiem. 
- W porządku możemy tak zrobić. Powinienem być na miejscu za jakieś trzy kwadranse - usłyszała w odpowiedzi, pożegnali się i rozłączyli. 
Po tej rozmowie zadzwoniła do Dominiki to co usłyszała aż zmroziło jej krew w żyłach. Ze słów jakie padły wyłaniał się obraz prawdziwego oblicza Sosnowskiego, ale o tym już sama Ula doskonale wiedziała. 
- Ula on tylko na początku naszego związku wydawał się być takim miłym, szarmanckim mężczyzną - mówiła kobieta - jednak kiedy już zamieszkaliśmy sami z dnia na dzień stawał się coraz bardziej nieobliczalny. Z czasem odizolował mnie od bliskich, przyjaciół i tak naprawdę to jedynie z Maćkiem miałam kontakt. A kiedy mu o wszystkim opowiedziałam, że Piotr mnie bije, znęca się to jedynie mnie wyśmiał, mówiąc iż mi nie wierzy. Następnego dnia o wszystkim dowiedział się Piotr, chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. Odetchnęłam z ulgą kiedy powiedział o tym swoim wyjeździe. Początkowo chciał abym pojechała wraz z nim. Udało mi się przekonać go do samodzielnego wyjazdu, tłumacząc się studiami i egzaminami. Przez pierwsze dwa może trzy miesiące dochodziłam jeszcze do siebie, aż w końcu podjęłam najsłuszniejszą decyzję. Zadzwoniłam do drania i przez telefon z nim zerwałam. 
- I jak on zareagował na tę wiadomość? 
- Na początku wściekł się, poleciały różnego rodzaju epitety w moją stronę. Odgrażał się, ale ja już się go nie bałam. Rozstałam się z nim, odesłałam mu klucze od mieszkania i wyprowadziłam ponownie do rodziców. Ula jeśli mogę ci coś poradzić to trzymaj się od drania z daleka. On jest naprawdę niebezpieczny.

Pod blok, gdzie mieszkał Maciek Ula wróciła na chwilę przed przyjazdem Marka. 
- To gdzie mam jechać? - dopytywał Dobrzański kiedy tylko ta wsiadła i zamknęła za sobą drzwi. Podała mu adres - o to niespełna dwie ulice od mojej pracy - rzekł i już włączał się do ruchu. 
- Zabiorę tylko swoje rzeczy i muszę gdzieś wynająć jakiś pokój na początku gdzieś w hotelu - mówiła. Wjechał na strzeżony parking. 
- Pójść z tobą?
- Nie, poczekaj na mnie. Z tego co mi wiadomo to Piotr nadal jest w areszcie. Spakuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy i będę z powrotem. 
Weszła do mieszkania z szafy wyjęła swoją walizkę i zaczęła pakować do niej ubrania, z komody wyjęła teczkę  z dokumentami jakie przywiozła ze sobą z Polski. Za nim opuściła mieszkanie na stole w pokoju zostawiła kartkę, na której zostawiła tylko krótką wiadomość. 

"Piotr odchodzę. Nie chcę Cię znać ani tym bardziej pamiętać. 
Klucze od mieszkania znajdziesz w skrzynce na listy"

Chwyciła za uchwyt walizki i nie oglądając się za siebie opuściła mieszkanie. Przekręciła klucz w zamku i wychodząc z bloku klucze wrzuciła do skrzynki. 
Widząc Ulę Marek wysiadł i pomógł zapakować walizkę do bagażnika. 
- Ula mam dla ciebie pewną propozycję. Jednak najpierw zapraszam cię do pobliskiej restauracji, gdzie podają wyśmienite sushi - mówił zamykając bagażnik. Lecz mina panny Cieplak go nieco zaniepokoiła - coś nie tak? 
- Jestem uczulona na ryby i wszelkiego rodzaju owoce morza - wyjaśniła. 
- W takim razie pojedziemy do innej - odparł z uśmiechem na ustach. 
- Marek, ale ja muszę znaleźć jakiś hotel i wynająć pokój. Jutro rano muszę być w pracy. Nie mam z tego powodu zbyt wiele czasu - próbowała jakoś wykręcić się, lecz junior nie dawał za wygraną. 
- Ula proszę pozwól, że zrobimy tak jak mówię. I jeśli ci się nie spodoba to co chcę zaproponować osobiście poszukam dla ciebie pokoju - ta widząc, że nie wygra z Markiem zgodziła się. 
- To co chciałeś mi zaproponować? - dopytywała go Ula kiedy skończyli jeść i czekali  na zamówioną jeszcze kawę. 
- Ula wiem, że znamy się krótko...
- Bardzo krótko - weszła mu w słowo - Marek skinął tylko głową na potwierdzenie jej słów i zaczął kontynuować.
- I nie chcę, abyś źle to odebrała. Ale mogę ci zaproponować pokój w moim mieszkaniu. Oczywiście bez żadnych podtekstów. Mam dość duże mieszkanie, ja pracuję zazwyczaj do późna, więc zapewne nawet byśmy się nie widywali zbyt często - mówił przyglądając się jej twarzy. 
- Marek bardzo jestem ci wdzięczna za pomoc jaką mi okazałe, jednak nie mogę przyjąć twojej propozycji - odparła, a widząc pytającą minę Dobrzańskiego pospieszyła z wyjaśnieniem - jak sam zauważyłeś znamy się bardzo krótko, raptem kilka godzin. To nie wypada, a druga sprawa, że nie chcę robić ci kłopotów i problemów. Co na to powie twoja żona albo dziewczyna czy też narzeczona. 
- Nie sprawisz z całą pewnością żadnego kłopotu czy też problemu. A jeśli chodzi o ostatnie zdanie to nie mam żadnej z nich,  jestem singlem z wyboru. Po prostu jeszcze nie trafiła się taka niewiasta, która zawładnęła by moim sercem - mówił. 
Lecz panna Cieplak była nieugięta w tej sprawie i stanowczo odmówiła. 
- Marek bardzo cię proszę nie nalegaj. Zdania nie zmienię. 
- W porządku, nie będę naciskał. W takim razie pozwól, że dotrzymam słowa i znajdę dla ciebie pokój. Mam tylko pytanie czy to koniecznie musi być hotel, czy może być pokój u kogoś prywatnego? 
- Nie musi to być hotel. Na początku chciałam wynająć w hotelu i w międzyczasie poszukać czegoś innego - ta odpowiedź mu wystarczyła. Chwycił za telefon i wykonał tylko jedno połączenie. A po niespełna godzinie już wchodzili do mieszkania miłej starszej pani. 
- Dobry wieczór pani Ewo - przywitał się Dobrzański i przedstawił swoją towarzyszkę - to jest Ula, o której wspominałem przez telefon. 
- Dobry wieczór. Urszula Cieplak - przywitała się i przedstawiła.
- Witajcie kochani. Marek wspominał mi, że chcesz wynająć pokój moje dziecko - odezwała się staruszka. 
- Jeśli tylko jest taka możliwość to tak - odparła Ula i pospieszyła z dalszą informacją - ja pracuję w tutejszym szpitalu jako sekretarka. 
Starsza kobieta więcej nie chciała, a nawet nie potrzebowała wiedzieć. Pokazała Cieplak wolny pokoik, dla tej był wystarczający. Ustaliły wysokość opłat i już podpisywały umowę. 
Jeszcze chwilę posiedzieli we trójkę popijając herbatę.
- Będę się już zbierał. Zostawiam panie i życzę miłego wieczoru - odezwał się Marek, pożegnał się zostawiając obie kobiety.  
CDN...

czwartek, 18 sierpnia 2022

POWROTY część I

 Było kilkanaście minut przed godziną dziewiętnastą kiedy to przechodził odprawę biletową na lotnisku w Wiedniu w Austrii. A jeszcze kilka minut wcześniej żegnał się ze swoją dziewczyną. Na ten dzień miał wykupiony bilet do kraju nad Wisłą. Nie miał w planach wracać, ale na prośbę obojga rodziców postanowił przylecieć, jednak wciąż nie zamierzał pozostać w Polsce dłużej niż to było możliwe. Sam lot miał trwać niewiele ponad godzinę. Do Austrii wyjechał prawie dwa lata temu, kiedy uznał, że nie daje już rady. Że ma serdecznie dość wiecznych przepychanek ze swoim przyrodnim rodzeństwem. Swoją decyzję ogłosił podczas posiedzenia zarządu. 
- Za tydzień wylatuję - oznajmił zebranym. 
- Jak to wylatujesz? Gdzie? - usłyszał zaniepokojony głos rodzicielki. 
- Po prostu muszę odpocząć. Jestem już zmęczony. Swoje stanowisko jako prezesa oddaję tobie tato. Nie mam ochoty ciągle udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Dość mam wiecznego rzucania mi kłód pod nogi przez Aleksa i Paulinę - oboje Febo już zacierali swoje łabska na te słowa - skoro uważacie, że jesteście tacy wspaniali to bardzo proszę. Pora abyście się wykazali - zwrócił się do swojego przyrodniego rodzeństwa oraz na koniec dodał - jedynie czego wam nie oddam to moja część udziałów i jeśli będzie taka konieczność będę przyjeżdżał na zebrania - na krótką chwilę zapanowała cisza. 
- To kiedy dokładnie odchodzisz? - nagle odezwał się Aleks. 
- Kiedy pozałatwiam wszystkie swoje sprawy. Ale myślę, że w ciągu najbliższych kilu dni już wam zniknę z pola widzenia - odparł junior, co jak widać ucieszyło Aleksa. 
- Nie ciesz się tak mój drogi. Może i Marek odchodzi, ale jeszcze jestem ja oraz Helena i postaramy się patrzeć ci na ręce w miarę możliwości - odezwał się dotychczas milczący senior. Te słowa nieco przywołały Febo do porządku. Jednak odezwała się Paulina.
- Nas Krzysztofie nie trzeba pilnować. Dobrze wiemy co należy do naszych obowiązków. 
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Doskonale wiem jak wygląda wasza praca. Bo już nie raz i nie dwa dochodziły do mnie słuchy na ten temat - mówił senior Dobrzański. 
Żadne z rodzeństwa więcej się nie odezwało, ale już ewidentnie coś knuli. I każde z nich miał coś do ukrycie i to nie tylko przed rodziną Dobrzańskich, ale i jedno przed drugim. 
Z całą pewnością gdyby Dobrzańscy posiadali taką wiedzę właśnie te dwa lata temu wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. 
Marek w przeciągu kilku dni domknął resztę swoich spraw, pożegnał się z rodzicami i wyleciał prawie tysiąc kilometrów od stolicy swojego kraju. Jego celem była Austria i jej stolica Wiedeń. Dość długo zastanawiał się nad krajem, do którego wyjedzie. Na początek wynajął pokój w hotelu, jednak to miało być tylko tymczasowe rozwiązanie. Po około tygodniu już wynajmował niewielkie mieszkanko na obrzeżach Wiednia. Po przylocie do Austrii miał wolny weekend, ale od poniedziałku już zaczynał pracę. Tak dokładnie, młody Dobrzański nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Do tego wyjazdu przygotował się bardzo skrupulatnie włącznie ze znalezieniem pracy. Przejrzał wiele ofert i do kilku firm wysłał swoją aplikację. Udało mu się dostać do niewielkiej rodzinnej firmy zajmującej się modą, a stawiającą dopiero pierwsze kroki na tym trudnym rynku. Przyjęto go na stanowisko dyrektora do spraw promocji. Cieszył się takim obrotem spraw. Praca w  zawodzie, miał już również spore doświadczenie w tym temacie. W końcu przed przejęciem stanowiska prezesa w F&D to był jego dział. Wstępnie rekrutację przechodził w formie online, a dopiero po przybyciu do Wiednia miał się stawić na rozmowie w firmie. 
- Muszę przyznać, że to trochę dziwne - mówił Lukas Gruber, prezes firmy - przyjmować na stanowisko dyrektora, kogoś kto pełnił funkcję prezesa. 
- Owszem byłem prezesem, ale z przyczyn prywatnych postanowiłem zrezygnować i wyjechać z kraju - wyjaśnił Marek. 
- A można wiedzieć co takiego się stało? - dopytywał mężczyzna. 
- Proszę wybaczyć, ale wolałbym o tym nie rozmawiać. Mogę tylko zapewnić pana, że nie z mojej winy ta decyzja. W dokumentach, które przedstawiłem jest podany numer gdzie można sprawdzić moje referencje - wytłumaczył młody Dobrzański. Jak widać ta odpowiedź nie uspokoiła Grubera, ale postanowił dać szansę Markowi. Ten dość szybko odnalazł się w nowej pracy. I tak jak w F&D tu również znalazł wspólny język z pracownikami, czym jeszcze bardziej wkradł się w łaski prezesa. Zawsze uśmiechnięty, życzliwy i z dobrym słowem dla każdego.  Początkowo swój wolny czas spędzał w domu albo na siłowni. Czasem w sobotni wieczór wybrał się do jakiegoś klubu, lecz najczęściej kończył na wypiciu jednego góra dwóch drinków i wracał do siebie. Za to w niedziele jeśli tylko pogoda temu sprzyjała wybierał się na różnego rodzaju wycieczki po Austrii. 
Początkowo kiedy dzwonił do rodziców Helena wylewała morze łez mówiąc jak bardzo tęskni. Jednak z czasem było dużo lepiej. 
- Mamo a może przyjedziecie tu do mnie? Pokazałbym wam kilka pięknych miejsc w Wiedniu i okolicy - zapraszał ich do siebie. 
- Pomyślimy synku - usłyszał w odpowiedzi głos ojca. Zawsze kiedy dzwonił rozmawiał z nimi obojgiem. Rozmawiali o wielu różnych rzeczach, ale bardzo sporadycznie o firmie. Jednak on doskonale wiedział co się tam dzieje, bo jego najlepszy przyjaciel Sebastian Olszański zdawał mu relacje niemalże na bieżąco, a co dość mocno go irytowało. 
- Seba ja tam już nie pracuję i nie obchodzi mnie co ta dwójka wyczynia - mówił zirytowany, kiedy kolejny raz kadrowy mu zdawał relacje. 
Lecz czy faktycznie nic go to nie obchodziło? A może po prostu chciał mieć wreszcie spokój? I chociaż przez jakiś czas odpocząć. 

Do Austrii Ula Cieplak przyjechała ze swoim przyjacielem Maćkiem Szymczykiem szukając lepszego jutra. Przed podjęciem decyzji o wyjeździe mieszkali w Rysiowie, niewielkim miasteczku pod Warszawą. Oboje byli absolwentami ekonomii na SGH. Dodatkowo ona miała ukończone kilka innych kursów oraz znała kilka języków obcych. Dość szybko udało im się znaleźć pracę. Z mieszkaniem nie mieli większego problemu. W Wiedniu mieszkał znajomy lekarz Maćka, który swojego czasu spotykał się z siostrą Szymczyka. Jednak związek na odległość nie przetrwał, ale sama znajomość obojga panów przetrwała. Ula od samego początku wpadła Piotrowi Sosnowskiemu w oko, chociaż on nie zrobił na niej dobrego wrażenia. 
- Ulka pomyśl tylko jaka partia ci się trafia - mówił Maciek, kiedy ta kolejny raz odmówiła pójścia na randkę z Piotrem.
- Maciuś ja nie mam teraz głowy do chodzenia na randki. A i jakoś nie specjalnie go lubię. Wydaje się być strasznie zarozumiałym, zadufanym w sobie facetem - tak mówiła na początku. Jednak z czasem to co myślała o Piotrze przestawało jej przeszkadzać. Spowodowane to wszystko było opowieściami Sosnowskiego o tym jak uratował życie niejednemu pacjentowi. Aż w końcu nastał dzień kiedy to panna Cieplak zgodziła się na wspólne wyjście do kina i kolację. 
Po kilku miesiącach Ula zamieszkała tylko z Piotrem a Maciek wynajął dla siebie kawalerkę w drugim końcu miasta. Po namowach Sosnowskiego Ula zmieniła pracę, zatrudniając się w tym samym szpitalu co jej chłopak. 
- Ula doszły mnie słuchy, że ma zwolnić się miejsce w szpitalu na stanowisku sekretarki dyrektora - mówił. 
- No nie wiem Piotr. Ja nie mam żadnego pojęcia o byciu sekretarką w szpitalu - usłyszał w odpowiedzi. 
- Ula, ale co to za filozofia. Przecież byłabyś tylko sekretarką, a nie przeprowadzała operacji na otwartym sercu - próbował ją przekonać, w końcu użył konkretnego argumentu - co chcesz wiecznie sporządzać faktury dla tego typa z knajpy za jakieś marne grosze? Tu z całą pewnością są większe pieniądze - tymi słowami dał jej nieco do myślenia. 
- Piotr zastanowię się i dam ci odpowiedź dzisiaj wieczorem jak wrócę z pracy - Sosnowski skinął głową, ale jego mina mówiła o niezadowoleniu. Lecz Ula tego nie zauważyła, tak samo jak zdawała się nie widzieć jeszcze wielu innych rzeczy. Jednak to miało się w krótce zmienić. 

Od wyprowadzki Marka z Polski minął niecały rok, cały czas miał kontakt z rodzicami oraz swoim przyjacielem Sebastianem. Po takim czasie Marek odpoczął psychicznie, w pracy mu się układało. Jednak z czasem zaczął odczuwać coś w rodzaju samotności. Najgorzej było w chłodne, długie wieczory kiedy wracał do pustego domu. 
- Ja to chyba jestem jakiś wybrakowany - rozmyślał - mam już prawie trzydziestkę na karku i wciąż jestem singlem - jednego wieczoru nawet pożalił się Sebastianowi kiedy rozmawiali przez komunikator. 
- Może spróbuj bardziej się rozejrzeć. Idź do klubu - na hasło klub skrzywił się. 
- Seba, ale te, które ja spotykam w klubie to zazwyczaj takie, które raczej nie szukają nikogo na poważnie. No chyba, że taka co to poleciałaby na mój portfel. To ja ci powiem, że za taką podziękuję. 
- No ja już nie wiem. Musisz być cierpliwy a może w końcu znajdzie się taka, co zawładnie twym sercem - mówił Olszański nie zdając sobie sprawy jak prorocze będą jego słowa. 
Od tej rozmowy minęło kilka dni, był wieczór. Chociaż wieczór to może zbyt wiele raczej dość późne popołudnie. Z pracy wyszedł tego dnia nieco później niż zazwyczaj. Przygotowywał jakąś specjalną reklamę, a czasu było wyjątkowo mało. Po pracy miał jeszcze w planach zrobić zakupy w pobliskiej galerii. Wjechał na podziemny parking, zaparkował na pierwszym wolnym miejscu i nie rozglądając się po wyjściu z auta skierował swoje kroki w konkretnym kierunku. W pewnym momencie wydawało mu się, że słyszy jakieś podniesione głosy jednak nie zareagował, uznając iż to nie jego sprawa. Wsiadł do windy, która wywiozła go na odpowiednie piętro i zajął się swoimi sprawami, nie zastanawiając się nad tym co usłyszał na parkingu. 
Po skończonych zakupach postanowił jeszcze wejść do niewielkiej kawiarenki. Podszedł do bufetu zamówił kawę oraz kawałek ciasta i usiadł przy stoliku czekając na zamówienie. Nagle ponownie usłyszał ten sam głos co przed zakupami, ale i jeszcze jeden. Tym razem odwrócił się aby zobaczyć o co chodzi. Mężczyzna mówił dość podniesionym głosem. Chociaż mówił to nieadekwatne do tego jak się zachowywał. Wręcz krzyczał na kobietę z nim przebywającą.  Natomiast kobieta siedziała ze spuszczoną głową i tylko wysłuchiwała inwektyw kierowanych w jej stronę. Raz udało się tej kobiecie odezwać, prosząc aby ów mężczyzna tak nie krzyczał. Marek na całą sytuację tylko pokręcił głową i już miał podejść do pary aby upewnić się, że wszystko w porządku, jednak ci podnieśli się ze swojego miejsca i opuścili lokal.
Kiedy przechodzili obok stolika Dobrzańskiego kobieta niby to przypadkiem potrąciła jego ramię. Marek spojrzał na nią i ujrzał jak ta zaczęła składać dłoń w formie pięści i powtórzyła to kolejny raz. 



Młody Dobrzański przez chwilę zastanawiał się co to mogło oznaczać. W końcu przypomniał sobie, że kiedyś widział taki znak w jakimś programie i tam wyjaśniono co oznacza. 
CDN...