niedziela, 26 marca 2023

NARZECZONA część XI

 - Po przeczytaniu pani CV jestem skory przyjąć panią choćby zaraz - usłyszała po kilku minutach rozmowy z potencjalnym pracodawcą. 
- Bardzo się cieszę. Jednak jeśli to możliwe, zaczęłabym pracę od przyszłego poniedziałku. Do końca tygodnia jestem na urlopie i chciałabym je w tym czasie załatwić - rzekła, jednocześnie zwracając się z prośbą o możliwość przesunięcia terminu przyjęcia. 
- Oczywiście, ja nie widzę żadnego problemu.
- Dziękuję bardzo. W poniedziałek stawię się punktualnie - wracała do domu zadowolona z takiego przebiegu rozmowy. Chociaż nieco żałowała odejścia z F&D, ale nie którzy skutecznie jej dali odczuć, że nie jest tam mile widziana. Fakt było też kilka osób, które szczerze polubiła i miała wrażenie, że z wzajemnością. 
W domu powiedziała o zmianie pracy rodzeństwu. 
- Ale jak to Ula? Przecież tam miałaś świetne warunki pracy i zarobki też. A tu według co jest napisane, twoja pensja będzie znacznie mniejsza i umowa tylko na krótki czas - mówił Jasiek. 
- Tak to prawda, jednak ja naprawdę mam swoje powody aby odejść z F&D. I bardzo cię proszę  abyś to uszanował - odpowiedziała bratu. Ten nic więcej nie powiedział. Lecz w środku czuł, że to nie jest dobra decyzja. W duchu liczył, że jednak w ciągu tych kilku dni jego siostra zmieni zdanie. 

- Trzymaj - rzekł do kadrowego, zaraz po wejściu do jego gabinetu i nie zawracając sobie głowy jakimkolwiek przywitaniem.
- Mnie również jest miło cię widzieć - rzekł, po czym chwycił pismo wręczone przez prezesa - co? Ty żartujesz? - niedowierzał w to co czytał.
- Nie, nie żartuję. 
- A to niby za co to zwolnienie? - dopytywał Olszański, a po chwili jeszcze dopytywał - I to jeszcze dyscyplinarka? 
- Umiesz wysłać szkalującego e-maila, obrażać innych, a nie umiesz doczytać do końca pisma jakie ci wręczyłem? Faktycznie niewiele różnisz się od mojej byłej narzeczonej. Tak samo ograniczeni intelektualnie - rzekł nie wdając się w żadne dyskusje. 
- Jakie szkalowanie? Niby kogo? - dopytywał. 
- Nie zamierzam ci tłumaczyć ani tym bardziej wdawać w dyskusje. Do końca dnia masz opuścić firmę - odpowiedział i opuścił gabinet. Miał zamiar porozmawiać również z Febo, ale tej nie było w firmie. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. 

Było sobotnie popołudnie, kiedy Viola odwiedziła swoją kuzynkę, i to co usłyszała zmroziło w niej krew. Nie zastanawiając się chwyciła za telefon. 
- Kurde no - jęknęła niby do siebie. 
- Co się stało? - dopytywała kuzynka. 
- No jak to co? Sama przed chwilą mówiłaś o tym, że Ula chce zmienić pracę - odpowiedziała trzymając telefon przy uchu i kolejny raz próbując się  do kogoś dodzwonić. 
- Do kogo ty tak wydzwaniasz? - 
- Do Marka. Tylko on może coś z tym zrobić.
- Wybacz Viola, ale nie rozumiem co takiego jest w tym, że Ula chce zmienić pracę...- chciała jeszcze coś dodać, ale usłyszała jak Kubasińska zaczęła mówić do słuchawki.

- Wreszcie - zaczęła - Marek musisz przyjechać na Damrota osiemnaście - wyrzuciła z siebie. 
- Viola spokojnie. Po co mam jechać na ulicę Damrota? 
- To tu mieszka Ulka. 
- I? 
- Właśnie się dowiedziałam, że Ulka od poniedziałku nie wraca do pracy. Ponoć znalazła inną - Marek po usłyszeniu, że jego asystentka chce odejść z firmy o mało co a nie dostał zawału. I nagle jakby dostał olśnienia. Wreszcie dotarło, że to co uważał za zwykłą znajomość no może za przyjaźń, było niczym innym jak miłością. 
- Viola ja postaram się być jak najszybciej. Poczekaj na mnie. Dam ci znać zaraz po przyjeździe. 
- Ok, będę czekać na twój telefon - odparła i rozłączyli się. 

- Viola, dlaczego zadzwoniłaś do swojego szefa? - dopytywała sąsiadka Cieplaków. 
- Widzisz moja droga ja doskonale wiem dlaczego Ula chce odejść z firmy. A jedyną osobą  jaka może ją przekonać do zmiany decyzji jest właśnie Marek Dobrzański. Nasz szef - wyjaśniła Kubasińska tak w skrócie. Nie chciała wdawać się w szczegóły, bo nie widziała takiego powodu. 
- A ty sama nie jesteś w stanie tego uczynić? - dopytywała. 
- Może i jestem, ale wiem iż Marek zrobi to dużo lepiej - odparła. Domyślała się, że młody prezes podkochuje się w Uli lecz nie zamierzała o tym mówić kuzynce. Nie minęło więcej jak trzy kwadranse kiedy usłyszały dźwięk przychodzącego połączenia. Kubasińska nawet nie patrząc na wyświetlacz nacisnęła zieloną słuchawkę i tylko rzuciła.
- Już do ciebie idę - i się rozłączyła. 
- Cześć - przywitał się ze swoją sekretarką, która wyszła z klatki i dodał tylko jedno słowo - gdzie. 
Viola bez słowa poprowadziła go pod same drzwi i zanim ten nacisnął dzwonek Viola wyszeptała. 
- Powodzenia - po czym zniknęła w mieszkaniu swojej kuzynki. 
Całą drogę zastanawiał się co jej powiedzieć, jak poprowadzić rozmowę, aby Ula zmieniła zdanie co do pracy. Nie zamierzał do tego wykorzystywać swojego uczucia. Chociaż czas miał pokazać jak to wszystko się potoczy. 

- Marek, co ty tu robisz? - rzekła zaraz po otwarciu drzwi. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się w pierwszej kolejności, tak jakby nie usłyszał jej pytania - chciałem porozmawiać. Możemy? - dokończył. Cieplak szerzej otworzyła drzwi wpuszczając gościa do środka. Dobrzański rozejrzał się po mieszkaniu. 
- Faktycznie malutkie to mieszkanko - pomyślał. 
- To o czym chciałeś rozmawiać? - zapytała Cieplak po tym jak postawiła przed nim filiżankę z kawą. Ten przez moment milczał, bo nie wiedział jak zacząć rozmowę. Wyglądało to tak jakby nagle stracił pamięć. Ula nie popędzała, cierpliwie czekała, a i domyślała się co go tu mogło sprowadzić. 
- Ula proszę cię nie odchodź z firmy - zaczął dość lakonicznie. 
- Marek ja tam dłużej nie mogę pracować - odparła stojąc przy oknie. 
- Ja wiem o wszystkim. Wiem o tych wszystkich wiadomościach. Wiem też od kogo one były i możesz być spokojna jego już wywaliłem z firmy a z Pauliną będę rozmawiać w poniedziałek. Tak trochę późno lecz ta wyjechała do Mediolanu, a ja nie chciałem tego załatwiać przez telefon. 
- Ale to nic nie da. Na pewno cała firma już o tym mówi. Że wszystko zawdzięczam tobie i twojej rodzinie. Że taka brzydka a jednak potrafi się ustawić. A ja tak nie chcę. Nie chcę abyś miał z tego powodu również ty jakiekolwiek nieprzyjemności - mówiła. 
- Ula co ty za głupoty pleciesz. Dobrze wiesz, że ludzie gadali i zawsze będą gadać. Ale czy to jest takie istotne. Po prostu nie którzy tylko potrafią zazdrościć i szkalować innych. 
- Niby tak, ale czego może mi zazdrościć Paulina? Przecież ja nigdy nie będę tak piękna jak ona - mówiła ze łzami w oczach. 
- Ula, ona może i jest piękna, ale to tylko opakowanie i nic więcej. A w środku niczego godnego uwagi. 
- Nie mów tak, przecież to twoja może i była narzeczona, ale jednak nią była. Dodatkowo ja mam oczy oraz lustro, które wyraźnie pokazuje jak wyglądam. 
- Wyglądasz pięknie. Od zewnątrz jak i wewnątrz. Jesteś piękna, mądra, inteligentna,, dobra - wyliczał. 
- Tylko tak mówisz, bo chcesz abym wróciła do firmy - to co usłyszał zabolało, czyżby aż tak źle go oceniała? Wstał od stołu i podszedł do Cieplak, stanął przy niej tak aby mieć jej twarz na wprost swojej. Chwycił w dłonie i spowodował aby na niego spojrzała, kciukami delikatnie starł płynące po policzkach łzy i zaczął mówić. 
- Ula nie mówię tego abyś wróciła do firmy, chociaż nie ukrywam, że nie wyobrażam sobie firmy bez ciebie. Lecz nie to jest tego powodem. Ty sama jesteś tego powodem - ta zrobiła wielkie oczy, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Marek widząc to pospieszył z dalszym wyjaśnieniem, a raczej wyznaniem swoich uczuć - Ula powiem wprost, zakochałem się w tobie. I możesz mi wierzyć, że nie jest nic przelotnego. Już od dłuższego czasu coś się ze mną działo. Czułem zazdrość kiedy widziałem cię z innym facetem. Początkowo tłumaczyłem to moje zachowanie jako troskę. Jednak z czasem zaczynałem wszystko rozumieć. I kiedy dzisiaj zadzwoniła do mnie Violetta poczułem jakbym dostał olśnienia - mówił. 
- Marek to nie możliwe...- zaczęła. 
- Co jest nie możliwe? Twój powrót do firmy...- tym razem to ona przerwała.
- To, że się we mnie zakochałeś. 
- A to dlaczego tak tak uważasz? - już chciała ponownie wymieniać swoje niby niedoskonałości lecz ten jej nie pozwolił i mimo tego, że ryzykował dostaniem w twarz zrobił to. Nachylił się i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, a zaraz po nim zapytał - teraz mi wierzysz? - Cieplak nie wiedząc co się tak naprawdę wydarzyło skinęła tylko głową na tak. 
Oboje usiedli ponownie przy stole, z tą małą różnicą, że Marek cały czas trzymał jej dłonie w swoich i wpatrując się w te niesamowicie piękne oczy mówił. 
- Ula proszę nie odchodź. 
- Ale ja już potwierdziłam, że w poniedziałek przyjdę - mówiła. 
- Tylko, że nie złożyłaś rozwiązania umowy z F&D, więc nadal pracujesz u nas - mówił z uśmiechem na twarzy, bo wiedział, że ma rację. 
- Właśnie jutro miałam je złożyć - odparła, by po chwili uwolnić się z uścisku Marka, podeszła do komody, wyjęła teczkę i podała pismo - ten przebiegł wzrokiem po tym co tam pisało, następnie najpierw spojrzał na kobietę aby w kolejnym kroku podrzeć i wyrzucić do kosza. 
- Ja nie wyrażam zgody - rzekł. 
- Ale...- zaczęła. 
- Nie ma żadnego "ale". Od poniedziałku widzę panią, pani Cieplak w pracy - tę ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi - oho niezastąpiona Violetta się chyba dobija - odezwał się z uśmiechem Dobrzański. Ula poszła przywitać gościa. Jednak to nie była Violetta ani dzieciaki, które były w tym czasie poza domem. 
- Co ty tu robisz? - wydukała na widok ojca. 
- Przyszedłem porozmawiać - wysyczał przez zęby i odepchnął córkę tak aby móc wejść do środka.  Ula krzyknęła z bólu po tym jak uderzyła ramieniem o szafkę. To zaniepokoiło Marka. 
- Ula wszystko w porządku? - zapytał po wyjściu z kuchni i widząc jak ta trzyma się za bark - a pan co tu robi? - poznał seniora Cieplaka. 
- Nie twój interes synu. 
- Nie jestem pana syna, na całe szczęście - odparł stając przed Ulą tak aby móc ją ochronić i dodał - Ula nie będzie z panem rozmawiać. Wyrok zapadł, więc proszę się do niego stosować oraz ich nie nachodzić. A jeśli nie, to ja osobiście doprowadzę do kolejnej rozprawy, gdzie dostanie pan zakaz zbliżania się do każdego z nich. Żegnamy - otworzył drzwi dając do zrozumienia iż rozmowa a raczej wizyta dobiegła końca - pokaż to ramię - zwrócił się do Uli kiedy zostali sami. Na przedramieniu widoczne było zaczerwienienie, które zwiastowało siniakiem - powinnaś pójść z tym do lekarza i zrobić obdukcję - sugerował. 
- Nic mi nie będzie, to tylko siniak - odparła.
- Jak chcesz kochanie - odpowiedział, a Ula zaczerwieniła się. Dotychczas nikt tak się do niej nie zwracał. Mało tego nikt nie stawał w jej obronie. Nie licząc oczywiście Jaśka, ale to jej brat. 
Reszta czasu jaki spędzili razem nikt im nie przeszkadzał, co cieszyło samego Marka. W końcu nadszedł czas rozstania. 
- Ula nie powiedziałaś czy wracasz do firmy - ta spojrzała na Dobrzańskiego by po chwili rzec.
- Nie mam wyjścia muszę przyjść. Nie przyjąłeś mojego zwolnienia. 
- Cieszę się - rzekł i mocno przytulił. 
CDN...

niedziela, 19 marca 2023

NARZECZONA część X

 Wizyta u adwokata okazała się bardzo owocna i poniosła ją na duchu. Miała na następną wizytę jedynie dostarczyć odpowiednie dokumenty. Mecenas Walicki obiecał pomóc w prowadzeniu sprawy.
- Proszę się nie martwić pani Urszulo. Obiecuję, że sprawę wygramy - tymi słowami nieco uspokoiła się. 
Wieczorem opowiedziała o wszystkim Jaśkowi. 
- Super. Wreszcie uwolnimy się od ojca - mówił młody Cieplak - 
Adwokat okazał się bardzo operatywny, a przynajmniej tak wydawało się samej Cieplak. Jednak to wszystko dzięki Dobrzańskim, którzy dołożyli swoje przysłowiowe pięć groszy. Walicki dzięki temu postarał się aby termin rozprawy nie był zbyt odległy. Wszystko miało się odbyć za niecałe trzy tygodnie. 

Ula z dnia nadziej stała się piękną kobietą, co zauważał nie tylko sam Marek. On nie tylko widział jej urodę, ale coś dziwnego w swoim zachowaniu. Kiedy ta była umówiona z jakimś mężczyzną nagle odczuwał jakieś dziwne zdenerwowanie. Chociaż było mu trudno to zdefiniować. Jednak wciąż nie dopuszczał do siebie takich oczywistości jak to, że mógł się zakochać. Tłumaczył to zwykłą troską o nią. Potrafił zaprzeczyć temu podczas wizyty u swoich rodziców. 
- Ula tak wypiękniała, że ino patrzeć jak znajdzie sobie jakiego narzeczonego - rzekła Helena. Młody Dobrzański aż spiął się w sobie. Co nie umknęło uwadze obojga seniorom. 
- Ty też powinieneś w końcu znaleźć sobie jakąś narzeczoną - rzekł senior. 
- Ale mi jest tak dobrze - odparł. 
- My synu żyć wiecznie nie będziemy, i nie chcielibyśmy abyś w przyszłości został sam. Tak jest w życiu, że każdy powinien mieć kogoś - mówiła mu rodzicielka. Marek chcąc zmienić temat ponownie wrócił do tematu Uli, ale i jej rodzeństwa. Rodzice byli już niemal pewni dlaczego syn tak broni się poznaniem nowej partnerki. 
- Mam wrażenie, że nasz syn Helenko już się zakochał - odezwał się Krzysztof. 
- Też tak mi się wydaje - odparła pani Dobrzańska. 
- Halo, ja tu wciąż jestem - odezwał się junior i kiedy ci spojrzeli na syna ten dopytywał - o czym mówicie, ja się w nikim nie zakochałem. Coś się wam wydaje.
- My tam swoje wiemy i widzimy - usłyszał w odpowiedzi. 
- To niby w kim się mogłem zakochać? - pytał.
- No jak to w kim? W swojej asystentce - rzekł Krzysztof. 
- W Uli? Coś ci się tato pomyliło. 
- Synu, ja i mama może i jesteśmy już starzy, ale nie głupi i głusi oraz ślepi. Widzimy jak patrzysz na panią Urszulę, z jakim zachwytem w głosie o niej mówisz - mówił mu ojciec. 
- Tato ma rację synu. A Ula to piękna i mądra kobieta. Może nieco doświadczona przez życie, ale to tylko wzmocniło jej charakter. Jest całkowitym przeciwieństwem Pauliny - mówiła Helena. Musiał zgodzić się z tym co mówiła matka o Uli. Ale czy to wystarczyło aby twierdzić, że on sam się w niej zakochał? Chyba nie. Faktycznie bardzo lubił przebywać w jej towarzystwie, rozmowa z Ulą również była czymś co go nie nudziło. Ale tak było od samego początku ich współpracy. Nawet przed tą całą przemianą. 
- Mamo wszystko się zgadza, ale to tylko tyle - próbował się bronić. 
Rodzice wydawało się, że odpuścili, ale w duchu oboje liczyli, że ich syn w końcu sam dojrzeje do tego i zrozumie, że ten cały zachwyt to miłość.

- Ula coś ty dzisiaj taka nieobecna? Coś się stało? - usłyszała. Podniosła głowę i ujrzała przy swoim biurku Violettę. 
- Nie, nic się nie stało.  Tylko jutro mam tę rozprawę w sądzie. Mam nadzieję, że nie będzie to trwać zbyt długo - odparła. 
- Wiesz, ja się na tym nie znam, ale uważam, że będzie dobrze. Przecież ten adwokat na pewno ci pomoże. I mała zostanie z wami. 
- No nie wiem Viola. Widzisz wciąż nie mam mieszkania, takiego jak powinnam - odparła ze smutkiem w głosie. 
- Zobaczysz i w tej sprawie w końcu coś się zmieni. Na wszystko przecież potrzeba czasu - mówiła Kubasińska. Tej wymianie zdań przez krótką chwilę przysłuchiwał się sam Marek. Kiedy ujrzał jak Ula chwyta za chusteczkę, aby otrzeć z policzka słoną ciecz postanowił się odezwać. 
- Ula ja chyba mam pomysł co do mieszkania - ta spojrzała na swojego przełożonego i po chwili rzekła. 
- Dziękuję ci, ale sama dam sobie radę - tą odpowiedzią chyba zasmuciła Marka. Ale nie chciała aby ktokolwiek zarzucił jej, że wykorzystuje go i jego rodzinę. Tak jak to ma miejsce w wiadomościach na jej skrzynce pocztowej, a o czym nikt nie wie. Takich wiadomości jest już kilka aby nie powiedzieć, że kilkanaście. Wszystkie brzmiały niemalże jednakowo i mówiły tylko jedno. Marek nie rozumiał dlaczego tak wzbrania się przed pomocą ze strony jego samego oraz jego rodziców. 
- W porządku, skoro tak uważasz, to ja się nie wtrącam - odparł i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Nie minęło więcej jak kwadrans gdy usłyszał pukanie, a po chwili ujrzał swoją asystentkę. 
- Marek to są dokumenty które miałam sprawdzić - podała mu plik spiętych ze sobą wydrukowanych kartek i przed wyjściem z gabinetu jeszcze poprosiła Marka o danie jej wolnego na resztę dnia.
- Nie ma problemu. Jedź do domu i niczym się nie martw. Zobaczysz wszystko się uda - próbował pocieszać. 
Podziękowała mu i opuściła gabinet, a kilka minut później firmę. Jednak ona nie zamierzała jeszcze pójść do domu. Chciała pobyć samej, jej celem było pójście nad Wisłę. Od jakiegoś czasu miała tam swoje miejsce, gdzie mogła w ciszy skupić się i pomyśleć nad tym co dalej. 
Usiadła na zwalonym pniu i wpatrzona w to jak płynie rzeka rozmyślała. Nagle te jej rozmyślania przerwał dźwięk nadchodzącego połączenia. Spojrzała na wyświetlacz i nacisnęła zieloną słuchawkę. 
- Tak Viola? 
- Przepraszam cię Ula, ale Marek prosił mnie o jakieś pismo od Terleckiego. Jednak nie mogę go nigdzie odszukać. Nie wiesz, gdzie może być? 
- O kurde - rzekła bardziej do siebie i zaraz już do Kubasińskiej mówiła - Viola trzeba je wydrukować. Z tego wszystkiego zapomniałam o tym. Podam ci moje hasło do komputera i jeśli możesz to wydrukuj je - dziewczyny rozłączyły się, a Viola uruchomiła komputer, wstukała podane hasło. Drukarka kończyła swoją pracę, gdy do uszu Violetty dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miała zamiaru jej odczytywać, ale na pulpicie wyświetlił się początek, który nie był miłym początkiem. Przez chwilę wahała się czy powinna, ale ciekawość wzięła górę i nacisnęła na wiadomość. Treść zmroziła ją. Zawołała Marka aby i jemu to pokazać jednocześnie tłumacząc, że nie chciała tego robić. Marek przeczytał to co tam pisało oraz inne wiadomości o podobnej treści. 
- Viola nie mów o tym nikomu - poprosił sekretarkę, ta skinęła głową na tak. 
- Ciekawe, kto to może być - zastanawiała się na głos Kubasińska. 
- Dowiem się, obiecuję - odparł Dobrzański. 
Usiadł w swoim gabinecie i rozmyślał nad tym kto może być takim podłym człowiekiem. Rozwiązanie zagadki miało przyjść szybciej niż sobie to wyobrażał, bo już następnego dnia. 
Do pracy przyszedł jak zawsze na godzinę ósmą, ale już o dziesiątej trzydzieści miał wyjść. Jednak na chwilę przed wyjściem do jego gabinetu przyszedł nie kto inny jak sam Olszański. 
- A co ty wychodzisz? 
- No jak widać. Ale wybacz nie zamierzam ci się tłumaczyć. Czy to coś pilnego? - Olszański zaczął coś wymyślać, wyglądało to tak jakby celowo opóźniał wyjście Marka z firmy - czy możesz w końcu powiedzieć co chcesz, bo ja nie mam czasu...- kiedy przerwała mu Kubasińska.
- Marek on tu przylazł na prośbę Pauliny - kadrowy spojrzał na swoją byłą takim wzrokiem jakby chciał ją zabić. 
- Viola o czym ty mówisz? 
- Słyszałam jak oboje się umawiali aby opóźnić twoje wyjście z firmy. Oboje doskonale zapewne wiedzą, że Ula ma dzisiaj rozprawę i ty się tam również wybierasz - wyjaśniła pokrótce sekretarka. Dobrzański spojrzał na swojego byłego przyjaciela i gdyby nie to, że musiał już wychodzić zapewne inaczej by ta rozmowa się zakończyła. Kazał Olszańskiemu opuścić jego gabinet. Poprosił Violettę aby pozamykała wszystko i oznajmił, że również ma już dzisiaj wolne. Jednak za nim pojechał do sądu poszedł do informatyków z prośbą o sprawdzenie kto mógł być adresatem tych wszystkich niemiłych wiadomości. 
- Jak będziesz coś wiedział to daj mi znać na telefon - poprosił jednego z informatyków. Godzinę później już odczytywał wiadomość, wiedział co ma zrobić. 

Rozprawa toczyła się dość burzliwie. A raczej sam Józef bardziej się awanturował i krzykami próbował udowodnić swoją rację. 
- Proszę sądu - mówił podniesionym głosem - ta dwójka darmozjadów najpierw przez kilak lat siedzieli na moim utrzymaniu. A zwłaszcza ona wolała się wiecznie uczyć niż pójść do roboty. On też leniwy poza szkołą niczego więcej nie robił. W końcu oboje postanowili się wyprowadzić i bardzo dobrze - Ula z Jaśkiem niedowierzali w to co słyszeli. Jeszcze przed rozprawą łudzili się, że ojciec coś przemyśli, coś zrozumiał, ale jak widać pomylili się - ale chyba musiały im skończyć się pieniądze i postanowili zabrać do siebie małą - mówił. W końcu przyszedł czas na wysłuchanie Uli i Jaśka, ona miała mówić pierwsza. 
- Ojciec sprawił, że musiałam się wyprowadzić, a Jasiek podjął decyzję o wyprowadzce razem ze mną. Ojciec wiecznie wypominał mi, że nie chce mi się pracować. I nie prawdą jest prawdą aby miało nam zabraknąć pieniędzy. Ja bardzo szybko znalazłam pracę. Brat również oprócz szkoły podjął zatrudnienie. O tym aby zabrać Beatkę do nas Jasiu podjął decyzję po tym co zastał w domu rodzinnym. Potem wyszło na jaw, że ojciec jest hazardzistą. I mało tego za jego długi Jasiek został pobity. Ojciec nawet nie zareagował na to. Obecnie nie wiem czy już spłacił te długi - po Uli mówił Jasiek potwierdzając słowa siostry, dodatkowo opisał co zastał w domu w dniu zabrania małej do Warszawy. Na te wszystkie słowa obojga młodych Cieplaków senior nie miał argumentów do obrony. 
Kolejnymi osobami jakie jeszcze składały zeznania to pracownica opieki społecznej oraz kilka osób z Rysiowa. Poza kobietą z opieki wszyscy stali po stronie Uli i Jaśka. Ula obawiała się, że tą opinią sąd może odrzucić jej wniosek. Jednak adwokat był bardzo dobrze przygotowany i w końcowych mowach przedstawił rodzeństwo w jak najlepszym świetle. Sąd ogłosił półgodzinną przerwę. Wyszli przed budynek sądu.
- Dzień dobry - usłyszała za plecami. 
- Marek? Co tu robisz? - dopytywała.
- Chciałem dodać wam otuchy - odparł a następnie zwrócił się do Jaśka - Marek Dobrzański. 
- Dzień dobry panu - odparł młody Cieplak - chciałem panu podziękować za pomoc - dodał. 
- Nie ma za co dziękować - odpowiedział i zapytał - i jak już po rozprawie? 
- Mamy pół godziny przerwy a potem zapadnie wyrok - odparła Ula. 
- W takim razie zapraszam na kawę. Widziałem tu niedaleko kawiarnię - zaproponował Dobrzański. 
Te kilkadziesiąt minut minęło bardzo szybko i już ponownie siedzieli na sali sądowej, a Marek czekał na zewnątrz. W końcu usłyszeli jaka zapadła decyzja. 
- Proszę państwa decyzja sądu nie może być inna. Opiekunem prawnym nad małoletnią Beatą Cieplak zostają Urszula Cieplak oraz Jan Cieplak. Jednocześnie pozbawiam praw rodzicielskich pana Józefa Cieplaka oraz nakładam na niego alimenty wysokości dwóch tysięcy złotych wypłacanych co miesiąc - wyszli z sądu szczęśliwi, że wreszcie będą mogli żyć spokojnie. 
- I jak? - zapytał Marek kiedy tylko doszli do niego. 
- Beatka zostaje z nami. A ojciec ma zasądzone alimenty na małą, ale wątpię aby płacił - odparła Ula. 
- Cieszę się Ula. Teraz już wszystko zacznie się układać tak jak chciałaś. Jeśli chcesz Ula to możesz mieć wolne do końca tygodnia.
- Jeśli to nie problem to z chęcią skorzystam - odparła i dodała - mam kilka spraw do załatwienia i to wolne pozwoli mi je załatwić.
Szkoda tylko, że Marek nie ma pojęcia o jakich sprawach ona mówi. Nawet Jasiek o niczym nie wie. Obaj pomyśleli, że chodzi o sprawy związane z przejęciem opieki nad Beatką. 
CDN...

niedziela, 12 marca 2023

NARZECZONA część IX

 Wysiadła z windy i wciąż zastanawiając się co ma zrobić. Od kilku dni była zła na swojego chłopaka, nadal do pracy dojeżdżała autobusem. On dzwonił, a w pracy próbował z nią rozmawiać, ale ta była nieugięta. Do tego wszystkiego oliwy do ognia dolał fakt, że Ula następnego dnia wzięła kilka dni wolnego. Dla samej Violki oznaczało to nic innego jak, to że ta źle się czuje w firmie. Obawiała się nawet czy ta nie będzie chciała odejść z firmy, nawet podzieliła się ze swoimi domysłami z Markiem. 
- Marek a co jeśli ona będzie chciała odejść? 
- Spokojnie Viola. Ula zadzwoniła prosząc o kilka dni wolnego. Mówiła, że musi załatwić jakiś ważne sprawy - wyjaśnił kobiecie. Chociaż sam nie do końca był pewien czy te ważne sprawy nie są związane z poszukiwaniem nowej pracy. Lecz w obecnej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak czekać na rozwój wydarzeń. 
Była już niemalże w połowie drogi kiedy usłyszała podniesiony głos. Doskonale wiedziała do kogo należy. 
- No proszę to tak dostaje się dzisiaj pracę - mówiła podniesionym głosem Paulina Febo - przez łóżko prezesa - dodała. 
- Mnie proszę pani nic nie łączy z Markiem. A pracę dostałam odpowiadając na ogłoszenie - próbowała się tłumaczyć Cieplak. 
- A cóż ty możesz mieć za wykształcenie? Jak dla mnie powinnaś co najwyżej to zamiatać w tej firmie podłogi, a nie być asystentką prezesa. To stanowisko wymaga odpowiedniego wyglądu, a ty wyglądasz jak wyciągnięta z rynsztoka - chciała jeszcze coś dodać jednak ktoś jej przerwał. 
- Możesz przestać się wydzierać? Słychać cię aż przy recepcji - odezwała się Violetta. 
- Będę robić co mi się podoba i mówić jak mi się podoba, bo to moja firma, a to gabinet mojego narzeczonego - wysyczała. 
- Firma może i twoja, ale Marek już nie koniecznie jest twoim narzeczonym. No chyba, że od wczoraj coś się zmieniło...
- Nic się nie zmieniło Viola - usłyszała głos Dobrzańskiego - a ty moja droga jak zawsze w wyśmienitej formie. Jak widać nie była byś sobą gdybyś nie obrażała, wyzywała i ubliżała innym - zwrócił się do Febo i dodał - co takiego chciałaś, że tu przyszłaś. 
- Chciałam porozmawiać po moim powrocie. Dzwoniłam do ciebie wczoraj kiedy przyleciałam z Mediolanu, ale nie odbierałeś.
- To powinno dać ci do zrozumienia, że najwyraźniej nie zamierzam z tobą rozmawiać - odpowiedział kiedy byli już sami w jego gabinecie - dodatkowo nie rozumiem dlaczego wciąż tytułujesz się mianem mojej narzeczonej. Czyżbym nie dość wystarczająco dobitnie dał ci do zrozumienia, że z nami koniec? - 
- Myślałam, że podczas mojej nieobecności przemyślisz sobie wszystko i wrócisz do mnie - mówiła całkiem innym tonem niż jeszcze minutę temu. Takim przymilającym, wręcz ociekającym słodkością. 
- To źle myślałaś - odparł - nas już nie ma i nigdy nie będzie. Przyjmij to wreszcie do wiadomości - dodał jednocześnie dając Febo do zrozumienia, że to koniec rozmowy. Ta wstała z kanapy i z dumnie zadartym do góry nosem opuściła pomieszczenie. Zatrzymała się jeszcze przy biurku Kubasińskiej i pochyliła się nad nią i wyszeptała.
- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy - Violetta nie bardzo się tym przejęła. Owszem poniekąd pracę w firmie dostała dzięki Febo, ale nigdy nie poczuwała się do tego aby wykonywać jej polecenia. Chociaż polecenia to zbyt wiele powiedziane. Paulina myślała, że dzięki temu będzie miała swojego człowieka od szpiegowania młodego Dobrzańskiego. Jednak bardzo mocno się rozczarowała w jej mniemaniu. Po kilku dniach od przyjęcia Violetty Marek zrobił jej awanturę po powrocie z pracy. 
- Możesz mi wyjaśnić jaki był twój cel w namawianiu Violetty do szpiegowaniu mnie?
- Ja niczego takiego jej niczego takiego nie kazałam - zaprzeczyła. 
- A to ciekawe co mówisz, bo ta twierdzi zupełnie coś innego - odparł 
- Po prostu, chciałam wiedzieć czy jesteś mi wierny.
- I w tym celu kazałaś mnie śledzić? - niedowierzał.
Po tym dniu okazało się, że Paulina nie da mu spokoju i wiecznie będzie węszyć w poszukiwaniu dowodów jakiekolwiek zdrady. Owszem czasem lubić wyrwać się do klubu z Sebą, ale nigdy nie dał powodu aby Paulina miała podejrzenia o zdradę. Lecz ta uważał inaczej twierdząc, że ten ma cały tabun kochanek. Wówczas pomyślał o zaręczynach, co miało być oznaką, że jest wierny pannie Febo. Jednak to nic nie dało, a dodatkowo ta uznała go za swoją własność i w bardzo krótkim czasie wyszło jaki ma podły charakter. Obrażanie Uli mimo iż nie znała jej a wydała opinie jedynie po tym co usłyszała było jednym z dowodów. 

Viola nie bardzo się tym przejęła i zajęła się dalszą pracą jaką miała do wykonania. Czekała również na powrót Uli z bufetu. 
- Nie ma Uli? - usłyszała Marka. 
- Poszła do bufetu, ale powinna niedługo wrócić - odpowiedziała. Dobrzański skinął jedynie głową i już miał wejść do biura jednak ponownie podszedł do biurka swojej sekretarki. 
- Dziękuję ci bardzo za wsparcie Uli podczas tej niefortunnej wizyty Pauliny. 
- Nie trzeba mi dziękować. Po prostu wiem jak to jest jak inni traktują cię podle i wywyższają się - odparła. Doskonale rozumiem co może czuć w tej sytuacji Ula - dodała na koniec. 
Tego dnia już nie wracano do tego co wydarzyło się rano. Każdy zajął się swoimi obowiązkami. Kolejnego dnia do biura syna zawitała niby od tak Helena. 
- Dzień dobry paniom - przywitała się z obiema i zapytała - ja do Marka, zastałam go? 
- Tak, jest u siebie - odpowiedziała pierwsza Cieplak. 

- Witaj synku, jestem tak jak się umawialiśmy - przywitała się z synem tuż po przekroczeniu progu gabinetu. 
- Cieszę, że udało cię się mamo. Tylko obawiam się jak Ula to przyjmie. Wiesz nie chciałbym aby odebrała to w niewłaściwy sposób.
- Spokojnie synku. Już moja w tym głowa aby nic takiego się nie wydarzyło. Mam pewien pomysł, ale musiał byś dać pani Urszuli wolne na dzisiaj - odparła Helena. 
- Jeśli to ma pomóc to czemu nie. Viola z mi pomoże w  razie potrzeby - rzekł - a powiesz mi co to za plan? 
- Wczoraj wieczorem zadzwoniłam do Pshemko aby dowiedzieć się czy mamy już jakieś zwroty z butików po ostatniej kolekcji. Poprosiłabym panią Ulę aby pomogła mi w  dostarczeniu jej do mojej fundacji i przebraniu tego co pozostało. A w międzyczasie niby od tak zaproponuję aby może coś wzięła dla siebie. Resztę ubrań odwieziemy do magazynów - opisała jaki ma plan. 
- To świetny pomysł - odparł junior - zaraz ją poproszę. 
- Ula chciałbym prosić cię o pomoc. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to nie jest w twoich kompetencjach i zrozumiem jeśli odmówisz - zaczął. 
- A o co chodzi? - dopytywała Cieplak. Tu Marek opisał o jaką pomoc chodzi i tylko dodał na koniec. 
- Widzisz sam bym mamie pomógł, ale mam coś ważnego do załatwienia na mieście i nie bardzo mogę. 
- Oczywiście, że pomogę - odparła bez namysłu - tylko muszę zadzwonić do brata aby odebrał siostrę z przedszkola. Uprzątnę biurko i możemy pani Helenko wychodzić - zwróciła się do starszej kobiety.
- Oczywiście proszę się nie spieszyć pani Urszulo. Ja w takim razie zejdę do pracowni i poproszę o przygotowanie mi wszystkiego - odparła Dobrzańska. 
- Mam tylko małą prośbę - zwróciła się do Heleny - proszę mi mówić po imieniu - Helena skinęła głową zgadzając się. 
- No to część planu mamy za sobą - odparł młody prezes - oby tylko reszta się udała. 
- Zobaczysz uda się - zapewniała go matka. 

Od dobrej godziny siedziały w gabinecie Heleny przeglądając te wszystkie ubrania jakie  przywiozły. Ula co i rusz wzdychała na widok tak pięknych ubrań. Wydawało jej się, że Helena tego nie widzi, a ta również nie dawała po sobie poznać. Czekała aż Ula pierwsza się odezwie i nie myliła się. 
- Piękne są te kreacje - usłyszała. 
- To fakt, ale jak zwykle wiele z nich trafi do firmowego magazynu jako te niesprzedane. 
- Szkoda, że mnie nigdy nie będzie stać na takie ubrania - westchnęła Cieplak. 
- Ula dziecko, nie możesz tak mówić. Zobacz masz pracę, dobrze płatną to i z czasem, kto to wie - mówiła Helena. 
- To na pewno nigdy nie zastąpi. Teraz czekać mnie będą inne wydatki, znacznie droższe od tych ubrań, ale i jednocześnie dużo ważniejsze. 
- Wiesz co to ja mam pomysł - rzekła starsza kobieta - to może coś sobie wybierzesz dla siebie - Ula pokręciła przecząco głową - dlaczego nie? Zobacz te suknie, ale i nie tylko zaraz pojedziemy i zawieziemy do tego magazynu, a tam już tylko będą wisieć i zbierać kurz. Dodatkowo jak już tam rozwiesimy to wszystko, mogłabyś się rozejrzeć za czymś dla brata. Jedynie dla małej niczego nie znajdziemy, bo nigdy dotychczas nie szyliśmy dla dzieci - widać było, że Ula nie bardzo chce - Ula nie chcę abyś traktowało to jako jakąś jałmużnę albo coś w tym rodzaju. Również nikt nie chce cię obrazić. Po prostu uważam, że jesteś piękną młodą kobietą i należy to piękno pokazać. 
- Ale...- Cieplak chciał coś powiedzieć lecz Dobrzańska jej nie dała. 
- Nie ma żadnego "ale" proszę cię wybierz coś dla siebie. Potem skończymy to segregować, wypijemy kawę i pojedziemy do magazynów - młodsza kobieta nie mając już żadnych argumentów zrobiła jak ją proszono. 
Wracały już z magazynów Ula oprócz kilku sukienek, bluzek wybrała również dla Jaśka garnitur, kilka koszul oraz podkoszulek. 
- Ula czy mogę zadać ci nieco osobiste pytanie? Oczywiście jeśli nie chcesz to powiedz - rzekła Helena kiedy wracały. 
- Proszę pytać - odpowiedziała. 
- Czemu to ty zajmujesz się rodzeństwem a nie rodzice? - Ula przez chwilę milczała. 
- To dość długa i skomplikowana sytuacja. Ale jeśli ma pani czas to zapraszam do siebie na kawę i tam opowiem - kilkanaście minut później obie siedziały u Uli w mieszkaniu. Kiedy tylko Cieplak podała kawę zaczęła snuć swoją opowieść. Początkowo przez krótką chwilę zastanowiła się dlaczego to robi. Ale miała wrażenie, że musi komuś się wygadać, a od tej starszej kobiety biło jakieś takie ciepło. W końcu dotarła do momentu kiedy to dostała pismo z sądu.
- W uzasadnieniu napisano, że mam wystarczające dochody aby mieć prawnika z kancelarii. Nie wzięli pod uwagę, że ja dopiero co podjęłam pracę. Chciałam być uczciwa i poniosłam informację o zatrudnieniu. Nawet nie mam pojęcia jak to teraz będzie - mówiła rozkładając ręce w bezradności - jeśli nie zmienię mieszkania na większe, opieka nie będzie miała żadnych skrupułów aby mi małą zabrać. Kiedy byli tu na początku tygodnia to właśnie mieli zastrzeżenia co do mieszkania, bo jest małe, za małe - dodała. 
Helena słuchała tego wszystkiego i zastanawiała się jak można pomóc tej trójce. 
- Posłuchaj mnie dziecko, w naszej firmie jest prawnik. On ma za zadanie pomagać właśnie naszym pracownikom. Jutro kiedy przyjdziesz do pracy poproś Marka aby dał ci namiary na niego, bo z tego co pamiętam to on przyjmuje tylko w określone dni. To jest bezpłatna pomoc. 
- Dziękuję pani Helenko, nie wiem jak mogłabym się odwdzięczyć za pani pomoc - mówiła wzruszona. 
- Nie musisz mi za nic się odwdzięczać. Zawsze uważam, że należy sobie pomagać. Tak też wychowywaliśmy Marka oraz oboje Febo. Ale ta dwójka chyba nie do końca właściwie odebrała te nauki. No ale cóż, nic na to nie poradzimy - odpowiedziała Dobrzańska. 

Następnego dnia Ula do pracy przyszła ubrana w jedną z sukienek jaką dostała od Heleny. Tym samym wzbudzając ogólny zachwyt. 
- Ula wyglądasz cudownie - zachwycała się jej wyglądem Kubasińska - tylko wiesz jakbyś jeszcze pozbyła się tego druta z zębów to byłoby super - dodała.
- To aparat ortodontyczny Viola. I nie tak szybko się go pozbędę. Trzeba go nosić określony czas - wyjaśniła, na co Viola tylko skinęła głową. Pół godziny później w sekretariacie zjawił się sam prezes junior. Przywitał z obiema i poprosił Ulę do siebie. 
- Ula dzwoniła do mnie wczoraj mama i prosiła abym dał ci namiary na naszego firmowego adwokata - mówił lustrując  ją całą. Wyjął z portfela niewielki kartonik i podał jej, a następnie najwyraźniej nie mogąc się oprzeć dodał - pięknie wyglądasz w tej sukni. Ta w chwili zrobiła się czerwona na twarzy. 
- Dziękuję - wydukała i opuściła jego gabinet. 
On sam usiadł na fotelu, a prawą dłonią chwycił się za serce. To było jakieś dziwne ukłucie i bynajmniej nie był to zawał. Sam nie bardzo rozumiał co się z nim takiego dzieje.
- Dobrzański co z tobą? - pytał sam siebie. 
W porze lunchu Viola poprosiła go aby puścił ją razem z Ulą, bo chciała aby Ula jej w czymś doradziła. Prawda była nieco inna. Panna Kubasińska chciała zaciągnąć Ulkę do optyka. Ten nie widział problemu i zgodził się na ich wyjście.
CDN...

niedziela, 5 marca 2023

NARZECZONA część VIII

 - Czy ty już do reszty zwariowałeś? - usłyszał od progu głos swojego kumpla. 
- Mnie również jest miło cię widzieć - odpowiedział i dodał - nikt nie nauczył cię pukać? 
- Co ci takiego zrobiły nasze modelki? - dopytywał kadrowy tak jakby nie słyszał pytania Dobrzańskiego. Wszedł jedynie do środka zamykając za sobą drzwi, a bynajmniej tak mu się wydawało. 
- O już zdążyły się wyżalić? Nie pozwolę na obrażanie innych w tej firmie. 
- A to o to chodzi - rzekł Sebastian i kontynuował - i cóż takiego strasznego się stało? Przecież wszyscy tę twoją niby asystentkę nazywają nie inaczej jak Brzydula - w młodym prezesie aż zagotowała się krew. 
- Radzę ci abyś zamilknął w tym momencie - Olszański zrobił wielkie oczy najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że również jemu może się oberwać. 
- Przecież nie mówię niczego, co nie było by prawdą. Marek przejrzyj na oczy i zobacz jak ona wygląda - mówił na tyle głośno, że obie kobiety siedzące przy swoich biurkach słyszały każde wypowiedziane przez niego słowo. 
Viola podniosła głowę i ujrzała zapłakaną twarz Cieplak tego było jak dla niej samej za dużo. A skoro ona sama poczuła się nieswojo to jak musiała się czuć Ula? Podeszła do biurka koleżanki z zamiarem pocieszenia jej a następnie wparować tam z konkretnym zamiarem. 
- Ulka co to jest? Co ty piszesz? Wy-po-wie-dze-nie? - pytała wściekła Kubasińska. Wyrwała jej kartkę spod ręki i z wymalowaną złością na twarzy weszła do gabinetu. 
- Viola nie teraz - odezwał się Dobrzański, sądząc iż ta ma jakiś papier do podpisu. 
- A właśnie teraz - obruszyła się po czym wyciągnęła rękę w kierunku prezesa - ten dupek - z tych nerwów nawet nie hamowała się ze słownictwem - tak wrzeszczał, że obie z Ulą słyszałyśmy co mówi. I to jest efekt - Marek spojrzał na kartkę by po chwili przenieść wzrok najpierw na Violę a następnie na Olszańskiego. Kolejną rzeczą jaką zrobił było wyjście z gabinetu, ale w sekretariacie już nikogo nie zastał. Wrócił ponownie swojego biura i rzekł. 
- Przez najbliższe trzy miesiące chodzisz bez premii - po czym zwrócił się do kobiety - Viola leć za nią i spróbuj ją sprowadzić do firmy. 
- Nie możesz mi tego zrobić - wyjęczał pucołowaty blondyn. 
- Bo? - zadał krótkie pytanie.
- Wiesz, że mam kredyt do spłacenia - Marek wzruszył tylko ramionami tak jakby niewiele go to obchodziło a po chwili dodał. 
- Każdy musi ponosić odpowiedzialność za swoje zachowanie. A teraz opuść mój gabinet.

Po kilku minutach Violetta wróciła informując swojego przełożonego, że nie udało jej się znaleźć Uli. 
- Marek ona nie może stracić tej pracy. I uwierz mi nie chodzi tu o jej wygląd, ale o coś znacznie ważniejszego - mówiła.
- Mogę ci obiecać, że zrobię wszystko aby nie odeszła. Ale jak widzisz nie za bardzo mam mocny argument. A nie chciałbym jej jeszcze bardziej urazić jeśli użyłbym argumentu urody oraz samej odzieży. Kubasińska pokręciła głową w zrozumieniu. 
- Ja za to wiem, jak można by ją przekonać do pozostania - prezes spojrzał na swoją sekretarkę z niemym pytaniem w oczach - widzisz Ula tu w Warszawie wynajmuje malutkie mieszkanie wraz z młodszym bratem. Lecz poza nimi jest jeszcze mała dziewczynka, to ich siostra. Wiem, że stara się o pozostanie jej rodziną zastępczą. Ale do tego musi mieć jakąś pracę i perspektywy na wynajem czegoś znacznie większego. 
- A co z ich rodzicami? - dopytywał Marek. 
- Z tego co mówiła mi moja kuzynka to ich mama umarła zaraz po porodzie czy coś takiego. A ojciec to jakiś nałogowiec albo coś takiego - mówiła. Dobrzański słuchał tego wszystkiego z wielkim niedowierzaniem. Fakt Ula w firmie pracowała stosunkowo krótko. Od Alicji wiedzieli jedynie, że są biedni i nic więcej. 
- W porządku Viola, wróć teraz do siebie - poprosił kobietę a sam chwycił za telefon. Wybrał ten konkretny, raz, drugi, trzeci jednak za każdym razem odzywała się tylko poczta głosowa. 

Siedziała przy kuchennym stoliku i zastanawiała się co dalej, a z jej oczu co i rusz wylewała się słona ciecz. Twarz i oczy były już tak mocno opuchnięte od płaczu wyglądała strasznie. 
- Jak długo jeszcze, jak długo? - powtarzała sama do siebie. Można było zauważyć, że jest na skraju wyczerpania psychicznego. Od wielu lat wiecznie pod górkę, znikąd tak naprawdę pomocy. Z tego rozmyślania wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. Pomyślała, że zapewne Jasiek zapomniał kluczy jednak nie, po drugiej stronie ujrzała dwie kobiety, które okazały się pracownicami Pomocy Społecznej i przybyły na kontrolę. Przedstawiły się i wyjaśniły powód swojej wizyty. Ta niespodziewana wizyta nieco zaskoczyła Cieplak. Kobiety oglądały mieszkanie, a ona miała wrażenie, że jakby mogły to by nawet zajrzały pod panele leżące na podłodze czy tam jest czysto. Co i rusz coś komentowały. 
- Dość malutkie to mieszkanko - słyszała. 
- Jak zamierza pani w takim mieszkanku zapewnić odpowiednie warunki do nauki dziecku? 
- Od nieco ponad miesiąca mam stałą pracę - odparła - i już zaczęłam oglądać się za większym. Takim, który będzie miał przynajmniej trzy pokoje. Brat za kilka miesięcy kończy szkołę i również podejmie pracę, więc myślę, że damy radę - odpowiedziała. 
Po około dwóch kwadransach opuściły mieszkanie, a Ula mogła odetchnąć. Jednak martwiło ją to, że wciąż nie dostała żadnej odpowiedzi z sądu. Zamknęła za nimi drzwi, oparła się o nie i tak jak stała osunęła się na podłogę w pozycji siedzącej. Kolejny raz tego dnia zanosiła się płaczem. Nie wiedziała jak długo tak pozostawała w tej pozycji, gdy nagle poczuła mocne pchnięcie drzwi, a po chwili usłyszała. 
- Ula rany boskie co się stało? - dopytywał przestraszony Jasiek. Pomógł jej podnieść się i zaprowadził do kuchni. Szybko odnalazł w szafce to czego potrzebował, nastawił wodę aby się zagotowała i zaparzył melisę. 
- Proszę napij się, może to cię nieco uspokoi - mówił. Ula bez słowa sprzeciwu zrobiła o co prosił brat - w takim ja teraz polecę po małą, a ty się uspokój, gdy wrócę to na spokojnie mi opowiesz co się takiego dzisiaj wydarzyło - ta tylko skinęła głową zgadzając się z nim. Jednak kiedy wrócił z Beatką do domu, to Ula spała zwinięta w kłębek. 
Nie chciał jej budzić, wyjął tylko z szafy koc i nakrył nim. 
- Chodź Betti, podgrzeje nam zupę. Nie będziemy budzić Uli, bo miała dzisiaj ciężki dzień - mała Cieplakówna bez słowa sprzeciwu powędrowała za Jaśkiem do kuchni. 
Martwił się co takiego sprawiło, że jego starsza siostra wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście. 
- No cóż muszę poczekać aż wstanie - mówił sam do siebie.

- Viola idziemy do domu? - usłyszała za plecami. 
- Z tobą nigdzie nie idę. Jadę do Pomiechówka - odparła obrażona. 
- No coś ty Violuś.
- Ty mi tu nie Violuś. Jesteś zwykłym chamem, prostakiem - mówiła wściekła. 
- A co ja nieprawdę powiedziałem. Sama widzisz jak ona wygląda. 
- To jak wygląda nie jest twoją sprawą. Ula tak samo jak każdy zasługuje na szacunek, a nie na kpiny i rwanie - ostatnie słowo wręcz rozbawiło Olszańskiego, aż parsknął śmiechem. 
- Co ci tak wesoło. co? 
- O tak panna Cieplak na pewno ma rwanie chyba w... - nie zdążył dokończyć, bo poczuł silne uderzenie w twarz aż chwycił się za zaczerwieniony policzek. Nic więcej się nie odezwał, ale opuścił pomieszczenie a nawet firmę. 
Po kilku minutach z gabinetu wyszedł młody Dobrzański. 
- Ty jeszcze tu? 
- A tak, bo nie spieszy mi się. Autobus mam za pół godziny - odparła. 
- Jak to autobus? 
- Jadę do rodziców. Właśnie pokłóciłam się z Sebastianem i nie zamierzam się z nim pogodzić. Nie pozwolę aby kogokolwiek ten dupek obrażał - mówiła z całą pewnością w głosie - udało ci się skontaktować z Ulą? - pokręcił przecząco głową. 
- Nie mam pojęcia jak mogę się z nią jeszcze skontaktować - rzekł. 
- Wiesz, tak sobie myślę, że ona jutro przyjdzie do firmy - próbowała jakoś dodać otuchy - mam pewien pomysł Marek - mówiła. 
- No to mów - zachęcał prezes. 
- Może trzeba sprawić, aby Ula zmieniła wizerunek. Ale mnie samej może być trudno ją do tego przekonać. Tu potrzebna byłaby może pomoc twojej mamy albo ciebie samego. 
- To nie jest takie głupie Viola. Ja po pracy pojadę do rodziców, opowiem co i jak i sądzę, że mama się zgodzi pomóc.
- O rany jak późno za nieco ponad pięć minut mam autobus - rzekła Viola kiedy spojrzała na stojący na biurku Uli zegarek. Ubrali się i opuścili wspólnie firmę. Pożegnali się i każde poszło w swoją stronę. 

Ula obudziła się dość późnym wieczorem. 
- O wstałaś. Jak się czujesz? - dopytywał Jasiek. 
- Nieco lepiej. Ale strasznie boli mnie głowa - odparła zgodnie z prawdą. 
- A powiesz co się dzisiaj wydarzyło? - dopytywał. 
- Problemy w pracy. Myślę, że chyba będę musiała odejść z firmy. Dodatkowo dzisiaj przyszły dwie babki z opieki społecznej żeby sprawdzić w jakich warunkach mieszkamy. Nie były specjalnie zadowolone z tego co zobaczyły - mówiła. 
- Ula o czym ty mówisz, jak to zwolnić się z pracy? - dopytywał. Ula opowiedziała mu o wydarzeniach z firmy - nie możesz się poddawać, bo dasz tylko powód do satysfakcji tym wszystkim, którzy tak postępują. Mówisz, że są również życzliwe osoby dla ciebie, więc trzymaj się ich - mówił i po chwili zastanowienia dodał - a może byś tak poprosiła, którąś z dziewczyn aby pomogła ci zmienić nieco garderobę. 
- No nie wiem Jasiu czy to dobry pomysł - odparła. 
- A ja uważam, że bardzo dobry. Przemyśl to - przekonywał siostrę. 

Opowiedział swoim rodzicom o wydarzeniach jakie miały miejsce w ostatni czasie w firmie. Krzysztof tylko kręcił głową niedowierzając jak mogą być tak podli ludzie. Helena również nie mogła tego pojąć. 
- Viola wpadła na pewien pomysł, ale potrzebowalibyśmy twojej pomocy mamo. 
- Oczywiście, że pomogę jeśli tylko mogę. Powiedz tylko synku jak - Marek wyjaśnił w czym rzecz - jutro wraz z tatą przyjedziemy do firmy. Myślę Krzysiu - zwróciła się do męża - że powinniśmy zrobić zebranie i dać do zrozumienia wszystkim, że nie pozwalamy na takie zachowanie w firmie. 
- Masz kochanie rację - poparł żonę senior po czym zwrócił się Marka - po przyjściu do pracy poinformuj wszystkich o zebraniu o godzinie dziesiątej - młody Dobrzański skiną głową na potwierdzenie. 
- A potem ja spróbuję porozmawiać z panią Urszulą bardzo delikatnie. 
CDN...