Wizyta u adwokata okazała się bardzo owocna i poniosła ją na duchu. Miała na następną wizytę jedynie dostarczyć odpowiednie dokumenty. Mecenas Walicki obiecał pomóc w prowadzeniu sprawy.
- Proszę się nie martwić pani Urszulo. Obiecuję, że sprawę wygramy - tymi słowami nieco uspokoiła się.
Wieczorem opowiedziała o wszystkim Jaśkowi.
- Super. Wreszcie uwolnimy się od ojca - mówił młody Cieplak -
Adwokat okazał się bardzo operatywny, a przynajmniej tak wydawało się samej Cieplak. Jednak to wszystko dzięki Dobrzańskim, którzy dołożyli swoje przysłowiowe pięć groszy. Walicki dzięki temu postarał się aby termin rozprawy nie był zbyt odległy. Wszystko miało się odbyć za niecałe trzy tygodnie.
Ula z dnia nadziej stała się piękną kobietą, co zauważał nie tylko sam Marek. On nie tylko widział jej urodę, ale coś dziwnego w swoim zachowaniu. Kiedy ta była umówiona z jakimś mężczyzną nagle odczuwał jakieś dziwne zdenerwowanie. Chociaż było mu trudno to zdefiniować. Jednak wciąż nie dopuszczał do siebie takich oczywistości jak to, że mógł się zakochać. Tłumaczył to zwykłą troską o nią. Potrafił zaprzeczyć temu podczas wizyty u swoich rodziców.
- Ula tak wypiękniała, że ino patrzeć jak znajdzie sobie jakiego narzeczonego - rzekła Helena. Młody Dobrzański aż spiął się w sobie. Co nie umknęło uwadze obojga seniorom.
- Ty też powinieneś w końcu znaleźć sobie jakąś narzeczoną - rzekł senior.
- Ale mi jest tak dobrze - odparł.
- My synu żyć wiecznie nie będziemy, i nie chcielibyśmy abyś w przyszłości został sam. Tak jest w życiu, że każdy powinien mieć kogoś - mówiła mu rodzicielka. Marek chcąc zmienić temat ponownie wrócił do tematu Uli, ale i jej rodzeństwa. Rodzice byli już niemal pewni dlaczego syn tak broni się poznaniem nowej partnerki.
- Mam wrażenie, że nasz syn Helenko już się zakochał - odezwał się Krzysztof.
- Też tak mi się wydaje - odparła pani Dobrzańska.
- Halo, ja tu wciąż jestem - odezwał się junior i kiedy ci spojrzeli na syna ten dopytywał - o czym mówicie, ja się w nikim nie zakochałem. Coś się wam wydaje.
- My tam swoje wiemy i widzimy - usłyszał w odpowiedzi.
- To niby w kim się mogłem zakochać? - pytał.
- No jak to w kim? W swojej asystentce - rzekł Krzysztof.
- W Uli? Coś ci się tato pomyliło.
- Synu, ja i mama może i jesteśmy już starzy, ale nie głupi i głusi oraz ślepi. Widzimy jak patrzysz na panią Urszulę, z jakim zachwytem w głosie o niej mówisz - mówił mu ojciec.
- Tato ma rację synu. A Ula to piękna i mądra kobieta. Może nieco doświadczona przez życie, ale to tylko wzmocniło jej charakter. Jest całkowitym przeciwieństwem Pauliny - mówiła Helena. Musiał zgodzić się z tym co mówiła matka o Uli. Ale czy to wystarczyło aby twierdzić, że on sam się w niej zakochał? Chyba nie. Faktycznie bardzo lubił przebywać w jej towarzystwie, rozmowa z Ulą również była czymś co go nie nudziło. Ale tak było od samego początku ich współpracy. Nawet przed tą całą przemianą.
- Mamo wszystko się zgadza, ale to tylko tyle - próbował się bronić.
Rodzice wydawało się, że odpuścili, ale w duchu oboje liczyli, że ich syn w końcu sam dojrzeje do tego i zrozumie, że ten cały zachwyt to miłość.
- Ula coś ty dzisiaj taka nieobecna? Coś się stało? - usłyszała. Podniosła głowę i ujrzała przy swoim biurku Violettę.
- Nie, nic się nie stało. Tylko jutro mam tę rozprawę w sądzie. Mam nadzieję, że nie będzie to trwać zbyt długo - odparła.
- Wiesz, ja się na tym nie znam, ale uważam, że będzie dobrze. Przecież ten adwokat na pewno ci pomoże. I mała zostanie z wami.
- No nie wiem Viola. Widzisz wciąż nie mam mieszkania, takiego jak powinnam - odparła ze smutkiem w głosie.
- Zobaczysz i w tej sprawie w końcu coś się zmieni. Na wszystko przecież potrzeba czasu - mówiła Kubasińska. Tej wymianie zdań przez krótką chwilę przysłuchiwał się sam Marek. Kiedy ujrzał jak Ula chwyta za chusteczkę, aby otrzeć z policzka słoną ciecz postanowił się odezwać.
- Ula ja chyba mam pomysł co do mieszkania - ta spojrzała na swojego przełożonego i po chwili rzekła.
- Dziękuję ci, ale sama dam sobie radę - tą odpowiedzią chyba zasmuciła Marka. Ale nie chciała aby ktokolwiek zarzucił jej, że wykorzystuje go i jego rodzinę. Tak jak to ma miejsce w wiadomościach na jej skrzynce pocztowej, a o czym nikt nie wie. Takich wiadomości jest już kilka aby nie powiedzieć, że kilkanaście. Wszystkie brzmiały niemalże jednakowo i mówiły tylko jedno. Marek nie rozumiał dlaczego tak wzbrania się przed pomocą ze strony jego samego oraz jego rodziców.
- W porządku, skoro tak uważasz, to ja się nie wtrącam - odparł i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Nie minęło więcej jak kwadrans gdy usłyszał pukanie, a po chwili ujrzał swoją asystentkę.
- Marek to są dokumenty które miałam sprawdzić - podała mu plik spiętych ze sobą wydrukowanych kartek i przed wyjściem z gabinetu jeszcze poprosiła Marka o danie jej wolnego na resztę dnia.
- Nie ma problemu. Jedź do domu i niczym się nie martw. Zobaczysz wszystko się uda - próbował pocieszać.
Podziękowała mu i opuściła gabinet, a kilka minut później firmę. Jednak ona nie zamierzała jeszcze pójść do domu. Chciała pobyć samej, jej celem było pójście nad Wisłę. Od jakiegoś czasu miała tam swoje miejsce, gdzie mogła w ciszy skupić się i pomyśleć nad tym co dalej.
Usiadła na zwalonym pniu i wpatrzona w to jak płynie rzeka rozmyślała. Nagle te jej rozmyślania przerwał dźwięk nadchodzącego połączenia. Spojrzała na wyświetlacz i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Tak Viola?
- Przepraszam cię Ula, ale Marek prosił mnie o jakieś pismo od Terleckiego. Jednak nie mogę go nigdzie odszukać. Nie wiesz, gdzie może być?
- O kurde - rzekła bardziej do siebie i zaraz już do Kubasińskiej mówiła - Viola trzeba je wydrukować. Z tego wszystkiego zapomniałam o tym. Podam ci moje hasło do komputera i jeśli możesz to wydrukuj je - dziewczyny rozłączyły się, a Viola uruchomiła komputer, wstukała podane hasło. Drukarka kończyła swoją pracę, gdy do uszu Violetty dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miała zamiaru jej odczytywać, ale na pulpicie wyświetlił się początek, który nie był miłym początkiem. Przez chwilę wahała się czy powinna, ale ciekawość wzięła górę i nacisnęła na wiadomość. Treść zmroziła ją. Zawołała Marka aby i jemu to pokazać jednocześnie tłumacząc, że nie chciała tego robić. Marek przeczytał to co tam pisało oraz inne wiadomości o podobnej treści.
- Viola nie mów o tym nikomu - poprosił sekretarkę, ta skinęła głową na tak.
- Ciekawe, kto to może być - zastanawiała się na głos Kubasińska.
- Dowiem się, obiecuję - odparł Dobrzański.
Usiadł w swoim gabinecie i rozmyślał nad tym kto może być takim podłym człowiekiem. Rozwiązanie zagadki miało przyjść szybciej niż sobie to wyobrażał, bo już następnego dnia.
Do pracy przyszedł jak zawsze na godzinę ósmą, ale już o dziesiątej trzydzieści miał wyjść. Jednak na chwilę przed wyjściem do jego gabinetu przyszedł nie kto inny jak sam Olszański.
- A co ty wychodzisz?
- No jak widać. Ale wybacz nie zamierzam ci się tłumaczyć. Czy to coś pilnego? - Olszański zaczął coś wymyślać, wyglądało to tak jakby celowo opóźniał wyjście Marka z firmy - czy możesz w końcu powiedzieć co chcesz, bo ja nie mam czasu...- kiedy przerwała mu Kubasińska.
- Marek on tu przylazł na prośbę Pauliny - kadrowy spojrzał na swoją byłą takim wzrokiem jakby chciał ją zabić.
- Viola o czym ty mówisz?
- Słyszałam jak oboje się umawiali aby opóźnić twoje wyjście z firmy. Oboje doskonale zapewne wiedzą, że Ula ma dzisiaj rozprawę i ty się tam również wybierasz - wyjaśniła pokrótce sekretarka. Dobrzański spojrzał na swojego byłego przyjaciela i gdyby nie to, że musiał już wychodzić zapewne inaczej by ta rozmowa się zakończyła. Kazał Olszańskiemu opuścić jego gabinet. Poprosił Violettę aby pozamykała wszystko i oznajmił, że również ma już dzisiaj wolne. Jednak za nim pojechał do sądu poszedł do informatyków z prośbą o sprawdzenie kto mógł być adresatem tych wszystkich niemiłych wiadomości.
- Jak będziesz coś wiedział to daj mi znać na telefon - poprosił jednego z informatyków. Godzinę później już odczytywał wiadomość, wiedział co ma zrobić.
Rozprawa toczyła się dość burzliwie. A raczej sam Józef bardziej się awanturował i krzykami próbował udowodnić swoją rację.
- Proszę sądu - mówił podniesionym głosem - ta dwójka darmozjadów najpierw przez kilak lat siedzieli na moim utrzymaniu. A zwłaszcza ona wolała się wiecznie uczyć niż pójść do roboty. On też leniwy poza szkołą niczego więcej nie robił. W końcu oboje postanowili się wyprowadzić i bardzo dobrze - Ula z Jaśkiem niedowierzali w to co słyszeli. Jeszcze przed rozprawą łudzili się, że ojciec coś przemyśli, coś zrozumiał, ale jak widać pomylili się - ale chyba musiały im skończyć się pieniądze i postanowili zabrać do siebie małą - mówił. W końcu przyszedł czas na wysłuchanie Uli i Jaśka, ona miała mówić pierwsza.
- Ojciec sprawił, że musiałam się wyprowadzić, a Jasiek podjął decyzję o wyprowadzce razem ze mną. Ojciec wiecznie wypominał mi, że nie chce mi się pracować. I nie prawdą jest prawdą aby miało nam zabraknąć pieniędzy. Ja bardzo szybko znalazłam pracę. Brat również oprócz szkoły podjął zatrudnienie. O tym aby zabrać Beatkę do nas Jasiu podjął decyzję po tym co zastał w domu rodzinnym. Potem wyszło na jaw, że ojciec jest hazardzistą. I mało tego za jego długi Jasiek został pobity. Ojciec nawet nie zareagował na to. Obecnie nie wiem czy już spłacił te długi - po Uli mówił Jasiek potwierdzając słowa siostry, dodatkowo opisał co zastał w domu w dniu zabrania małej do Warszawy. Na te wszystkie słowa obojga młodych Cieplaków senior nie miał argumentów do obrony.
Kolejnymi osobami jakie jeszcze składały zeznania to pracownica opieki społecznej oraz kilka osób z Rysiowa. Poza kobietą z opieki wszyscy stali po stronie Uli i Jaśka. Ula obawiała się, że tą opinią sąd może odrzucić jej wniosek. Jednak adwokat był bardzo dobrze przygotowany i w końcowych mowach przedstawił rodzeństwo w jak najlepszym świetle. Sąd ogłosił półgodzinną przerwę. Wyszli przed budynek sądu.
- Dzień dobry - usłyszała za plecami.
- Marek? Co tu robisz? - dopytywała.
- Chciałem dodać wam otuchy - odparł a następnie zwrócił się do Jaśka - Marek Dobrzański.
- Dzień dobry panu - odparł młody Cieplak - chciałem panu podziękować za pomoc - dodał.
- Nie ma za co dziękować - odpowiedział i zapytał - i jak już po rozprawie?
- Mamy pół godziny przerwy a potem zapadnie wyrok - odparła Ula.
- W takim razie zapraszam na kawę. Widziałem tu niedaleko kawiarnię - zaproponował Dobrzański.
Te kilkadziesiąt minut minęło bardzo szybko i już ponownie siedzieli na sali sądowej, a Marek czekał na zewnątrz. W końcu usłyszeli jaka zapadła decyzja.
- Proszę państwa decyzja sądu nie może być inna. Opiekunem prawnym nad małoletnią Beatą Cieplak zostają Urszula Cieplak oraz Jan Cieplak. Jednocześnie pozbawiam praw rodzicielskich pana Józefa Cieplaka oraz nakładam na niego alimenty wysokości dwóch tysięcy złotych wypłacanych co miesiąc - wyszli z sądu szczęśliwi, że wreszcie będą mogli żyć spokojnie.
- I jak? - zapytał Marek kiedy tylko doszli do niego.
- Beatka zostaje z nami. A ojciec ma zasądzone alimenty na małą, ale wątpię aby płacił - odparła Ula.
- Cieszę się Ula. Teraz już wszystko zacznie się układać tak jak chciałaś. Jeśli chcesz Ula to możesz mieć wolne do końca tygodnia.
- Jeśli to nie problem to z chęcią skorzystam - odparła i dodała - mam kilka spraw do załatwienia i to wolne pozwoli mi je załatwić.
Szkoda tylko, że Marek nie ma pojęcia o jakich sprawach ona mówi. Nawet Jasiek o niczym nie wie. Obaj pomyśleli, że chodzi o sprawy związane z przejęciem opieki nad Beatką.
CDN...
No to jedno się dobrze skończyło. Mam nadzieję, że Ula nie ma zamiaru zwolnić się z FD🤔 Marek broni się sam przed sobą przyznać, że zakochał się w Uli. Coś czuję, że Olszański to już sobie teraz nagrabił całkiem nieźle i chyba wyleci z hukiem. Życzę miłego tygodnia i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo aż mnie skręca co też ta Ula wykombinowała 😉
OdpowiedzUsuńMuszę się zgodzić co do jednej kwestii, ale do której już nie zdradzę.
UsuńMarek niby się broni, jednak idzie mu to bardzo słabo.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Nie sądziłam, że Olszański zawrze sztamę z Pauliną. To się nazywa "prawdziwy przyjaciel". Ewidentnie się mści za to, że już nim nie jest, ale metody tej zemsty są nie do przyjęcia. Co za gad, a Paulinka też nie lepsza. Jestem prawie pewna, że te podłe e-maile są od Sebastiana, a jeśli tak, to zdecydowanie nadaje się do wywalenia z firmy, bo z jego strony to nie tylko zdrada Marka, ale i rażąca nielojalność. Druga część rozdziału bardzo pozytywna i choć początkowo było nerwowo, to Ula wraz z Jaśkiem zbiła wszystkie argumenty tatusia. Betti zostaje z nimi, a ja, podobnie jak Ula wątpię, że tatuś-hazardzista będzie płacił alimenty. Może on nie wie, że niewywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego skutkuje osadzeniem w ciupie? Ostatnie zdanie zwiastuje jakąś tajemnicę. Ciekawe, o co chodzi?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
W kolejnej części wyjaśni się kwestia e-maili, ale i nie tylko.
UsuńNic więcej zdradzić nie mogę.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
Julita
Dwa tysiące alimentów to sporo. Cieplak na pewno nie będzie płacić, bo nie będzie go stać. W końcu trafi do więzienia. Dla Uli i rodzeństwa byłoby to nawet na rękę, bo wiedzieliby, że nie będzie ich nachodził.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Cieplak z całą pewnością nie będzie ich nachodził. A czy dwa tysiące to sporo, to bardzo mocno wątpię. Wszak te pieniądze powinny zaspokoić część potrzeb dziecka.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita