Gdyby
przyszło mi zrobić bilans zysków i strat
Okazałbym
się marnym księgowym!!!
Leżał na czerwonej kanapie i rozmyślał.
Było
to jak bilans zysków i strat. I w ogólnym rozrachunku wychodził na
minus. Więcej było strat niż zysków. Ale sam sobie na to
zapracował. Co rusz przewijały się obrazy tej jednej, którą tak
strasznie zranił.
-
No Dobrzański nie ma co popisałeś się. Ojciec ma cię za
nieudacznika i ma rację. Kobieta, którą pokochałeś odeszła.
Odeszła, bo sam do tego doprowadziłeś. Jesteś
sukinsynem i nic więcej. O mały włos nie puściłeś firmy z
torbami, a ona za to co zrobiłeś nigdy ci nie wybaczy -
piętnował się w myślach - w ogólnym rozliczeniu wychodzisz na
mniej niż zero - chwycił za telefon chciał zadzwonić do Uli,
ale przypomniał sobie co ona teraz porabia - głupi jesteś jeśli
sądzisz aby chciała z tobą rozmawiać. Ona woli teraz doktorka.
Prawego, porządnego człowieka - znów się dołował. Te jego
rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Wstał z wielką niechęcią.
Nie miał ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Ale dzwoniący nie
miał zamiaru odejść. Po drugiej stronie drzwi stał Sebastian
Olszański.
-
Jeszcze jego tu brakowało - pomyślał - Cześć,
co cię do mnie sprowadza? - powiedział do
przybyłego.
-
Chciałem zobaczyć jak się masz i może pogadać
– mówił Olszański.
-
Sorry, ale nie mam ochoty - odparł, lecz
Olszański zachowywał się tak jakby nie słyszał co się do niego
mówi i wszedł do środka mijając Marka.
-
A ona co nadal buja się z doktorkiem - ni to stwierdził ni
to spytał Olszański siadając na kanapie. Ta sama kanapa, która była
przed chwilą niemym spowiednikiem Dobrzańskiego.
Marek
tylko smętnie przytakną głową.
-
Trzeba było jej powiedzieć aby nie wyjeżdżała. Wyznać całą
prawdę - ciągnął dalej kadrowy
-
Próbowałem. I znowu się posprzeczaliśmy. Gdy chciałem jej
powiedzieć prawdę to usłyszałem " Z tobą nic nie jest
naprawdę". Ja już nie wiem co dalej robić, chyba wyjadę
gdzieś, może to pomoże? - myślał głośno
-
Cholera, że też musiałem wpaść na ten głupi pomysł i
wmówiłem ci to wszystko - mówił Sebastian
-
Seba przestań pieprzyć. Mówisz tak jakbym był
ubezwłasnowolniony, a z moim umysłem było coś nie tak. Mogłem
cię nie posłuchać. Nie przyjąć tych świecidełek od ciebie, a
jej nimi nie obdarowywać. Przecież wiedziałem doskonale jaka jest
Ula. Jestem skończonym draniem, egoistycznym sukinsynem. Ona tak
wiele razy mi pomagała, ratowała z niejednej trudnej sytuacji nie
oczekując wiele. Kryła przed Pauliną. Pragnęła tylko abym ją
pokochał tak jak ona pokochała mnie. A ja owszem pokochałem, lecz
zrozumiałem dopiero jak już straciłem. Zabawiłem
się jej uczuciami i nią samą - mówił zrozpaczonym głosem.
-
Słuchaj to może skoro ona ciebie nie chce. I dodatkowo bawi się
teraz świetnie gdzieś na Mazurach z tym swoim doktorkiem, to może
wyskoczymy jednak do klubu. Tam się rozerwiesz, poznasz jakąś
pannę i może zapomnisz - odezwał się po chwili milczenia
kadrowy. Lecz spojrzenie Marka mówiło samo za siebie.
-
Ty jesteś taki głupi czy czegoś nie zrozumiałeś z tego co
mówiłem? - odezwał się prezes.
-
No ja cię bardzo przepraszam, ale ty teraz masz zamiar żyć jak
mnich i nie mieć nic z życia, bo jakaś panna cię olała? -
powiedział z irytacją w głosie Sebastian
-
Po pierwsze nie jakaś tylko Ula, a po drugie nie jestem w
nastroju do zabawy - odpowiedział mu Marek
-
Posłuchaj przyjaciela. Taki wypad dobrze ci zrobi - ciągnął
Olszański
-
Już raz cię posłuchałem i dobrze się to nie skończyło. Więc
sorry, ale nie.
-
I co będziesz się tak dołował? - nie rezygnował Olszański
Marek
nic nie odpowiedział. Uważał, że do Sebastiana nic nie dociera.
Kadrowy miał już się zbierać do wyjścia, gdy po raz kolejny tego
wieczoru ktoś zadzwonił do drzwi.
-
Kogo tam niesie o tej porze - rzekł Marek zerkając na
wiszący na ścianie zegar. A ten wskazywał kilkanaście minut po
dwudziestej. Nie miał ochoty na kolejnego gościa, w obecnej
sytuacji myślał tylko aby móc być samemu. Ale po ich otwarciu
jego wzrok wyrażał szok, przerażenie i niedowierzanie.
-
Czy pan zna tę panią? -
usłyszał głos mężczyzny.
-
Tak znam - odparł nie patrząc na mężczyznę tylko na
kobietę stojącą przed nim.
-
Ta pani twierdzi, że pan może
zapłacić na kurs. Osiemdziesiąt sześć złotych - wyjaśnił
mężczyzna. Marek nie zastanawiając się sięgnął po portfel i
wyciągnął sto złotych.
-
Dziękuję panu za pomoc -
wręczył mężczyźnie pieniądze i pożegnał. Ula w tym
czasie usiadła na małej ławeczce w przedpokoju. Wyglądała
strasznie. Poszarpane ubranie, rozbity łuk brwiowy, opuchnięty,
zasiniony policzek oraz zaczerwienione i opuchnięte od płaczu
oczy.
-
Ula skarbie, co się stało? Kto ci
to zrobił? I gdzie jest Piotr? - zarzucił ją krótkimi
pytaniami.
A
ona wciąż siedziała i płakała.
-
To ja może sobie pójdę -
odezwał się Sebastian, pożegnał z Dobrzańskim i wyszedł.
-
Chodź do salonu, tam usiądziesz na
kanapie - mówił. Podniosła się i wolnym krokiem ruszyła w
kierunku, w którym prowadził Dobrzański.
-
Możesz mi powiedzieć co się
stało? - ponowił pytanie siadając obok. Zastanawiał
się co począć. Chciał ją objąć, przytulić, ale obawiał się
jak zareaguje - Gdzie jest Piotr?
-
Pokłóciłam się z nim. A on
próbował... - słowa zaczęły grzęznąć jej w gardle.
-
Czy on ci to zrobi? - ni to
spytał ni stwierdził.
Ula
tylko pokiwała głową. A w nim aż zagotowała się krew. Dla niej
był gotów jechać na te Mazury odnaleźć Sosnowskiego i obić mu gębę. Ale
ona była teraz najważniejsza, nie zważając na nic zamknął ją w
swych ramionach.
-
Przepraszam cię Marek, ale nie wiedziałam gdzie mam pójść. I
postanowiłam przyjechać do ciebie.
-
Nie masz za co mnie przepraszać. Dobrze zrobiłaś. Ale myślę, że
powinnaś zgłosić to na policję i zrobić obdukcję -
mówił spokojnym głosem
-
Ale...
-
Nie ma żadnego ale - przerwał jej - On
powinien ponieść karę za to co zrobił
-
Marek, ale ja nie chcę go więcej widzieć - rzekła
-
Rozumiem, lecz jemu nie powinno ujść to płazem - tłumaczył
- Ula kocham cię i nie pozwolę
skrzywdzić. Będę przy tobie.
Ula
spojrzała na niego tymi pięknymi oczami koloru błękitnego nieba.
I chociaż w tej chwili były opuchnięte przez łzy spowodowane
wydarzeniami dnia dzisiejszego on widział ich piękno.
Ula
posłuchała Marka i wraz z nim pojechała najpierw na pogotowie, a
później na policję.
-
Możesz mnie odwieźć do domu
- poprosiła gdy wyszli już z komendy policji.
-
Posłuchaj jest już dość późno.
Może pojedziemy do mnie. Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze z tobą
porozmawiać - zaproponował i mówił dalej nie
pozwalając jej dojść do słowa.
-
Ula proszę pozwól mi chociaż
spróbować wyjaśnić - spojrzał w jej oczy
błagalnie.
Zaryzykował
bo wiedział, że nie ma nic do stracenia. Postanowił, że dzisiaj,
że teraz jest moment aby spróbować. A ona w końcu się zgodziła.
Pojechali na Sienną. Ula usiadła na kanapie i czekała jak Marek
przyniesie kawę. W końcu i on usiadł obok niej. Odwrócił twarz w
jej stronę i zaczął mówić
-
Ula chcę abyś wysłuchała mnie
od początku do końca - zaczął - Wiem
jak bardzo cię skrzywdziłem, chociaż tego nie chciałem. Owszem na
początku chodziło o udziały i raport - mówił, a z
jej oczu płynęły zły. Lecz nie mógł teraz przerwać, musi
wyjaśnić i spróbować udowodnić, że się zmienił - chociaż
ja od samego początku lubiłem spędzać z tobą czas. Ale nadszedł
taki moment, że nie potrafiłem zrozumieć sam siebie. Przy tobie
zapominałem o wszystkim co się działo. Coraz częściej pragnąłem
przebywać z tobą. I gdy spotkaliśmy się nad Wisłą wszystko
zrozumiałem, a będąc w SPA po raz pierwszy kochałem się z
kobietą z miłości. Ula uwierz ja naprawdę cię kocham. I gdybym
tylko mógł cofnąć czas wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. A z
pewnością nie posłuchał Sebastiana. Wiem, że proszę o dużo,
albo nawet za dużo, ale jeśli możesz proszę wybacz mi i pozwól
sprawiać abyś była szczęśliwa. Ja niczego więcej nie pragnę, jak tylko móc być przy tobie.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo zapomnieć takie świństwo
- mówił cały czas patrząc jej w oczy. Powiedział jej to i
pozostało mu tylko czekać na reakcję z jej strony. Siedzieli w
kompletnej ciszy. Ona zastanawiając się nad słowami Marka i co
dalej począć. On nad własnym losem i czy kobieta, którą tak
mocno kocha wybaczy mu i będą mogli być razem. Ta cisza była nie
do zniesienia. Sekundy zdawały się być minutami, a minuty
godzinami. Czuł się jakby czekał na wyrok. A jego los zależał
już tylko od tej jednej jedynej.
-
Ja nie wiem co mam ci teraz
odpowiedzieć. To wszystko nadal tak bardzo boli. A najbardziej, że
mimo wielu dowodów z mojej strony co do uczciwości wobec ciebie,
potraktowałeś mnie tak samo
jak Paulina, Aleks i twój ojciec. Wiedziałeś, że nigdy bym cię
nie okradła i nie oszukała. A mimo to nie wiedzieć czemu zwątpiłeś
we mnie. Gdzie ja zawsze wierzyłam w ciebie i ufałam tobie. Nigdy
nie dałam powodu abyś mi nie ufał. Potrzebuję czasu aby to co
powiedziałeś przemyśleć. Owszem kocham cię mimo wszystko, ale
nie umiem ci jeszcze zaufać i wybaczyć - mówiła, a łzy
moczyły nadal jej policzki
-
Rozumiem cię i dam ci tyle czasu
ile będziesz potrzebować - odparł. Wiedział, że droga do
ich wspólnego bycia razem będzie jeszcze długa. Ale tym co
powiedziała wlała w jego serce otuchę i nadzieję. A on zrobi
dosłownie wszystko aby ona mu znowu zaufała i mogli być na powrót
razem.
Od tego dnia minęło kilka kolejnych dni. Dni wypełnionych wspólną pracą, ale i zdarzyło się iż razem poszli na lunch zaproponowany przez Marka. Mimo pewnych obiekcji zgodziła się. Sądziła, że pójdą do jednej z restauracji, lecz on wybrał zupełnie coś innego. Poszli na zapiekanki, a później na krótki spacer po ich parku w okolicy stawu. Szli obok jak para znajomych i to musiało mu wystarczyć, a i tak cieszył się. Doszli do niewielkiego mostku gdy Ula przystanęła i przez chwilę przyglądała się swemu odbiciu w wodzie. On stanął tuż obok przypatrując się jej. W pewnym momencie stało się coś o czym marzył od tak dawna. Ula przysunęła się bliżej i oparła głowę na jego piersi. Wiedział, że to ten moment, ta chwila i już nie zastanawiając się zamknął w swych ramionach. A ona poczuła się bezpiecznie. Wreszcie oboje mogli być szczęśliwi. W tej chwili nie potrzebowali słów, one były zbędne.
Wracali
do firmy, a z ich twarzy nie schodził uśmiech. Przed jej
sekretariatem Marek odważył się i pocałował ją delikatnie. Całą
sytuację widziała Violetta i o mały włos nie udławiła się
kawałkiem pomidora. Marek wrócił do konferencyjnej, a Ula do
swojego biura.
-
Ulka, co to było? - pytała
zszokowana sekretarka wchodząc tuż za nią do gabinetu.
-
Co masz konkretnego na myśli?
- pytała Ulka
-
O to na korytarzu -
odparła
-
A to. No jakby to powiedzieć.
Pogodziliśmy się z Markiem i na powrót jesteśmy razem -
odparła - I wreszcie czuję się
naprawdę szczęśliwa - dodała z błyskiem w oczach.
Tę
wymianę zdań usłyszały dwie osoby, które jednocześnie znalazły
się przy niezamkniętych drzwiach. Piotr spojrzał tylko z
ironicznym uśmiechem na Ulę i odszedł, ale Paulina najwyraźniej
nie zamierzała tego tak zostawiać.
-
To nie może być prawda -
wysyczała przez zaciśnięte zęby po czym odwróciła się i udała
wprost do Marka.
-
Marco czy to prawda? -
wyrzuciła z siebie będąc jeszcze w drzwiach
-
A o co konkretnie pytasz? -
odpowiedział pytaniem
-
Brzydula - na to określenie
zagotowała się w nim krew, ale nie dał się ponieść i chciał
usłyszeć o co chce zapytać. Chociaż wiedział jak zabrzmi to
pytanie - mówiła Violce,
że jesteście razem.
-
Tak, to prawda. I nie rozumiem co w
tym dziwnego - odpowiedział z takim spokojem w głosie
i uśmiechem, że Febo przez moment nie umiała wydusić z siebie
słowa.
-
A ja myślałam, że już ci przeszło - odezwała się w
końcu
-
Co miało mi przejść?
-
No ta głupia miłość.
-
To cię rozczaruję, ale ta miłość jest tak wielka, że nie sądzę
aby mi kiedykolwiek miała przejść.
Tę
rozmowę słyszała Ula, i to co usłyszała były tą kropką nad
"i". Teraz już miała całkowitą pewność co do Marka.
On faktycznie zmienił się, w ciągu tych kilku dni starał się jej
udowodnić to. A ta rozmowa z Pauliną rozwiała wszystkie
wątpliwości.
Wieczorem po odwiezieniu Uli do domu, rozmowie z panem Cieplakiem wrócił do siebie na Sienną. I siedząc na kanapie znów rozmyślał, ale tym razem z uśmiechem na ustach.
-
No Dobrzański jesteś cholernym szczęściarzem. Ula ci
wybaczyła, jej tato cię zaakceptował, uwolniłeś się od tej
włoskiej furiatki. Może w końcu ten bilans wyjdzie na plus -
spojrzał w kierunku komody podniósł się, podszedł i wziąwszy w
dłonie zdjęcie Uli oprawione w ramkę rzekł sam do siebie - zrobię
wszystko abyś nie musiała żałować swej decyzji. Kocham cię mój
aniele.
KONIEC
Bilans Marka wyszedł w końcu dodatni. Fajna, mini choć nie pozbawiona dramatyzmu. Doktorek okazał się potworem, który jak czegoś nie dostanie to bierze siłą. Zastanawia mnie tylko co on jeszcze robił w firmie? Tak w ogóle w serialu nie podobało mi się kiedy przyłaził tam kiedy tylko chciał, a na Ula albo nie mogła a może nie chciała się go pozbyć, bo przecież nie darzyła go jakimś szczególnym uczuciem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,Agata
Ja oglądając serial zastanawiałam się czy doktorek rzeczywiście pracuje, bo wiecznie siedział u Ulki.
UsuńKażdy czasem robi taki bilans aby móc później coś zmienić i dążyć do zmian tak, żeby zawsze było na plus.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Super mini. Koniec końców bilans Markowi wyszedł na plus. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKażdy robi czasem takie podsumowanie własnego życia i stara się później robić w nim jakieś poprawki aby móc polepszyć swoje dotychczasowe.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Mini świetna. Wzbudza emocje. Doktorek okazał się skończonym padalcem i kanalią z bokserskim zacięciem. Zupełnie mnie to nie dziwi. Marek mimo tego, co zrobił Uli nigdy nie posunąłby się do gwałtu i rękoczynów. Tym właśnie różnił się od prymitywnego Sosnowskiego. Mówią, że po wielkim rozczarowaniu najtrudniej jest ponownie zaufać. Ula początkowo nieufna w końcu dostała dowód wielkiej miłości Marka do niej. To ostatecznie przypieczętowało sprawę i sprawiło, że oboje wreszcie poczuli wielkie szczęście.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dzisiaj. Mimo dramatycznego początku końcówka tej historii napawa optymizmem.
Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Marek mimo tego, że miał miano casanovy, to był dżentelmenem w każdym calu. Czego nie można było powiedzieć o doktorku. Ten drugi wydawał się na takiego buraka.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Pozdrawiam cieplutko w piątkowy wieczór.
Julita
Podobnie jak Agata zastanawiam się po co Sosnowski do firmy przyszedł. Powinien już być aresztowany. Może z Febo próbował coś zrobić. Na szczęście oboje na własne oczy widzieli szczęście Uli i Marka. Ci ostatni na szczęście szybko wszystko sobie wyjaśnili a Marek potrafił pomóc Uli w tych trudnych chwilach i to jest własnie jego miłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.,
Spotkanie tych dwoje było zupełnie przypadkowe. Febo wciąż chciała aby dobrzański do niej wrócił, a Sosnowski nie widział nic złego w swoim zachowaniu.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
Julita
Saldo konta wyszedł dodatnio, a to nie bilans :D sorki udzieliło mi się po ostatnich zajęciach z rachunkowości, to tylko żart :P
OdpowiedzUsuńPrzepiękna miniaturka, fajnie że Marek w końcu dojrzał do miłości i starał się za wszelką cenę. Podziwiam też Ulę, że mimo iż wiedziała, że ich rozmowa bardzo ją zrani to zdecydowała się na nią. Jedynie nie szanuję Piotra grr....
A ja tak jeszcze dodam, że wróciłam na swój blog :P
Pozdrawiam Ann
Ta ich rozmowa miała być tą ostatnią kropką nad "i" i miała doprowadzić do dodatniego bilansu.
UsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś, zaraz zajrzę na Twojego bloga.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita