piątek, 11 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część VIII

- Dzień dobry panie Marku - przywitał się mecenas po dojściu do stolika gdzie siedział Dobrzański
-  Dzień dobry mecenasie - odparł Marek wyciągając rękę w kierunku swojego gościa
- Może najpierw zamówmy coś do zjedzenia, a później wszystko panu wyjaśnię - rzekł Dobrzański
Adwokat przystał na tę propozycję. W końcu była to pora lunchu. 
Obaj panowie zamówili danie dnia. Zupa z dyni podana z grzankami ziołowymi, a do tego udka kacze z pieca podane na pieczonych jabłkach z ziemniakami i czerwoną kapustą. Po zjedzeniu zamówili jeszcze po kawie, przy której to Marek wyjaśnił w czym rzecz. Podleśny wysłuchał go do końca. Przez chwilę widać było iż zastanawia się nad czymś intensywnie. 
- Panie Marku ja nie zajmuję się prawem rodzinnym tylko majątkowym. Ale w mojej kancelarii mam bardzo dobrego adwokata. A raczej panią adwokat. Ma wiele sukcesów na koncie - powiedział adwokat
- A może mnie pan skontaktować z panią mecenas. Albo dać jakieś namiary. Nie ukrywam, że w tej sytuacji czas nie działa na naszą korzyść lecz odwrotnie. Za miesiąc dzieciaki muszą znaleźć się w domu dziecka. A tego właśnie chcemy bardzo uniknąć. Tak jak mówiłem oni na razie przebywają u Pauliny Febo - mówił Marek.
Mecenas wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki telefon. Odnalazł konkretny numer i wykonał połączenie. Rozmowa nie trwała dużej jak kilka minut i po niej odezwał się 
- Zapraszam jutro na godzinę jedenastą do kancelarii. Dobrze by było aby miał pan ze sobą to pismo z sądu. 
Marek potwierdził, że przyjdzie. Dopili kawę, uregulowali rachunek po czym pożegnali się i każdy udał się w swoją stronę. 
Po wyjściu z windy na piątym piętrze postanowił w pierwszej kolejności udał się do gabinetu Pauliny. Chciał przekazać jej wszystko to co udało mu się załatwić w sprawie młodych Cieplaków. 
- Może Jasiek mógłby pójść tam z nami - zastanawiała się Paula
- Myślę, że to dobry pomysł. Ale co z Beatką? Wolałbym aby na razie mała nie wiedziała o niczym. A bynajmniej do czasu jak nie ustalimy konkretów z tą panią mecenas - mówił Marek
Oboje uważali iż wizyta Jaśka może być niezbędna bo to przecież ich dotyczy sprawa. I on sam ma najwięcej do powiedzenia i może wiele powiedzieć. 
- Zaczekaj zadzwonię do Heleny. Mówiłeś, że wiedzą o wszystkim i może zgodzi się zostać z Beatką - mówiła Paulina jednocześnie wybierając numer do Heleny Dobrzańskiej
Ta bez słowa zgodziła się zaopiekować dziewczynką. Obiecała przyjechać do domu panny Febo na godzinę dziewiątą. 
- Trzeba będzie też powiadomić o tym Ulę - mówił Marek - ale ja dzisiaj nie dam rady do niej zajrzeć. No chyba, że około dziewiętnastej. Mam umówioną ekipę do tego remontu - tłumaczył
- Nie martw się ja jadę do niej popołudniu z dzieciakami to jej wszystko powiem - mówiła - Dopiero co robiłeś przecież remont i znowu będziesz robił? - dziwiła się kobieta

- Tak bo przecież ten z piętra wyżej znowu mnie zalał. Już drugi raz w tym roku. Chyba poszukam czegoś innego. Bo mam już serdecznie dosyć - mówił Marek
- Marek, a co z kolekcją?  Wiesz z czego będziemy szyć i czy Pshemko ma już jakieś projekty? - dopytywała Febo. 
- Tak są już jakieś projekty, a zamówienia na materiały miała wysłać Violetta. Przed pójściem na lunch przekazałem jej wykaz - odpowiedział Dobrzański
- To dobrze. Ja zaraz pójdę do mistrza i obejrzę te jego projekty. I zacznę zastanawiać się nad dodatkami - rzekła 


Następnego dnia tuż przed godziną jedenastą cała trójka przekroczyła próg kancelarii adwokackiej na ulicy Świętojańskiej. 
W sekretariacie Marek zapytał o mecenasa Adama Podleśnego. Mężczyzna zawiadomiony przez sekretarkę o przybyłych wyszedł ze swojego gabinetu. Przywitał się z gośćmi i poprowadził ich do gabinetu, w którym urzędowała pani mecenas Aneta Mścichowska. Po zapukaniu i usłyszeniu standardowego "proszę" weszli do środka.
- Witaj Aneto. Ci państwo do ciebie. Wspominałem ci wczoraj o ich sprawie. Pozwól, przedstawię Marek Dobrzański, Paulina Febo oraz Jan Cieplak. A to moi mili mecenas Aneta Mścichowska - przedstawił ich sobie wzajemnie, po czym udał się do swojego biura. 
Podczas tego pierwszego spotkania Mścichowska rozmawiała z nimi zadając dużo pytań i robiąc jakieś notatki. Musiała dowiedzieć się jak najwięcej. Aby wiedzieć w jaki sposób może im pomóc. Najdłużej rzecz jasna rozmawiała z Jaśkiem. Lecz młody Cieplak z początku nie chciał wiele mówić. Marek zauważył, że chłopak obawia się tej rozmowy. 
- Jasiu nie obawiaj się. Pani mecenas musi zadawać te wszystkie pytania aby mogła wam pomóc - mówił spokojnie Marek
- Dokładnie tak. Jeśli ja poznam całą prawdę będę mogła wam pomóc. A przede wszystkim sprawić abyście razem z siostrą nie trafili do domu dziecka. Więc  jak odpowiesz mi na kilka pytań - również pani adwokat próbowała przekonać młodego Cieplaka
Ten w końcu zgodził się.
- Wiesz, zrobimy tak. Ty mi opowiedz jak to jest w waszym domu, czy zawsze tak było, a może coś było powodem tego co się teraz dzieje. A ja będę robiła sobie z tego notatki - rzekła mecenas. Uważając, że tak będzie temu młodemu człowiekowi łatwiej. I nie myliła się.
Jasiek opowiedział jej jak było gdy jeszcze żyła ich mama, a jak po jej śmierci.
- Nie przelewało się nam w domu. Ale mama zawsze potrafiła zrobić coś z niczego. Ona zawsze była uśmiechnięta - mówił ze łzami w oczach.
Opowiedział jak zmienił się ojciec po śmierci żony. I, że już nic nie było tak jak przed śmiercią.
- To Ula się nami zajmowała. Zastępowała nam mamę. To ona załatwiła nam pomoc z opieki społecznej. Dodatkowo przygotowywała się do matury, później do egzaminów na studia. I chociaż było jej ciężko, to ukończyła dwa kierunki trudnych studiów, i to z wyróżnieniem. Ale przez małżeństwo z Dąbrowskim nie mogła iść do pracy - opowiadał Jasiek
- Czy ty i Beatka macie po mamie rentę. Oboje z siostrą jesteście niepełnoletni - dopytywała mecenas
- Nie, nie mamy. Nasza mama nie pracowała - odpowiedział
- A jak to się stało, że twoja siostra Ula wyszła za mąż za tego człowieka - zapytała Mścichowska gdy chłopak skończył mówić
- Ojciec jednego razu grał z Dąbrowskimi w karty. I najzwyczajniej przegrał ją. Dlatego Ula musiała wyjść za tego całego Bartka - odpowiedział
Mecenas popatrzyła na młodego Cieplaka z niedowierzaniem, że takie rzeczy mają miejsce. Była zszokowana tym co usłyszała od tego chłopaka. 
Nawet Paulina i Marek mimo iż znali już całą tę historię byli pełni podziwu dla tego młodego człowieka. On tak jak Ula  musiał bardzo szybko dorosnąć. Przecież to na niego spadła opieka nad małym dzieckiem. 
- No to już wiem niemal wszystko. Muszę jeszcze porozmawiać z twoją siostrą Ulą - rzekła mecenas
- Ale Ula jest teraz w szpitalu - odparł młody Cieplak 
- To nic nie szkodzi. Mogę na ten moment powiedzieć, że złożę trzy  odrębne wnioski. Pierwszy to odwołanie od tej decyzji, drugi o pozbawienie waszego ojca praw  rodzicielskich i ustanowienie waszej siostry jako prawnego opiekuna. A trzeci wniosek o rozwód z orzeczeniem o winie -  oznajmiła pani adwokat - Jasiu, a czy możesz nas zostawić jeszcze na chwilę samych? - dodała jeszcze 
Gdy tylko za chłopakiem zamknęły się drzwi mecenas spojrzała na Marka i Paulinę po czym zaczęła mówić
- Proszę państwa nie będę owijać w bawełnę ale jeśli chodzi o rozwód nie będzie problemu. Ale już z tą drugą sprawą nie będzie łatwo. Możemy jeszcze spróbować posądzić pana Cieplaka o handel ludźmi. W związku z przegraniem pani Urszuli. I ten czyn jest dodatkowo karany. I może dostać za to minimum trzy lata.
Oboje popatrzyli na kobietę z wyrazem twarzy mówiącym, że nie rozumieją.
- Pani mecenas ale jak to. Ula jest dorosła. Dzieciakom będzie dużo lepiej u niej - próbował argumentować Marek
- Proszę pana ja to wiem i państwo to wiedzą. Ale dla sądu są ważne jeszcze inne przesłanki - odparła kobieta
 - Jakie inne. Chyba dobro dzieci jest najważniejsze. Czy też nie - odezwała się dotychczas milcząca Paulina
CDN...

6 komentarzy:

  1. Marek najwyraźniej nie traci czasu. Wynajęcie prawnika, który jest sprytny i ma głowę na karku wydaje się teraz kluczowe. Czasu faktycznie jest niewiele i pani mecenas musi wykazać się dużą operatywnością, żeby wygrać trzy sprawy dla swoich klientów. Mam nadzieję, że jej się uda. Liczę też na to, że Ula nie będzie contra w stosunku do działań Marka i Pauliny i wyrazi na wszystko zgodę. W końcu robią to dla dobra jej i jej rodzeństwa. Musi być tego świadoma.
    Pozdrawiam serdecznie.

    PS.
    Jakoś dziwnie w paru miejscach wkleiła Ci się czcionka. Słabo ją widać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula nie będzie contra wobec poczynań tych dwojga. To mogę zapewnić. Ale czy uda się wygrać wszystkie trzy procesy to już inna para kaloszy.

      Wiem, że tak się stało z tą czcionką. Kilka razy próbowałam to poprawić ale nie mogę tego zrobić. Nie wiem dlaczego. Piszę je na stronie gdzie jest zakładka "Nowy post"
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
    2. się kobieta



      - Tak bo przecież ten z piętra wyżej znowu mnie zalał. Już drugi raz w tym roku. Chyba poszukam czegoś innego. Bo mam już serdecznie dosyć - mówił Marek
      Spróbuj usunąć ten fragment i już na blogu napisać od nowa włączając SIĘ KOBIETA. To ważne. Mi czasami wyskakuje inny kolor i usuwam cały felerny fragment wraz z przynajmniej jednym wyrazem poprzedzający.

      Usuń
    3. Dziękuję za radę. Udało się i już poprawione.
      Pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  2. Niepojęte do czego jest jeszcze zdolny Dąbrowski? Podły gad z niego i dobrze ,że znalazł się ktoś kto zrobi z nim wreszcie porządek ,a Ula zyska szansę na normalność bez męża- furiata i tyrana ,a sąd powinien przyznać jej opiekę nad rodzeństwem ,chociaż sama zlazła się w złym położeniu i jej sytuacja nie wygląda najciekawiej. Szczególnie materialna ,ale z pomocą Marka i Pauliny myślę ,że wszystko się uda i skończy pozytywnie dla niektórych bohaterów. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja Uli rzeczywiście nie wygląda dobrze. Ale od czego ma się przyjaciół. U mnie wszystkie historie kończą się szczęśliwie i tu też nie będzie wyjątku. Ale to jeszcze chwila.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń