piątek, 4 maja 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część VII

Po złożeniu przez Jaśka zeznań i podaniu gdzie na obecną chwilę przebywa wraz z Beatką przyszło pismo z sądu. Informujące iż małoletni Jan Cieplak oraz małoletnia Beata Cieplak mają zostać umieszczeni w domu dziecka. Podano również datę kiedy ma to nastąpić. A mianowicie piętnastego sierpnia. W uzasadnieniu podano brak odpowiedniej opieki ze strony ojca, przemoc wobec małoletnich oraz jego alkoholizm. Co może być zagrożeniem zdrowia lub życia. 
- Jasiu spokojnie. Nie traficie do żadnego domu dziecka - mówiła Paulina. Próbując uspokoić młodego Cieplaka, który patrzył z przerażeniem na pismo trzymane przez Febo
- Co ja najlepszego narobiłem. Mogłem nic nie mówić o ojcu. Jak ja mam to teraz powiedzieć Beatce i Uli - mówił łamiącym się głosem
- Beatce na razie nic nie mów. A Uli ja powiem sama. Teraz jeśli możesz zajmij się nią przez chwilę, muszę zadzwonić. Później pojedziemy do Uli - rzekła Paulina. Po czym poszła do swojej sypialni biorąc ze sobą swój telefon. 
Usiadła na łóżku i wybrała ciąg dobrze jej znanych cyfr. Chwilę czekała zanim usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki.
- Witaj Marek - przywitała się gdy tylko usłyszała jego głos
- Witaj - odpowiedział
- Słuchaj, jest problem. Ale nie chcę o tym mówić przez telefon. Czy możemy się spotkać wieczorem - przeszła od razu do meritum sprawy po przywitaniu się
- Oczywiście. Ja za jakieś półgodziny jadę do Uli. To może jak będę wracał to podjadę do ciebie - odpowiedział. To co usłyszał od Pauliny zastanowiło go, o co może chodzić
- My również do niej jedziemy. To może u niej się spotkamy, i tam ci wszystko wyjaśnię - powiedziała
- W takim razie do zobaczenia - odpowiedział. 
Niespełna godzinę później wiedzieli u Uli w sali. Ta zauważyła, że Jasiek jest jakiś inny. Jest jakiś nerwowy, inny niż jeszcze dzień temu. 
- Jasiu czy coś się stało? - zapytała w końcu brata
- Ula porozmawiamy za chwilę - odezwała się za Jaśka Paulina
W tym momencie do sali wszedł Marek. Przywitał się ze wszystkimi ogólnym - Cześć - a po chwili mała Beatka już obejmowała go za szyję. 
- Jasiu czy możesz zabrać Beatkę na ten plac zabaw tu przy szpitalu. Chcieliśmy chwilę porozmawiać z Ulą sami - poprosiła go o to Paulina. Ta prośba jeszcze bardzie wzmogła niepokój Uli, że coś się złego stało
- Betti chodź, pójdziemy na huśtawki - mówił młody Cieplak do siostry łapiąc ją za rękę
Gdy tylko rodzeństwo Uli opuściło salę Paulina wyjaśniła im w czym rzecz. Pokazało pismo Uli oraz Markowi. Marek był w szoku. Przez moment nie wiedział co dalej. Ula zakryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Ten jej płacz przywrócił Marka do rzeczywistości. Już zastanawiał się jak to wszystko załatwić. Przytulił dziewczynę do siebie i głaskając delikatnie po plecach próbował ją uspokoić.
- Ula nie płacz. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - mówił
- Nic nie będzie dobrze. Ja nie mam pracy a co za tym idzie pieniędzy ani nawet warunków aby mogli być ze mną. Ja nie wiem co będzie dalej ze mną. Więc jak mam im pomóc - mówiła przez łzy Ula
- Posłuchaj my wam pomożemy. Najpierw należy znaleźć adwokata, który zajmie się sprawą i powie co robić - mówiła Paulina
- Przecież mnie nie stać na adwokata - odparła Ula
- Spokojnie Ula. Ja dzisiaj pojadę do rodziców i poproszę o namiary do naszego prawnika i jutro z rana się z nim skontaktuję. A stroną finansową w ogóle się nie przejmuj - rzekł Marek 
Posiedzieli jeszcze chwilę uspakajając i pocieszając ją.  Jasiek wrócił z Beatką, która opowiadała jak fajnie było na placu zabaw. 
- Pożegnamy się już. Jutro przyjadę wraz z dzieciakami - odezwała się panna Febo 
Po wyjściu ze szpitala Marek zaproponował pójście jeszcze na lody.  Z czego Beatka bardzo się ucieszyła. 
Spacerowali parkowymi alejkami dochodząc do nie wielkiego stawu gdzie pływało stado kaczek oraz kilka łabędzi. Paulina zaproponowała aby dziewczynka wraz z nią poszła nakarmić je. 
W tym czasie Marek mógł porozmawiać z Jaśkiem. Widział jak chłopak się martwi.
- Jasiu nie martw się. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - mówił junior Dobrzański widząc smutną twarz chłopaka.
- Wiesz Marek ja nawet w najgorszych snach nie przypuszczałem, że tak będzie gdy opowiem o wszystkim na policji. Strasznie się obawiam co teraz będzie. Ula w szpitalu, my u Pauliny. Ula nie ma pracy, sama nie ma gdzie mieszkać. A jeśli będzie chciała wrócić do Bartka to ten nie da jej żyć. Znowu będzie ją bił.  Chociaż wiem, że postanowiła złożyć wniosek o rozwód. Więc tak jak mówiłem nie ma mieszkania. 
Zobacz od ponad tygodnia nie ma nas w domu, a ojciec jakoś tym się nie przejął. Kompletnie go nie obchodzimy. Ulkę przegrał w karty, mnie zrobił nianią do Beatki, a ją samą obwinia za śmierć mamy - mówił pełnym żalu głosem
Marek słuchał tego wszystkiego i nie mógł, a nawet nie umiał zrozumieć jakim trzeba być podłym i złym człowiekiem. Jak można tak traktować własne dzieci. Jak można podnieść rękę na kobietę. 
Natomiast był pełen podziwu dla tego młodego chłopaka. Jasiek bardzo szybko musiał dorosnąć. To na jego barki w dużej mierze spadły obowiązki zajmowania się domem i kilkuletnią siostrą po tym jak Ula wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu. Owszem w miarę swoich możliwości pomagała mu w opiece nad Beatką.  On jak był w wieku Jaśka żył beztroskim życiem. Nie musiał się martwić niczym. On miał tylko się uczyć. Tego wymagali od niego jego rodzice. 

Zgodnie z obietnicą jaką dał Uli wieczorem pojechał do swoich rodziców.
- Tato, możesz mi podać numer do mecenasa Podleśnego? - zapytał gdy tylko przywitał się z rodzicami i zasiadł w wygodnym fotelu
- Po co ci? Masz jakieś problemy? - zapytała z przerażeniem Helena
- Nie, nic z tych rzeczy. Muszę z nim pilnie porozmawiać. Może on będzie w stanie nam pomóc. Albo polecić kogo trzeba... -  mówił lecz przerwał mu senior 
- Wam? - zapytał zdziwiony 
- Nie chciałem wam nic mówić. Ale chyba tak będzie lepiej. Więc powiem o co chodzi. Byście się nie zadręczali i nie denerwowali. Pamiętacie Ulę Cieplak? Studiowała razem z nami. Często pomagała nam w przygotowaniach do egzaminów. To znaczy mnie i Pauli. To właśnie ona potrzebuje pomocy prawnej oraz jej rodzeństwo - opowiedział rodzicom to wszystko o czym on sam wiedział. Wyjaśnił jakim sposobem dowiedzieli się o tym wszystkim - i gdyby nie ten cały upór Pauliny, żadne z nas nie miało by o niczym pojęcia. Później składaliśmy zeznania na policji. Również jej brat to uczynił. Opowiedział wówczas o ich ojcu i teraz jej rodzeństwo ma trafić do domu dziecka. Po to właśnie potrzebuję te namiary
- A gdzie teraz podziewa się jej rodzeństwo - zapytała zszokowana Helena
- Teraz mieszkają u Pauli - odparł Marek
Krzysztof nie zadając już zbędnych pytań wstał z fotela i wyszedł do swego gabinetu. By po chwili wręczyć Markowi nie wielki prostokątny kartonik, na którym widniało Adam Podleśny, adwokat oraz numer telefonu.
- Jest coś jeszcze. Myślę, że powinniście o tym wiedzieć. Pamiętacie jak zawsze mówiłem, że mam jeszcze czas się ustatkować? - pytał. A oni tylko pokiwali głowami na znak, że tak.
- No to nie do końca była prawda. Ja już od dawna kogoś kochałem. Ale nie było nam dane być razem. Ale myślę, że wkrótce to się zmieni. A tą kobietą, którą kocham jest właśnie Ula. Lecz w obecnej sytuacji jest to nie możliwe. Nie mogę jej na razie wyznać co do niej czuję - tłumaczył
Zjadł jeszcze u rodziców kolację i wrócił do swojego mieszkania. Na miejscu był około godziny dwudziestej trzydzieści. Wziął prysznic i poszedł spać. Ale ta noc była taka sama jak kilka poprzednich. Znowu mu się śniła Ula. I niby nic w tym dziwnego. Po studiach wiele razy mu się śniła. Lecz w tamtych snach Ula była radosna, wciąż się uśmiechała była po prostu szczęśliwa. A od tej soboty te sny ukazywały ją strasznie smutną, wiecznie zapłakaną i całą w sińcach. 
Gdy przychodził do szpitala ona zawsze była przygnębiona i często próbowała ukryć, że płakała. W takich chwilach chciał ją zamknąć w swych ramionach i odgrodzić od tego całego zła.  Pragnął ją objąć, przytulić. Ale nie jak koleżankę czy też przyjaciółkę. Tylko jak kogoś najważniejszego , najbliższego sercu. 
Marzył aby móc jej w końcu wyznać co do niej czuje i aby ona również go pokochała. Lecz jak na razie to było tylko marzenie. Obiecał sobie, że zrobi wszystko aby ona uśmiechała się tak jak w jego snach, aby przestała się bać. A na jej twarzy mógł zobaczyć szczęście.
Następnego dnia gdy tylko przyszedł do swego biura wybrał numer do adwokata. Umówił się z nim na lunch. Nie chciał rozmawiać o tym przez telefon. Gdy już umówił się na spotkanie z mecenasem udał się do Pshemko.  Była połowa lipca i musiał wiedzieć jakie materiały ma zamówić. W październiku miał odbyć się pokaz kolekcji jesień-zima. To również było ważne. Prywatne sprawy nie mogły być powodem zaniedbań w kierunku firmy. 
- Witaj Pshemko - przywitał się z mistrzem, który pochylony nad swym biurkiem tworzył swoje kolejne stroje - nie przeszkadzam? Mogę wejść? - zapytał 
- Witaj Marco. Nie, nie przeszkadzasz. Co cię sprowadza w moje skromne progi - mówił mistrz
- Przyszedłem spytać czy masz już może zrobioną specyfikację na materiały. Jeśli tak to moglibyśmy już zamawiać - odparł młody Dobrzański
- Oczywiście, że mam - mówił. I już sięgał po odpowiedni segregator, i wyjął odpowiednie zestawienie materiałów jakich będzie potrzebował do tej kolekcji
Marek odebrał od niego specyfikację, pożegnał się i udał do swojego gabinetu. Usiadłszy za swym biurkiem przyjrzał się dokładnie zestawieniu otrzymanemu od mistrza. Zrobił z tego dwa osobne rozdzielając w ten sposób zamówienie na dwie różne firmy. Jedna była w Niemczech, a druga z Francji. Przejrzał jeszcze pocztę. W pewnym momencie spojrzał na zegarek stojący na biurku, który wskazywał dwunastą trzydzieści 
- Pora się zbierać. Za półgodziny jestem umówiony na spotkanie z mecenasem - uprzątnął na biurku, wyłączył komputer. Z biurka zabrał jeszcze te dwa zestawienia i po wyjściu z biura rzekł do swojej sekretarki
- Viola wyślij te dwa zestawienia faksem. Ja wychodzę, będę za dwie godziny
Przez nikogo nie zatrzymywany wyszedł z firmy i udał się w kierunku restauracji "Ogrody Smaków". To tam był umówiony z prawnikiem.  Na miejsce przybył kwadrans przed czasem. Zajął miejsce przy zarezerwowanym stoliku. I czekał na przybycie swojego gościa.
CDN...

6 komentarzy:

  1. W ciężkim położeniu znalazło się rodzeństwo Cieplaków. Gdyby Ula posiadała mieszkanie, pracę i godziwe zarobki, bez problemu sąd przyznałby jej opiekę prawną nad rodzeństwem, bo przecież jest pełnoletnia. Tymczasem sytuacja wydaje się zupełnie patowa. Józio Cieplak jest w permanentnym stanie upojenia alkoholowego i ani nie pomyśli o dzieciach. Złotego chłopca od Dąbrowskich też nie zastrzyka w tyłku, że od jakiegoś czasu nie ma jego żony. Wóda sprawia, że ulatują wszystkie problemy. Marek i Paulina jeśli chcą pomóc, to będą mieli naprawdę sporo roboty. Trzeba Ulę zatrudnić w firmie jak wydobrzeje i zapewnić jej dobre zarobki. Trzeba Cieplaka pozbawić praw do dzieci a Bartka rozwieść z Ulą. Trzeba im przede wszystkim zapewnić bezpieczny dom i to w takim miejscu, w którym nie odnajdzie ich ani kochany tatuś ani kochany mąż.
    Dobrze się stało, że Marek zdecydował się opowiedzieć rodzicom o całej sytuacji. Krzysztof jest małomówny, ale też jest człowiekiem o dobrym sercu. Może on i Helena pomogą umieścić dzieciaki w jakimś bezpiecznym miejscu? To opowiadanie staje się coraz bardziej intrygujące. Czekam na kolejną część.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja wydaje się zła. Ale pieniądze i znajomości mogą zdziałać cuda. Lecz na wszystko trzeba trochę czasu. Stary Cieplak serce do swych dzieci stracił w momencie śmierci swojej żony. A teraz jeszcze alkoholizm i jest mu wszystko jedno. Jeśli zaś chodzi o Dąbrowskiego to on ma ogólnie wszystko gdzieś.
      Miło, że to opowiadanie staje się intrygujące. Wyjątkowo dużo czasu poświęcam na każdy rozdział. Wiele czasu zajmuje przejrzenie wielu artykułów prawnych. Dla mnie samej to niezłe wyzwanie.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
    2. Julita
      Ja za każdym razem tak właśnie przygotowuję się do pisania. Nie zawsze udaje mi się dotrzeć do wszystkich informacji i jeśli tak się dzieje nadrabiam trochę fikcją literacką. Generalnie jednak staram się oddać rzeczywistość na tyle wiernie jak to tylko jest możliwe.

      Usuń
    3. Ja czasami posiłkuję się jeszcze tym co mnie samą kub kogoś z mojego otoczenia spotkało. Coś gdzieś zasłyszane. Ale w dużej mierze wujek google
      jest nie zastąpiony. A zwłaszcza jeśli chodzi o prawo ale i nie tylko.

      Usuń
  2. Skoro tyle osób pomaga Uli, Jasiowi i Beatce to nie może się nie udać. Bartka i Cieplaka na pewno nie będzie stać na dobrego adwokata a Dobrzańskich i Febo tak. Ciekawa jestem co u Dąbrowskiej, bo nie pamiętam aby pojawiła się.Ona jedna może również namieszać przy rozmowie i Ulę zmieszać z błotem.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Dąbrowska jeszcze się nie pojawiła, ale zapewniam jeszcze o niej przeczytasz.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń