niedziela, 9 kwietnia 2023

NARZECZONA część XIII

 Paulina wyjechała i już myśleli, że wszystko zacznie układać się po ich myślach. Zwłaszcza taką nadzieję miał Marek. Minęło około miesiąca, gdy pewnego rodzaju wydarzenie miało zaszkodzić jemu samemu. Siedział właśnie w swoim gabinecie, kiedy to usłyszał jakiś rumor w sekretariacie. Wstał od biurka z zamiarem sprawdzenia co się tam dzieje. Otworzył z rozmachem drzwi i aż zdębiał na widok jaki zastał. 
- Co ty tu robisz? - zapytał kobiety, która domagała się widzenia z nim samym. 
- Witaj kochany - odwróciła się w jego stronę - chciałam porozmawiać. 
- My nie mamy o czym rozmawiać - odparł. 
- Raczej mamy - rzekła wypinając już i tak dość mocno wystający brzuch. Marek szybko zorientował się w czym rzecz. Zaprosił kobietę do gabinetu, 
- Który to miesiąc? - zapytał. 
- No jak to Mareczku nie wiesz? - odpowiedziała mu pytaniem. 
- Wyobraź sobie, że nie wiem. Ale wiem na pewno, że nie jest moje - mówił pewien swego. 
- A to ciekawe, bo to właśnie ty jesteś jej autorem - odparła przekonana, że Marek jej uwierzy. 
- Skoro tak twierdzisz, to możemy zrobić badania na ojcostwo - ta spuściła głowę, bo już wiedziała, że młody Dobrzański nie da się wrobić. 
- No dobra to nie jest twoje dziecko. Ja tak naprawdę nawet nie jestem w ciąży - nagle usłyszał. Zrobił wielkie oczy i nie mógł przez moment wydobyć z siebie ani słowa. W końcu rzekł. 
- Możesz mi to wyjaśnić? Skąd taki głupi pomysł? - dopytywał. Ta wypowiedziała tylko jedno słowo.
- Paulina.
- Paulina? A co ona ma z tym wspólnego? Przecież jej nie ma w kraju. 
- Ona cały czas jest w Polsce. Wyjechała jedynie z Warszawy - tłumaczyła kobieta - to ona mnie poprosiła abym udawała, że jestem z tobą w ciąży - junior był w szoku, nie mógł uwierzyć w to co słyszy. 
- Wyjdź - usłyszała. Ten kiedy został sam, usiadł na kanapie, zakrył twarz dłońmi ciągle nie mogąc zrozumieć zachowania Febo. Obawiał się również, że teraz Ula może nie chcieć z nim być. Poderwał się nagle z kanapy aby porozmawiać z Ulą, musi jej to wyjaśnić. Wyszedł z biura, ale oprócz Violetty nie było nikogo innego. 
- Viola, gdzie jest Ula? - ta spojrzała na niego takim wzrokiem, że aż skulił się w sobie. Jednak nie zamierzał tłumaczyć się swojej sekretarce. 
- Wyszła - odpowiedziała i jak gdyby nic zajęła się swoją pracą. Była zła na swojego szefa. Tu niby zakochany w jej przyjaciółce, a tu taki numer.  Nie miała zamiaru się wtrącać ani też komentować. Również dlatego, że obiecała to samej Uli. 

- Co za tupet, aby tu przyjść - odezwała się Kubasińska jak tylko zamknęły się drzwi od gabinetu prezesa - on też niby taki zakochany, a na boku ma zapewne całe tabuny takich ja te - wskazała na gabinet. 
- Viola jeszcze niczego nie wiadomo - próbowała uspokoić nakręcającą się Kubasińską. 
- No, ale...- chciała jeszcze coś powiedzieć lecz Ula jej przerwała. 
- Ja teraz muszę wyjść do Pshemko, a potem idę na lunch. Gdyby Marek się pytał o mnie, powiedz, że wyszłam. I bardzo cię proszę abyś nie wdawała się z nim w dyskusję - Viola skinęła tylko głową. Ula tak jak mówiła najpierw poszła do mistrza, a następnie opuściła firmę. 

- Cześć - rzekł po wejściu do gabinetu dyrektora finansowego - słuchaj Aleks możesz mi powiedzieć, gdzie przebywa Paulina? 
- Paulina? - dopytywał zdziwiony Aleks. 
- Tak ona.
- Powinna być w Mediolanie.  
- A to ciekawe co mówisz, bo ja właśnie dowiedziałem się, że jest gdzieś w kraju. 
- Marek o czym ty mówisz? Wczoraj wieczorem z nią rozmawiałem i zachwycała się jak czuje się cudownie, że wreszcie odpoczywa - tłumaczył Febo. 
- Przed jakimś kwadransem dowiedziałem się, że wcale nie wyjechała. Ale żeby tego było mało, to próbuje mi bardzo mocno zaszkodzić. Proszę cię abyś się z nią skontaktował i zakał przyjechać do firmy w ciągu najbliższych kilku dni. Nie przyjmuję żadnej odmowy. A jeśli nie przyjedzie, to skieruję sprawę na drogę sądową - wyjaśnił częściowo w czym rzecz i pożegnał się. 
Szedł do siebie z nadzieją, że Ula już wróciła. Jednak nie zastał jej. W pewnym momencie rozdzwoniła się jego komórka. 
 - Słucham - rzekł do słuchawki, odebrał połączenie chociaż nie znał numeru. 
- Z tej strony Piotr Sosnowski jestem lekarzem ze szpitala na Banacha. 
- Lekarzem? Czy coś się stało moim rodzicom? - dopytywał. 
- Dzwonię w imieniu pani Urszuli Cieplak. Pani Cieplak prosiła bym do pana zadzwonił i prosił o przyjście - wyjaśnił mężczyzna z drugiej strony. 
- Oczywiście, że przyjadę, jak najszybciej. A może mi pan jeszcze powiedzieć co się takiego wydarzyło? 
- Pani Ula zasłabła będąc w parku i jakiś przechodzień wezwał pogotowie - słuchał co mówił medyk jednocześnie wyłączając komputer i zbierając się do wyjścia. 
- Viola ja wychodzę i raczej już dzisiaj nie wrócę. Uli też nie będzie do końca dnia, ale i chyba nieco dłużej - pobieżnie wyjaśnił sekretarce. Ta wciąż będąc obrażona na swojego szefa tylko wzruszyła ramionami nie odrywając wzroku od monitora. 
Całą drogę zastanawiał się co mogło być przyczyną zasłabnięcia Cieplak. Po niecałych dwudziestu minutach parkował na podjeździe przed szpitalem. Podszedł do rejestracji, gdzie dopytał o Ulę i już po chwili wchodził do sali. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się ze swoją asystentką, która leżała na łóżku z głową odwróconą w stronę okna. 
- O Marek, jesteś już. Najpierw chciałam cię przeprosić za ten telefon od lekarza. Wiem, że masz swoje własne problemy, ale nie miałam do kogo zadzwonić - próbowała wyjaśnić.
- Spokojnie Ula nic się nie stało - zaczął i szybko zrozumiał o jakich problemach ta mówi - Ula to ciąża została wymyślona - ta spojrzała na niego z niemym pytaniem - tak nie przesłyszałaś się. Nie było i nie ma żadnej ciąży. A jeśli będzie miała być to obiecuję ci, że pierwsza się o tym dowiesz. To wszystko zaplanowała Paulina. Nie wiem co ona sobie myślała, ale nie zamierzam tego tak zostawić. rozmawiałem już z Aleksem i kazałem mu ściągnąć tę głupią kobietę do firmy. Ode mnie nie odbierała kiedy próbowałem się dodzwonić. No, ale koniec mówienia o mnie powiedz mi lepiej co się stało, że zasłabłaś. Nie ukrywam, że bardzo mnie zmartwił ten telefon. 
- Lekarze twierdzą iż to tylko zwykłe przemęczenie, powinnam mniej się stresować. Zrobili mi szereg różnych badań i dali zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie - wyjaśniła. 
- A jak długo będą cię tu trzymać? Pytam, bo zastanawiam się co z Jaśkiem i Beatką - pytał.
- Tego mi nie powiedzieli. A ja nie ukrywam, że najchętniej jeszcze dzisiaj bym wyszła. Za jakąś godzinę powinien przyjść lekarz kiedy skończy się kroplówka, wówczas zapytam o to moje wyjście. 
Ula odetchnęła z ulgą po pierwsze, bo wyjaśniła się sytuacja z domniemaną ciążą, a drugim powodem była wiadomość, że może wrócić do domu tego samego dnia. Marek zaoferował swoją pomoc w odwiezieniu jej, na co Ula zgodziła się bez wahania. A co bardzo ucieszyło Marka. Wciąż starał się nie narzucać Uli, metoda małych kroków jak widać działała. Cieplak zaprosiła Marka do siebie lecz ten z przykrością w głosie odmówił. 
- Przepraszam cię kochanie - kolejny raz odważył się na to określenie - ale muszę podjechać do rodziców. Rozmawiałem z nimi o tym wyczynie Pauliny i prosili abym przyjechał.
- W porządku. Jedź ostrożnie - odpowiedziała. Chciała się pożegnać kolejny raz zwykłym cześć, jednak Marek postanowił zrobić niewielki krok dalej i na do widzenia musnął jej policzek. Mimo iż ta nie odpowiedziała mu tym samym cieszył się, że nie odepchnęła go. 

W firmie  wydawało się, że wszystko układa się jak najlepiej i tak poniekąd było. Ula wciąż przebywała na zwolnieniu lekarskim. W życie młodych Cieplaków też osiągnęło coś na wzór względnego spokoju. Chociaż czasami dwójka najstarszych zastanawiała się co może jeszcze wymyślić ich ojciec. Ostatnio doszły ich słuchy, że senior Cieplak postanowił sprzedać dom. Podejrzewali, że w ten sposób chciał spłacić swoje zobowiązania wobec wierzycieli, którzy nie dawali mu zapewne spokoju. 
- W końcu to jego dom - rzekła Ula do brata - i nam nic do tego. Najważniejsze byśmy my mieli spokój od niego. Tak jak sądziłam, mija kolejny miesiąc od ogłoszenia wyroku a on nawet złotówki nie przesłał na małą. Ja wiem, że powinnam to zgłosić, ale nie mam najmniejszej ochoty się z nim widywać. Z moją pensją, waszymi rentami jakoś dajemy radę - mówiła. 
- Masz rację siostra. Lepiej niech trzyma się od nas z daleka. Nie warto się z nim użerać. Sądzę, że i tak nic byśmy nie ugrali. A jedynie dostarczyli sobie dodatkowego stresu i nerwów - poparł słowa siostry Jasiek.  

Wysiadła z windy z dumnie podniesioną głową. Przyjechała tak jak prosił ją Aleks, ale nie bardzo wiedziała po co. Od brata dowiedziała się tylko, że Dobrzańscy zwołują jakieś zebranie, a ona z racji wciąż posiadanych udziałów również ma się stawić. Wprost z windy udała się najpierw do gabinetu swojego brata, aby móc chwilę z nim porozmawiać. 
- Aleks chciałabym odsprzedać swoje udziału. Najlepiej gdybyś to ty je odkupił - mówiła. 
- Zastanowię się - odparł. 
- Ale co? Nie chcesz mieć tyle samo co ten nieudacznik Mareczek? 
- Spokojnie siostra. Teraz będzie zebranie a potem wrócimy do tej rozmowy - prawdą było, że Febo nie chciał tych udziałów. 
- Dzień dobry - przywitali się ze wszystkimi zebranymi. 
- Witajcie moi drodzy - usłyszeli od Krzysztofa - siadajcie - Marek możesz zacząć - zwrócił się do syna. 
- Nie przedłużając przejdę od razu do sprawy - zaczął i skierował swój wzrok na swoją byłą narzeczoną - zastanawiam się co trzeba mieć albo i nie mieć w głowie aby wymyślać takie rzeczy. Co ty myślałaś, że twój cudowny plan się uda? Że ja dam się nabrać na taki głupi pomysł jakim jest ciąża? Nie wiem co chciałaś tym osiągnąć - Paulina była w szoku, że tak szybko to się wyda. Owszem przez kolejne dni nie kontaktowała się z dziewczyną, z którą uknuła plan. 
- Paula o czym mówi Marek? Jaka ciąża? - dopytywał Aleks. Ta jednak milczała. 
- Paulinko nie rozumiem twojego zachowania - odezwała się milcząca dotychczas Helena - jesteś dorosłą kobietą, i zamiast przyjąć do wiadomości oraz starać się pogodzić z rozstaniem ty co i rusz wymyślasz coś nowego. 
- W obecnej sytuacji postanowiłem abyś zbyła się swoich udziałów na rzecz Aleksa albo nas - usłyszała od Krzysztofa - szczerze powiedziawszy mamy już serdecznie dość twoich wybryków. Tym swoim zachowaniem tylko szargasz dobre imię tej firmy oraz nasze i swoich rodziców. Ci to chyba w grobie się przewracają - ta siedziała przez chwilę zastanawiając się. W końcu postanowiła odpuścić i faktycznie wyjechać. Musi jedynie załatwić sprawę tych udziałów. 
- Udziały mogę odsprzedać Aleksowi - rzuciła. 
- Ale ja ich nie potrzebuję - usłyszała od brata. W tym momencie w jej głowie zaświtał plan oskubania Dobrzańskich. 
- W porządku, jednak nie sprzedam ich zbyt tanio - wyrzuciła z siebie. 
- To nie ty będziesz nam stawiać warunki - usłyszała Marka - udziały zostaną odkupione za cenę rynkową. 
- Ty chyba sobie żartujesz? Za lata jakie zmarnowałam przy tobie chyba należy mi się coś więcej. 
- Mylisz się droga nic więcej ci się nie należy. To ja powinien dostać raczej medal za wytrwałość będąc z tobą. 
- Dość tej przepychanki, kto i co powinien dostać - odezwał się podniesionym głosem Krzysztof - nie dostaniesz więcej niż są warte. Koniec i kropka. 
W ciągu kolejnych dni Dobrzańscy sfinalizowali zakup części udziałów od panny Febo. Lecz nie spodziewali się, że Aleks również planuje odejście z firmy. Nastąpiło to niespełna pół roku później. Aleks swoje odejście tłumaczył chęcią otworzenia czegoś swojego we Włoszech. Próbowali go przekonać aby zachował swoją część udziałów, ale ten nie chciał tego. Miał tylko jedną prośbę. 
- Proszę was tylko o zachowanie nazwy. 
- Oczywiście mój drogi. Nie widzimy problemu aby firma wciąż nosiła tę samą nazwę. W końcu twoi rodzicie również ją tworzyli - usłyszał w odpowiedzi. 

Wreszcie nastał prawdziwy spokój w życiu prywatnym Dobrzańskich oraz Cieplaków, ale i w firmie wszystko działało jak w zegarku. Czas płynął a związek Uli i Marka rozwijał się coraz bardziej. Młody Dobrzański w końcu usłyszał wyznanie miłości z jej ust. Było to na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. A on wręcz unosił się parę centymetrów nad ziemią. W czasie Świąt Wielkanocnych podczas spaceru w parku stanęli na niewielkim mostku zapatrzeni przed siebie, kiedy to nagle ten przyklęknął przy niej. 
- Ula - wyszeptał - kocham cię nad życie. Nie umiem sobie wyobrazić już życia bez ciebie i w tym pięknym miejscy chciałbym cię prosić czy zostaniesz moją żoną? 
- Tak zostanę twoją żoną. Bardzo cię kocham i bardzo pragnę spędzić z tobą resztę swoich dni - usłyszał w odpowiedzi. Chwycił jej dłoń i wsunął na palec przepiękny pierścionek.
Jeszcze tego samego dnia poinformowali o swoim szczęściu rodzeństwo Uli, a następnego dowiedzieli się o tym państwo Dobrzańscy. 
Marek, ale i Ula widać było, że są szczęśliwi, a sam Marek z dumą przedstawiał Ulę jako swoją narzeczoną. Jednak junior nie chciał zwlekać zbyt długo i niemalże zaraz zaczął planować ślub. Ula tylko się uśmiechała pod nosem i kręciła głową na te jego poczynania. Lecz nie protestowała. W miesiąc po oświadczynach cała trójka Cieplaków przeniosła się do mieszkania Marka.
KONIEC

6 komentarzy:

  1. No i mamy happy end 💓💓 taka fajna niespodzianka na święta. Dziękuję i życzę radosnego świętowania 🐣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Happy end musi być jak w każdym moim opowiadaniu.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w świąteczny poniedziałek.
      Julita

      Usuń
  2. Paulina nie wysilała się z tą intrygą. Ale najważniejsze, że się nie udało i że tym sposobem już na dobre pozbyli się jej z firmy i Polski. A Ula po małym kryzysie zdrowotnym pełna sił wróciła do pracy i rodzeństwa. Odejście Aleksa mnie zaskoczyło na koniec. Przynajmniej rozeszli się w miłej atmosferze.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jedynie chciała napsuć im krwi. Aleks już od jakiegoś czasu nosił się z takim zamiarem.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w świąteczny poniedziałek.
      Julita

      Usuń
  3. Całe szczęście, że to były już ostatnie podrygi panny FE. Swoimi głupimi pomysłami nie udało jej się ani odzyskać Marka, ani zbić kokosowego interesu na sprzedaży udziałów. Rzeczywiście Dobrzańscy mogą odetchnąć z ulgą i zająć się wreszcie firmą. Dobro zawsze zwycięża i tak było w tym przypadku.
    Najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karma zawsze wraca. Każdy dostał według zasług i ciężkiej pracy w pocie czoła.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w świąteczny poniedziałek.
      Julita

      Usuń