Z raportów wynikało, że chyba jednak trzeba będzie zwolnić część ludzi. Chociaż chciał tego uniknąć. Był coraz bardziej zły na swoje przyrodnie rodzeństwo, jednocześnie zastanawiał się jak mogli zrobić coś takiego.
- Może nie będzie tak źle...- próbował jakoś pocieszać Olszański.
- Seba jakie może, z tych... - wskazał palcem na leżące na biurku papiery - raportów jasno wynika, że firma już prawie upadła. Co ja mam powiedzieć ojcu jak zostanie wybudzony i zapyta o to wszystko? Prawda go zabije - mówił pełen sprzecznych emocji. Począwszy od złości, gniewu a skończywszy na strachu i obawie co dalej.
- To może trzeba by zatrudnić specjalistę - ni to zapytał, ni to stwierdził kadrowy - wiesz są takie osoby, które zajmują się czymś takim. Dokładnie nie wiem jak to się nazywa, ale mój znajomy zna taką osobę. Mógłbym skontaktować się z nim i poprosić o kontakt - mówił Sebastian.
- Na razie jeszcze nie. Ale dziękuję ci za chęć pomocy - odpowiedział mu przyjaciel.
- W porządku. Jeśli tylko będziesz chciał to daj znać.
- Jutro mam spotkanie z tym całym Korzyńskim. Zobaczę czy uda mi się z tym człowiekiem dogadać i spróbuję odkupić od niego te udziały. A w sobotę lecę do Wiednia i wracam razem z Ulą we wtorek - mówił.
- Dobrze by było aby ten facet chciał je odsprzedać - wyraził swoją opinię kadrowy - tak sobie myślę, a może tak Ula by ci pomogła z firmą. Opowiadałeś, że ma gruntowne wykształcenie i może jakieś świeże pomysły, które by się sprawdziły - sugerował mu przyjaciel.
- Nie wiem przyjacielu. Owszem zaproponowałem jej pracę w naszej firmie, ale w obecnej sytuacji nie jestem pewien czy to dobre posunięcie. Ja nie mam na pensje dla już zatrudnionych, a co tu mówić o kolejnej zatrudnionej osobie. A Ula ze względu na swoje wykształcenie i wszelakie kwalifikacje oraz to jakie stanowisko miała objąć powinna dostawać przynajmniej cztery tysiące.
- Może najpierw pogadaj z nią wyjaśnij jak to wygląda i pozwól jej zdecydować - sugerował Olszański. Marek pokiwał twierdząco głową, w duchu przyznając rację przyjacielowi i tak też zamierzał zrobić.
- A zmieniając temat to co porabiasz dziś po pracy albo nieco później, może wyskoczymy do klubu? Posiedzielibyśmy, pogadali i napili po drinku - zaproponował Olszański.
- Czemu nie, muszę jakoś odreagować to wszystko - odpowiedział po krótkim namyśle - jednak najpierw muszę pojechać do szpitala. Dzisiaj mieli wybudzać ojca, obiecałem mamie, że przyjadę po pracy, odwiozę ją a potem możemy pojechać do klubu. Myślę, że tak około godziny osiemnastej moglibyśmy się spotkać na miejscu - dodał, spojrzał na zegarek i rzekł - a teraz muszę cię przyjacielu przeprosić, bo jestem umówiony z adwokatem - kadrowy skiną głową i uściskiem dłoni pożegnali się. Marek spakował potrzebne dokumenty wraz z tymi raportami, wyłączył komputer i opuścił biuro.
- Witam panie mecenasie - przywitał się z adwokatem.
- Dzień dobry panie Marku co pana do mnie sprowadza? - odparł mężczyzna.
- Chciałem prosić aby sporządził pan pozew przeciwko obojgu Febo. Dokładniej mówiąc oboje działali na niekorzyść firmy. Paulina sprzedała swoją część udziałów bez zgody pozostałych członków zarządu a mówiąc bardziej szczegółowo pominięto w tej transakcji moją rodzinę. Aleks poza sprzedażą swojej części. Tak on również - wyjaśnił widząc zdziwioną minę adwokata - doprowadził niemalże do upadku firmy. Zawarł kilka niekorzystnych umów, zamawiał materiały gorszej jakości co spowodowało pogorszenie jakości szytych ubrań, zerwał dwie umowy ze szwalniami, obecnie mamy kontrakt tylko z jedną. To powoduje, że zmniejszył się nasz asortyment - oprócz tych dowodów jakie posiadał pokazał również raporty jakie otrzymał od księgowego oraz z kadr i dodał - według tego co tu jest powinienem zacząć zwalniać ludzi, bo najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na płacenie im pensji.
- Najdalej do połowy przyszłego tygodnia powinienem zredagować odpowiednie pismo i złożę w sądzie. Myślę, że można postawić im zarzut działania na niekorzyść firmy, wyłudzenia i zażądać odszkodowania oraz kilku lat odsiadki. W kwocie trzech milionów złotych za samą sprzedaż udziałów od każdego z Febo oraz dodatkowo od Aleksa kolejne trzy miliony za działanie przeciwko firmie. Do tego grozi im od pięciu do dziesięciu lat odsiadki - wyjaśnił adwokat. Niby takie kwoty pomogłyby uratować dorobek życia Dobrzańskich, ale jednak Marek miał pewnego rodzaju obawy, którymi się podzielił.
- A co jeśli oni nie będą mieli takich sum?
- Spokojnie panie Marku. Na poczet długu zostaną wycenione ich domy tu w kraju oraz ten dom w Mediolanie również samochody jakie posiadają - uspakajał do adwokat.
Wyszedł z kancelarii i odetchnął, poczuł, że może jeszcze nie wszystko stracone. Wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszył w kierunku szpitala.
- Witajcie kochani - przywitał się z obojgiem rodziców, bo senior został wybudzony w godzinach rannych.
- Witaj synku - odpowiedziała mu matka. Krzysztof jeszcze był słaby, podniósł nieco rękę na powitanie.
- Jak się czujesz tato? - pytał lecz w jego imieniu odpowiedziała Helena.
- Jest znacznie lepiej. Ale tato będzie musiał pozostać jeszcze jakiś czas w szpitalu - na hasło, że będzie musiał pozostać senior tylko się skrzywił - Krzysiu wiesz, że tak trzeba - zwróciła się do męża a potem ponownie do syna - opowiedziałam tacie o Uli. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe - tym razem pan Dobrzański uśmiechnął się.
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Jak tato wróci do domu to na pewno ją pozna, a ty mamo tak jak mówiłem już w następnym tygodniu.
- Marku, a co w firmie? - usłyszeli szept.
- W porządku tato. Trzymam rękę na pulsie. Będzie dobrze - mówił ogólnikowo nie chciał aby ojciec się denerwował. Dlatego też nie wspominał nic o tym co już wiedział również o procesie jaki zostanie wytoczony obojgu Febo.
Posiedział wraz z matką jeszcze trochę i wrócili do domu. Podczas drogi oraz kiedy byli już w domu wyłuszczył rodzicielce jak to wszystko wygląda, co udało mu się załatwić na ten moment.
- Niechciałem tego wszystkiego mówić przy tacie aby go nie denerwować. Bo jak sama mamo widzisz, nie jest tak kolorowo. Z całą pewnością nie odpuszczę im. W sumie to adwokat będzie się domagać dziewięciu milionów odszkodowania, ale ja nie mam pewności czy uda się uzyskać taką sumę jeśli wygramy.
- Ale ważne aby cokolwiek uzyskać - usłyszał w odpowiedzi - wiesz synku nie umiem sobie uzmysłowić, że ta dwójka tak postąpiła wobec nas wszystkich. Dostali miłość, nie trafili nawet na chwilę do sierocińca, mieli wszystko co najlepsze. Dlaczego oni nas tak nienawidzą? - mówiła ze łzami w oczach.
- Nie umiem ci odpowiedzieć mamo i myślę, że oni sami tego nie wiedzą. Takie mają charaktery. Oboje są zakłamani, obłudni, nie potrafiący doceni tego co mają - mówił Marek. Dokończył pić kawę po czym zaczął zbierać się do wyjścia.
- Wychodzisz?
- Tak mamo. Umówiłem się z Sebą na drinka w klubie - wyjaśnił.
Siedzieli już dobrą chwilę przy stoliku sącząc już, któregoś z kolei drinka. W pewnym momencie dosiadły się dwie młode kobiety.
- Cześć piękni nieznajomi - rzekła jedna z nich.
- Cześć - odpowiedzieli jednocześnie.
- Co tacy dawaj przystojniacy robię tu sami? - dopytywała druga z nich.
- A wy co książkę piszecie, że tak wypytujecie? - odburknął Olszański.
- Nie musisz być taki niemiły. Po prostu myślałyśmy, że skoro wy jesteście sami i my również, to możemy się wspólnie pobawić.
- To źle myślałyście - odezwał się milczący dotychczas Marek.
- Aśka spadamy, nic tu po nas - odezwała się jedna z dziewczyn.
Kiedy tylko te odeszły obaj odetchnęli z ulgą, że nie musieli zbyt długo znosić towarzystwa tych kobiet. Owszem kiedyś często bywali w tym miejscu i mieli reputacje pierwszych playboyów stolicy. Jednak to były czasy studiów, potem przyszedł czas kiedy podjęli pracę w F&D i wszystko powoli zaczęło się w ich życiu zmieniać. Marek pragnął się ustatkować, założyć rodzinę. Sebastian może jeszcze nie miał aż takich planów, ale zawsze powtarzał.
- Właśnie kupiłem mieszkanie i na początku chcę je spłacić, a potem przyjdzie czas na resztę. Owszem nie mówię, że nie zamierzam założyć rodziny, ale jeśli to możliwe, to jeszcze nie teraz.
Marek również kupił mieszkanie, z tą pewną różnicą, że nie musiał brać kredytu. Nawet proponował przyjacielowi pożyczyć chociaż połowę aby ten nie musiał brać aż tak wysokiego kredytu. Lecz ten odmówił mawiając.
- Dziękuję ci bardzo, ale nie. Dziś jestem owszem zwykłym kadrowym, ale może kto wie kiedyś będę stanowisko wyżej i pensja również będzie wyższa - i tak właśnie było, bo młody Olszański piął się po szczeblach kariery. Zaczynał od najniższego stanowiska a po niespełna dwóch latach był już dyrektorem HR. Jednak to wszystko zawdzięczał swojej ciężkiej pracy. I mimo, że samą pracę miał właśnie dzięki znajomości tak już całą resztę osiągnął sam.
Siedział w swoim gabinecie i oczekiwał przyjścia Korzyńskiego, obawiał się tego spotkania, a raczej tej rozmowy. Nie miał bladego pojęcia jaki może być finał tej rozmowy. Miał przygotowany plan rozmowy, ale nie wiedział jak zareaguje jego gość na to co ten ma do powiedzenia. Z tych rozmyśleń wyrwał go dźwięk telefonu, podniósł słuchawkę i usłyszał.
- Pan Korzyński przyszedł.
- Aniu zaprowadź proszę pana do konferencyjnej i zaproponuj może coś do picia. Ja już tam idę.
Po niespełna kilku minutach już witał się uściskiem dłoni z mężczyzną oraz standardowym sformułowaniem dzień dobry.
- Co takiego się stało, że chciał się pan spotkać? - padło z ust samego Korzyńskiego.
- Nie będę niczego owijać w bawełnę. Chodzi mi o część udziałów jakich stał się pan właścicielem. Nie wiem czy pan wie, ale zostały one sprzedane przez państwo Febo nielegalnie. Już spieszę z wyjaśnieniem. Żadne z rodzeństwa nie miało prawa sprzedać nawet jednego procenta swoich udziałów bez zgody reszty członków zarządu czyli moich rodziców oraz mnie. A żadne z nas takiej zgody nie podpisywało. W takim układzie jestem skłonny odkupić od pana te udziały za cenę w wysokości ich aktualnej wartości. Ale zapewniam, że nie będzie to wysoka kwota, bo oboje Febo doprowadziły do upadku firmy - Korzyński siedział jak wmurowany w fotel i po chwili się odezwał.
- Chwileczkę jak to nie podpisywaliście żadnej zgody na sprzedaż? - chwycił swoją teczkę i zaczął czegoś w niej szukać, aż w końcu wyjął odpowiednie świstki - proszę bardzo to jest wasze pełnomocnictwo na występowanie pana Febo w waszym imieniu oraz podpisana przez was zgoda - Marek spojrzał na owe dokumenty i rzekł.
- Przykro mi, ale to nie są nasze podpisy. Jeśli pan nie wierzy to możemy przeprowadzić ekspertyzę grafologiczną.
- Nie zamierzam niczego przeprowadzać mam podpisane papiery i mi to wystarczy - Marek zaczynał się w środku gotować. Miał wrażenie jakby do tego człowieka nic nie docierało. W tej sytuacji postanowił zablefować, bo nie miał pewności czy takie coś można zrobić w sądzie.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak złożyć doniesienie na pana i oskarżyć o kradzież oraz podrobienie podpisów. Wówczas to sąd nakaże wykonać taką ekspertyzę - najwyraźniej blef udał się, bo jego rozmówca odparł po namyśle.
- W porządku, ale nie oddam ich za tak niską kwotę. Domagam się zwrotu takiej sumy za jaką je zdobyłem.
- Nie ma takiej opcji - usłyszał w odpowiedzi i chociaż nie tego się spodziewał uznał, że nie zamierza ciągać się po sądach.
- W porządku, to kiedy możemy dokonać transakcji? - dopytywał.
- Jeśli ma pan czas to jeszcze dzisiaj. Muszę tylko zadzwonić do notariusza, który współpracuje z naszą firmą i poprosić aby przybył tu - odpowiedział Dobrzański.
- W takim razie proszę zadzwonić - Marek wyciągnął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki, wybrał odpowiedni numer a po wymianie kilu zdań zwrócił się do Korzyńskiego.
- Notariusz będzie za półgodziny a najdalej za trzy kwadranse. W takiej sytuacji może przejdźmy do mojego gabinetu albo do firmowego bufetu - zaproponował. Gość wybrał ten drugi wariant - chciałbym aby dał mi pan te dwa pisma, gdzie widnieją podpisy moje i moich rodziców w celu zrobienia kserokopii - Korzyński zgodził się bez namysłu. A dla Marka to był kolejny dowód do przedstawienia w sądzie. Kiedy czekali na przybycie notariusza młody Dobrzański zadzwonił do adwokata aby powiedzieć o podrobionych podpisach.
- To będzie kolejny punkt oskarżenia - usłyszał w odpowiedzi - prosiłbym jedynie aby mi dostarczono te pisma. Ja zlecę przeprowadzenie badania na zgodność. Potrzebne będą również do tego próbki waszych pism - dodał na koniec.
Godzinę później Marek mógł odetchnąć chociaż w kwestii posiadania udziałów. Wreszcie całość należała do jego rodziny. Teraz zostało jeszcze wyprowadzić firmę na prostą.
CDN...
Uff, chociaż to poszło sprawnie. Teraz tylko przywieź Ule i opracować plan naprawczy dla FD, wczym Ula pewnie będzie miała spory udział. Ależ to wszystko trzyma w napięciu, że chciałoby się by już była kolejna niedziela. 🤣Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńNie wiem co się dzieje ale od jakiegoś czasu moje komentarze są anonimowe, a to ja Halina, pewnie znowu coś gdzieś kliknęłam i narozrabiałam. Ot, mam talent🤣
OdpowiedzUsuńOdpowiem na oba komentarze pod tym jednym. Zacznę tak trochę od końca. Nic się nie stało, łatwo się można zorientować kto pisał ten komentarz. Zawsze piszesz to samo zdanie na koniec.
UsuńUla już w kolejnej części będzie w domu. A jaki będzie jej udział w ratowaniu firmy czas pokaże.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Julita
Febo z długów długo nie wyjdą. Gdyby tak Terlecki wraz z Markiem po jednej stronie w sądzie stanął dla Febo, byłby to koniec. Zysków z firmy Paulina i Aleks nie będą mieć, być może ich majątek zostanie skonfiskowany, to pozostanie im pójście do pracy albo znaleźć bogatą żonę/męża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Terlecki woli trzymać się z daleka. Wie, że i tak niczego nie ugra. Febo już nie posiadają żadnych udziałów. Wszystkie są w rękach Dobrzańskich.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam we wtorkowe popołudnie.
Julita
Mam nadzieję, że za chwilę Febo poczują się tak osaczeni przez ciężar dowodów przeciwko nim, że nie będą mogli oddychać. Firma faktycznie jest w złej kondycji, ale wierzę, że jeszcze się podźwignie. Wróci Ula, a ona nie lubi być bezproduktywna i na pewno podsunie kilka dobrych i skutecznych pomysłów. Myślałam, że z Korzyńskim pójdzie gorzej, bo facet ma pewnie na sumieniu sporo nieczystych interesów, ale przy tym posiada też słabą znajomość polskiego prawa. Marek chyba nie do końca zablefował, bo sąd faktycznie zleciłby ekspertyzę grafologiczną. Febo to zwykli złodzieje i oszuści i tak prokurator powinien ich potraktować. Dobre wychowanie i wielka klasa poszły się paść ,a zostało tylko dno i wodorosty.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Poczują i to bardzo dotkliwe. Upadek z wysokiego stołka zawsze jest bardzo bolesny. Właśnie dlatego poszło tak łatwo z Korzyńskim, że ma swoje za uszami i nie zna prawa polskiego.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
Julita
Super marek wie co robi
UsuńMarek działa systematycznie i metodycznie.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
Julita