niedziela, 23 października 2022

POWROTY część X

  W piątkowy wieczór siedziały w kuchni i rozmawiały wspominając te dni kiedy Cieplak zamieszkała u tej sympatycznej starszej pani. 
- Będzie mi brakować tych naszych wspólnych rozmów - mówiła ze smutkiem pani Ewa - ale wiem też, co znaczy tęsknota za rodziną - dokończyła. 
- Mnie również będzie bardzo brakować naszych rozmów. Obiecuję, że w miarę możliwości będę dzwonić, a może uda się pani nas odwiedzić? - odpowiedziała Cieplak jednocześnie zapraszając właścicielkę mieszkania do siebie.
- No nie wiem, to dość daleko, a ja już nie taka młoda - odparła.
Tę rozmowę przerwało pukanie do drzwi, a Ula już kuliła się w sobie. 
- Spokojnie moje dziecko - odezwała się pani Ewa i ruszyła w kierunku drzwi. Spojrzała przez judasza w drzwiach i już otwierała je. Chciała się przywitać głośnym.
- Dzień dobry panie Marku - jednak ten przyłożył palec do ust, dając znać, że chce zrobić niespodziankę. 
- Kto to pani Ewo? - usłyszeli wołanie Uli z kuchni.
- Nikt kochana. To tylko sąsiad - odpowiedziała i poszła do swojego pokoju. Nie chciała im przeszkadzać. Marek w podziękowaniu uśmiechnął się. 
- Witaj kochanie - Ula podniosła wzrok w kierunku wejścia do kuchni.
- Marek? Co ty tu robisz? - mówiła z niedowierzaniem - miałeś przylecieć jutro.
- Nie cieszysz się? - udawał zasmuconego taką reakcją.
- Cieszę się, bardzo się cieszę - odpowiedziała i dodała - miałam w planach pojechać na lotnisko - wstała, podeszła i przytuliła do Marka. W jego ramionach czuła się bezpieczna, miała wrażenie jakby wszystko co złe i niedobre znikało w takich chwilach. 
- Czyli cieszysz się z mojej niespodzianki? - dopytywał po tym jak swoje przywitanie zakończyli namiętnym pocałunkiem. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę - mówiła z uśmiechem na ustach, ale i jej oczy się śmiały - tęskniłam na tobą - dodała, a serce młodego Dobrzańskiego szalało z radości. 
- Ja za tobą również bardzo mocno tęskniłem. Takie rozmowy przez telefon to tylko kropla w morzu. Są dobre, ale na krótki czas - odparł. 
Te kilka ostatnich dni w Austrii spędzili na spacerach i zamykaniu tego co pozostało do zamknięcia przed powrotem. Oboje cieszyli się z tego, ale i mieli jednocześnie obawy jak to będzie. Chociaż to Marek miał największe obawy, a Ula jedynie obawiała się czy poradzi sobie na stanowisku jakie miała objąć. W poniedziałkowy  wieczór kiedy siedzieli w jej pokoju i sprawdzali czy wszystko spakowane Ula zauważyła, że Marka coś trapi. Owszem przez te kilka dni zdarzało mu się zamyślić lecz ta nie dopytywała, ale tego wieczoru ewidentnie coś było  nie tak. 
- Marek wszystko w porządku? Nie cieszysz się, że ja też wracam? - Marek podniósł wzrok na swoją dziewczynę, przygarną ją i odparł a raczej odpowiedział pytaniem na ostatnie pytanie.
- Co to za pytanie? - a zaraz potem rzekł - bardzo się cieszę, że wracasz razem ze mną, że będę miał cię niemalże na wyciągnięcie ręki. Przecież Rysiów nie jest tak daleko od Warszawy. Ale czy wszystko w porządku to bym nie powiedział - mówił ze smutkiem. 
- A możesz mi powiedzieć co cię trapi? - dopytywała, junior przez moment milczał aż w końcu się odezwał. 
- Pamiętasz jak opowiadałem ci co zastałem w firmie? - Ula skinęła głową potwierdzając wówczas Marek zaczął kontynuować - Ula firma jest prawie do likwidacji. Sebastian oraz nasz księgowy przynieśli mi raporty o zatrudnieniu i finansach, z których wynika, że chyba będę musiał zwolnić część personelu albo ogłosić upadłość F&D. W tej sytuacji to nie wiem co mam zrobić. Dodatkowo okazałem się niesłownym facetem - mówił rozżalony.
- Niesłowny? - weszła mu w słowo Cieplak nie rozumiała co miał na myśli.
- Obiecałem ci stanowisko, a nie jestem w stanie płacić ci odpowiedniego wynagrodzenia.
- Marek jeśli to coś pomoże to ja mogę pracować nawet za najniższą krajową, bylebym mogła być blisko rodziny oraz ciebie. Wiesz nie wiem jak przedstawiają się te raporty, ale myślę, że jeśli mi pozwolisz to pomogę ci wyjść z tej patowej sytuacji - próbowała uspokoić jego skołatane nerwy. 
- Ula, ale ja naprawdę nie wiem czy to ma jeszcze sens - słychać było w jego głosie zwątpienie a nawet rezygnację. 
- Ostatnią rzeczą jaką możesz zrobić to poddać się. Nie wiem jak wygląda sytuacja z tymi udziałami, o których mi wspominałeś. Czy nadal ich część jest w obcych rękach? 
- Udziały już w całości należą do mojej rodziny. Odkupiłem od Febo te, które oni posiadali oraz od tego komu odsprzedali w sumie czterdzieści procent. Wyobraź sobie, że ta dwójka posunęła się nawet do fałszerstwa - Ula spojrzała pytająco na swojego chłopaka - sfałszowali mój i moich rodziców podpisy aby móc odsprzedać te udziały. W piątek jeszcze do południa byłem u adwokata, aby dostarczyć mu kolejne dowody przeciwko rodzeństwu. Do tej pory mieli mieć postawione zarzuty działania na niekorzyść firmy, sprzedaż udziałów, wyprowadzenia firmowych pieniędzy a teraz dojedzie jeszcze fałszerstwo - kiedy Marek opowiadał jak to wszystko wygląda i jakie trapią go z tym obawy, jej mózg już planował, już szukał rozwiązania tej patowej sytuacji. Nie chciała mu jeszcze niczego mówić. Zamierzała to zrobić jak już zacznie pracę, a to miało nastąpić od najbliższego poniedziałku. Do tego czasu miała jeszcze pięć dni. Przez te dni miała jak najwięcej być z rodziną i nacieszyć się nimi. Dlatego kiedy skończył mówić ta rzekła tylko.
- Nie zamartwiaj się. Zobaczysz wspólnymi siłami uda się nam wyprowadzić firmę na prostą - nie wiedzieć czemu, ale wierzył w te jej zapewnienia. 
- Dziękuję ci kochanie za te słowa otuchy i wsparcia.
- Nie musisz mi dziękować. Myślę, że gdybym ja była w podobnej sytuacji ty również byś mi pomógł.
- Jak najbardziej - rzekł i wpił się jej usta. 

Było kilkanaście minut po siedemnastej kiedy samolot, którym lecieli wylądował na Warszawskim Okęciu. Przeszli przez odprawę i już przez nikogo nie zatrzymywani opuścili lotnisko. 
- Chodź Ula mam tu swoje auto. Najpierw odwiozę cię do domu...- zaczął, spojrzał na nią a jej twarz była mokra od słonej cieczy - kochanie czy coś się stało? Dlaczego płaczesz? - pytał zaniepokojony Dobrzański. 
- To łzy szczęścia i radości. Wreszcie uwolniłam się od Piotra, wróciłam do kraju, mam wspaniałego chłopaka, za niecały tydzień zaczynam nową pracę - mówiła - czy to nie piękne? - dokończyła. 
- Tak masz rację. To jest bardzo piękne. Bo już się przestraszyłem, że żałujesz tego co jest teraz - odparł otwierając drzwi od swojego Leksusa i wpuszczając ją do środka.
- Nie mam czego żałować. No chyba, że mogę żałować tego czasu jaki straciłam wyjeżdżając tam wraz z Maćkiem, bycia z Sosnowskim. Ale z całą pewnością nie rozstania z nim - mówiła. To co powiedziała uspokoiło go i już spokojnie ruszyli w drogę, obierając kierunek jej rodzinnego domu. Ula zapraszała go, ale odmówił tłumacząc.
- Ula nie chcę przeszkadzać. 
- Ty w niczym nie przeszkadzasz - odpowiedziała. 
- Nie widzieliście się tyle czasu, a zemną byłaś teraz przez kilka dni. Na pewno macie sobie wiele do powiedzenia, ja jeśli się zgodzisz przyjadę jutro po pracy - mówił, Ula w duchu przyznawała mu rację. Stęskniła się za nimi i ma im tak wiele do opowiedzenia. Kupiła całej trójce drobne upominki - a ja prosto od ciebie jadę do rodziców. Muszę dowiedzieć się co u taty. Może już wiadomo kiedy go wypiszą. Chciałbym abyś ich poznała, ale i nie tylko ja tego chce. Oboje moi rodzice tego pragną. Kiedy opowiedziałem o tobie, bardzo się ucieszyli, że kogoś poznałem i nie jestem już sam. 
- W porządku. Jak najbardziej będzie mi miło jeśli jutro przyjedziesz. Przedstawiłabym cię mojej rodzince - mówiła. 
Podjechali pod dom z numerem ósmym. Pomógł jej z bagażem, odprowadził pod same drzwi i pożegnał się.
- Do jutra kochanie.
- Do jutra.
Weszła do domu i już od progu witał ją stęskniony ojciec, Beatka oraz Jasiek. 
- Jesteś już córcia. Tak bardzo się cieszę - mówił ze łzami w oczach senior Cieplak tuląc swą najstarszą córkę w ramionach. Kiedy już uwolniła się z objęć ojca przylgnęła do niej Beatka. 
- Ulcia tęskniłam za tobą. Poczytasz mi dzisiaj? 
- Poczytam kochanie - odpowiedziała. 
Jasiek również witał siostrę z uśmiechem na ustach. Po tym wszystkim odezwał się ponownie Józef.
- Chodźmy do kuchni właśnie miałem robić kawę. A ty córciu sama przyjechałaś?
- Marek mnie przywiózł, ale nie wchodził. Bo już dość późnawo a on musiał jechać do mamy. Jutro przyjedzie popołudniu - tę ich rozmowę przerwało pukanie a po chwili ujrzeli panią Marię Szymczykową. Przywitali się z kobietą ogólnym dzień dobry.
- Ula widziałam, że przyjechałaś a co z Maćkiem, nie dostał wolnego? - dopytywała. 
- Pani Marysiu nie wiem czemu nie przyjechał Maciek. Od dłuższego czasu nasze drogi się tam rozstały.
- Jak to, przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi - mówiła Szymczykowa. 
- Po prostu on się bardzo zmienił. Zmienił na niekorzyść. Ale ja nie będę tego pani tłumaczyła. Czasem tak bywa, że nawet największe przyjaźnie się rozpadają - Szymczykowa nie rozumiała tego. 
- No trudno, skoro nie chcesz nic więcej powiedzieć to ja się pożegnam - usłyszeli słowa sąsiadki i już jej nie było. 
- Ula, a co takiego się tam wydarzyło, że wasze drogi się tak rozeszły? - dopytywał pan Cieplak. 
- Widzisz tatusiu, kiedy rozstałam się z Piotrem to Maciek stanął po jego stronie. Nie uwierzył mi jak mówiłam o podłym traktowaniu mnie przez Piotra. Twierdził, że wyolbrzymiam, że Piotr jest taki dobry. A gdy już wyprowadziłam się z mieszkania, gdzie mieszkałam wraz z Sosnowskim, to obaj zaczęli mnie prześladować. Jednego razu przyjechali za mną do mieszkania pani Ewy, ale nie udało im się dowiedzieć, w którym mieszkaniu mieszkam - opowiedziała ojcu. 
- A ja myślałem, że Maciek jest dobrym człowiekiem. W końcu jego rodzice to tacy dobrzy, uczynni ludzie - mówił. 
- Nie ma tego złego tato. W pewnym sensie dzięki temu poznałam Marka, który jest kompletnym przeciwieństwem tamtej dwójki. Chciałam go wam przedstawić dzisiaj, ale musiał jechać do swoich rodziców. Jego tato jakiś czas temu trafił do szpitala, dostał zawału. Ale umówiliśmy się na jutro tak jak mówiłam wcześniej. 
- Ulcia a ty już zostaniesz na zawsze z nami? - usłyszeli  małą Beatkę.
- Tak maleńka. Już nigdzie się nie wybieram - odpowiedziała.
- A co z pracą? - dopytywał Józef. 
- Spokojnie tatusiu. Nie musisz się obawiać o powrót do tego co było. Wróciłam do kraju, właśnie dla tego że Marek zaproponował mi pracę w swojej firmie. Będę pełniła stanowisko jego asystentki. Owszem nie będą to takie pieniądze jakie zarabiałam w Austrii, ale przynajmniej będę tu na miejscu. 
- Cieszę się córcia, że wróciłaś. Tak po prawdzie to nie ważne jakie byś zarabiała pieniądze, ale ważne, że będziemy wszyscy razem. A od kiedy zaczynasz tę nową pracą? 
- Do końca tygodnia jestem na wolnym. Marek chce abym zaczęła pracę od początku miesiąca i abyście mogli się mną nacieszyć.
Tego dnia jeszcze długo trwały rozmowy w domu rodzinnym Cieplaków. Przerwane jedynie przez krótką rozmowę Uli z Markiem. Tak jak obiecał jej zatelefonować, że dotarł na miejsce. Cała rozmowa trwała niespełna kilka minut.

- Witaj mamo - przywitał się z rodzicielką. 
- Witaj synku. Sam jesteś? - dopytywała po przywitaniu się z synem Helena - myślałam, że przyjedziesz z panią Ulą. 
- Nie gniewaj się mamo, ale odwiozłem Ulę do domu. Najpierw niech pobędzie z najbliższymi. Powiedz co tam u taty. Wiadomo kiedy go wypisują? 
- Oczywiście, że się nie gniewam. Lekarz uważa, że można będzie zabrać Krzysia do domu pod koniec tygodnia. I dobrze, bo przyznam ci się szczerze, mam serdecznie dość tego szpitala. A tata też nie chce już tam być - Marek słuchał tego co mówi matka i cieszyło go to. W końcu jeśli ojciec będzie w domu, szybciej dojdzie do zdrowia - a jakie masz synku plany na jutro po pracy? 
- Umówiłem się z Ulą - odpowiedział - ale jeśli jestem potrzebny to odwołam - dodał.
- Nie to nic takiego - usłyszał. 
- Mamo Ula jest dla mnie bardzo ważna, kocham ją lecz to wy jesteście na pierwszym miejscy. Więc jeśli mogę się do czegoś przydać to mów - tymi słowami utwierdzał swoją rodzicielkę, że dobrze go wychowali. 
- Mam jutro jechać do fundacji na godzinę piętnastą, bo muszę dopilnować transportu jaki ma przyjechać z darami. Miała być pani Dominika, ale się rozchorowała - wyjaśniła. 
- W porządku, przyjadę po ciebie mamo tak po czternastej i pojedziemy. Może przydam się i pomogę przy rozładunku - odparł. 
Następnego dnia w firmie pojawił się kilka minut przed ósmą, odebrał pocztę od dziewczyny z recepcji i powędrował do swojego gabinetu. Przed południem zadzwonił do Uli aby przeprosić ją, że może się nieco spóźnić podając powód. 
- Marek spokojnie nic złego się nie stanie. Wiadomo, że rodzina najważniejsza. Ja jestem cały czas w domu i będę cierpliwie czekać. Zrób to co masz do zrobienia i jeśli się w czasie wyrobisz to przyjedziesz. Proszę cię jedynie abyś uważał - był jej wdzięczny za te słowa. 
Skontaktował się jeszcze z adwokatem z zapytaniem czy są jakieś postępy w wiadomej sprawie. Detektyw miał dość dobre wiadomości. Znali już sumę jaką można będzie otrzymać po przejęciu majątku Febo. Że dowody jakie posiadają są wystarczające aby postawić im zarzut przestępczości gospodarczej, wyprowadzenia znacznej kwoty z kont firmowych. Jedynie czego jeszcze nie posiadają to wyniku badania grafologicznego, ale to kwestia kilku najbliższych dni. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Ula z Markiem są już w kraju. Teraz to już tylko wyciągnąć FD z kłopotów, bo Febo to już się sąd zajmie. Chociaż jakoś mam dziwne uczucie, że to wszystko jest zbyt piękne i coś może jeszcze Maciek z Piotrem narozrabiają 🤔 No nic czekam grzecznie na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że coś jeszcze może się wydarzyć jest nieuniknione. Ale co już nie zdradzę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorek rano.
      Julita

      Usuń
  2. Powroty są zawsze wzruszające dla obu stron i dla tej powracającej i dla tych, którzy na nią czekają. Ula ma kilka dni na nacieszenie się rodziną, ale start w nowej firmie nie będzie dla niej ani łatwy, ani przyjemny. Zarówno przed nią, jak i przed Markiem do wykonania tytaniczna praca, by podźwignąć tego kolosa na glinianych nogach. Potrzebna będzie wiedza, wnikliwość w badaniu dokumentów i trochę sprytu. Myślę, że najważniejsze, to nie zwalniać ludzi, ale czy będzie to wykonalne? Przed nimi cała masa decyzji i...kłopotów. Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo uda im się z nimi poradzić, choć przeczuwam, że nadejdą nowe i to niekoniecznie związane z firmą. Boję się, że do Rysiowa ściągną "dwaj przyjaciele z boiska". Szymczykowa zapewne ma jakiś kontakt z synem i nie omieszka mu donieść o powrocie Uli.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula już ma pewne plany i pomysły, o których powie Markowi już niebawem.
      Co do kłopotów to i takowe będą, a czyjego autorstwa czas pokaże.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Jedna troska dla Marka mniej, bo Ula jest w Polsce i z dala od Piotra i Maćka. Teraz ta trudniejsza sprawa na głowie Marka. Trzeba zakasać rękawy i wyciągnąć firmę na prostą. Dobrze, że Krzysztof jest już zdrowy. Trochę zaniepokoiłam się, tym uważaj na siebie. Czasami jak się tak mówi, to staje się coś złego.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek ma do pomocy grono bardzo bliskich i życzliwych osób, które są gotowi pomóc.
      Zapewniam, że nic złego się nie wydarzy podczas towarzyszenia matce w fundacji.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorek wieczorem.
      Julita

      Usuń