wtorek, 14 lipca 2020

ZA PÓŹNO

DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM
I KAŻDEMU Z OSOBNA
ZA ODWIEDZINY
POŚWIĘCONY CZAS
ORAZ
WSZYSTKIE WPISY.
Kiedy zaczynaŁam
PISAĆ NAWET NIE
MARZYŁAM O TAKIEJ
ILOŚCI





Dzień wcześniej rozstała się z Piotrem Sosnowskim. Chociaż słowo rozstała się to zbyt dużo powiedziane. Oni przecież nigdy nie byli parą. Owszem Piotr może i liczył na coś więcej niż tylko przyjaźń. Ale ona… mimo usilnych prób wyleczenia się z Markoholizmu nie potrafiła tego uczynić. Sosnowski często miał do niej pretensje o ciągły kontakt z Markiem.
- Co on tu robi. Miał przecież odejść z firmy. Ponoć planował wyjazd - mawiał do Uli Piotr, gdy tylko widział jak ta rozmawia z młodym Dobrzańskim
- Piotr przecież to nadal jest jego firma. Ma tu swoich przyjaciół, znajomych - próbowała tłumaczyć Cieplak
Przez długi czas Ula nie chciała sama przed sobą przyznać się, że nadal kocha Marka. I to przy nim jest jej miejsce. Sądziła, iż może przy Piotrze ta miłość wywieje jej z głowy. A jednak nie. Na kilka godzin przed pokazem dowiedziała się o wylocie Marka do Włoch wraz z Pauliną. 
Myślała, że może jednak przyjedzie na pokaz, a wówczas podczas bankietu uda jej się z nim porozmawiać. Wyjaśnić wszystko. Liczyła na jego obecność podczas pokazu, w końcu wspólnie nad nim pracowali.

Kiedy zrozumiała, jak bardzo go kocha mimo tej całej intrygi okazuje się, że go straci na zawsze. Dlaczego była taka głupia? Tak bardzo dumna? On przez ten cały czas jak tylko wróciła do firmy pokazywał jak mu na niej zależy. Oddał jej nawet firmę. Pomagał najpierw nie ujawniając, że to on. Ale, gdy dowiedziała się o tym od Sebastiana postanowiła go zatrudnić. On zgodził się bez wahania. Może i trochę było to egoistyczne zachowanie z jego strony, ale dzięki temu mógł ją czasami widywać. Wychodził ze skóry, aby pokazać jak mu na niej zależy. A ona wbrew własnemu sercu próbowała nie zauważać tego, co on robi i słuchała głosu rozsądku. Dodatkowo jej koleżanki z pracy dolewały oliwy do ognia. Zwłaszcza prawa ręka mistrza Iza.
- Mówię ci Ulka on nadal spotyka się z tą modelką Klaudią – mówiła.
- O czym ty mówisz? – pytała Cieplak.
- Wczoraj widziałam ich w sali konferencyjnej i Marek ją obejmował. Jak dla mnie to nie wyglądało to tak jakby nic do siebie nie czuli – trajkotała Iza nie dając dojść do głosu Milewskiej, sekretarce Sebastiana Olszańskiego.  
W takich właśnie chwilach miała ochotę wygarnąć mu wszystko. Nawet jednego razu miała taką okazję a jedynie, co powiedziała to.
- Widzę, że niczego się nie nauczyłeś i wracasz do dawnego życia.
- O czym mówisz? – pytał zdziwiony tym, co usłyszał. Jeszcze godzinę temu normalnie rozmawiali a teraz ona wygląda tak jakby chciała go zabić.
- To ty powinieneś wiedzieć najlepiej, o co mi chodzi – odparła.
- Wybacz, ale nie wiem – odpowiedział a w jego głosie można było wyczuć coś w rodzaju poirytowania tą całą sytuacją.
- To już twój problem – odparła, odwróciła się i wróciła do swojego gabinetu.
Była zła na niego, ale i na siebie, że pozwoliła dać się wciągnąć w tę rozmowę.
Marek jeszcze kilka razy próbował zbliżyć się do niej, ale za każdym razem kończyło się tym, że ona krzyczała na niego, a on tylko wysłuchiwał z pokorą i nie próbował nawet tłumaczyć.
W końcu się poddał, uznając, iż nic nie wskóra. Jedynym wyjściem był właśnie wyjazd i pozwolić jej zapomnieć. Dla niego najważniejsze było aby ona zaznała szczęścia.

- Już tylko godzina. Może dzwonił? - chwyciła telefon leżący przy lustrze z nadzieją, że może Marek dzwonił. Lecz nic takiego nie miało miejsca. Pshemko denerwował się, że nie może dokończyć przygotowań pani prezes. 
Tak strasznie pragnęła, aby był teraz przy niej. Przecież ją kocha. A bynajmniej tak twierdzi Violetta, Sebastian i jeszcze kilka innych osób. Pisał jej przecież o tym w liście.  W liście, którego treść ona znała na pamięć. Już nawet ten cały pokaz jej nie cieszył. Bo jak może nas coś cieszyć, jeśli nie ma przy nas tych, których kochamy. 
- Dlaczego byłam tak uparta. Dlaczego nie pozwoliłam mu wyjaśnić? - zastanawiała się wychodząc na zewnątrz. 
Dostrzegła budkę telefoniczną jakaś dziwna siła zaprowadziła ją w to miejsce. 
Chwyciła słuchawkę i już wybierała jego numer. Nie odbierał, więc postanowiła się nagrać. Licząc, że może odsłucha i przyjedzie. 
- Hej...Marek...Dzwonię żeby powiedzieć Ci...Nie odlatuj, błagam nie odlatuj. Dobrze? Proszę...No to tyle - mówiła próbując się nie rozpłakać. 
Pokaz już się zaczął, a ona zamiast tam wrócić wsiadła w taksówkę i kazała zawieść się do domu. Miała gdzieś czy to się uda czy też nie. Bez niego nic nie miało sensu. Będąc już na miejscu zadzwoniła do Krzysztofa z przeprosinami i wyjaśnieniem jej nie obecności. Włączyła radio i w pewnej chwili usłyszała coś, co zmroziło jej krew z żyłach. A z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk.
- Wiadomość z ostatniej chwili. Tuż po starcie rozbił się samolot lecący z Warszawy Okęcie do Mediolanu we Włoszech. Nie wiadomo czy ktoś przeżył z pasażerów... - dalej nie słuchała. Miała wrażeni jakby jej cały świat właśnie runął jak domek z kart. Wiedziała, że nie będzie umiała z tym żyć. Jeszcze kilka razy próbowała się dodzwonić do Marka, ale jego telefon milczał jak zaklęty. Była u kresu wytrzymałości. 
- Dlaczego, dlaczego... - powtarzała wciąż zalewając się łzami.
Dwie godziny później do domu wrócił Józef wraz z Alą i dzieciakami. Ona nie chcąc widzieć się z kimkolwiek zamknęła się we własnym pokoju. 
Przez resztę wieczoru i całą noc nie mogła się uspokoić. Za każdym razem, gdy tylko zamykała oczy widziała uśmiechniętą twarz Marka i te wszystkie chwile spędzone razem z nim. Nawet tabletki na uspokojenie nie pomagały. Tak dużo chciała mu powiedzieć. A przede wszystkim jak bardzo go kocha. Już niedane jej będzie to uczynić. Po usłyszeniu tej wiadomości próbowała dodzwonić się do seniorów Dobrzańskich, ale bezskutecznie. Postanowiła skontaktować się z nimi następnego dnia. Nad ranem zmęczenie było takie silne, że zasnęła. Nie wiedziała jak długo spała. Obudził ją ojciec
- Ula, obudź się. Masz gościa - rzekł ściszonym  głosem Cieplak
- Tato prosiłam, że chcę zostać sama. Żadnych gości. Nie chcę się widzieć z nikim - odparła i odwróciła się twarzą w stronę okna. 
Nie chciała z nikim rozmawiać. A już zwłaszcza z Alą czy nawet z Maćkiem. 
Przez chwilę nawet miała pretensje do samego Maćka, dlaczego tak późno dał jej ten list od Marka. Gdyby tylko wcześniej go przeczytała, może nawet by się pogodzili. A tak wszystko przepadło. Już mu nie powie jak bardzo jej na nim zależy. Że wybaczyła. Już na wszystko jest za późno.
Gdy nagle poczuła zapach perfum, który tak dobrze znała. Miała wrażenie, że ma jakieś omamy, gdy po chwili usłyszała
- Nawet mnie nie chcesz widzieć? 
Powoli jakby na zwolnionych obrotach obracała twarz w kierunku skąd dochodził dźwięk. A w drzwiach ujrzała jego samego. 
- Co...Ty...Tu robisz? - odpowiedziała pytaniem - przecież słyszałam o tym wypadku samolotu - dodała wciąż nie móc uwierzyć, że on stoi w progu jej pokoju.
- Przecież dzwoniłaś. Prosiłaś abym został - odpowiedział. Doszedł do jej łóżka i przysiadł obok niej.
- To naprawdę ty? Czy ja nadal śnię? – zadawała pytania.
- Tak to ja we własnej osobie – odparł – mogę ci to udowodnić – dodał, po czym przylgnął do jej ust i zaczął najpierw delikatnie jak muśnięcia motyla całować aż do bardziej namiętnego. To jej wystarczyło oderwała się od jego ust i zanosząc się płaczem wtuliła się w jego ramiona w kółko powtarzając jak bardzo go kocha i przeprasza, za swoje zachowanie. Dobrzański nie wypuszczając jej ze swych ramion próbował uspokoić.
- Spokojnie Ula, ja wiem. Już dobrze, jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Kocham cię Ula i tego nikt nie zmieni.
W końcu, gdy się uspokoiła spojrzała na Marka i zapytała.
- Marek, a co z Pauliną? Słyszałam wczoraj w radiu o tym wypadku.
- Żadne z nas nie poleciało. Ja, gdy tylko odsłuchałem wiadomość zawróciłem jeszcze przed lotniskiem. A będąc w drodze na pokaz zadzwoniłem do Pauliny mówiąc jej o mojej decyzji. Pod koniec pokazu pojawiła się i ona. Zrobiła mi oczywiście awanturę następnie próbowała namówić moją mamę, aby na mnie wpłynęła mówiąc.
- Helenko zrób coś, przemów mu do rozsądku.
Ale tym razem moja mama nie zamierzała nic z tym zrobić i odpowiedziała jej.
- Paulinko on jest już dorosły i sam decyduje, co chce w życiu robić i z kim chce być.
Ula słuchała tego i była w szoku. Helena Dobrzańska nie próbowała nakłonić go do powrotu do Febo? Doskonale wiedziała, że pani Dobrzańska nie przepadała za nią, ale nie zamierzała dociekać co było przyczyną zmiany zdania co do ożenku Marka. Dla niej samej najważniejsze było to, że Marek żyje i jest tuż obok. Oczywiście również odetchnęła na wieść o pannie Febo.

Od tego dnia życie tej dwójki wróciło na właściwe tory. Tworzyli doskonały tandem nie tylko w życiu zawodowym, ale i prywatnym. Tydzień po pokazie Ula przyjęła oświadczyny Marka, a pół roku później składali przysięgę o miłości i wierności aż do śmierci. Rodzeństwo Febo wyjechało do Włoch odcinając się całkowicie od rodziny Dobrzańskich. Sprzedali im również udziały mówiąc podczas ostatniego posiedzenia zarządu.
- Nic nas tu już nie trzyma. Mamy tylko jedną prośbę – mówił Aleks podczas ostatniego posiedzenia zarządu.
- Słuchamy, co to za prośba – odezwał się senior Dobrzański.
- Mimo, że nie jesteśmy już właścicielami firmy chcielibyśmy ze względu na pamięć naszych rodziców prosić, aby nazwa pozostała bez zmiany - odezwała się tym razem Paulina.
- Nie ma żadnego problemu. W końcu państwa rodzice byli również jej założycielami – odezwała się Ula.
- Dokładnie. Ula ma rację i ja również nie widzę problemu – poparł ją Marek.
Tego dnia rodzeństwo Febo było ostatni raz nie tylko w Polsce, ale i w firmie.

Młodzi Dobrzańscy doczekali się dwójki wspaniałych synów. Obaj chłopcy byli istną mieszanką swoich rodziców. Jeden miał oczy Uli i dołeczki w policzkach, a drugi był kompletnym przeciwieństwem brata.
KONIEC.

6 komentarzy:

  1. WIELKIE GRATULACJE! MAM NADZIEJĘ, ŻE ŚWIĘTUJESZ I PIJESZ SZAMPANA.
    Po lewej stronie bloga jest spis treści. Mam nadzieję, że będzie tego dużo, dużo więcej ku naszej radości. Wszystkiego najlepszego kochana i mnóstwa świeżych pomysłów na nowe historie.

    Mini świetna. Łyknęłam jak pelikan chociaż też serce mi stanęło, gdy przeczytałam o tej katastrofie. Też najpierw pomyślałam, że Marek i Paulina zginęli. Jak to dobrze, że odsłuchał wiadomość od Uli. Gdyby tego nie zrobił na pewno by już nie żył. A tak mamy piękną historię miłosną i bardzo szczęśliwe jej zakończenie. Miód na moje serce.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świętować nie mam za bardzo kiedy, ale bardzo dziękuję za życzenia. Pomysły są oby tylko czasu było tyle samo albo i więcej.
      Ta mini miała z początku być dłuższym opowiadaniem, ale zmieniłam koncepcje i wyszła króciutka historia.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Wielkie gratulacje i proszę o więcej 😉
    Cudowna mini, taki dreszcz emocji z tym wypadkiem, że czytałam co któreś słowo dopóki nie doszłam do "Nawet mnie nie chcesz widzieć?" wtedy wróciłam i czytałam spokojnie dalej. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i postaram się spełnić prośbę.
      Czasem coś musi się w życiu wydarzyć abyśmy zrozumieli, że możemy coś stracić bezpowrotnie. Często bywa, że jest faktycznie za późno.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Gratuluję. Teraz tylko czekać na 250 000 później na 300 000 i tak dalej
    W to że Marek do samolotu nie wszedł byłam pewna na 100 %. Tylko losy Pauliny były niepewne Ale i ona uszła z życiem . Nic jej niestety to nie nauczyło. Czasami jak komuś śmierć spojrzy w oczy się zmienia, ale nie ona niestety i dalej bruździła.
    Pozdrawiam miło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, a jak będzie dalej czas pokaże.
      Paulina cały czas liczyła, że Marek jeszcze do niej wróci. Dopiero słowa Heleny i jej odmowa w pomocy uzmysłowiła, że wszystko skończone.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w środowe popołudnie.
      julita

      Usuń