Okres
przed Świętami Bożego Narodzenia to czas pełen refleksji, zadumy,
ale i wielkiej bieganiny. Za tym wszystkim co powoduje, że gdy
zasiadamy za stołem jest tak wspaniale, rodzinnie, uroczyście. Ten
zapach choinki, potraw, czas który możemy spędzić wspólnie z
najbliższymi jest w tym czasie najważniejszy.
Chociaż
może nie w każdym domu tak jest. Są i takie, gdzie gra pozorów i
sztucznych uśmiechów skutecznie pozbawia nas radości z tych dni.
Tak też od dłuższego czasu działo się w rodzinie Marka
Dobrzańskiego. Tam nawet bezsensowne było łamanie się opłatkiem
i tylko senior Dobrzański stojąc u szczytu stołu składał ogólne
życzenia dla wszystkich. A stało się tak jakieś sześć lat temu,
gdy Marek oświadczył, że zamierza poprosić Paulinę Febo o rękę
właśnie podczas świąt. A za pół roku już chciał aby odbył
się ślub. Wówczas na jaw wyszła od tak dawna skrywana przez jego
ojca i matkę tajemnica.
-
Zamierzam oświadczyć się w te święta Paulinie. Kochamy się i
nie chcę dłużej z tym zwlekać. A po egzaminach chcę aby odbył
się nasz ślub - oznajmił swoim rodzicom Marek. Ci z przerażeniem
w oczach popatrzyli na syna i wiedzieli, że nastał najgorszy dzień
w życiu ich wszystkich.
-
Synu, ale nie możesz być z Pauliną - mówiła nad wyraz spokojnie
Helena. Myśleli wraz z Krzysztofem, że może jak panna Febo
wyjedzie na studia do Mediolanu to tam pozna jakiegoś mężczyznę.
-
Jak to nie mogę? - dopytywał rodziców, bo nic nie rozumiał z tego
co mówili.
-
Widzisz synu, najwyraźniej musimy ci się do czegoś przyznać -
zaczął Krzysztof, upił łyk wody i kontynuował - A raczej ja.
Paulina jest twoją siostrą - wyrzucił z siebie na jednym wydechu
jego ojciec.
-
Jak to moją...siostrą? - pytał z nie dowierzaniem - Mamo, a ty o
tym wiedziałaś? - zwrócił się w stronę matki. Helena tylko
pokiwała głową na potwierdzenie.
Młody
Dobrzański nie dowierzał w to co usłyszał.
-
To nie może być prawda - powtarzał na okrągło.
-
Ale to jest prawda synu - mówiła Helena - tato miał romans z matką
Pauliny - tłumaczyła kobieta.
-
A ty mamo wiedziałaś od samego początku? - dopytywał junior.
-
Dowiedziałam się dopiero po śmierci obojga Febo. Wówczas
Krzysztof bardzo obstawał aby rodzeństwo zabrać do siebie. I to od
tego czasu wiem. Na dzień przed pogrzebem przyznał się jaka jest
prawda - mówiła mu matka.
-
Mama mówi prawdę - usłyszał głos ojca.
I
tak od tego dnia relacje w jego rodzinie były chłodne aby nie
powiedzieć zimne czy też lodowate. Paulina po tym jak poznała
prawdę wyjechała ponownie do Włoch, a Aleks wraz z nią. Oboje
Febo do Polski przylatywali bardzo rzadko. Najczęściej to właśnie
byli tu na święta, ale i tak nie na każde oraz rzecz jasna na
zebraniach zarządu.
Natomiast
kilkadziesiąt kilometrów od stolicy w niewielkim Rysiowie mieszkała
rodzina Cieplaków, gdzie okres świąt był całkowitym
przeciwieństwem tego u Dobrzańskich. Mimo nieszczęścia jakie ich
w życiu spotkało potrafili się cieszyć każdym dniem. Samotna
matka wychowująca trójkę dzieci potrafiła im wpoić co jest tak
naprawdę ważne w życiu. Najstarsza z córek bardzo brała sobie do
serca te nauki i tak też według nich żyła. Często słyszała od
swojej matki.
-
Żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał. Chyba, że będą to łzy
radości - mawiała Magda Cieplak do swoich dzieci. Zwłaszcza do
najstarszej z córek Uli.
Dwie
tak różne rodziny i w dodatku z dwóch różnych miejscowości nie
miały prawa się nigdy spotkać. Lecz los lubi być przewrotny i
sprawić nam psikusa.
Do
świąt zostało kilka dni, każdy zabiegany nie zwraca uwagi na
innych. I tak też było w przypadku dwójki naszych bohaterów.
Każde z nich miało swoje sprawy na głowie. Ula stała w kolejce do
kasy i gdy miała już płacić okazało się, że ktoś ją okradł.
Z torebki zniknął telefon oraz portfel z całą jego zawartością.
Za nią już ustawiła się dość spora kolejka.
-
Przepraszam panią, ale ktoś mnie okradł - mówiła, a w oczach
ukazały się łzy. Ktoś już zaczął narzekać, że musi czekać,
że jak się nie ma pieniędzy to nie robi się zakupów. Kasjerka
wezwała kierownika oraz pracownika ochrony aby powiadomić o
zaistniałej sytuacji. W tym czasie anulowano jej paragon aby można
było dalej obsługiwać kolejnych klientów. W końcu przyszła
kolej na Marka zapłacił za swoje zakupy i po otrzymaniu paragonu
rzekł do kasjerki.
-
Proszę o skasowanie zakupów tej pani, którą okradziono - i znowu
te narzekanie. Marek odwrócił się do stojących za nim osób po
czym rzekł - a może tak więcej empatii i zrozumienia proszę
państwa. Równie dobrze mogą państwo przejść do innej kasy -
dodał, poczekał aż wszystko zostanie policzone, zapłacił i
spakował do foliówek. Stanął i poczekał aż Ula wyjdzie z
pomieszczenia, gdzie znajduje się monitoring.
Po
upływie kilkunastu minut wreszcie ujrzał jak Ula wychodzi z
pomieszczenia, a jej oczy i cała twarz jest mokra od łez. Podszedł
do niej, gdy tylko pożegnała się z kierowniczką sklepu oraz
pracownikiem ochrony i pozostała sama. Widać było, że jest
całkowicie rozbita i nie ma pojęcia co teraz począć.
-
Dzień dobry pani. Proszę to są pani zakupy – odezwał się młody
Dobrzański.
-
Bardzo panu dziękuję, ale ja nie mogę tego przyjąć – odparła
Ula.
-
Ależ oczywiście, że może – mówił nie dając za wygraną.
-
Przykro mi, ale nie znam pana to po pierwsze, a po drugie mnie nie
stać aby panu oddać za te z kupy – mówiła – W tym skradzionym
portfelu było tyle pieniędzy abym wraz z moją rodziną mogła
przeżyć do kolejnej renty po moim tacie – mówiła, mimo iż
nigdy nikomu obcemu nie mówiła jak jest w jej domu. I gdy tylko
skończyła odezwał się Marek.
-
Przepraszam bardzo, zapomniałem się przedstawić nazywam się Marek
Dobrzański. A tym się proszę nie przejmować – rzekł wskazując
na torby z zakupami.
-
Urszula Cieplak – również przedstawiła się i wyciągnęła w
jego kierunku dłoń, którą ten ucałował z wielką atencją.
Podczas tego krótkiego dotyku obu dłoni przez ich ciała przeszedł
jakiś dziwny dreszcz. Było to na tyle dziwne, że żadne z nich
nigdy czegoś takiego nie doświadczyło. A dla samego Marka
zwłaszcza.
-
Więc skoro mamy już formalności za sobą, to bardzo proszę
przyjąć te zakupy – mówił z wymalowaną prośbą na twarzy. Ula
w końcu zgodziła się przyjąć te zakupy, jednocześnie prosząc o
jakiś adres, pod który będzie mogła przyjechać i zwrócić
pieniądze w jak najszybszym czasie. Marek z nie chęcią, ale i w
jakimś sensie z nadzieją na kolejne spotkanie wyjął z portfela
niewielki prostokątny kartonik i podał go Uli.
-
Dziękuję jeszcze raz za te zakupy – rzekła i chciała już
odejść, gdy zatrzymały ją słowa Marka.
-
A może dasz zaprosić się na kawę? Jest tu taka mała kawiarenka.
-
Przepraszam cię lecz nie mam za wiele czasu – odparła.
-
Zgódź się, później odwiozę cię do domu – nie dawał za
wygraną.
-
Ale ja nie mieszkam w Warszawie tylko w Rysiowie. To kawałek drogi
stąd – próbowała go zniechęcić.
-
To nic nie szkodzi – odpowiedział.
Ula
widząc, że ten nie odpuści przyjęła to jego zaproszenie.
-
Ula mogę ci zadać osobiste pytanie? - odezwał się Dobrzański.
-
To zależy jak bardzo jest ono osobiste – odparła.
-
Co porabiasz na co dzień? - zapytał.
-
Od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję pracy i pomagam mojej
mamie przy rodzeństwie – odparła z jakimś jak się wydawało
Markowi smutkiem w głosie. Marek idąc za ciosem zapytał również
o jej wykształcenie i po usłyszeniu odpowiedzi wpadł na pewien
pomysł.
-
Ula wiem, że do świąt zostały raptem trzy dni, ale czy jest taka
możliwość abyś w tym czasie przyjechała pod adres widniejący na
wizytówce? - zapytał. Ta spojrzała na ten tekturowy kartonik i na
głos przeczytała co tam pisało.
„Dom
Mody Febo&Dobrzański
Marek
Dobrzański
Dyrektor
do spraw promocji
ul
Lwowska 12”
Po
czym spojrzała na siedzącego na wprost mężczyznę i nie bardzo
rozumiejąc co ma na myśli rzekła.
-
No nie wiem. Mam w domu trochę pracy, a i jestem umówiona w sprawie
pracy dzień przed Wigilią.
-
Proszę cię przyjdź – nie chciał zdradzić jej swojego planu.
Chciał aby to był taki może i dość specyficzny rodzaj prezentu,
ale chciał aby tak właśnie to wyglądało.
-
Widzę, że nie odpuścisz – i gdy tylko młody Dobrzański pokiwał
głową na tak, Ula odparła – no dobrze przyjadę jutro tak na
godzinę dwunastą.
Marka
ta odpowiedź ucieszyła. Skończyli pić kawę Marek uregulował
rachunek i zgodnie z obietnicą odwiózł pannę Cieplak do domu.
W
domu Ula opowiedziała o wszystkim swojej mamie i pokazała
wizytówkę, otrzymaną przez Marka.
CDN...
Również zdrowych i wesołych świąt w gronie rodziny, a zdrówko i wena niech dopisuje na każdy dzień starego i nowego roku.
OdpowiedzUsuńSytuacja podobna do tej którą niedawno opisała Małgosia. Tylko że Dobrzańscy od początku wiedzieli o sytuacji i powinni zareagować prędzej. Ślepi chyba nie byli i widzieli, że uczucie Marka i Pauliny siostrzane nie jest. A swoją drogą Helena to anioł nie człowiek. Wybaczyła zdradę męża z jej przyjaciółką. Piszę przyjaciółka, bo tak było w serialu. Tu oczywiście może być całkiem inaczej.
Dobrzańscy myśleli, że między tą dwójką nic nie będzie. Lecz jak widać los bywa przewrotny. Helena wiedziała, że mąż jej nie zostawi dla kochanki, bo ta nie żyje.
UsuńDziękuję Ci bardzo za życzenia, odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita
Cudowne to opowiadanie. JuJ nie momo się doczekać co dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę zzdrowyc i radosnych świąt Bożego Narodzenia 🎄
Dziękuję za odwiedziny oraz wpis.
UsuńCieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita
Zatajanie takich spraw nigdy nie wychodzi nikomu na dobre.Może jednak Marek odnajdzie jeszcze miłość i tą jedyną będzie Ula? Zdrowych, wesołych świąt Bożego Narodzenia oraz dużo, dużo weny. Pozdrawiam, buziaki 🎅🎄😄💖🎀⛄💕😘🎁🎀🌷🌲🎀🌸😄🌸🌷😄🌨🎄🎅🌲🌨😄😄😄🌨😄🌨🌸🌲🌷😄🌨😄🌸🌸🌷😄🎀🎄😄😄🌨😄🌷🌸😄😄🌨😄🎀🎄🎄😄🌲🎀🎁🎀🎅😄🌷😄📸🎅🎅😄
OdpowiedzUsuńTo, że odnajdzie jest więcej niż pewne.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita
Tego jeszcze chyba nie grali. Krzysztof ojcem Pauliny. Zdecydowanie prędzej powinni sprawę wyjaśnić. Ciekawa jestem czy Febo wiedział, że wychowuje nie własną córkę. Spotkanie Uli i Marka w nieciekawych okolicznościach, ale z perspektywą na przyszłość.
OdpowiedzUsuńRównież wesołych, spokojnych świąt w gronie najbliższych a na Nowy Rok zdrówka i weny twórczej.
Ani Febo ani Helena nie mieli pojęcia jak jest rzeczywiście. Paulina była podobna do matki i gdyby nie śmierć obojga Febo prawda mogłaby nie wyjść.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w ten szczególny czas.
Julita
Krzysztof ojcem Pauliny, przewrotnie, ale ciekawie. Podejrzewam, że senior był niezłym amantem w młodości i zapewne Pani Agnieszka Febo uległa jego urokowi. Tylko szkoda mi tych drugich połówek, które żyły tyle lat w nieświadomości, dopiero w chwili tragedii prawda wyszła na jaw. Helena musiała mieć dużo siły, znając prawdę i wychowując dziecko męża i jego kochanki. Febo nie poznał jej nigdy.
OdpowiedzUsuńMarek jednak dżentelmen, zapłacił za zakupy, odwiózł do domu, kogo stać by było na takie zachowanie, większość umie tylko narzekać. Czy to początek nowej znajomości?
Już mnie skręca jak dalej rozwiniesz tą mini.
Pozdrawiam serdecznie, Agata.
Początek znajomości a i owszem ale czy czegoś więcej okaże się w kolejnej ostatniej części już we wtorek. Fakt Helena musiała mieć mnóstwo miłości w sercu aby pokochać dziecko swojego męża i jego zmarłej kochanki.
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
No, no... Jak widać Krzysztof w młodości też był kochliwy a owocem tego jest Paulina. Nie powiem, żeby to mnie zmartwiło, raczej wręcz przeciwnie. Wprawdzie nie piszesz nic o jej podłym charakterze, ale ja jednak trzymam się schematów i wolę Marka w konfiguracji z Ulą.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł na ich spotkanie w supermarkecie. Marek bardzo szlachetnie nie pozwolił, żeby Ula odeszła bez świątecznych zakupów. Urok osobisty zadziałał i dzięki temu była kawa i zaproszenie do firmy na rozmowę. To pierwsza część i jedynie mogę się domyślać, że jednak Ula przyjmie propozycję pracy i być może zacieśni relację z Dobrzańskim.
Kiedy będzie kontynuacja?
Serdecznie pozdrawiam. :)
Marek po kimś musi mieć tę skłonność do płci przeciwnej. Ula nie ma pojęcia, że Marek szykuje dla niej posadę. A czy ją przyjmie okaże się w kolejnej części już we wtorek.
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita