piątek, 19 czerwca 2020

INTRYGA część VIII


Wszedł do środka, przywitał z ojcem tak samo chłodno jak z matką.
- Świetnie wyglądasz synu – odezwała się matka – co u ciebie nie wiedzieliśmy się przez tyle czasu – dodała za nim ten zdążył otworzyć usta.
- Dziękuję – odparł na pierwsze słowa matki. Reszty nie zamierzał komentować, ale matka nie miała zamiaru mu tego ułatwić.
- Gdzie teraz mieszkasz? Co porabiasz? – zadawała kolejne pytania.
- Chyba nie po to dzwonił do mnie ojciec, a i chyba przekazał ci wiadomości jakie usłyszał – odparł mało przyjemnie.
- Tak masz rację dzwoniłem do ciebie, aby porozmawiać o tym, czego się dowiedziałem oraz o firmie. Lecz również chcielibyśmy wiedzieć wraz z mamą jak ci się wiedzie – odpowiedział za żonę Krzysztof.
- Więc słucham, co takiego się dowiedziałeś, a co było powodem telefonu. Bo rozumiem, że w innym wypadku przez kolejne lata żadne z was by nie zadzwoniło. Prawda? – mówił do nich obojga.  
Żadne z Dobrzańskich seniorów nie odpowiedział na jego pytanie. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ma rację. Coraz bardziej żałował, że zgodził się na to spotkanie. Tracił tylko czas. Czas, który mógł teraz spędzać ze swoją narzeczoną i córką.
- Dowiedziałem się synu, że Aleks posunął się do próby przekupstwa jednej z pracownic w naszej firmie. Jego poczynania sprawiły, że wszedł w posiadanie dokumentacji. Tej samej, która ukazywała twoją współpracę z panią Cieplak. I, że robił wiele innych rzeczy, abyś stracił stanowisko prezesa, a on je mógł przejąć. I tak też się stało po twoim odejściu on je objął. Od tego czasu w samej firmie zaczęło się źle dziać. Część udziałów przeszły w obce ręce. Zaczął zwalniać ludzi już prawie połowa załogi straciła pracę. Sam Pshemko jest gotów odejść z firmy. Mistrz jak sam wiesz nigdy nie potrafił dojść do porozumienia z Febo. I już nie chodzi tylko o jakość materiałów, lecz o wiele więcej. Paulina jak zwykle interesuje się tym wszystkim co związane z błyszczeniem na pierwszych stronach gazet. Dobrze się stało, że wasz związek nie przetrwał, teraz to wiemy. Na dzień dzisiejszy możemy jedynie cię przeprosić, że tak nalegaliśmy na ślub z nią. I rozumiemy twoje postanowienie w tej kwestii – skończył mówić senior. Marek popatrzył na nich oboje i po chwili się odezwał.
- I co ja mam do tego? Czego ode mnie oczekujesz? Stanąłeś po stronie swojego przybranego syna i masz tego efekty. Zawsze wolałeś jego niż mnie. To ja byłem tym nieudacznikiem, który nic nie potrafi. Owszem współpracowałem z Ulą, bo to dzięki jej pomocy wyprowadziłem firmę z problemów, które sprowadził na nas wszystkich Febo – mówił jeszcze spokojnie Marek. Wiedział, że nie ma sensu podnosić głosu.
- Przecież mogłeś zwrócić się o pomoc do nas albo do Pauliny – odezwała się matka.
- Prosiłem, a i oczywiście, lecz wy nie słuchaliście. Mówiłem, że nie powinniśmy wchodzić w ten ostatni kontrakt. Nie słuchaliście, Paulina nawet nie chciała rozmawiać o tym co się dzieje. A dodatkowo zaraz pobiegłaby do braciszka opowiadając mu o tym co się dzieje. Tylko Ula stała za mną murem, wspierała, pomagała, doradzała i dzięki tym jej pożyczką udało się nie puścić firmy z torbami. A wy odwdzięczyliście się jej zwolnieniem i grożeniem sprawą sądową oraz wyrzuceniem mnie z firmy. Jak dla mnie to może ta firma zbankrutować. Mam to gdzieś – mówił.
- Marek nie mów tak – odezwała się Helena
- Synu chcieliśmy cię prosić abyś wrócił do firmy i pomógł ją uratować – mówił senior.
- To jakiś żart? – zapytał. Oboje seniorzy milczeli. To milczenie przerwała Helena.
- Synku ja wiem, że masz do nas żal o to co się stało. Ale zrozum ta firma to nasz cały dorobek życia. Tato poświęcił całe swoje życie i zdrowie dla tego przedsiębiorstwa.
- Owszem może i mam do was o to żal. Lecz nie tylko o to co się działo w czasie, gdy pracowałem w firmie. Przez ostatnie dwa lata, żadne z was nie zainteresowało się czy ja żyję, co się u mnie dzieje. Dzisiaj siedzę u was – spojrzał wymownie na stojący na kominku zegar – prawie dwie godziny i nawet nie zapytaliście o Ulę oraz Dominikę i Dominka. A przecież wiecie, że jesteśmy z Ulą razem i mamy dwójkę dzieci – mówił rozgoryczony. I znów zapadła cisza.
- Marek myślałam, że ten romans już dawno się skończył. Ta kobieta nie pasuje do naszej rodziny. I skąd masz pewność, że te dzieci są twoje? – mówiła Helena.
- Nie mów tak o żadnym z nich. Nie masz do tego prawa – mówił podniesionym głosem.
- A ty nie krzycz na matkę. Mówi jak jest. Mówisz o dwójce dzieci, jaką masz pewność, że chociaż jedno jest twoje – mówił Krzysztof.
- Oboje są moje, bo to bliźniaki. I będę mówił takim tonem jakim chcę. Nie pozwolę obrażać mojej narzeczonej ani moich dzieci. Zapamiętajcie czy to się wam podoba czy nie Ula zostanie moją żoną. A teraz już się pożegnam – podniósł się z fotela i udał w kierunku wyjścia. Był zły na ojca i matkę. Nie rozumiał ich zachowania. Myślał, że po tym jak ojcu powiedział w piątek o Uli i dzieciach to dziś zasypią go gradem pytań o nich. Ale nie oni mówią mu, że Ula nie pasuje do tej rodziny, a dzieci mogą nie być jego. Obiecał Uli, że po tej rozmowie przyjedzie i opowie co chcieli jego rodzice. W obecnej sytuacji zastanawiał się czy mówić o wszystkim, a mówiąc dokładnie o tym jak odnieśli się ich związku. Nie chciał sprawić jej przykrości, a z drugiej strony obiecywał nie mieć przed nią żadnych tajemnic. Zdawał sobie sprawę, że wcześniej czy później wyjdzie na jaw niechęć seniorów Dobrzańskich wobec Uli i Dominiki. Pół godziny później siedział już w jej mieszkaniu i bawił się z małą na dywanie.
Godzinę później Ula wykąpała córkę, dała kolację i położyła spać. Marek jak poprzedniego wieczoru opowiedział jej bajkę.
- I jak rozmowa z rodzicami? – pytała go, gdy tylko mogli spokojnie usiąść i porozmawiać.
- Tak jak myślałem, chodzi o firmę. Oboje może i nie powiedzieli mi tego wprost, ale dali do zrozumienia jedną rzecz. Mianowicie, gdyby nie problemy w firmie to nie odezwaliby się do mnie – zaczął mówić, upił łyk kawy i kontynuował dalej – okazało się, że Aleks przekupił kogoś, aby znalazł coś na mnie. Ja nawet chyba się domyślam kto to. W samej firmie, od kiedy zaczął rządzić Febo zaczęły się kłopoty finansowe, wiele osób zwolnił nawet Pshemko coraz częściej mówi o odejściu. Ojciec wspomniał coś o tym, że jakiś procent udziałów jest w cudzych rękach. W związku z tym chcą abym wrócił i pomógł wyciągnąć firmę z kłopotów – mówił.
- Kogo masz na myśli? Kto mógłby być tak podłym, aby chcieć się ciebie pozbyć i ugadać z Febo? – pytała, chociaż też podejrzewała jedną z osób.
- Violka – odparł bez namysłu - ona od początku trzymała się z Pauliną. Sama wiesz, że jej zadaniem było szpiegowanie mnie i donoszenie o wszystkim tej włoskiej harpii. A ja kiedyś sam słyszałem jak umawiała się z nim na kolację. Wystarczyło, że obiecał jej coś w zamian za dostarczenie czegokolwiek na mnie i wystarczyło.
- Jak tak teraz sobie myślę, to możesz mieć rację. Sama kilka razy przyłapałam ją na szperaniu w dokumentach w moim biurku. Za każdym razem tłumaczyła się szukaniem czegoś, co było jej potrzebne.
A co zamierzasz zrobić z ich prośbą o pomoc w ratowaniu F&D?
- Nie wiem Ula. Z jednej strony stała praca była by najlepszym rozwiązaniem. Kiedyś skończą się oszczędności. Owszem wciąż mam te swoje dwadzieścia pięć procent, ale wpływy z nich są niewielkie. A jak to padnie nie będzie nawet tego – mówił. Doskonale zdawał sobie sprawę, że stałe wpływy gotówki są im niezmiernie potrzebne. Dominika wciąż potrzebuje leczenia, od kiedy pogodzili się z Ulą on myśli o czymś większym niż to małe mieszkanko. To, które on wynajmuje jest niewiele większe od tego – muszę się nad tym wszystkim dobrze zastanowić – dodał.

Następnego dnia rano siedzieli całą trójką przy stole jedząc śniadanie. Tak dokładnie Marek został na noc u swoich dziewczyn. Z propozycją zostania na noc wyszła sama panna Cieplak.
- Będę się już zbierał – rzekł kilka minut po skończonej rozmowie.
- Zostań – wyszeptała, tak jakby bała się, że może odmówi. Podszedł do niej.
- Jesteś tego pewna? – zapytał również szeptem. Ula skinęła głową na tak i dodała.
- Dominika się ucieszy, gdy cię rano tu zobaczy – dodała jakby chciała się wytłumaczyć ze swojej propozycji. Jednak Marek wiedział, że radość jego córki to tylko taka wymówka.
CDN…

6 komentarzy:

  1. Zachowanie seniorów poniżej krótki, brak słów. Rozumowanie Marka jest bardzo logiczne i wydaje mi się, że Ula przyzna mu rację i będzie namawiała do ratowania firmy. A nawet chyba mu pomoże. Ale to muszę poczekać. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co zrobi Ula, jak się zachowa? Trudno przewidzieć, jeszcze nie usłyszała co myślą o niej Dobrzańscy.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w pochmurne piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Helena i Krzysztof uparci jak dwa osły Czy oni nie myślący o starości i że kiedy będą potrzebować pomocy. Tylko firma im w głowie. Dobrze że chociaż przyznając się do błędu że źle syna potraktowali.
    Pozdrawiam miło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrzańscy uważają, że najważniejsza jest firma. Przyznanie się do błędu było tylko po to aby wpłynąć na syna.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe pochmurne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Postawa seniorów to szczyt hipokryzji. Jak pali im się koło tyłków, to nagle przypominają sobie o swoim jedynaku i nie wiedzieć czemu uważają, że jest im winien pomoc przy ratowaniu firmy. Cieszę się, że Marek stanął okoniem. Gdyby przystał na propozycję ojca, kolejny raz dałby się uwikłać w ich manipulacje tak jak np. w przypadku poślubienia Pauliny, gdzie seniorzy tak bardzo naciskali na ten ślub. A swoją drogą za kogo oni się mają, że wyrażają takie negatywne opinie o Uli? Czytając ten rozdział miałam wrażenie, że charakterologicznie nie odbiegają od rodzeństwa Febo. Nie potrafią docenić tytanicznej pracy jaką wykonała Ula, żeby kilkakrotnie wyciągnąć firmę z opresji a skoro tak, to nie będą także mieć tej wdzięczności w stosunku do Marka, gdyby zgodził się na ich plan. Bardzo jestem ciekawa co dalej, bo ten rozdział mnie zaintrygował.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrzańscy uważają, że jeśli ktoś jest biedny to musi być gorszy. Dla nich nie liczy się co taki człowiek ma w głowie, ale to jak wygląda. Takich pracowników się nie docenia a wręcz przeciwnie wyciska z nich jak najwięcej.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe pochmurne popołudnie.
      Julita

      Usuń