piątek, 12 czerwca 2020

INTRYGA część VII

Pożegnał się z dziewczynami i jak każdego wieczoru wracał do siebie.
- Marek pamiętaj co mi obiecałeś – zwróciła się do niego Ula za nim wyszedł.
- Tak pamiętam. Zaraz po powrocie zadzwonię i dowiem się o co chodzi – odparł. Lecz prawdą było, iż nie miał ochoty na rozmowy z ojcem ani z matką – ale proszę abyś nie liczyła na zbyt wiele – dodał.
- Marek to są twoi rodzice – mówiła spokojnie.
- Ula, ja to wiem. Ale oni przez ostatnie dwa lata jakoś o mnie nie pamiętali. Nie pamiętali, że mają syna. A teraz co? Nagle sobie o mnie przypomnieli? Wróciły im uczucia rodzicielskie? – próbował argumentować swoje zachowanie wobec rodziców. Ula w pewnym sensie nawet rozumiała jego zachowanie – pa kochanie jutro po was przyjadę i pojedziemy wszyscy do dziadka Józefa – zwrócił się do małej podnosząc ją i mocno przytulając.
- Hula. Lubie dziadka Jóźka – wysepleniła mała.
- Wiemy o tym kochanie – odparł jej Marek.

Siedział na kanapie już dobry kwadrans bawiąc się telefonem i zastanawiał się, co mógł chcieć od niego ojciec. W końcu wybrał ostatni numer na liście połączeń nieodebranych nie czekał długo, gdy usłyszał tak dobrze znany mu głos.
- Dzień dobry tato. Dzwoniłeś – odezwał się dość oficjalnym tonem po usłyszeniu standardowego halo.
- Dzień dobry synku. Tak dzwoniłem kilka razy. Chciałem porozmawiać i spytać co u ciebie?
- Skąd ta nagła troska o mnie? Przez ostatnie dwa lata jakoś nie specjalnie oboje z mamą się przejmowaliście moim losem. A nie odbierałem, bo byłem u Uli i Dominiki to moja i jej córka.
- Ty nadal jesteś z tą kobietą? – usłyszał Marek.
- Ta kobieta ma na imię Ula. Jeśli masz zamiar tak rozmawiać to ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu – odparł młody Dobrzański. Próbował zachować spokój i nie wybuchnąć. Miał wielką chęć w tej chwili zakończyć rozmowę.
- Nie zamierzam o tym rozmawiać. Chciałem abyś przyjechał jutro do domu abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Chciałem Ci kilka rzeczy wyjaśnić a to nie jest raczej rozmowa na telefon – wyjaśnił ojciec.
- Jutro oraz w niedzielę nie mogę mam inne plany… - zaczął, ale ojciec mu przerwał.
- Co może być ważniejszego od rozmowy z rodzicami?
- A co było ważniejsze od kontaktu ze mną przez ostatni czas? – odpowiedział pytaniem, po czym odpowiedział ojcu na zadane pytanie - wraz z Ulą i Dominiką jedziemy do Rysiowa, aby odwiedzić grób mojego syna oraz zostałem zaproszony przez pana Cieplaka na niedzielny obiad – skłamał z tym zaproszeniem, ale nie zamierzał rezygnować ze wszystkiego tylko, dlatego, że jego rodzice przypomnieli sobie o nim.
- To, kiedy możesz nas zaszczycić swoją obecnością? – zapytał Dobrzański senior z wyczuwalnym poirytowaniem w głosie. A Marka ta rozmowa coraz bardziej irytowała. Odnosił wrażenie jakby jego ojciec nie słuchał go. On mówi, że ma dwójkę dzieci, z czego jedno nie żyje, jest z kobietą, którą kocha a ojciec ani razu nie zapytał o żadne z nich.
- Przyjadę w poniedziałek tak na godzinę szesnastą – odpowiedział. Senior zgodził się i pożegnał z synem jak gdyby nigdy nic.

- Rozmawiałem Helenko z Markiem – rzekł Dobrzański do żony chwilę po tym jak skończył rozmawiać i wyszedł z gabinetu.
- Tak? I co u niego? Przyjedzie? – zasypała męża krótkimi pytaniami.
- Przyjedzie w poniedziałek, bo na weekend ma jakieś plany. Wyobraź sobie, że on jest z tą Cieplak. Wspominał również coś o jakiś dzieciach, ale nie słuchałem. Owszem rozumiem, że rozstał się z Pauliną ten związek nie miał przyszłości. Lecz nigdy nie pochwalałem tego romansu z tą jego asystentką – mówił Krzysztof.
- Też nie popierałam tego związku i nie wyobrażam sobie jej w naszej rodzinie. Ona pochodzi z całkiem innego świata. Jak dla mnie ona kompletnie nie pasuje do naszej rodziny. Z czasem również zrozumiałam, że związek Marka z Pauliną był nieudany, ale to? – poparła męża.

Marek po tej rozmowie z ojcem już wiedział, że oni a na pewno ojciec nie zaakceptuje Uli.
- No trudno. Ja nie zamierzam poświęcić związku z kobietą, którą kocham dla dobrych relacji z rodzicami – rozmyślał – no dobra Dobrzański przestań się zadręczać tą rozmową z ojcem. Jutro mam nadzieję będzie dla mnie, ale i nie tylko jednym z najszczęśliwszych dni. Oby tylko się zgodziła – wrócił myślami do dnia jutrzejszego i planów z tym związanych.
Następnego dnia tak jak obiecał przyjechał już po obie jego ukochane dziewczyny i trzy kwadranse później już jechali w stronę rodzinnego domu Uli.
- Rozmawiałeś z tatą? – zapytała go Ula, gdy byli już w samochodzie.
- Tak – odparł, ale nie chciał wdawać się w szczegół.
- I? – Ula najwyraźniej nie zamierzała odpuścić.
- Umówiłem się z ojcem, że przyjadę do nich w poniedziałek.
- Ale czy powiedział ci coś więcej? – dopytywała dalej.
- Powiedział, że to nie jest rozmowa przez telefon i chciał abym przyjechał dzisiaj. Odmówiłem i obiecałem, że przyjadę w poniedziałek na szesnastą. Wtedy też będę wiedział więcej. A teraz proszę nie rozmawiajmy już o tym. Chcę ten czas spędzić razem z wami – mówił. Było mu trochę głupio, że nie powiedział jej wszystkiego. Zobaczy co mają mu do powiedzenia oboje. A teraz tak jak mówił, chce te dwa dni spędzić wraz z Ulą, Dominiką oraz całą resztą Cieplaków. 

W pierwszej kolejności podjechali na cmentarz. Marek z bagażnika wyjął dwa duże znicze oraz wiązankę z napisem „Dla ukochanego syna oraz braciszka”. Ula doprowadziła ich mogiły, w której pochowana była jej matka i ich malutki synek. Podeszli do grobu Marek spojrzał na płytę nagrobną a jego policzki zrobiły się mokre od łez.
- Dzień dobry synku. Jestem twoim tatą i bardzo chciałem ciebie przeprosić, że mnie nie było przy was jak się urodziłeś. Ale teraz już jestem i obiecuję pozostać – szeptał.
Mała Dominika nie bardzo rozumiała co takiego się stało, że tata nagle tak posmutniał. Jednak nie pytała. Zmówili modlitwę za oboje zmarłych i opuścili cmentarz.
- Przepraszam was, ale to było silniejsze ode mnie – tłumaczył swoje zachowanie będąc już w samochodzie.
- Nic się nie stało Marek. Ja przez dłuższy czas każdą wizytę w tym miejscy kończyłam zalana łzami.

Dojechali w końcu do domu rodzinnego Uli.
Weszli do środka witając się ze wszystkimi.
Józef zapraszał wszystkich do pokoju, gdy odezwał się młody Dobrzański.
- Panie Józefie chciałem z panem pozmawiać jeśli to nie problem.
- Żaden, to może chodźmy do kuchni – rzekł Cieplak i wskazał dłonią pomieszczenie.
Obaj panowie weszli do kuchni i usiedli przy stole. Marek miał już otwierać usta, gdy do kuchni wbiegła Dominika.
- Kochanie idź do Beatki i pobawcie się. Ja muszę porozmawiać z twoim dziadkiem. Jak skończymy to cię zawołamy – poprosił ją Marek. Mała popatrzyła na nich i chwilę później już jej nie było.
- To o czym chciałeś rozmawiać? – odezwał się pan Cieplak po tym jak zostali sami.
- Chciałem bardzo przeprosić pana za to co się stało. Wiem, że nie tak powinienem się zachować. Ale proszę mi wierzyć gdybym tylko wiedział, że Ula jest w ciąży nawet bym się nie zastanawiał i był przy niej cały czas. Przy niej oraz dzieciach. Strasznie żałuję, że o niczym nie wiedziałem. Gdy kilka dni temu spotkałem Ulę w parku z małą poprosiłem o rozmowę. Tego dnia wyjaśniliśmy sobie wszystko. Ula mi wybaczyła i o to samo proszę pana. Chciałbym również prosić pana o zgodę abym mógł się Uli oświadczyć i stworzyć wspólnie kochającą się rodzinę – skończył mówić i chociaż nie miał pewności, co powie Józef czuł się jakby z jego ramion spadł jakiś ogromny ciężar.
- Nie mam do ciebie synu żalu. Ja od samego początku byłem za tym, żeby Ula powiedziała ci o ciąży. Ale ona twierdziła, że nie chce abyś pomyślał, że próbuje złapać cię na dziecko. Później okazało się, że dzieci są chore. Ula bardzo ciężko to zniosła. Co do twoich oświadczyn ja nie mam nic przeciwko. Wręcz uważam, że skoro się kochacie to ja mogę być tylko szczęśliwy – odparł starszy mężczyzna.
Marek odetchnął z ulgą, ale czy sama Ula się zgodzi?
Po rozmowie Józef z Markiem weszli do pokoju, gdzie siedzieli pozostali domownicy. Kilka minut później na stole znalazło się ciasto i kawa oraz herbata a dla małej Dominiki jej ulubiony sok. Siedzieli już jakiś czas i rozmawiali o stanie zdrowia małej, o tym jak czuje się Józef, gdy nagle od stołu wstał młody Dobrzański i na krótki czas wyszedł z salonu. Wrócił, podszedł do niczego niespodziewającej się Uli i uklęknął.
- Ula wiem, że w wielu rzeczach zawiodłem. Nie było mnie przy tobie, gdy tego najbardziej potrzebowałaś. Ale jeśli mi pozwolisz od teraz będę już przy was obu do końca moich dni. Czy zostaniesz moją żoną?
Ula wyglądała jakby zapomniała języka i nie umiała wymówić żadnego słowa. W końcu dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Marka i odezwała się.
- Tak zostanę twoją żoną – Marek miał wrażenie jakby dostał gwiazdkę z nieba.
Wszyscy zgromadzeni gratulowali im i cieszyli się szczęściem tej dwójki. Reszta soboty oraz sama niedziela minęła w bardzo dobrych nastrojach. W niedzielne popołudnie cała trójka wróciła do Warszawy. Tego dnia a raczej wieczoru Marek już nie wracał do swojego mieszkania, ale został na noc. Dominika tak samo jak i jej mama była bardzo szczęśliwa. A Marek obiecał, że od tego wieczoru to on będzie czytał małej bajki na dobranoc. Co ta przyjęła z wielką radością. 

Było kilka minut przed szesnastą jak parkował swoje auto przed domem rodziców. Prawdą było, że gdyby nie Ula to na pewno by nie spotkał się z żadnym z nich. Wysiadł, zamknął samochód i ruszył w kierunku drzwi, jeszcze nie zdążył nacisnąć na dzwonek, jak drzwi się otwarły a w nich ujrzał swoją matkę. 
- Dzień dobry mamo - przywitał się z kobietą. 
- Dzień dobry synku. Wchodź, proszę tata czeka na ciebie w salonie - rzekła.
CDN…

10 komentarzy:

  1. Nie takiej reakcji na wieść o byciu dziadkami spodziewałam się ze strony Dobrzańskich. Spłynęło jak po wodzie. Żadnych gratulacji tylko Paulina we wspomnieniach. Zwłaszcza Krzysztof zaskoczył obojętnością, bo w serialu był inny. Teraz maja problemy i jak trwoga to do Boga jak to mówią.
    Przynajmniej Józef zaakceptował Marka a Marek oświadczył się Uli i wszystko się im układa.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrzańscy patrzą na Ulę z wyższością. Według ich mniemania Marek powinien związać się z kimś ich pokroju - czyli panną z bogatego domu.
      Cieplak to człowiek dla, którego liczy się rodzina i szczęście jego dzieci. Nie patrzy na to kto ile ma w portfelu, ale jakie ma serce.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Tak to w zyciu bywa ze czasami nie akceptujemy czyjegos wybiru jeszcze nie poznali wnuczki a juz wywrobli o niej zdanie a to ze ktos jest szczesliwy to jch nie obchodzi to nie oni będą się uczyć się siebie na wzajem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego czytelnika.
      Dla nich liczy się status społeczny. Dobrzańscy nie wyrobili sobie zdania o małej, bo jej nie znają. Oni najzwyczajniej w świecie nie uważają jej za wnuczkę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w słoneczne piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. No Dobrzanscy to się nie podpisali. Rozumiem Ula nie jest ich wymarzona synowa, ale taka obojętność wobec wnuczki, brak reakcji na śmierć wnuka. Szok. Ciekawe co zrobi Marek gdy usłyszy rewelacje o firmie. Będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Mam nadzieję, że już nic nie stanie na drodze do szczęścia Uli i Marka. Pozdrawiam cieplutko i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego co Marek postanowi wobec firmy zdradzić nie mogę.
      Szczęście Uli i Marka będzie kwitnąć chociaż nie obędzie się bez jakichkolwiek komplikacji.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  4. Rozmowa ojca z synem bardzo mnie rozczarowała a raczej rozczarował mnie senior. On raczej nie jest w pozycji, by tak traktować jedynaka w dodatku po tak długim okresie braku kontaktu. To nie jest pozycja do dyktowania warunków i wymuszania czegokolwiek. Raczej do wyrażenia skruchy i odrobiny pokory. Odstręczające jest to, że nawet nie stara się skupić uwagi na tym, co syn ma do powiedzenia i puszcza wszystko mimo uszu. Helena też nie lepsza. To wygląda jakby rozmowa, którą chce przeprowadzić senior dotyczyła wyłącznie ratowania firmy i tylko do tego jest potrzebny im syn. Cała reszta się nie liczy. To obrzydliwe i nic dziwnego, że Marek kolejny raz uważa, że nie ma szans na pojednanie z rodzicami. Dobrzańscy zdecydowanie powinni zmienić ton z wyniosłego na bardziej pokorny, bo to oni potrzebują pomocy a nie odwrotnie. Podejście fatalne. Pocieszająca rzecz w tej części, że Marek oświadczył się Uli i zacieśnia relacje z jej rodziną.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Dobrzańskim seniorom tak naprawdę chodzi tylko o firmę. A szczęście syna to drugorzędny plan. Plan, który według ich mniemania jest mało istotny.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piękne piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  5. To ze oni niechca akceptacji drugiej osoby to nie znaczy ze marek ma być im posluszny on kacha curkę i ule i to z nimi chce być ojciec tego nie zmieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek jest dorosłym mężczyzną i sam wie co jest dla niego najlepsze.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam późną nocną porą z poniedziałku na wtorek.
      Julita

      Usuń