Obaj panowie przywitali się uściskiem dłoni. Cieplak zaprosił Marka do domu, gdy ten prosił o chwilę rozmowy. Gdy tylko weszli do kuchni Marek zauważył na stole leżące upomnienia w związku z zaległościami za prąd, gaz, telefon oraz podatek za grunt.
- Panie Józefie co to jest? - spytał pokazując na rachunki.
- A nic, jak tylko przyjdzie moja renta to zaraz część ureguluję - odparł mężczyzna.
- Panie Józefie, a czemu nie przyszedł pan do firmy albo chociaż nie zadzwonił? - dopytywał Marek - przecież bym pomógł - dodał.
- Widzi pan po prostu jak Ula tylko odeszła z firmy i wyleciała do tej ameryki to jest nam trudniej. A mnie tak jakoś głupio było prosić.
I do tego ta jej wiadomość jakaś taka dziwna. Ja tego nie rozumiem panie Marku - mówił Józef ze łzami w oczach - Ula wyleciała, z Jaśkiem nie potrafię się porozumieć, Betti stale pyta o Ulę - żalił się dalej Cieplak.
Widać było, że bardzo tego potrzebował.
Marek siedział i słuchał jak ten doświadczony przez życie człowiek wypłakuje swoje zmartwienia.
W tym czasie do domu wszedł Jasiek. Przywitał się tylko zwykłym cześć i poszedł do swojego pokoju. Nim jeszcze zdążył zniknąć Marek zawołał.
- Jasiek musimy za chwilę pogadać.
- Ale... - zaczął młody Cieplak.
- Nie ma żadnego "ale" - powiedział stanowczym głosem Dobrzański i spojrzał na niego takim wzrokiem, że ten już wiedział iż Marek mu nie odpuści.
- Panie Józefie czy Ula zostawiła swój laptop? - zapytał i zaraz wytłumaczył co chce zrobić
- Ale panie Marku nie trzeba, my jakoś damy sobie radę i wyrównam te zaległości - mówił Cieplak.
Lecz Marek był nie ugięty. Zapłacił wszystkie zaległości i dokonał kilku opłat do przodu.
- Dziękuję, jest pan dobrym człowiekiem, jak my się panu za to oddźwięczymy? - pytał Cieplak.
- Nie musicie. Dobrze pan wie, jak to było z nami to znaczy między mną a Ulą. I gdyby nie ta intryga, ona by tu była nadal. Jak bym wcześniej rozumiał to co wiem teraz czyli, że ją kocham. A tak... - rzekł Dobrzański i spuścił głowę.
Mam do pana tylko jedną prośbę, proszę mówić do mnie po imieniu - dodał i poszedł porozmawiać z młodym Cieplakiem. Rozmowa ta była bardzo burzliwa. Młody Cieplak uważał, że skoro Ulka olała rodzinę to on też może żyć po swojemu. Marek był nie ugięty i gdy widział, że nie ma żadnych argumentów aby ten zmienił swoje postępowanie postanowił zatrudnić go w FD. To wtedy będzie miał go na oku. Kazał Jaśkowi stawić się u niego w biurze o dziesiątej rano i nie chce słyszeć sprzeciwu, a jeśli ten się nie zjawi to on sam osobiście po niego przyjedzie.
- A niby jako kto mam tam robić - pytał bez entuzjazmu młody.
- Jako goniec i czasami jako model - mówił Marek.
- Ty chyba żartujesz. Ja jako goniec. O nie - odparł.
- Właśnie tak i dostaniesz umowę zlecenie. A od października pójdziesz na studia. I nie chcę słyszeć więcej sprzeciwu - powiedział i zszedł na dół do kuchni. Ponownie wraz z Józefem usiedli przy stole, na którym czekały już na Marka ciepłe naleśniki z dżemem. Marek zrelacjonował całą rozmowę z Jaśkiem, i że od dnia następnego ten ma stawić się w pracy.
Gdy miał się zbierać do domu postanowił zostawić swój numer telefonu prywatnego oraz do firmy. Mówiąc.
- W razie czego proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Obiecał również sprowadzić Ulę jak najszybciej.
- Panie Józefie obiecuję, że będzie pan jeszcze tulił Ulę w swoich ramionach. Już ja się o to postaram.
Ale gdyby tylko wiedział, że nie dane mu będzie dotrzymać słowa. To na pewno nie składał by takich obietnic.
Wieczorem wrócił do Warszawy. Ale było coś co nie dawało mu spokoju. Miał jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie. Postanowił się położyć, gdy nagle jego telefon zaczął dzwonić. Podniósł się i spojrzał na wyświetlacz "Pan Józef" nacisnął zieloną słuchawkę. Lecz zamiast ojca Uli usłyszał płacz Beatki.
- Beatko czemu ty dziecko nie śpisz i do tego płaczesz - mówił delikatnie.
- Marek, bo tata zasłabł i leży w kuchni na podłodze, a Jaśka nie ma - mówiła dziewczynka przez łzy.
- Posłuchaj skarbie nie płacz, zostań w domu ja tam zaraz będę - powiedział i się rozłączył. W trakcie ubierania się zadzwonił po pogotowie. Ubrał na siebie dres, zabrał klucze, dokumenty i pobiegł do samochodu. W Rysiowie był niespełna po trzydziestu minutach. Pogotowie już było.
- Panie doktorze co z nim - pytał Marek.
Ale za nim usłyszał odpowiedź musiał powiedzieć kim jest dla chorego.
- To mój teść - powiedział bez zastanowienia.
Lekarz stwierdził, że muszą go zabrać do szpitala gdyż podejrzewają zawał. Marek powiedział iż zajmie się małą.
- Do którego szpitala go zabieracie? - dopytywał.
- Na Banacha - odparł lekarz.
- Dziękuję, nie długo tam dojadę - odparł Marek. Następnie zwrócił się do Beatki.
- Betti a gdzie jest Jasiek? - zapytał, gdy ta się trochę uspokoiła.
- Nie wiem, pokłócił się z tatą i wyszedł, a wtedy tata zasłabł - odparła dziewczynka.
Marek próbował się dodzwonić do niego, ale ten nie odbierał. Uznał, że musi małą zabrać ze sobą i zawiezie ją do swoich rodziców.
- Beatko spakuj swoją pidżamkę i coś do przebrania i pojedziesz ze mną - powiedział.
Mała zrobiła to o co prosił Marek. Ten w międzyczasie zadzwonił do swoich rodziców. Odebrał zaspany Krzysztof.
-Synu co ty spać nie możesz? Stało się coś, że dzwonisz o tej porze? - pytał zaspany senior.
- Tak tato, pan Cieplak zasłabł i zabrało go pogotowie. A ja nie wiem co ma zrobić z Beatką. Chciałem ją przywieść do was jeśli to nie problem - wyjaśnił Marek.
- Oczywiście, że możesz. Zaraz obudzę mamę i przygotuje jej łóżko w gościnnym pokoju - odparł ojciec.
Gdy dotarł do domu rodziców, oni już czekali w salonie. Mała usnęła w czasie drogi. Helena wraz z Markiem poszła do pokoju gdzie ten położył małą, a ona ją przebrała w pidżamę. Gdy już wszyscy znowu znaleźli się w salonie Marek opowiedział rodzicom o tym co się wydarzyło.
- Marek i co teraz będzie z tą małą? - pytała Helena.
- Jak to co, ja się nią zajmę do czasu aż pan Cieplak nie wróci do domu lub Ula. Nie wyobrażam sobie abym mógł postąpić inaczej - odparł.
- Jestem z ciebie dumny synu. Zawsze możesz na nas liczyć. My z mamą ci pomożemy - powiedział do tej pory milczący Krzysztof.
Marek czuł radość w sercu na te słowa. Na to, że jego ojciec mu powie, że jest z niego dumny.
- Ula miała rację, że kiedyś mi to powie - pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
CDN....
Myślę ...jestem pewna ,że marek dobrze zaopiekuje się Beatką .Liczę też na szybki powrót Józefa do zdrowia ,bo chyba nie masz w planach go uśmiercić? Czy Ula wróci? Co z nią? Na pewno nic dobrego skoro nie daje znaku życia. Uwolni się od Piotra? Znajdzie w sobie odwagę? Uzyska pomoc? Skontaktuje się z kimś? Wyrwie się z tego świata? Nie są tu małżeństwem jak w moim opowiadaniu ,a to znacznie ułatwia sprawę ,chociaż utrudnia brak środków. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńMarek będzie się starał jak tylko się da. On nigdy nie miał do tej pory takiego doświadczenia jak opieka nad dzieckiem.
UsuńA co do twoich pytań to przykro mi ale nie mogę dać odpowiedzi. Owszem brak środków jej to utrudnia ale jest jeszcze coś. No to tyle co mogę ujawnić. Reszta w następnych częściach. A co mogę jeszcze dodać na pewno Ula i Sosnowski nie będą małżeństwem.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Marek zachowuje się bardzo odpowiedzialnie. Opieka nad Beti może go jeszcze bardziej zbliżyć do Cieplaków. Żeby jeszcze Ulka wróciła do domu ale wiem że to portwa. Szkoda bo Marek także cierpi nie mogąc być z ukochaną. ;-) G
OdpowiedzUsuńDokładnie oboje cierpią. Nie wiedząc nic o tej drugiej osobie tą tęsknotę potęgując. To czy wróci raczej jest pewne ale co dalej nie wiadomo.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Jak to nie wiadomo co dalej? Szczęście u boku ukochanego. ;-) G
UsuńNo tak ja zapomniałam, że jesteś zwolenniczką szczęśliwych zakończeń. A i takie będzie.
UsuńSuper rozdział ciekawa jestem czy Markowi uda się sprowadzić Ulę całą i zdrową do Polski. Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA CIĄG DALSZY. ;* POZDRAWIAM Klauduś. A kiedy dodasz następna część?
OdpowiedzUsuńWitaj Klauduś.
UsuńNajpierw wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń.
Spóźnione ale prawdziwe.
A wracając do opowiadania to nie mogę zdradzać szczegółów bo to tak jak bym ci opowiedziała już całe opowiadanie.
Co do tego kiedy następna część to za tydzień. Staram się dodawać systematycznie i są to soboty lub niedziele.
Pochlebia mi fakt iż są osoby, które czekają z niecierpliwością na kolejną część. Cieszy mnie iż moje opowiadania są komentowane bo to oznacza, że jest warto pisać.
Dziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Dziękuję bardzo za życzenia. Pozdrawiam Klauduś. Ps Już namówiłam kilka osób do czytania twojego bloga. Gdyby były jakieś nagrody to ty,Justynka29 i Marzycielka zgarneły by takie statułetki w kategorii ,,Ula i Marek Brzydula,, CAŁUJE KLAUDUŚ
UsuńDziękuję za tak świetną reklamę i słowa uznania to naprawdę dużo znaczy.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Marek nie próżnuje. Zaczyna działać. Zaczął od Rysiowa i to chyba dobrze, bo tam nie dzieje się najlepiej. W zasadzie zachował się bardzo dobrze i niejako przejął obowiązki Uli. Gdyby ona była na miejscu na pewno poradziłaby sobie z Jaśkiem i małą Betti. Sytuacja nie jest wesoła. Nie wiadomo, czy Cieplak z tego wyjdzie i w dodatku Jasiek przepadł jak kamień w wodę i nie ma jak zawiadomić Uli o tym, co się wydarzyło. Mam nadzieję, że jednak Marek wymyśli sposób, żeby do niej dotrzeć.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się postawa seniorów Dobrzańskich. Mocno wspierają syna i nie zostawią go samego.
Naprawdę świetna część. Dobrze budujesz napięcie i tylko jeden mały drobiażdżek:"czuł", nie "czół".
Pozdrawiam. :)
Marek poniekąd czuje się odpowiedzialny za całą sytuację. Sam mówi o tym do Józefa. Wie również, że Ula nie dopuściła by do takiej sytuacji. Ale co będzie działo się dalej to zapraszam do czytania kolejnych części. Najbliższa w sobotę.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita