piątek, 29 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XV

Marek od tego dnia gdy otrzymał ten cudny pierścionek jeszcze bardziej intensywnie myślał o ich wspólnej przyszłości. Chciał aby wszystko było idealnie. A przede wszystkim aby Ula była szczęśliwa. Miał nawet pewien pomysł. I myślał, że spodoba się jej. Przez kilka dni przeglądał oferty w internecie. Ale to wszystko musiało jeszcze poczekać jakieś dwa do trzech tygodni. Teraz musieli skupić się nad zbliżającym pokazem. 

W  życie rodzeństwa Cieplaków w końcu nastał spokój. Wszyscy się wyciszyli. Jasiek poszedł do nowej szkoły, a mała Betti do zerówki. Częstym gościem u nich był Marek, a i Paulina nie raz ich odwiedzała. I mimo iż do tej pory ich życie było pasmem samych nieszczęść tak teraz cieszyli się tym nowym. Wyciszyli się, a młody Cieplak mógł spokojnie poświęcić się nauce. 

Dzień pokazu w Starej Pomarańczarni w Łazienkach  zgromadził wielu znanych i rozpoznawalnych ludzi ale i tych, którzy dobrze znali talent genialnego projektanta, oraz dziennikarzy z kilku poczytnych gazet. Marek wraz z Aleksem jako dwaj wiceprezesi witali gości. Również Uli nie mogło zabraknąć w tym dniu.  I tak jak poprzednie pokazy tak i ten okazał się wielkim sukcesem. 

- Ula co byś powiedziała na krótki urlop - zapytał Marek gdy dzień po pokazie siedzieli u niej w domu
- Ale jest przecież rok szkolny. I nie mogę ich ze sobą zabrać  - odpowiedziała mu z przykrością. 
- Ale to nie problem poprosilibyśmy moją mamę albo Paulę aby się nimi zajęła przez ten czas - próbował ją przekonać 
- No ale nie wiem czy to dobry pomysł. Może odłóżmy ten urlop na następne lato. Wówczas moglibyśmy gdzieś wyjechać wspólnie - mówiła
- Tobie też należy się trochę odpoczynku. Widzę jak jesteś już zmęczona. Najpierw te dwie sprawy, praca w firmie. A i pobyli byśmy tylko we dwoje. Proszę zgódź się - Marek nie ustępował
- No a gdzie i na ile chciałeś wyjechać - odpowiedziała widząc, że młody Dobrzański jest nie ustępliwy. A i ona sama czuła, że potrzebuje chwili wytchnienia. 
- Gdzie to jeszcze nie wiem - skłamał. Lecz chciał zrobić jej niespodziankę - a sam wyjazd myślę, że na jakieś dziesięć dni - dodał
- Aż tyle? - odpowiedziała pytaniem. Będąc pod wrażeniem. I już się zastanawiała co też Marek wymyśli
- Kochanie nie aż tyle, a tylko tyle - odparł z uśmiechem przytulając ją do swego boku. 
Następnego dnia rozmawiała z rodzeństwem o propozycji Marka. Oboje nie mieli nic przeciwko. Nawet Beatka mówiła
- Bardzo się cieszę. A przywieziesz mi jakąś pamiątkę z takiej wycieczki?
- Oczywiście skarbie - odpowiedziała Ula
Po tej rozmowie Marek jeszcze bardziej intensywnie przeczesywał strony internetowe, aż w końcu znalazł bardzo interesującą ofertę. Uzgodnił również ze swoimi rodzicami iż to do nich pójdą dzieciaki. 
I tak dwudziestego piątego września wraz z Ulą wyruszyli w podróż. Marek mimo wielu próśb Uli o wyjawienie gdzie jadą twierdził
- Kochanie nie nalegaj i tak nic nie powiem. To ma być niespodzianka - powtarzał. W końcu przestała dopytywać. 
Gdy po ponad siedmiu godzinach jazdy dojechali do portu w Rostocku w Niemczech Ula spojrzała na Marka po czym zapytała
- Czy będziemy płynąć statkiem?
- Tak kochanie. Wyruszamy w rejs, który zakończy się za osiem dni w Bilbao w Hiszpanii. Podczas tego rejsu zwiedzimy cztery porty, a przez dwa dni będziemy pływać tylko po morzu - mówił z błyskiem w oczach. Widział jej zachwyt i już wiedział, że udała mu się niespodzianka. 
- Dziękuję ci. Nigdy nie śmiałam nawet marzyć o czymś takim. Przez ostatnie lata modliłam się tylko o chociaż jeden dzień bez mojego ojca i męża. I aby moje rodzeństwo nie musiało na to wszystko patrzeć - odezwała się Ula gdy byli już w wynajętej dla nich kajucie. A w oczach ukazały się łzy. 
Marek tylko doszedł i obejmując przytulił do siebie. Nie potrzebowali słów. Jej wystarczało to, że był, że wspierał. A ona sama w jego ramionach czuła się najlepiej. Bezpiecznie. Przy Marku odżyła ona jak i jej rodzeństwo. On sam robił wszystko aby oni wszyscy zapomnieli o tym co przeżyli. A raczej nie myśleli, bo czy można tak do końca zapomnieć o takich ciężkich chwilach. Raczej nie. 
Pierwszego dnia rejsu dotarli do Malmo w Szwecji. Trochę pozwiedzali. Wieczorem wrócili na statek. Po zjedzonej kolacji Marek zaproponował aby wyszli jeszcze na pokład. Wczorajszego wieczoru byli zbyt zmęczeni podróżą aby móc zwiedzić statek. 
Chociaż Markowi nie na zwiedzaniu statku zależało. Stojąc przy jednej z burt podziwiali zachód słońca. Gdy nagle Ula ujrzała jak Marek klęczy przed nią, a w ręku coś trzyma
- Ula, wiem, że może to za szybko. Ale ja wiem, jestem pewien swoich uczuć do ciebie. I w tym pięknym miejscu klękam przed tobą i proszę cię abyś została moją żoną - mówił to patrząc jej prosto w oczy.
Ula przez chwilę stała i nie mogła uwierzyć własnym uszom. A w oczach miała łzy. Ale to były łzy szczęścia, w które nie mogła jeszcze uwierzyć.
- Tak zgadzam się wyjść za ciebie - odpowiedziała. 
Marek wsunął pierścionek na jej palec po czym zaczął namiętnie całować. Tego wieczoru i nocy znowu umierała z rozkoszy i wielkiego szczęścia jakie dawał jej Marek. 
Do domu wrócili wypoczęci, pełni wrażeń, ale przede wszystkim szczęśliwi. Prosto z podróży pojechali do domu Dobrzańskich. Tam nie czekając,  zaraz przy stole siedząc i popijając kawę poinformowali swoich najbliższych o zaręczynach. Popłynęły gratulacje od rodziców Marka oraz rodzeństwa Uli.  
- A kiedy planujecie ślub - odezwała się Helena gdy tylko wszyscy ponownie zasiedli przy stole
- Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym - odpowiedział Marek - ale myślę, że może czas świąt Bożego Narodzenia. Co o tym myślisz Ula - zwrócił się do swojej narzeczonej
- Myślę, że to dobry pomysł. Ale nie wiem czy ze wszystkim zdążymy - odpowiedziała
- Ja mogę pomóc wam w znalezieniu sali weselnej - zaproponowała swoją pomoc Helena
Oboje wyrazili zgodę na tę chęć pomocy. Im zostało załatwić termin w kościele, listę gości oraz zaproszenia. Marek w poniedziałek chciał pójść do Pshemko z prośbą o uszycie im strojów ślubnych.  Mistrz zgodził się bez najmniejszego problemu mówiąc
- Nie wyobrażam sobie, żebyście mieli pójść w tym dniu w czymś innego autorstwa. 
W ciągu tygodnia mieli już niemal wszystko załatwione. Termin ślubu był już zaklepany. Ula z początku myślała aby ślub mógł odbyć się w kościele w Rysiowie. Lecz po namyśle i rozmowach z Jaśkiem uznali iż to nie będzie dobry pomysł. 
- Ula sądzę, że to nie będzie dobry pomysł. To ma być wasz piękny dzień, a obawiam się jakiś zakłóceń. Przypuszczam, że Dąbrowska może wtargnąć do kościoła i wszcząć jakąś awanturę - mówił młody Cieplak
Ula po namyśle, musiała przyznać racją bratu. Przecież jej była teściowa nie mogła wybaczyć, że zostawiła jej ukochanego synusia. A w dodatku trafił do więzienia.  
Czas płynął swoim rytmem, a oni przygotowywali się do tego najważniejszego dnia w ich życiu. 
Na świadków wybrali Sebastiana oraz Paulinę. Ze strony Uli poza rodzeństwem miało nie być nikogo innego. Od Marka również nie wielu gości. Oraz kilkoro przyjaciół. I tu Ula nie zapomniała o swoim przyjacielu z czasów szkolnych.
- Witaj Maciek - odezwała się Ula jak tylko dodzwoniła się do niego
- Witaj Ula. Co tam u ciebie słychać. Dawno się nie odzywałaś - mówił Szymczyk
- Maciuś ja dzwonię do ciebie aby zaprosić cię na mój ślub z Markiem. Chciałabym abyś był w tym dniu razem z nami. Ślub odbędzie się w pierwszy dzień świąt Bożego Barodzenia - mówiła Ula, gdy tylko opowiedziała mu o tym co ją spotkało zaraz po studiach. Mówiła również jak wiele zawdzięcza Markowi oraz Paulinie
- Dziękuję ci bardzo za zaproszenie. Obiecuję, że przyjadę. Cieszę się, że u was już wszystko dobrze - odpowiedział. 
W końcu nastał ten najważniejszy dzień w życiu dwojga młodych ludzi. 
Dnia dwudziestego piątego grudnia rozdzwoniły się dzwony kościoła Niepokalanego Poczęcia N.M.P w Warszawie obwieszczając zaślubiny. Pod kościół zaczęły podjeżdżać samochody w tym limuzyna z młodymi. On w idealnie dopasowanym smokingu i śnieżnobiałej koszuli z czarną muszką wyglądający jak młody bóg. Ona w pięknej białej sukni zakończonej długim trenem, dekoltem w kształcie serca oraz wycięciem na plecach w literze "v" odsłaniający plecy wyglądała zjawiskowo. 
Wśród gości siedzących już w kościelnych ławach przeszedł szmer podziwu dla tej dwójki. Oni zdawali się nie widzieć nikogo poza sobą. Stojąc przed ołtarzem powtarzali słowa przysięgi z pełną powagą i świadomością. Helena ze wzruszenia ocierała łzy. Cieszyła się ze szczęścia swojego syna. Ale czuła też coś w rodzaju żalu, że dwójce jej przybranych dzieci tak potoczyły się losy. Gdyby nie ta zdrada i oni dziś byli by szczęśliwi. Mimo to wierzyła, że i ta dwójka w końcu znajdzie swoje drugie połówki. 
Te jej rozmyślania przerwał ksiądz mówiąc
- Przedstawiam wam Ulę i Marka Dobrzańskich 
Po ceremonii zaślubin i przyjęciu życzeń od gości udali się na salę weselną gdzie wszyscy mieli bawić się do samego rana. I tak było. 

Było już dobrze po północy gdy Ula wyszła na zewnątrz aby chwilę odetchnąć. Usiadła na niewielkiej ławeczce. Dostrzegł ją Maciek.
- Ula, co się stało? - zapytał podchodząc do niej
- Nic się nie stało - odparła, ale jej głos brzmiał jakoś dziwnie
- Chyba jednak coś. Wyglądasz tak jakbyś była nieszczęśliwa. Nie cieszysz się - mówił Szymczyk
- To nie tak. Jestem bardzo szczęśliwa. Tylko żal mi, że mama nie dożyła tego dnia - mówiła z łzami w oczach
- Ona jest z wami. I cieszy się twoim szczęściem - odparł przytulając ją  - chodź na salę zapewne Marek się niepokoi, a i zimno jest i jeszcze się rozchorujesz - dodał
- Idź sam, ja zaraz przyjdę - powiedziała
Wracając na salę doszedł do niego Marek pytając czy nie widział Uli. 
- Siedzi tam w altanie. Chciała chwilę zostać sama - tłumaczył Maciek 
- Szukałem cię Ula - odezwał się Marek podchodząc do niej - Kochanie co jest - pytał gdy zobaczył jej smutną twarz, mimo iż ona próbowała uśmiechem ukryć ten smutek - czyżbyś żałowała - dodał przysiadając się obok
- To nie tak... nie żałuję, że wyszłam za ciebie. Bo cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejszy - mówiła
- To czemu jesteś smutna - odezwał się po chwili.
Ula nie odpowiedziała. Marek delikatnie chwycił jej twarz i uniósł do góry aby na niego spojrzała. W tym jej spojrzeniu mieszały się różne uczucia od miłości i radości po smutek, żal.
- Żal mi, że nie ma z nami w tym dniu mojej mamy - powiedziała
- Ula domyślam się co możesz czuć. Ale już rozmawialiśmy o tym. Więc proszę rozchmurz się i uśmiechnij do mnie - prosił
Posiedzieli jeszcze chwilę przytuleni. Wrócili na salę. Bawili się wraz z gośćmi jeszcze do trzeciej nad ranem. Wesele rzeczywiście udało się. 

Po ślubie Ula wraz z rodzeństwem przeprowadziła się do Marka na Sienną. A tamto mieszkanie sprzedano. Lecz młody Dobrzański już myślał o kupnie domu. Tym pomysłem podzielił się z Ulą. 
- Ale przecież tu się mieścimy - mówiła
- Teraz tak. Ale przecież chcemy mieć dziecko. A wówczas może okazać się, że będzie nam ciasno. Jasiek też potrzebować będzie więcej spokoju do nauki - tłumaczył
I tak właśnie w ciągu następnych trzech miesięcy zdołali kupić dom i się do niego przeprowadzić, a mieszkanie zostawiając młodemu Cieplakowi i jego dziewczynie Kindze. Ta miała zamieszkać wraz z nim gdy dostanie się na studia. Jasiek przygotowywał się do matury i do egzaminów na studia. Chciał studiować prawo. Nie długo po przeprowadzce okazało się, że rodzina Dobrzańskich się powiększy. 
Ula pewnej środy mając dzień wolny, o który prosiła udała się do lekarza nie mówiąc nic Markowi. I dopiero popołudniu przy kolacji chciała mu powiedzieć, a raczej pokazać. Wrócił do domu po osiemnastej i od razu poczuł te zapachy. 
- Witaj kochanie. Co to za okazja, czyżbym o czymś zapomniał - mówił po przywitaniu do żony
- Witaj - powiedziała i ucałowała męża po czym znikła na chwilę w ich sypialni. Chwilę później wróciła trzymając w ręku nie duże pudełko. 
- Proszę to dla ciebie. Możesz otworzyć teraz albo po kolacji - mówiła z tajemniczym uśmiechem 
Marek nie czekając na kolację pospiesznie zaczął otwierać. Po otwarciu jego oczom ukazały się malutkie buciki. A na twarzy Dobrzańskiego wypłynął szeroki uśmiech. Spojrzał na Ulę aby móc uzyskać potwierdzenie tego co myślał.
- Tak jestem w ciąży szósty tydzień i... - mówiła, ale Marek nie dał jej dokończyć tylko porwał w ramiona i zaczął całować 
- Marek daj mi dokończyć - udało jej się odezwać 
- Przepraszam kochanie ale tak bardzo się cieszę. No dobrze co chciałaś jeszcze powiedzieć - rzekł widząc jej minę
- Lekarz podejrzewa mnogą ciążę - dodała
Od tego dnia Marek niemal oszalał. Faktycznie następne badanie, na którym był obecny Marek potwierdzono ciążę bliźniaczą. Seniorzy Dobrzańscy również cieszyli się, że ich syn zostanie ojcem. 
Ula urodziła dwóch synów. Obaj podobni do swego ojca. 
Dwa lata później Ula urodziła jeszcze córeczkę podobną do niej samej. 

- Nad czym tak rozmyślasz. Królestwo za twoje myśli księżniczko - pytał Marek widząc zamyśloną żonę gdy wyszedł z łazienki. 
- O życiu. Własnym życiu. O tym, że czasem bajki, a raczej marzenia się spełniają. Pamiętam jak wychodziłam za Bartka nie widziałam szans na lepsze życie. Na szczęśliwe życie u boku kogoś kto mnie będzie kochał. Gdy zjawiliście się wówczas w Rysiowie i zabraliście nas poczułam się jak ten Kopciuszek. To ty wraz z Paulą i Aleksem nas uratowaliście. Uratowałeś mnie. Teraz wiem co to szczęście i radość z życia. Przy tobie poczułam się bezpieczna. Bardzo cię kocham Marku Dobrzański - skończyła mówić i ułożyła swą głowę w miejscu gdzie biło jego serce. Serce, które pokochało ją szczerze i prawdziwie. Serce, które ona również kocha.
- Kocham cię - szepnął jej do ucha. Objął i przytulił. 
KONIEC

10 komentarzy:

  1. W sumie można było się spodziewać że niedługo to opowiadanie się zakończy. Świetne było :) Chociaż szkoda że dokładniej tego rejsu nie opisałaś. Ula i Marek w końcu są szczęśliwi.
    Czekam na nową historię ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innej opcji jak szczęśliwe zakończenie nie brałam pod uwagę.
      Dziękuję za wszystkie komentarze od kiedy zaczęłaś czytać mojego bloga.
      Następne opowiadanie już za tydzień.
      Dziękuję za wpis.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  2. Wszystkie części były wspaniałe ogromne gratulacje dla Ciebie 😊
    Bardzo miło mi się czytało te zakończenie. Uli i Markowi wreszcie udało się stworzyć szczęśliwą i kochającą rodzinę o której zawsze marzyli. Czekam na kolejne wspaniałe opowiadanie 😊. Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć, że się podobało. To dużo dla mnie znaczy bo wiem, że warto.
      Dziękuję za dzisiejszy wpis i każdy poprzedni.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  3. Marek to jednak niepoprawny romantyk, ale to dobrze o nim świadczy, bo rzadko któremu mężczyźnie przyjdzie do głowy pomysł, żeby zabrać swoją ukochaną w taki romantyczny rejs i w dodatku oświadczyć się na statku.
    Pomysł wzięcia zaślubin w Rysiowie kompletnie chybiony i tu zgadzam się z Jaśkiem. Przecież uciekła stamtąd więc dlaczego miała by tam brać ślub? Zastanawia mnie tylko jedno a mianowicie, dlaczego ten ślub był kościelny. O ile pamiętam Ula jest rozwódką. Bartek żyje i siedzi w więzieniu więc nie ma podstaw, żeby brała kościelny ślub chyba że wcześniej dostała kościelny rozwód. Chyba, że coś mi się pomieszało.
    Rozwój rodziny zaczęli z przytupem i od razu pojawiły się bliźniaki a potem jeszcze córka. Piękny model rodziny. Generalnie cała ta część emanuje wielkim szczęściem tak jak lubię.
    Serdecznie pozdrawiam i z ciekawością czekam na nowy rozdział nowego opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula nie miała z Dąbrowskim ślubu kościelnego tylko cywilny. Fakt nie wspominałam o tym w samym opowiadaniu. Ale w odpowiedzi na komentarz RanczUli to wyjaśniała. Stąd ten ślub kościelny z Markiem. Miałam nawet pewien pomysł z tym ślubem ale pora zimowa zmieniła nie co plany.
      Dziękuję ci bardzo za każdy wpis, i że zawsze we mnie wierzysz. Oby więcej takich osób jak ty.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  4. Po burzy wychodzi słońce jak to mówią i jak było w przypadku Uli. Choć droga była cierniowa i długa. W końcu jednak prawie wszyscy są szczęśliwi, bo Paulina i Aleks którzy kibicowali ich miłości są sami, a to poniekąd przez zdradę ich ukochanych Ula z Markiem odnaleźli się po latach.
    Pozdrawiam miło.
    Ps Taka mała uwaga. Boże Narodzenie powinno być od dużych liter, a gdy ksiądz ogłasza przedstawiam wam Ulę i Marka to Dobrzańskich a nie Dobrzańskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na każdego przychodzi czas. Paulina i Aleks na pewno kiedyś znajdą również miłość i będą równie szczęśliwi co Ula z Markiem.
      Błędy poprawiłam. Dzięki za zwrócenie uwagi. Sprawdzałam przed publikacją ale jakoś to przeoczyła.
      Dzięki za wpis pod publikacjami .
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  5. Niewesoło wręcz dramatycznie zaczęła się historia Uli ,ale koniec jej jest słodki. Przy Dobrzańskim ożyła, z zagubionej, zlęknionej kobiety stała się kobietą pewną siebie , kochaną ,szanowaną i szczęśliwą. Marek daje jej wszystko czego nie doświadczyła od byłego męża i wreszcie wiedzie spokojne życie z mężem i dziećmi. czekam na nowe opowiadanie. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrzański okazał się lekiem na całe zło.
      Dziękuję za wszystkie wpisy
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń